Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Brak partnera, samotność, złość- dopadł mnie kryzys

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
Livia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 28 października 2018, o 22:27

13 maja 2020, o 22:42

Cześć wszystkim.

To mój pierwszy post, chociaż jestem tutaj z wami od dość dawna i to dla mnie duży krok że piszę. Do tej pory uważałam, że jakoś sobie radzę i nie ma sensu wylewać żali na forum, bo przecież są tacy, którzy mają gorzej i też jakoś sobie radzą. Ale dzisiaj chyba przyszedł ten moment kiedy muszę wylać co mi leży na serduchu i mam nadzieję, że trafi się jakaś dobra duszyczka, która zechce mnie wspomóc dobrym słowem 🙂

O swojej nerwicy wiem od dwóch lat, ale jestem przekonana, że trwa dłużej. Jestem po 1.5 rocznej terapii poznawcze behawioralnej, skończyłam ją 3 miesiące temu dużo bardziej świadoma i w wielu aspektach zycia umiejąca sobie lepiej radzić. Myślałam, że po skończonej terapii będzie u mnie cudowne ozdrowienie 😅 niestety, jak pewnie się domyślacie, zaburzenie szybko dało znać, że tak łatwo nie będzie.
Ale nie o tym w sumie chciałam pisać.

Tak naprawdę chciałam się wyżalić i poradzić jak ogarnąć swoją złość. Mianowicie, od kilku lat jestem singielką, mam syna którego urodziłam młodo, związek się rozpadł i tak po prawdzie od tamtej pory nie miałam nikogo na dłużej. Zwykle bywały jakieś chwilowe relacje, ale kończyły się z różnych powodów. Wcześniej jakoś bardzo mi nie przeszkadzało, że nie mam faceta na stałe, ale od jakiegoś czasu spędza mi to sen z powiek. Jak opętana korzystam z portali randkowych, na siłę szukam kogoś, kto da mi chociaż odrobinę zainteresowania. Czuje, że życie ucieka mi przez palce i że w końcu zostanę sama. Chciałabym mieć drugie dziecko, wziąć ślub. W mojej rodzinie też każdy tylko czeka, żebym przedstawiła w końcu potencjalnego męża. Przyjaciółki nie raz próbowały mnie swatać. Przez to wszystko pakuje się ciągle w jakieś bardzo dziwne relacje, żebrając o odrobinę zainteresowania ze strony facetów. Ci faceci zwykle zauważają moją desperację i to wykorzystują, a na końcu mnie zostawiają. Przez to zalewa mnie ogromna złość i smutek. Czuję, że na nikogo nie zasługuje. Czuje, że jestem nic nie warta i że się nie szanuję, bo skoro wiem, że np dany facet jest nic nie wart to po co dalej w to brnę? Nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie od dawna. Nawet teraz jestem w relacji z facetem, który wprost powiedział mi, że chce tylko seksu, a ja sobie w głowie ułożyłam, że może zmieni zdanie i jednak zdecyduje się na związek. Przecież powinnam go kopnąć w tyłek aż miło! Ale nie, ja nadal w tym trwam. Nie umiem odejść, bo już gdzieś tam sobie zakodowałam, że lepiej mieć takiego niż nie mieć wcale 😔 wiem, że słabo to wszystko brzmi ale po prostu już nie wiem co robić. Chciałbym coś zmienić, nie dawać się tak facetom i nie pchać w takie chore relacje, skoro wiem, czego chcę od życia i mam w głowie jakiś obraz zdrowego związku. A najbardziej to chciałabym przestać się ciągle złościc, przestać uzależniac swoje uczucia od tego, czy dany facet się odezwie czy nie. Mam wrażenie, że moje szczęście zależy od.tego czy kogoś znajdę czy nie. Ciągle chodzę pirytowana, ostatnie dni są nie do wytrzymania, ciągle jestem zła na wszystko. A głównie na to, że nie potrafię cieszyć się życiem i dawać szczęścia synowi tylko ciągle myślę o tym, że muszę kogoś mieć. Szukam sposobów na rozładowania napięcia i nerwów, ale żadne oddychanie czy medytacja nie pomaga. Ciągle gonitwa myśli, ciągle zaciskanie zębów, ciągle irytacja z tak można by powiedzieć głupiego powodu. To jest tak męczące, że kolejny dzień czekam tylko do wieczora żeby zasnąć i być może obudzić się kolejnego dnia w lepszym nastroju.
Wiem, że trochę chaotycznie to wszystko napisałam, ale pisze w nerwach i sama nie do końca wiem o co mi chodzi..
Nie wiem jakiego słowa otuchy od was potrzebuję i nie wiem czy nawet na nie zasługuję, bo problem wydaje się błahy.
Ale może chociaż ktoś mi podpowie jak zapanować nad złością, bo przez to wracają natręty i czasem boję się zasnąć obok syna, bo oczywiście wyobrażam sobie że tracę świadomość i z nerwów go krzywdze (to mój główny natręt od lat) i w sumie dlatego postanowiłam napisać, żeby znaleźć jakiś sposób na rozładowanie złości, może ktoś miał podobnie i wie o czym mówię?
"Nie ważne, że idziesz powoli. Ważne, że idziesz do przodu" 'smil
kruszyna7733
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 194
Rejestracja: 10 maja 2018, o 17:45

