Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Depresja a praca na etacie

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
natalia_a1994
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 23 lipca 2018, o 12:32

15 października 2021, o 14:58

Witam. Mam problem i dopiero kilka dni temu zdałam sobie sprawę, jak bardzo jest poważny. Chodzi o to, że moje stany dosłownie nie pozwalają mi pracować na etacie, czuję, że po prostu nie nadążam za światem i zwyczajnie nie daję rady. Wielokrotnie podejmowałam próby pracy na etacie, jednak za każdym razem czułam się tak fatalnie, że rezygnowałam po kilku dniach. Problem polega na tym, że nie potrafię wtedy jeść ani spać ze stresu, ciągle zbiera mi się na wymioty, szczególnie rano przez co nie jestem w stanie dobrze wykonywać swojej pracy. Kiedy mam szkolenie, nie jestem w stanie nic zapamiętać, bo czuję sie dosłownie jak zombie. W ostatnich dniach byłam na dniach próbnych na szwalni, jednak czułam takie napięcie w ciele, że po 7 godzinach przy maszynie prawie mdlałam. Podczas pracy ciągle zbierało mi się na płacz i miałam natrętne myśli, które próbowałam stłumić jednak nie mogłam się rozpłakać, bo ludzie patrzyli. I nie chodziło o to, że praca nie sprawia przyjemności/ coś mi nie wychodzi, tylko emocje stłumione w wyniku braku czasu na zajęcie się nimi atakowały mnie ze zwielokrotnioną siłą. Z pracy wracałam o 16 i codziennie miałam atak migreny. Jedzenie obiadu zajmowało mi 2 godziny, bo mimo głodu nie mogłam w siebie nic wcisnąć i jadłam na siłę, co było bardzo bolesne. Przez te kilka dni schudłam ze 3 kg. Po zjedzeniu obiadu była już godzina 19, gdzie o 20-21 musiałam już kłaść się spać, żeby wstać na 5 rano (muszę wstawać wcześniej, bo przez poranne mdłości jedzenie jednej kanapki zajmuje mi godzinę+ godzina na odczekanie, aż mdłości po śniadaniu ustaną). Jestem strasznie spowolniona i mam wrażenie, że nie nadążam za pędzącym światem. I w ten oto sposób nie mam w ogóle czasu i energii na jakąś odskocznie po pracy. Całe zycie musiałoby kręcić się wokół pracy. Przeraża mnie to, ponieważ sensem mojego życia jest tworzenie. Przerażają mnie również myśli związane z "uwiązaniem", czyli wiele rzeczy mnie w życiu będzie omijało, bo praca. Nie będę mogła wziąć dnia wolnego "bo źle się czuję". Przeraża mnie myśl o tym, że 7-8 godzin z mojego życia będę komuś oddawać bezpowrotnie i to za kwotę minimalnej krajowej, by ledwie związać koniec z końcem. Wczoraj miałam mysli samobójcze, ponieważ stwierdziłam, że w takim razie moje życie nie ma sensu. Kiedy próbowałam z kimś porozmawiać, ciągle tylko słyszałam, że jestem leniwa i że mi się po prostu nie chce pracować i że jakoś inni dają radę i wystarczy się jedynie spiąć. To nie jest prawda. Ja po prostu nie daję rady. To dla mnie za dużo. Przecież wykonując zlecenia w domu i we własnym tempie zawsze rozpiera mnie energia, więc to nie jest kwestia nie chcenia pracować w ogóle, tylko nie chcenia pracować na czyichś warunkach, które powodują to, że pogarsza mi się zdrowie. Przerażają mnie normy i konwencje społeczne i system. Totalnie nie wiem, co mam robić. To nie jest normalne, żeby chodząc codziennie do pracy jak każdy normalny człowiek czuć się wiecznie rozbitym i nie mieć ani chwili dla siebie. Czasami myślę, że nie jestem w stanie sprostać wymaganiom tego świata, konwencjom społecznym i że jestem pomyłką i nie powinnam w ogóle żyć, skoro nie potrafię dostosować się do reszty normalnych ludzi. Czuję się jak najgorsze ścierwo i nawet nie mam z kim porozmawiać, a kiedy z kimś rozmawiam, czuję się jeszcze gorzej, bo ta druga osoba robi mi tylko wyrzuty. Oczywiście są to osoby, które nigdy nie doswiadczyły depresji, więc mega łatwo im być takimi mądrymi. Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji jest dla mnie myśl, że uda mi się kiedyś otworzyć działalność gospodarczą, jednak nie stanie się to od razu. Przy życiu trzyma mnie myśl, że robię codziennie chociaż najmniejszy kroczek w edukowaniu się na temat własnej firmy. Czy ktoś tutaj doświadczył podobnego stanu i udało mu się z niego wyjść?
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

