Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Awatar użytkownika
anilewe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 101
Rejestracja: 10 września 2018, o 11:49

24 marca 2023, o 21:12

dagmara213 pisze:
24 marca 2023, o 15:16
Cześć,
jestem tu nowa, dużo już przeczytałam i mimo, że Pani psycholog nie wspomniała nic o ROCD odkąd do niej chodzę (2 miesiące) to myślę, to właśnie to. Mam dziś okropny dzień, w zasadzie zaczęło się wczoraj po południu, ale może zacznę od początku.
Jestem z moim narzeczonym już prawie 6 lat i bardzo go kocham, nie wyobrażam sobie bez niego życia. W 2021r. chodziłam do psychologa, bo miałam jakieś takie słabsze dni, uważałam, że nic w życiu nie osiągnę, że jestem brzydka, gruba itd. To był generalnie ciężki czas, bo byłam po studiach i szukałam pracy (a łatwo nie było). W końcu znalazłam pracę i przestałam chodzić do psychologa, bo jakoś tak mi wszystko przeszło. Pod koniec roku 2021 mieliśmy z narzeczonym wrażenie, że coś miedzy nami się wypaliło, że coś jest nie tak, ale mimo wszystko byliśmy dalej razem. Rok temu byliśmy na rajskich wakacjach i chyba wtedy wszystko się zaczęło, wróciliśmy z wakacji i byłam w takim dole psychicznym, że nie wiedziałam co robić, płakałam dzień w dzień, chciałam wrócić do tamtego miejsca, wydawało mi się też, że tam mi się ktoś spodobał i zamiast iść do psychologa to poszłam do... wróżki, a nawet do dwóch. Obie powiedziały, że między nami się wypaliło, że to się nie skończy małżeństwem, że się rozstaniemy, wpadłam w taką panikę, że masakra. To niemożliwe, przecież tak się kochaliśmy, przecież planujemy wspólne życie. Jakoś mi to znowu przeszło i było w miarę okej, zmieniliśmy miejsce zamieszkania (mimo, że wróżka powiedziała, że przez jakiś tam czas nie mam podejmować żadnych decyzji). Były lepsze i gorsze dni, zdarzały się też wybuchy płaczu, zastanawiania się czy to na pewno ten chłopak, czy ja go kocham, pytałam go czy czuje do mnie to samo co kiedyś, czy mnie kocha... chcieliśmy odwołać ślub (bardziej ze względów finansowych), ale mieliśmy taki moment kiedy on poleciał do rodziny za granicę, a ja leciałam do pracy w delegację. Nie widzieliśmy się tylko 1,5 tygodnia, dla nas to było aż 1,5 tygodnia. Jak się zobaczyliśmy, nie potrafiliśmy się od siebie odkleić. Postanowiliśmy, że ślub się odbędzie. W grudniu pojechaliśmy zarezerwować termin w kościele i po tym wydarzeniu rozpoczął się najgorszy okres w moim życiu. Nie mogłam spać, ciągle myślałam czy to na pewno to, przychodziły myśli o zerwaniu, o wyprowadzce, o tym czy go kocham czy nie, przecież wróżka powiedziała, że się wypaliło. Porozmawiałam o tym z mamą i z moim narzeczonym i było trochę lepiej, ale do tej pory ciągle tak mam. Ciągle czytam artykuły o tym jak rozpoznać wypalenie w związku, jak rozpoznać czy kocham czy nie, nie potrafiłam przestać tego robić. Poszłam w końcu do psychologa, uspokoiła mnie, ale to wracało jak mantra. Próbowałam sobie tłumaczyć, że gdybym nie chciała z nim być to przecież już bym się wyprowadziła, zerwała z nim (bo takie myśli moja głowa mi podsuwa). Postanowiliśmy wrócić do starego miejsca zamieszkania, myśleliśmy, że będzie lepiej, że tam byliśmy szczęśliwsi i faktycznie jest mi tu trochę lepiej. Dopiero tydzień temu podczas szukania w necie kolejnych artykułów o oznakach niekochania trafiłam na artykuł o ROCD i pojawiła się nadzieja, bo widzę, że ktoś ma lub miał tak jak ja i że to nie oznacza, że go nie kocham. Dużo tu już przeczytałam, miałam nawet przebłyski, w których myśli ustępowały, a ja się znowu przytulałam do narzeczonego i mówiłam ze go kocham i mówiłam to bo serio to czułam. Dziś znowu mam zły dzień, a w głowie "a może to jednak nie ROCD tylko po prostu go nie kocham?". Przytłacza mnie tez fakt, że ślub za 5 miesięcy, a mi jest ciężko o tym myśleć (chociaż zdarza się, bo kupiłam suknię ślubną miesiąc temu). Wiem, że muszę zmienić psychologa, na takiego, który się na tym zna, ale tak się boje, że już za późno, że sobie nie poradzę...
Okropne uczucie, piszę to i płaczę jak dziecko.
Może polecicie psychoterapeutę, który się zajmuje czymś takim? Może być online lub stacjonarnie (Poznań), bo totalnie nie wiem do kogo iść. Byłam raz u psychologa, u którego nie czułam się najlepiej a na drugą sesje nie przyszedł... olał mnie. Potem wróciłam do Pani, o której pisałam wcześniej, ona jest mega fajna i dobrze się tam czuje, ale sama nie wiem czy to aż tak pomaga, no i ona podpowiedziała mi raz abym odpowiadała swoim myślom, a z tego co czytałam to nie powinnam tego robić.
A czy tym wróżkom opowiadałaś najpierw w jakim celu przychodzisz?
dagmara213
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 22 marca 2023, o 12:37

