Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Depersonalizacja w depersonalizacji?

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
md85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 17:24

17 listopada 2019, o 19:58

hej

Ostatnio zalozylem tu konto bo jestem przerazony troche i szukam pomocy. Moje objawy to strach przed własna psychika, nieiwem jak to ująć ale po ostatniej nerwicy spowodowanej długim nadużywaniem alkoholu boje sie wewnętrznego spokoju, swoich mysli skojarzeń, natrętne ciężkie myśli czy tez jakby wyobrażenia mojego stanu, silne uczucie odłączenia świadomości od psychiki i strach przed świadomym mysleniem i utrzymaniem świadomej uwagi na czym kolwiek nawet przez kilka sekund, wcześniej bałem sie używać własnego rozumu, musiałem sobie tłumaczyć że kazdy ma rozum zebym wkoncu mógł wogole pomyśleć o czymkolwiek, ciężkie problemy z rozmową z ludźmi nawet z rodzicami, boje sie przeżywać emocje jak i otwierać się na nie, ciagłe obrazy myślowe które wręcz ciagle zakłócają mi przejrzystość widzenia albo jakies wspomnienia z przeszłości ktore nijak sie maja do sytuacji, konflikty myślowe i emocjonalne (gdy te konflikty były najgorsze to raz juz mialem wrazenie ze świadomość/jaźń wyskoczy mi z czaszki) czasami niemoge tego świadomie wychamować czy tez uspokoić sie na tyle. Gdy probóje przeczytac jakies zdanie w artykule to trudno mi przeczytac dokońca bo dostaje zamieszania w głowie i mikrolęków??. Dodam ze zażywałem kwetiapine ale moj lekarz powiedzial ze niewidzi u mnie schizofrenii (tak powiedzial na ostatniej wizycie prawie 2 miesiące temu ale to bylo niedługo po nerwicy a pozniej moja psychika zaczela sie rozpadać) ale bedzie trzeba zmienic metode leczenia na lekarstwo stabilizujace nastroj. Miał ktos z Was tak ze boi sie swojej osobowości? W sensie nie ze ktos sie boi tego ze ma takie cechy charakteru czy tez jakis zachowan tylko poprostu generalnie samej psychiki jako "rzecz". Kontakt logiczny mam zachowany z otoczeniem wiem co sie dzieje dookola itd, halucynacji omamów głosów itd niewidze/niesłysze, mimo że rozumiem i wiem co doprowadziło do tego stanu (długie nadużywanie alkoholu jak sobie zdalem sprawe czy tez tak mi sie wydaje w depersonalizacji ktora mialem od dawna) to niewiem jak sie zintegrować z moim JA. Lęki, napięcie i zamieszanie w głowie odczuwam nonstop. Są krótkie momenty w całej tej masakrze rzadko ale sie zdarza pozytywna myśl czy tez uczucie jakiejś "pozytywności" ze moze jednak mozna wyjsc z takiego bagna. Ostatnio odwiedziłem kolege i była miłla atmosfera, na początku ledwo go mogłem słuchać przez lęk uczucie beznadziejnośći mojego stanu, najtrudniejsze było wejsc w rozmowe ponieważ w romowie musiałem tez używać emocjii skojarzeń co było trudne bo "dziobały" mnie lęki głęboko w psychice do tego straszne konflikty ale po pewnym czasie, niewiem jak to sie stało ale poczułem że przez chwile było dobrze jakbym niebał sie własnej psychiki, jakbym był w jakiejś dawnej strukturze. Przy takiej masakrze jaka przezywam codziennie to chcialo mi sie płakać ze szczęscia jak kolwiek staram sie dawkowac emocje te dobre i te negatywne żeby nie robić sobie zamieszania jeszcze większego. Nie potrafie opisać wytlumaczyc jak to sie stało ale dało mi to jakas nadzieje. Trwało to krotko ale bylo :)
Czy ktoś z Was miał/ma takie objawy? Dodam jeszce ze bylem w miedzy czasie u terapeuty/psyhologa ktory stwierdzil ze tez niewidzi schizofreni u mnie tylko ze mam zaburzenia osobowosci z jakimis schizoidalnymi "coś tam" ale ta wizyta u niego była po ataku nerwicy lękowej ale tez przed tym jak zaczela mi sie psychika rozpadac ponad tydzien albo dwa po nerwicy.
Prosze pomóżcie bo ja sam niepotrafie grzebać w swojej psychice, lęki i konflikty umysłowe wprowadziły mnie w straszny egocentryzm z którego boje sie wyjsc, przeszedlem juz troche w zyciu jesli chodzi o lęki, depersonalizacje ale to mnie juz przerosło.
Ma/miał tak ktoś z was?
mrunban
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 221
Rejestracja: 28 października 2019, o 03:01

18 listopada 2019, o 18:55

Wiesz co moim zdaniem to za bardzo przesadziles z uzywkami, ktore pewnie nalozyly sie na jakies zaburzenia osobowosci i stad to koszmarne samopoczucie. Jestes bardzo w to wszystko powkrecany i na pewno uzywki zrobily tez tu swoje. Bo wiele z takich obaw i lekow tez mam ale mysle ze jakbym uzywal roznych srodkow i alko to te zby bylo duzo gorzej.
md85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 17:24

18 listopada 2019, o 19:57

hej
Masz racje, jestem strasznie w to wkręcony ale taka mam nature moze zbyt analityczną i w moim przypadku akurat jest to minus. Byłem dziś u swojego psychiatry, opowiedzialem mu prawie wszystkie moje konflikty wewnętrzne, jak się odczuwam/czuje i powiedzial ze niemam schizofrenii (boje sie schizofrenii), dopiero od 2-3 dni cos chyba we mnie drgnęło w dobrą strone, zacząłem wychodzic do ludzi coraz czesciej i zachowywac sie tak jak z przed tego stanu co tez jest trudne, tzn zachowywać sie z "automatu" i w sumie pojawiaja mi sie pewne mysli w głowie ktore kiełkują we mnie coraz większą śmiałość mimo ze są lęki i straszne konflikty.
A Ty jak sobie radzisz? Możesz napisać jak to wygląda u Ciebie?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

