Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

4 września 2020, o 20:56

natalia93 pisze:
4 września 2020, o 16:44
Nowy7 pisze:
4 września 2020, o 16:22
julia0003 pisze:
4 września 2020, o 12:35


Też ostatnio staram się na nowo uwierzyć, bo byłam niegdyś bardzo religijną osobą, co niestety zmieniło się ostatnio, ale jakoś nie umiem uwierzyć tak jak kiedyś. Popadłam w paranoję i mam wrażenie, że jedynym rozwiązaniem byłaby przerwa na jakiś czas żeby się przekonać czy to jest to, ale nie mam przecież gwarancji, że mój chłopak chciałby potem do mnie wrócić, i wiem, że nie jest to dobre rozwiązanie. Zaczęłam czytać w internecie, że takie związki z góry często skazane są na porażkę, bo ktoraś strona będzie chciała prędzej czy później wyszaleć się i popadłam w obłęd na tym punkcie, mam już dość. W głębi siebie nie wyobrażam sobie mojego życia bez chłopaka, dobrze się dogadujemy i jest moim najlepszym przyjacielem, ale mam wrażenie, że jeśli nie miałam miliona partnerów tak jak to piszą dziewczyny na różnych forach, to nie mogę być pewna, że mój pierwszy związek to miłość.
Moim zdaniem za bardzo, wręcz książkowo chcecie aby Wasz związek wyglądał tak jak gdzieś przeczytacie w internecie, że zawsze każdy jest pewny na 100% bez żadnych wątpliwości, że jest pełno miłości i życie wtedy wygląda jak kraina miodem i mlekiem płynąca co oczywiście mija się całkowicie z rzeczywistością, bo każdy na pewno ma w życiu myśli czy ta osoba jest tą na całe życie. Gdy dodamy do tego że istnieją takie zaburzenia jak ROCD które potrafi strasznie zmanipulować i namieszać w naszym życiu to czemu Was dziwi że macie wątpliwości ? Na tym właśnie polega to zaburzenie aby zasiać w Was masę obaw i wątpliwości na temat czy Wasz partner jest tym na całe życie. Zaburzenie potrafi tak manipulować człowiekiem i stwarza coraz to lepsze wkręty, doprowadza do tego że szukacie tylko wad w drugiej połówce i tylko się na nich skupiacie, co jeszcze bardziej ma Was utwierdzać że rzeczywiście to nie ten. Czytacie w internecie głupoty, ktoś coś napiszę i od razu wierzycie że tak jest bądź powinno być. Ktoś napisał że potrzeba milion razy zmienić aby wiedzieć i macie zamiar tak sprawdzać ? Przecież to jest chore, gdzie mogłabyś już od lat prowadzić szczęśliwe życie. I jasne trzeba powiedzieć też o tym że ludzie się rozstają, ale mają ku temu powody, i tego po prostu chcą, a to co Was różni to to że Wy NIE CHCECIE kończyć tego związku, nie macie powodów do tego, nic złego się nie dzieje, a MACIE tylko obawy i wątpliwości spowodowane przez zaburzenie. Do tego ogromny lęk przed tym wszystkim, obsesyjnie się zamartwiacie, boicie i gdzieś tam w środku nie chcecie tego kończyć. Właśnie to Was różni między osobami które rzeczywiście kończą związek, bo oni tak się nie zachowują, nie mają typowego lęku które powoduje właśnie zaburzenie. Wy za bardzo szukacie jakiegoś potwierdzenia że to ten na 100%, gdzie takie potwierdzenie nie istnieje. To nie wygląda tak bajkowo jak obecnie uważacie, że spotkacie kogoś i wiecie że to ten bez żadnych obaw, bez wątpliwości. Jednak mimo to, spędzając ze sobą czas, poznajcie się nawzajem i czas Was naprowadza na podjęcie decyzji czy tak warto się zaangażować czy raczej nie. I same musicie podjąć takie decyzje, bo to Wasze życie, a myślenie że dostaniecie jakieś 100% potwierdzenie jest błędne. Że tak powiem "zaryzykujcie" postawcie na jakąś decyzję i się jej trzymajcie. A co będzie dalej przekonacie się po czasie.
Włączę się - ja z rocd jestem ju ponad rok. Różnica jest ogromna, takich napadów leku juz dawno nie ma. Często czuje se kocham mojego chłopaka itd. Jednak raz na jakiś czas wracają moje dwa 'koniki' z nim związane. Które dają mi wątpliwości czy na pewno chce z nim być, czasami sobie z nimi nie radzę. I czuje ze z dnia na dzień coraz więcej zaczynam analizować "czy na pewno chce.. ". 😞
Widać, że odwaliłaś kawał dobrej roboty. Uważam że te koniki które przychodzą co jakiś czas nigdy nie zniknęły i uniemożliwiają Ci zupełne wyjście z ROCD. Trzeba się nimi koniecznie zająć, aby przestały robić na Tobie wrażenie, aby ich wartość spadła do zera a nie tak jak do tej pory są dla Ciebie najcenniejsze i po prostu dalej o nie walczysz, nie odpuszczasz tylko się szarpiesz aby tego nie utracić. A szarpanie się i walka z nerwicą jest największym błędem jaki popełniamy, nie pisze tutaj tego akurat tylko o Tobie ale również o sobie, o innych, a to poddanie skarbu jest najważniejszym elementem bez którego moim zdaniem nie da się wyjść z zaburzenia, bo my wciąż będziemy toczyć wojnę o ten skarb, której ofiarami zawsze będziemy my sami.
Paulka123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 23 czerwca 2020, o 18:28

