Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czy dzieciństwo ma wpływ?

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

23 maja 2016, o 20:14

Jestem przykładem na to, że psychologia głosi nieprawdę. Na podstawie tego, co mi mówiła matka, we wczesnym dzieciństwie byłem bardzo wesołym i mało lękliwym dzieckiem, a w domu awantury ojca, uciekanie z matką przed nim, interwencje policji. W późniejszym dzieciństwie, gdy w domu było bezpiecznie, byłem mega lękliwy, bardziej zamknąłem się na świat. A według psychologii powinno być odwrotnie.
No chyba, że matka gada jakieś bzdury.
Szczery do bólu
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 20 maja 2016, o 22:06

26 maja 2016, o 12:01

No właśnie. Byłeś wesołym i pogodnym dzieckiem a w domu działo się źle. I po pewnym czasie Twoja psychika sponiewierana przeżyciami załamała sie i jesteś jaki jesteś. To nie dzieję się od razu. Czasem potrzeba dużo czasu aby przeżycia z przeszłości dały o sobie znać w dosadny sposób.
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

26 maja 2016, o 12:19

Przeżycia z wczesnego dzieciństwa nie wpłynęły mocno na moją psychikę. To późniejsze dzieciństwo było niszczące dla mojej psychiki, bo miałem zdecydowanie za dobrze.
Szczery do bólu
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 20 maja 2016, o 22:06

26 maja 2016, o 12:35

Tylko Ci się tak wydaje. Nie wiem jednak co znaczy dla Ciebie "za dobrze ".
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

26 maja 2016, o 13:10

Nic mi się nie wydaje.
nierealna92
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 13 maja 2016, o 14:35

11 czerwca 2016, o 03:34

Ja mysle, że nerwica kielkuje w nas latami. Aż w końcu wybucha. Każde ciężkie przezycie, traumatyczne wydarzenie zostawia po sobie jakiś slad . Każdy czlowiek ma jakis próg wytrzymałości psychicznej. Jeden większy, drugi mniejszy. Jak ciągle żyjemy w napięciu, to w końcu kiedyś to musi pęknąć. Mnie nerwica próbowała dopaść kilka razy , ale zawsze udawało mi się ją zamieść pod dywan. Aż do teraz. Uderzyła ze zdwojoną siłą , a że trafiła na moment w którym meczylo mnie dość dużo rzeczy jednocześnie udało jej się zagościć na dłużej. Za długo bylam silna, mózg mial dość zamartwiania się i mnie odcielo. A że za bardzo skupilam się na analizowaniu tego, to stan się pogorszyl i właściwie pogarsza się cały czas.
Moje dzieciństwo było super, a i tak wpadłam w pętlę leku i strachu. Wszystko zależy od nas, całe życie ksztaltujemy swoją psychikę. Myślę, że dużo zależy od nastawienia. Optymiści żyją dłużej. To jak podchodzimy do problemu. Gdybyśmy żyli tu i teraz nasze życie byłoby o wiele prostsze. Niestety żyjemy obawami o przyszłość albo rozdrapujemy przeszłość, na którą nie mamy wpływu i stąd się biorą nasze leki.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

11 czerwca 2016, o 09:53

Nierealna, wiele mądrych słów napisałaś, również to, że wszystko zależy od nas. :) Mam nadzieję, że na co dzień pamiętasz, że masz moc tworzenia swojej nowej siebie i nowego nastawienia. Trzymam kciuki, żeby dobre podejście zakorzeniło się w Tobie na dobre i pchnęło Cię z tego miejsca, w którym jesteś teraz. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
nierealna92
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 13 maja 2016, o 14:35

12 czerwca 2016, o 12:26

Bardzo bym chciała, ale niestety na co dzień nie jest tak kolorowo. Niby udaje mi się ignorować somatyczne objawy. Ale niestety cały czas utrzymuje się we mnie lęk przed utratą pamięci i zwariowaniem. Wszystko przez te cholerne dd. Im bardziej próbuje to ignorować tym bardziej się to pogłębia. Próbuje racjonalnie sobie tłumaczyć , że to jednak moje ciało, moje myśli ale nic z tego dostaje takiego poplatania z pomieszaniem w głowie ze już naprawdę nic nie wiem. Boję się tej osoby, która we mnie siedzi, bo jej nie czuję, to nie ja. To straszne, ale boję się sama siebie...
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

12 czerwca 2016, o 18:11

Tam nie ma żadnej innej osoby, która w Tobie siedzi ;) Jest trochę chaotycznych myśli, z którymi się identyfikujesz i przez to jesteś pogubiona. A stworzyłaś wizję, że taki ktoś jest i tam przyciska różne przyciski...To nieprawda. :) Napisałaś, że im bardziej próbujesz ignorować, tym bardziej się pogłębia, a to po prostu wstępny bunt psychiki na to, że nie chcesz jej słuchać. Buntuje się jak dziecko, któremu zabierzesz zabawkę. Pamiętaj, że masz w sobie moc, nawet jeśli jej sobie nie uświadamiasz. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
dziuplawiewiorki
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 173
Rejestracja: 21 września 2016, o 18:57

