Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Cześć! Też się odburzę!

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
SasankaLesna
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 307
Rejestracja: 8 lutego 2019, o 13:51

8 lutego 2019, o 20:59

Odważyłam się i pragnę do Was dołączyć! Czytając Wasze posty mam wrażenie, że niejedną beczkę soli już z Wami zjadłam! Jesteśmy wszyscy tacy podobni. To naprawdę ważne, zwłaszcza na początku zaburzenia, kiedy wydaje nam się, że cały świat jest szczęśliwy i radzi sobie z życiem. Tylko my, gdzieś kluczymy i ciągle jesteśmy mieszkańcami swojej głowy. Jakże irytuje nas wtedy szczęście innych i wesołkowatość!

Właśnie tak się czuję od dłuższego czasu. Zaczęło się już od dziecka, nie miałam trudnego dzieciństwa, wręcz przeciwnie - zawsze myślałam, że było idealnie. Teraz dociera do mojej niedojrzałości, że nie ma rzeczy idealnych i moja rodzina też taka nie była i nie będzie, nie przeszkadza to mi jednak ich bardzo kochać. Idealizm nam wrażliwcom nie pomaga, ale nie o tym. Przez całe życie się tak przeturlałam, miałam lepsze i gorsze okresy, ale nie wiedziałam, że to nerwica. Pierwszy, większy atak był na studiach, kiedy nie umiałam odnaleźć się w nowej roli. Nie radziłam sobie z emocjami oraz ze stresem. Uciekłam, niestety do tej pory uciekam, ale, ale... - wrócę do tej ucieczki później, bo już czuję, że robi się chaos :). Nie radziłam sobie ze sobą, zawsze byłam histeryczką i do tej pory jestem. Poszłam do doktora, który stwierdził depresję... i skubaniec mnie na tę depresje leczył i leczył. Leki są u mnie bardzo skuteczne. Po paru tygodniach brania zapominałam zwykle co mi było i odstawiałam je sobie, aż do następnej traumy, trudnej sytuacji. Nie pamiętam ile razy do nich wracałam, ale bywały lata, gdzie ich nie brałam i myślałam, że problem "depresji" mnie nie dotyczy. W międzyczasie podjęłam się terapii, ale po co terapia, skoro ja uważałam, że tak mam i taki mój urok? Nie byłam do tego dojrzała, szybko stwierdziłam, że ze mną wszystko w porządku i dalej sobie "optykam" to życie, będzie lepiej.

Po skończeniu studiów zmieniłam miejsce zamieszkania, poszłam do pracy i poznałam mojego męża (złoty człowiek). Po ślubie zdarzył się kolejny nawrót "depresji". Nie zaświeciła mi się czerwona lampka, wtedy też nie interesowałam się tak psychologią, ani tym co się ze mną dzieje, nie szukałam też wyjaśnienia - skąd i co. Po prostu, taki mój urok. W stanie rozpaczy zadzwoniłam do ośrodka i umówiłam się z doktorem. Po paru minutach rozmowy doktor zmieniła moje życie jednym zdaniem - "pani jest lękowa, to nie jest depresja". Zawsze myślałam, że lęki mnie nie dotyczą, że cała moja wizja siebie i świata to jest czysta i szczera prawda. Nie wiedziałam, że patrzę na życie przez pryzmat lęku i często wycofuje się bojąc się porażki i tego, że nie podołam (brak pewności siebie). Dostałam (po raz już któryś) leki i pomogły mi - jak zwykle, minimalna dawka i wracam do normy. Po kolejnym tąpnięciu podjęłam się terapii. I od tego momentu moja nerwica się bardzo nasiliła. Kiedy zaczęłam sobie uświadamiać wiele rzeczy, zaczęłam cały czas siedzieć w swojej głowie i ruminować, analizować, analizować analizowanie. No totalne nerwicowe kółko! Znacie to wszyscy doskonale, więc pisać o tym więcej nie będę. Straciłam coś cennego - sen. Nie będę też Wam pisać, jak przerażająca jest bezsenność, może sami wiecie co to znaczy nie spać przez wiele dni z rzędu, chociaż mam nadzieję, że nie wiecie. Terapeutka w niektórych lękach mi pomogła, zraziła bardzo do farmakologicznego leczenia, kiedy już myślałam, że wyszłam na prostą - skończyłyśmy terapię, niestety. Nerwica nie dała za wygraną, pierwsza próba zmiany czegoś w życiu (oferta pracy), a ja znowu wpadłam w czarną rozpacz bezsennych nocy. Niestety, ale to właśnie bezsenność spowodowała, że mam niezły nawrót objawów, a objawy powodują, że mam bezsenność. Nie cierpię na DD, nie mam też myśli, że zaraz zemdleję, umrę, czy coś w ten deseń. Boję się, że już nigdy nie zasnę bez wspomagania ziołami, lekami itp. Dostałam na to leki (nieuzależniające fizycznie), na razie je biorę, bo nie radzę sobie w żaden sposób z bezsennością. Do antydepresantów wracać na razie nie chcę - ostateczna ostateczność. Wiem, że muszę dużo pracować nad sobą, dlatego chcę aktywnie korzystać z materiałów i Waszych doświadczeń. Sama sporo dojrzałam, znam też teorię mam tylko problem z praktyką. Wasze opowieści na temat odburzania napawają mnie nadzieją, że i ja dam radę i wkrótce stanę przed lustrem i powiem sobie szczerzę - Kurdę, dałaś radę, jesteś zajebista!