21 listopada 2019, o 00:48

md85 pisze:
18 listopada 2019, o 19:57
hej
Masz racje, jestem strasznie w to wkręcony ale taka mam nature moze zbyt analityczną i w moim przypadku akurat jest to minus. Byłem dziś u swojego psychiatry, opowiedzialem mu prawie wszystkie moje konflikty wewnętrzne, jak się odczuwam/czuje i powiedzial ze niemam schizofrenii (boje sie schizofrenii), dopiero od 2-3 dni cos chyba we mnie drgnęło w dobrą strone, zacząłem wychodzic do ludzi coraz czesciej i zachowywac sie tak jak z przed tego stanu co tez jest trudne, tzn zachowywać sie z "automatu" i w sumie pojawiaja mi sie pewne mysli w głowie ktore kiełkują we mnie coraz większą śmiałość mimo ze są lęki i straszne konflikty.
A Ty jak sobie radzisz? Możesz napisać jak to wygląda u Ciebie?
A czy są jakieś powody, dla których ogólnie korzystasz często z używek? Jak w ogóle wygląda historia tego używania? ;p To są jakieś imprezy czy jest to codziennie przez jakiś dłuższy czas?
W innym poście napisałeś, że czytasz dużo o schizofrenii, wiesz potrzebujesz przestać to robić bo lęki będą przez to tylko coraz bardziej silne. Widać wyraźnie, iż ta wiedza Ci nie służy.
Generalnie co na pewno używki też nie i zupełnie serio polecam Ci przerwę zrobić od jakiś libacji, a już tym bardziej jakiś narksów obojętnie miękkich czy nie, od tego to nawet bym polecał zrobić stała przerwę w Twoim wypadku.
O jakich konfliktach piszesz?
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
md85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 17:24

21 listopada 2019, o 12:59

Sorry ze taki długi post ale no poprostu nieumiem konkretnie napisac co to za konflikty i wogole co sie dzieje zemną. Pisałem inne posty o sobie i tu sie bede powtarzać ale opisze dokładniej swój życiorys.