24 marca 2023, o 22:06

anilewe pisze:
24 marca 2023, o 21:12
dagmara213 pisze:
24 marca 2023, o 15:16
Cześć,
jestem tu nowa, dużo już przeczytałam i mimo, że Pani psycholog nie wspomniała nic o ROCD odkąd do niej chodzę (2 miesiące) to myślę, to właśnie to. Mam dziś okropny dzień, w zasadzie zaczęło się wczoraj po południu, ale może zacznę od początku.
Jestem z moim narzeczonym już prawie 6 lat i bardzo go kocham, nie wyobrażam sobie bez niego życia. W 2021r. chodziłam do psychologa, bo miałam jakieś takie słabsze dni, uważałam, że nic w życiu nie osiągnę, że jestem brzydka, gruba itd. To był generalnie ciężki czas, bo byłam po studiach i szukałam pracy (a łatwo nie było). W końcu znalazłam pracę i przestałam chodzić do psychologa, bo jakoś tak mi wszystko przeszło. Pod koniec roku 2021 mieliśmy z narzeczonym wrażenie, że coś miedzy nami się wypaliło, że coś jest nie tak, ale mimo wszystko byliśmy dalej razem. Rok temu byliśmy na rajskich wakacjach i chyba wtedy wszystko się zaczęło, wróciliśmy z wakacji i byłam w takim dole psychicznym, że nie wiedziałam co robić, płakałam dzień w dzień, chciałam wrócić do tamtego miejsca, wydawało mi się też, że tam mi się ktoś spodobał i zamiast iść do psychologa to poszłam do... wróżki, a nawet do dwóch. Obie powiedziały, że między nami się wypaliło, że to się nie skończy małżeństwem, że się rozstaniemy, wpadłam w taką panikę, że masakra. To niemożliwe, przecież tak się kochaliśmy, przecież planujemy wspólne życie. Jakoś mi to znowu przeszło i było w miarę okej, zmieniliśmy miejsce zamieszkania (mimo, że wróżka powiedziała, że przez jakiś tam czas nie mam podejmować żadnych decyzji). Były lepsze i gorsze dni, zdarzały się też wybuchy płaczu, zastanawiania się czy to na pewno ten chłopak, czy ja go kocham, pytałam go czy czuje do mnie to samo co kiedyś, czy mnie kocha... chcieliśmy odwołać ślub (bardziej ze względów finansowych), ale mieliśmy taki moment kiedy on poleciał do rodziny za granicę, a ja leciałam do pracy w delegację. Nie widzieliśmy się tylko 1,5 tygodnia, dla nas to było aż 1,5 tygodnia. Jak się zobaczyliśmy, nie potrafiliśmy się od siebie odkleić. Postanowiliśmy, że ślub się odbędzie. W grudniu pojechaliśmy zarezerwować termin w kościele i po tym wydarzeniu rozpoczął się najgorszy okres w moim życiu. Nie mogłam spać, ciągle myślałam czy to na pewno to, przychodziły myśli o zerwaniu, o wyprowadzce, o tym czy go kocham czy nie, przecież wróżka powiedziała, że się wypaliło. Porozmawiałam o tym z mamą i z moim narzeczonym i było trochę lepiej, ale do tej pory ciągle tak mam. Ciągle czytam artykuły o tym jak rozpoznać wypalenie w związku, jak rozpoznać czy kocham czy nie, nie potrafiłam przestać tego robić. Poszłam w końcu do psychologa, uspokoiła mnie, ale to wracało jak mantra. Próbowałam sobie tłumaczyć, że gdybym nie chciała z nim być to przecież już bym się wyprowadziła, zerwała z nim (bo takie myśli moja głowa mi podsuwa). Postanowiliśmy wrócić do starego miejsca zamieszkania, myśleliśmy, że będzie lepiej, że tam byliśmy szczęśliwsi i faktycznie jest mi tu trochę lepiej. Dopiero tydzień temu podczas szukania w necie kolejnych artykułów o oznakach niekochania trafiłam na artykuł o ROCD i pojawiła się nadzieja, bo widzę, że ktoś ma lub miał tak jak ja i że to nie oznacza, że go nie kocham. Dużo tu już przeczytałam, miałam nawet przebłyski, w których myśli ustępowały, a ja się znowu przytulałam do narzeczonego i mówiłam ze go kocham i mówiłam to bo serio to czułam. Dziś znowu mam zły dzień, a w głowie "a może to jednak nie ROCD tylko po prostu go nie kocham?". Przytłacza mnie tez fakt, że ślub za 5 miesięcy, a mi jest ciężko o tym myśleć (chociaż zdarza się, bo kupiłam suknię ślubną miesiąc temu). Wiem, że muszę zmienić psychologa, na takiego, który się na tym zna, ale tak się boje, że już za późno, że sobie nie poradzę...
Okropne uczucie, piszę to i płaczę jak dziecko.
Może polecicie psychoterapeutę, który się zajmuje czymś takim? Może być online lub stacjonarnie (Poznań), bo totalnie nie wiem do kogo iść. Byłam raz u psychologa, u którego nie czułam się najlepiej a na drugą sesje nie przyszedł... olał mnie. Potem wróciłam do Pani, o której pisałam wcześniej, ona jest mega fajna i dobrze się tam czuje, ale sama nie wiem czy to aż tak pomaga, no i ona podpowiedziała mi raz abym odpowiadała swoim myślom, a z tego co czytałam to nie powinnam tego robić.
A czy tym wróżkom opowiadałaś najpierw w jakim celu przychodzisz?
Nie. W zasadzie u jednej byłam osobiście i po prostu zaczęła rozkładać karty, a do drugiej pisałam maila i zadałam jej kilka pytań, na które odpowiedziała. No i chciałabym zaznaczyć, że bardzo żałuję tej decyzji o zwróceniu się do wróżek. To była zła decyzja.
Awatar użytkownika
anilewe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 101
Rejestracja: 10 września 2018, o 11:49

