Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Depresja

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
ODPOWIEDZ
FuriaSL
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 26 lipca 2018, o 20:18

28 lipca 2018, o 13:29

Hej,to moj pierwszy post.Mam 28 lat,wlasnie zaczelam wczoraj leczenie ,poniewaz moj zwiazek mnie wykonczył.Mam zdiagnozowane F39.Bede pod opieka psychologa i psychiatry.Naprawde nie chce mi sie zyc.Mam potworne lęki czuje sie do głebi zraniona,oszukana i winna ja winna wszystkiego.

Znam go 6 lat.Podobno zakochal sie od razu jak mnie poznal.Od razu probowal wszelkiego kontaktu(dotyk przypadkiem itp),choc zaznaczyl ze ma dziewczyne ze wlasnie zamieszkali razem.Potem ona stala sie zona z dnia na dzien bo byla zazdrosna on chcial ja tak uspokoic-to jego slowa.A pare miesiecy potem zaczal romas ze mna.Ja sie zakochalam wbrew wszystkiemu,wbrew moralnosci(bo ma zone) wbrew jej atakom,smsom,plotek.
.Jakbysmy byli dla siebie stworzeni.On budzil we mnie nieznane dotad emocje,bardzo silne,ja potem czulam lęk ze go starce.W koncu odszedl od niej.

On: chodzil do szkoly specialnej cala swoja edukacje.Mówił ze dlatego bo rodzice sie rozwiedli,awantury itp.Ma diagnozę,jego zona mowila ze na schizofrenie lecz nie byla pewna.On sam przesmiewczo(tak ze nie bylam w stanie ocenić czy szydzi czy prawde mowi) mowil ze schizofrenia paranoidalna.
Przebieral sie w damskie ciuszy,matka go nakryla-nie wiem ile miak wtedy lat.Ostro chlal tez kiedys.Jednoczesnie lubi sie rozwijac, uczuc,ma obsesyjna pasje dla ktorej robi wszytsko.
Ma obsesje na dzieci.Chcial je miec za wszelka cene od razu,za kazdym razem mowil tylko o tym najlepiej jak najwiecej dzieci.Niewazne co ja mysle.Jak cos do niego mowilam co mu sie nie podobalo nucil sobie pod nosem melodyjki.Probowalam rozmawiac to milczal doslownie mowilam do sciany.Ja sie denerwowalam ze on nic nie mowi on tym bardzij mikczal widzac ze ja juz placze z bezsilnosci robil to celowo.Zawsze sprowadzal mnie na ostatie miejsce,najpier on-jedzenie,spanie,pasja,obowiązki domowe(bo po rozstaniu ze mna zamieszkał z matka) ja na ostatnim miejscu.Spotkanie raz na tydzien,na dworze na spacer z psami(ja mam psa i on).Pierwszs spotkanie po rozstaniu mega romantyzm az serce chwyta..potem juz nie.Zawsze smial sie ze mnie wszytsko rani(ze nie przyjezdza do mnie,ze "starcza" mu to jedno spotkanie,ze mnie nie pragnie wiecej,ze sie nie stara o ponowne zamieszkanie razem,ze wstawia zdjecia polnagich kobiet na fb i mowi zeby taka chcial,ze chce ode mnie dziecka-wtedy sie ze mna ozeni od razu-tak mowil-bo inaczej nie jest mnie pewnien-czy nam wyjdzie.
Ja nie pisalam on tez nie.Ja plakalam on szydzil.Na łzy zawsze reagował agresja slowna i odrzucaniem mnie.
Klotnia a gdy doprowadzil mnie do stanu ze byłam juz rozstrzesiona i zryczana calkiem kochal sie ze mna i mowil ze będziemy razem na wieki.Emocje siegaly zenitu zawsze.
Mowil ze mnie kocha..albo ze jestem idiotka,wariatka,ze sie rzucam powtarzal to jak mantre(raz go uderzylam
po tym jak mnie zbluzgal od szmat) wiem ze nie wolno nikogo bic.Mowil ze slysze to co chce ze mowi tak bo jak tak chce by mowil-ze jestem szmata ,wariatka bo placze ze poswieca mi za malo czasu.On wtedy mowil ze ja mam sie starac np.przyjechac(lecz z gory zaznaczal ze nie ma czasu).Rozgrzej mnie-mowil-a odrzucal mnie coraz bardziej.Klamal o wspolnym zamieszkaniu a gdy cos znajdowalam wymigiwal sie.Zawsze wiedzial jak zranic tak robil dokladnie,nawet powiedział ze lubi ranic mnie.Pisal mi kochanie ,slal buziaki,potrafil byc tak czuly..a potem zimny i okrutny. Bywało tak, ze nie spotykał się ze mną miesiąc specjalnie i nic nie odzywał.Za duzo chce-spotkan,czasu,za duzo jego.A ja tak chcialam czuc sie wazna i kochana.Robialm co moglam by sie spodobac mu,by chcial wiecej,staralam sie o mieszkanie o bycie razem nie na odleglosc.Mialam fakt pretensje ze interesuje sie tylko swoim hobby ze sprowadza mnie na dno na szary koniec.Powiedzial ze mam zryty łeb.
W koncu zostawil mnie mowiac mi w oczy to co wiedzial ze zrani mnie najbardziej.Tydzien twmu kocham Cie na wieki,za tydzien nie kocham Cie.
Zostawil mnie na spacerze w ataku kompletnej paniki.Teraz mam lęki,jestem za zwolnieniu od psychiatry.Biore leki.Obwiniam sie o wszytsko.On byl dobry,zraniony,daletego taki jest -a ja wszytako zepsulam.Moglam rozumiec,przytakiwac,byc cicho..mogalm byc inna..bylibyśmy razem.A tak cala milosc umarla.I nie chce mi sie zyc.

