Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

depresja, GAD moja historia

Dział poświęcony depresji, dystymii, stanom depresyjnym.
Zamieszczamy własne przeżycia, objawy depresji i podobnych jej zaburzeń.
Próbujemy razem stawić temu czoła.
ODPOWIEDZ
snowflower
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 8 grudnia 2014, o 03:57

8 grudnia 2014, o 04:55

Witam,
Postanowilam podzielic sie z Wami moja historia, poniewaz nie wiem co mi dolega i moze ktos bedzie umial mi pomoc za co z gory dziekuje. Zaczne od tego, ze od 4 lat mieszkam w Kanadzie w turystycznej miejscowosci.zycie plynie tutaj jak bajka, mozna jezdzic na nartach przez wiecje niz 6 miesiecy w roku orz korzystac z innych atrakcji. minusem zycia tutaj jest to, ze wiekszosc ludzi ktorych sie poznaje wyjezdzaja po sezonie lub dwoch i trzeba byc przyzwyczajonym do ciaglych rozstan z przyjaciolmi.od tego chyba zaczelo sie moje zaburzenie. Poznalam tutaj chlopaka, ktory calkowicie zmienil moje zycie.spotykalismy sie przez 1,5 roku i pol roku temu on wyjechal i wrocil do anglii. zawsze bylam osoba bardzo otwarta i latwo nazwiazywalam nowe znajomosci.bardzo sie zakochalam w tym chlopaku i bylam zachwycpona jego nowymi znajomymi, ktorzy pokazali mi calkiem inne zycie.sa zabawni, inteligentni, z dyplomami najlepszych angielkich uczelni. od grudnia 2013 roku palilam marihuane prawie codziennie przez pol roku.nigdy nie mailam jednak zadnych zlych objawow.w kanadzie marihuana jest bardzo powszechna i uwazana za uzywke jak alkohol czy papierosy.miesiac przed tym jak "moj chlopak" mial wrocic do anglii zaczelam czuc sie bardzo dziwnie.mialam leki, wydawalo mi sie ze nikt mnie nie rozumie, czulam sie glupsza od moich znajomych, a bardzo chcialam udowodnic ze jednak jestem tak fajna jak oni.wiem, ze bardzo glupio to brzmi, ale chaialm czuc sie akceptowana. czulam ze dzieje sie ze mna cos dziwnego wiec odstawilam marihuane.nie mialam z tym najmniejszego problemu jednak czulam sie bardzo dziwnie. ciagle mialam leki i czulam ze cos jest nie tak. uslyszalam nawet od kogos ze jeste dziwna co sklonilo mnie do tego, ze zaczelam coraz powazniej myslec ze mma jakies zaburzenie.po wyjezdzie "mojego chlopaka" kompletnie sie rozsypalam. bylam bardzo spieta, nie moglam sie skoncentrowac, gubilam rzeczy, bylam ciagle zdenerwowana i placzliwa. czulam ze cos jest nie tak. zaczelam spozniac sie do pracy, codziennie budzialm sie z potwornym lekiem. zamieszkalam z przyjaciolmi mojego chlopaka, z ktorymi wczesniej dogadywalam sie bardzo dobrze. nie potrafilam z nikim rozmaiwac, czulam sie ciagle spieta. kiedy ludzie pytali mnie np."co robisz po poludniu"odpowiadalam:"nic"i uciekalam, bo wydawalo mi sie ze wszysycy wiedza ze moj chlopak wyjechal i teraz jestem sama i nie wiem co mam ze soba zrobic.wczesniej caly moj siwat krecil sie kolo niego.w tym