Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Czym jest dla Ciebie akceptacja?

Wpisy Ciasteczka
Regulamin forum
Uwaga! Attention! Achtung! 注意广告!
Ten dział poświęcony jest materiałom forumowym, służą one "do odczytu" czyli nabywania informacji i ewentualnie komentarza. Nie opisuj tu swojej historii, objawów i nie zadawaj pytań o zaburzenia.
Jeśli masz taką potrzebę przejdź na stronę główną forum - Kliknij - do sekcji FORUM DYSKUSYJNE, tam masz dostępnych wiele działów do rozmów, pytań itp.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

15 maja 2018, o 15:41

Bardzo dużo już zostało napisane o akceptacji, ale też i dużo pytań wciąż krąży wokół tego tematu. Co to znaczy zaakceptować coś w nerwicy, albo w ogóle w życiu. Dlaczego tak wiele się bierze problemów z braku akceptacji?

Moim zdaniem, jedną z interpretacji może być to, że brak akceptacji, to sprzeczanie się z rzeczywistością, z tym, co jest i niezgoda na to, powodująca efekt rybki szarpiącej się w sieci.

Nie powinienem czuć tych objawów, powinienem czuć się normalnie.
Nie powinnam być bezsilna, powinnam mieć wszystko pod kontrolą.
Powinienem był już dawno coś z tym zrobić.
Powinnam się już dawno odburzyć.
Moje życie powinno wyglądać teraz inaczej.
Powinnam mieć już założoną rodzinę, tak jak wszystkie koleżanki z fejsa...
Powinienem mieć inną pracę i większe zarobki w tej chwili.
Powinienem był skończyć inne studia.
Muszę mieć już większe oszczędności, a nie mam.
Powinienem być pewniejszy siebie.

ALE TAK NIE JEST.

Można to podsumować jako rzeczywistość swoje, a umysł swoje i pojawia się rozbieżność pomiędzy tym, co jest, a tym, czego nie ma. Tym, co występuje, a tym, z czym porównuje to umysł. A z tej rozbieżności wypływa frustracja, bezsilność, złość (na siebie, albo życie), rozpacz, niezgoda, a wraz z nimi napięcie, stres, poczucie bezradności i pewnie wiele innych nieprzyjemnych, niszczących w nadmiarze odczuć, które pogłębiają i tak już negatywny stan.

Umysł uwielbia snuć bajania, porównywać, analizować, osądzać. A wszystko to wynika z przekonań, wartości, w których się dorastało, wymagań wobec siebie, tzw. norm społecznych i wielu wielu innych czynników, które składają się na procesy myślowe.

Nie sprzeczajmy się z rzeczywistością. Tak łatwo zapomnieć o tej zasadzie.

Zaprzestanie sprzeczania się nie ma na celu przyklepywania rzeczywistości na zawsze taką, jaka jest. Ma na celu skończenie z szarpaniem się, z psychicznym samobiczowaniem się, z generowaniem masy odczuć, które kopią pod nami wielki dół. Akceptacja rzeczywistości, to nie sprzeczanie się z tym co jest, na rzecz spojrzenia na sytuacje adekwatnie do tego, jak teraz wygląda.

"Mam nerwicę, podczas gdy wielu innych ludzi jej nie ma" -- akceptacja polega na uznaniu, że w tej chwili sytuacja wygląda właśnie tak. Po co mówić sobie: "Nie powinienem jej mieć, jestem przegrywem"? Fakt jest taki, że zaburzenie się przyplątało. W zamian należałoby powiedzieć: "Co mogę zrobić, by z niej wyjść, skoro już jest?", albo: "W tej chwili mam zaburzenie, ale z czasem uda mi się je pokonać". Stwierdzenie, że nie powinno się jej mieć, frustrująca niezgoda pogłębi tylko stan, którego się mieć nie chce, wzmoże nie do końca obiektywne poczucie bezsilności, a nawet może zahamować chęć do działania (po co coś robić, skoro i tak teraz nie jestem w życiu tam, gdzie być swoim zdaniem powinienem?).

Często mamy też nierealistyczne oczekiwania wobec siebie, to oddzielny temat, ale warto go zasygnalizować. Nierealistyczne np. co do czasu wychodzenia z nerwicy i możliwości człowieka, jako takiego, do mega szybkiej zmiany postaw i wzorców myślowych (to jest proces, a nie moment eureki). Albo nierealistyczne oczekiwania co do poziomu ogarnięcia życiowego w danym momencie, zbyt perfekcjonistyczne wymagania wobec siebie i życia, itp.