14 września 2020, o 07:35

Czesc, wracam utaj. Jakis czas bylo dobrze, naprawde dobrze, mialam chwile gorsze ale sobie z nimi sama radzilam a wczoraj nerwica mnie dopadła,te mysli znow sa jakies takie realne. Jestem tym juz wyczerpana, moj chlopak obawia sie ze to bedzie trwalo dlugonalbo wracało i nie bedzie dawalo nam funkcjonowac w przyszlosci.
Czuje, ze bedzie mi teudno wyjsc zlego zaburzenia :(
Kochanawariatka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 20 sierpnia 2020, o 19:12

18 września 2020, o 09:57

Witam. Również borykam się z nerwicą ponownie, gdzie raz z niej wyszłam i uderzyło w mojego narzyczonego z ogromną siłą, choć myślę, że już wcześniej miałam ROCD tylko przechodziło. Od zawsze miałam jednego partnera na stałe. Bo mój związek z nim zaczął sie już gdy miałam 16 lat. On zakochany po uszy we mnie do teraz nie widzi świata poza mną a ja kiedy byłam nastolatką czesto sie potrafiłam zauroczyć w innym. Były między nami zloty i u upadki z mojej winy głownie jak widział, ze z jakims pisze. Kiedy raz się poważnie pokłociliśmy rozstałam się z nim, oczywiście z mojej winy. Ja po czasie bardzo zatęskniłam, daliśmy sobie 2 szanse. Wtedy zaczęłam emocjonalnie myślę, ze dojrzewać. Bardzo się kochaliśmy był zawsze przy mnie wspierał mnie bronił. 2 takiego jak on nigdy nie znajde. Rodzina jego bardzo mnie lubi. Po paru latach niestety dotkneła mnie silna nerwica i fobia społeczna. Długo sie we mnie rozwijała choć ja nie wiedziałam wtedy co to jest. Nie wychodziłam nawet z domu bo ataki paniki były nie do wytrzymania. Poszłam do lekarza psychiatry za namową mamy bo również leczyła sie na depresje. Brałam Aciprex, po miesiącu jak ręką odjął, czułam sie jak nowo narodzona. Cieszyłam sie życiem, a przede wszystkim związkiem z moim ukochanym. Wszystko było super, żadnych wątpliwości, miałam marzenia razem z nim, dziecko, ślub, dom. Ja sie nawet sama do niego przeprowadziłam bo tak chcialam byc przy nim. Myśli ROCD czasami się pojawiały "czy to na pewno ten jedyny? czy z innym nie było by mi lepiej?"I inne pytania na temat związku, lecz przechodziły tak jak u kazdego normalnego czlowieka i było dobrze. Jesteśmy ze sobą 8 lat, więc w miarę czasu wszystko było dobrze. Problemy zaczeły się myslę, ze już nawet niecały rok temu kiedy to moj ukochany zaczął myśleć już co robimy, poważne zycie, dom itp wiecie o co chodzi. Budziłam się co rano z lękiem, długi czas nie pracowałam bo sie bałam pójść do pracy, ale mijało po godzinie. Potrafiłam cały dzień kiedy go nie było zamartwiać się sprawami całkiem niepotrzebnymi, zaczełam potępiac siebie za to jaka kiedys dla niego byłam niedobra i go wiele razy zraniłam. Mijało kiedy wracał bo sie cieszylam jego widokiem. Jednego felernego poranka obudziłam sie rano a w głowie mysl ''Ja go nie kocham'' Myślałam, ze oszaleje. Zadzwonilam do mojego lekarza psychiatry od razu i