samym czasie wyjechaly dwie moje najlepsze przyjaciolki i zmienilam miesce zamieszkania, co bede musiala robic ciagle co pol roku, bo tak to juz dziala w miejscowosci w ktorej zyje. ten moj dziwny stan zaczal sie w maju br. trudno mi jest to opisac bo duzo z tego nie pamietam, pamietam ze bylo mi okropnie zle, czulam okropne leki i odrealnienie. bylam ciagle wsciekla i zmeczona.siedzialam calymi dniami na internecie i szukalam chorob psychicznych, ktore moge miec. bylam ciagle senna. probowalam pokazac ludziom, ze wszytsko jest ok i nie zamartwiam sie wyjazdem mojego chlopaka wiec opowiadalam jakies bzdury czego to ja nie bede robic w przyszlosci, zeby udowodnic ze jestem inteligentna i zabawna. doszlo do tego, ze przestalam sie odzywac do kogokolwiek, po prostu nie wiedzialam o czym mam mowic, wszystko wydawalo mi sie obce i wrogie. swiat wydawal mi sie jak za szyba, jakbym byla odcieta od wszystkich innych, nie bylam w stanie sie skupic zeby przeprowadzic rozmowe a jak mowilam to jakies kompletne bzdury.balam sie pojsc do sklepu, wydawlo mi sie ze wszysycy sie na mnie patrza. uciekalam przezd ludzmi i balam sie do nich odzywac.kiedy wychodzilam z kims czulam sie jakby wszystko bylo za szyba, jakbym nie slyszala ludzi, mialam leki o przyszlosc, czulam sie wykorzystana przez tego chlopaka.mialam kompletnby metlik w glowie, nie widzialam co mma myslec, stro mysli na minute przesypywalo sie w mojej glowie. zaczelam sie bac wracac do domu do ludzi z ktorymi mieszkalam, pojawily sie mysli samobojcze.przenioslam sie na miesiac do domu mojego polskiego kolegi, nie zabralam nawet wszystkich rzeczy ze soba tylko ucieklam.powiedzialam wspolkoatorom, ze mam ciezki czas, klopoty w rodzinie i musze pobyc w spokojnym miescu.przestalam chodzic do pracy.poszlam do psychiatry ktory stwierdzil depresje oraz zaburzenie leku uogolnionego.zwierzylam sie paru ludziom, probowali mi pomoc, ale ja caly czas sie czulam jak we snie.dzownilam do przyjaciol z polski i rodziny z glosem rozpaczy i wolaniem o pomoc. od 3,5 miesiaca jestem na leku antydepresyjnym cipralex.jest lepiej, ale nadal mam leki. mam teraz w miare stabilna sytuacje moje kolezanka z Polski przyjechala do mnie, mieszkamy razem wszytsko jest ok, ale ja ciagle nie czuje sie dobrze.czuje sie jakby ktos sciskal mi mozg od srodka, jestem ciagle senna i pobudzona, nic mnie nie cieszy.czesto trudno mi sie skoncentrowac.po prostu nie czuje sie soba.mialam wczoraj kolejna wizyte u psychiatry powiedzial, ze wyglada mu to na zaburzenia lekowe, ale ja ciagle obawiam sie ze to co innego. schizofrenia prosta lub jakas paranoja. nie widze swiata tak jak wczesniej, czasami rozmazuja mi sie literki jak czytam.boje sie ze mam jakiegos guza mozgu.chodzialm na grupowa terapie przez 8 tygodni co jeszcze bardziej uswiadczylo mnie w przekonaniu ze jest cos ze mna nie