25 marca 2023, o 09:30

dagmara213 pisze:
24 marca 2023, o 22:06
anilewe pisze:
24 marca 2023, o 21:12
dagmara213 pisze:
24 marca 2023, o 15:16
Cześć,
jestem tu nowa, dużo już przeczytałam i mimo, że Pani psycholog nie wspomniała nic o ROCD odkąd do niej chodzę (2 miesiące) to myślę, to właśnie to. Mam dziś okropny dzień, w zasadzie zaczęło się wczoraj po południu, ale może zacznę od początku.
Jestem z moim narzeczonym już prawie 6 lat i bardzo go kocham, nie wyobrażam sobie bez niego życia. W 2021r. chodziłam do psychologa, bo miałam jakieś takie słabsze dni, uważałam, że nic w życiu nie osiągnę, że jestem brzydka, gruba itd. To był generalnie ciężki czas, bo byłam po studiach i szukałam pracy (a łatwo nie było). W końcu znalazłam pracę i przestałam chodzić do psychologa, bo jakoś tak mi wszystko przeszło. Pod koniec roku 2021 mieliśmy z narzeczonym wrażenie, że coś miedzy nami się wypaliło, że coś jest nie tak, ale mimo wszystko byliśmy dalej razem. Rok temu byliśmy na rajskich wakacjach i chyba wtedy wszystko się zaczęło, wróciliśmy z wakacji i byłam w takim dole psychicznym, że nie wiedziałam co robić, płakałam dzień w dzień, chciałam wrócić do tamtego miejsca, wydawało mi się też, że tam mi się ktoś spodobał i zamiast iść do psychologa to poszłam do... wróżki, a nawet do dwóch. Obie powiedziały, że między nami się wypaliło, że to się nie skończy małżeństwem, że się rozstaniemy, wpadłam w taką panikę, że masakra. To niemożliwe, przecież tak się kochaliśmy, przecież planujemy wspólne życie. Jakoś mi to znowu przeszło i było w miarę okej, zmieniliśmy miejsce zamieszkania (mimo, że wróżka powiedziała, że przez jakiś tam czas nie mam podejmować żadnych decyzji). Były lepsze i gorsze dni, zdarzały się też wybuchy płaczu, zastanawiania się czy to na pewno ten chłopak, czy ja go kocham, pytałam go czy czuje do mnie to samo co kiedyś, czy mnie kocha... chcieliśmy odwołać ślub (bardziej ze względów finansowych), ale mieliśmy taki moment kiedy on poleciał do rodziny za granicę, a ja leciałam do pracy w delegację. Nie widzieliśmy się tylko 1,5 tygodnia, dla nas to było aż 1,5 tygodnia. Jak się zobaczyliśmy, nie potrafiliśmy się od siebie odkleić. Postanowiliśmy, że ślub się odbędzie. W grudniu pojechaliśmy zarezerwować termin w kościele i po tym wydarzeniu rozpoczął się najgorszy okres w moim życiu. Nie mogłam spać, ciągle myślałam czy to na pewno to, przychodziły myśli o zerwaniu, o wyprowadzce, o tym czy go kocham czy nie, przecież wróżka powiedziała, że się wypaliło. Porozmawiałam o tym z mamą i z moim narzeczonym i było trochę lepiej, ale do tej pory ciągle tak mam. Ciągle czytam artykuły o tym jak rozpoznać wypalenie w związku, jak rozpoznać czy kocham czy nie, nie potrafiłam przestać tego robić. Poszłam w końcu do psychologa, uspokoiła mnie, ale to wracało jak mantra. Próbowałam sobie tłumaczyć, że gdybym nie chciała z nim być to przecież już bym się wyprowadziła, zerwała z nim (bo takie myśli moja głowa mi podsuwa). Postanowiliśmy wrócić do starego miejsca zamieszkania, myśleliśmy, że będzie lepiej, że tam byliśmy szczęśliwsi i faktycznie jest mi tu trochę lepiej. Dopiero tydzień temu podczas szukania w necie kolejnych artykułów o oznakach niekochania trafiłam na artykuł o ROCD i pojawiła się nadzieja, bo widzę, że ktoś ma lub miał tak jak ja i że to nie oznacza, że go nie kocham. Dużo tu już przeczytałam, miałam nawet przebłyski, w których myśli ustępowały, a ja się znowu przytulałam do narzeczonego i mówiłam ze go kocham i mówiłam to bo serio to czułam. Dziś znowu mam zły dzień, a w głowie "a może to jednak nie ROCD tylko po prostu go nie kocham?". Przytłacza mnie tez fakt, że ślub za 5 miesięcy, a mi jest ciężko o tym myśleć (chociaż zdarza się, bo kupiłam suknię ślubną miesiąc temu). Wiem, że muszę zmienić psychologa, na takiego, który się na tym zna, ale tak się boje, że już za późno, że sobie nie poradzę...
Okropne uczucie, piszę to i płaczę jak dziecko.
Może polecicie psychoterapeutę, który się zajmuje czymś takim? Może być online lub stacjonarnie (Poznań), bo totalnie nie wiem do kogo iść. Byłam raz u psychologa, u którego nie czułam się najlepiej a na drugą sesje nie przyszedł... olał mnie. Potem wróciłam do Pani, o której pisałam wcześniej, ona jest mega fajna i dobrze się tam czuje, ale sama nie wiem czy to aż tak pomaga, no i ona podpowiedziała mi raz abym odpowiadała swoim myślom, a z tego co czytałam to nie powinnam tego robić.
A czy tym wróżkom opowiadałaś najpierw w jakim celu przychodzisz?
Nie. W zasadzie u jednej byłam osobiście i po prostu zaczęła rozkładać karty, a do drugiej pisałam maila i zadałam jej kilka pytań, na które odpowiedziała. No i chciałabym zaznaczyć, że bardzo żałuję tej decyzji o zwróceniu się do wróżek. To była zła decyzja.
Domyślam się bo to tylko nakręciło Ci dodatkowo zaburzenie - cały czas masz z tyłu głowy to co Ci powiedziały … 😔
dagmara213
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 35
Rejestracja: 22 marca 2023, o 12:37

