Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Bezpośrednia przyczyna waszych nerwic.

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Szczesciara
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 85
Rejestracja: 1 marca 2018, o 11:38

31 marca 2018, o 01:28

Domyślam się że u pewnej części z was na obecny czy też przeszły stan nerwicowy złożyło się wiele czynników. Z resztą... jak i chyba u wszystkich w końcu pękło, ale czy zdajecie sobie sprawę co bezpośrednio uderzyło w Was tak mocno że aż w końcu pewnego okropnego dnia skończyło się to nerwicą?

U mnie jest to skutek bardzo silnego i długotrwałego stresu związanego z problemem którego po prostu nie da się rozwiązać. Kogoś bardzo mocno zawiodłam. W sumie to najbliższe mi osoby. Najgorsze jest to że jest to problem którego nie mogę rozwiązać bo się po prostu nie da. Stoi przede mną mega wysoka ściana. Ogólnie najgorsze jest to że te osoby.... nawet nie wiedzą co się stało, ale jak kiedyś się dowiedzą to ich świat i mój runie niczym domek z kart... w sumie, ode mnie zależy czy przyznam się do tego i zrobię to w niedługim czasie czy będę milczeć i łudzić się że prawda nigdy nie wyjdzie na jaw. Mam na sobie ogromny ciężar. Zostanie on przy mnie do końca moich dni... dramat niczym z serialu "Ukryta prawda". Z resztą ja mogę dostać po dupie za to jeszcze po śmierci, ale nie kosztem moich bliskich których przecież tak bardzo kocham...
Zawsze byłam osobą silną, odważną, pewną siebie. Szłam przez życie i trochę z niego drwiłam. Uwielbiałam być adorowana, czuć się dobrze i dobrze wyglądać. Przyjaciele i najbliższa rodzina odbierali mnie zawsze jako duszę towarzystwa ,pewną siebie i do bólu szczerą osobę.
Teraz... teraz to ja się boję zjechać w dół schodami w galerii...
Jestem zupełnie inną osobą.
Narzekając nie zdajemy sobie sprawy z tego jak bardzo w danym momencie możemy być szczęśliwi .
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

31 marca 2018, o 07:56

Szczesciara pisze:
31 marca 2018, o 01:28
Domyślam się że u pewnej części z was na obecny czy też przeszły stan nerwicowy złożyło się wiele czynników. Z resztą... jak i chyba u wszystkich w końcu pękło, ale czy zdajecie sobie sprawę co bezpośrednio uderzyło w Was tak mocno że aż w końcu pewnego okropnego dnia skończyło się to nerwicą?

U mnie jest to skutek bardzo silnego i długotrwałego stresu związanego z problemem którego po prostu nie da się rozwiązać. Kogoś bardzo mocno zawiodłam. W sumie to najbliższe mi osoby. Najgorsze jest to że jest to problem którego nie mogę rozwiązać bo się po prostu nie da. Stoi przede mną mega wysoka ściana. Ogólnie najgorsze jest to że te osoby.... nawet nie wiedzą co się stało, ale jak kiedyś się dowiedzą to ich świat i mój runie niczym domek z kart... w sumie, ode mnie zależy czy przyznam się do tego i zrobię to w niedługim czasie czy będę milczeć i łudzić się że prawda nigdy nie wyjdzie na jaw. Mam na sobie ogromny ciężar. Zostanie on przy mnie do końca moich dni... dramat niczym z serialu "Ukryta prawda". Z resztą ja mogę dostać po dupie za to jeszcze po śmierci, ale nie kosztem moich bliskich których przecież tak bardzo kocham...
Zawsze byłam osobą silną, odważną, pewną siebie. Szłam przez życie i trochę z niego drwiłam. Uwielbiałam być adorowana, czuć się dobrze i dobrze wyglądać. Przyjaciele i najbliższa rodzina odbierali mnie zawsze jako duszę towarzystwa ,pewną siebie i do bólu szczerą osobę.
Teraz... teraz to ja się boję zjechać w dół schodami w galerii...
Jestem zupełnie inną osobą.
https://youtu.be/De5JtCeUbkA
Posłuchaj tego koniecznie. Mam nadzieję, że pomoże ci na twoje wyrzuty sumienia. Super opowiada jak sobie poradzić z problemem.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
nocenadnie
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 221
Rejestracja: 27 lutego 2018, o 11:50

