Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy terapie to w ogóle pomagają? Nie mam juz siły do nich.

W tym dziale rozmawiamy o tym jak nam idzie terapia u naszych psychologów, terapeutów.
A także osoby, które nie chodzą na terapię ale mają związane z nią jakieś pytania, mogą tutaj się rozpisać.
Dział ten służy również wyjaśnianiu wspólnie różnych pojęć i zagadnień terapeutycznych.
timoonika
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 20 marca 2015, o 21:30

20 listopada 2018, o 09:17

Pisze tutaj do Was bo sama nie wiem co robic i zastanawiam sie czy rzeczywiscie mozna wyleczyc sie z nerwicy poprzez terapie. Nigdy wczesniej sie tu nie udzielalam ale robilam to czasami na innym forum i tak od paru lat probouje ogarnac swoj problem. Glownie poprzez terapie i potem leki.
Nerwice mam od ponad 6 lat i nie chce mi sie nawet opisywac tego wiec powiem krotko mam roznie ale nie ma dnia zebym czula sie okey. A to mam pelno somatow i boje sie gdzies isc (ale ide mimo to) albo psychicznie sie zle czuje jest mi zle, dziwnie w oczach i jestem okrolnie nadwrazliwa na punkcie swojego zdrowia ogolnie. To bardzo krotki opis a ogolnie to jest kiepsko...
Wiedze mam...ale tez chcialam postawic na to co kazdy poleca wszedzie czyli terapie. Po czasie jednak sama juz nie wiem co o tym wszystkim sadzic. Jak zaczynalam terapie to mialam nadzieje na poprawe chociaz i wyjscie z jakis problemow o ktorych tak wielu wszedzie pisze. Jednak z czasem mam wrazenie ze kazdy te terapie tak przedstawia jak niektorzy youtuberzy mowia ze moge byc kazdym kim chce...jak sie tylko postaram. Babol!
I nie myslcie ze ta ironia towarzyszyla mi zawsze. Nie. Mialam gleboka wiare wterapie wszelkiego rodzaju i sluchalam sie tego co mi na nich mowia. Pierwsza terapia to poznawczo-behawioralna. 2 lata i byly poprawy oczywiscie ale w ktoryms momencie stanelismy w miejscu i mialam pojsc do psychiatry. Psychiatra owczesny dal mi prozac i powiedzial ze nie dam rady wyjsc z tego bez zaglebiania swoich problemow ktore leza w srodku mnie. A wiec decyzja padla na psychoterapie. Polaczone nurty ale glownie psychodynamiczna. 4 lata terapii w tym czasie pierwsze dwa lata bralam leki.
Podczas terapii zawsze uderzalo mnie ze jak cos mi nie odpowiada to terapeutka nazywala to oporem. Ale nigdy nie podawala jak to moglabym zmienic. Mialo sie to zrobic samo w toku psychoterapii. A wiec notowalam co mowi, mam cala ksiazke notatek. Zmienialam relacje na ktore zwracala mi uwage. Ale to nie daje zadnych efektow! Do dzis!
Pare dni temu a moze i dluzej zapytalam ja czy ta terapia dlugo jeszcze mialaby w ogole trwac aby oczekiwac efektow. A ona do mnie ze porpawa nie jest zalezna od terapii bo moze po prostu takim jestem czlowiekiem i tak mam. To w sumie wolalam to wiedziec te 4 lata temu...a wtedy dobrze pamietam byly mowione zupelnie inne zapewnienia.
Nie mam zupelnie juz wiary w nic i prosze Was nie oceniajcie mnie ze sie nie staralam bo naprawde to byloby klamstwo. Po prostu ciagle sie zle czuje...A terapia kosztuje mnie 600 zlotych miesiecznie i jestesm tak wkurwiona na terapeutke po tych ostatnich slowach ze az plakac mi sie chce.
witorrr98
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1543
Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08

20 listopada 2018, o 17:37

Ja mogę się wypowiedzieć tylko w swojej kwestii.Rzadko kiedy na terapię chodziłem, ponieważ nigdy nie wynosiłem z niej niczego lub niczego, co bym sam nie wiedział.Na chwilę obecną wychodzę ze stwierdzenia, że jedyne, co różni mnie od takiego terapeuty, to wiedza.A, że takiej nie mogłem nigdy uzyskać od lekarzy czy psychologów, postanowiłem sam się dowiedzieć.Wyszło lepiej niż to chodzenie i gadanie o pierdołach.Oczywiście to tylko moje doświadczenia, Twoje mogą być inne, a nawet możesz trafić dobrego lekarza.Także tyle, co mam do powiedzenia w tym poście.
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