25 marca 2023, o 10:40

anilewe pisze:
25 marca 2023, o 09:30
dagmara213 pisze:
24 marca 2023, o 22:06
anilewe pisze:
24 marca 2023, o 21:12


A czy tym wróżkom opowiadałaś najpierw w jakim celu przychodzisz?
Nie. W zasadzie u jednej byłam osobiście i po prostu zaczęła rozkładać karty, a do drugiej pisałam maila i zadałam jej kilka pytań, na które odpowiedziała. No i chciałabym zaznaczyć, że bardzo żałuję tej decyzji o zwróceniu się do wróżek. To była zła decyzja.
Domyślam się bo to tylko nakręciło Ci dodatkowo zaburzenie - cały czas masz z tyłu głowy to co Ci powiedziały … 😔
Dokładnie, chociaż powiem szczerze, że jak w końcu tu trafiłam i utożsamiłam się z tym co tutaj wszyscy piszą, to zaczynam zapominać o tych wróżkach i coraz rzadziej te myśli przychodzą. Uważam to za swój mały sukces. Zwłaszcza, że minął już prawie rok i raczej nic się nie spełniło. Nabawiłam się jedynie ogromnych lęków.
Razdwatrzy123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 25 marca 2023, o 10:03

25 marca 2023, o 16:02

Witam.
Mam 17 lat i po trzech miesiącach związku (pierwszego prawdziwego związku) zacząłem bardzo panikować. Zastanawiać się czy kocham, czy straciłem uczucia, czy w ogóle kochałem.
Zacznę od początku.
Poznaliśmy się i od samego początku mi się moja dziewczyna spodobała. W ten sam dzień próbowałem znaleźć do Niej dane kontaktowe. Chciałem się z nią bliżej poznać.
Minął tydzień i się znowu spotkaliśmy i byłem bardzo szczęśliwy I zależało mi żeby zbudować z nią większe relacje, a kiedy widziałem że się bawi z innym chłopakiem to byłem zazdrosny. Po miesiącu spotykania się i rozmawiania codziennie przez telefon poszliśmy razem do kina na nocny maraton. Gdzie tam ona się na mnie położyła, złapała mnie za rękę i razem spaliśmy. Czułem wtedy po prostu dreszcze na całym ciele. Poszedłem z nią rozmawiać i powiedziałem jej, że się chyba zauroczyłem i czy chciałaby spróbować czegoś więcej. Ona powiedziała, że tez coś do mnie czuje, ale potrzebuje czasu. Spotkaliśmy się na następny dzień i zapytałem jej o to czy to co wszystko powiedziała wczoraj czy to prawda. Ona powiedziała, że tak i byłem tak bardzo szczęśliwy, że może będziemy razem. Po tygodniu pocałowaliśmy się i weszliśmy w związek i byłem bardzo bardzo szczęśliwy. Spędzaliśmy super czas i minął miesiąc i byłem bardzo chory, miałem gorączkę i chciałem sobie wyobrazić czy jak stracę mamę i ją to czy będę płakał (nie płakałem więc stwierdziłem że nie kocham) ale szybko to wyrzuciłem z głowy i następne dwa miesiące związku były super. Po dwóch miesiącach związku poszliśmy razem do łóżka i gdy mieliśmy raz kłótnie to było mi bardzo bardzo przykro, ale wszystko wyjaśniliśmy i ten miesiącach był super. No i po trzech miesiącach związku się obudziłem I tak nagle zacząłem miec myśli że może ja jej nie kocham, że straciłem uczucia no i zacząłem płakać codziennie, szukałem pomocy, mialem zmniejszony apetyt, nie chciało mi się nic robić, nic mi sprawiało szczęścia. Poszedłem do psychoterapeuty i on stwierdził że mogę mieć epizod depresyjny, dał mi żeń-szeń I było przez chwilę lepiej, ale skończyły się ferie i znowu zacząłem płakać, nic mi nie sprawiało szczęścia i znowu to samo. Poszedłem do psychiatry I on mi powiedział że mam stan lękowy I że muszę iść do psychoterapeuty. Strasznie mnie boli to, że nie czuje do dziewczyny tego co kiedyś, boję się że straciłem do niej uczucia, mam myśli, że jej nie kocham i nigdy może nie kochałem, ale nie wyobrażam sobie innej dziewczyny, ona jest po prostu wspaniała i cały czas mnie wspiera, a ja nie chce się rozstawać, chociaż mam takie myśli że tak by było lepiej. Czuje taką pustke wobec niej, brak tych uczuć, ale nie chce tego kończyć. Boję się że nigdy już nie będziemy razem, płacze przez to cały czas i nie wiem co mam robić
Awatar użytkownika
anilewe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 101
Rejestracja: 10 września 2018, o 11:49

25 marca 2023, o 16:11

dagmara213 pisze:
25 marca 2023, o 10:40
anilewe pisze:
25 marca 2023, o 09:30
dagmara213 pisze:
24 marca 2023, o 22:06