1 kwietnia 2018, o 19:18

Ludzką rzeczą jest błądzić, czasem robimy coś dla własnych potrzeb, nie zważając przy tym uwagi na reszte. Grunt to wybaczyć sobie pomyłki, wjechać znów na właściwe tory i starać się nie zbaczać z obranej drogi :).
Krytyka ludzi nie ważne jaka by byla to najmniejsza rzecz jaką powinnaś się przejmować, ludzie są odchodzą najważniejsi są ci co zostaną z Tobą. Ludzie bardzo dobrze oceniają nie patrząc na to co złego zrobili oni sami.
Im szybciej to sobie wybaczysz tym szybciej odnajdziesz cel i szczescie :).
Jak puka przeszłość to nie otwieraj :)
Zaburzenie to tylko twoja projekcja. Nie wierzysz? Przekonaj się sam!
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

2 kwietnia 2018, o 13:19

We mnie "uderzyły" doświadczenia nadprzyrodzone pewnej nocy w dzieciństwie. Uderzyły tak mocno, że następnego dnia skończyło się to nie tylko nerwicą.

Gdybym był planetą, stwierdziłbym, że tamtej nocy uderzyła we mnie duża asteroida, która nie dość że zniszczyła wszystko na całej powierzchni kuli, to jeszcze wypchnęła mnie na inną orbitę.
Awatar użytkownika
maciek1985
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 368
Rejestracja: 5 lutego 2018, o 07:01

2 kwietnia 2018, o 13:30

Hmm, u mnie depresja i nerwica "Aktywowały" się po tym, jak po skończeniu studiów uciekłem z kolejnej pracy po 2-3 dniach. Wróciłem do domu, przestałem jeść, pić, zacząłem płakać, zaczęły się poty, biegunka i latanie po lekarzach. Czy przyczyna mojej nerwicy to uciekanie i lęk przed odpowiedzialnością ? Nie wiem. Wiem, że już w dzieciństwie miewałem jazdy typu: poszedłem do szkoły i wróciłem, bo musiałem do wc i dostawałem biegunki. Jak byłem ministrantem- to musiałem zrezygnować, bo wciąż mi się działo "coś" podczas mszy. Co się działo? A panika się okazuje po latach. Miałem takie jazdy za dzieciaka, że bałem się np. jechać na wycieczkę, bo bałem się, że będę musiał szybko skorzystać z wc, a nie będzie gdzie? (wydaje się to mega głupie, nie?) . A jednak dla mnie długo było to problemem, którego nie kojarzyłem z nerwicą.
Na studiach każdy egzamin poprzedzałem ostrą biegunką zanim wszedłem na salę. Generalnie kable się grzały przez lata, aż się przegrzały. Wymienić ich się nie da, ale może trochę wystygną?
Awatar użytkownika
Natalie1208
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 436
Rejestracja: 17 maja 2017, o 13:39

