Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Głód bliskości

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
Rusty
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 25 października 2013, o 21:24

26 listopada 2014, o 21:26

Witajcie!

Od czasu mojego pierwszego i jedynego posta na forum minęło trochę czasu (a dokładniej cały rok). Może pokrótce opiszę co mi dolega/dolegało: dość mocno zaostrzona fobia społeczna, cholernie mocny lęk przed jakąkolwiek bliskością (a nawet przekonanie że bezproblemowo można bez niej żyć), wszechobecny lęk i praktycznie ciągłe DD. Trochę po tym jak napisałem 1. posta na forum znalazłem w końcu psychologa któremu udało mi się zaufać. Na początku było dość ciężko, mogę nawet powiedzieć że przez 7 pierwszych miesięcy bardzo mocno opierałem się przed sesjami. Może trochę pokrętnie to piszę – chciałem sobie pomóc, czułem że jest osobą godną zaufania ale podświadomie za wszelką cenę starałem się rozpieprzyć wszelką relację z nim. Przez to 7 miechów sesja wyglądała tak że po przyjściu siadałem w fotelu i z walącym jak młot sercem zamieniałem się w kamień. Na każdą próbę interakcji reagowałem bardzo drażliwie – często wykłócałem się o jakieś pierdoły, starałem się pokazać jak to wszystko co przeżywam po mnie „spływa” (mówiłem że jakoś sobie radzę, próbowałem przekonać go że z tym całym gównem da się jakoś żyć), generalnie mówiąc: nawet tego nie zauważałem, ale cały czas go prowokowałem, czyniłem wszelkie starania aby usłyszeć coś w stylu „O Ty pojebie, wyjdź stąd i już nigdy nie wracaj”. Całe szczęście nie udało mi się, za to okazało się że coraz częściej (tj. skracał się ten czas przez który byłem kamieniem) zaczynałem pękać, otwierać się i mówić o tym co czuję naprawdę. Zrywałem maskę tego mnie wymarzonego: silnego psychicznie, władczego, pewnego siebie, śmiałego, odważnego itd. - co tu dużo mówić: za wszelką cenę chciałem być perfekcyjny w każdym calu. Jednak dzięki sesjom zaczynałem rozumieć że nigdy taką osobą nie będę – co najwyżej dążąc do takiego właśnie bycia „najlepszym” mogę zmarnować sobie życie na ciągłe wywieranie na siebie presji, maltretowanie się i ciągłe upokarzanie samego siebie. Można powiedzieć że powoli zaczynałem akceptować siebie, tego prawdziwego – wrażliwego i dość mocno poturbowanego stawianymi przez siebie poprzeczkami.

No i cóż mogę powiedzieć – na dzień dzisiejszy ogólny poziom lęku wolnopłynącego znacznie się obniżył, DD jest obecne, ale już nie jest tak że towarzyszy mi od poranka aż do zaśnięcia – owszem, pojawia się od czasu do czasu ale ja i tak nie zwracam na nie większej uwagi. Co do fobii społecznej – ona chyba utrzymała się najmocniej, ale też nie jest już moim bóstwem. Tak, zanim zacząłem chodzić na terapię to zarówno DD jak i FS obdarzałem naprawdę OGROMNĄ uwagą. Można powiedzieć że je pielęgnowałem i była to pielęgnacja godna najlepszego ogrodnika. Z biegiem czasu praktycznie przestałem wchodzić na forum, w końcu dostrzegłem że problemem nie jest ani FS, ani DD tylko sposób w jaki traktuję sam siebie (i przy okazji innych). Absolutnie nie dawałem sobie żadnego zaufania, miłości, dobroci – ciągle tylko wymagałem od siebie pracy na jak największych obrotach – czasami gdy udało mi się coś osiągnąć przynosiło mi to chwilową ulgę. Podświadomie liczyłem na to że wyróżniając się dostanę miłość, bliskość, będę godny obdarzenia zaufaniem. Bullshit. A, zapomniałem w ogóle dodać że przez ten czas żyłem praktycznie nie dopuszczając do siebie żadnych emocji; cały czas czułem się pusty jak wydmuszka.

