Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

DDamianek pożegnał nerwicę ^^

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
hetman999
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 22 marca 2016, o 13:55

22 października 2016, o 17:34

[quote=Victor]Do tego warto przeanalizować czy w Naszym zyciu dzieje się coś przed czym umysł chce uciekać w natrętne myśli[/quote]

I tu jest punkt. Przez lata nie miałem nic wspólnego ze sferą emocjonalną w stosunku do kobiet. I nerwica stąd się u mnie wzięła (jak zacząłem tą przygodę ;)

No, ale tu dochodzimy do pewnej sprzeczności. Oto mówi się, że trzeba wychodzić swoim lękom na przeciw, tak więc zbudowałem relację z piękną kobietą, ale niejednokrotnie czułem przed tym lęk. I to nie pozwalało mi wyjść z nerwica - tak uważam.

A teraz poznałem sferę bliskości i mogę porównać ją do życia samemu. I wiem, że 30 lat samorozwoju, bardzo głębokiego było super, to jednak takie życie nie pozwala na przystosowanie się do prawdziwych realiów.

Victor, Ty jak i inni wspominaliście o rozwoju samego siebie. Powoli przyjdzie czas na wyprowadzkę, własne życie i to też jest stresujące i napawające niepewnością. I jak tu wyjść z tej nerwicy, skoro tyle niewiadomych naokoło?

Mózg ucieka w najprostsze schematy - czyli rób, to co znasz. Ale chyba nie na tym polega prawdziwy postęp?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 października 2016, o 18:19

Nie ma sprzeczności. Lęk to stan, który blokuje. Więc w sumie oczywistym jest, iż nie powinno się go słuchać. Jakbyś się całe życie lękał i rezygnował to mało co byś osiągnął w każdej dziedzinie.
Natomiast nie da się mimo tego obejść samym przełamywaniem kwestii jakiś problemów wewnętrznych np akceptacji siebie, strachu przed odrzuceniem itp spraw.
Nie wiem na czym polega Twój lęk w kwestii kobiet ale być może jest to strach związany z utratą tego co uzyskałeś ;) A tu juz potrzebna jest filozofia nowa spojrzenia na to co się ma, na to co się "posiada". Nic nie musi być wieczne ale strach przed utratą czegoś jest gorszy niz kazdy realny scenariusz, bo zabiera "życie tu i teraz", szczęście z tego życia.

To jest trudne do wdrożenia od razu, ale jak sobie przypominasz o tym, do tego znasz swoją wartość to z czasem robi się z tego Twoje własne reagowanie.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Mamcia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 35
Rejestracja: 18 października 2016, o 11:25

22 października 2016, o 18:35

U mnie potrafi czasami pójść i w myśli typu po co ja żyję? Czy bym się przejęła jakby coś się stało moim bliskim? Itp. Poprostu potrafią się czepic wszystkiego co moze mnie ruszyc. Ale nie dam się jeżeli wczesniej takie rzeczy były dla mnie oczywiste to i teraz tak jest tylko teraz ruszyła lawina natręctw która to trochę przykrywa. Jakieś myśli nie mogą ot tak sobie zmienić mojego JA tylko trochę podenerwowac:)
hetman999
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 22 marca 2016, o 13:55

22 października 2016, o 18:49

Dzięki za odpowiedź.
Gorzej, jeśli ciągle nie widać żadnej poprawy. U mnie nie ma somatyki (poza potliwością i zaburzeniami snu), tylko są kręcące myśli na 1000 płaszczyzn, które utrzymują ten stan.

To jest właśnie problem z konfliktami wewnętrznymi, które trzeba przepracować. Bez ich rozwiązania raczej nie dojdzie się do ładu, choć czytałem w materiałach, że najpierw trzeba wyjść z nerwicy, a dopiero później konflikty rozwiązywać. Średnio się to sprawdza, jeśli taki konflikt trwa i to on jest katalizatorem problemu.
A myśli są paliwem dla zaburzenia.
Mamcia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 35
Rejestracja: 18 października 2016, o 11:25