13 maja 2020, o 23:24

Jak sama zauważyłaś desperackie poszukiwanie nie pomaga w znalezieniu sensownej osoby która by ci dała to czego oczekujesz wg mnie powinnaś dać sobie czas dziecko już masz a na miłość zawsze jest czas może i na drugie dziecko też ,skup się teraz na sobie na dziecku spędzaj z nim kreatywnie czas jeśli masz taką możliwość zapisz się na jakiś kurs zajęcia wiecznie sfrustrowana i zła wysyłasz podświadomie takie sygnały do mężczyzn , skup się na sobie polub siebie a może facet sam się znajdzie , ważne żeby to byl taki który da ci szczęście a nie byle tylko był i pamiętaj że żaden związek nie jest gwarancją szczęścia gdy sama nie lubisz siebie
Livia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 28 października 2018, o 22:27

14 maja 2020, o 08:15

Masz rację, niby to wiem, ale usłyszeć to od osoby która patrzy z boku daje trochę kopa. Zajęcia to dobry pomysł, zawsze chciałam nauczyć się jakiegoś tańca, ale że mam mega słaby zapał i kondycję to nigdy się za to nie zabrałam, może właśnie teraz warto. Może też dzięki wysiłkowi rozladuje nieco swoją złość
"Nie ważne, że idziesz powoli. Ważne, że idziesz do przodu" 'smil
kruszyna7733
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 194
Rejestracja: 10 maja 2018, o 17:45

14 maja 2020, o 08:21

Wysiłek fizyczny zawsze pomaga jsk się człowiek zmęczy to głowa jest bardziej pusta wyjdź gdzieś i próbuj a może miłość czai się za rogiem ,🥰
Livia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 28 października 2018, o 22:27

14 maja 2020, o 08:41

Tak zrobię, zabiorę dzisiaj syna na długi spacer i chyba odpuszczę na trochę portale randkowe, bo też za dużo czasu marnuje z telefonem w ręku 🙂 chciałbym faktycznie pokochać sama siebie niż szukać na siłę miłości od kogoś innego. Zastanawiam się, czy nie wrócić na terapię, bo akurat nad tym problemem mało pracowałam i nie wiem czy samej uda mi się coś zmienić, ale też nie chce uzależniac swojego życia od spotkań z terapeutą
"Nie ważne, że idziesz powoli. Ważne, że idziesz do przodu" 'smil
Awatar użytkownika
Piotrt
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 134
Rejestracja: 3 lipca 2019, o 13:18

14 maja 2020, o 09:03

Livia pisze:
13 maja 2020, o 22:42
Cześć wszystkim.