Nie. W zasadzie u jednej byłam osobiście i po prostu zaczęła rozkładać karty, a do drugiej pisałam maila i zadałam jej kilka pytań, na które odpowiedziała. No i chciałabym zaznaczyć, że bardzo żałuję tej decyzji o zwróceniu się do wróżek. To była zła decyzja.
Domyślam się bo to tylko nakręciło Ci dodatkowo zaburzenie - cały czas masz z tyłu głowy to co Ci powiedziały … 😔
Dokładnie, chociaż powiem szczerze, że jak w końcu tu trafiłam i utożsamiłam się z tym co tutaj wszyscy piszą, to zaczynam zapominać o tych wróżkach i coraz rzadziej te myśli przychodzą. Uważam to za swój mały sukces. Zwłaszcza, że minął już prawie rok i raczej nic się nie spełniło. Nabawiłam się jedynie ogromnych lęków.
Współczuje Ci bardzo ale sama widzisz że nie jest tak jak mówiły 🙂
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

26 marca 2023, o 00:52

Razdwatrzy123 pisze:
25 marca 2023, o 16:02
Witam.
Mam 17 lat i po trzech miesiącach związku (pierwszego prawdziwego związku) zacząłem bardzo panikować. Zastanawiać się czy kocham, czy straciłem uczucia, czy w ogóle kochałem.
Zacznę od początku.
Poznaliśmy się i od samego początku mi się moja dziewczyna spodobała. W ten sam dzień próbowałem znaleźć do Niej dane kontaktowe. Chciałem się z nią bliżej poznać.
Minął tydzień i się znowu spotkaliśmy i byłem bardzo szczęśliwy I zależało mi żeby zbudować z nią większe relacje, a kiedy widziałem że się bawi z innym chłopakiem to byłem zazdrosny. Po miesiącu spotykania się i rozmawiania codziennie przez telefon poszliśmy razem do kina na nocny maraton. Gdzie tam ona się na mnie położyła, złapała mnie za rękę i razem spaliśmy. Czułem wtedy po prostu dreszcze na całym ciele. Poszedłem z nią rozmawiać i powiedziałem jej, że się chyba zauroczyłem i czy chciałaby spróbować czegoś więcej. Ona powiedziała, że tez coś do mnie czuje, ale potrzebuje czasu. Spotkaliśmy się na następny dzień i zapytałem jej o to czy to co wszystko powiedziała wczoraj czy to prawda. Ona powiedziała, że tak i byłem tak bardzo szczęśliwy, że może będziemy razem. Po tygodniu pocałowaliśmy się i weszliśmy w związek i byłem bardzo bardzo szczęśliwy. Spędzaliśmy super czas i minął miesiąc i byłem bardzo chory, miałem gorączkę i chciałem sobie wyobrazić czy jak stracę mamę i ją to czy będę płakał (nie płakałem więc stwierdziłem że nie kocham) ale szybko to wyrzuciłem z głowy i następne dwa miesiące związku były super. Po dwóch miesiącach związku poszliśmy razem do łóżka i gdy mieliśmy raz kłótnie to było mi bardzo bardzo przykro, ale wszystko wyjaśniliśmy i ten miesiącach był super. No i po trzech miesiącach związku się obudziłem I tak nagle zacząłem miec myśli że może ja jej nie kocham, że straciłem uczucia no i zacząłem płakać codziennie, szukałem pomocy, mialem zmniejszony apetyt, nie chciało mi się nic robić, nic mi sprawiało szczęścia. Poszedłem do psychoterapeuty i on stwierdził że mogę mieć epizod depresyjny, dał mi żeń-szeń I było przez chwilę lepiej, ale skończyły się ferie i znowu zacząłem płakać, nic mi nie sprawiało szczęścia i znowu to samo. Poszedłem do psychiatry I on mi powiedział że mam stan lękowy I że muszę iść do psychoterapeuty. Strasznie mnie boli to, że nie czuje do dziewczyny tego co kiedyś, boję się że straciłem do niej uczucia, mam myśli, że jej nie kocham i nigdy może nie kochałem, ale nie wyobrażam sobie innej dziewczyny, ona jest po prostu wspaniała i cały czas mnie wspiera, a ja nie chce się rozstawać, chociaż mam takie myśli że tak by było lepiej. Czuje taką pustke wobec niej, brak tych uczuć, ale nie chce tego kończyć. Boję się że nigdy już nie będziemy razem, płacze przez to cały czas i nie wiem co mam robić
Hej, jestem od Ciebie niewiele starsza (mam 20 lat) ale przechodziłam podobne rozterki w Twoim wieku, a nawet i lepsze fanaberie tam się działy xD

To, co mogę Ci poradzić jako starsza koleżanka to żebyś najpierw pojął mechanizm lękowy. Polecam żebyś wszedł na przykład na stronę admina tego forum emocjobranie i wyszukał w spisach nagrań.

A po drugie ziom. Jesteś bardzo młody i domyślam się, że miałeś trochę nie tak w relacjach z mamą (bądź też tatą), że relacja nie była zbyt stabilna. I teraz powiela Ci się schemat w relacjach z dziewczynami.

Bardzo boisz się, że ją stracisz więc te myśli nasilają się jeszcze bardziej. Nie będę tłumaczyć Ci całego mechanizmu dlatego zalecam zajrzeć tam.

Jeśli zrozumiesz mechanizm, troszkę praktyki i zobaczysz, że będzie git.

A tak na szybko z prostych rad to na spokojnie. Zależy Ci na niej więc się trochę nakręciłeś, ale spróbuj wyluzować i odpuścić leciutko i zobaczysz, że te myśli zmaleją.
Ale najpierw musisz zrozumieć, czemu masz to robić dlatego zachęcam do edukacji w tym temacie :)

Polecam też kanał i blog Kasi człowiek czujący gdzie poruszana jest tematyka ROCD czyli obsesji w związku:)
Razdwatrzy123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 25 marca 2023, o 10:03

26 marca 2023, o 10:00

Ale to że czuję pustkę w sercu i zanik uczuć to jest normalne? Gdzie cały czas płacze żeby tak nie było, bo chciałbym żeby było tak jak kiedyś.
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

26 marca 2023, o 13:30

Razdwatrzy123 pisze:
26 marca 2023, o 10:00
Ale to że czuję pustkę w sercu i zanik uczuć to jest normalne? Gdzie cały czas płacze żeby tak nie było, bo chciałbym żeby było tak jak kiedyś.
Tak, to normalne. Dla Ciebie ten związek jest tak potężną wartością, że umysł przeciążony różnymi rzeczami pewnie wyłączył Ci uczucia, ale to nie znaczy, że tej osoby nie kochasz.