22 września 2016, o 11:57

dziwny123 pisze:Dzieciństwo zawsze ma wpływ na dorosłe życie; u jednych ludzi większy u drugich mniejszy, ale zawsze jakiś ma, inaczej nie miałby żadnego sensu proces wychowywania. Wpływ mają zawsze także wrodzone elementy psychiki, to one decydują, jak dziecko zareaguje na doświadczenia m.in. na metody wychowawcze zastosowane przez rodziców/opiekunów.
Moje dzieciństwo miało średni wpływ na mnie. Wyrósł ze mnie cichy, bardzo lękliwy niezaradny i egocentryczny, roszczeniowy maminsynek, nienawidzący ludzi i norm społecznych, niezdolny do większości "uczuć wyższych". Uważam, że urodziłem się już z bardzo silnymi predyspozycjami do tego, a rozpieszczanie przez matkę i alkoholizm ojca jedynie dolało oliwy do już palącego się ognia.
Dla mnie masz całościowe zaburzenie rozwoju, autyzm (co prawda nie ten tradycyjny, kannerowski) i to według mnie on jest dobrym kandydatem na źródło cech takich jak roszczeniowość, niezaradność, lękliwość, zubożenie uczuć wyższych i egocentryzm. Mam podobne cechy do ciebie i zostałem zdiagnozowany z pewnym całościowym zaburzeniem rozwoju.
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

22 września 2016, o 16:26

Uważam, że gdybym był w dzieciństwie bardziej karany, bardziej krytykowany i zmuszony do samodzielnego radzenia sobie z problemami to wyrósłbym na przynajmniej odrobinę bardziej zaradną, samodzielną i mniej przewrażliwioną na swoim punkcie osobę i z mniejszą lękliwością. Krytyka, kary i zmuszanie do samodzielności uczą dziecko radzenia sobie w późniejszym życiu.
alewern
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 30 listopada 2016, o 10:04

30 listopada 2016, o 10:22

Ku "pociesze" osób z grup DDA itp. Ja miałem rodziców kochających, wspaniałych, zresztą mam, jeszcze żyją. Świadomie nigdy nie wyrządzili mi żadnej krzywdy, sobie zresztą też nie. Nie byłem świadkiem patologii ani kłótni. Dbali jak mogli, robili wszystko co umieli żebym rozwijał się dobrze.

Niestety, mimo to, wszystkie nieświadome, niewidoczne na pierwszy rzut oka błędy rodziców czy też skrywane głęboko zaburzenia osobowości - ujawniły się ze zwielokrotnioną siłą w mojej psychice. Nawet dobre rzeczy - z dzieciństwa potrafiły mieć niszczący wpływ. Na przykład idealizowałem, skoro u nas w domu było (na pierwszy rzut oka dla takiego dziecka) zgodnie, szlachetnie, prawie idealnie, to dlaczego nie mieć takiego podejścia do życia - że się da.

Sądzę, że poza dzieciństwem tak duży wpływ na nas mają tylko traumy... Ale sposób reakcji na nie i ich przeżywanie często wynika już z tego jakie było nasze dzieciństwo. Nie wiem czy oprócz dzieciństwa coś ma na człowieka tak gigantyczny wpływ...
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

30 listopada 2016, o 11:26

Zdecydowanie dobre rzeczy mogą mieć niszczący wpływ. Z babcią spędziłem najradośniejsze i najprzyjemniejsze momenty w dzieciństwie, ale momenty te były z przyczyn postępującego wzrostu mojego nieprzystosowania do świata, a w efekcie narastania problemów emocjonalnych przy konfrontacji ze światem. Można by to nazwać "paradoksem szczęśliwego dzieciństwa". Dlatego nie zgadzam się z psychologią ani przekonaniem większości społeczeństwa i nie uważam, że szczęśliwe dzieciństwo jest takie dobre, jak im się wydaje.
alewern
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 30 listopada 2016, o 10:04

30 listopada 2016, o 14:42

Zgodzę się z dziwny123. Ja mając pozornie szczęśliwe dzieciństwo miałem zbyt idealny obraz świata, tzn wiedziałem, że świat jest zły, ale wierzyłem, że moje życie może być też szczęśliwe. Co w tym złego? Oczywiście nerwica (rozjazd dużych oczekiwań i rzeczywistości).

Dzieciństwo powinno być tak samo przeciętne jak "średnia krajowa". Nie nieszczęśliwe, nie szczęśliwe. Wtedy dorosłe niedziecko ma szansę na egzystencję pośród średniej krajowej... Być może szansa na osiągnięcie znaczących sukcesów będzie niewielka, ale nie będzie cierpiało psychicznie.

Czy warto mieć dzieci, żeby wychować je przeciętnie? Być dla nich przeciętnie czułym i wrażliwym, kochać je przeciętnie?
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

30 listopada 2016, o 15:38

Jak to wychowywać przeciętnie? Wychowywać powinno się tak, żeby człowiek był potem jak najlepiej przystosowany i umiejętnościowo i psychicznie do dorosłego życia.
ODPOWIEDZ