Niewiem od czego zacząć wogóle bo jest tego sporo u mnie ale chciałbym byc zrozumiany wiec pozwole sobie tutaj napisac wiecej o sobie bo poza konsultacjami u psychiatry ktore i tak są rzadkie to niemam do kogo sie z tym zwrócić dlatego założyłem tu konto a obecnie nie stać mnie na terapie. Gdy mialem 22 lata dostalem psychozy po pomieszaniu zbyt duzej ilości używek (Wczesniej juz piłem alko za nastolatka, zawaliłem przez to pierwszą klase liceum ale pozniej wzialem sie za siebie i byłem dosyc dobrym uczniem, potem doszła trawka, czesto paliłem ale nie codziennie). Pozniej po psychozie dochodzilem do siebie kilka lat, oczywiście po niej mialem silne DD, czyli poczucie ściany optycznej, anhedonia, psychodeliczność/oniryczność, super-realne sny w których byłem w innych światach, potworne lęki od których bylem dosłownie prawie sparaliżowany i biały jak ściana do tego zrobił mi sie dziwny zez . Czasami siedzialem na przystanku i niebylem w stanie od tego lęku wstac i wejsc do tramwaju.Czasami jak jechalem komunikacją to pół autobusu sie na mnie patrzyło z przerażeniem albo ludzie sie odsuwali. Płakać mi sie chciało ze tak źle zemną. Więc przez pierwszy rok po psychozie brałem Rispolept (rysperydon) po którym nie odczuwałem roznicy i dalej bylo źle. Dopiero po roku lekarz zmienił mi lekarstwo na Ketrel (kwetiapina) i było coraz lepiej. Po latach okazalo sie ze niemam schizofrenii i doszedlem do siebie. Potem pilem alko latami z wiekszymi lub krótszymi przerwami, czasem były miesiące ze piłem co drugi co trzeci dzień, czasem miałem przerwe kilka tygodni albo kilka miesięcy. Bywalo tak ze jak zadużo wypiłem to miałem przez nastepne dni stany lękowe i depersonalizaje i bałem sie ze tę lęki prowadzą do psychozy więc czasami wpadałem w panike no ale do psychozy nie dochodziło. Kwetiapine brałem caly czas z tym ze jak piłem tej samej nocy to nie brałem kwetiapiny tylko dopiero na drugi dzień, niemieszałem z alkoholem tej samej nocy gdy piłem. Wiec gdy dostalem po dupie po przechlaniu sie to odstawialem alkohol na jakis czas i gdy dochodzilem do siebie to znowu piłem. Z czasem czułem ze cos sie zemna dzieje nie tak, tzn trudniej mi było podejmować decyzje, czułem sie psychicznie bardziej rozjechany, coraz bardziej leniwy, przestawiało mi sie myślenie o samym sobie nanegatywne, zaniżenie własnej wartości itp, coraz trudniej mi było cokolwiek zaplanować, nawet proste rzeczy. W późniejszym czasie tak zapiłem ze musialem znowu chodzic do psychiatry tylko do innego. Tam babka psychiatra pozniej zaczela podejrzewać u mnie schizofrenie, powiedziała ze tez mozna jej dostac od długiego picia alko ale mimo to jakos niedokonca mnie to przekonywało jeśli chodzi o mnie, zbyt dobrze kontaktowałem z otoczeniem i ludźmi, niemiałem halucynacji, omamów, niesłyszałem głosów, generalnie mialem zwyczajny logiczny kontakt z otoczeniem co zreszta do dzisiaj tak jest i moi znajomi tez uważają ze niemam schizo. Co prawda ja tez zawalałem sprawe bo piłem tez dalej tzn nie jakos bardzo czesto ale piłem i moja psychiatra miała problem z oceną. Jeszcze przed tą psychiatrą chodziłem na terapie alkoholową - podwójną diagnoze okolo poł roku i tam tez usłyszalem od psychiatry ze niemam zadnej schizofrenii.Wróciłem do picia i znowu sie rozwaliłem psychicznie. Odstawilem alkohol na okolo 6 miesiecy i poszedłem do pracy w hotelu jako kelner w restauracjii hotelowej. Gdy tam pracowałwem wydawałomi sie ze mam jakies schizofreniczne stany po za tym bylem wycofany, wolny w tym co robilem, lęk, jak z kimś rozmawiałem to na siłe i trudno było mi sie wciagnąc w jakis temat przez jakies wycofanie wewnętrzne. Potem po 4 miesiacach zrezygnowalem z pracy w hotelu bo było straszne buractwo. Jak tam pracowalem to ani jednego piwa nie wypilem. Łącznie od ostatniego rozwalenia psychicznego nie piłem okolo chyba 7-8 miesięcy idąc chronologią mojej opowieści. Po zrezygnowaniu z pracy w hotelu wróciłem do picia. Niepamietam jak czesto piłem ale chyba 2 razy w tygodniu. Później byłem na stażu w prokuraturze przez pół roku. Na początku niewiedzialem jak rozmawiać z ludźmi ciagle odczuwałem jakis niepokój, ze zaszybko sie dzieją pewne rzeczy. Ale pozniej troche zaczalem sie oswajać mimo ze byłem strasznie nerwowy, niewiedzialem dlaczego, czy dlatego ze to jest nowe miejsce, czy moze dlatego ze niewiem czy sobie poradze czy moze dlatego ze niewiem co ja sam wogole chce i jaki mam charakter juz od tego picia. Po pół roku zaczalem sie oswajać ze wszytskim i powoli robilem sie spokojniejszy i coraz lepiej pracowałem ale niestety pomimo tego ze kierowniczka chciala mnie zostawić ( bo pozatym tez byłem lubiany ) to nie dało sie mnie zatrzymać. Gdy sie o tym dowiedzialem miesiąc przed koncem stażu to juz jakby z automatu dostalem myśl ze wroce do picia, to była taka mysl z ktora niechcialo mi sie juz walczyć zeby jej zaprzeczyć.. Staż skończyłem 15 maja tego roku. Wrócilem do picia, piłem co 3 dni i moje samopoczucie bylo coraz gorsze, czyli byłem coraz bardziej rozjechany, trudniej podejmować decyzje. Zmniejszyłem dawke kwetiapinyczeby niedoszlo do jakiejs interakcji z alkoholem. I tak dalej pijąc co 3 dni byłem w coraz silniejszym stanie nie pokoju, kwetiapine dopiero bralem po prawie 1,5 doby zeby miec pewnosc ze niemam jej we krwi i że nic mi sie nie stanie psychicznie czy tez somatycznie. I tak 2 