Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ataki paniki w pracy - moja historia

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
Awatar użytkownika
ola36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 91
Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:34

28 kwietnia 2016, o 09:41

"uwaga, silne napięcie, nie podchodzić" ;-)) Bardzo dobry pomysł, jak będziesz zamawiać to weź też dla mnie;-)
Jeśli chodzi o kryzysy, to tak, są nieuniknione. Tak jak to Divin w nagraniu porównał kryzys w nerwicy do kryzysu podczas rzucania palenia- nie da się tego uniknąć, bo zmieniasz nawyk ALE każdy kryzys umacnia Cię i przybliża do celu jakim jest normalność.
Druga sprawa - bardzo sobie wzięłam do serca słowa "zachowuj się i żyj jakbyś była odburzona" i myślę, że to był najważniejszy element, który pozwolił mi wyjść z tego koła lękowego.
A więc jak mam kryzys, a miałam ich kilka to nic nie robie, po prostu zyję;-) Sprzątam, gotuje, jadę na zakupy, odrabiam lekcje z synem, idę do pracy, jadę na trening - nic nie zmieniam w swoim planie dnia i z niczego nie rezygnuje. Bo w kryzysie trzeba odwracać uwagę od głupich myśli, trzeba się czymś zająć, trzeba dać myślom inne otoczenie. To jest najlepsze lekarstwo na kryzys. Natomiast stricte w pracy? No tu musisz sobie coś sama wymyślić, ja wtedy na skrzyżowaniach pilnie skupiałam się na billboardach, na tym co robią i jak wyglądają inni ludzie za kierownicą, cokolwiek, byle odrwócić uwagę od samopoczucia ;-)
Awatar użytkownika
PannaKota
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 62
Rejestracja: 20 grudnia 2015, o 19:19

28 kwietnia 2016, o 09:47

Ja jeszcze dorzucę parę groszy od siebie, bo podoba mi się Twoja postawa co do leków. Jak już trochę o nerwicy słuchałaś/czytałaś to wiesz, że ta jędza lubi być w centrum uwagi. Ja na początku też ciągle o tym myślałam, nie tylko w kwestii pracy, ale w każdej innej (mam spory problem z pokazaniem słabości np. przed moją mamą), później znajdowałam sobie zajęcia, żeby o tym nie myśleć, wielką ulgę dawała mi jazda na rowerze po parku, czy łąkach i teraz kiedy mieszkam w innym mieście i nie mam takiej możliwości strasznie mi tego brakuje. Musisz pamiętać o tym, że Twoim największym problemem nie jest akurat atak paniki w pracy. Masz nerwicę. Musisz nad sobą pracować, poszerzać granice. Analizując w kółko te ataki paniki w pracy, będziesz się tylko bardziej nakręcać. A powiedz tak szczerze, co robisz poza myśleniem o nerwicy? Chodzi mi o to, że ja sama tak robiłam, mówiłam "wszystko jest nieźle poza tym, że się boję X" i potem analizowałam to całe X, aż urosło w mojej głowie do rozmiarów Wielkiej Brytanii i było nie do przeskoczenia. Teraz staram sie patrzeć na to całościowo. Boję się X? Ale co z tego? Przecież nie umrę, a jak umrę, to już nie mój problem ;) Może to brzmi trochę makabrycznie i na pewno nie jest łatwe (bo sama często mam z tym problem), ale ta gra jest warta świeczki. I NAJWAŻNIEJSZE! Bądź dla siebie wyrozumiała i nie mów, że dalej tak nie może być. Pozdrawiam ;)
Spokojnie, to tylko panika.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