Także skoro coś jest w takiej formie, w jakiej jest w danym momencie, to znaczy, że tak ma w tej chwili być, bo tak jest. Co nie znaczy, że nie można dążyć do tego, by formę zmieniło.

Gdy przestaniemy się szarpać, może się okazać, że oczka sieci, w której się szarpiemy są większe od takiej rybki, jak my, niż myśleliśmy i można sprytnie z niej przez któreś z nich wypłynąć... :)
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

15 maja 2018, o 16:45

No ok ale gdyby każdy zgadzał się na to co ma lub czego nie ma ,to ludzie nie mieliby ambicji,marzeń,nie dochodziliby do czegoś w życiu,nie byliby kimś tylko osiedliby na mieliźnie ,to takie poddanie się losowi .
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Załamana89
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 196
Rejestracja: 20 sierpnia 2016, o 07:17

15 maja 2018, o 16:49

Wydaje mi się że mój stan nie polega poprawie bo ciągle swoje i szarpie się z odczuciami myślami i somatami. Człowiek staje się bezsilny wobec zaburzenie bo chce z tego jak najszybciej wyjść bo m dość tego samopoczucia i np straconych 10 lat tak jak ja.Mimo wszystko traci nadzieję że może wkoncu wyzdrowieć ze jego stan może się poprawić i w końcu wyzdrowieć. Mimo czytania wpisów akceptowanie objawy myśli nadal są i ciągle zastanawiam się dlaczego.Bo nie akceptuje bo mam dość objawów bo szarpie się z myślami bp nadal są straszne bo nadal im wierzę. Dlaczego inni mają te same objawy i myśli a wyszli z tego a ja nie.Słucham czytam staram się i nadal jestem w czarnej dupie bo tu myśl bo objaw bo kryzys i ciągle błędne koło.Przrciez chce żyć cieszyć się życiem mieć dzieci a ciągle nerwa jest na 1 miejscu.Gdzie robię błąd który świadczy o tym że stoję w miejscu. A gdzie te zaufanie do samej siebie. Ciągle napięcie lek przerażenie i akceptacja w oddali:/
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

15 maja 2018, o 17:10

Celine Marie pisze:
15 maja 2018, o 16:45
No ok ale gdyby każdy zgadzał się na to co ma lub czego nie ma ,to ludzie nie mieliby ambicji,marzeń,nie dochodziliby do czegoś w życiu,nie byliby kimś tylko osiedliby na mieliźnie ,to takie poddanie się losowi .
Podam Ci przykład.

Ktoś doznał wypadku i ma częściowy niedowład nóg. Czeka go strasznie trudna rehabilitacja, wymagająca czasu i wysiłku.
Na początku po fazie szoku ma wybór - albo będzie mówił tylko o tym, że ma niedowład i jak wiele go czeka pracy. Będzie się szarpał z tematem, jednocześnie marnując tylko czas jaki ma do dyspozycji
(nie przecież przez cała wieczność). Zwykle zyskując dużo mniej, bo traci nie tylko czas ale i energię na to wszystko.

Bądź będzie akceptował to, że ma częściowy niedowład nóg i jego życie teraz będzie jakiś czas wyglądało inaczej. Oraz to, że nie będzie mógł wszystkiego jak dawniej na 100 %. Bo to jest nierealne obecnie.
Ale i to 50 % będzie dla niego w obecnej chwili dobre.
Wtedy zachowa i czas i energię na inne rzeczy. Bardziej pozytywne, wspierające go a nie dołujące.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

15 maja 2018, o 17:37

Victor pisze:
15 maja 2018, o 17:10
Celine Marie pisze:
15 maja 2018, o 16:45
No ok ale gdyby każdy zgadzał się na to co ma lub czego nie ma ,to ludzie nie mieliby ambicji,marzeń,nie dochodziliby do czegoś w życiu,nie byliby kimś tylko osiedliby na mieliźnie ,to takie poddanie się losowi .
Podam Ci przykład.

Ktoś doznał wypadku i ma częściowy niedowład nóg. Czeka go strasznie trudna rehabilitacja, wymagająca czasu i wysiłku.
Na początku po fazie szoku ma wybór - albo będzie mówił tylko o tym, że ma niedowład i jak wiele go czeka pracy. Będzie się szarpał z tematem, jednocześnie marnując tylko czas jaki ma do dyspozycji
(nie przecież przez cała wieczność). Zwykle zyskując dużo mniej, bo traci nie tylko czas ale i energię na to wszystko.