20 listopada 2018, o 19:23

Powiem Ci tak z mojego punktu widzenia.
Na świecie nie ma ani jednego terapeute, który by Cię sam wyleczył. Nie ma i nie będzie.
Bo terapia, nie ważne jaka, to praca wyłącznie własna z POMOCĄ terapeuta który daje nam wskazowki i podpowiedzi, które możemy wykorzystać w naszym leczeniu =odburzaniu.

Nie kwestionuje, że się nie starałas na terapii. Ale tu chodzi o to, że wiedza to nie wszystko. Bo ona sama nas nie wyleczy. Do tego potrzebne jest przede wszystkim DZIAŁANIE. Czyli np. boisz się ataków paniki, ale wiesz ze ci nic nie zrobią, ale mimo tej wiedzy nadal się ich boisz, a dlaczego? Bo nie było działania. A działanie polegało na tym, by przyzwolic na te ataki paniki dopóki dopóty stan emocjonalny się nie uspokoi.

Nie wiem jaką Ty masz wiedzę, ale to forum i nagrania naszych administratorów to skarbnica wiedzy, dlatego warto ją zdobyć i następne wcielić do życia.
Może trafiłaś po prostu na złych terapeutów, mało jest takich prawdziwych z powołania, ale są, także mzke poszukaj tym razem kogoś ma NFZ 😁
Gdybyś miała pytań, pisz, a inni ci odpowiedzą.
Awatar użytkownika
sennajawie
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 324
Rejestracja: 4 września 2018, o 02:54