tak.ludzie mieli napady paniki lub fobie spoleczna.ja tego nie mam.nie boje sie ludzi, nie boje sie do nich odezwac, nie mam napadow paniki, ze serce mi wali i boje sie umre.cos jest po prostu nie tak. w mojej glowie jest tysiac mysli, czesto cos mnie irytuje, albo boje sie bez powodu.czasami czulam sie jakbym nie miala uczuc, to co czuje to ciagla tesknota. mysle ze moze mam uszkodzony mozg, bo czuje ze nie rejestruje swiata tak jak wczesniej.moj ukochany snowboarding nie sprawia mi juz radosci, wszystko jest przytlumione jak za sciana, jakbym miala autzm.nie czuje sie soba po prostu. nie umiem podjac decyzji, wszystko odkladam na potem.czas mija mi za szybko. konwersacja z ludzmi w sumie nie sprawia mi trudnosci, wiec o czym rozmawiac i zawsze znajde z kims temat do rozmowy, ale okropnie mnie to meczy i nie widze w tym sensu. w nocy mecza mnie koszmary, ciagle sie czuje zestresowana i wszystko musze robic na sile.chce cos zrobic, zmuszam sie do aktywnosci,ale nie przynosi mi to zadnej satysfakcji i mysle juz o czyms nastepnym co porzyniesie ulge lub ukoi, ale nic nie pomaga.chodze jak we snie.jakby moj mozg nie dzialal.moj psychiatra powiedzial, ze mozemy sprobowac dolaczyc leki przeciwpsychotyczne w niewielkiej dawce do lekow antydepresyjnych.niestety nie pamietam ich nazwy, ale to musi byc moja decyzja.powiedzial, ze dla niego to jest po prosty "anxiety", ale ja sie bardzo sie boje, ze w wakacje kiedy dzialy sie te wszystkie okropne rzeczy ze mna mialam jakis rodzaj psychoze lub paranoi. prosze powiedzcie mi czy mozna dostac psychozy lub paranoi i w miare normalnie funkcjonowac. pisze w miare normalnie, bo moje otoczenie zauwazylo ze cos jest ze mna nie tak no i musialam wziac 2 tygodniowy urlop z pracy. Z drugiej strony bylam swiadoma, ze to co robie nie jest normalne, kiedy na przyklad uciekalam po pytaniu jak zamierzam spedzic dzien wiedzialam, ze to nie jest normalne zachwowanie i bardzo sie tego wstydzialam. teraz jest juz lepiej, ale ciagle cos jest nie tak.nie rejestruje rzeczy dookola i brak mi motywacji. czuje sie bardzo otepiala.piekne widoki, nie ciesza, spacery w gorach nie ciesza, bo ja nie umiem sie z tego cieszyc.jakbym byla zamknieta w swojej wlasnej glowie.czasami czuje sie tak, ze kiedy zmieniam miejsce np wychodzac w domu wcale nie czuje sie jakbym je zmienila.nie odczuwam bodzcow zewnetrznych(swiat wydaje sie jakis taki maly i dziwny), mam zaburzone myslenie, a raczej ich natlok. bardzo Wasz prosze o wszelkie sugestie i podpowiedzi.Przepraszam jesli moj post jest za dlugi i jesli pisze haotycznie, ale wlasnie taki haos mam w glowie. jesli potrzebujecie wiecej szczegolow co do mojego stanu to napiszcie ja odpowiem.
jeszcze raz dziekuje i pozdrawiam
Awatar użytkownika
elala73
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 439
Rejestracja: 5 listopada 2014, o 09:44