To mój pierwszy post, chociaż jestem tutaj z wami od dość dawna i to dla mnie duży krok że piszę. Do tej pory uważałam, że jakoś sobie radzę i nie ma sensu wylewać żali na forum, bo przecież są tacy, którzy mają gorzej i też jakoś sobie radzą. Ale dzisiaj chyba przyszedł ten moment kiedy muszę wylać co mi leży na serduchu i mam nadzieję, że trafi się jakaś dobra duszyczka, która zechce mnie wspomóc dobrym słowem 🙂

O swojej nerwicy wiem od dwóch lat, ale jestem przekonana, że trwa dłużej. Jestem po 1.5 rocznej terapii poznawcze behawioralnej, skończyłam ją 3 miesiące temu dużo bardziej świadoma i w wielu aspektach zycia umiejąca sobie lepiej radzić. Myślałam, że po skończonej terapii będzie u mnie cudowne ozdrowienie 😅 niestety, jak pewnie się domyślacie, zaburzenie szybko dało znać, że tak łatwo nie będzie.
Ale nie o tym w sumie chciałam pisać.

Tak naprawdę chciałam się wyżalić i poradzić jak ogarnąć swoją złość. Mianowicie, od kilku lat jestem singielką, mam syna którego urodziłam młodo, związek się rozpadł i tak po prawdzie od tamtej pory nie miałam nikogo na dłużej. Zwykle bywały jakieś chwilowe relacje, ale kończyły się z różnych powodów. Wcześniej jakoś bardzo mi nie przeszkadzało, że nie mam faceta na stałe, ale od jakiegoś czasu spędza mi to sen z powiek. Jak opętana korzystam z portali randkowych, na siłę szukam kogoś, kto da mi chociaż odrobinę zainteresowania. Czuje, że życie ucieka mi przez palce i że w końcu zostanę sama. Chciałabym mieć drugie dziecko, wziąć ślub. W mojej rodzinie też każdy tylko czeka, żebym przedstawiła w końcu potencjalnego męża. Przyjaciółki nie raz próbowały mnie swatać. Przez to wszystko pakuje się ciągle w jakieś bardzo dziwne relacje, żebrając o odrobinę zainteresowania ze strony facetów. Ci faceci zwykle zauważają moją desperację i to wykorzystują, a na końcu mnie zostawiają. Przez to zalewa mnie ogromna złość i smutek. Czuję, że na nikogo nie zasługuje. Czuje, że jestem nic nie warta i że się nie szanuję, bo skoro wiem, że np dany facet jest nic nie wart to po co dalej w to brnę? Nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie od dawna. Nawet teraz jestem w relacji z facetem, który wprost powiedział mi, że chce tylko seksu, a ja sobie w głowie ułożyłam, że może zmieni zdanie i jednak zdecyduje się na związek. Przecież powinnam go kopnąć w tyłek aż miło! Ale nie, ja nadal w tym trwam. Nie umiem odejść, bo już gdzieś tam sobie zakodowałam, że lepiej mieć takiego niż nie mieć wcale 😔 wiem, że słabo to wszystko brzmi ale po prostu już nie wiem co robić. Chciałbym coś zmienić, nie dawać się tak facetom i nie pchać w takie chore relacje, skoro wiem, czego chcę od życia i mam w głowie jakiś obraz zdrowego związku. A najbardziej to chciałabym przestać się ciągle złościc, przestać uzależniac swoje uczucia od tego, czy dany facet się odezwie czy nie. Mam wrażenie, że moje szczęście zależy od.tego czy kogoś znajdę czy nie. Ciągle chodzę pirytowana, ostatnie dni są nie do wytrzymania, ciągle jestem zła na wszystko. A głównie na to, że nie potrafię cieszyć się życiem i dawać szczęścia synowi tylko ciągle myślę o tym, że muszę kogoś mieć. Szukam sposobów na rozładowania napięcia i nerwów, ale żadne oddychanie czy medytacja nie pomaga. Ciągle gonitwa myśli, ciągle zaciskanie zębów, ciągle irytacja z tak można by powiedzieć głupiego powodu. To jest tak męczące, że kolejny dzień czekam tylko do wieczora żeby zasnąć i być może obudzić się kolejnego dnia w lepszym nastroju.
Wiem, że trochę chaotycznie to wszystko napisałam, ale pisze w nerwach i sama nie do końca wiem o co mi chodzi..
Nie wiem jakiego słowa otuchy od was potrzebuję i nie wiem czy nawet na nie zasługuję, bo problem wydaje się błahy.
Ale może chociaż ktoś mi podpowie jak zapanować nad złością, bo przez to wracają natręty i czasem boję się zasnąć obok syna, bo oczywiście wyobrażam sobie że tracę świadomość i z nerwów go krzywdze (to mój główny natręt od lat) i w sumie dlatego postanowiłam napisać, żeby znaleźć jakiś sposób na rozładowanie złości, może ktoś miał podobnie i wie o czym mówię?
Witam chciałem ci napisać ze nie jesteś z tym sama ja tez czesto pcham sie w pseudo relacje głównie internetowe z ktorych nic nie wynika bo tez desperacko szukam drugiej osoby zainteresowania miłości chociaż wiem ze z tego nic nie wynika wszak człowiek jest istota stadna i potrzebuje drugiego człowieka ale z drugiej strony to nic na siłę bo jak sie zapetlisz to stresujesz siebie i innym a poczucie własnej wartości trzeba budować na sobie a nie na tym czy kogoś mamy czy nie nie da sie byc szczęśliwym czyimś kosztem trzeba w sobie znaleźć szczęście i spokoj zeny dac go drugiej osobie bo jak to kiedyś ktoś kiedyś powiedział poszanuj siebie to i inni cie poszanuja.Pewnie sie mądrze bo jestem w podobnej sytuacji myślowej ale chciałem ci napisac ze nie jesteś z tym sama trzeba walczyć
Livia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 28 października 2018, o 22:27