Bądź będzie akceptował to, że ma częściowy niedowład nóg i jego życie teraz będzie jakiś czas wyglądało inaczej. Oraz to, że nie będzie mógł wszystkiego jak dawniej na 100 %. Bo to jest nierealne obecnie.
Ale i to 50 % będzie dla niego w obecnej chwili dobre.
Wtedy zachowa i czas i energię na inne rzeczy. Bardziej pozytywne, wspierające go a nie dołujące.
Równie dobrze może się nie rehabilitować tylko żyć na wózku inwalidzkim no bo musi "akceptować" :roll: .Przykro mi ale mój charakter jest inny,nie umiem zaakceptować,że jeden w takich przykładowo Indiach nosi cegły w wieku 3 lat za miskę ryżu ,a drugi opływa w miliardy tylko dlatego,że np.urodził się księciem .Będąc tym 3 letnim dzieciakiem tyrającym do końca życia wolałabym już umrzeć bo to nie życie.
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

15 maja 2018, o 19:08

Celine Marie pisze:
15 maja 2018, o 16:45
No ok ale gdyby każdy zgadzał się na to co ma lub czego nie ma ,to ludzie nie mieliby ambicji,marzeń,nie dochodziliby do czegoś w życiu,nie byliby kimś tylko osiedliby na mieliźnie ,to takie poddanie się losowi .
"Także skoro coś jest w takiej formie, w jakiej jest w danym momencie, to znaczy, że tak ma w tej chwili być, bo tak jest. Co nie znaczy, że nie można dążyć do tego, by formę zmieniło."

"W zamian należałoby powiedzieć: "Co mogę zrobić, by z niej wyjść, skoro już jest?", albo: "W tej chwili mam zaburzenie, ale z czasem uda mi się je pokonać".

"Zaprzestanie sprzeczania się nie ma na celu przyklepywania rzeczywistości na zawsze taką, jaka jest."

Nie wiem gdzie widzisz poddanie się na zawsze losowi.

:)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

15 maja 2018, o 19:21

Celine Marie pisze:
15 maja 2018, o 17:37

Równie dobrze może się nie rehabilitować tylko żyć na wózku inwalidzkim no bo musi "akceptować" :roll: .Przykro mi ale mój charakter jest inny,nie umiem zaakceptować,że jeden w takich przykładowo Indiach nosi cegły w wieku 3 lat za miskę ryżu ,a drugi opływa w miliardy tylko dlatego,że np.urodził się księciem .Będąc tym 3 letnim dzieciakiem tyrającym do końca życia wolałabym już umrzeć bo to nie życie.
Noo myślę, że trzeba by było zapytać tego dzieciaka co nosi cegły za miskę ryżu, czy aby na pewno chciałbym umrzeć. Myślę, że jego odpowiedź czasem mogłaby szokować :P

Co do przykładu to jasne, że osoba ta nie musi wcale się rehabilitować, a wybrać życie na wózku inwalidzkim. Ale to także wybór i co ciekawe też wymaga akceptacji, że on nie chce niczego zmieniać i przystaje na to co mu zostało, bez konieczności wysiłku.
Wtedy i taka osoba co ciekawe i taki wybór może pozwolić mu zachować zdrowie emocjonalne.
Bo jeśli wybrałby życie na wózku a jednocześnie każdego dnia o tym mówił, narzekał, pragnął żyć inaczej ale nic z tym nie zrobił, to jego zdrowie emocjonalne nie byłoby po czasie najlepsze.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

15 maja 2018, o 19:58

Victor pisze:
15 maja 2018, o 19:21
Celine Marie pisze:
15 maja 2018, o 17:37

Równie dobrze może się nie rehabilitować tylko żyć na wózku inwalidzkim no bo musi "akceptować" :roll: .Przykro mi ale mój charakter jest inny,nie umiem zaakceptować,że jeden w takich przykładowo Indiach nosi cegły w wieku 3 lat za miskę ryżu ,a drugi opływa w miliardy tylko dlatego,że np.urodził się księciem .Będąc tym 3 letnim dzieciakiem tyrającym do końca życia wolałabym już umrzeć bo to nie życie.
Noo myślę, że trzeba by było zapytać tego dzieciaka co nosi cegły za miskę ryżu, czy aby na pewno chciałbym umrzeć. Myślę, że jego odpowiedź czasem mogłaby szokować :P

.
Ale byś się go zapytał dopiero po tym jakby trochę pożył jak książę ;)
Co do przykładu to jasne, że osoba ta nie musi wcale się rehabilitować, a wybrać życie na wózku inwalidzkim. Ale to także wybór i co ciekawe też wymaga akceptacji, że on nie chce niczego zmieniać i przystaje na to co mu zostało, bez konieczności wysiłku.
To się wtedy nazywa trochę wegetacja jednak
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

15 maja 2018, o 20:51

Celine Marie pisze:
15 maja 2018, o 19:58
Ale byś się go zapytał dopiero po tym jakby trochę pożył jak książę ;)
Noooo to trochę akurat szerszy już temat. Ale czy aby na pewno byłby szczęśliwy jako książę to nie wiadomo. Może na początku, potem mogłyby się pojawić problemy innego rodzaju.