22 października 2016, o 19:06

Ja też raczej somatyki nie mam z wyjątkiem samego początku (biegunka, panika, "latające" ręce) a teraz to tylko myśli no i oczywiście lek, większa potliwosc i placzliwosc (w sumie zawsze byłam placzliwa)i przebudzanie w nocy. Wiesz mi pomaga jak sobie przypomnę ze kiedyś dla mnie to było wszystko oczywiste a teraz jak się łapie na analizach to szybko z nich wychodzę bo wiem że będzie cały czas jakieś "a jeśli" a co gdybyś" itp. A to do niczego nie prowadzi. Pomaga mi też to ze widzę że jak są chwile gdy jestem w coś zaangażowana to to znika bo jestem myślami w tym co robię a nie w świecie natręctw. Więc to potwierdza ze to iluzja która na dodatek sama sobie stworzyłam:) Teraz emocje są rozchwiane i będą na każde myślenie o rzeczach ważnych prowadzić do negatywnych analiz. Ale to tylko moje przemyslenia:)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 października 2016, o 19:06

NIE TRZEBA, ale w wypadku kiedy masz np strach przed zabiciem się i jesteś cały w mega lęku to nie zawsze da się skupić na rozwiązywaniu konfliktów. Warto więc wtedy najpierw ogarnąć chociaż w jakimś stopniu zaburzenie samo w sobie.
Niektórym to wystarczy calkiem w kwestii zaburzenia, innym po prostu poprawi się jakośc życia z objawami.
Mie ma czegoś takiego jak 100 % sposób.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Mamcia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 35
Rejestracja: 18 października 2016, o 11:25

22 października 2016, o 19:13

Moim zdaniem to też ciężko jest rozwiązywac konflikty na samym początku kiedy te myśli są tak intensywne. Może później gdy już się zrozumie ze sa upierdliwe ale nie prawdziwe:)
"Pokochanie siebie jest początkiem romansu trwającego całe życie"

"Przyjdzie taka chwila, gdy stwierdzisz, że wszystko się skończyło. To właśnie będzie początek". Louis L'Amour

"Nauczyłem się, że sukces powinien być mierzony nie tyle pozycją, jaką się osiągnęło w życiu, ile przeszkodami, jakie się pokonało w dążeniu do sukcesu". Booker T. Washington
hetman999
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 22 marca 2016, o 13:55

22 października 2016, o 19:25

To się zgadza, ale im dalej w las tym więcej drzew. U mnie rok. Kolega Naczelny Administrator siedział w tym wiele dłużej, a wyszedł z tego gówna, po wdrożeniu nowych technologii ;) , po 1,5 roku.
Więc da się, pozostaje tylko kwestia samozaparcia i technik. Choć doskonale zdaję sobie sprawę, że to tylko tak łatwo się mówi. Od myśli nie uciekniesz. Pozostaje tylko je akceptować, ignorować, ośmieszać, olewać, osłabiać ich wartość. Ta umiejętność da nam wyjście.

Pewne jest natomiast, że nigdy nie może zabraknąć energii i wiary w końcowe powodzenie. Widzę po sobie
Mamcia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 35
Rejestracja: 18 października 2016, o 11:25

22 października 2016, o 19:46

Mamy to szczęście, że my nie musimy aż tak błądzić bo mamy tu wszystko napisane:) trzeba przeczytać, posłuchać i próbować wdrazac w życie:)
"Pokochanie siebie jest początkiem romansu trwającego całe życie"

"Przyjdzie taka chwila, gdy stwierdzisz, że wszystko się skończyło. To właśnie będzie początek". Louis L'Amour

"Nauczyłem się, że sukces powinien być mierzony nie tyle pozycją, jaką się osiągnęło w życiu, ile przeszkodami, jakie się pokonało w dążeniu do sukcesu". Booker T. Washington
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 października 2016, o 20:51

Ważne jest to, że kombinujecie. Co prawda nie jest to kwestia "tu i teraz" i nie jest zauważalna od razu ale wielkim plusem jest to, ze np Hetman zdajesz sobie sprawę z tego, że mimo przełamywania są pewne sprawy, które Cię gniotą.
To wbrew pozorom nie jest niestety tak częste wśród ludzi. Ludzie słyszą hasło "olewać" i kombinowanie się często na tym kończy. A w wypadku zaburzeń emocji, kombinowanie, dochodzenie do wniosków, próby są czymś mega potrzebnym w ogólnej pracy.