20 listopada 2018, o 19:39

timoonika pisze:
20 listopada 2018, o 09:17
Pisze tutaj do Was bo sama nie wiem co robic i zastanawiam sie czy rzeczywiscie mozna wyleczyc sie z nerwicy poprzez terapie. Nigdy wczesniej sie tu nie udzielalam ale robilam to czasami na innym forum i tak od paru lat probouje ogarnac swoj problem. Glownie poprzez terapie i potem leki.
Nerwice mam od ponad 6 lat i nie chce mi sie nawet opisywac tego wiec powiem krotko mam roznie ale nie ma dnia zebym czula sie okey. A to mam pelno somatow i boje sie gdzies isc (ale ide mimo to) albo psychicznie sie zle czuje jest mi zle, dziwnie w oczach i jestem okrolnie nadwrazliwa na punkcie swojego zdrowia ogolnie. To bardzo krotki opis a ogolnie to jest kiepsko...
Wiedze mam...ale tez chcialam postawic na to co kazdy poleca wszedzie czyli terapie. Po czasie jednak sama juz nie wiem co o tym wszystkim sadzic. Jak zaczynalam terapie to mialam nadzieje na poprawe chociaz i wyjscie z jakis problemow o ktorych tak wielu wszedzie pisze. Jednak z czasem mam wrazenie ze kazdy te terapie tak przedstawia jak niektorzy youtuberzy mowia ze moge byc kazdym kim chce...jak sie tylko postaram. Babol!
I nie myslcie ze ta ironia towarzyszyla mi zawsze. Nie. Mialam gleboka wiare wterapie wszelkiego rodzaju i sluchalam sie tego co mi na nich mowia. Pierwsza terapia to poznawczo-behawioralna. 2 lata i byly poprawy oczywiscie ale w ktoryms momencie stanelismy w miejscu i mialam pojsc do psychiatry. Psychiatra owczesny dal mi prozac i powiedzial ze nie dam rady wyjsc z tego bez zaglebiania swoich problemow ktore leza w srodku mnie. A wiec decyzja padla na psychoterapie. Polaczone nurty ale glownie psychodynamiczna. 4 lata terapii w tym czasie pierwsze dwa lata bralam leki.
Podczas terapii zawsze uderzalo mnie ze jak cos mi nie odpowiada to terapeutka nazywala to oporem. Ale nigdy nie podawala jak to moglabym zmienic. Mialo sie to zrobic samo w toku psychoterapii. A wiec notowalam co mowi, mam cala ksiazke notatek. Zmienialam relacje na ktore zwracala mi uwage. Ale to nie daje zadnych efektow! Do dzis!
Pare dni temu a moze i dluzej zapytalam ja czy ta terapia dlugo jeszcze mialaby w ogole trwac aby oczekiwac efektow. A ona do mnie ze porpawa nie jest zalezna od terapii bo moze po prostu takim jestem czlowiekiem i tak mam. To w sumie wolalam to wiedziec te 4 lata temu...a wtedy dobrze pamietam byly mowione zupelnie inne zapewnienia.
Nie mam zupelnie juz wiary w nic i prosze Was nie oceniajcie mnie ze sie nie staralam bo naprawde to byloby klamstwo. Po prostu ciagle sie zle czuje...A terapia kosztuje mnie 600 zlotych miesiecznie i jestesm tak wkurwiona na terapeutke po tych ostatnich slowach ze az plakac mi sie chce.
Hej,
Ja osobiście miałam 2 psychoterapie i obie trafione, co prawda na początku byłam bardzo sceptycznie nastawiona, w trakcie terapii oczywiście miałam wątpliwości. Ale dziwi mnie strasznie że miałaś ok. 6 lat terapii i wnet jesteś w tym samym miejscu, skoro jesteś sceptycznie nastawiona do terapii znaczy że jesteś sfrustrowana i zdesperowana, mi też terapeuta co prawda powiedział, że to ode mnie zależy ile będzie trwać terapia.i było to strasznie rozciagniete w czasie ale jakoś mi się udało poskładać. Moim zdaniem masz problem z podejściem do terapii i nerwicy w ogóle. I dobrze trafiłaś, bo na tym forum dowiesz się jak to zmienić. Przede wszystkim nie powinnaś oczekiwać od terapeuty, że to on odkryje w Tobie Tą jedną cechę, która zmieni Twój cały świat i nagle wszystko zacznie do siebie pasować a Twoje objawy znikną jak ręką odjał! Nie istnieje coś takiego. Nie powinnaś oczekiwać też, że terapeuta Ci powie jak się zachowywać i reagować w różnych sytuacjach, i w ogóle jak żyć. Do tego masz dojść sama, jedynie z jego pomocą. Terapeuta to narzędzie, dzięki któremu możesz naprawić siebie. Ale narzędzie Cię nie naprawi, musisz go użyć TY SAMA, żeby coś zmienić. Po drugie, nie możesz oczekiwać że jedynie terapia da Ci cudowne uzdrowienie, bo na to składa się wiele czynników a terapia jest tylko jednym z. Przede wszystkim musisz podjąć działania rozbrajajace mechanizmy nerwicy. Mechanizmy lękowe, ataków paniki, złego samopoczucia samego w sobie. Zacząć z nimi działać, żeby je zmieniać, od podstaw. Zlikwidować, a następnie wybudować całą nową strukture myślenia, zachowania, podejścia do świata. Na tym polega odburzanie. Nie wystarczy, że zmienisz jedno zachowanie i nagle świat będzie kolorowy. Nerwica oznacza, że cała Twoja struktura działa nie tak! Tzn. Postrzeganie siebie, podejście do świata, widzenie świata, priorytety, wartości..
Jeśli to już wiesz, to proponuję zmienić psychologa, jeśli z tym się czujesz źle. Na terapii ważne jest żeby złapać dobry kontakt z psychoterapeutą, żebyś była przy nim wyluzowana, i żebyś chodziła tam z ochota a nie za karę. Jeśli to nie zadziała, bądź uważasz że problem lezy gdzie indziej to polecam skupic się na zmianie swych schematów i na rozbrajaniu nerwicy od podstaw. Na forum znajdziesz wiele tematów, gdzie masz dokładnie opisane, na czym to wszystko polega.

Na pewno znajdziesz jakieś rozwiązanie. 😉
Chciałam pamiętać jak rozpaczliwa jest ciemność, by pełniej móc cieszyć się nowym światłem.