umowilam sie na wizyte powiedzialam mu co jest kazal mi brac te leki co wczesniej lecz po miesiacu pogorszyly mi stan. Wtedy potrafilam jeszcze odczuwac emocje, stan byl taki nie do wytrzymania, ze mialam silne myśli samobójcze, natręctwa nie dawały mi spokoju. Moj facet o wszystkim wiedział, nawet siedział przy mnie długi czas. Wypłakałam tone łez na jego kolanach nie wiedząc dlaczego tak mam. Gdy go widziałam czułam lęk. Natrętne mysli zaczeły pojawiac sie rowniez w kierunku " pedofilstwo, zoofilia, ze skrzywdze moją siostrzenice" Lecz to mnie akurat nie ruszało bo tak kiedys rownież miałam, ale mogłam z tym w miare spokojnie zyc. Biore nowe lek Fevarin (fluwoksamina) Schudłam do teraz w ciągu miesiąca 5kg, nic mnie nie cieszy, nic nie robie, mysle o przyszlosci negatywnie. Najgorsze, ze zostały ze mnie wyjęte wszystkie emocje oprócz smutku i chęci płaczu. Czuje, ze vegetuje. Chce znowu poczuc to co było między nami jeszcze pare miesięcy temu. Moja głowa nie wyrabia. Lekarz zalecil zwiększyc dawke, bo mowi, ze to lek typowo na natręctwa, ale ja nie widze po nim zadnych ani negatywnych skutków ani pozytywnych. Mowi, ze jesli on nie pomoze to zmieni lek. :(((((
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

18 września 2020, o 17:16

Ja znów się zaczynam zagłębiać w swoją glowe. Kolejna koleżanka się zaręczyla. To coś czego bardzo się boję, bo nie wiem czy tego chce i czy dobrze zrobię, kiedy w końcu mój chłopak zapyta czy chce zostać jego żoną. Dlaczego dla innych jest to takie proste.. A ja muszę być taka.. Problemowa. Dla siebie, dla chłopaka, dla innych. Baaardzo chciałabym inaczej to wszystko przeżywać. Przed rocd wrecz nie mogłam doczekać się oswiadczyn. Teraz? Chętnie bym uciekła sama od tego dorosłego zycia. Często wydaje mi się że samej byłoby mi lepiej...
I znowu znaczynam się zastanawiać czy ja kocham swojego chłopaka.. Raz coś czuje, raz mam wrażenie że uczucia do niego mam jak do przyjaciela a nie do miłości życia.Jesteśmy razem ponad 4 lata.. Czasami żałuję że nie oświadczył sie wcześniej, przed tym całym zamieszaniem.. Już dawno bylibyśmy pewnie po ślubie, a teraz..
Mówię mu czasami że go kocham, ale nie tak często jak kiedyś i do tej pory jak mówię to czuje jakaś blokadę w środku. Że niby mówię i z zewnątrz wszustko wygląda dobrze a w środku nie czuje takiej 100% spokoju i pewności i miłości. Tylko jakby cały czas coś mnie tam w środku blokowalo.
Nie mam już aż takiej paniki, te moje myśli już nie przypominaja natretow tak jak to było rok temu. Bardziej są to analizy, które wychodzą na wierzch i jedyne co mam wtedy robić to uciec, albo wejść pod kołdrę. Po co to wszystko.. kobieta luźna w udach mac. Nie wiem co mam robić że sobą.
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
kruszyna7733
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 194
Rejestracja: 10 maja 2018, o 17:45