Jego byla zona leczyla sie na depresje przez niego.Teraz ja sie lecze.W tym samym osrodku.Gdzie on pracuje-na izbie.Kazdy mi mowi ze to dno dna ze on nie ma w aobie czlowieczenstwa.Kazdy.Ale on umie tez byc tak czarujacy ze część ludzi go lubi.
Spotkalam go na placu szpitala uciekl inna droga.Powiedzialam pani doktor ze boje sie tu byc bo on tu pracuje -od razu wiedziala o kogo chodzi.Dziwne?Beztrosko dalej zyjac majac gdzies zniszczona mnie ,bo nie kochal mnie wcale nigdy.
Nie moge zaakceptowac tego co sie stalo.
Jestem wariatka czy spotkalam potwora...
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

28 lipca 2018, o 20:15

Witaj Furio. To co opisujesz, pokazuje, że Wasz związek to ciągła szarpanina emocjonalna. Być może Twój partner, co wnioskuję po Twoich informacjach, zmagał się z jakimiś zaburzeniami czy schizofrenią i być może stąd te wszystkie jego zachowania i akcje. By mógł stworzyć zdrową relację musiałby się pewnie leczyć, przynajmniej terapeutycznie. Nie wierzyłabym do końca w jego słowa, bo być może on tak naprawdę nie pojmuje właściwie słow kocham Cię. Jesteś teraz zraniona, skrzywdzona, ale myślę, że też wykończona i wyczerpana psychicznie. Musisz zregenerować swój umysł. Dobrze, że podjęłaś leczenie, na pewno pomoże Ci to wyjść na prostą. Trzymaj się dzielnie :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
FuriaSL
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 26 lipca 2018, o 20:18

29 lipca 2018, o 09:22

ja sobie wyrzucam ze go kocham a nie potrafilam dźwigać tego ,ze przeze mnie sie rozpadło..nie mam sily wstac z łozka,gdyby nie to ze mam psa ktorego kocham,a ktory zostanie sam gdyby mnie nie bylo-to pewnie z zalu bym sobie coś zrobila..tak mi ciezko..tym czasem on ma mnie juz gdzies..ot tak przestal czuc w jedna chwile do mnie cokolwiek

Jego zona na koniec zwiazku zachowywala sie jak ja teraz.Płacz na sekunde śmiech i znowu płacz.Jestem wyczerpana tak bardzo i zalękniona😭
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

30 lipca 2018, o 00:54

Nie możesz obwiniać siebie za działania drugiego człowieka. Myślę, że to poczucie winną może wynikać po pierwsze, że darzysz go wielkim uczuciem, ale po drugie i chyba bardziej właściwe, że wynika to z Twoich zaburzeń. Obwinianie siebie jest charakterystyczne dla depresji. Choćbyś muchy nie skrzywdziła, to gotowa jesteś wziąć na siebie winy całego świata. Przechodzisz trudny okres, cierpisz i to potęguje jeszcze bardziej poczucie winy. Wiem, że w to nie uwierzysz teraz, ale jeszcze zaświeci dla Ciebie słońce. I jeśli myślisz, że nie masz dla kogo żyć, że dla siebie samej nie warto, to żyj choćby dla pieska :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

30 lipca 2018, o 01:38

Strasznie toksyczny związek,miałaś pecha go spotkać,ciesz się,że masz to za sobą ,przed Tobą długie spokojne życie z kimś kto na Ciebie zasługuje.
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

30 lipca 2018, o 07:04

FuriaSL pisze:
28 lipca 2018, o 13:29
Hej,to moj pierwszy post.Mam 28 lat,wlasnie zaczelam wczoraj leczenie ,poniewaz moj zwiazek mnie wykonczył.Mam zdiagnozowane F39.Bede pod opieka psychologa i psychiatry.Naprawde nie chce mi sie zyc.Mam potworne lęki czuje sie do głebi zraniona,oszukana i winna ja winna wszystkiego.