Nie walcz z nerwicą, przytul ją mocnym uściskiem :si

"Byłam zmęczona ciągłą introspekcją. Pragnęłam prostoty, a wpakowałam się w nowe komplikacje. Powoli, w bólach zrywałam z siebie kolejne warstwy odczuć i przeinaczeń. Bałam się, że gdy dojdę do końca nic już tam nie będzie. Tylko czarna dziura."
IceTea
Świeżak na forum
Posty: 142
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 22:03

21 listopada 2018, o 19:46

W ogóle nie jestem zwolenniczką terminu psycho-TERAPIA bo to sugeruje, że coś zewnętrznego oddziałuje na nas a my jesteśmy poddawani terapii czyli jesteśmy stroną bierną a nie aktywną. Ja wolę pojęcie psychoEDUKACJA bo bardziej wskazuje na aktywność osoby, która zdobywa wiedzę o działaniu psychiki i metodach kształtowania swojego sposobu myślenia :)
Bo w tym jest rzeczy sedno, że jest mi wszystko jedno
Awatar użytkownika
Sine
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 245
Rejestracja: 5 listopada 2017, o 10:24

22 listopada 2018, o 18:29

Ja byłam kilka razy na terapii kiedyś i tyle się dowiedziałam, ze z nerwicy się nie wychodzi :)
Tu uzyskałam wyczerpujące informacje takie jakie chciałam i na jakie liczyłam. Trzeba trafić na dobrego terapeutę a takiego to ze świeczka szukać niestety. Reszta to nabijanie kasy i teorie z dup*y wyssane :)
Możesz mieć albo wymówki albo rozwiązania, ale nie możesz mieć ich obu naraz.
Awatar użytkownika
Zestresowana
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 457
Rejestracja: 6 listopada 2014, o 07:22

25 listopada 2018, o 15:12

Sine pisze:
22 listopada 2018, o 18:29
Ja byłam kilka razy na terapii kiedyś i tyle się dowiedziałam, ze z nerwicy się nie wychodzi :)
Tu uzyskałam wyczerpujące informacje takie jakie chciałam i na jakie liczyłam. Trzeba trafić na dobrego terapeutę a takiego to ze świeczka szukać niestety. Reszta to nabijanie kasy i teorie z dup*y wyssane :)
Sine, ale chyba później trafiłaś na dobrego terapeutę? Bo coś kojarzę, że później chodziłaś na terapię?
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

25 listopada 2018, o 18:39

Mogę się wypowiedzieć ze swojego punktu widzenia, bo przeszłam do tej pory 3 terapie, w tym jedną jako totalny niewypał.

Jeśli chodzi o samą nerwicę i jej mechanizmy to niekwestionowanym liderem tutaj jest nurt poznawczo-behawioralny, który zresztą jest też tu przedstawiany na forum. Uważam, ze wielu potrafi samemu to ogarnąć mając samą wiedzę z forum. Niektórzy chcą mieć wsparcie z zewnątrz, w postaci fizycznej osoby. Bo nawet jeśli tutaj wiele osób psize, że to wszystko trzeba samemu, to zgadzam się, ale uważam, ze zwłaszcza w stanach takich jak nerwica czy depresja czasami naprawdę potrzebna jest druga osoba jako taki filar, podpora, albo po prostu taki swój własny trener personalny. Ja w swojej przygodzie z nerwicą robiłam bardzo dużo wyciągając z tego FORUM, a jednak sama terapia dawała mi też poczucie bezpieczeństwa, takiego prowadzenia, potwierdzenia, że podążam we własciwym kierunku.

Z tymże chciałam też dodać coś ważnego. Mianowicie to, że same mechanizmy, przegrzanie się stanu emocjonalnego da się w miarę samemu ogarnąć. Natomiast w większości przypadków, jeśli stan awaryjny nie odpalił się np. po zażyciu marihuany, nerwica to wierzchołek góry lodowej i za tym stoją inne problemy. Ja jak już zdjęłam tą czapkę góry lodowej w postaci nerwicy to okazało się, że są sprawy życiowe, które mnie przerastają/nie potrafię sobie do końca z nimi radzić. To są już bardziej sprawy osobowościowe, które powoduja, że w pewnych sytuacjach życiowych jestem bardziej narażona na stresy, napięcia. To akurat wyszło u mnie w dalszym toku terapii, gdy zdecydowałam się na terapię schematów, bardziej pod kątem rozwojowym. I tutaj uważam, że jest potrzebny ktoś fachowy, ktoś z zewnątrz. Póki trwała nerwica to wydawało mi się, że wszystko to jest wina przegrzanego systemu nerwowego. A teraz okazuje się, ze są pewne rzeczy, które mogą mnie ciągnąć w dół i potrzebuje jeszcze pracy nad nimi.