18 września 2020, o 20:38

natalia93 pisze:
18 września 2020, o 17:16
Ja znów się zaczynam zagłębiać w swoją glowe. Kolejna koleżanka się zaręczyla. To coś czego bardzo się boję, bo nie wiem czy tego chce i czy dobrze zrobię, kiedy w końcu mój chłopak zapyta czy chce zostać jego żoną. Dlaczego dla innych jest to takie proste.. A ja muszę być taka.. Problemowa. Dla siebie, dla chłopaka, dla innych. Baaardzo chciałabym inaczej to wszystko przeżywać. Przed rocd wrecz nie mogłam doczekać się oswiadczyn. Teraz? Chętnie bym uciekła sama od tego dorosłego zycia. Często wydaje mi się że samej byłoby mi lepiej...
I znowu znaczynam się zastanawiać czy ja kocham swojego chłopaka.. Raz coś czuje, raz mam wrażenie że uczucia do niego mam jak do przyjaciela a nie do miłości życia.Jesteśmy razem ponad 4 lata.. Czasami żałuję że nie oświadczył sie wcześniej, przed tym całym zamieszaniem.. Już dawno bylibyśmy pewnie po ślubie, a teraz..
Mówię mu czasami że go kocham, ale nie tak często jak kiedyś i do tej pory jak mówię to czuje jakaś blokadę w środku. Że niby mówię i z zewnątrz wszustko wygląda dobrze a w środku nie czuje takiej 100% spokoju i pewności i miłości. Tylko jakby cały czas coś mnie tam w środku blokowalo.
Nie mam już aż takiej paniki, te moje myśli już nie przypominaja natretow tak jak to było rok temu. Bardziej są to analizy, które wychodzą na wierzch i jedyne co mam wtedy robić to uciec, albo wejść pod kołdrę. Po co to wszystko.. kobieta luźna w udach mac. Nie wiem co mam robić że sobą.
Gdybyś była po ślubie wcale nie byłoby ci lepiej to nie wyrok śmierci po ślubie też człowiek ciagle myśli czy to była dobra decyzja i czy się nie wycofać ;(
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

19 września 2020, o 10:03

kruszyna7733 pisze:
18 września 2020, o 20:38
natalia93 pisze:
18 września 2020, o 17:16
Ja znów się zaczynam zagłębiać w swoją glowe. Kolejna koleżanka się zaręczyla. To coś czego bardzo się boję, bo nie wiem czy tego chce i czy dobrze zrobię, kiedy w końcu mój chłopak zapyta czy chce zostać jego żoną. Dlaczego dla innych jest to takie proste.. A ja muszę być taka.. Problemowa. Dla siebie, dla chłopaka, dla innych. Baaardzo chciałabym inaczej to wszystko przeżywać. Przed rocd wrecz nie mogłam doczekać się oswiadczyn. Teraz? Chętnie bym uciekła sama od tego dorosłego zycia. Często wydaje mi się że samej byłoby mi lepiej...
I znowu znaczynam się zastanawiać czy ja kocham swojego chłopaka.. Raz coś czuje, raz mam wrażenie że uczucia do niego mam jak do przyjaciela a nie do miłości życia.Jesteśmy razem ponad 4 lata.. Czasami żałuję że nie oświadczył sie wcześniej, przed tym całym zamieszaniem.. Już dawno bylibyśmy pewnie po ślubie, a teraz..
Mówię mu czasami że go kocham, ale nie tak często jak kiedyś i do tej pory jak mówię to czuje jakaś blokadę w środku. Że niby mówię i z zewnątrz wszustko wygląda dobrze a w środku nie czuje takiej 100% spokoju i pewności i miłości. Tylko jakby cały czas coś mnie tam w środku blokowalo.
Nie mam już aż takiej paniki, te moje myśli już nie przypominaja natretow tak jak to było rok temu. Bardziej są to analizy, które wychodzą na wierzch i jedyne co mam wtedy robić to uciec, albo wejść pod kołdrę. Po co to wszystko.. kobieta luźna w udach mac. Nie wiem co mam robić że sobą.
Gdybyś była po ślubie wcale nie byłoby ci lepiej to nie wyrok śmierci po ślubie też człowiek ciagle myśli czy to była dobra decyzja i czy się nie wycofać ;(
Ja już serio nie wiem co mam robić.. Coraz bardziej się zatapiam.
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
Paulka123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 23 czerwca 2020, o 18:28