Ale żeby to zrozumieć trzeba poczytać pewne rzeczy, dlatego mimo wszystko ZACHĘCAM CIEPLUTKO do zajrzenia w miejsca, które Ci wysłałam:)


Pozdrawiam
usuniete
Gość

27 marca 2023, o 16:21

Parę razy już tu pisałam. Mam wspaniałego mężczyznę i przestałam cokolwiek czuć. Tzn czuje ale tylko lęk, chęć ucieczki. Gdy ma przyjechać całą się trzęsę, drżę,gdy już jest nie potrafię się cieszyć, czuję obawę lęk. Boje sie ze go nie kocham a tak bym chciała kochać. I przede wszystkim to czuć. Pani doktor powidzuala że nie mam rdoc tylko zaburzenia mieszane. Psycholog powiedziała że może to nie jest ten mężczyzna.no i tego sie uchwycilam. od miesiąca biorę leki. Ale poprawy nie ma. Nie chcę byc z nim sama bo mam potrzebę mówienia mu o tym. Rozmawialiśmy. On tego nie jest w stanie zrozumieć. Ale chce przy mnie być choć zmienił swoje podejście i ja to czuję. Po prostu nie wie na czym stoi. Miałam kilka związków. Zawsze kończyłam związek. Ale to było zwiazki toksyczne. Inne niż ten. Parę razy już tak miałam że chciałam uciekać ale potem przeszło. Tak źle nie było nigdy.
Osoby tu piszące mają wiedzę na ten temat. Czy to może być jakieś zaburzenia. Czy po prostu nie kocham ?odejście przyniosłoby mi ulgę ale nie chce znowu szukac. I powielać schematów.
Awatar użytkownika
anilewe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 101
Rejestracja: 10 września 2018, o 11:49

27 marca 2023, o 18:21

Jestemstara pisze:
27 marca 2023, o 16:21
Parę razy już tu pisałam. Mam wspaniałego mężczyznę i przestałam cokolwiek czuć. Tzn czuje ale tylko lęk, chęć ucieczki. Gdy ma przyjechać całą się trzęsę, drżę,gdy już jest nie potrafię się cieszyć, czuję obawę lęk. Boje sie ze go nie kocham a tak bym chciała kochać. I przede wszystkim to czuć. Pani doktor powidzuala że nie mam rdoc tylko zaburzenia mieszane. Psycholog powiedziała że może to nie jest ten mężczyzna.no i tego sie uchwycilam. od miesiąca biorę leki. Ale poprawy nie ma. Nie chcę byc z nim sama bo mam potrzebę mówienia mu o tym. Rozmawialiśmy. On tego nie jest w stanie zrozumieć. Ale chce przy mnie być choć zmienił swoje podejście i ja to czuję. Po prostu nie wie na czym stoi. Miałam kilka związków. Zawsze kończyłam związek. Ale to było zwiazki toksyczne. Inne niż ten. Parę razy już tak miałam że chciałam uciekać ale potem przeszło. Tak źle nie było nigdy.
Osoby tu piszące mają wiedzę na ten temat. Czy to może być jakieś zaburzenia. Czy po prostu nie kocham ?odejście przyniosłoby mi ulgę ale nie chce znowu szukac. I powielać schematów.
Victor ostatnio napisał w innym temacie coś takiego:
"Ponadto zaburzenia lękowe wbrew powszechnie panującej opinii, opierają się w dużym stopniu na schematach utartych w pamięci i nie zawsze wcale neuroprzekaźniki grają pierwsze skrzypce, a ich zmiany są wtórne do zaburzeń opartych o mechanizmy pamięci o nich itp., ale to szerszy temat."
Twój mózg nie zna innego sposobu na poradzenie sobie z taką sytuacją niż ucieczka/odejście...
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

28 marca 2023, o 00:33

Jestemstara pisze:
27 marca 2023, o 16:21
Parę razy już tu pisałam. Mam wspaniałego mężczyznę i przestałam cokolwiek czuć. Tzn czuje ale tylko lęk, chęć ucieczki. Gdy ma przyjechać całą się trzęsę, drżę,gdy już jest nie potrafię się cieszyć, czuję obawę lęk. Boje sie ze go nie kocham a tak bym chciała kochać. I przede wszystkim to czuć. Pani doktor powidzuala że nie mam rdoc tylko zaburzenia mieszane. Psycholog powiedziała że może to nie jest ten mężczyzna.no i tego sie uchwycilam. od miesiąca biorę leki. Ale poprawy nie ma. Nie chcę byc z nim sama bo mam potrzebę mówienia mu o tym. Rozmawialiśmy. On tego nie jest w stanie zrozumieć. Ale chce przy mnie być choć zmienił swoje podejście i ja to czuję. Po prostu nie wie na czym stoi. Miałam kilka związków. Zawsze kończyłam związek. Ale to było zwiazki toksyczne. Inne niż ten. Parę razy już tak miałam że chciałam uciekać ale potem przeszło. Tak źle nie było nigdy.
Osoby tu piszące mają wiedzę na ten temat. Czy to może być jakieś zaburzenia. Czy po prostu nie kocham ?odejście przyniosłoby mi ulgę ale nie chce znowu szukac. I powielać schematów.
Hej. Widziałam parę Twoich postów i trochę zrobiło mi się smutno, że jesteś w tej sytuacji, więc wyjaśnię co możesz robić nie tak.