Jeśli chodzi o ten niewypał to tym niewypałem była terapia psychodynamiczna, która w moim odczuciu jak i z badań naukowych pokazuje, ze nie jest terapią pierwszego rzutu na nerwicę. Ja uważam, ze ta terapia wręcz może być szkodliwa gdy nerwica trwa i ktoś chce się odburzyć na podstawie samej terapii. I też to co różni tą terapię od poznawczo-behawioralnej, to właśnie jej nieokreślony czas trwania z tym wiecznym "nie wiadomo kiedy i jak się terapia zakończy", podczas gdy terapia pozn-beh ma ścisły protokół terapeutyczny i jest określona na ścisłą liczbę spotkań z trwałym rezultatami.

Podsumowując, uważam, że na nerwicę terapia pozn-beh, można poradzić sobie samemu, choć warto mieć kogoś kto jest podporą. Tutaj można różnie trafić, ja znalazłam wspaniałą terapeutkę, ale jest to moja druga terapeutka pozn-beh, pierwsza była dobra, ale nie tak dobra. W sprawie dalszego rozwoju, dalszych problemów, terapia jest raczej konieczna, niektórzy dadzą radę sami to ogarnąć jak Wiktor, ale to już wymaga naprawdę dużych zmian własnych. Nie polecam terapii psychodynamicznej na zaburzenia lękowe :-)

DLatego autorko wątku, oczywiście musisz sama podjąć decyzję. Martwi mnie natomiast długość trwania TWojej terapii bez widocznych dla Ciebie zmian i niepewnosć Pani terapeutki co do dalszej Twojej pracy. Na pewno nie przekreślałabym samej terapii, ale zastanowiłabym się nad sensem kontynuowania obecnej. To wymaga Twojej własnej oceny, bo nitk z nas nie wie do końca co wypracowałaś z tej terapii i w czym Ci pomogła.

Każdemu życzę spotkania takiej terapeutki jaką spotkałam ja :-)
IceTea
Świeżak na forum
Posty: 142
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 22:03

25 listopada 2018, o 18:42

W ogóle wiele lat myślałam, że terapia to tylko praca z przekonaniami, a to do mnie w ogóle nie trafiało. Większość terapeutów idzie tą podstawową, najbardziej oczywistą i wyeksploatowaną ścieżką - PRZEZ ZMIANĘ PRZEKONAŃ DO ZMIANY ZACHOWANIA I OBNIŻENIA LĘKU. Mało który terapeuta eksploruje inne kombinacje, a już całkiem ścieżka w kolejności: najpierw działanie wbrew emocjonalnym objawom, potem poprawa emocjonalna, czyli to co na forum jest promowane, w świadomości polskich terapeutów jest niemal nieznane. Niemal nieznazna jest świadomość objawowa i akceptacja a praktykowana jest powierzchowna spychologia problemu. A tak naprawdę ta druga ścieżka także zawiera się w modelu CBT, tylko jak się eksploruje najbardziej powierzchowne możliwości tego modelu to jest jak jest, czyli bieda.
Bo w tym jest rzeczy sedno, że jest mi wszystko jedno
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

25 listopada 2018, o 18:45

IceTea pisze:
25 listopada 2018, o 18:42
W ogóle wiele lat myślałam, że terapia to tylko praca z przekonaniami, a to do mnie w ogóle nie trafiało. Większość terapeutów idzie tą podstawową, najbardziej oczywistą i wyeksploatowaną ścieżką - PRZEZ ZMIANĘ PRZEKONAŃ DO ZMIANY ZACHOWANIA I OBNIŻENIA LĘKU. Mało który terapeuta eksploruje inne kombinacje, a już całkiem ścieżka w kolejności: najpierw działanie wbrew emocjonalnym objawom, potem poprawa emocjonalna, czyli to co na forum jest promowane, w świadomości polskich terapeutów jest niemal nieznane. Niemal nieznazna jest świadomość objawowa i akceptacja a praktykowana jest powierzchowna spychologia problemu. A tak naprawdę ta druga ścieżka także zawiera się w modelu CBT, tylko jak się eksploruje najbardziej powierzchowne możliwości tego modelu to jest jak jest, czyli bieda.
Ja właśnie szłam tą drugą ścieżką i to zresztą uważa też moja terapeutka jako najbardziej logiczne. Czyli ściągnięcie najpierw objawów, a dopiero potem praca własna nad sobą, swoimi problemami. Nie da się pracować nad sobą przy silnych objawach nerwicowych. U mnie jednak największe objawy generował sam lęk przed lękim i lęk przed objawami/chorobami, ściągniecie tego spowodowało już poprawę. Dopiero dalsza praca była możliwa po tym etapie.
IceTea
Świeżak na forum
Posty: 142
Rejestracja: 26 kwietnia 2017, o 22:03