15 października 2021, o 17:53

Cześć Natatalia, jest to forum o nerwicy i dział depresji, więc myślę, że większość tutaj osób doświadcza podobnych stanów, lub bardzo zbliżonych. Sam nie raz mając bardzo mocną nerwice i depresje, musiałem pracować i były momenty, że wychodziłem do kibla płakać, lub z nerwów, napięcia i niemocy, wyżywałem się na metalowym wózku oraz konstrukcjach magazynowych. To co opisujesz musi być naprawdę okropnym odczuciem, dobrze jest mieć z kimś porozmawiać w takich chwilach. Jak długo cierpisz na takie stany? Pracowałaś dawniej na etacie? Czy to Twoje pierwsze prace? ( mam na myśli, czy pracowałaś na etacie jeszcze przed tymi stanami?) Czy leczysz się lekami? Miałaś jakąś terapie w związku z Twoim zaburzeniem?
Tak od siebie:
Obwiniasz się o to, że TWÓJ obecny stan, nie pozwala Ci na "normalną" pracę. Ale koło się zapętla, bo czym bardziej się obwiniasz, tym większą presje sobie narzucasz i odczuwasz więcej stresu, co powoduje pogłębianie się tego stanu. Ludzi takich, którzy traktują Twój stan pobłażliwe z góry możesz olać, ponieważ One tak jak piszesz, nigdy nie doświadczały podobnych stanów i nie zdają sobie sprawy, że jest on dla nas ciężki.
Największe zło jest ukryte w świętobliwych nadmiernie i w tych powściągliwych nadmiernie.
No bo ja kochałem Życie, ale się za bardzo rozpędziłem i je zgubiłem...
natalia_a1994
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 11
Rejestracja: 23 lipca 2018, o 12:32

15 października 2021, o 21:19

aleks1723 pisze:
15 października 2021, o 17:53
Cześć Natatalia, jest to forum o nerwicy i dział depresji, więc myślę, że większość tutaj osób doświadcza podobnych stanów, lub bardzo zbliżonych. Sam nie raz mając bardzo mocną nerwice i depresje, musiałem pracować i były momenty, że wychodziłem do kibla płakać, lub z nerwów, napięcia i niemocy, wyżywałem się na metalowym wózku oraz konstrukcjach magazynowych. To co opisujesz musi być naprawdę okropnym odczuciem, dobrze jest mieć z kimś porozmawiać w takich chwilach. Jak długo cierpisz na takie stany? Pracowałaś dawniej na etacie? Czy to Twoje pierwsze prace? ( mam na myśli, czy pracowałaś na etacie jeszcze przed tymi stanami?) Czy leczysz się lekami? Miałaś jakąś terapie w związku z Twoim zaburzeniem?
Tak od siebie:
Obwiniasz się o to, że TWÓJ obecny stan, nie pozwala Ci na "normalną" pracę. Ale koło się zapętla, bo czym bardziej się obwiniasz, tym większą presje sobie narzucasz i odczuwasz więcej stresu, co powoduje pogłębianie się tego stanu. Ludzi takich, którzy traktują Twój stan pobłażliwe z góry możesz olać, ponieważ One tak jak piszesz, nigdy nie doświadczały podobnych stanów i nie zdają sobie sprawy, że jest on dla nas ciężki.
Dziękuję za odpowiedź.. Męczę sie z takimi nasilonymi stanami od 5 lat, ale od dziecka mam problemy z nadmierną wrażliwością, kłopoty ze snem i z wysiedzeniem 7 godzin w jednym miejscu, z koncentracją uwagi. Odkąd pamiętam, zawsze miałam poczucie "co ja tutaj właściwie robię/ nie pasuję do reszty" i już od przedszkola miałam na pieńku ze wszystkimi dookoła, głównie z nauczycielami. Podejrzewam, że to jest coś wrodzonego, związanego z budową mózgu. Samo w sobie nie jest to złe, taka po prostu jestem, ale nie mogę się nigdzie dopasować. Czuję się odklejona. Od lutego robię terapię behawioralno-poznawczą i już widzę jakieś postępy,bo już trochę lepiej radzę sobie z negatywnymi myślami i mam wyższą samoocenę, ale nie potrafię sobie poradzić z reakcjami organizmu, które wymykają mi się spod kontroli., z moją nadpobudliwością i wycieńczeniem związanym z tłumieniem moich naturalnych reakcji. Nigdy nie pracowałam na etacie, zawsze byłam freelancerem. Leków nigdy nie brałam póki co, z obawy, że moje emocje zostaną stłumione i stracę z nimi kontakt. Właściwie to nie negatywne emocje są najgorsze same w sobie, bo zawsze daję sobie prawo, żeby je zamanifestować w zaciszu domowym podczas, gdy robię swoje. Traktuję je też jako ważną informację o swoim stanie. Największy problem tkwi w tym, że w miejscu pracy takie zachowania (jak np. spontaniczny płacz) są nieakceptowalne i to właśnie przez tłumienie emocji i swoich naturalnych reakcji organizm mi się "wyłącza". Po prostu panicznie boję się utraty swojej tożsamości na rzecz "tożsamości wyuczonej przez system", boję się wyparcia swoich prawdziwych reakcji i konieczności porzucenia tego, kim naprawdę jestem (a lubię siebie i swoje wnętrze) w imię przetrwania. Chcę przeżyć życie na swoich zasadach i moim największym lękiem jest lęk przed nie byciem sobą...
Magda321
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 366
Rejestracja: 25 czerwca 2015, o 15:06