Ja zawsze wierzę w ludzi, że MOGĄ, ja tego jestem pewien. Ale nie zawsze się wszystko da zrobić idealnie tą samą drogą.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
hetman999
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 22 marca 2016, o 13:55

22 października 2016, o 22:13

Tak, potęga "tu i teraz" jest ogromna, z resztą na niej bazuje na przykład mindfulness, czy techniki buddyjskie. Skupienie się na teraźniejszości - uważna obecność. Ja już zauważyłem, że natręty włączają się w chwili, gdy tracę koncentrację, używam trybu działania , czyli autopilota. Przeczytałem każdy post ozdrowieńców i wielu, bardzo wielu wskazuje na byciu tu i teraz.

Świadomość problemów jest bardzo istotna. Rozwiązanie ich może doprowadzić do szybszego wyjścia z tego shitu. No i pozytywne nastawienie. Nie tracić celu z oczu.
Mamcia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 35
Rejestracja: 18 października 2016, o 11:25

22 października 2016, o 23:10

Jeżeli chodzi o bycie "tu i teraz" to jest taka książka "nerwica miałem, poznalem, pokonalem" gdzie autor stawia właśnie na świadome życie. Dzięki temu z tego wyszedl. Chociaz nie do konca mnie on przekonuje:) ale na pewno jest w niej wiele przydatnych rzeczy:)
"Pokochanie siebie jest początkiem romansu trwającego całe życie"

"Przyjdzie taka chwila, gdy stwierdzisz, że wszystko się skończyło. To właśnie będzie początek". Louis L'Amour

"Nauczyłem się, że sukces powinien być mierzony nie tyle pozycją, jaką się osiągnęło w życiu, ile przeszkodami, jakie się pokonało w dążeniu do sukcesu". Booker T. Washington
Słowianin
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 29 października 2016, o 19:38

29 października 2016, o 22:05

hetman999 pisze:A czy w stanie zagrożenia, w którym znajduje się człowiek w nerwicy możliwe jest, że te myśli dotyczą tak wielu sytuacji, nawet codziennych? To znaczy byle g...na, nawet jak spoglądam na film, to jakbym wszystko brał do siebie, albo myśl tego typu, że teraz te sceny będę mnie prześladować (nic takiego się nie dzieje).

Zauważyłem, że po ataku paniki, którego doznałem 3 tygodnie temu w kinie ilość tych natrętów znacznie wzrosła i zaczęła dotykać codzienności, czego wcześniej nie było. Przed tym to były standardowe zabójstwa, samobóje itp., :haha: :hehe: a teraz dot. na przykład kobiet - że ta czy tamta podoba mi się bardziej niż moja dziewczyna i przez to bd się bał kobiet już zawsze (i wywołuje to lęk).

Mam wrażenie, że mózg przełączył się w tryb wczesnego ostrzegania, stąd miliony tych myśli. Łatwo powiedzieć olać, ale przy takiej ilości czasem czegoś się uczepisz...

Jeszcze pytanie, czy nieanalizowanie, czyli niespinanie się, robienie dalej tego, co w planach. Kontynuowanie życia, swoich pasji, rozwijanie siebie może zmniejszyć liczbę tych gównianych myśli?
Byłbym wdzięczny za komentarz.
Mi też czasem inne dziewczyny podobały się bardziej niż moja ówczesna dziewczyna. Myślę, że takie życie po prostu jest, zawsze gdzieś się znajdzie ładniejsza, inteligentniejsza. To zwyczajnie i po prostu nie jest ta właściwa :no . Ja z kolei mam tak, że jak jestem na spotkaniu, to nie mogę się skupić na rozmowie, chociaż bardzo się staram. Im bardziej dziewczyna mi się podoba tym bardziej się denerwuję i raz tysiące myśli przelatuje mi przez głowę, a raz mam kompletną pustkę. Powoduje to, że czasem odpowiadam bez sensu, a najgorsze jest zaczynam powtarzać za nią ostatnie słowa i robię jeszcze coś, ale nie mam sił teraz o tym rozprawiać. Kiedyś panikowałem przed dziewczynami, do tego stopnia, że jak dzwonił telefon (miałem wtedy domowy i bez wyświetlania kto dzwoni), to bałem się podnieść słuchawkę i podchodziłem tak długo do niego, że jak już powoooooli wyciągałem rękę po słuchawkę to ... przestał dzwonić i mogłem odetchnąć z ulgą :hehe: . Teraz się tylko mogę z tego śmiać, bo już mi przeszło i nawet nie rozumiem jak mogłem się kiedykolwiek bać czegoś tak trywialnego jak rozmowa telefoniczna.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