19 września 2020, o 10:26

Ja sie juz tak zatopilam, ze mam mętlik w glowie z tego wszystkiego, czasem mam poczucie wyłączenia totalnie emocji. Boje sie bo przez to wyłączyła mi sie milosc ktrej jestem oewna a cAsem czuje takie nic, i tez sie tego boje
anonimowy_wojtek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 24 kwietnia 2020, o 13:32

22 września 2020, o 11:06

Hej, nie zostałem zdiagnozowany na żadną formę OCD ani ROCD (z powodu potężnego stresu i lęku zdecydowałem się na kilka wizyt u psychologa), ale to co przeżywam bardzo pasuje do opisów.

Jako dziecko i nastolatek cierpiałem na fobię społeczną, którą pokonywałem sam z użyciem materiałów i terapii samopomocowych. Kiedy w wieku nastoletnim po raz pierwszy zakochałem się w dziewczynie, nie wierzyłem kompletnie, że mogę w ogóle próbować. Uważałem, że fobia społeczna całkowicie wyklucza mnie z takich związków i tylko bym robił "problem", jestem "żenujący" itd.

Z biegiem lat temat związków zawsze stanowił dla mnie wstydliwe tabu. Nie wyobrażałem sobie siebie w nim, a wszelkie zauroczenia, czy nawet zakochania zamiast powodować przyjemne odczucia, powodowały u mnie lęk i cierpienie z przykładowymi myślami: "oby tylko ta dziewczyna miała chłopaka" (bo to da mi alibi do braku działania i spokój od frustracji). Miałem zawsze silne przekonanie, że nie nadaję się do związku i im byłem starszy, tym bardziej czułem z tego powodu wszechogarniający wstyd. Paradoksalnie równocześnie bałem się, że jakaś dziewczyna będzie mną zainteresowana, a ja nie będę odwzajemniał jej uczucia.

Dzięki terapiom samopomocowym udało mi się w końcu przełamać i wybrać na pierwszą randkę w wieku 29 lat. Później kolejne, aż temat stał się dla mnie co prawda mocno stresujący, ale już nie tematem tabu. W końcu poznałem moją obecną dziewczynę. Nie szukałem wtedy mojego ideału urody, bo doszedłem do wniosku, że trzeba spróbować bez początkowej silnej atrakcji fizycznej i może miłość powoli się rozwinie. Zaznaczam, że nie byłem "desperatem" i nie mógłbym być z dziewczyną, jeśli by mi się całkiem nie podobała - po prostu była "zwyczajnie ładna".

Mój ideał urody jest praktycznie taki sam jak uroda pierwszej dziewczyny w której się "nieszczęśliwie" zakochałem. Największym czynnikiem atrakcyjności są dla mnie ciemne włosy i ciemne oczy. Moja obecna dziewczyna jest blondynką z jasnymi oczami. Poznałem ją przez internet i po prostu uznałem, że na zdjęciu jest ładna, a potem kiedy już ją poznawałem dalej i widziałem, że to nie jest mój ideał urody, uznałem że jednak warto spróbować, szczególnie dlatego, że bardzo odpowiadał mi jej charakter, spojrzenie na świat, nadajemy na podobnych falach i dobrze się ze sobą czujemy, szczególnie w bliskości fizycznej. Zwracałem wtedy bardzo uwagę na takie cechy, bo widziałem przykłady innych par, które łączyło tylko zauroczenie fizyczne, ale obiektywnie do siebie nie pasują. Zawsze chciałem założyć rodzinę i bałem się, że może wprawdzie znajdę wielką miłość z emocjami, ale po roku czy dwóch okaże się, że to była tylko atrakcja fizyczna i będę musiał cierpieć, a na rodzinę może już być za późno.