Znam go 6 lat.Podobno zakochal sie od razu jak mnie poznal.Od razu probowal wszelkiego kontaktu(dotyk przypadkiem itp),choc zaznaczyl ze ma dziewczyne ze wlasnie zamieszkali razem.Potem ona stala sie zona z dnia na dzien bo byla zazdrosna on chcial ja tak uspokoic-to jego slowa.A pare miesiecy potem zaczal romas ze mna.Ja sie zakochalam wbrew wszystkiemu,wbrew moralnosci(bo ma zone) wbrew jej atakom,smsom,plotek.
.Jakbysmy byli dla siebie stworzeni.On budzil we mnie nieznane dotad emocje,bardzo silne,ja potem czulam lęk ze go starce.W koncu odszedl od niej.

On: chodzil do szkoly specialnej cala swoja edukacje.Mówił ze dlatego bo rodzice sie rozwiedli,awantury itp.Ma diagnozę,jego zona mowila ze na schizofrenie lecz nie byla pewna.On sam przesmiewczo(tak ze nie bylam w stanie ocenić czy szydzi czy prawde mowi) mowil ze schizofrenia paranoidalna.
Przebieral sie w damskie ciuszy,matka go nakryla-nie wiem ile miak wtedy lat.Ostro chlal tez kiedys.Jednoczesnie lubi sie rozwijac, uczuc,ma obsesyjna pasje dla ktorej robi wszytsko.
Ma obsesje na dzieci.Chcial je miec za wszelka cene od razu,za kazdym razem mowil tylko o tym najlepiej jak najwiecej dzieci.Niewazne co ja mysle.Jak cos do niego mowilam co mu sie nie podobalo nucil sobie pod nosem melodyjki.Probowalam rozmawiac to milczal doslownie mowilam do sciany.Ja sie denerwowalam ze on nic nie mowi on tym bardzij mikczal widzac ze ja juz placze z bezsilnosci robil to celowo.Zawsze sprowadzal mnie na ostatie miejsce,najpier on-jedzenie,spanie,pasja,obowiązki domowe(bo po rozstaniu ze mna zamieszkał z matka) ja na ostatnim miejscu.Spotkanie raz na tydzien,na dworze na spacer z psami(ja mam psa i on).Pierwszs spotkanie po rozstaniu mega romantyzm az serce chwyta..potem juz nie.Zawsze smial sie ze mnie wszytsko rani(ze nie przyjezdza do mnie,ze "starcza" mu to jedno spotkanie,ze mnie nie pragnie wiecej,ze sie nie stara o ponowne zamieszkanie razem,ze wstawia zdjecia polnagich kobiet na fb i mowi zeby taka chcial,ze chce ode mnie dziecka-wtedy sie ze mna ozeni od razu-tak mowil-bo inaczej nie jest mnie pewnien-czy nam wyjdzie.
Ja nie pisalam on tez nie.Ja plakalam on szydzil.Na łzy zawsze reagował agresja slowna i odrzucaniem mnie.
Klotnia a gdy doprowadzil mnie do stanu ze byłam juz rozstrzesiona i zryczana calkiem kochal sie ze mna i mowil ze będziemy razem na wieki.Emocje siegaly zenitu zawsze.
Mowil ze mnie kocha..albo ze jestem idiotka,wariatka,ze sie rzucam powtarzal to jak mantre(raz go uderzylam
po tym jak mnie zbluzgal od szmat) wiem ze nie wolno nikogo bic.Mowil ze slysze to co chce ze mowi tak bo jak tak chce by mowil-ze jestem szmata ,wariatka bo placze ze poswieca mi za malo czasu.On wtedy mowil ze ja mam sie starac np.przyjechac(lecz z gory zaznaczal ze nie ma czasu).Rozgrzej mnie-mowil-a odrzucal mnie coraz bardziej.Klamal o wspolnym zamieszkaniu a gdy cos znajdowalam wymigiwal sie.Zawsze wiedzial jak zranic tak robil dokladnie,nawet powiedział ze lubi ranic mnie.Pisal mi kochanie ,slal buziaki,potrafil byc tak czuly..a potem zimny i okrutny. Bywało tak, ze nie spotykał się ze mną miesiąc specjalnie i nic nie odzywał.Za duzo chce-spotkan,czasu,za duzo jego.A ja tak chcialam czuc sie wazna i kochana.Robialm co moglam by sie spodobac mu,by chcial wiecej,staralam sie o mieszkanie o bycie razem nie na odleglosc.Mialam fakt pretensje ze interesuje sie tylko swoim hobby ze sprowadza mnie na dno na szary koniec.Powiedzial ze mam zryty łeb.
W koncu zostawil mnie mowiac mi w oczy to co wiedzial ze zrani mnie najbardziej.Tydzien twmu kocham Cie na wieki,za tydzien nie kocham Cie.
Zostawil mnie na spacerze w ataku kompletnej paniki.Teraz mam lęki,jestem za zwolnieniu od psychiatry.Biore leki.Obwiniam sie o wszytsko.On byl dobry,zraniony,daletego taki jest -a ja wszytako zepsulam.Moglam rozumiec,przytakiwac,byc cicho..mogalm byc inna..bylibyśmy razem.A tak cala milosc umarla.I nie chce mi sie zyc.