14 maja 2020, o 10:14

Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja tak mam, bo czasem wydaje mi się, że sama stwarzam sobie problemy i sytuację, przez które mam nawroty zaburzenia i nie umiem nad tym zapanować. W teorii wiem, że trzeba się szanować i mieć poczucie własnej wartości i że nic na siłę ale i tak ciągle szukam jakiejś atencji i zainteresowania od płci przeciwnej. Chyba boję się, że lata uciekają A ja w końcu zostanę sama i nie zaznam prawdziwej miłości
"Nie ważne, że idziesz powoli. Ważne, że idziesz do przodu" 'smil
12Darek90
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 49
Rejestracja: 11 listopada 2018, o 14:20

14 maja 2020, o 10:27

Hej, ja rowniez korzystam z portali randkowych i czasem mam to ochote rzucic w cholere bo jestem tylko bardziej sfrustrowany. Jednak nie poddaje sie. Ale tez mysle ze nic na sile. Jest takie powiedzenie daj czas czasowi. Ja mam tak ze niektorzy moi znajomi dopiero grubo po 40 odmalezli drugą polowke. I teraz tworza super zwiazek az milo sie to obserwuje. To mi pokazuje ze niepotrzebie sie spinam i wywieram na sobie zbedna presję. Oczywiscie dzialam, nie czekam na manne z nieba ale tez ucze sie jak byc cierpliwym. Pozdrawiam :)
Livia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 28 października 2018, o 22:27

14 maja 2020, o 10:45

Też mam znajomych, którzy łączyli się w różnych momentach życia, A jedni nawet znali się przez lata i przyjaznili, a ostatecznie zostali parą 🙂 więc wiem, że na wszystko przyjdzie czas, ale zwykle jak już z kimś pisze przez dłuższy czas i się spotykam to wyobrażam sobie z automatu związek idealny, że to już jest ten na 100 procent i musi mi się z nim udać bo kolejnego tak dobrego już nie znajdę (pomijam fakt, że zwykle pcham się w relacje z palantami, chyba ich przyciągam lub źle wybieram, a mimo to.dalej w to brnę) 🙄 wiem jak to brzmi, desperacja level 1000. I dlatego już od kilku dni zbieram się żeby usunąć konto na tym portalu, ale z drugiej strony trochę mi szkoda.. błędne koło
"Nie ważne, że idziesz powoli. Ważne, że idziesz do przodu" 'smil
Awatar użytkownika
Piotrt
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 134
Rejestracja: 3 lipca 2019, o 13:18