miesiace temu przesadzilem z piciem mimo ze juz wczenisej mialem cięzki sygnał nerwicowy, tzn tydzien przed tym rozwaleniem. Wiec 2 miechy temu po chlaniu dostalem strasznej nerwicy lękowej wieczorem. Potworny cięzki lęk przed uduszeniem sie i przed tym ze mi cos odwali psychicznie. Niebylem w stanie sie uspokoic, bałem sie spokoic bo mialem taka jazde ze jak sie uspokoje to przestane oddychac ale z drugiej strony jak sie nie uspokoje to mi cos odwali psychicznie i tu był potworny konflikt. Niewiedzialem co sie dzieje juz. Mama mnie troche uspokoiła mowiac ze mam nerwice lękową i troszke sie uspokoiłem. Potem zasnalem. A dodam ze do tej nocy jescze byłem na kwetiapinie. Nastepny dzien był całkiem okej, obudzilem sie rano i jakby wszytsko było w porzadku tzn myslalem ze najgorsze zamna juz. Dzien minal nawet spokojnie, tzn czułem ze coś tam jeszcze siedzi we mnie ale myślałem ze to zejdzie zemnie jakos, że bedzie dobrze już. Wieczorem zażyłem kwetiapine i po godzinie dostałem nagłego ataku paniki i powtórka tego co bylo tylko bylo jeszcze gorzej. Potem nastepne dni to silne poczucie ze przekroczyłem juz jakas granice, ze niedam rady, strach przed wariactwem. Codziennie spacerowalem godzinami podszyty ogromnym lękiem. Chodziłem byle gdzie, by chodzic. Poszedłem tez do psychiatry kilka dni po tej nerwicy, ciezko było do niego dojechac mimo ze gabinet ma nie tak daleko, w autobusie myslałem ze zwariuje (takie silne uczucie wariactwa- niewiem jak to nazwać) ale jakos dojechalem do niego. (Zreszta na przestrzeni kilku lat byłem u niego po recepty i troche mu opowiadałem o moich jazdach po alkoholu i wogole troche o sobie). Na wizycie powiedział ze to nerwica lękowa, ze niemam schizofrenii. Zapytałem sie go czy to że mam wrażenie ze mam psychike podzieloną na pół to powiedział ze to przez lęk. Przepisał mi Pregabaline Sandoz na lęk ale niewzialem jej bo sie bałem, zostałem przy tej kwetiapinie. Przed wyjsciem od niego z wizyty zapytalem sie go czy bedzie dobrze zemna, powiedzial ze bedzie dobrze i bylem szczęśliwy. W nastepnych dniach bylo coraz gorzej. Przez dwie noce musialem nocowac u kolegi bo niemogłem sie uspokoić a do tego robil mi masaż pleców zebym sie jakos uspokoił ponieważ sam nieumialem sie uspokoić. Ciągle krzakałem nosem, głęboko oddychałem godzinami. Niemoglem usiedziec na miejscu, wogole już neiwiedzialem co mialem robic pomijając to ze logicznie sie niedalo myslec prawie wogole przy tych lękach. Kilka dni pozniej bylismy na spacerze z psem jego sąsiadki. Gdzies głęboko denerwowal mnie ten spacer bo piesek chodzil gdzie chcial a my zanim a ja potrzebowalem ciagłego ruchu i rozmowy. I gdy tak sie coraz bardziej denerwowałem to zaczalem czuc coraz większa pustke w sobie. Niemoglem nic z siebie wydusic ani słowa ani emocji. Przerazilem sie tego i wrocilem do domu. Gdy bylem juz w okolicach domu to jakby troche sie uspokoiłem. Gdy wrocilem do domu byl juz prawie wieczór, wzialem prysznic i polozylem sie w lozku z laptopem. W pewnym momencie czytając cos dostalem lęku, krótko trwał, bardziej jak impuls ale to był lęk. Ten lęk dał mi glębokie wrażenie ze moja psychika podzieliła sie jescze bardziej. Godzine pozniej zacząłem czuć ze mój stan umysłu który ... no jakoś tam jescze trzyma mnie w ryzach to zaczyna sie rozpadać. Gdzie sie nie popatrzyłem zaczałem odczuwać jakas pustke, skojarzenia zaczęły sie odczepiać, np jak sie popatrzyłem na szafe to niekojarzyła mi sie jakos znajomo, nawet moje instyktowne reakcje zaczeły mnie jakos hmm przerażać albo byly puste? Niewiem jak to opisać. Dopiero jak skoncentrowałem sie na jakims przedmiocie na dluzej to jakby łapałem z nim kontakt i sie uspokojałem. Nastepne dni byly coraz gorsze, zazywalem dalej kwetiapine ale juz w ilościach które chyba sie policzyc nieda, bałem sie uspokoić, brałem tak malutko zeby tylko zasnąć w nocy. Raz wzialem wiecej po tym rozpadzie psychiki i nastepnego dnia wstalem rano i neiwiedzialem co sie dzieje, jakbym był w jakims szoku, niewiedzialem co sie dzieje, zamieszanie ktore mialem w glowie jakby zniknęło a ja poczułem sie zdezorientowany totalnie, niewiedzialem co robic nic ( dopiero po chwili jakos zacząłem kontaktować ale miałem lęki caly dzień i koflikty myślowe emocjonalne, skojarzenia czy wspomninia z przeszlości zaczeły mi sie pieprzyć ze sobą, myslalem ze juz wariuje naprawde). Byłem w zupełnie innym stanie umyslu. Wystraszyłem sie i zmniejszylem jescze dawke kwetiapiny. Pozniej pojawiły sie konflikty i i cieżkieeee mysli i to jest najgorsze. Gdy był nawiekszy konflikt to myslalem ze mi świadomosć/jaźn wyskoczy z czaszki. Straciłem ciągłość ze stanem umyslu ktory był przed rozpadem mojej psychiki ( tak to nazywam)czyii po tym jak dostalem tej pustki i potem te skojarzenia zaczely rownierz zanikać. Teraz jest tak ze jak przypomne sobie jakiś stan świadomośći, wogole cokolwiek z przed tego stanu, to takjakbym był w umysle innego człowieka. Przez to boje sie swojej psychiki, emocji. Mam wrażenie ze moja świadomość jest oderwana od psychiki a do tego boje sie świadomie być sobą, być swoim umyśle. No nieumie tego opisac inaczej. Ostatnio byłem u mojego psychiatry w poniedziałek i mu to opowiedzialem z jescze wiekszymi szczegółami i powiedzial ze to jest depersonalizacja i przepisal mi Depakin Chrono 300 na stabilizacje nastroju.Oczywiście zapytałem