2 kwietnia 2018, o 14:22

maciek1985 pisze:
2 kwietnia 2018, o 13:30
Hmm, u mnie depresja i nerwica "Aktywowały" się po tym, jak po skończeniu studiów uciekłem z kolejnej pracy po 2-3 dniach. Wróciłem do domu, przestałem jeść, pić, zacząłem płakać, zaczęły się poty, biegunka i latanie po lekarzach. Czy przyczyna mojej nerwicy to uciekanie i lęk przed odpowiedzialnością ? Nie wiem. Wiem, że już w dzieciństwie miewałem jazdy typu: poszedłem do szkoły i wróciłem, bo musiałem do wc i dostawałem biegunki. Jak byłem ministrantem- to musiałem zrezygnować, bo wciąż mi się działo "coś" podczas mszy. Co się działo? A panika się okazuje po latach. Miałem takie jazdy za dzieciaka, że bałem się np. jechać na wycieczkę, bo bałem się, że będę musiał szybko skorzystać z wc, a nie będzie gdzie? (wydaje się to mega głupie, nie?) . A jednak dla mnie długo było to problemem, którego nie kojarzyłem z nerwicą.
Na studiach każdy egzamin poprzedzałem ostrą biegunką zanim wszedłem na salę. Generalnie kable się grzały przez lata, aż się przegrzały. Wymienić ich się nie da, ale może trochę wystygną?
Z tymi wycieczkami wcale nie głupie ! u mnie nerwica rozpoczeła sie własnie od tego że jako dizekco zaczęłam bać się wyjazdów i tego ze dostanę jelitówki. ;) i każdy ale to każdy wyjazd był utrapieniem, zazwyczaj na żadnym nie wytryzmywałam do końca tylko wracałam do domu. Wtedy jeszcze nie wiazałam tego z jakimś problemem z lękiem, po prostu zaczęłam unikać wyjazdów, dłuzszych wyjść ityle. nie zastanawiałams ie nad tym. Dopeiro z wiekiem okazywało się że przechodizłam z jednego lęku w drugi, aż w końcu doszłam do momentu że jakod orosły człwoiek zaczęłam bać się dosłownie wszystkiego ;)
Awatar użytkownika
maciek1985
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 368
Rejestracja: 5 lutego 2018, o 07:01

2 kwietnia 2018, o 14:24

Czyli nie tylko ja tak miałem ... A mieliście tak, że np. spaliście u kolegi / koleżanki jak to za dzieciaka i w połowie nocy wróciliście do domu? JA tak miałem i już więcej nie spałem. A z czasem właśnie wycieczek zacząłem unikać właśnie z tego powodu, że dostawałem biegunki.
Awatar użytkownika
Natalie1208
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 436
Rejestracja: 17 maja 2017, o 13:39

2 kwietnia 2018, o 14:27

maciek1985 pisze:
2 kwietnia 2018, o 14:24
Czyli nie tylko ja tak miałem ... A mieliście tak, że np. spaliście u kolegi / koleżanki jak to za dzieciaka i w połowie nocy wróciliście do domu? JA tak miałem i już więcej nie spałem. A z czasem właśnie wycieczek zacząłem unikać właśnie z tego powodu, że dostawałem biegunki.
Tak, ja z czasem z wsyztskiego zaczełam rezygnować ze strachu przed jelitowką ;) no i móie zaczełos ie u mnei bardzo wcześnie, jak maiłam zaledwie 10 lat ;)
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

2 kwietnia 2018, o 15:02

Szczesciara pisze:
31 marca 2018, o 01:28

Teraz... teraz to ja się boję zjechać w dół schodami w galerii...
Jestem zupełnie inną osobą.
Jeśli chcesz napisz do mnie na priv
Ja również mialam problem z poczuciem winy po tym co zrobiłam
który przekształcił się w gromny stres, derealizacje i lęki.
Może będę mogła jakoś Ci pomóc
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

2 kwietnia 2018, o 21:21

Natalie1208 pisze:
2 kwietnia 2018, o 14:22
i każdy ale to każdy wyjazd był utrapieniem, zazwyczaj na żadnym nie wytryzmywałam do końca tylko wracałam do domu.
Ja też miałam kłopoty z tym,żeby wytrzymać na wyjazdach szkolnych, ale nie z powodów żołądkowych tylko ogólnie, zazwyczaj już pierwszej nocy dostawałam jakieś fazy lękowej, a były to czasy bez telefonów komórkowych,więc zero ukojenia, mam wrażenie, że tęskniłam za domem, za tym co znane, bardziej niż większość dzieci. Kilka wycieczek zakończyło się wcześniejszym odebraniem mnie.

