Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czasami odechciewa się wszystkiego

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
Arya
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 176
Rejestracja: 24 września 2013, o 22:28

21 kwietnia 2021, o 22:15

Katja pisze:
10 kwietnia 2021, o 01:43

Domyślam się, że skoro jesteś na tym forum to zapewne cierpisz na zaburzenia lękowe i/lub depresyjne i to bym uczyniła punktem wyjścia dla Twojej pracy nad sobą, bo prawdę powiedziawszy ciężko jest pracować nad innymi sprawami gdy głowa jest zalana lękowymi czy depresyjnymi myślami, a emocje szaleją. Tutaj bardziej przydatny byłyby dla Ciebie nurt behawioralno poznawczy, ale ponieważ ciężko o dobrego terapeutę w tym nurcie to mogę Ci polecić książkę "Umysł ponad nastrojem" Christine A Padesku, Dennis Greenberger do samodzielnej pracy ( jest tam sporo ćwiczeń) i oczywiście to forum dział materiały, ale tak na serio, solidnie, z wiarą i zrozumieniem, bo w mojej ocenie tutaj naprawdę jest wszystko co jest potrzebne do wyjścia z zaburzeń lękowych i depresyjnych czy fobi społecznej, wystarczy tego użyć.
Druga rzecz to powinnaś moim zdaniem zmienić podejście, ale nie że oczekuje, że przeczytasz mój wpis i obudzisz się jutro natchniona nowym duchem, bo jakaś Katja z forum coś tam Ci napisała, tylko mam na myśli pracę jaką musisz wykonać by przeprogramować trochę swoje myślenie. Ja rozumiem, że wiele lat się już z tym bujasz, że stany depresyjne, ale wiele ludzi buja się latami z pewnymi sprawami i to o niczym nie świadczy i niczego nie przekreśla, to było i tego już nie ma, a Ty masz każdego dnia nową szanse. I to nie jest żane coachingowe pierdololo tylko fakt, ale musisz popracować nad podejściem żeby ono nie było ciągle na zasadzie "na cH*jj ja to wszystko robię" tylko rzeczywiście zaangażuj się i zainwestuj w siebie w swój rozwój, to zobaczysz jak kiedyś zacznie Cię coraz mnie obchodzić co tam jakaś ciotka ględzi nad barszczem. Bo jakie to ma znaczenie? Pogadają i to jest chwila moment w Twoim życiu, psy szczekają, karwana idzie dalej. To co inni mówią nie ma takiego dużego znaczenia, to co o sobie myślisz ma znaczenie i to to Cię tak naprawdę boli.
Piszesz, że jesteś znudzona sama sobą, a jesteś znudzona, bo nie masz wyników w pracy nad sobą, a przez to, że nie masz wyników nie masz motywacji. I to jest normalne, brak wyników zmniejsza motywację. Motywacja potrzebuje działania, trzeba zrobić te parę kroków żeby ta motywacja powstała. Dlatego powinnaś inwestować w siebie, uczyć się siebie,uczyć się dabać o siebie tak żeby z czasem motywacja powstała, a motywacja powstaje gdy zaczyna nam się udawać to co robimy, ale żeby tak się stało musimy najpierw próbować, ale w granicach rozsądku. Ważne żeby na początek nie zakładać Bóg wie czego, nie rzucać się z motyką na słońce, jakieś małe działanie żeby motywacja miała punkt zaczepienia. Trzeba po prostu zacząć coś robić, bo z niczego nasza motywacja nie powstanie. Powiesz teraz ale ja coś robię, ale to było i było być może Twoją drogą dojścia do tego co będzie teraz, koniecznym wstępem. Lekcją. Piszesz, że masz 32 lata, wiesz jak dużo ludzi dopiero po 40 zaczna tak naprawdę swoje życie, Ty możesz zrobić to trochę wcześniej.

Co do rodziny męża, to ja mam taką zasadę komunikacji ( a przynajmniej staram się ją stosować ), że mówię tylko wtedy kiedy druga strona jest zaintresowana słuchaniem mnie, jeśli nie jest to nie widzę sensu żeby się odzywać. Co do krytycznych uwag to błędnym jest założenie, że na każda krytkę czy komentarz powinnaś odpowiadać, jest wręcz przeciwnie. Nie przed każdym musisz się spowiadać/tłumaczyć/kometować cokolwiek.
Piszesz, że siedzicie bo tak trzeba? Czy siedzieci bo nie chcecie zwracać na siebie uwagi Waszym wyjściem, bo oboje z mężem nie macie odpowiednich granic?

:friend:
Mam tę książkę już od roku, ale jakoś brakuje mi weny, by się za nią zabrać... Chyba też brakuje mi wiary w to, że samodzielne działanie coś by zmieniło. Mam też drugą książkę, podobną, o lękach, w tym fobii społecznej. Także leży na półce.
Siedzimy tak pewnie dlatego, że mąż się tam dobrze czuje i nie chce tak szybko wychodzić. Gdy idzie beze mnie, to siedzi jeszcze dłużej. Raz nawet musiał tam przenocować, bo dużo wypili. Teść zawsze wyskakuje z wódką lub innym alkoholem, czy jest okazja, czy nie. To mnie też wkurza, bo zawsze gdy odmawiam, to czuję z jego strony jakąś dezaprobatę, czasem się ze mną droczy że muszę 10 razy powtórzyć, że nie chce... Ostatnio to normalnie zaczęłam się jąkać, jak mnie zapytał to odpowiedziałam nie-nie-nie-nie-nie-nie... A nie miałam nigdy problemów z jąkaniem.
Defro pisze:
21 kwietnia 2021, o 14:24
Na pocieszenie (o ile można to tak nazwać) napiszę tobie że mam bardzo podobne problemy do twoich . Czy jakieś wesela czy normalne spotkania rodzinne to siedzę sobie taki wystraszony nie mogący się wysłowić normalnie , z nerwowo mrugającymi,łzawiącymi oczami . Z jedzeniem też jest "fajnie" przez te moje ruchy nerwowe czasami nie mogę dobrze trafić łyżką do buzi i o zęby przyfasole i się uleje i oczywiście strach że widzą to inni napędza to błędne koło. Polecam ci kanał Beaty Pawlikowskiej na youtube ostatnio nagrała fajny film o SAMOAKCEPTACJI.
Dla mnie najgorzej jest jak podadzą zupę... raz całą brodę sobie oblałam, co by nigdy mi się normalnie nie zdarzyło, gdybym jadła w domu. Ech nie wiem z jakiej racji nie możemy czuć się swobodnie jak inni.

Dzisiaj śnił mi się koszmar, że znowu byłam u tej babci na spotkaniu rodzinnym. Chyba mam jakieś telepatyczne zdolności, bo dziś dostaliśmy zaproszenie na imieniny... Od razu stwierdziłam, że nie idę. Posłucham tym razem siebie i tego, co ja chce, a nie tego, co wypada i zostanę w domu. Wolę się wykręcić bólem brzucha czy grypą żołądkową, niż tam pójść. Na szczęście mój mąż przyjął to dobrze i nie ma do mnie pretensji. Ogólnie mam słabszy okres teraz, jeszcze za świeżo jest od ostatniego spotkania, nie mam ochoty ich widywać co 2 tygodnie. Jestem drażliwa, w depresji, nie chce mi się udawać uśmiechu itd. mogłaby wybuchnąć niepotrzebna awantura. Może to też da im trochę do myślenia, że nie czuję się dobrze w ich towarzystwie.
F40.1
ODPOWIEDZ