Jego byla zona leczyla sie na depresje przez niego.Teraz ja sie lecze.W tym samym osrodku.Gdzie on pracuje-na izbie.Kazdy mi mowi ze to dno dna ze on nie ma w aobie czlowieczenstwa.Kazdy.Ale on umie tez byc tak czarujacy ze część ludzi go lubi.
Spotkalam go na placu szpitala uciekl inna droga.Powiedzialam pani doktor ze boje sie tu byc bo on tu pracuje -od razu wiedziala o kogo chodzi.Dziwne?Beztrosko dalej zyjac majac gdzies zniszczona mnie ,bo nie kochal mnie wcale nigdy.
Nie moge zaakceptowac tego co sie stalo.
Jestem wariatka czy spotkalam potwora...
Zdecydowanie weszlas w toksyczny związek,ale spokojnie wyjdziesz z tego ;) dobrze ze nie trwał on bardzo długo.Poczytaj sobie materiały chłopaków i odsłuchaj nagrania ;) będzie dobrze,głowa do gory ;)
FuriaSL
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 26 lipca 2018, o 20:18

30 lipca 2018, o 08:53

fajnie ,że sie odzywacie ,dzięki
Straszne to wszystko,najgorsze są lęki ,ścinają mnie z nóg.Tak obdarzyłam go wielkim uczuciem,a mimo to czuje sie złym czlowiekiem,ze nie umialam zniesc jego zachowan albo moze przesadzalam w swoich reakcjach na odrzucanie z jego strony.Ja chcialam budowac zycie,miec go dla siebie-obok,normalnie na codzien,nie raz na tydzien.Chcialam normalnie slub,dom,rodzina potem.On mowil ze tylko jak wpadnimy to sie ozeni ze mna.Strasznie to bylo przykre dla mnie tak sie czuc ze nie zasluguje na nic tak sama z siebie.On mowil ze musi miec pewnosc ze zostane(dziecko mialo byc gwarancja tego).To chore dla mnie ,przeciez najpierw trzeba byc we dwoje,sibie nawzajwm kochac, by moc zalozyc szczesliwa rodzine.
Dzieliło nas 12km a nawet nie chcial przyjechac na chwile w tyg do mnie mjmo ze ma skuter.Chciałam byc kochana ,miec wsparcie od swojego mezczyzny.Ja mu dawałam prezenty na urodziny,na swieta,pozyczalam pieniadze jak potrzebowal,staralam sie jak moglam byc zawsze ladna,zadbana zeby mu bylo przyjemnie.

Czemu czuje sie winna.Strasznie byl zly ze "marudze"-tak zawsze to slowo uzywal.Bo ""marudzilam" ze chce sie wiecej widywac,byc bliżej siebie,ze on na pierwsze miejsce stawia swoje hobby(no fajnie ze je ma,ale tez chce nyc wazna).

Ja w zlych chwilach ,w klotni czy cos..potrafilam zaraz ochlonac ,przytulic go itp.A on nie..tak jakby kochal mnie jak jest ok a jak jest cos nie tak to zaraz bylam wrogiem.
Widział w jakim stanie mnie zostawia,nawet prosilam-pomoz mi jakos- a zostalam parenascie km od domu zupelnie roztrzesiona ,zaryczana,bez sil..a on sobie poszedl.Ot tak.
Nic go nie obchodzilo czy cos mi sie stanie czy jak..