29 października 2016, o 22:44

hetman999 pisze:Tak, potęga "tu i teraz" jest ogromna, z resztą na niej bazuje na przykład mindfulness, czy techniki buddyjskie. Skupienie się na teraźniejszości - uważna obecność. Ja już zauważyłem, że natręty włączają się w chwili, gdy tracę koncentrację, używam trybu działania , czyli autopilota. Przeczytałem każdy post ozdrowieńców i wielu, bardzo wielu wskazuje na byciu tu i teraz.

Świadomość problemów jest bardzo istotna. Rozwiązanie ich może doprowadzić do szybszego wyjścia z tego shitu. No i pozytywne nastawienie. Nie tracić celu z oczu.
Uważność jest super. Mnie nerwica i wiedza na tym forum nauczyla i wciąż uczy, ze emocje to nie wyrocznia. Ze do wielu spraw można podejść zupełnie inaczej. To bardzo rozszerza horyzont myślenia, nie wiem jak to ująć :)
Magda1107
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: 10 czerwca 2019, o 09:17

7 stycznia 2020, o 10:20

Ddamian pisze:
19 października 2015, o 16:32
Cóż myślę że mogę uznać że nerwica jest za mną, czekałem z taką decyzją ale w sumie już raczej nie ma na co. Nerwicę miałem w sumie jak taj podsumowałem sobie tp przez 18 miesięcy a 12 miesięcy objawy towarzyszyły mi stale.
Nigdy nie miałem dnia spokojnego bez objawu lęku czy też głupiego myślenia.
Ale i tak uważam że dość szybko zainterweniowałem a dokładnie dość szybko uświadomiłem siebie co mi jest dzięki temu nie wkręciłem się w to głęboko.
To akurat strasznie duża zasługo tego miejsca forum i wpisów genialnych ludzi którzy chcieli się tym tutaj podzielić. Czyli mam na myśli administratorów a także wszystkich odburzonych i dyżurnych którzy regularnie się tu pojawiają i dają różne odpowiedzi na forum.
Warto te odpowiedzi czytać było nawet jeśli nie były przeznaczone dla mnie,
W tym miejscu dlatego chcę bardzo podziękować za Wasze starania bo skorzystałem na tym przeogromnie, nie sposób chyba nawet opisać, co doceniam głównie po fakcie jak bardzo to wszystko mnie uświadomiło z czym się borykam i co z tym robić.
BARDZO DDUŻE DZIĘKI :)
Wiem że bez tego by było kiepsko a na pewno dużo gorzej.

Jeżeli chodzi o mnie to na początku pojawiły się u mnie objawy fizyczne takie jak:
zawroty głowy
uczucie duszności
nieregularny puls i zbyt wysoki a co ciekawe zbyt niski choć to głównie dlatego że za często go sprawdzałem :) a pewnie po prostu serce mi tak bije normalnie.
poczucie kasku na głowie
uczucie przedmiotu w gardle, ścisk gardła
braki snu albo sen przerywany wybudzeniami
do tego uczucie niespokojnych nóg, napięcia jakbym ciągle oczekiwał na jakiś koszmar.