No i właśnie, obecnie doszedłem do miejsca w którym po prostu eksplodowała we mnie chęć bycia blisko – pewnie dla większości z Was to coś zupełnie normalnego. Powiem w skrócie: chyba w końcu jestem gotowy żeby być z ludźmi tak „serio”, bez udawania, bez spinania się. Właściwie po to chyba piszę – żeby dowiedzieć się czy ktoś z Was kto miał kontakty z innymi zredukowane praktycznie do minimum nagle dostał tak dużej ochoty na bycie z innymi ludźmi. Strasznie zaczęło mnie ciągnąć do dziewczyn – i nie mam tu na myśli kontekstu seksualnego (on był obecny nawet przy mocno nasilonej fobii czy DD), ale po prostu o byciu blisko – zwyczajnie chciałbym mieć kogoś do kogo mogę się przytulić, kogo mogę pogładzić po włosach, kogoś na kogo widok serce zabije dużo szybciej (nie, nie w kontekście lęku społecznego :D ). Mogę dodać że moje kontakty z dziewczynami leżą zupełnie, chociaż nie mogę sobie nic zarzucić w temacie mojego wyglądu (szczupły, wysoki i podobno przystojny). Prawie 4 lata tkwienia w lęku społecznym (i opieranie się wszelkim możliwościom bycia blisko) zrobiło swoje. Jeżeli chodzi o moich znajomych (garstka) to tylko jeden kumpel wie jak mają się sprawy ze mną, chociaż na co dzień i tak rozmawiając z nim staram się od swoich problemów dystansować (złe przyzwyczajenie). Myślę że warto byłoby być szczerym z resztą moich nielicznych znajomych, powoli zaczynam się przymierzać do tego żeby w końcu zupełnie wyjść z tego całego projektu pt. „udawaj że wszystko z tobą OK”. A, właśnie – od razu mi się kojarzy z tym mój wymuszony uśmiech, po którym bolą mnie mięśnie na twarzy. :D To całe aktorzenie kosztuje naprawdę mnóstwo energii.

No więc przymierzam się do tego żeby do cna przełamać swoją nieszczerość i udawanie – udało mi się przed samym sobą, teraz czas zacząć być szczerym wobec innych. W sumie to fakt że mam fobię społeczną jakoś specjalnie przestał mnie boleć (dość mocno zmalała), teraz wkurzam się że mimo tego że szczere bycie z ludźmi jest jak najbardziej przyjemne (i normalne) to wciąż mimowolnie staram się tego unikać.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

28 listopada 2014, o 19:08

W sumie to może ten post też jest niejako dla ciebie przywiazanie-do-poczucia-beznadziei-t4609.html Chodzi o nowego ja, nowe elementy, które mogą się pojawiać.
Ja np miałem fobie społeczną ale też nigdy jakoś specjalnie mnie do ludzie nie ciągnęło i w sumie mnie do dziś nie ciągnie.Lubię mieć kontakty z innymi, spotkac się ale ogólnie nie jest to jakiś priorytet, którego pragnę.

Natomiast no u ciebie w wyniku zaakceptowania raz, ze siebie a także przy okazji zaburzeń opadły napięcia oraz zacząłem dostrzegać nowe możliwości, przez co poprawa życia stała się wazniejsza niż same zaburzenia i udawanie.
To mogło spowodować, że czujesz, ze masz ochotę jednak na kontakty z innymi, przy, których nie musisz już udawać.
Udawanie męczy przecież, więc ta potrzeba bliskości stała może z boku? Bo na pierwszym miejscu byłu skupianie si ena udawaniu no i fobia, ktora tez przeciez ma swoje natretne nawyki i unikania.
Dlatego jak odpusciles temu, widzisz, że teraz ta bliskosc moze być po prostu FAJNA, a nie otoczona udawanie, maskami i ciaglym kontrolowaniem siebie.
Nie ma w tym w sumie nic dziwnego.

Natomiast swietnym pomyslem jest zrzucanie powoli masek przed innymi, bo sama fobia tez poniekad nam te maski zaklada, powoduje unikanie ale takze maski aby nie zostac "napietnowanym krytyka" :D
Odslaniajac siebie, mozemy w koncu poczuc akceptacje nie aktora ale samych siebie a to jest dosc istotne w tej calej roli.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
kosek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 43
Rejestracja: 18 października 2014, o 21:39

30 listopada 2014, o 03:13

Też się z tym identyfikuję bo całe życie żyłem kontrolowaniem siebie to tylko ułatwiło rozwój mechanizmu lękowego, brak uwagi w domu i źle zrozumiane słowa zajmij sie sobą spowodowały że się zajałem wpadając w swój wewnętrzny świat obserwacji siebie, myśli a to niezła pożywka do mechanizmu lękowego.
Awatar użytkownika
Estera
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 230
Rejestracja: 21 grudnia 2013, o 07:27

22 grudnia 2014, o 20:26

ja pier..., sory, ale przez ostatnie pół godziny naprodukowałam posta i mi się cały skasował, kur...., zawsze się tak dzieje, kiedy jestem w potrzebie;
napiszę jedynie, że mogę się podpisać pod Twoim postem, wiele z tego co napisałeś czułam/czuję
nie wszystko jest identycznie, ale bardzo dużo, szkoda, że Twój post nie jest świeży i że tak mało jest odpowiedzi i brak 'żywej' dyskusji
...
Rusty
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 25 października 2013, o 21:24

20 lutego 2015, o 22:29

Witajcie ponownie!