Trafiłaś na związek, który pewnie może być zdrowy, ale nie jesteś w stanie tego przyjąć na razie i załącza Ci się mechanizm obronny. Z uwagi na przeszłe toksyczne relacje, gdy trafiłaś na coś nowego, innego, a przede wszystkim zdrowego masz wielką ochotę ucieczki, czujesz ogromny lęk, paraliżujący wręcz. Po jakimś czasie takich rewelacji lękowych umysł staje się przeciążony dlatego wyłączył Ci emocje, uczucia, bo nie jest już w stanie znieść napięcia w jakim żyjesz.

Co jednak w tej sytuacji zrobić?
Przede wszystkim zrozumieć co się z Tobą dzieje.
Zachęcam do zaznajomienia się jak działa mechanizm lękowy, a przede wszystkim w kontekście obsesji dot. związku. Wiesz może, gdzie szukać takich informacji lub co dokładnie obejrzeć? Pytam, bo jak nie to podeślę Ci parę filmików i wpisów.

W tej sytuacji w jakiej się znajdujesz podchodziłabym z dystansem do słow Pani psycholog, ponieważ widzę, że nie orientuje się za bardzo w tym jak działa mechanizm lękowy w relacjach związkowych. Owszem ma rację, że to zaburzenia lękowe mieszane, ale rocd jest w sumie częścią zaburzeń, więc to takie gadanie co się lepiej nazywa. Nazewnictwo nie ma tu znaczenia.
Psycholog może założyć, że to nie ten mężczyzna, bo normalnie dla osoby nie w stanie lękowym to byłaby dobra rada. Dla Ciebie nakręconej w tym temacie niekoniecznie.

Partner również tego nie zrozumie, bo zaburzenia pewnie nie miał, a raczej nikt kto tego nie przeszedł w pełni nie pojmę o co nam nerwuskom chodzi, więc nie wyjaśniałabym tego mu aż tak, a dała do zrozumienia tylko, że masz po prostu przeciążony umysł, ale to wcale nie oznacza, że chcesz zakończyć związek lub masz wątpliwości.

Na koniec po zrozumieniu mechanizmu lękowego i względnym uspokojeniu (względnym w sensie, żeby nie trząść się na samą myśl o telefonie od partnera) zalecam przeczytać książkę ,,Dorosłe dzieci niedojrzałych emocjonalnie rodziców" Gibson, ponieważ problem może być dużo bardziej złożony i warto zrozumieć relacje z naszymi rodzicami, bo tak naprawdę później w związkach odtwarzamy pewne schematy.

Zakładam, że miałaś trudne relacje z jednym z rodziców. W pierwszych związkach wchodziłaś w coś toksycznego, bo to znałaś, ale nie było to zdrowe. Jednakże, gdy trafiłaś w końcu na związek zdrowy, gdzie partner zachowuje się okej w stosunku do Ciebie masz ochotę spierniczać, bo nie jesteś przyzwyczajona do takich relacji.

Książkę polecam z całego serducha, bo sama mam problem z tym i dzięki niej uświadomiłam sobie ogrom rzeczy i teraz wprowadzam je w życie.
Pozdrawiam i pamiętaj, że będzie dobrze ale potrzeba do tego trochę świadomości i ciężkiej pracy, a zobaczysz, że będziesz mogła stworzyć z partnerem normalną relację i nie będziesz czuć się sparaliżowana lękiem.
usuniete
Gość

28 marca 2023, o 08:28

Dziękuję bardzo. Proszę podeślij mi te wpisy i filmiki.pozdrawiam serdecznie
nicxe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: 9 grudnia 2022, o 12:12

29 marca 2023, o 23:17

hej wam, czy jeśli całe życie wolałam chłopców to jest możliwość żebym jednak wolała dziewczyny? Przyszła mi pierwsza taka myśl jakoś na początku stycznia kiedy oglądałam z chłopakiem jakieś filmiki, do teraz jesteśmy razem ale te myśli nie chcą mi odpuścić, odczucia tak samo. Być może ktoś z was tez miał podobnie?
Scarface
Nowy Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 30 marca 2023, o 11:54

30 marca 2023, o 13:20

Witam! Zarejestrowałem się, bo nie ukrywam, że liczę na opinię ludzi obeznanych w temacie. Opis niestety będzie dość obszerny.

Mam za sobą 8,5 roku związku z naprawdę świetną dziewczyną. Duża miłość po obu stronach, bardzo dobre zrozumienie od początku, planowanie wspólnej przyszłości do końca itd., lecz do rzeczy. Niestety rysą na wszystkim było to, że ona od wielu lat walczy z depresją i nerwicą lękową, lecz nigdy nie chciała tego leczyć. Zbywała temat, wmawiała że przy mnie to zanika itd. Jakoś tak od listopada zeszłego roku zaobserwowałem, że ma wyjątkowo mocne nasilenie i wreszcie na początku roku udało mi się ją przekonać na wizytę do specjalisty. Niestety zapisała się na NFZ i wizyta dopiero koniec kwietnia...

