Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Czy ja ją/jego kocham? Zanik uczuć? Strata emocji?
-
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 436
- Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30
Matts, Ty nie masz zaakceptować dosłownie tych myśli, ze nie kochasz żony. Ty masz te myśli zaakceptować jako wytwór zalęknionego stanu emocjonalnego. Coś na zasadzie „aha nerwico, wiem jak to wszystko działa, jak chcesz to mogę nie kochać żony bo wiem, ze to wszystko ściema i może nawet dziś sobie pojde ja zdradzić z sąsiadka z na przeciwka” akceptujesz to, ze aktualnie te myśli są jako myśli pochodzące z zaburzonego stanu emocjonalnego. Ja nie mam rocd. Miałam je bardZo silne przez ponad dwa lata. Przez cały swój okres ciąży i i długo po niej. A ogólnie ten temat znam już ponad 4 lata ale prędzej szybko wzięłam leki, które przed ciąża odstawiłam.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 490
- Rejestracja: 8 września 2017, o 20:37
Hej wszystkim.. co u was ? Mi jest cholernie źle i potrzebuje się wygadać:( proszę niech ktoś się odezwie:(
- aneczkaa19072000
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 56
- Rejestracja: 1 sierpnia 2018, o 12:37
Mi dalej myśli mówią że kocham swojego byłego a nie chłopaka, że to byłego chce trzymać za rękę a nie chłopaka itp.. Chcę chłopaka, nie tego drugiego, niby wiem że to nerwica ale z drugiej strony wydaje mi się że nie, że sama siebie oszukuje.. No ale mimo wszystko pojawiają się dobre dni. Ale to jest straszne uczucie.
"JEŻELI KTOŚ WYDAJE CI SIE NIE POTRZEBNY - TO NAPRAWDĘ GO POTRZEBUJESZ"
- anilewe
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 102
- Rejestracja: 10 września 2018, o 11:49
Co tam? Jakby co to jestemnieznajoma19 pisze: ↑24 września 2018, o 22:08Hej wszystkim.. co u was ? Mi jest cholernie źle i potrzebuje się wygadać:( proszę niech ktoś się odezwie:(
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 642
- Rejestracja: 17 stycznia 2017, o 10:33
Też przez to przechodziłam.aneczkaa19072000 pisze: ↑25 września 2018, o 07:59Mi dalej myśli mówią że kocham swojego byłego a nie chłopaka, że to byłego chce trzymać za rękę a nie chłopaka itp.. Chcę chłopaka, nie tego drugiego, niby wiem że to nerwica ale z drugiej strony wydaje mi się że nie, że sama siebie oszukuje.. No ale mimo wszystko pojawiają się dobre dni. Ale to jest straszne uczucie.
- aneczkaa19072000
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 56
- Rejestracja: 1 sierpnia 2018, o 12:37
to cholerswo wydaje sie takie prawdziwe :/laure pisze: ↑25 września 2018, o 13:12Też przez to przechodziłam.aneczkaa19072000 pisze: ↑25 września 2018, o 07:59Mi dalej myśli mówią że kocham swojego byłego a nie chłopaka, że to byłego chce trzymać za rękę a nie chłopaka itp.. Chcę chłopaka, nie tego drugiego, niby wiem że to nerwica ale z drugiej strony wydaje mi się że nie, że sama siebie oszukuje.. No ale mimo wszystko pojawiają się dobre dni. Ale to jest straszne uczucie.
"JEŻELI KTOŚ WYDAJE CI SIE NIE POTRZEBNY - TO NAPRAWDĘ GO POTRZEBUJESZ"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 642
- Rejestracja: 17 stycznia 2017, o 10:33
Wiem, kochana, ale zobacz: jest nas więcej. To świadczy o tym ze to tylko kolejna głupota wymyslana przez nasz umysł. Postaraj się wyciszyć :*aneczkaa19072000 pisze: ↑25 września 2018, o 17:52to cholerswo wydaje sie takie prawdziwe :/laure pisze: ↑25 września 2018, o 13:12Też przez to przechodziłam.aneczkaa19072000 pisze: ↑25 września 2018, o 07:59Mi dalej myśli mówią że kocham swojego byłego a nie chłopaka, że to byłego chce trzymać za rękę a nie chłopaka itp.. Chcę chłopaka, nie tego drugiego, niby wiem że to nerwica ale z drugiej strony wydaje mi się że nie, że sama siebie oszukuje.. No ale mimo wszystko pojawiają się dobre dni. Ale to jest straszne uczucie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 101
- Rejestracja: 20 września 2018, o 06:44
Witam. Chciałbym się podzielić swoją historią i prosić o radę.