A co do ogólnych przyczyn nerwicy, którą miałam, to chyba nie opisywałam ostatnimi czasy tego, więc opisze. Narastało to na pewno we mnie od wielu wielu lat zanim łupnęło w 2012 r. - jestem przede wszystkim osobą wrażliwą od zawsze, więc zawsze bywałam lękliwa, do tego dochodziły awantury w domu przez całe dzieciństwo, co dla osoby wrażliwej było mordercze, do tego poczucie bezradności, niska samoocena w obliczu radzenia sobie z problemami, potem eskalacja nastąpiła koło mojego 20 roku życia, w domu już nie dawało się wytrzymać, a ja nie miałam siły z tym walczyć, bałam się wychodzić z pokoju, udawałam niewidzialną żeby mnie nie maltretował psychicznie ojciec. Miałam rozgrzebane studia, przeszłam na zaoczne, żeby pracować i jakos sie wyrwac, ale nie dałam rady sie zatrudnic, bo byłam w strasznym stanie psychicznym, wiec nie wysyłałam nawet zbyt wiele CV- błędne koło. Raz na dwa tygodnie szłam na weekend wykładów, a tak to tylko siedziałam przy kompie, maniacko grałam w gry komputerowe, kładłam sie o 8 rano, wstawałam o 16. Miałam wiec poczucie, ze jestem pod scianą, miałam depresje, samobiczowałam się psychicznie, mój wewnętrzny krytyk był sadystą , odsunelam sie od ludzi, nie widziałam zadnych rozwiązan (co nie znaczy, ze ich nie było- ja ich nie widzialam). To poczucie presji wewnętrznej i zewnętrznej spowodowalo, że gdy miałam 24 lata nastąpiło przeciążenie i zaczęły się jazdy. Dziś widzę, że nie mogło być inaczej, że za długo ciało i mój umysł poddawane były gigantycznej presji. Musiałam się rozpaść na kawałki, żeby się poskładać, nie było innej możliwości.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
Natalie1208
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 436
Rejestracja: 17 maja 2017, o 13:39

2 kwietnia 2018, o 22:05

Ciasteczko pisze:
2 kwietnia 2018, o 21:21
Natalie1208 pisze:
2 kwietnia 2018, o 14:22
i każdy ale to każdy wyjazd był utrapieniem, zazwyczaj na żadnym nie wytryzmywałam do końca tylko wracałam do domu.
Ja też miałam kłopoty z tym,żeby wytrzymać na wyjazdach szkolnych, ale nie z powodów żołądkowych tylko ogólnie, zazwyczaj już pierwszej nocy dostawałam jakieś fazy lękowej, a były to czasy bez telefonów komórkowych,więc zero ukojenia, mam wrażenie, że tęskniłam za domem, za tym co znane, bardziej niż większość dzieci. Kilka wycieczek zakończyło się wcześniejszym odebraniem mnie.

A co do ogólnych przyczyn nerwicy, którą miałam, to chyba nie opisywałam ostatnimi czasy tego, więc opisze. Narastało to na pewno we mnie od wielu wielu lat zanim łupnęło w 2012 r. - jestem przede wszystkim osobą wrażliwą od zawsze, więc zawsze bywałam lękliwa, do tego dochodziły awantury w domu przez całe dzieciństwo, co dla osoby wrażliwej było mordercze, do tego poczucie bezradności, niska samoocena w obliczu radzenia sobie z problemami, potem eskalacja nastąpiła koło mojego 20 roku życia, w domu już nie dawało się wytrzymać, a ja nie miałam siły z tym walczyć, bałam się wychodzić z pokoju, udawałam niewidzialną żeby mnie nie maltretował psychicznie ojciec. Miałam rozgrzebane studia, przeszłam na zaoczne, żeby pracować i jakos sie wyrwac, ale nie dałam rady sie zatrudnic, bo byłam w strasznym stanie psychicznym, wiec nie wysyłałam nawet zbyt wiele CV- błędne koło. Raz na dwa tygodnie szłam na weekend wykładów, a tak to tylko siedziałam przy kompie, maniacko grałam w gry komputerowe, kładłam sie o 8 rano, wstawałam o 16. Miałam wiec poczucie, ze jestem pod scianą, miałam depresje, samobiczowałam się psychicznie, mój wewnętrzny krytyk był sadystą , odsunelam sie od ludzi, nie widziałam zadnych rozwiązan (co nie znaczy, ze ich nie było- ja ich nie widzialam). To poczucie presji wewnętrznej i zewnętrznej spowodowalo, że gdy miałam 24 lata nastąpiło przeciążenie i zaczęły się jazdy. Dziś widzę, że nie mogło być inaczej, że za długo ciało i mój umysł poddawane były gigantycznej presji. Musiałam się rozpaść na kawałki, żeby się poskładać, nie było innej możliwości.
o, tak - to u mnei też trochę było tak, że ja generalnie jako dizecko juz się słabo adoptowałam w nowych miejscach. Dlatego na wycieczkach od razu łapał mnie lęk i w zasadzie z każdej rodizce odbierali mnei wcześniej. Teraz mam 25 lat, a do tej pory nowe miejsca wywołują u mnie niepokój i potrzebojue torche więcej czasu na zaadoptowanie się.