Do tego miałem też derealizację:
uczucie że się nie wybudziłem do końca
dziwne przypominanie sobie dawnych zdarzeń a co gorsza urywków snu w ciągu dnia
wrażenie że świat nie jest realny i uczucie że muszę sprawdzać czy jest czy nie
większe skupienie na metach ocznych, kiedyś mi nie przeszkadzały a podczas nerwicy dostawałem świra
uczucie ze mam nie swój głos

i do tego natrętne myśli a to były moje w sumie glówne które mnie najbardziej przerażały:
natręty ze skrzywdzę swoja rodzinę, ten natręt powodował u mnie niesamowite ataki paniki bo uczepił się mojej córki, ledwo żyłem przez ta cholerna myśl która uczepiła się mnie na cały rok czasu.
Drugi natręt to taki ze wpadnę w depresje i stracę całkiem sens życia choć i tak go jakoś nie czułem najlepiej, i wtedy naprawdę stracę kontakt z otoczeniem i zrobię komuś krzywdę. A trzeci natręt dotyczył tego że nie wytrzymam i zrobię sobie krzywdę.
To była taka święta trójca moich natrętów.
Do tego dochodziły uczucia depresyjne, utrata sensu życia, ciągły smutek a nawet płaczliwość z byle powodu.

W sumie na początku byłem okropnie skołowany i pewien że mam źle w głowie i że stałem się niebezpieczny dla otoczenia. Czyli to co większość z Was zna, było to na zasadzie że objawy i myśli były a ja się wokół nich kręciłem, i podporządkowywałem na początku życie.
Dochodziło na początku do absurdów, ze wychodziłem z domu jak miałem zostać z dziećmi albo dostawałem mega ataków paniki jak byłem w domu z rodziną z tymi myślami.
Upewniałem się i czytałem wiele różnych niepotrzebnych rzeczy o tym jak ktoś kogoś zabił albo siebie aby chyba tylko siebie samego przekonywać że też będę mógł to zrobić.
Nie da sie wyrazić tu żadnymi słowami tego co się dzieje w głowie podczas nerwicy bo to jest abstrakcja. Coś mi się wydaję ze za jakiś czas chyba sam nawet nie będę mógł w to uwierzyć że mogłem tak się czuć i tak zachowywać.

Myślałem też oczywiście o schizofrenii i na początku trochę czytałem i też niepotrzebnie bo potem zastanawiałem się czy tego nie mam sam i mi się wydawało oczywiście że pewnie mam.
Wszystko zaczęło się od problemów rodzinnych, po narodzinach drugiego dziecka moja zona dostała w sumie jakiegoś załamania nerwowego, co się czasem zdarza ale źle to trochę rozegrała i zaczęła dostawać typowych jazd nerwicowych, ja zacząłem czuć się zmęczony i powoli mnie także dorwało.
A w sumie nie byłem przywykły bo zawsze zdawało mi się ze psychicznie jestem człowiekiem sprawnym teraz już wiem że byłem sprawny tylko nie rozumiałem że emocjonalnie to każdy może upaść.

Dużym fartem było trafienie tutaj, poczytałem wpisy słuchałem nagrań, poczytałem posty i zrozumiałem że mówią wszyscy tu jednym językiem i że nie jestem sam. To była wielka ulga ale chwilowa.
Potem to był cały roczny ciąg zdarzeń uświadamiania i efektów lub ich braku. Trudno to ując wszystko w opis i słowa ale myślę że można napisać że była to jazda kolejka górską gdzie każdy dzień mógł przynieść coś lepszego albo być tak samo zły jak poprzedni.
Tu nawiązuje do kryzysów bo wychodzenie z nerwicy to jest jeden wielki kryzys :) Pamiętam jak miałem pierwsze dni lepsze to myślałem głupi że to przebłyski hehe się na 3 dzień zdziwiłem...jak mi dowaliło co się da i czułem się jak na pierwszym ataku paniki w życiu i tak bywało dość często zresztą.
Przede wszystkim zmieniłem formę traktowania nerwicy i tu podsyłam linka do wprost genialnego wpisu, jak dla mnie za to powinien być nobel z terapii nerwicowej jeśli taki istnieje heh http://www.zaburzeni.pl/podsumowanie-ws ... t5951.html
świetnie Victor opisał w tym stosunek do nerwicy jako do rozwydrzonego lub wystraszone dziecka które trzeba samemu uspokajać. Bardzo mi to przypadło do gustu i towarzyszyło wszędzie. Czytałem to tak często że w sumie znam to prawie na pamięć :D
I tak właśnie traktowałem nerwicę jako swoje zaburzone w środku dziecko co kumulowało się z jego myślowym płaczem.
Każde chore myśli tak sobie tłumaczyłem i w taki sposób do nich podchodziłem. Co za tym idzie musiałem wyrabiać akceptację i tu polecam również super nagrania obydwu panów na kanale https://www.youtube.com/channel/UCcpYOp ... E6nfeebGNA

A jeżeli jesteśmy przy akceptacji polecam także książkę Claire Weeks o tytule: skuteczna samopomoc dla swoich lęków.
Jest to pozycja gdzie łatwo budować dla siebie wyrozumiałość i akceptację.