14 maja 2020, o 11:00

Bo każdy chce kochać i być kochanym a jak człowiek jest po przejściach to z obawy przed samotnością łapie się desperacjii
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

14 maja 2020, o 11:01

Hej

Tworzysz sobie obsesje ( posiadania partnera ) ponieważ nadajesz temu bardzo dużą wartość i próbujesz zwalczyć swoją samotność, zamiast zaakceptować fakt, że na tą chwilę jesteś sama, "płynąć" ( koncepcja Claire Weekes ) w tych poszukiwaniach, czyli przestać robić to siłowo i zaakceptować upływający czas. Nie powinnaś opierać swojego spokoju wewnętrznego na innym człowieku, bo on zawsze musi pochodzić z Twojego wnętrzna. Ludzie są i odchodzą, a Ty ze sobą będziesz zawsze. Rodzina i znajomi swoją postawą nie pomagają, ale szczerze jakie znaczenie ma ich gadanie? Tylko takie na jakie sama pozwolisz. Stworzyłaś wokół siebie obsesje tego tematu ( brakiem akceptacji ) i stąd masz wrażenie, że nic innego się w Twoim zyciu nie liczy, a to nie jest obiektywna ocena. To tylko przeciążony system nerwowy zamazuje Ci prawdziwy obraz. Twoje szczęście nie zależy od innego człowieka, ono zawsze jest w Twoich rękach. .
Pozdrawiam :)
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Livia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 28 października 2018, o 22:27

14 maja 2020, o 12:54

Katja pisze:
14 maja 2020, o 11:01
Hej

Tworzysz sobie obsesje ( posiadania partnera ) ponieważ nadajesz temu bardzo dużą wartość i próbujesz zwalczyć swoją samotność, zamiast zaakceptować fakt, że na tą chwilę jesteś sama, "płynąć" ( koncepcja Claire Weekes ) w tych poszukiwaniach, czyli przestać robić to siłowo i zaakceptować upływający czas. Nie powinnaś opierać swojego spokoju wewnętrznego na innym człowieku, bo on zawsze musi pochodzić z Twojego wnętrzna. Ludzie są i odchodzą, a Ty ze sobą będziesz zawsze. Rodzina i znajomi swoją postawą nie pomagają, ale szczerze jakie znaczenie ma ich gadanie? Tylko takie na jakie sama pozwolisz. Stworzyłaś wokół siebie obsesje tego tematu ( brakiem akceptacji ) i stąd masz wrażenie, że nic innego się w Twoim zyciu nie liczy, a to nie jest obiektywna ocena. To tylko przeciążony system nerwowy zamazuje Ci prawdziwy obraz. Twoje szczęście nie zależy od innego człowieka, ono zawsze jest w Twoich rękach. .
Pozdrawiam :)
Faktycznie stworzyłam sobie obsesję. Bardzo chciałabym w końcu znaleźć spokój i szczęście w sobie, ale nie umiem go wykrzesać. Ciągle czekam na kogoś lub coś co zapełni pustkę gdzieś we mnie, co pomoże mi odkryć sobie na nowo. Nie wiem jak wziąć swoje życie i szczęście w swoje ręce.. od dzieciństwa potrzebowalam akceptacji innych żeby wiedzieć, że jestem potrzebna. Kiedyś szukałam jej w koleżankach, A teraz jak już mam od lat przyjaciół którzy są prawdziwi, to uznałam że do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze faceta i miłości z jego strony. Zakodowałam sobie, że bez tego za cholerę nie będę spełniona. Tylko jak teraz z tego wybrnąć?
"Nie ważne, że idziesz powoli. Ważne, że idziesz do przodu" 'smil
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