28 kwietnia 2016, o 12:43

ola36 pisze:"uwaga, silne napięcie, nie podchodzić" ;-)) Bardzo dobry pomysł, jak będziesz zamawiać to weź też dla mnie;-)
Jeśli chodzi o kryzysy, to tak, są nieuniknione. Tak jak to Divin w nagraniu porównał kryzys w nerwicy do kryzysu podczas rzucania palenia- nie da się tego uniknąć, bo zmieniasz nawyk ALE każdy kryzys umacnia Cię i przybliża do celu jakim jest normalność.
Druga sprawa - bardzo sobie wzięłam do serca słowa "zachowuj się i żyj jakbyś była odburzona" i myślę, że to był najważniejszy element, który pozwolił mi wyjść z tego koła lękowego.
A więc jak mam kryzys, a miałam ich kilka to nic nie robie, po prostu zyję;-) Sprzątam, gotuje, jadę na zakupy, odrabiam lekcje z synem, idę do pracy, jadę na trening - nic nie zmieniam w swoim planie dnia i z niczego nie rezygnuje. Bo w kryzysie trzeba odwracać uwagę od głupich myśli, trzeba się czymś zająć, trzeba dać myślom inne otoczenie. To jest najlepsze lekarstwo na kryzys. Natomiast stricte w pracy? No tu musisz sobie coś sama wymyślić, ja wtedy na skrzyżowaniach pilnie skupiałam się na billboardach, na tym co robią i jak wyglądają inni ludzie za kierownicą, cokolwiek, byle odrwócić uwagę od samopoczucia ;-)
To ja mogę potwierdzić, że kryzysy są potrzebne w wyjściu z nerwicy. Nie uważam też do końca, że odwracanie na siłę myśli jest ok. Jest bardzo ważne, ale częściowo żeby złapać oddech. Cała praca natomiast odbywa się gdy lęk jest I trzeba go przetrwać, ale już inaczej niż dotychczas, czyli nie panikować w lęku. Może śmiesznie to brzmi, ale tak właśnie jest. A próby ucieczki przed tym wzmacniają przekonanie, że za tym kryje się coś strasznego, a tak nie jest. Trzeba dać się lękowi wypalić, ktoś kiedyś napisał - rozjechać. Dla mnie póki co to jest najbardziej lecznicze I przyspiesza proces zdrowienia.

bart też kiedyś fajnie napisał, że trzeba zmierzyć się z lękiem na jego terytorium I o to w tym chodzi.

Przeczytajcie uważnie wpisy Victora, że decydujące dla niego było starcie z lękami w ciągu 2-3 miesięcy kiedy przekraczał granicę lęku.
Awatar użytkownika
ola36
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 91
Rejestracja: 7 grudnia 2015, o 12:34

28 kwietnia 2016, o 12:51

Może i masz rację Olalala, jakoś to odwracanie uwagi wychodziło mi tak instynktownie, jakby umysł sam wiedział jak się ma z takim napadem rozprawić. To co piszesz ma duży sens.
Tylko teraz jest jeszcze kwestia, czy mówimy o napadzie lęku, który trwa powiedzmy kilka, kilkanascie minut czy o kryzysie, gdzie czujemy lęk wolnopłynący 24/h. Ja osobiście i tu i tu stosowałam odracanie uwagi, pomogło mi, nie mam od dość dawna ani napadów ani kryzysów.
Ale jak najbardziej zgadzam się z Tobą, może własnie to jest kluczem do odburzenia? Zobaczymy jak będzie, ważne że nam pomogło;-)
doedeer
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 149
Rejestracja: 4 stycznia 2016, o 23:42

12 grudnia 2016, o 20:14

Przede wszystkim, powinnaś przestać uciekać z pracy. Nie lądować w toalecie, nie wydzwaniać do nikogo, nie dzwonić po pogotowie, nie zwalniać się do domu, jakąś drogą nauczyć się zostawać na stanowisku i robić swoje pomimo ataku. Bo ataki będą się zdarzały, częściej lub rzadziej. Nie umiesz sobie póki co z nimi radzić. Być może korzystna będzie dla ciebie terapia. Uciekając zrujnujesz sobie karierę i szansę na rozwój oraz będziesz postrzegana jako osoba nieodpowiedzialna. Po drugie, może przestań brać leki. Zaraz wytłumaczę, dlaczego.
Z atakami paniki żyję od przeszło trzynastu lat, były wspomagane również przez moje choroby fizyczne (wysoki poziom androgenów, brak tarczycy, problemy z sercem, etc). Najpierw w szkole podstawowej, potem w gimnazjum (codziennie, po kilka razy, siedziałam w ławce cała zesztywniała i spocona i nie mogłam wydusić słowa), w szkole średniej i w każdej pracy, a także w domu. Mam je i teraz na nowej posadzie, w pracy jestem po dwanaście godzin. Z biegiem czasu nauczyłam się przeżywać je tak, aby nie wpływało to zbytnio na moje funkcjonowanie z zewnętrznego punktu widzenia.
Jedyny raz, kiedy wylądowałam z tego powodu na podłodze toalety, cała skołowana, był kiedy byłam na lekach, które znacznie pogłębiały te doznania i przedłużały ich poziom trwania oraz zmniejszały moją samokontrolę i impulsy (na lekach byłam przez okres około półtora roku, może dwóch lat, nie biorę ich od 2013 roku), dużo leków może mieć takie działanie i udowodnione jest, że wydłużają one objawy etc, chociaż jest to już prywatna decyzja. W każdym razie uważam, że powinnaś znaleźć sposób na radzenie sobie z atakami paniki tak, aby nie dezorganizowały one twojej pracy i życia. Ja osobiście nie wychodzę nigdzie, bo nie mam takiej możliwości, ale pozostaję w ruchu. Bezruch wzbudza mój lęk.
Zespół lęku uogólnionego i napadowego, zaburzenia obsesyjno- kompulsywne, C-PTSD, podejrzenie zaburzeń neurorozwojowych.
Exile
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 12 września 2018, o 12:28