czy to schizofrenia to powiedzial ze niemam. Wczesniej jescze bralem po troszke kwetiapiny na noc ale juz kompletnie niewiedzialem co mi sie dzieje od czego. Konflikty mam takie ze jak np czytam cos to w pewnymm momencie przypomina mi sie ze tez czytalem z przed tego stanu i dostaje lęku, i zamieszania, mysli mi wchodzą w konflikty, pojawiają sie obrazy myślowe ktore neiwiem z czym sa związane i mysli. To jest okropnie cieżko opisać.Wogóle niewiem czego sie boje. Lęk na lęku. Nawet poczucie emocji wywołuje lęk, jak sobie cos przypomnie z tamtego stanu umysłu to tez dostaje lęku. Trudno mi sie czasem uspokoić bo im bardziej jestem spokojny to mam takie przekonanie ze zaczne coraz bardziej kontaktować ze sobą, w sensie trudno mi byc spokojnym bez wytłumaczenia tego co mi sie dzieje z psychiką. Przezylem straszne pranie mózgu ktorego mi nikt nie wytłumaczył. Mam jakies konflikty wewnetrzne ktorych nierozumiem. Mój lekarz powiedział mi ze to jest poczucie obcości w depersonalizacji, niewiem moze tak jest ale ja sam wogle nic niepotrafie stwierdzić. Poprostu czuje ze ja sam niemam przez to narzędzi w psychice zeby jakos sobie pomóc. Newiem jak sie świadomie ze soba zintegrować. Mam tez inne objawy dd ale ich sie mniej boje bo miałem takie juz nieraz po przepiciu alko, jak ziarnistość obrazu, ze jest dziwnie dookoła itd itd, ale to co teraz przeżywam to mnie przerosło. Neiwiem czemu niemoge sie zgrać z tamtym JA po ty rozpadzie psychicznym. Czemu sie boje swojej psychiki. I czy ja wogóle dobrze to określam to tez niewiem juz. Co prawda rzadko ale sie zdarza czasem jakies poczucie pozytywności/nadziei ze moze jednak jakos mozna z tego wyjsc, czy tez zintegrować sie ze sobą. Raz jak byłem u kolegi i miło sie gadało, zreszta ma przytulne mieszkanko to w pewnym momencie poczułem sie dobrze ze soba, z swoja psychika, było to uczucie jakbym był u siebie w domu sam ze sobą. Poprostu jakby sie cos cudownego stało. Z innym objawami DD jakos sobie sam dawalem rade kiedys ale to, to jest zupełnie dla mne coś innego i na obecna chwile niewiem o co tu biega. Dodam jescze tylko ze w między czasie po nerwicy ale przed "rozpadem" bylem u psychologa więc opowiedziałem mu wszytsko i tez stwierdzil ze niemam schizofrenii (czesto wymieniam ze niemam schizofernii ale sie boje jej) ale mam zaburzenia osobowości. Narkotyków niebiore od 12 lat, ostatnio piłem 2 miesiące temu i wiecej sie nienapije a teraz jest zemna jak jest.
Czytałem o depersonalizacji ze moze sie tez brac u osób ktore byly niańczone przez rodziców jak byly małe i u mnie tak było niestety, pozniej bylem malo zaradny i leniwy, przez lata niechciało mi sie pracy szukać. Nigdy nie byłem dojrzały, późno sie obudziłem.
Zaczalem pic bo jak byłem nastolatkiem to miałem problem w kontaktach z ludźmi, byłem malorozmowny i niesmiały. Jak zaczalem dostrzegać ze po alko bardziej sie otwieram to zaczalem wiecej pić. Trawke paliłem bo było mi fajnie poprostu po niej, troche jakby w innym świecie apotem zaczalem to wykorzystywac w robieniu muzyki.
Jesli chodzi o konflikty to obecnie ja widze to tak u siebie ze niemam poki co zwiazku z tym moim poprzednim JA z przed tej ostatniej rozwałki nerwicowej i dlatego boje sie swojej psychiki, tzn to też zależy, jak wyjde z domu dostaje lęków i gdzies głęboko w psychice odczuwam jakies konflikty na jakims głeboki poziomie i dotego jescze nakładają sie lęki ale pozniej jest jakby hmm moze lepiej tzn bardziej pozytywnie, pojawia mi sie wiecej myśli pozytywnych, tzn takie które jakos pozwalaja mi byc soba albo ze bede mógł być sobą, niepamietam jakie to sa myśli bo co chwila cos zapominam ale ogolnie zdarzaja sie takie pozytywne mysli. Wcześniej po tej nerwicy i "rozpadzie" bałem sie wogole uzywac rozumu, czy tez wogóle pomysleć o czym kolwiek, musialem sobie to tlumaczyc tak ze kazdy ma rozum i go używa choc to mało pomagało. Dopiero pozniej raz spotkalem sie z kolega (ledwo doszedlem na nasze spotkanie) cały w lękach i zauważyłem że w tracie rozmowy dochodzimy do tych samych wniosków, i dało mi to do zrozumienia ze myslimy podobnie i mojemu koledze nic sie z tego powodu nie dzieje wiec dlaczego i mi miałoby sie cos dziać ale ważniejsze od tego było to że przestałem sie z tym wszytskim czuć samotnie, w sensie takim ze jestem w jakiejs strukturze. I Wogóle ze bycie w jakiejs strukturze w jakis sposób pomaga. Niewiem moze poprostu tez mam jakis objaw DD ktory powoduje jakas straszną samotność i stąd mam takie jazdy. Czasem tak jest ze jak sie uspokoje czy tez wycisze i pomysle zeby np pograć w jakaś gre czy cos poczytac to mam takie małe wrażenie ze czuje sie z tym samotny. Pozatym jestem przewrażliwiony na pukcie swojej psychiki, jak coś poczuje, na jakiejś skojarzenie/skojarzenia, na myśli. Natrudniej z tego wyjśc na powierzchnie, przez ten egocentryzm, czasem sie udawało, ale pojawiaja sie czesto mysli które okropnie mieszaja mi w głowie, czasem sa tez ciężkie myśli, sny ktore są psychologicznie ciężkie i dołujące. Niedawno mialem taki sen ze byłem w jakims obskurnym szpitalu, za oknem popoludnie czarne chmury i lało jak scebra. Ja stałem na jakiś kanapie ubrany w jakis dresik jak małe dzieci w żłobku i trzymałem jakąś maskotke, czułem sie jak male dziecko które sie boi mimo to ze mam prawie 34 lata.
md85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 17:24