14 maja 2020, o 14:38

Livia pisze:
14 maja 2020, o 12:54
Katja pisze:
14 maja 2020, o 11:01
Hej

Tworzysz sobie obsesje ( posiadania partnera ) ponieważ nadajesz temu bardzo dużą wartość i próbujesz zwalczyć swoją samotność, zamiast zaakceptować fakt, że na tą chwilę jesteś sama, "płynąć" ( koncepcja Claire Weekes ) w tych poszukiwaniach, czyli przestać robić to siłowo i zaakceptować upływający czas. Nie powinnaś opierać swojego spokoju wewnętrznego na innym człowieku, bo on zawsze musi pochodzić z Twojego wnętrzna. Ludzie są i odchodzą, a Ty ze sobą będziesz zawsze. Rodzina i znajomi swoją postawą nie pomagają, ale szczerze jakie znaczenie ma ich gadanie? Tylko takie na jakie sama pozwolisz. Stworzyłaś wokół siebie obsesje tego tematu ( brakiem akceptacji ) i stąd masz wrażenie, że nic innego się w Twoim zyciu nie liczy, a to nie jest obiektywna ocena. To tylko przeciążony system nerwowy zamazuje Ci prawdziwy obraz. Twoje szczęście nie zależy od innego człowieka, ono zawsze jest w Twoich rękach. .
Pozdrawiam :)
Faktycznie stworzyłam sobie obsesję. Bardzo chciałabym w końcu znaleźć spokój i szczęście w sobie, ale nie umiem go wykrzesać. Ciągle czekam na kogoś lub coś co zapełni pustkę gdzieś we mnie, co pomoże mi odkryć sobie na nowo. Nie wiem jak wziąć swoje życie i szczęście w swoje ręce.. od dzieciństwa potrzebowalam akceptacji innych żeby wiedzieć, że jestem potrzebna. Kiedyś szukałam jej w koleżankach, A teraz jak już mam od lat przyjaciół którzy są prawdziwi, to uznałam że do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze faceta i miłości z jego strony. Zakodowałam sobie, że bez tego za cholerę nie będę spełniona. Tylko jak teraz z tego wybrnąć?
I im dłużej czekasz na zapełnienie tej pustki przez kogoś, tym jest ona większa, bo zaniedbujesz siebie.
Nie umiesz się sobą zająć, bo nigdy tego nie robiłaś, zawsze zabiegałaś o akceptację i dlatego jest to dla Ciebie naturalna droga.
Nie oznacza to jednak, że jedyna. Żeby zmienić nawyki, trzeba najpierw je zauważyć, stać się obserwatorem swoich myśli i emocji, tego jak reagujesz, nie wchodzić w nie, ale tylko obserwować tak długo aż w końcu złapiesz do nich dystans.
Wiele osób wie co źle robi i Ty również wiesz co źle robisz, niektórzy nawet wiedzą dlaczego ( znają przyczynę ), ale dalej nic to nie zmienia. Takie osoby mówią często "wiem, wiem, wszystko wiem, ale co z tego", no właśnie co z tego jak za tą wiedzą nie idzie działanie. Bez działania żadna myśl, nie ma znaczenia, jeśli za myślą idą czyny to dopiero wtedy może się coś zmienić. Jeśli zamiast podążać za emocjami ( łudzenie się, że stworzysz związek z facetem, który wprost Ci mówi, że nie ma takiego zamiaru ) zdystanowałabyś się do nich, poprzyglądała się temu jak się czujesz, co chcesz nawykowo robić, spróbowała przyjąć inny punkt wiedzenia ( logiczny ) i z czasem poszłby za tym czyny ( podziękowanie facetowi za taki "związek" ) to Twoja podświadomość dostałaby sygnał, że coś się zmienia. A tak robiąc ciągle to samo uzyskujesz ciągle to samo.

Jest jeszcze druga opcja tj. jeśli nie mogę czegoś zmienić to mogę zmienić podejście do tego, czyli przestajesz robić z siebie ofiarę, męczennice i przyznajesz, że nie ma żadnego obiektywnego powodu, dla którego musiałabyś tkwić w takich związkach, więc w sumie to Twój wybór.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
Livia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 28 października 2018, o 22:27

14 maja 2020, o 17:59

Katja pisze:
14 maja 2020, o 14:38
Livia pisze:
14 maja 2020, o 12:54
Katja pisze:
14 maja 2020, o 11:01
Hej