29 lutego 2020, o 17:05

Niestety coraz więcej osób cierpi na napady lęku. U mnie to najwyraźniej zaczęło się pojawiać w związku z pewną traumą, którą przeżyłem. Nie byłem świadomy, że to wydarzenie wciąż tak we mnie siedzie. Ni stąd, ni zowąd moja podświadomość zaczęła do mnie wołać, a ja nie mogłem tego zrozumieć, dopóki nie trafiłem do psychoterapeuty. W Psychologgii zaproponowano mi spotkania raz w tygodniu z Markiem Gajewskim. Obecnie czuję się o wiele lepiej. Przez kilka miesięcy próbowałem zrozumieć, co tak naprawdę stało się ze mną, dlaczego czasami tak bardzo się boję. Teraz mam kontrolę nad sobą i jestem zdecydowanie bardziej świadomy.
ozz87
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 127
Rejestracja: 8 marca 2018, o 14:44

1 marca 2020, o 10:57

ja jak byłem już na końcu odburzania i wychodzenia z lęków, poczułem się na tyle stabilny, że zmieniłem pracę. W miejscu nowym pracy też jest duża sala (open space) chodzą ludzie, dużo spraw. Oczywiście, dla wrażliwych układów nerwowych nie jest to dobre. W pracy czasem mam presję na terminowość lub jakość swojej pracy. Po 3 dniu, też dostałem lekkiego napadu lęku, ale już to doskonale znałem, więc przyjąłem ze spokojem i potrwał on może max. 1 minutę.
Powiem Ci jak sobie z tym poradziłem (obecnie pracuje 2 miesiąc):
1. mój organizm przyzwyczaił się do otwartej przestrzeni i tego chaosu, który tam czasem jest - to dowód na to, że jesteśmy jednostkami bardzo plastycznymi, i człowiek do różnych warunków się przyzwyczai, zawsze w to wierzyłem i to się sprawdza;
2. presja i waga zadań pracy, okazuje się ważna tylko i wyłącznie w naszej głowie, czasami sprawy nie są tak ważne, jak je interpretujemy;
3. skupiam się na zrobieniu swojego zadania, jak najlepiej potrafię, jak czegoś nie wiem dopytuje. Podchodzę do sprawy ok, staram się robię to jak najlepiej potrafie, nie wyjdzie trudno.
4. jak rodzić sobie z presją i strachem przed zwolnieniem ? Myśli: a ch.u.j,. najwyżej mnie zwolną, najwyżej coś spieprzę, dostanę opieprz, ale po pierwsze zawsze można błąd skorygować po drugie, czy warto aż tak przejmować się pracą ? czy od tego zależy twoje życie, zdrowie ? pracę można zmieni lub wyjechać w bieszczady i otworzyć własny hotelik (żarcik ;)
5. w sytuacji, lęku czy stresu no musisz nauczyć się przyjmować te emocje ze spokojem, nie uciekać od nich, przyjmować "na klatę"