25 listopada 2018, o 19:44

Dokładnie, jak można pracować poznawczo nad lękiem gdy on obezwładnia i odbiera racjonalne myślenie? Jak można pracować nad zmianą myślenia w takich warunkach, zanim się nie ogarnie tego akceptacją i dystansem, by ten lęk trochę ustąpił, dopiero wtedy można podejść trzeźwo do racjonalnej pracy nad przekonaniami... A terapeuci to wałkują nie patrząc na stan pacjenta, etap na jakim on jest i co wtedy do niego dotrze, a co nie. Dlatego wielu ludzi się zniechęca do terapii i uznaje ją za nieskuteczną. Fajnie że trafiłaś na sensowną terapeutkę, która to ogarnia całościowo, a nie leci schematem :)
Bo w tym jest rzeczy sedno, że jest mi wszystko jedno
labraks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 256
Rejestracja: 3 lutego 2018, o 11:44

26 listopada 2018, o 14:38

Też powoli zaczynam nie mieć siły na terapie. W ubiegłym roku wytrwałem całe 4 miesiące na psychodynamicznej. Zrezygnowałem, bo facet non-stop wylewał dziecko z kąpielą. Jak coś mi nie pasowało, to mam narcystyczny opór przed autorytetem, wszystko dezawuuję itp. Od września chodzę w nurcie egzystencjalnym, miałem 7 spotkań. Mam wrażenie, że to przegięcie w drugą stronę. Terapeuta jest za bardzo układny, sympatyczny, za mało sceptyczny i wnikliwy, pojawia się za dużo humoru (w tym w kontekstach nieprzystających). A może to skrajność tylko wg mojego "narcystycznego zero-jedynkowego myślenia"? Szukam konkretnych przyczyn zjebania osobowości, a przecież w tym nurcie facet mi ich nie poda; sam powiedział że tylko stawia hipotezy, a ja mam sobie je przykładać do siebie, wybierać z nich. Z drugiej strony boję się tej arbitralności w podawaniu przyczyn, jak to ma miejsce w psychodynamicznej.
Nie wiem już co mam robić ze swoim nieudanym życiem wynikającym z nieudanej osobowości. Chciałbym się przeprowadzić, bo mam wrażenie, że rodzice ciągną mnie w dół, a przynajmniej nie pozwalają (mentalnie, podprogowo) na dorosłość, niezależność. Tylko kuźwa ciekawe skąd wziąć na to kasę. I jestem przekonany, że sam sobie nie poradzę. Dlatego moim jedynym marzeniem jest, by to wszystko się jak najszybciej skończyło; apeluję o udostępnienie eutanazji... Napisałem w tej sprawie do prezydenta, ale oczywiście mnie zbył płytką, niekonkretną korpo-gadką.
Desperat
Gość

7 grudnia 2018, o 22:07

Ja nigdy nie chodziłem na terapię jako jaką, jednak "rozmowy" rozpoczynałem kilka razy, ale po jakimś czasie kończyłem, tak jak i ostatnio. Dlaczego? Otóż dlatego, że to nie ma prawa działać, gdyż to są tylko słowa, słowa rzucone na wiatr, puste słowa za którymi nic się nie kryje. Pomóc może trafienie w Lotto i pieniądze, coś realnego, namacalnego, a nie pier... obcej osoby, ogólnie gadanie głupot i inne bzdury.

Z tego co widzę, osoby które wypowiadają się w tym temacie, mają podobne podejście. Prawda jest też taka, że problemy powstają z jakiegoś powodu, można by rzec, że jest to gwałt psychiczny, czy inny uraz, który zawsze będzie o sobie przypominać, zawsze, pamiętajcie o tym. Tak jak rana się zabliźnia i pozostaje ślad, tak i wy będziecie o wszystkim pamiętać.