Jutro mam wizyte u psychologa.
A moj piesek ma w srode powazna operacje -jestem przytloczona ogromem stresu i nieszczescia.Pies jest dla mnie bardzo wazny-ona jest ze mna cokolwiek by sie nie dzialo ,strasznie sie o nia boje.
Czuje pustke ,wine i strach.
Pani psychiatra proponowala mi kilka dni na oddziale ..ale nie moge,nie zgodzilam sie,bo moj Owczarek ma operacje-pottzebuje mnie.
Doktor pytala czy mam myśli samobojcze-tak mam-ale nie zrobie tego.

Siebie sama oskarzam o rozpad zwiazku.
Wiem jak mnie traktowal,ale mimo to.
Nic nie mowil o problemach swoich(jakies oplaty itp) potem mial pretensje ze ja nic nie rozumiem.Zaznaczal ze nie ma czasu,a mial oretensje ze nie robie niespodzianek ze wpadne do niego(sam nie wpadal do mnie).Mial pretensje ze jestem malo czula,a zaznaczal ze nie lubi czulosci.Wolalam,plakalam,prosilam sie wrecz o jakakolwiek zmiane,o wiecej czasu,o zrozumienie ze ja nie daje rady ze teskie..ale nic go nie ruszalo.
Mimo to zal mi go.

Ja tego nie rozumiem jak mozna mowic "kocham cie będziemy razem na wieki" byc czulym tak bardzo,a za pare dni wbic noz w serce ranic patrzac w oczy i mowic "klamalem ,nie kocham".I te puste oczy zupelnie puste tak zimne ze sie bałam.Cialo sztywne,maska na twarzy,zupelna obojetnosc-tak sie zmienial jak byl zły-to bylo bardzo przerazajace.


Jednak nie umiem go potepic
Cierpie,a on ma mnie gdzies.
ZlotyKamyk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 9 grudnia 2017, o 19:11

30 lipca 2018, o 10:37

Furio, bardzo mi przykro, że Cię to spotkało. Ale uwierz, będzie dobrze, ogarniesz się, otrzepiesz i pójdziesz dalej :)

Nie czuj się winna. Zastanów się, czy Ty chciałabyś być z kimś, kto nie wie, co do Ciebie czuje? Kto mówi "kocham", a za tydzień "nie kocham"? Kto Cię zostawia w rozsypce i po prostu o Ciebie nie dba? Kto oczekuje dowodów w postaci dziecka (sic!), bo nie wierzy w Twoje uczucia? Czy to jest to, czego dla siebie chcesz? Wierzę, że znasz odpowiedź, chociaż teraz odrzucenie tak bardzo boli, a strach miesza w umyśle :) To minie.

Facet ma problem, ale to jego problem. Wykorzystaj tę sytuację dla siebie - przeżyj te emocje, przemyśl i nie gódź się więcej na traktowanie, które Ci nie odpowiada.

Wspieram myślą :)
K.
FuriaSL
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 26 lipca 2018, o 20:18

30 lipca 2018, o 11:39

Ciagle mysle ,ze mial wiekszy problem niz ja..zranienia z dziecinstwa,ta szkola specialna,podobno schizofrenia paranoidalna,przebieral sie w damskie ciuchy kiedys w domu parenascienlat temu,pil dosc ostro-jak to tak go potępić ,nie umiem.To jego przeszywajce zimno moze bylo jakas samoobrona,moze zadal ode mnie takich zapewnien bo chcial by ktos o niego powalczyl.
Choc zdawalo się mi potem czesto ze ma kobiete za gorszy gatunek.Zawsze zrzucal wine na innych,zawsze.
Jak dostawalam czulosc bylo idealnie a potem nagle byl znow jak potwor zimny,obojetny.Mialam wrazenie ze sie stara czasami bo jak wygladalo ze odejde to cos tam sie poprawialo..ale potem wykorzystywal ze mi zalezy i szala szla na druga strone..ranil psychicznie ile wlezie,az bylam wykonczona płaczem.Ale on nie widzial ze robi cos zlego mowil ze mnie nie rani,ze on zachowuje sie normalnie.

Usprawiedliwiam go,wiem.Czuje sie winna i to na mnie ciazy jak kamien.Bylismy do siebie podobni,oboje wycofani,lubiacy dlugie piesze wyprawy,pierwszy raz spotkalam kogos kto byl mi tak podobny.

Nie wiem jak zapomniec 6 lat znajomosci i tyle emocji.

Kazdy kto go zna mowi to samo.I to nie jest nic dobrego :(
ODPOWIEDZ