8 grudnia 2014, o 06:54

witaj ,
pamiętam jak dziś rozstanie z moją pierwszą miłością . Gdyby nie praca i kolejna znajomość , to nie wiem jak to by się dla mnie skończyło. Oprócz oczywistego smutku i żalu pojawiły się lęki , koszmary nocne, kołatania serca. Czułam się inaczej i próbowałam zagłuszyć to samopoczucie piwem . Wtedy nie było dostępu do netu , więc w ogóle nie wiedziałam, co się ze mną dzieje.U mnie zadziałała zasada" na miłość najlepsza jest nowa miłość" .
Z tego co opisujesz , to masz stany derealizacji z lękiem . Myślę , że zgromadzona wiedza na tym forum , pomoże ci zrozumieć stan w jakim się znajdujesz.
pozdrawiam
ela
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

8 grudnia 2014, o 09:39

Całkiem sensownie piszesz, masz krytycyzm wobec siebie i aż i tylko lęki i pewnie derealizację (która też jest tylko stanem lękowym)
Nie widzę w Twoim opisie nic co by mogło sugerować jakąś chorobę psychiczną.

Większość ludzi sięga po trawkę pod wpływem znajomych, chłopaka, męża -> patrz ja ;)
Jesli ktoś jest wrażliwy ma w sobie jakieś lęki to często prędzej czy później po trawce to wychodzi, bo to taki wyzwalacz do lęków.
U mnie też tak było. Z perspektywy czasu widzę że to była dobra lekcja, mnie to nauczyło nie szukać akceptacji u innych tym bardziej przez robienie głupot.
Tak ogólnie odnosząc się do Twojego postu to dużą uwagę zwaracasz na obecność i akceptację innych ludzi i choć rozstania są trudne
to uczą nas że ludzie czasem pojawiają się w naszym życiu a potem idą własną drogą i warto mieć swój własny świat, własne pasje
i nauczyć się też być samemu ze sobą i samemu ze sobą czuć się dobrze, wtedy nie uzależniamy samopoczucia od obecności czy postępowania
innych.
Jestem pewna że jak ogarniesz lęki poznasz jeszcze niejedną przyjaciółkę i nowego faceta.
To jest Twoje życie i to od Ciebie tylko zależy jakie będzie :)

Jesli chodzi o lęki to one są po prostu odzwierciedleniem Twoich niepokoi i pewnie wynikają też z ciągłego analizowania
swojego stanu psychicznego ale są jak najbardziej sprawą przejściową.
Polecam Ci poczytać artykuły które mam w podpisie nt. nerwicy i nie czytać o chorobach psychicznych i może jakaś terapia? :)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
snowflower
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 8 grudnia 2014, o 03:57

8 grudnia 2014, o 21:11

Dziekuje Wam Ela i Marianna. Mysle, ze terapia jest dobrym pomyslem. Meczy mnie tez cos jeszcze o czym zapomnialam napisac, mianowicie nachodza mnie dziwne mysli o swiecie, ze wszystko jest bez sensu, ze czlowiek cale zycie musi sie tylko meczyc, ze musi pracowac, a praca jest bez sensu.Pracujemy zeby kupic mase niepotrzebnych rzeczy, to wszystko mnie nie cieszy.Czlowiek stara sie tworzyc jakies zwiazki z ludzmi, a potem to znika. nie widze sensu w zabawie i przyjemnosciach.bardzo to wszystko mnie meczy i od tego natloku dziwnych mysli, bardzo boli mnie glowa.zmuszam sie do wszystkiego, bez poczucia ulgi nawet na chwile. trace nadzieje, ze kiedykolwiek zmieni mi sie to myslenie. naprawde najlepszym rozwiazaniem byloby skonczyc ze soba. powstrzymuje mnie tylko mysl o moich rodzicach, gdyby ich nie bylo juz dawno bym ze soba skonczyla:(
Awatar użytkownika
truskawkowo
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 180
Rejestracja: 16 sierpnia 2014, o 03:56

8 grudnia 2014, o 21:32

Sunflower, witaj na forum :)
Po pierwsze, to co Ci się przytrafiło to nerwica. Nie masz żadnych objawów psychotycznych, to i takie leki nie są Ci potrzebne. Przez ostatni czas miałaś wiele zawirowań, które zaburzyły harmonię w Twoim życiu. Odcięcie jest naturalną reakcją naszego mózgu na przeładowanie stresem, przykrymi sytuacjami, rozczarowaniami. Gdy ułożysz swoje sprawy, dasz czas umysłowi na regenerację - nieprzyjemne objawy znikną. Większość z nas przez to przechodziła albo nadal się z tym boryka, ale grunt, to nie rezygnować z siebie, z normalnego życia.
Zachęcam do zapoznania się z artykułami oraz nagraniami forum. Możesz tu liczyć na pomoc, rozmowę, wsparcie. Polecałabym Ci udanie się na terapię i raczej starała się ograniczyć leki, bo jesteś babko zdrowa, jedynie masz problemy na tle emocjonalnym
Pozdrawiam
Więcej osiągniesz uśmiechem, niż wyrąbiesz mieczem.
William Shakespeare
snowflower
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 8 grudnia 2014, o 03:57