Tworzysz sobie obsesje ( posiadania partnera ) ponieważ nadajesz temu bardzo dużą wartość i próbujesz zwalczyć swoją samotność, zamiast zaakceptować fakt, że na tą chwilę jesteś sama, "płynąć" ( koncepcja Claire Weekes ) w tych poszukiwaniach, czyli przestać robić to siłowo i zaakceptować upływający czas. Nie powinnaś opierać swojego spokoju wewnętrznego na innym człowieku, bo on zawsze musi pochodzić z Twojego wnętrzna. Ludzie są i odchodzą, a Ty ze sobą będziesz zawsze. Rodzina i znajomi swoją postawą nie pomagają, ale szczerze jakie znaczenie ma ich gadanie? Tylko takie na jakie sama pozwolisz. Stworzyłaś wokół siebie obsesje tego tematu ( brakiem akceptacji ) i stąd masz wrażenie, że nic innego się w Twoim zyciu nie liczy, a to nie jest obiektywna ocena. To tylko przeciążony system nerwowy zamazuje Ci prawdziwy obraz. Twoje szczęście nie zależy od innego człowieka, ono zawsze jest w Twoich rękach. .
Pozdrawiam :)
Faktycznie stworzyłam sobie obsesję. Bardzo chciałabym w końcu znaleźć spokój i szczęście w sobie, ale nie umiem go wykrzesać. Ciągle czekam na kogoś lub coś co zapełni pustkę gdzieś we mnie, co pomoże mi odkryć sobie na nowo. Nie wiem jak wziąć swoje życie i szczęście w swoje ręce.. od dzieciństwa potrzebowalam akceptacji innych żeby wiedzieć, że jestem potrzebna. Kiedyś szukałam jej w koleżankach, A teraz jak już mam od lat przyjaciół którzy są prawdziwi, to uznałam że do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze faceta i miłości z jego strony. Zakodowałam sobie, że bez tego za cholerę nie będę spełniona. Tylko jak teraz z tego wybrnąć?
I im dłużej czekasz na zapełnienie tej pustki przez kogoś, tym jest ona większa, bo zaniedbujesz siebie.
Nie umiesz się sobą zająć, bo nigdy tego nie robiłaś, zawsze zabiegałaś o akceptację i dlatego jest to dla Ciebie naturalna droga.
Nie oznacza to jednak, że jedyna. Żeby zmienić nawyki, trzeba najpierw je zauważyć, stać się obserwatorem swoich myśli i emocji, tego jak reagujesz, nie wchodzić w nie, ale tylko obserwować tak długo aż w końcu złapiesz do nich dystans.
Wiele osób wie co źle robi i Ty również wiesz co źle robisz, niektórzy nawet wiedzą dlaczego ( znają przyczynę ), ale dalej nic to nie zmienia. Takie osoby mówią często "wiem, wiem, wszystko wiem, ale co z tego", no właśnie co z tego jak za tą wiedzą nie idzie działanie. Bez działania żadna myśl, nie ma znaczenia, jeśli za myślą idą czyny to dopiero wtedy może się coś zmienić. Jeśli zamiast podążać za emocjami ( łudzenie się, że stworzysz związek z facetem, który wprost Ci mówi, że nie ma takiego zamiaru ) zdystanowałabyś się do nich, poprzyglądała się temu jak się czujesz, co chcesz nawykowo robić, spróbowała przyjąć inny punkt wiedzenia ( logiczny ) i z czasem poszłby za tym czyny ( podziękowanie facetowi za taki "związek" ) to Twoja podświadomość dostałaby sygnał, że coś się zmienia. A tak robiąc ciągle to samo uzyskujesz ciągle to samo.