Ja wiem, że to trudne bo wypracowanie takich postaw i wyjście z lęku zajęło mi dwa lata. Ale dzięki temu, obecnie nie dość że pracę zmieniłem, to powoli zaczynam się w niej czuć coraz pewniejszy. I mam wrażenie (odpukać) że zaczyna mi coraz lepiej iść. Inna sprawa to doświadczenie, ja różnych zadań się imałem w życiu, mam oszczędności swoje, ktore pozwoliłyby mi miękko wylądować. Jak byłem młodszy, to oczywiśćie praca rodziła większą presję i stres. Tutaj działa na korzyść doświadczenie.
p.s. mój ojciec swojej ostatniej pracy, też był mega oddany i zrobił dużo dobrego. Został zwolniony, a wiecie dlaczego ? nie dlatego, że coś spieprzył, a z przyczyn totalnie niezależnych od niego o charakterze politycznym. Także ten świat taki jest właśnie, a koniec końców zawsze będzie w porządku.

życzę Ci powodzenia, będzie dobrze :)

Halyna Stamina pisze:
27 kwietnia 2016, o 10:06
Witam, jestem nowa na forum.Z góry przepraszam jeżeli post będzie chaotyczny ale mam ogromny mętlik w głowie, nie wiem co dalej zrobić ze swoim życiem i jak sobie pomóc Z nerwicą lękową zmagam się od 15 roku życia. Nie będę może opisywać jak wyglądał pierwszy atak, bo myślę ze podobnie jak u Was (wrażenie że umieram, że to koniec, przyjechało pogotowie itd) ale skupię się na obecnej sytuacji. Obecnie mam 30 lat. W 2009 roku zaczęłam pracę w dużym call center bardzo znanej firmy. Atmosfera w tej pracy była super. Wyniki miałam też bardzo dobre na tyle, że przedłużyli mi mowę na czas nieokreślony.Pracowałam tam 4 lata. W trakcie tego okresu parokrotnie uciekałam z pracy z powodu napadów paniki . Myślałam że umieram. Szłam wtedy prosto na pogotowie albo do domu. Po wszystkim brałam 3, 4 dni zwolnienia i wracałam dalej pracować. Następnie ponieważ wyniki miałam dobre dostałam się do pracy w placówce banku. Cieszyłam się z tego bardzo bo wiązało się to z większymi zarobkami i lepszą, ciekawszą pracą. Taki mi się przynajmniej wtedy wydawało. Niestety rzeczywistość okazała się całkiem inna. W placówce byłam najmłodsza, przez co wykorzystywana i traktowana gorzej niż starsi, doświadczeni pracownicy, ogólnie panował mobbing. Koniec końców duży stres i presja spowodowały, że dzień w dzień w pracy miałam baaardzo silne ataki. Była to praca na stanowisku kasowym . Często było tak że na tej kasie siedziałam sama. Ustawiała się do mnie kolejka osób chcących wpłacić bądź wypłacić duże pieniądze a ja się zaczynałam trząść, mieć straszne zawroty głowy, widziałam jakby przez mglę i odczuwałam tak silny lęk, że tego się nie da nawet opisać. I te ataki w placówce nie trwały pół godziny czy godzinę tylko nieraz kilka godzin. I tak codziennie...Brałam wtedy po kilka tabletek uspokajających tych bez recepty i piłam tylko melisę Pani dyrektor banku wraz z wicedyrektorką zasugerowały żebym poszła do psychiatry bo tak nie może być..W końcu poszłam do psychiatry który nie przeprowadził nawet ze mną wywiadu tylko na hasło lęk przepisał mi "cudowny" lek triticco który miał mi pomóc. Wziełam go tego samego dnia wieczorem a na drugi dzień poszłam do pracy nieprzytomna i z jeszcze gorszym lękiem bo wydawało mi się, że ten lek obniżył mi ciśnienie, że mam drgawki i że zaraz umrę. Poszłam do aneksu kuchennego zjeść jogurt ale było coraz gorzej. W końcu usiadłam na podłodze. Zaczęłam się trząść, kulić itd...W tym czasie przychodzili współpacownicy ale jak mnie zobaczyli w takim stanie to wyszli, nie mam pojęcia co sobie pomyśleli nawet ie chcę o tym myśleć. Nie będę się wdawać