16 marca 2015, o 05:53

dziekuje wszystkim. Bardzo podnosi mnie to na duchu, ze moze jest dla mnie jeszcze jakas nadzieja.Poczytam forum na pewno i znajde terapeute. Moj psychiatra wpisal mnie na liste oczekujacych na terapie, ale moze potrwac okolo miesiaca zanim mi kogos przydziela. Mysle, ze lepiej czulabym sie jednak gdybym mogla z kims porozmawiac po polsku. Znacie jakiegos dobrego terapeute, ktory prowadzi sesje przez skypa? Jeszcze raz dziekuje.

-- 8 grudnia 2014, o 18:22 --
hej.to znowu ja.przepraszam, jesli zadaje za duzo pytan. Rozumiem, ze inni tez maja ciezko i czekaja na pomoc, ale nurtuje mnie jeszcze jedna rzecz mianowicie caly czas chce mi sie spac.jestem ciagle spiaca i nieprzytomna.spie tak dlugo jak tylko moge, a najchetniej przesypialabym cale dnie, tylko ze nie robie tego, bo tak sie boje, ze chce wychodzic do ludzi byle tylko nie byc sama. dziekuje za wszystkie odpowiedzi

-- 15 marca 2015, o 19:53 --
Witam,
Zalogowal sie wlasnie na forum i przeczytalam moje posty sprzed prawie 4 miesiecy. Z radoscia i wielka ulga moge powiedziec, ze jest duzo lepiej. Nie jest jeszcze idealnie, ale mysle, ze wychodze na prosta. Chcialabym podziekowac za to forum i za duzo cennych porad. Najwazniejsza z nich, tak jak wiele osob tutaj wspomina to zaakceptowac ten stan. Jakikolowiek on by nie byl. starac sie za wszelka cene normalnie funkcjonowac. Nawet jezeli wydaje sie to bez sensu, lek odbiera poczucie realnosci, a kazde dzialanie wymaga ogromnego wysilku. Ja sprobowalam tak bardzo sie nie przejmowac odpuscic sobie troche. Powiedzialam sobie:"Probujesz wszystkiego:wlasciwie sie odzywiasz, bierzesz leki, chodzisz na psychoterapie.Zrobilas wszystko zeby sobie pomoc. nic juz nie zrobisz, musisz po prostu dalej zyc, normalnie funkcjonowac" Bardzo pomoglo. Zauwazylam rowniez cos co bardzo mnie zainteresowalo. Mianowicie ludzie "niezaburzeni" miewaja bardzo podobne do nas problemy i kazdego czasami dopadaja leki, ale oni po prostu umieja odpuscic. Nie przejmowac sie tak bardzo i nie winic siebie. Mysle, ze sztuka akceptacji i odpuszczania ma wielka moc, ktora moze pomoc ludziom zaburzonym. Jeszcze 4 miesiace temu myslalam, ze nie ma dla mnie ratunku, bylam pograzona w jakims letargu, a teraz postanowilam odpuscic. Mam nadzieje, ze ten post pomoze wszystkim, ktorzy maja teraz bardzo ciezkie stany. kazdy powinien sobie troche odpuscic, to nie jest Twoja wina, ze wpadles w takie stany. Daj odpoczac sobie i swojemu umyslowi. akceptacja to wedlug mnie najlepsze wyjscie. bedzie lepiej.na pewno bedzie lepiej!
Pozdrawiam wszystkich i koncze fragmentem wiersza Wislawy Szymborskiej:
"Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć,
Miniesz - a więc to jest piękne."
ODPOWIEDZ