Obecnie jestem na etapie ze swoją dziewczyną: lepiej żeby jej nie było, fajnie być samemu, wolność jest lepsza, po co komu miłość, nie czuje przyjemności z obecności z całowania itp.
Zacznę od początku:
Dość długo nie mogłem wejść w związek z różnych powodów, ale w zdecydowaniej większości, że coś mi nie odpowiadało. Już na pierwszych spotkaniach mi się nie podobało i to w kwestiach urody. Jestem człowiekiem bardzo wierzącym i tez od tego rozpoczęła sie moja przygoda z nerwicą. Dużo modlitw o dobrą żonę, Nowenna pompejanska. Napisałem list do Św Józefa w którym zawarlem cechy tej dziewczyny. Lubiłem oglądać filmy romantyczne, z zazdrością patrzyłem na pary i ich miłości.
W lutym wróciła nerwica na zasadzie: nic mnie nie cieszy po walce z natrectwami. W tym samym czasie przygotowywałem się na egzaminy do pracy mundurowej, bo zawsze o tym marzyłem. Gdy wszystko wróciło nagle straciłem na to chęci i zaczęły się obawy i "tworzenie" argumentów w głowie na zasadzie: to jest złe, tego nie chcesz.
Dochodziło prawie do momentów w których wywoływało to we mnie atak paniki i sam zacząłem dochodzić do tego, ze fakt, ja tego nie chciałem i nie chce. Zmuszalem sie i, bo pamiętałem, że kiedyś strasznie chciałem.
W maju w dość przypadkowy sposób poznałem moja obecną dziewczyne. Byla na komuniiii kuzynki na której zjawiła sie przypadkowo, bo pojawić się tam nie miała. Jak wszedłem na sale to juz mi sie spodobała choc do końca imprezy na nią nie patrzyłem, bo tak sie wstydzilem. Jak sie jej przedstawiłem to nawet na nią nie popatrzylem. Siostra z nią rozmawiała i byla zachwycona i jak nigdy zachęcała zeby zagadać. Większość rodziny. także chciała. Na drugi dzień gdy wszedłem na jej FB to lapaly mnie wątpliwości: a jak mi sie nie spodoba? przeciez jej w pełni nie widziałem a na jednym zdjęciu srednio mi sie pdoobala a na drugim bardzo. Siostra zapytala mnie czy do niej napiszę i nie wiedziałem co zrobić bo chciałem, ale sie BAŁEM że mi sie nie spodoba bo zazwyczaj tak było.
Napisalem i odpisała na trzeci dzień. Już od początku fajnie sie pisało. Na pierwszym spotkaniu bardzo mi sie spodobało a jeśli mowa o charakterze to szkoda gadać jaka wspaniała. Chcialem dalej! Podczas pierwszego spotkaniu cos napomniala o obciążeniu psychicznym w danej pracy do której chce iść i mnie wtedy uderzyło. Teraz nie wiem jak to oceniać. Na kolejnych spotkaniach przy niej było lepiej. Wszystko co złe mijalo. Pewnego razu w pracy mysalem o tym wszystkim i wspominałem, ze tak to wszystko sie fajnie ułożyło no i ze rodzinie sie podoba a tu nagle myśl: ooooo, widzisz, ona Ci się nie podoba tylko Ci wmowili ze tak jest. Znalem to uczucie, bo tak mi sie tworzyły natrectwa. Potem juz wszystko zaczynało mi przeszkadzać. Ze mam być księdzem, bo lubie Kościół ( rozmawiałem z psycholgoiem , psychiatria i ksiedzem od powołań i mówią, że żadnego powołania do takiego życia nie mam. i to jest natrectwo). Podczas jednego ze spotkań gdy mnie to wszystko atakowalo gdy mnie dotknęła to było takie uklucie w klatce i ścisk łączący się z myślą " nie chce tego". Strasznie byłem na to zły.