A do tego, jeśli nie ma on szans na bycie księciem z Indii, to po co o tym gdybać? :)
I tu właśnie przechodzimy do meritum, jeśli będzie on gdybał co by było gdyby był kimś innym to... "straci" w pewnej mierze swe życie.
A tak, bez tego, pewnie uda mu się wykształcić w sobie zaradność (bo nie ma wyjścia). Podwędzi trochę ryżu, parę cegieł iiii będzie stał na targu ;p
Celine Marie pisze:
15 maja 2018, o 19:58
To się wtedy nazywa trochę wegetacja jednak
Ale przecież sama to wyżej zaproponowałaś :D
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

15 maja 2018, o 21:16

Victor pisze:
15 maja 2018, o 20:51


Noooo to trochę akurat szerszy już temat. Ale czy aby na pewno byłby szczęśliwy jako książę to nie wiadomo. Może na początku, potem mogłyby się pojawić problemy innego rodzaju.

A do tego, jeśli nie ma on szans na bycie księciem z Indii, to po co o tym gdybać? :)
I tu właśnie przechodzimy do meritum, jeśli będzie on gdybał co by było gdyby był kimś innym to... "straci" w pewnej mierze swe życie.
A tak, bez tego, pewnie uda mu się wykształcić w sobie zaradność (bo nie ma wyjścia). Podwędzi trochę ryżu, parę cegieł iiii będzie stał na targu ;p
Powiedz po prostu ,że ma przesrane na starcie i będzie niewolnikiem do końca nędznego żywota bo taki jest świat :))
Ale przecież sama to wyżej zaproponowałaś :D
W formie sarkazmu ;)

Ja rozumiem ,że musicie tak pisać ładnie o tej akceptacji ,o pogodzeniu się z losem itd. żeby z tego wyjść ale fakt jest faktem i trzeba powiedzieć to jasno,życie jest poj*** a świat jest chory ;puk :DD
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

15 maja 2018, o 21:22

Celine Marie pisze:
15 maja 2018, o 21:16
Victor pisze:
15 maja 2018, o 20:51


Noooo to trochę akurat szerszy już temat. Ale czy aby na pewno byłby szczęśliwy jako książę to nie wiadomo. Może na początku, potem mogłyby się pojawić problemy innego rodzaju.

A do tego, jeśli nie ma on szans na bycie księciem z Indii, to po co o tym gdybać? :)
I tu właśnie przechodzimy do meritum, jeśli będzie on gdybał co by było gdyby był kimś innym to... "straci" w pewnej mierze swe życie.
A tak, bez tego, pewnie uda mu się wykształcić w sobie zaradność (bo nie ma wyjścia). Podwędzi trochę ryżu, parę cegieł iiii będzie stał na targu ;p
Powiedz po prostu ,że ma przesrane na starcie i będzie niewolnikiem do końca nędznego żywota bo taki jest świat :))
Ale przecież sama to wyżej zaproponowałaś :D
W formie sarkazmu ;)

Ja rozumiem ,że musicie tak pisać ładnie o tej akceptacji ,o pogodzeniu się z losem itd. żeby z tego wyjść ale fakt jest faktem i trzeba powiedzieć to jasno,życie jest poj*** a świat jest chory ;puk :DD
Dlaczego muszą tak pisać o akceptacji ? Nikt nic nie musi , piszą jak to widzą . Ja np kiedyś napisałam jak ja to widzę topic12437.html .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
witorrr98
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1543
Rejestracja: 17 października 2017, o 23:08

15 maja 2018, o 21:35

Jak dla mnie życie, kiedy ma się zaburzone spojrzenie na świat, może podpowiadać czarne scenariusze, jednak, jeśli pomyśleć "Jest źle, ale nic z tym nie robię.To może nie jest aż tak źle, skoro jeszcze nie zacząłem żadnego działania, nawet tego w stronę autodestrukcji (że się tak wyrażę).".Wtedy jest mało opcji do wyboru, a ta, która może pomóc w życiu jest prosta, a zarazem skomplikowana, czyli to, co zostało powiedziane na początku o akceptacji.Akceptacja to pierwszy krok ku uldze w cierpieniu, takim jaki został tutaj opisany.Poprawić, jeśli się w czymś pomyliłem.
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

15 maja 2018, o 22:06

Celine Marie pisze:
15 maja 2018, o 21:16
życie jest poj*** a świat jest chory ;puk :DD
Może i jest, miejscami jest, tak...ale najgorzej jeśli do tego wszystkiego jeszcze człowiek sam sobie dowali swoim myśleniem...