Mam wielki problem z akceptacją tego, że nie radzę sobie z bezsennością i biorę leki. Lękam się uzależnienia (jakiegokolwiek - a wmawiałam sobie wiele z nich, wszystkie eliminuje z życia, nawet kawę pożegnałam). Mam wiele innych lęków, ale największym jest lęk przed bezsennością. Idę wkrótce na terapię - kolejną, ale teraz będę mniej niecierpliwa. Takie mam postanowienie :)

Nie myślałam, że napisanie tego wszystkiego sprawi, że poczuję taką ulgę! Dzięki Wam, będzie mi miło, jeśli napiszecie coś ku pokrzepieniu serca mego, niewyspanego! Mój mąż i moja mama mają już chyba dość pocieszania mnie - dorosłej baby, ale chyba każdy wie, jakie to jest ważne w tej dolegliwości.

Aaa, chciałam jeszcze napisać co nieco o lęku. Parę razy lęk uratował mi tyłek albo zmienił moje życie na lepsze. W pewnym sensie rzucenie studiowania przyniosło mi korzyść - zmieniłam kierunek, odnalazłam pasję i dzięki temu pewnie poznałam mojego męża. Lęki chronią mnie też przed nałogami, bo kto nie szukał ukojenia tam, gdzie jest ono tylko pozornie?

Mam nadzieję, że nie zanudziłam Was zbytnio :)). Wierzę, że w każdej historii można znaleźć coś dla siebie!
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

8 lutego 2019, o 21:05

Witaj koleżanko :friend:
Wszyscy jesteśmy tu z jednego powodu ....ujmę to jako jeden.

Dobrze że czytasz forum.
Leki czasem są koniecznością ale i terapia jest potrzebna.
Zagość się u Nas i wertuj tematy.

Będzie dobrze kochana.Czasu potrzeba i wiedzy której tu baaardzo dużo.
Każdy Ci pomoże na ile moze.

Pozdrawiam i powodzenia życzę ;ok
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
katarinamix
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 26 lutego 2019, o 07:43

1 marca 2019, o 12:16

JA też biorę się za siebie, na terapię jestem umówiona, słucham nagrań, analizuję, chodzę systematycznie na ćwiczenia. Nie mam lęku , że zemdleję na tych ćwiczeniach. Ale czasem dopada mnie taka panika, że myślę, lepiej rzucić to wszystko i uciekać. Ale wiem, że jestem na dobrej drodze, choć aktualnie, to chyba bardziej pragnę wierzyć, że jestem na dobrej drodze. Trzymam kciuki z Ciebie i życzę Tobie i Sobie spotkania życzliwych, wspierających osób i odkrycia siły w sobie.
Nerwicowa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 27
Rejestracja: 25 lutego 2019, o 09:24

1 marca 2019, o 14:06

Mam bardzo podobną historię do Ciebie, prawie jakbym o sobie czytała. I też dopiero nie dawno usłyszałam właściwą diagnozę i dopiero prubuje walczyć świadomie. Życzę Tobie i sobie powodzenia
Awatar użytkownika
SasankaLesna
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 307
Rejestracja: 8 lutego 2019, o 13:51

1 marca 2019, o 14:29

Dziękuję Wam wszystkim za miłe słowa. Będę trzymać za Was kciuki :*
Czasami lepiej użyć miotacza ognia niż narzekać na ciemność. [T. Pratchett]
ODPOWIEDZ