W zasadzie po pierwszych randkach zacząłem wpadać w obsesję: ona musi mi się bardzo podobać. Patrzyłem na jej zdjęcie i badałem swoje emocje. Pytam się ciągle, czy to miłość, co będzie jeśli się nie zakocham? Jeśli okazuje się, że nic nie czuję to albo popadam w marazm i myślę o rozstaniu albo popadam w wielki lęk, że może popełnię życiowy błąd.

Jesteśmy w związku ponad rok i przez ten czas często odczuwałem pociąg fizyczny, czasami szczególnie podoba mi się wizualnie, czasami odczuwałem głębokie uczucie, czasami odczuwałem mocną radość ze spotkania z nią, ale od czasu do czasu nie czuję nic, albo tylko coś na zasadzie przyjaźni/koleżeństwa. Czasami kiedy jestem w takim stanie i nie chcę rezygnować ze spotkań, czuję się jak oszust, jestem spięty, myślę o przyszłości, że "lepiej nie rozwijać naszego związku, bo rozstanie będzie tym bardziej bolesne". Same myśli kocham/nie kocham/powinienem szukać innej dziewczyny trwają codziennie grubo ponad 20 minut (w ostatnich dniach praktycznie cały dzień, przez co praktycznie nie mogę pracować zdalnie). Dodatkowo jestem bardzo zestresowany pracą (mam tak już od czasów studiów), dużo prokrastynuję i czasami mam uczucie wszechogarniającego lęku przez cały dzień.

Zarówno przed, jak i po dowiedzeniu się czym jest ROCD przeszukiwałem internet w poszukiwaniu wypowiedzi ludzi "co to jest miłość" itd. Co gorsza mam kompulsywne zachowania związane z oglądaniem erotyki czy zdjęć różnych kobiet - jeśli to brunetka, po popadam w niepokój, bo "takie mi się podobają, a moja dziewczyna nie ma tych cech", jeśli podoba mi się blondynka to "o, jaka ładna dziewczyna, dobrze, że podobają mi się takie, bo moja dziewczyna ma takie cechy". Podobnie monitoruję swoje uczucia widząc kobiety na ulicy.

Podsumowując, co do obsesji, to największą jest kolor włosów. Najczęstszą kompulsją jest oglądanie się na ulicy za dziewczynami, które mają ciemne włosy, a czasami za tymi które mają jasne włosy i zastanawianie się czy mi się podobają (jeśli ciemne - próba udowodnienia sobie, że to nie jest takie ważne, jeśli jasne - próba udowodnienia sobie, że mi się podobają). Kolejną obsesją jest to, że brakuje mi często uczuć. Związaną z tym kompulsją jest zastanawianie się, czy nie wszedłem w ten związek z czystego rozsądku i nie jestem w nim z powodu lęku. Co jakiś czas mam ogromną potrzebę powiedzenia o swoich wątpliwościach dziewczynie, co niestety już nie raz zrobiłem i pogarsza to sprawę, bo przez to ona sama, zaczyna czasami ten temat jeśli widzi po mnie, że coś jest nie tak. Co jakiś czas mam też kompulsywną potrzebę zakończenia związku, ale wchodzi w to też lęk przed samotnością, bo nie wierzę, że uda mi się znaleźć inną dziewczynę (a jeśli już, to nie będzie podobna charakterem do mojej obecnej dziewczyny).

Obecnie jestem w bardzo złej sytuacji, bo dziewczyna zaczęła ze mną ten temat, a ja mam silną potrzebę bycia całkowicie z nią szczerym... i wychodzi na to, że jak nic się nie zmieni, to za 2 tygodnie się rozstaniemy. Zawalam obecnie pracę, nie mogę zająć się niczym innym niż kompulsywne przeglądanie internetu, rozmyślanie, dołowanie się, snucie scenariuszy rozstania, chociaż czasami też zdobywam się na modlitwę. Słuchałem nagrań o nerwicy, czytałem w tym temacie, czy to na forum, czy w wielu innych źródłach, ale obecnie przeważa we mnie scenariusz rozstania :/
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

14 października 2020, o 18:12

Hej,

Jak tam u Was samopoczucie? Ja mam chyba kolejny kryzys. Cześć myśli wraca.. Dokucza mi znów myślenie że chyba nic do niego nie czuje, nie kocham go. Nie wiem czy wgl chce z nim być. Albo że jest podobny do mojego ojca..
Wyobrażam sobie dzień zaręczyn i nie widzę żebym się cieszyła.. 😭😞😞😞
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
JaJulia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 66
Rejestracja: 23 maja 2019, o 20:43