Swoją drogą, po przecyztaniu Twojej historii- widzę wiele podobieńśtwa do mojej. U mnei w domu nie było jakiejs patologii- co to to nie. Ale Mama wieczie źle czująca się, zlękniona, wybuchowa. Tata apodyktyczny. Odkad pamiętam zawsze w domu bylo glośno- kłótnia za kłótnią z byle powodu. Do tego brak jakiejs takiej akceptacji wzajemnej, nie pozowolenie na wyrażanie emocji- w zandym wypakdu nei mogłam się smucić albo gniewać , bo przecież nei mam powodu i inne dzieci chciałyby mieć takie życie jak ja. Kiedy czułam lęk, smutek , gniew to zaraz słysząłam że od dobrobytu w głowie mi się poprzewracało itp. Ciągła presja i blokowanie emocji- także też wcale sie nei dizwie ze na studiach to po prostu wybuchło- w pewnym momencie osiągnełam takie apogeum lęku, stanu depresyjnego że bałam się wszystkiego, na studiach przeszłam na tryb indywidualny, zeby w ogóle je skończyć, w tym też czasie rozkręciły się u mnei wszystkie lękowe myśli typu " że się zabije" , " że zwariuje, stracę kontrole". Nie mam żlau do rodziców, bo wiem że chcieli dl amnei jak najlepiej- celowo nigdy mnie nie krzywdzili. Jednak wiem, ze całe zaburzenie formowało się w domu. i prawdę mówiąc byłabym zdiwiona gdybym z moją wrażliwością, a zawsze byłam wysoko wrażliwa, pryz taki lękowych wzorcach jakie czerpałam od rodziców nie wpadłabym w końcu w zaburzenie lękowe ;)

Tyle szczęścia, ze w maju rok temu trafiłam na to forum i moze nie jetsem jescze w pełni odburzona, ale w porównaniu z tymc o było to jest o niebo lepiej :)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

2 kwietnia 2018, o 22:42

Natalie1208 pisze:
2 kwietnia 2018, o 22:05
nie pozowolenie na wyrażanie emocji- w zandym wypakdu nei mogłam się smucić albo gniewać , bo przecież nei mam powodu i inne dzieci chciałyby mieć takie życie jak ja. Kiedy czułam lęk, smutek , gniew to zaraz słysząłam że od dobrobytu w głowie mi się poprzewracało itp.
Tak, to co piszesz jest ważną kwestią, u mnie też nie można było wyrażać przede wszystkim złości- to było poczytywane jako bezczelność a nie reakcja , którą należy uszanować i pozwolić jej chwile potrwać i odejść. W ogóle negatywne emocje były niemile widziane u mnie jako dziecka, które miało być potakujące i posłuszne. I z tego sie zaczyna robić kłopot, tlumienie tego w sobie, szczegolnie latami,to jak budowanie tykającej bomby. I potem człowiek sam siebie przestaje rozumieć...

Cieszę się, że odczuwasz znaczącą poprawę, i że udało Ci się tu trafić :)

Na szczescie uswiadamiając sobie to co sie działo i ucząc się o nerwicy łatwiej jest wypracowac sobie instrukcje obsługi do siebie :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

8 kwietnia 2018, o 16:33

U mnie też był zakaz okazywania złości. Nie przeszkadzało mi to, bo sam byłem zwolennikiem tej zasady, że dzieciom nie wolno się złościć. Uważałem, że okazywanie złości przez dziecko świadczy o tym, że jest rozwydrzonym przygłupem i ogólnie gorszy.

Lęk nie był zakazywany ani trochę, co było dużym błędem.
ODPOWIEDZ