Jest jeszcze druga opcja tj. jeśli nie mogę czegoś zmienić to mogę zmienić podejście do tego, czyli przestajesz robić z siebie ofiarę, męczennice i przyznajesz, że nie ma żadnego obiektywnego powodu, dla którego musiałabyś tkwić w takich związkach, więc w sumie to Twój wybór.
Czytam to 10 raz i nikt jeszcze tak dobrze mi tego nie wytłumaczył. Dobitnie i bez owijania w bawełnę, co często robią moi znajomi. Dzięki Katja, nawet nie wiesz jak Twoja wypowiedź mi wszystko rozjaśniła. Może nie od razu zmienię wszystko o 180 stopni, ale przynajmniej wiem jak to serio wygląda i co mogę zrobić. Potrzebuje czasu żeby nauczyć się dystansu do swoich myśli i emocji, a dobrą próbą do tego będzie zakończenie relacji z wspomnianym facetem, skoro i tak nie da mi tego, czego oczekuje. Jeszcze raz dzięki, nie sądziłam, że wpis na forum może dodać takiej otuchy 🙂
"Nie ważne, że idziesz powoli. Ważne, że idziesz do przodu" 'smil
Katja
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1179
Rejestracja: 23 września 2019, o 00:43

15 maja 2020, o 01:17

Nie wbijaj się od razu w presje, że musisz szybko coś zmienić, raczej pozwól sobie to wszystko zrozumieć na poziomie emocjonalnym, bo logicznie już to rozumiesz, ale logicznie to za mało, musisz jeszcze przekonać się na poziomie emocjonalnym, że pora zmienić nawyki. W tym celu zostań obserwatorem swoich myśli i emocji, zauważ schematy, zobacz przyczyny i skutki tego jak myślisz, co wywołuje jakie reakcje, doświadcz tego jako obserwator byś mogła sama siebie przekonać, że to bez sensu. Zmuszanie się na siłę do zmian nic nie da, bo przy pierwszym gorszym wieczorze stwierdzisz, że lepszy taki niż żaden. Często jest tak, że oczekujemy od razu zbyt wiele po tym jak dojdziemy do tego, że coś trzeba zmienić, chcielibyśmy przełomu i zaraz przychodzi rozczarowanie, bo znowu zrobiliśmy coś po staremu, znowu coś nie do końca tak jakbyśmy chcieli, a na początek wystarczą małe kroki. Nawyki zmienia się powoli i najlepiej robić to bez spiny, nie uda się to spróbujesz następnym razem. Nic na siłę.


Jeszcze odnośnie tego:
Ciągle chodzę pirytowana, ostatnie dni są nie do wytrzymania, ciągle jestem zła na wszystko. A głównie na to, że nie potrafię cieszyć się życiem i dawać szczęścia synowi tylko ciągle myślę o tym, że muszę kogoś mieć. Szukam sposobów na rozładowania napięcia i nerwów, ale żadne oddychanie czy medytacja nie pomaga. Ciągle gonitwa myśli, ciągle zaciskanie zębów, ciągle irytacja z tak można by powiedzieć głupiego powodu. To jest tak męczące, że kolejny dzień czekam tylko do wieczora żeby zasnąć i być może obudzić się kolejnego dnia w lepszym nastroju.
Przestań złość się sama na siebie, że masz takie a nie inne emocje, bo masz do nich prawo. Możesz być zła, rozczarowana, spięta, bo taki masz akurat moment w życiu, że tak się czujesz i nie wypieraj tego ani nie zwalczaj. Pozwól temu być, nawet tym głupim myślą, zaakcepuj to wszystko, nie rób sobie z tego problemu, a jednocześnie postaraj się spojrzeć na to z innego punktu widzenia, nie żałuj niczego, nie krytkuj się, po prostu zmień spojrzenie ( pomoże Ci w tym obserwacja Twoich myśli i emocji ). Akceptacja rozluźnia, więc przestań być na siebie zła i zrozum, że to w jakim nastroju się jutro obudzisz zależy od tego jaką przyjmiesz postawę względem swoich myśli i emocji ( tak jak pisałam wcześniej to od Ciebie zależy Twój spokój wewnętrzny i nikt inny Ci go nie zapewni ).
Jeżeli posiadasz zrozumienie to już się nie boisz, a gdy się nie boisz to objawy są nie ważne, a więc nie ma zaburzenia.
https://www.czlowiekczujacy.pl

Niestety nie jestem w stanie odpowiadać na wszystkie wiadomości na priv, dlatego zrobiłam bloga.
ODPOWIEDZ