To, co napisałam, to jest moja propozycja tego, jak rozumiem akceptację, oparta na moim doświadczeniu nie tylko dotyczącym nerwicy,ale też szarej czasem codzienności. Każdy mój artykulik/post reprezentuje to,co uważam,lub to,czego doświadczyłam jako człowiek.Choć zdaję sobie sprawę,że część z tego może brzmieć kaznodziejsko,szczególnie jeśli obok jest napisane "admin"...Nie taka jest jednak intencja. :) Każdy czytając cokolwiek musi odnieść do siebie to, co przeczytał i zastanowić się czy może to znaleźć zastosowanie w jego życiu , ewentualnie otworzyć się na możliwość sprawdzenia jakiejś teorii, jeśli w swoich sposobach się zaplątał/utknął. Jedyne przy czym mogę się tu upierać, to w tym wypadku to, że nie zgadzam się z twierdzeniem jakoby akceptacja była zgodą na to, by wszystko pozostało beznadziejne i z tej przyczyny cytowałam powyżej zdania, które temu w moim odczuciu zaprzeczają. Natomiast gdyby przeszukać forum pod kątem hasła akceptacja,będzie trochę różnych wypowiedzi na jej temat, włącznie z tym, co napisała Schanis. :) Można by pokusić się o rozpoczęcie dyskusji wśród uczestników forum-"czym dla ciebie jest akceptacja?":)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

15 maja 2018, o 22:21

Celine Marie pisze:
15 maja 2018, o 21:16
Powiedz po prostu ,że ma przesrane na starcie i będzie niewolnikiem do końca nędznego żywota bo taki jest świat :))
Ale w sumie gdyby świat był taki, gdzie każdy jest księciem...to by i tak 75 % z nich była wiecznie zawiedziona i znalazła coś czego można by się uczepić. I w rezultacie byliby niewolnikami swoich głów.

Tak naprawdę ja się pod tym tematem podpisuję i wdaję w rozmowę, nie dlatego, że ładnie to brzmi. Ale w sumie nikt mnie w życiu nie rozpieszczał i nigdy nic absolutnie nie zostało mi podane pod twarz.
Być może nie nosiłem cegieł za miskę ryżu ale w sumie hmmm za 3 miski.
Stąd też tak jak Ciasteczka, to są moje doświadczenia jako człowieka w pracy nad własną akceptacją pewnych stanów i wydarzeń w życiu.
Gdyby nie ona, to właśnie stałbym w miejscu. Do dziś bym powtarzał, że nie zgadzam się na akceptację tego i owego i w sumie...nic by z tego nie wynikało.

Natomiast korzystanie z dobrodziejstw akceptacji nie jest przymusem, to nadal wybór.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

15 maja 2018, o 22:51

Ja napisałam tylko jak widzę akceptację nerwicy , ponieważ rozmawiam sobie z wieleom osobami na różnych etapach wyjścia z zaburzenia , kiedyś jedna osoba zapytała mnie co to jest akceptacja, i chciałam tej osobie powiedzieć w jak najporstszy sposób , czym jest według mnie .
Natomiast życiowo to już zupełnie coś innego , życiowo należy złapać równowagę , stawiać sobie cele mieć ambicje , dążyć do wyznaczonych celów , ale też nie robić sobie od razu wielkich presji że muszę to czy tamto , czyli postawa przyjacielska .
Wiadomo w zaburzeniu człowiek jest pogubiony sam już nie wie co chce od tego życia , jak się za to zabrać , dlatego ja kiedy zaczęłam swoją drogę odburzniową postawiłam sobie pierwszy cel - wyjscie z neriwcy , następnie polepszenie jakości mojego życia, i tak sobie pomalutku wszystko buduję .
Na dzień dzisiejszy jestem kompletnie odburzoną osobą - kiedyś bym się bała to napisać , o matko napiszę odburzona a jak mi wróci , :shock:
Nie wróci bo to ja rządze moim życiem a nie zaburzenie . :lov:
Piszcie kochani czym jest dla Was akceptacja !!!
Fajny temat :friend:
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
ODPOWIEDZ