Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ból istnienia

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Berg
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 25
Rejestracja: 18 czerwca 2018, o 13:54

30 listopada 2018, o 12:15

Hej,
Dawno tu nie pisałem. Od jakiegoś czasu czuję się lepiej dd prawie całkowicie mi zeszło. Lęków jest mniej, ogólnie poje samopoczucie jest lepsze, mam mniej ataków stresu/lęku. Życie zaczyna przypominać to co było wcześniej, jest jedno ale... chociaż poniekąd to całe "ale" to oznaka, że nerwica jeszcze mnie nie opuściła. To "ale" odnosi się do takiego jakby uczucia bólu wynikającego z samego faktu, że żyję. Czasem tego nie czuję, ale często jest przy mnie i nawet kiedy odczuwam radość, śmieję się to czuję, że coś jest nie tak. Jakby dalej się obawiał, że to nie dla mnie, że boli gdy żyję. Chociaż zwykłe rzeczy i obowiązki potrafią mnie wyciągnąć z tego transu. Moje poczucie własnej wartości i sama świadomość, że zależy mi na sobie poszła w górę, chodzę do psychologa i do mnie w tym utwierdziło najbardziej. Ogólnie jest lepiej ale dalej nie czuję się do końca zintegrowany, tzn. umysł i ciało są jeszcze kawałek obok siebie. Raczej nie mam problemów z życiem codzienny, wykonuje wszystkie swoje obowiązki, nastrój tez dobry, do tego wróciłem nawet na siłownię. Czy uważacie, że w/w odczucia moga być wywołane dalej obecną nerwicą/ brakiem tej spójności ze sobą, czy to może w mojej głowie rodzi się coś złego?
Awatar użytkownika
Lucky*
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 62
Rejestracja: 27 maja 2018, o 20:52

30 listopada 2018, o 14:33

Nie jesteś sam :D
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

30 listopada 2018, o 15:05

Meh nic się złego nie rodzi. Jak dla mnie to jest okres przejściowy. Wychodzenie z zaburzenia, to nie jest przestawianie przycisku, który wyłącza wszystko, że nagle jest na maxa dobrze. To jest proces, a emocje są złożone, czasem można czuć sprzeczne rzeczy,to nie jest niemożliwe. Najważniejsze,to robić swoje pomimo tych odczuć. Odnotowywać ich istnienie, pozwalać im być póki muszą, a na jakiejś innej płaszczyźnie korzystać z dobrego nastroju , korzystać z pojawiającego się rozpędu.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

30 listopada 2018, o 18:03

Weszłam w ten wątek ciekawa czy będzie opisane to, co sama teraz odczuwam. I musze powiedzieć, ze nie wien czy nazwałabym to bólem istnienia, ale mi od jakiegoś czasu towarzyszy ogólnie pojete zmęczenie życiem. Tak jakby nie mam w sobie tej iskry, motywacji czy jak to nazwać. Niby nerwica jest jakoś opanowana, cos tam czasami sie jeszcze pojawi, ale czuje sie jakby ktoś powiesił mnie na wieszaku w poczekalni. Niby rozwojowo dużo poczyniłam zmian i postepow, a nie tryskam życiem i energia. Nie wiem czy to wynika z takiego ogólnego przemęczenia, bo nawet samo wstawanie do pracy jest dla mnie męczące. Chciałabym moc wyjechać gdzieś, gdzie jest ciepło na jakis miesiąc i odciąć sie od tych wszystkich codziennych obowiązków. Wiec może jest to takie zmęczenie ogólnie zyciowe, nie wiem. Nie potrafię jeszcE do końca być ta Ola sprzed zaburzenia chyba...
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

3 grudnia 2018, o 09:45

Wiesz co ja mam tak samo.
Ale widzę tez ze na to wpływa zima krotkie dni brzydka pogoda i nadmiar obowiązków.
Jak wyjade gdzies w góry pojde na piwo z dziewczyna czy jak bylem na wczasach to ta iskrw zycia sie pojawia wtedy. A jak mam zabiegany dzień to zaczyna mnie wszystko dookola denerwować ze ja jadac np samochodem wyzywam w nim ze swiatlo czerwone ze ktos przede mna jedzie za wolno itp. Czuje sie jak ten gosciu z dnia świra. Odejmuje sobie tych obowiązków o tyle ile mogę. I też widzę że inaczej wyglada dzien gdy mam cale popoludnie wolne a imaczej gdy caly dzien do 21 mam mocno zajety.
Awatar użytkownika
Heimdall
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 385
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50

9 grudnia 2018, o 19:37

Mnie na takie rozterki pomagają zakupy i plany na przyszłość :) do tego jakieś małe przyjemności: wyskoczyć coś zjeść na mieście, iść do kina, itp. dobrze jest zadbać nie tylko o sferę duchową, ale i materialną.
ODPOWIEDZ