"Przełamałem" swoją kolejną granicę - randki. I właśnie, dlatego przełamałem jest w cudzysłowie - nie jestem do końca pewien jak to traktować.

W każdym razie, myślałem że jestem już na tym poziomie odburzenia że jestem w stanie iść na randkę i czuć z tego pełną satysfakcję - jak się okazuje: gówno prawda.
Spędziliśmy ze sobą blisko 2 godziny (nie ukrywam, liczyłem na więcej). Nie zrobiłem w tym czasie niczego nadzwyczajnie niemądrego, w zasadzie to mam wrażenie że całkiem dobrze czuła się w moim towarzystwie.

Niby wszystko jest OK, ale jednak. Ona czuła się dobrze, ludzie dookoła wyglądali dobrze (podobnie jak ja). Ale to co działo się ze mną od środka przerosło mnie (i to dużo). Od zew. wszystko było ze mną OK, nawet się nie czerwieniłem. Ale jak się ze sobą pożegnaliśmy to poczułem tak niewyobrażalną ilość napięcia, lęku i smutku której chyba nie miałem okazji doświadczyć nigdy. I to nie pojawiło się dlatego że się pożegnaliśmy - zwyczajnie opadła kurtyna, mogłem te uczucia dopuścić do siebie. Dotarłem do domu, rozpłakałem się jak dziecko. Nie pamiętam kiedy ostatnio wylałem z siebie tyle żalu, bezsilności i złości. Z jednej strony pokonałem swoją kolejną barierę - z drugiej zobaczyłem że są jeszcze sytuacje w których nie potrafię się otworzyć, być sobą, pozwolić sobie na lęk. To było jak konfrontacja z murem, w dodatku z takim który wyrósł przed rozpędzonym mną. Teraz trochę odsapnąłem, doszedłem do siebie: w zasadzie dlatego to piszę. Czuję się fatalnie, ale jednocześnie wiem że ten mur już wkrótce zostanie rozbity.
A chyba nie ma nic gorszego jak chcieć czegoś (w moim przypadku bliskości) a nie móc tego dostać (lęk przed odrzuceniem). Nie wiem co o tym wszystkim sądzić: im więcej z nią rozmawiałem tym bardziej mi się podobała, a jednocześnie wszystko psuła moja obawa "że nie spełnię oczekiwań".

Póki co to jestem ledwie żywy... Czekam na jakieś rady forumowiczów, póki co to do głowy wpada mi tylko jedno: iść za ciosem i umówić się po raz 2.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

21 lutego 2015, o 00:10

No moim zdaniem na pewno nie rezygnowac.
Wiesz to tez troche jest tak, ze w sumie rozne spotkania mają rozne "rangi". Spotkanie z plcia przeciwna na randce dla osoby majacej problemy z odrzuceniem itd zawsze sa chyba tym murem najwiekszym.
Dlatego nie dziwi mnie to w zasadzie, bo jak dla mnie dokladnie przemyslales sprawe fobii spolecznej, chcesz dokonac zmian i starasz sie, ale tez to nie takie od razu hop siup i moga sie zdarzać sytuacje i momenty gdzie gowno w nas odzywa sie.
Gdzie te nawyki kodowane w nas utrzymuja sie i powoduja wewnetrzne napiecie.
Duza kwestia to strach przed odrzuceniem, dlatego moze nawet takie randki potraktowac jako doswiadczenie aby nie wpasc w cos takiego juz od razu, ze musi sie udac byle nie bylo odrzucenia.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

21 lutego 2015, o 00:41

Rusty to fajnie że się przełamałeś i poszedłeś na to spotkanie:)
Ta lawina emocji "po" wygląda na rozładowanie wielkiego napięcia, bo jednak była to dla Ciebie stresowa sytuacja
To duży krok bo masz już dowód na to że możesz i nic się nie stało:)