21 listopada 2019, o 14:03

Jeszcze z takich konfliktów to przez to zamieszanie w głowie czasem niewiem czemu w pewnej sytuacji albo podczas rozmowy niemam lęków albo czemu mam. Dezorientuje mnie to czasami. Trudno utrzymać jakaś stabilnośc psychiczną. Inaczej pisząc niewidze czasami związku logicznego czemu raz jest tak a raz tak. Lekarz mi mowil na wcześniejszej wizycie ze to przez kwetiapine (jak ją jeszcze brałem, obecnie odstawilem i dzis w nocy zazyłem Depakin Chrono 300) ze jest mocniejsza i bardziej wycisza.
Czytałem też Wasze porady o akceptacji ale nieiwem jak to odnieść do siebie.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

26 listopada 2019, o 01:26

No przeczytałem ;p Powiem Ci tak, że dla mnie są tu widoczne mechanizmy nieprzystosowania się po prostu do życia. Bo oczywiście Ty skupiasz się na objawach i tym co czujesz, to zrozumiałe.
Ja natomiast trochę dostrzegam zapewne trwające już od młodości problemy adaptacyjne, przez co sięgałeś chętnie po używki. Sam zresztą to napisałeś, co potem spowodowało całe koło przyczyn i skutków. Po psychozach narkotycznych czasem trzeba powoli dochodzić do siebie, a problemem jest to, że dość często brane wtedy neuroleptyki nie polepszają wcale sprawy na dłuższą metę. Na krótką owszem ale na dłuższą różnie bywa. A do tego przecież zwykle nadal problemy istnieją (przez które piliśmy), których nie możemy już wtedy za bardzo tuszować używkami.
Ty i tak jednak próbowałeś alkoholem. Od strony psychologicznej to właśnie to jest według mnie jeden z głównych problemów. To Twoje uciekanie w alkohol, używki i generalnie jakby od życia w pewnym sensie. Tu trzeba ustalić konkretne przyczyny tego stanu rzeczy, wycofania, mechanizmy i zastanowić się jak temu przeciwdziałać i na ile to jest możliwe.
Jasne, że teraz na pierwszy plan wychodzą objawy, które są nasilone zresztą przez nadużywanie wcześniej alkoholu i trochę taką mało spójną politykę leczenia farmaceutykami (to moje prywatne zdanie).
Te leki zapodawane to jakiś chaos, nie da się tego ukryć. Innym tematem jest to, że po co odwiedzasz aż tylu lekarzy? Wiadomo, że każdy ma swój "ulubiony" lub "modny" lek, a takie zmiany tych leków nie pomagają Ci w niczym. Jakieś własne dawkowanie kwetapiny itp. to sa sprawy, które nie pomagają Ci w samopoczuciu.
Generalnie zaskakuje mnie również fakt, że tu depakinka, tam pregabalinka, gdzieś coś tam jeszcze a generalnie to nie dostałeś nigdy propozycji jakiegoś konkretnego zdiagnozowania? Również pod kątem płaszczyzny tych problemów?
Owszem przeżyłeś raz psychozę po wymieszaniu nartotyków ale tym nie można się (przynajmniej na obecną chwilę) sugerować, choć zupełnie poważnie podejdź do abstynencji od takich środków.

Jak dla mnie brakuje tutaj elementu diagnostycznego i nakierowania na też ewentualne psychologiczne aspekty całej sprawy. Jeżeli nie pracujesz, to może zapytaj lekarza na kolejny raz czy nie dobrym pomysłem byłoby uzyskać pobycik na np. oddziale dziennym na 3 miesiące. Dostałbyś zajęcia grupowe, również dla odwykowców bo według mnie są one nadal Ci potrzebne. Ale przede wszystkim jakieś sensowne ułożenie choćby leczenia.
Bo teraz obecnie to jest jeden wielki chaos, choć nie wiem czasem czy sam go nie generujesz i nie próbujesz zmieniać za często tych leków, dawkować sobie wedle uznania itp.
Stany objawowe po prostu obecnie mega mocno przeżywasz, podejrzewam trochę, że z tego powodu, iż nie możesz ich za bardzo stłamsić używkami. Co zwykle robiłeś. Bo już sam doszedłeś do momentu gdzie wiesz, że nie byłby to najlepszy pomysł. Albo po prostu lęk robi swoje.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
md85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 17:24

26 listopada 2019, o 11:28

No tak masz racje. Te objawy są straszne a w dodatku sie komplikują. Ostatnio miałem ciężkie mysli ze niedam juz rady i ze mam coraz mniej czasu zeby sobie z tym poradzic które były podszyte lękiem i ledwo daje rade. Ciągle sie boje tej integracji psychicznej ze świadomością. To jest tak straszne ze nieda sie czasami na niczym innym skupić. Siada mi to na wszytsko na skojarzenia, na emocje, niedawno szedłem ulicą i zastanawialem sie czy innym taki czy taki budynek kojarzy sie tak samo, czy inni emocjonalnie tez tak go odbierają albo czasami tez idąc ulicą mysle sobie jak ludzie moga tak poprostu sobie byc sobą.
Jeśli chodzi o lekarstwa to bałem sie ich brać i niewiedzialem juz co robic. Bałem sie że lekarstwa bedą mnie chciały na siłe uspokoić i zintegrować z psychika a ja sie boje dopoki niezrozumie czemu sie tak dzieje. Pozatym w sumie jestem bez lekarstw od czasu tej depersonalizacji bo potem bralem coraz mniej kwetiapiny, w zasadzie prawie ze nic, tylko tyle zeby troche usnąć w nocy, mały okruszek . Jak sie ta depersonalizacja zaczela pogarszac to coraz bardziej bałem sie brac tych lekarstw bo doszły nowe lęki, nowe cięzkie myśli. Niewiedialem juz nic, co wywołuje lekarstwo a co mój stan, jakie myśli jakie lęki. Ostatnio mam coraz wieksze problemy ze snem. Bo poza lękiem/lękami, to coraz trudniej mi sie uspokoić. A w dodatku jak proboje usnąć to ciagle mam jakies obrazy myślowe i lęki, co chwila podnosze głowe z poduszki zeby strzepać głowa te myśli (taki nawyk mam od kiedys). Dziś w nocy juz niedawałem rady, coraz wiecej negatywnych mysli, pustka, myslalem ze to juz koniec. Dwa dni wczesniej pisalem o tych objawach do mojego lekarza to powiedzial zebym popróbował brac Depakine 300 po pół tableki przez kilka dni. No więc wczoraj juz niemailem siły i balem sie ze to juz koniec, i zazylem troche tej Depakiny bo juz niewiedzialem co robic. W środku nocy czułem ze te konflikty troche schodzą z mojej percepcji. Mam zawalona głowe tymi konfliktami do tego stopnia ze czasami czuje dosłownie beton w środku głowy, taki psychiczny beton. Nie robie rzeczy ktore mi sprawialy przyjemnosc z przed tego stanu, jak sobie cos przypomne wogole z kiedyś przypadkiem, cokolwiek, to mam konflikt psychiczny i lęk. Musze sobie tłumaczyc wtedy ze to tylko pamięć. Czuje ze mi tylko została świadomość. Ktoś tu wogole miał takie objawy/problemy? Czytalem ze w depersonalizacji ludzie czuja sie obco ze sobą, są oderwani itd bo ja tez mialem taka depersonalziacje keidys po psychozie po narko... no ale az tak zeby sie bać wrócić do siebie ???? Przez to nawet dostaje lęków jak próboje rozmawiać z znajomymi. Boje sie używać emocji, juz sam niewiem czemu. A bez emocji bedzie trudno.
A dzis troszke jestem wytlumiony po Depakinie ale czuje sie bardziej w "sobie" i mam lęk od tego czy tez niepokój.
Byłem u psychologa ostatnio w piątek, powiedział mi ze bez terapii sobie nie poradze i bede musial brac lekarstwa. Pozatym powiedzial ze potrzebna mi jest jakas struktura i zeby od tego zaczac.
Dziś mam druga wizyte u niego i sie boje co powie jak mu opowiem o ostatnich 2 dniach o tych cięzkich myślach itd..
md85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 17:24