Zaczęło sie meczenie i szukanie mi argumentów za tym ze ja jej nie chce. Poprawialo mi sie jak znajdowalem argumenty za tym ze chce. Na spotkaniach było tak fajnie a przed mnie wszystko meczylo ze nie. Poradziłem sobie z tym na zasadzie ze tego nie słuchałem. Nawet nie wiem kiedy to minęło i zaczęła się moja miłość do niej. Jej obecność, nawet to ze sie zasmiala sprawiało, ze bylem zachwycony i zakochany. To byl wspanialy czas!!!! Wiedziałem że, to z nia chce na całe życie, modlilem sie o to i wiedziałem, że Bóg postawił ją na mojej drodze, bo miala wszystkie te cechy o które prosiłem i co bylo ważne: byla religijna. Pewnego razy gdy razem leżeliśmy na łóżku wspominaliśmy okres Bożego Narodzenia i słuchaliśmy kolędy. Przyszła mi wtedy myśl, ze skoro lubie kolędy i daje mi to spokój to mam być księdzem. Zaczelo sie od nowa! Wszystko zaczęło mi wmawiać yak okropnie natrętnie, ze jej nie kocham i mi sie wydaje. Masa argumentów za tym, ze tak jest. Zaczęły się ataki paniki w jej obecności, zacząłem sie gorzej czuć a gdy od niej wyjeżdżalem bylo lepiej. Zaczynały sie myśli, ze chce byc wolny, fajnie być wolnym a drugiej strony sttasznie było mi smutno ze dalczego tak jest. Zakończyła sie przyjemność z calowania itp. Czasem wracalo to poczucie z przyjemności w jej obecności i wtedy myślałem: Boże, chroń mnie od tych głupich myśli, bo tak mi jest dobrze teraz. Od rana znowu to samo. Jak sobie jakos z tym poradziłem to mysli znajdowały drogę aby to ominąć. Wszystkie te zle rzeczy sa tak wiarygodne ze az sam sie juz zastanawiam. Teraz mam faze, ze niby jest ok, ale chce być wolny, nikogo nie potrzbuje , wkurza mnie ona itp.
Dodam do tego ze mam etap w którym mam dziwne poczucie, że nie wiem gdzir jestem, kim jestem itp (wtf). Zaczynam sie zastanawiać czy moze to fakt i jej juz nie chcę. To jest tak wspaniała kobieta, ze nawet nie mam słów. Nie mam kompletnie do czego sie przyczepić, bo jest wspaniała, ale dlaczego tak czuje. DLACZEGO nic nie czuje.
Boje sie powiedzieć mojemu psychologowi zeby mi nie powiedział: zrezygnuj.
Obecna faza jest okropna bo pkkazuje mi kompletna obojętność na nią. Nie trzyma mi sie to kupy tylko dlatego, ze jednocześnie myślę o tej wolności, sprawy miłosne mnie nie ruszają a wręcz irytują a gdy bylo normalnie to bylo kompletnie na odwrót. Wtf? Co robić? Co myśleć?
Z pewnością nie ułatwia mi sytuacją błędnego obrazu miłości jak z filmów, skrupulatnosc itp
Obecnie jestem na etapie ze swoją dziewczyną: lepiej żeby jej nie było, fajnie być samemu, wolność jest lepsza, po co komu miłość, nie czuje przyjemności z obecności z całowania itp.
Zacznę od początku:
Dość długo nie mogłem wejść w związek z różnych powodów, ale w zdecydowaniej większości, że coś mi nie odpowiadało. Już na pierwszych spotkaniach mi się nie podobało i to w kwestiach urody. Jestem człowiekiem bardzo wierzącym i tez od tego rozpoczęła sie moja przygoda z nerwicą. Dużo modlitw o dobrą żonę, Nowenna pompejanska. Napisałem list do Św Józefa w którym zawarlem cechy tej dziewczyny. Lubiłem oglądać filmy romantyczne, z zazdrością patrzyłem na pary i ich miłości.