14 października 2020, o 18:47

natalia93 pisze:
14 października 2020, o 18:12
Hej,

Jak tam u Was samopoczucie? Ja mam chyba kolejny kryzys. Cześć myśli wraca.. Dokucza mi znów myślenie że chyba nic do niego nie czuje, nie kocham go. Nie wiem czy wgl chce z nim być. Albo że jest podobny do mojego ojca..
Wyobrażam sobie dzień zaręczyn i nie widzę żebym się cieszyła.. 😭😞😞😞

Hej ja mam starszego o wiele narzeczonego i tez mi myśli podsuwają podobieństwo do mojego taty tez mam teraz gorszy okres pomimo tego ze już jest o wiele lepiej. Wydaje mi się ze jest to spowodowane jesienią i wiesz genrlanie to taki okres depresyjny i wgl
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

14 października 2020, o 19:38

JaJulia pisze:
14 października 2020, o 18:47
natalia93 pisze:
14 października 2020, o 18:12
Hej,

Jak tam u Was samopoczucie? Ja mam chyba kolejny kryzys. Cześć myśli wraca.. Dokucza mi znów myślenie że chyba nic do niego nie czuje, nie kocham go. Nie wiem czy wgl chce z nim być. Albo że jest podobny do mojego ojca..
Wyobrażam sobie dzień zaręczyn i nie widzę żebym się cieszyła.. 😭😞😞😞

Hej ja mam starszego o wiele narzeczonego i tez mi myśli podsuwają podobieństwo do mojego taty tez mam teraz gorszy okres pomimo tego ze już jest o wiele lepiej. Wydaje mi się ze jest to spowodowane jesienią i wiesz genrlanie to taki okres depresyjny i wgl


Hej,

Możliwe, ale czasami ju nie mam siły sobie tego wszystkiego racjonalnie tłumaczyć. Po prostu chciałabym odetchnąć.. A nie od nowa zastanawiać sie nagle nad całym swoim życiem. czy odejść czy nie. Czemu nadal z nim jestem. Czy chce być.. Raz chce, raz nie wiem. Pierdolc*a mozna dostać.
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
Paulka123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 23 czerwca 2020, o 18:28

15 października 2020, o 16:06

Ja dzis mam dramat, zapytalam sie i powiedziala ze czasami czuje jakbysmy byli niedobrani , ze boje sie tego ze tak jest. Balam sie tej chwili na maksa. Jestesmy na wakacjach i mam taki lek, boli mnie klatka piersiowa z tego leku, chce mi sie plakac.
Zmeczona0
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 14 maja 2020, o 16:51

16 października 2020, o 10:27

Ja już nie mam lęku co do kocham nie kocham. Od wczoraj myślę czy chce dalej z nim byc. Oczywiście płacz... Czuję jakieś zniechęcenie do niego😭nie wiem czy to już koniec miłości czy po prostu dalej nerwica skoro nie przechodzę tego z lękiem😔 kilka razy już chciałam przerwy bo sama nie wiem czego chcę :((( brak chęci wogole i radości do pisania z nim 😔nie wiem co mam robić😔czy ktoś mógłby się wypowiedzirc na ten temat?? Miał tak ktoś? 😔
Paulka123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 23 czerwca 2020, o 18:28

16 października 2020, o 11:09

Mysle , ze Toba nerwicajuz nam tak na banie wchodzi ze sami nie wiemy co jest prawda a co nie, ja tez mam podobne mysli, wkurza mnie wiele rzeczy zupelnie glupich, nie wiem czy to porpstu taki etap w zwiazku, ze libido niskie, ze tematow mniej czy poprostu jesien jakis gorszy czas, czy to nerwica :(
Zmeczona0
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 92
Rejestracja: 14 maja 2020, o 16:51

16 października 2020, o 11:43

Może po prostu zakochanie minęło?? Nawet z tego powodu już nie płacze 😔😭 nie wiem co robić
ODPOWIEDZ