26 listopada 2019, o 11:42

Dodam jeszcze ze ten psycholog tez mowil ze niewidzi schizofrenii (wiem ciągle o tym smęce). Ciągle odczuwam marazm, beznadzieje, że się tak urządziłem że aż boje sie napisać jak bardzo.
Da sie z tego wyjść? Tak żebym czuł sie sam ze sobą bezpiecznie? Zebym mógł normalnie funkcjonować z wlasna psychika i być szczęślwym? Wiem ze pytania zadaje dziecinne ale brakuje mi juz jakiegolwiek małego pocieszenia ze poprostu bedzie dobrze :(
md85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 17:24

26 listopada 2019, o 16:23

Wróciłem od psychologa, powiedział że mam borderline z DD i że niewidzi schizofrenii i będzie dobrze ale musze chodzić na terapie i skonsultować z lekarzem jak mam brać lekarstwa pod terapie. Co do tych moich jazd, komplikacji, DD itd to ustąpią jak sie mnie poukłada. Tylko zmartwiła go jedna rzecz, żeby niedoszło do dekompensacji i sie wystraszyłem. Co to jest? Coś poważnego? W sensie ze bede miał co chwile zmienny humor?
md85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 17:24

26 listopada 2019, o 17:40

tak sobie dodam jeszcze ze przed wyjściem od niego z wizyty zapytałem sie jeszcze raz czy ze mną jest źle i czy będzie dobrze. Powiedzial ze nie jest źle i bedzie dobrze. O dekompensacji powiedział w trakcie rozmowy na wizycie. Sorry, panikuje co chwile ale taki to jest stan kiedy dostaje się lęku i samotności i czuje sie pustke kiedy próbuje sie choc troche komuś zaufać juz nie mówiąc nawet o tym ile wysiłku i lęków i konfliktów w głowie mam kiedy próbuje rozmawiać z swoimi znajomymi o czymkolwiek lub gdy wyjde z domu gdzieś i mam całe nogi jak z waty i ledwo moge przejsc kilkadziesiąt metrów.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

27 listopada 2019, o 01:27

I super, że poszedłeś do psychologa i w końcu coś zacznie się ruszać też pod kątem psychologicznym. Bo jak pisałem wcześniej według mnie jest to potrzebne. Dekompensacją się nie martw, bowiem jest to pojęcie dość względne i nie zawsze musi występować. Do tego ma rożne znaczenia, czasem zależne od poglądów terapeuty, dlatego zostaw to jemu. Tak samo tak szczerze to na start nie przywiązuj się tak do tych wszystkich diagnoz, a skupiaj się na tym co realnie sprawia problemy. Potem te diagnozy będą się prostowały lub potwierdzały.
Teraz objawy wychodzą na pierwszy plan więc zapewne terapeuta w połączeniu z lekami będzie chciał to jakoś spacyfikować i skupić się na tym co w sumie mniej więcej opisałem w poprzednim poście.
Md85 generalnie to zdaje sobie sprawę, że cierpisz i masz dużą ilość objawów, które dość mocno przeżywasz. Jednak to trochę zapewne potrwa, co prawda pewnie dostaniesz albo inny zestaw leków, albo coś do tej depakiny i objawy zmniejszą się, to jednak przez jakiś czas można się tak czuć. Nie pisze tego po to aby Cie dołować, tylko trochę uświadomić, że potrzeba teraz cierpliwości troszkę.
Leki jak choćby Depakina nie działają w dobę, potrzeba czasu aby zaczęły one działać na full. Tematy jak akceptacja i to co opisujemy na forum jest też potrzebne, w kwestii pewnego podejścia do tego co powoduje cierpienie, ale to także wymaga czasu.
Objawy jakie opisujesz są teraz objawami silnych emocji, nie napisałeś wbrew pozorom aż tak wiele o sobie ale troszkę mi coś mówi, że negatywne emocje nigdy nie były czymś mile widzianym. Stąd teraz takie podwójne poczucie bezradności i mocne wczuwanie się w to wszystko. Wiem, że mi łatwo mówić o cierpliwości ;p ale prawda taka, że pewien czas teraz musi minąć. Pewne rzeczy już zacząłeś, a więc wszystko przed Tobą.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
md85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 17:24