Chciałam się tylko dopisać odnośnie lęku przed odrzuceniem.
Nie mam właściwie żadnej rady tylko chciałam napisac o sobie:)
Na dziś dzień jesli chodzi o randki to idąc na takie spotkanie nie oczekuję kompletnie niczego.
Idę po prostu z ciekawością. Zresztą dużo randek się skończyło u mnie wieloletnią przyjaźnią bo okazało się
że ktoś jest naprawdę fajnym człowiekiem, ma ciekawe zaintersowania, podobnie widzi świat, tylko nie ma chemii.
Ale to że nie podobał się mnie nie znaczy że ktoś nie oszaleje na jego punkcie;)
Oduczyłam się oczekiwania że ktoś będzie taki i taki, zachowa się tak i tak i zaakceptuje mnie, zauroczy się.
Po prostu idę i jestem świadoma że kazdy ma jakieś wady i ta osoba która na mnie czeka również je ma
i może mi nie pasować. To samo w drugą stronę. Zdaję sobie sprawę że każdy kto szuka kogos bliskiego
ma jakis tam zestaw cech które chce widzieć u tej tej drugiej osoby i nawet jeśli komuś się nie spodobam
to nie określa mnie, nic mi nie ujmuje. Po prostu ta osoba szuka czegoś czego ja nie posiadam.
A teraz po rozwodzie to już w ogóle jest mi obojetne co jaki facet o mnie myśli i jakie ma oczekiwania
bo to sa jego oczekiwania. To samo z dziewczynami i Tobą. Nie trzeba tego wcale rozpatrywać w kategorii odrzucenia
tylko bardziej poznania drugiego człowieka. A nóż widelec coś zaiskrzy;)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
korek
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 154
Rejestracja: 19 lipca 2014, o 19:25

22 lutego 2015, o 19:47

Rusty, miałem chyba coś podobnego. Depersonalizacja i izolacja to główne "niezdrowe mechanizmy" schizoidalnej osobowości. Ale chyba nie tylko. Można wiedzieć, co było powodem lub natchnęło Cię do terapii?
Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła.
~Dmitry Glukhovsky (z książki Metro 2033)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 lutego 2015, o 20:21

korek pisze:Rusty, miałem chyba coś podobnego. Depersonalizacja i izolacja to główne "niezdrowe mechanizmy" schizoidalnej osobowości. Ale chyba nie tylko. Można wiedzieć, co było powodem lub natchnęło Cię do terapii?
Depersonalizacja i izolacja to takze czesto jest od, depresji, zaburzen lekowych, stanow przeciazenia stresem, fobii spolecznej, agorafobii i pewnie jeszcze wielu innych problemów z lękiem, wiec w sumie po czyms takim nie mozna mowic o osobowosci schizoidalnej.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
korek
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 154
Rejestracja: 19 lipca 2014, o 19:25

22 lutego 2015, o 20:51

No tak. To zależy jak długo się utrzymuje i z jakim nasileniem. Dlatego mnie zastanawia, czy ta terapia była wynikiem ciężkiego przeżycia i była koniecznością, czy może twórca tematu chciał jej spróbować, bo ktoś tak polecił.
Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła.
~Dmitry Glukhovsky (z książki Metro 2033)
Rusty
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 25 października 2013, o 21:24

22 lutego 2015, o 22:48

Hm, bardzo nie lubię przyklejania ludziom łatek - tym bardziej jeżeli chodzi o zaburzenia emocjonalne.

Przeczytałem o osobowości schizoidalnej w Wikipedii - patrzyłem na kryteria, część się zgadza a część nie. Zawsze (może z wyjątkiem jakichś tragicznie dołujących dni) miałem ochotę na seks - niezależnie od tego czy miałem DD czy go nie miałem, czy byłem bardziej/mniej spięty to zawsze bardzo chętnie oglądałem się za dziewczynami (ale tylko oglądałem się). :D W zasadzie bardzo mało obchodzi mnie czy mam "osobowość unikającą" czy "osobowość schizotypową" - wiem że jestem na najlepszej drodze żeby skorygować ją na tyle żeby móc w pełni cieszyć się życiem. Myślę że nie ma sensu bawić się w naklejanie sobie łatek - pierwszy post opisuje moje zaburzenie dużo lepiej niż DSM-IV.