A teraz do głównej sprawy jaka mnie nurtuje:
Dziewczyna zerwała ze mną niespełna miesiąc temu, tłumacząc że w niej "miłość się wypaliła" i od stycznia czuje pustkę w sobie. Samo to zerwanie było trudne, bo jednego dnia mówiła, że chce abyśmy pozostali przyjaciółmi, kolejnego pisała mi, że ma nadzieję, iż po terapii dostanie ode mnie jeszcze jedną szansę, kolejnego żebym już nie żył nadzieją, że będziemy jeszcze kiedyś w związku, lecz prosi abym był przy niej, bo nie chce żyć beze mnie, jestem niezwykle ważny itd, następnie że nie potrafi określić co się dzieje z jej głową i ma siebie dość... Taki rollercostrer, który już się nieco uspokoił. Spotkaliśmy się ostatnio, pogadaliśmy szczerze. Tłumaczy mi, że mnie nie kocha, nie widzi siebie w związku, nie chce jednak nikogo nowego, bardzo jej zależy żebym był obok tylko jako ten przyjaciel. A do tego, że nie chciała do siebie dopuszczać myśli o końcu nas i dlatego zwlekała od stycznia żeby mi powiedzieć o decyzji. W sumie jak patrzę wstecz to widzę, że jakoś tak od dwóch miesięcy toczyła ze sobą jakąś walkę wewnętrzną, bo była nerwowa jak nigdy dotąd, wywoływała awantury o jakieś błahe rzeczy i często unikała rozmowy ze mną. Raz jakoś napomknęła mi, że ciekawe co by było jakbyśmy kiedyś zostali przyjaciółmi to (jeszcze wtedy nieświadomie) odpowiedziałem jej, że jak tak czuje to może coś się w niej wypala i wtedy oczywiście zareagowała awanturą, że "jak mogę tak myśleć", nie ma takiej opcji itp.

W tej chwili ona mieszka ode mnie ponad 300 km., więc zatrzymałem się na nocleg w domu jej rodziców. Tym samym spędziliśmy trochę czasu. W trakcie mojego pobytu miała niezwykle zmienne stany. Raz się do mnie przytulała, raz krzyczała po co ją przytulam. Bywało że łapała mnie za rękę, ale także uciekała od kontaktu wzrokowego i strasznie smutniała w jednej chwili. Bywało też, że kiedy rozmawiałem tonem takim jak zawsze to było bardzo miło, po czym nagle krzyczała żebym nie robił na nią "maślanych oczu", a jak starałem się być chłodny to dostawałem opierdziel czemu nie rozmawiamy normalnie. Położyłem się na drzemkę to sama przyszła do mnie pod koc, myśląc że już śpię. Później bez przerwy mnie przepraszała, że zniszczyła nasz związek, że nie potrafi kochać. Zrobiła mi też mega awanturę, gdy zaproponowałem, że nie musimy zrywać, a przynajmniej podejmować takiej decyzji przed jej terapią, że można popracować nad związkiem jak już się ustabilizuje wewnątrz itp. Wyartykułowała mi, że mam jej nie wmawiać miłości (czego nie robiłem, a powiedziałem tylko spokojnie, że niektóre zaburzenia mogą wywołać zanik uczuć i można poczekać co będzie dalej) i że mam sobie nie robić żadnej nadziei. W trakcie rozmowy najpierw starała się mnie przekonać, że może to nigdy nie była miłość, a tylko przyjaźń i ona ją źle odebrała, ale gdy rozmawialiśmy później już w spokojnej atmosferze to powiedziała mi, że to była z pewnością miłość i tylko słabła w ostatnich latach, a po tym jak widzi i czuje jak ją wciąż kocham dodała, że jeśli chcę wierzyć to niech nie tracę nadziei, bo może kiedyś te uczucia w niej wrócą, choć wolałaby żebym ją tylko lubił. No i cały czas naciska na zachowanie przyjaźni i dalsze kontakty, zapewnia o bardzo dużym zaufaniu do mnie, sympatii, potrzebie kontynuacji znajomości, choć podkreśla, że nie chce mi robić żadnych nadziei i nie wie co będzie. Teraz każdego dnia pierwsza do mnie pisze, dzwoni, kontakt jest praktycznie taki jak w trakcie związku. Po prostu bez formułek "kochanie", buziaków i całej reszty. Ostatnio zapytała mnie na przykład czy mogę pójść z nią na tą pierwszą wizytę u psychiatry i poczekać pod gabinetem.

Nie ukrywam, że mnie te ostatnie tygodnie kosztowały mnóstwo nerwów, szczególnie że jestem osobą dość emocjonalną. Niemniej dzięki pracy z psychologiem już stanąłem na nogi. Jestem pogodzony, że mogę jej nie odzyskać nawet w dłuższej perspektywie, ale cały czas zastanawiam się jak postąpić dalej. Wprowadziłem wczoraj brak kontaktu na 2-3 tygodnie pod pretekstem wyjazdu na Wielkanoc do rodziny i dużej zajętości w pracy, choć tak naprawdę dlatego, że biję się z myślami co z tym wszystkim dalej robić. Bardzo mi zależy żeby była szczęśliwa. Nie oczekuję żeby ktoś tutaj odpowiedział mi na pytania, czy to uczucie w niej wróci albo wskazał mi dokładnie jakie kroki podjąć aby tak było. Nie ukrywam, że mam nadzieję, że ta miłość do mnie nadal w niej jest, ale jeśli nawet nie to chcę jej pomóc. Dlatego też chciałbym wiedzieć jak z waszej perspektywy (znających tematykę problemu depresji/nerwicy osobiście) najlepiej można pomóc osobie będącej w takim przypadku jak tutaj? Być obok, trochę się zdystansować, a może lepiej jednak zupełnie się wycofać? Czy ktoś może był w podobnej sytuacji lub ma jakieś opinie na ten temat?

Przepraszam jeśli trochę chaotycznie. Dzięki za podpowiedzi i poświęcenie czasu!

PS: Czytałem post Zordona w innym wątku dotyczący zaniku uczuć przy nerwicy i wiele z objawów tam zawartych (oczywiście tych jakie mogę ocenić z boku) zgadza się z sytuacją mojej dotychczasowej partnerki, które występowały od końcówki listopada.
ODPOWIEDZ