I tak też starałem się traktować nerwicę, swoje objawy, myśli traktowałem jako dziecko zapłakane z wyrozumieniem. Nie było to łatwe ale bardzo chciałem wrócić do stanu sprzed nerwicy i sobie przypominałem że kiedyś tego nie było, chociaż momentami to już sam tego nie pamiętałem dobrze.
Ale to jest tak jak tu wszyscy podają że uspokoisz to dziecko to uspokoisz nerwicę a możesz to zrobić tylko ty.

Tylko że jest tu mały problem który napotkałem. Mianowicie akceptacja i podejście to fantastyczna rzecz ale zawsze w nerwicy a przynajmniej ja tak miałem jest jakiś objawowy konik który najbardziej dominuje życie.
Moim konikiem była święta trójca natręctw myślowych. Szczególnie dotyczące zabicia bliskich albo siebie.
I dlatego uwaga moja jest taka że czy się to wydaje trudne czy bardzo trudne to nie obejdzie się bez poczucia że musimy rzucić się na głęboką wodę. Bo ja akceptowałem, nastawienie ćwiczyłem ale bałem się kontaktu z dziećmi że mogę je dla przykładu udusić. Bałem się brać noże w kuchni a nawet spać z żoną w jednym łóżku. Ciągle czułem przez to lęk.
I dlatego myślę zostało to nazwane właśnie ryzykowaniem bo to rzeczywiście daje poczucie że rzucasz się ze skarpy i nie dasz rady a tak naprawdę dzięki temu że ignorujesz ostrzeżenia że to się naprawdę stanie, pokazujesz sobie że się nie stanie. I magia lęku znika.
Tylko że bardzo wolno i na początku jak zostawałem z dziećmi i specjalnie się z nimi bawiłem to miałem spore ataki paniki bo to dziecko we mnie szalało ze strachu.
Ale prawda jest taka że tylko dzięki temu w którymś momencie na myśl o tym że spędzę wieczór z rodziną przestałem od razu kojarzyć z lękiem że im coś zrobię. Bo to moje dziecko we mnie się uspokajało.

Myślę że więcej nie ma co pisać bo i tak siedzę w pracy i muszę kończyć :)
Przede wszystkim uwierzcie w to dziecko w Was bo to zresztą ma sens i z całych sił się starajcie bo przecież chcecie z tego wyjść, prawda?
Ja z terapii nie korzystałem, próbowałem dwa razy ale za pierwszym odesłano mnie do psychiatry a za drugim nie pasowaliśmy do siebie :)
Natomiast od 3 miesięcy korzystam co 3 tygodnie ze wsparcia psychologa w rozmowach o sprawach bieżących bo mam niestety problem z zoną która wybrała drogę leków antydepresyjnych i nie otworzyła się na pomoc z różnych źródeł, a to jak wiadomo skutkuje tym że ciągle ma emocjonalne problemy co powoduje sporo stresu i spędza czasem sen z powiek.
Więc takie rozmowy co 3 tydzień dają mi trochę pozytywów i siłę do wsparcia dla żony, której siły to nie ma za dużo bo też uprzedzam że wychodzenie z nerwicy zabiera jej dużo.
Polecam mieć komu się wygadać z bieżących problemów, nawet jak się wydaje że tego nam nie potrzeba.

A tak to od 2 miesięcy nie mam myśli natrętnych, nie mam objawów, czasem tylko źle jeszcze sypiam i mam zatroskany wyraz twarzy i trochę zmęczony jak to mówią mi ludzie dookoła no ale to w sumie nic przecież dziwnego po tym co się przeszło i przy obecnych stresach domowych.
Pozdrawiam i potwierdzam nerwica mija!
Damianero
Jak bym o sobie czytałam...
Jak się teraz czujesz?
ODPOWIEDZ