W lutym wróciła nerwica na zasadzie: nic mnie nie cieszy po walce z natrectwami. W tym samym czasie przygotowywałem się na egzaminy do pracy mundurowej, bo zawsze o tym marzyłem. Gdy wszystko wróciło nagle straciłem na to chęci i zaczęły się obawy i "tworzenie" argumentów w głowie na zasadzie: to jest złe, tego nie chcesz.
Dochodziło prawie do momentów w których wywoływało to we mnie atak paniki i sam zacząłem dochodzić do tego, ze fakt, ja tego nie chciałem i nie chce. Zmuszalem sie i, bo pamiętałem, że kiedyś strasznie chciałem.
W maju w dość przypadkowy sposób poznałem moja obecną dziewczyne. Byla na komuniiii kuzynki na której zjawiła sie przypadkowo, bo pojawić się tam nie miała. Jak wszedłem na sale to juz mi sie spodobała choc do końca imprezy na nią nie patrzyłem, bo tak sie wstydzilem. Jak sie jej przedstawiłem to nawet na nią nie popatrzylem. Siostra z nią rozmawiała i byla zachwycona i jak nigdy zachęcała zeby zagadać. Większość rodziny. także chciała. Na drugi dzień gdy wszedłem na jej FB to lapaly mnie wątpliwości: a jak mi sie nie spodoba? przeciez jej w pełni nie widziałem a na jednym zdjęciu srednio mi sie pdoobala a na drugim bardzo. Siostra zapytala mnie czy do niej napiszę i nie wiedziałem co zrobić bo chciałem, ale sie BAŁEM że mi sie nie spodoba bo zazwyczaj tak było.
Napisalem i odpisała na trzeci dzień. Już od początku fajnie sie pisało. Na pierwszym spotkaniu bardzo mi sie spodobało a jeśli mowa o charakterze to szkoda gadać jaka wspaniała. Chcialem dalej! Podczas pierwszego spotkaniu cos napomniala o obciążeniu psychicznym w danej pracy do której chce iść i mnie wtedy uderzyło. Teraz nie wiem jak to oceniać. Na kolejnych spotkaniach przy niej było lepiej. Wszystko co złe mijalo. Pewnego razu w pracy mysalem o tym wszystkim i wspominałem, ze tak to wszystko sie fajnie ułożyło no i ze rodzinie sie podoba a tu nagle myśl: ooooo, widzisz, ona Ci się nie podoba tylko Ci wmowili ze tak jest. Znalem to uczucie, bo tak mi sie tworzyły natrectwa. Potem juz wszystko zaczynało mi przeszkadzać. Ze mam być księdzem, bo lubie Kościół ( rozmawiałem z psycholgoiem , psychiatria i ksiedzem od powołań i mówią, że żadnego powołania do takiego życia nie mam. i to jest natrectwo). Podczas jednego ze spotkań gdy mnie to wszystko atakowalo gdy mnie dotknęła to było takie uklucie w klatce i ścisk łączący się z myślą " nie chce tego". Strasznie byłem na to zły.