w szzczególy, w każdym razie Pani dyrektor wezwała pogotowie , które zabrało mnie do szpitala. Oczywiście okazało się, że to newry bo ze zdrowiem fizycznym wszystko w porządku. Potem byłam na ok 3 miesięcznym zwolnieniu aż w końcu znalazłam tzn mój partner znalazł mi pracę która okazała się świetna. Było to sprzedażowe call center . Miałam tam taką swobodę tzn elastyczny czas pracy, jak chciałam wyjśc wcześniej np to nie było problemu. Siedziałam sobie sama w ustronnym miejscu i robiłam swoje. Pracowałam tam rok. Znowu miałam świetne wyniki. Przez ten cały czas miałam może ze 2 leciutkie ataki .Nic strasznego. Niestety z tej pracy zostałam zwolniona z przyczyn ode mnie niezależnych. Potem znowu byłam na dłuższym zwolnieniu aż w końcu w styczniu tego roku rozpoczęłam pracę w innym call center. No i zaczęły się ataki. ..W tej pracy jest bardzo dużo ludzi siedzących bardzo blisko siebie, gdzie nie ma żadnych przegródek, nic...Nie można się skupić. Bardzo mnie to stresuje , wydaje mi się że ktoś mie obserwuje...W dzień pierwszego ataku oczywiście wstałam z ogromną niechęcią i lęlkiem że muszę iść do tej pracy, miałam masę katastroficznych myśli no ale poszłam. Byłam cały czas w lęku. Nagle siedząc i rozmawiając z Klientem uderzyło mi takie "ciśnienie" do głowy i dostałam zawrotów. Zakończyłam szybko rozmowę i uciekłam cztm prędzej do łazienki. Wzięłam tylko torebkę i od razu zadzwoniłam do partnera ( który bardzo mnie w tym wszystkim wspiera, jak może). podczas tej rozmowy wzięłam też pół tabletki afobamu przepisanego przez psychiatrę na cieższe stany lękowe). Usiadłam w tej ciasnej toalecie i rozmawiając z nim znowu skuliłam, trzesłam się itd..Rozmawialiśmy w tej toalecie ok 40 min. On namawiał mnie żebym wróciła, powiedziała tylko kierownikowi że źle się czuję i muszę wyjść ale strasznie się tego bałam. Nabardziej tego, że ten tłum ludzi z kierownikiem na czele który tam jest zobaczy, że się trzęsę, niewyrażnie mówię, że coś jest ze mną nie tak. Za cholerę nie chciałam tam wrocic..Wzięłam wtedy pierwszy i jak na razie ostatni raz afobam ale wydawało mi się, że w ogóle nie czuję jego działania, lęk był silniejszy. W końcu uciekłam stamtąd na dwór w cienkiej bluzeczce gdzie na dworze mróz ale nie szkodzi, wszystko było lepsze od perspektywy powrotu tam. Zadzwoniłam tylko do koleżanki że źle się czuję, żeby zniosła mi kurtkę i powiedziała kierownikowi, że źle się czuję i że poszłam do domu. Tego samego dnia zapisałam się na psychoterapię i wzięłam tydzień zwolnienia od lekarza. Po tygodniu wróciłam do pracy z wielkim lęlkiem że to się powtórzy. I w poniedziałek było super, byłam w pracy 11 godzin a we wtorek znowu atak i ucieczka... I tak oto znowu od połowy marca przebywam na zwolnieniu... Chodzę na psychoterapię, która mi nie pomaga, dzisiaj też idę do psychiatry. Wiecie co ja już nie boję się tak jak kiedyś, że umrę , że coś mi się stanie. Najbardziej boję się utraty kontroli , panowania nad swoim ciałem i umysłem w miejscu w którym najbardziej powinnam ją mieć czyli w pracy. Na tą chwilę panicznie boję się iść do jakiej kowlwiek pracy bo to się znowu potórzy tak jak miało to miejsce wiele razy wcześniej...Jednocześnie tak bardzo boję się stracić mojego mężczyznę który wspiera mnie bardzo i chce mi pomóc a ja czuję się ak 0. Przepraszam Was za tak długi post . Pewnie nie będzie chciało Wam się go czytać. Nie mniej jednak będę ogromnie wdzięczna za wszystkie porady i jakiekolwiek wsparcie. Pozdrawiam!
ODPOWIEDZ