15 października 2021, o 23:45

Hej, z tego co czytam wywierasz na sobie dużą presje. Pozwól tym emocjom być. Stawiasz sobie wysokie wymagania. Szczególnie, że jak piszesz, iż to twoja pierwsza praca na etacie. Na spokojnie. Ważne, że widzisz, iż robisz postępy oraz że to dalej przybliża Cię do Twego celu.

To jest forum dla osób z zaburzeniami lękowymi i depresyjnymi i odpowiadając na pytanie, tak wielu z nas miało wiele strasznych objawów. Da się z tego wyjść, a same świadectwa można przeczytać tu na forum lub posłuchać na yt. Warto byś była dla siebie wyrozumiała. Leki też nie są niczym złym. Czasem okazują się dobrym i pomocnym narzędziem w drodze do dobrego stanu psychicznego. Z tego co piszesz problemem dla Ciebie jest system i życie w tym systemie. Nie chcesz tego i to Cię męczy. Omawiasz ten temat na terapii? Tu warto wrócić do Twoich wartości i trochę do przeszłości w moim odczuciu. Po prostu się męczysz. Sam nagły płacz też nie jest niczym złym. Jeśli czujesz, że chcesz płakac może wyjdź na zewnątrz? Pójdź do toalety i pozwól emocjom płynąć.

Przez prace na etat nie staniesz się inną osobą. Może potraktuj, to jako pewien etap przez który przejdziesz. Da Ci to wiele lekcji, a potem z wiedzą, umiejętnościami zaczniesz nowy na "swoim"? Każdy etap w życiu czegoś nas uczy, nawet ten najboleśniejszy.
Miej wyjebane, a będzie ci dane :)
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

16 października 2021, o 10:33

Hej,
pobudowałaś sobie mnóstwo smoków w swojej głowie. Pierwsza praca to dla wielu osób szczególny czas, gdy po raz pierwszy zderzają się z sytuacją, że ktoś może od nich czegoś wymagać, na czas i nie można po prostu dostać 1, tylko trzeba to coś wykonać. Wielu osobą towarzyszy wtedy stres i przekonanie, że to chyba nie dla nich. Męczą się, rezygnują, często się słyszy, że młodzi ludzie to pracę traktują tak na próbę i czasem trzeba czasu, żeby jakoś się w tym ogarnęli. Szczególnie jeśli w domu zabrakło ojca, podejście rodziców do pracy było zbyt lekkie lub dziecko było pochłonięte sprawami domu ( alkohol, rozwody i inne dysfunkcje ) zamiast integrować się z rówieśnikami i żyć w społeczeństwie.
Ty to wszystko przyjmujesz jak każdy nerwicowiec bardzo poważnie, przez co stres jeszcze dodatkowo potęguje się i pojawiają się objawy somatyczne, które też traktujesz z bardzo dużym namaszczeniem. Organizm do pracy też musi nie przyzwyczaić, wiele osób przez pierwsze miesiące czuje się po pracy jak zdjętych z krzyża, a jak jeszcze się stresuje ( co jest normalną sprawą gdy zaczynasz ) to już w ogóle. Pójście do pracy do jest element rozwoju, który każdy z nas musi przejść i przed którym odczuwasz lęk, który zamiast pielęgnować w sobie wkręcaniem się w czarne narracje umysłu, trzeba małymi krokami przełamywać.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
mario546
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1159
Rejestracja: 25 października 2018, o 23:15

17 października 2021, o 11:59

Karta dobrze piszesz z tą pracą trzeba przełamywać w niej lęk. Robię podobnie tylko muszę przełamać pewne lękowe myśli. Dziękuję za ten post.
ODPOWIEDZ