A co do terapeuty: poszedłem gdy miałem już dosyć tego swojego szarego, wypełnionego tylko lękiem i napięciem życia. Trochę czekałem żeby mieć dość (jakoś 3 lata od wystąpienia pierwszych objawów) ale lepiej późno niż wcale. Zwłaszcza że młody jestem i mnóstwo życia jeszcze na mnie czeka. :D EDIT: A żadnego pojedynczego ciężkiego przeżycia nie było, wszystko się we mnie nawarstwiało i w końcu eksplodowało.
Awatar użytkownika
korek
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 154
Rejestracja: 19 lipca 2014, o 19:25

23 lutego 2015, o 21:11

No tak, nie ma sensu naklejać łatek po przeczytaniu kryteriów diagnostycznych DSM -IV, bo one zazwyczaj są ogólne.

Czytam aktualnie studium osobowości schizoidalnej i schizofrenicznej, bo po części dotyczy mnie ten temat. W moim odczuciu lekko wyśmiewasz naukę i cały dorobek psychoanalizy, ale gdyby nie on, to taki terapeuta nie umiałby z Tobą rozmawiać. Wybacz za rzeczowe podejście. Stąd pytanie, bo jak pisałeś, przyjąłeś maskę, czyli fałszywą osobowość, która niszczyła wszelkie relacje i dążyła do perfekcji, tylko po to, żeby twoja prawdziwa osobowość była bezpieczna. Jednak nie mogłeś jej ujawnić, bo to było ponad Twoje siły. Widzę, że wypracowałeś sobie już mechanizmy obronne, które zastępują tą "maskę", która Cię chroniła. Piszę to z perspektywy człowieka, który kontakty interpersonalne stara się ograniczać do minimum.
Ten, któremu starczy odwagi i wytrwałości, by przez całe życie wpatrywać się w mrok, pierwszy dojrzy w nim przebłysk światła.
~Dmitry Glukhovsky (z książki Metro 2033)
Awatar użytkownika
ddd
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 2034
Rejestracja: 9 lutego 2012, o 20:54

23 lutego 2015, o 21:23

Ale za to potrafilby o tym rozmawiac inny terapeuta niz analityczny :) Nurtow terapeutycznych jest na szczescie kilka i to o wiele bardziej naukowych i nowoczesnych niz powoli starzejaca sie juz analiza.
Kryteria jakie opisujesz dotycza takze niesmialosci po prostu... poczytaj sobie o tendencjach unikowych i tez bedzie pasowalo. Jak czytalem o osobowosciach to pasowaly prawie wszystkie oprocz paranoicznej.
Ja np nie wysmiewam analizy ale w znikomym stopniu przysluzyla mi sie do wyjscia z zaburzen lekowych oraz wlasnej przemiany - chocby dystansu, w sumie jakby nie istniala to tez bym z tego wyszedl.
Wiec to ze ciebie to interesuje bardzo i sie w tym zaczytujesz to nie znaczy ze ta terapia jest doskonala, jak dla mnie jest baaardzo srednia.
(muzyka - my słowianie)

Zaburzeni wiemy jak nerwica na nas działa, wiemy jak DD nam w bani rozpi***ala. To jest taa nerwica i lęk, to jest teen depersony wkręt!

Autor Zordon ;p
Awatar użytkownika
dancingQueen
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 83
Rejestracja: 11 stycznia 2014, o 15:16

24 lutego 2015, o 14:27

Korek....pokaż mi człowieka ,który nie "zakłada masek"....nie ma takiego,jestem tego pewna jak tego,ze dzis jest wtorek 24 ltego. Każdy!!! nie mozesz wszędzie i we wszytskich sytuacjach być soba zawsze.Piszesz też tak o osobowościach w bardzo sztywnych ramach. A to wszytsko jest poprostu ludzkie!!! Niech no teraz nie daj Boże wejdzie tu jakis nowy uzytkownik,który boi się schizy i przeczyta,że zakładnie masek to osobowośc schizoidalna i masz babo placek... Nie za dużo faktycznie analizy i łatek? Brawo Rusty!!! spodobał mi sie Twój post bardzo i jeśli czujesz,ze jestes na dobrej drodze to naprawde mega sukces :D
Carpe diem:D!!!!
olek
Zbanowany
Posty: 242
Rejestracja: 27 czerwca 2014, o 15:17

24 lutego 2015, o 21:06

Piekna krolowa ma racje :0 co to za pomysly z osobowoscia schizoidalna, przeciez wycofanie, maski to pasuje do prawie kazdego rodzaju zaburzenia i osobowosci nawet nie zaburzonej. Nie czytaj koras tych analiz tak dosadnie bo ci tylko to metliku narobi. Nie bez powodu terapeuci analityczni musza sami chodzic na terapie...bo sie w glowie moze popieprzyc od tych zawilosci.
ODPOWIEDZ