Zaczęło sie meczenie i szukanie mi argumentów za tym ze ja jej nie chce. Poprawialo mi sie jak znajdowalem argumenty za tym ze chce. Na spotkaniach było tak fajnie a przed mnie wszystko meczylo ze nie. Poradziłem sobie z tym na zasadzie ze tego nie słuchałem. Nawet nie wiem kiedy to minęło i zaczęła się moja miłość do niej. Jej obecność, nawet to ze sie zasmiala sprawiało, ze bylem zachwycony i zakochany. To byl wspanialy czas!!!! Wiedziałem że, to z nia chce na całe życie, modlilem sie o to i wiedziałem, że Bóg postawił ją na mojej drodze, bo miala wszystkie te cechy o które prosiłem i co bylo ważne: byla religijna. Pewnego razy gdy razem leżeliśmy na łóżku wspominaliśmy okres Bożego Narodzenia i słuchaliśmy kolędy. Przyszła mi wtedy myśl, ze skoro lubie kolędy i daje mi to spokój to mam być księdzem. Zaczelo sie od nowa! Wszystko zaczęło mi wmawiać yak okropnie natrętnie, ze jej nie kocham i mi sie wydaje. Masa argumentów za tym, ze tak jest. Zaczęły się ataki paniki w jej obecności, zacząłem sie gorzej czuć a gdy od niej wyjeżdżalem bylo lepiej. Zaczynały sie myśli, ze chce byc wolny, fajnie być wolnym a drugiej strony sttasznie było mi smutno ze dalczego tak jest. Zakończyła sie przyjemność z calowania itp. Czasem wracalo to poczucie z przyjemności w jej obecności i wtedy myślałem: Boże, chroń mnie od tych głupich myśli, bo tak mi jest dobrze teraz. Od rana znowu to samo. Jak sobie jakos z tym poradziłem to mysli znajdowały drogę aby to ominąć. Wszystkie te zle rzeczy sa tak wiarygodne ze az sam sie juz zastanawiam. Teraz mam faze, ze niby jest ok, ale chce być wolny, nikogo nie potrzbuje , wkurza mnie ona itp.
Dodam do tego ze mam etap w którym mam dziwne poczucie, że nie wiem gdzir jestem, kim jestem itp (wtf). Zaczynam sie zastanawiać czy moze to fakt i jej juz nie chcę. To jest tak wspaniała kobieta, ze nawet nie mam słów. Nie mam kompletnie do czego sie przyczepić, bo jest wspaniała, ale dlaczego tak czuje. DLACZEGO nic nie czuje.
Boje sie powiedzieć mojemu psychologowi zeby mi nie powiedział: zrezygnuj.
Obecna faza jest okropna bo pkkazuje mi kompletna obojętność na nią. Nie trzyma mi sie to kupy tylko dlatego, ze jednocześnie myślę o tej wolności, sprawy miłosne mnie nie ruszają a wręcz irytują a gdy bylo normalnie to bylo kompletnie na odwrót. Wtf? Co robić? Co myśleć?
Z pewnością nie ułatwia mi sytuacją błędnego obrazu miłości jak z filmów, skrupulatnosc itp
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1557
- Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41
Siema.
Widzę kolejny klasyk nerwicowy. Lęki dotyczące religii i związków. Ta nerwica jest dziwna, że dotyka nawet takich spraw. Człowiek to dziwna istota, że może dać się wkręcać w takie absurdy. Nie tylko związkowe ale takie ziemskie jak mycie rąk, sprawdzanie co chwile czegoś albo dotykanie przedmiotów i liczenie liter. Masakra.
Masz standardowe wątpliwości nerwicowe. Nie daj się im, bo przez to możesz podjąć złą decyzję, którą będziesz żałował długo. Co do powołania to widać, że nie masz. Takie rzeczy się naprawdę czuje. Widać, że chcesz znaleźć fajna dziewczynę i z nią żyć. Tego się trzymaj. Jak nerwica ci mówi, że nie podoba ci się ta laska to ty jej odpowiedz, że wygląd to nie wszystko.
Nie dawaj się wkręcać w myslenie nerwicowe, bo to nie prowadzi do niczego dobrego.
Widzę kolejny klasyk nerwicowy. Lęki dotyczące religii i związków. Ta nerwica jest dziwna, że dotyka nawet takich spraw. Człowiek to dziwna istota, że może dać się wkręcać w takie absurdy. Nie tylko związkowe ale takie ziemskie jak mycie rąk, sprawdzanie co chwile czegoś albo dotykanie przedmiotów i liczenie liter. Masakra.
Masz standardowe wątpliwości nerwicowe. Nie daj się im, bo przez to możesz podjąć złą decyzję, którą będziesz żałował długo. Co do powołania to widać, że nie masz. Takie rzeczy się naprawdę czuje. Widać, że chcesz znaleźć fajna dziewczynę i z nią żyć. Tego się trzymaj. Jak nerwica ci mówi, że nie podoba ci się ta laska to ty jej odpowiedz, że wygląd to nie wszystko.