W moim przypadku, ostatnie spotkania były doraźne, ale spodziewałem się czegoś więcej tak naprawdę, sam nie wiem czego. Być może dla osób które są gdzieś na początku drogi, nie mają takiego bagażu doświadczeń, wiedzy, przemyśleń i ogólnie są zagubione, coś takiego ma rację bytu, gdyż doświadczona osoba jest w stanie odpowiedzieć na wiele pytań, czy naprowadzić, nic więcej. Mnie mało co było w stanie zaskoczyć, nawet i mogłem się bawić z Panią, wbijać klina, obserwować ją. Po jakimś czasie zacząłem odczuwać takie wrażenie, że jest ona moją małpką do zabawy i tylko po to tam chodzę. Na ostatnim spotkaniu szczególnie dałem temu upust i z tego względu mam wyrzuty sumienia. Nie jej wina, że miałem takie życie i doświadczenia, nie jej wina, iż ukształtowało mnie to wszystko tak, a nie inaczej.

W skrócie, rozmowa, pytanie, odpowiedź. Przynajmniej ja to tak odbieram. Byłbym pod wrażenie, gdyby była w stanie mnie przegadać, czy rzucić jakimś hasłem nad którym bym się musiał dłuższą chwilę. Niestety nic takiego nie miało miejsca, ale jak napisałem w innym poście, 22 lata doświadczeń robi swoje.
labraks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 256
Rejestracja: 3 lutego 2018, o 11:44

11 grudnia 2018, o 15:16

Desperat pisze:
7 grudnia 2018, o 22:07
Ja nigdy nie chodziłem na terapię jako jaką, jednak "rozmowy" rozpoczynałem kilka razy, ale po jakimś czasie kończyłem, tak jak i ostatnio. Dlaczego? Otóż dlatego, że to nie ma prawa działać, gdyż to są tylko słowa, słowa rzucone na wiatr, puste słowa za którymi nic się nie kryje. Pomóc może trafienie w Lotto i pieniądze, coś realnego, namacalnego, a nie pier... obcej osoby, ogólnie gadanie głupot i inne bzdury.
Na chwilę obecną uważam podobnie - ale z drugiej strony, Desperat, cała masa ludzi mówi skuteczności rozmaitych psychoterapii. Można by powiedzieć (i pewnie każdy terapeuta by tak powiedział), że to właśnie w nas tkwi problem, iż nie wytrzymujemy dłużej, bo nie potrafimy zaufać, nie umiemy się "poddać", oddać części siebie. Tylko że wówczas kolejny raz ujawnia się paradoks całej sytuacji terapeutycznej: by w niej trwać, należy być odpowiednio na nią dojrzałym. Tylko skąd ową dojrzałość brać, jeśli nie z terapii??
W ogóle nie bardzo pasuje mi termin "psychoterapia". Niezależnie od nurtu, w którym uczestniczyłem, to była po prostu rozmowa, w której moim zdaniem za mało było psychologii. Ot, inteligentna rozmowa, mniej lub bardziej sympatyczna ;) Terapię widziałbym bardziej jako swego rodzaju mentalny detoks, jakieś oddziaływanie inne niż rozmowa, bo ludzie zgłaszający się do gabinetów mają zazwyczaj totalnie nasrane w głowach... A detoks powinien działać w ciągu kilkunastu spotkań, a nie... kilkuset (kilkuletnia psychoterapia). Słowo "rozmowa" też zresztą jest na wyrost. Prawdziwa rozmowa to partnerstwo. Tutaj go nie ma, bo skupiamy się tylko i wyłącznie na kliencie, na samych nas. Skupiamy się - kolejny wątek wątpliwości - na swoim cierpieniu, a powinniśmy się od siebie dystansować, wychodzić na zewnątrz...
Desperat
Gość

11 grudnia 2018, o 22:01

U mnie padło słowo psychodynamiczna, czy tą drogą Pani podążała, czy nie, nie wiem, z resztą tego co napisałeś mogę się zgodzić i wszystkimi kończynami podpisać.

Dla mnie zalecane wstępnie 2 lata, co tydzień chyba chodzenie. 7/8 razy byłem, jakoś tak i o te 7/8 razy za dużo. Te wizyty tylko bardziej otworzyły mi oczy i utwierdziły w przekonaniu odnośnie wielu rzeczy, nie tędy droga.
ODPOWIEDZ