27 listopada 2019, o 11:00

Dzięki za odpowiedz i słowa nadziei.
Trudno mi sie skupić na czymkolwiek bo jak próboje utrzymać świadomą uwagę to dostaje lęku/lęków, przez ten strach przed własną psychiką czy juz sam niewiem. Wcześniej, jak depersonalizacja rozkręciła sie, to wogóle bałem sie swojej świadomości.Masakra to była :( No kosmos. Wczoraj rano miałem juz taką obcość czy ... no niewiem wogole jak to nazwac ale bałem sie jeść śniadanie. Często mam jakieś takie dziwne obrazy myślowe, ze wyobrażają mi sie struktury myślowe, mózgu, no niewiem, popier...e ;/ No generalnie wszytsko mnie lęka w mojej psychice, jestem starsznie juz tym zdołowany. Boje sie przeżywać emocji, nawet smutku, ale jednak czuje ten smutek tylko dziwnie jest . Do tego czuje cały czas taki lęk ktory daje wrażenie nonstop ze niemoge wytrzymac ze sobą. Przed spaniem w nocy ale jescze przed działaniem Depakiny, czas dziwnie leci, raz mialem wrazenie ze po chwili minęło półgodziny. Przeraziło mnie to troche. Było to dziwne bo jecsze nie spałem a patrze sie po chwili na zegarek i mineło półgodziny. Niewiem czy moja psychika jest tak przemęczona i do tego depersonalizacja powoduje takie rzeczy. Pozatym ciagle jest mrocznie i onirycznie. Sny mam tez jakies psychodeliczne, niemaja tego czegoś wspólnego z snami z jeszcze samego lepszego samopoczucia, jakiegoś klimatu, aury, odbioru emocjonalnego i skojarzeniowego. Ale to pewnie dlatego ze jescze nic nierobie na terapii z sobą i skojarzenia jesczse niemogą sie wyprojektować na zewnątrz, tak mi sie wydaje. Potworna samotność w tym stanie :(
Jeśli chodzi o objawy to nawet boje sie tego co będzie jak zejdą, czyli tego że wróce do siebie i czy nie dostane jakiegoś szoku z tego powodu, ale to jak np pomyśle o tym teraz bo ogolnie lęki tyczą sie przyszłości. Wydaje mi sie ze zeby przestac bać sie siebie trzeba byc w jakiejs strukturze np przebywać z ludźmi i starac sie wysilić przez lęki i rozmawiać choc to jest trudne bo tzreba korzystac z pamięci, uwagi itd. Ale w sumie po jakims czasie niema juz takiej samotności.
A co do mnie to trafnie piszesz, wszytsko sie zgadza :). Zawsze miałem problem zeby sie wziąść za życie, i tez problemy z zaadaptowaniem sie do życia. I tak też, jak pisałeś niemiłe emocje nie były u mnie mile widziane. Jak byłem mały to chyba miałem ADHD, byłem agresywny, potrzepany. W podstawówce zamiast sie uczyć to ciagle grałem na Amidze. Miałem korepetycje ktore niepomagaly bo na korkach ciagle myslalem kiedy sie skoncza i kedy znow bede gral na kompie. Rodzice kupowali mi duzo zabawek byłem kapryśny. Pozniej w liceum w pierwszej klasie nie byłem zbyt lubiany, zachowywałem sie dziecinnie i dziwnie i piłem bardzo często i zawaliłem pierwszą klase. Niewiem co o sobie napisać tak ogolnie.
md85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 17:24

27 listopada 2019, o 11:27

A co do akceptacji, to niewiem nawet co zaakceptować. To nie jest tylko oderwanie od siebie i obcość do siebie. Mam taka jazde ze z kazdym dniem brakuje mi czasu zeby sie zintegrować ze soba. To jest bardzo ciężka jazda bo powoduje juz nawet problem ze spaniem w obawie o kolejny dzień. I trudno sie uspokoic przy czyms takim. W dodatku z dnia na dzien coraz wiecej emocji przepływa przezemnie i coraz szybciej i mnie to miażdży czasami. Niewiem jak sie wychamować zeby mieć taki mały spokoj czasami, żeby cos sobie wytlumaczyc, jakąś myśl ktora pozwoli przetrwać. Pozatym moi rodzice wyganiaja mnie do pracy a ja boje sie ze bedzie gorzej. Lekarstwa same niezintegruja mnie ze sobą, nie sprawią ze poczuje sie bezpiecznie z cała swoja osobowścia/psychiką i oleje ten problem i bede czuł sie dobrze. Możesz mi cos doradzic poza terapią ? Cokolwiek? Co ja moge sam robic w takim stanie zeby sobie pomóc i przetrwać?
md85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 56
Rejestracja: 14 listopada 2019, o 17:24

27 listopada 2019, o 12:31

pozatym tez nie byłem chyba jakis religijny wczesniej, ale tutaj na serio odczuwam cos takiego ze moja dusza cierpi strasznie. Kiedys wogole bym nie użył takich słów czy porównań ale tutaj na serio tak sie to odczuwa. Dziś w nocy zażyłem drugi raz Depakine i juz niemialem takiego silnego wrazenia jak wczoraj rano ze wstaje z grobu. Moze faktycznie to zaczyna działac choc jescze dzis wczesniej koło południa mialem taki ciężki lęk, tzn nie był to taki lęk jak przy ataku paniki czy nerwicy, raczej bym powiedział ze głęboki i dotkliwy z tym niewytrzymaniem siebie. Niewiem czy to lekarstwo tak ma działać ale z drugiej strony tez mam jakies pozytywne emocje czy odczucia, w sumie takie na przemian.
ODPOWIEDZ