Nie dawaj się wkręcać w myslenie nerwicowe, bo to nie prowadzi do niczego dobrego.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 101
- Rejestracja: 20 września 2018, o 06:44
Teraz już nie patrzę na wygląd a to jaka jest.
Ta obojętność jest teraz najgorsza, bo nie chce żeby z nią zrywać a łapią mnie czasem momenty gdzie mam juz na to wywalone i tylko pozostaje złość, że mam kolo siebie taki skarb a nie potrafię tego docenić. Nie chce zeby to był koniec i chce powrotu szczęścia przy niej.
Ta obojętność jest teraz najgorsza, bo nie chce żeby z nią zrywać a łapią mnie czasem momenty gdzie mam juz na to wywalone i tylko pozostaje złość, że mam kolo siebie taki skarb a nie potrafię tego docenić. Nie chce zeby to był koniec i chce powrotu szczęścia przy niej.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1557
- Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41
Właśnie źle myślisz. Mi się wydaje, że nenrwicujemy dlatego, że nam na czymś tak zależy. Doceniasz co masz i tak bardzo chcesz żeby to się udało, że nachodzą cie myśli lękowe a co jeśli tak nie jest. To wg mnie jest standard w nerwicy, bo jak zauwazysz jeżeli człowiekowi na czymś nie zależy to nie pojawi się to jako temat nerwicy. Nie zrywaj z nią tylko weź sie w garść. Przestań iść za myślami lękowymi, bo ty wiesz jak jest naprawdę i wiesz, że to nerwicowe myśli. Lepiej się zaopiekuj tą dziewczyną, a nie trać czasu na nerwicęwhiteHusar pisze: ↑27 września 2018, o 10:00Teraz już nie patrzę na wygląd a to jaka jest.
Ta obojętność jest teraz najgorsza, bo nie chce żeby z nią zrywać a łapią mnie czasem momenty gdzie mam juz na to wywalone i tylko pozostaje złość, że mam kolo siebie taki skarb a nie potrafię tego docenić. Nie chce zeby to był koniec i chce powrotu szczęścia przy niej.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 101
- Rejestracja: 20 września 2018, o 06:44
Dziwne to wszystko. Nie chce mi sie do niej napisac to lapie mnie: ooo, widzisz, nie chcesz jej i od nowa. Przecież moze sie czase w związku nie chcieć, chcieć mieć trochę wolnego czasu dla siebie. Sam juz nie wiem czy tego wszystkiego sobie juz nie wmawiam, ze chce jej bo patrzę na to ze względów LOGICZNYCH
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1557
- Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41
Oczywiście, że w związku też chcesz mieć czas dla siebie. Zauważ, że ludzie którym nie zalezy naprawdę się nie przejmują takimi rzeczami. Jakby było tak jak nerwica ci mówi, to nie miał byś wątpliwości i nie pisałbyś tutaj o tym tylko ją olał po prostu.whiteHusar pisze: ↑27 września 2018, o 10:15Dziwne to wszystko. Nie chce mi sie do niej napisac to lapie mnie: ooo, widzisz, nie chcesz jej i od nowa. Przecież moze sie czase w związku nie chcieć, chcieć mieć trochę wolnego czasu dla siebie. Sam juz nie wiem czy tego wszystkiego sobie juz nie wmawiam, ze chce jej bo patrzę na to ze względów LOGICZNYCH
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 101
- Rejestracja: 20 września 2018, o 06:44
Teraz tylko pytanie: jak sobie z tym radzić, aby akceptować ten stan i myśli jako zaburzenie. Z księdzem tak mi sie udało. Mam tylko obawy co do tego, że wyjdzie tak, że jej rzeczywiście nie chce.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1557
- Rejestracja: 19 czerwca 2018, o 13:41
No właśnie to chodzi o akceptacje. Akceptujesz, że to nerwicowe myśli i naprawdę wiesz, że sa lękowe i nieprawdziwe, że to nie są twoje pragnienia. Wiesz to bo jakbyś znalazł złotą rybę, to twoje życzenie nie byłoby takie jak nerwica ci mówi. Musisz ignorować po prostu te myśli i ich nie analziować i nie iść za nimi.