Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Błaganie o pomoc...

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

21 lutego 2020, o 11:15

Kochani, niewiele się udzielałam do tej pory... ale chyba potrzebuję zacząć. Piszę ten post przez gigantyczne łzy, z bezsilności, bezradności, beznadziei.

Wróciło. Tak, dokładnie tak jak było mówione, pisane, jak wiedziałam, że może być - odstawiłam leki (po raz drugi, po dwóch latach brania) i nerwica z depresją wróciły po dużym stresie. Mam tego dość. Nie chcę już leków. One tylko zaleczają objawy, powodują, że lęk jest słabszy, że depresja zwyczajnie mija. Ale nic się nie zmienia w kwestii przyczyn. To wraca - jakiś stres, w moim przypadku większy - i wraca.

I wróciła. Po dwóch miesiącach. Po raz trzeci.

Świadomość mam na gigantycznym poziomie. Mam też stuprocentową pewność, zarówno emocjonalną jak i logiczną, że to nerwica, a nie choroba fizyczna. Tyle się nauczyłam. Reszta leży i kwiczy...

Wiem co mam robić. Staram się, jak tylko mam siłę. Robię. Mam teraz wolne w pracy (nie że urlop albo L4, tylko akurat taka praca - w szkolnictwie, jest przerwa do 26go lutego). Nie chciałam siedzieć w domu, żeby nie wywołać znowu agorafobii. Wyszłam, najpierw na ławkę, wczorajszym moim wyczynem (dziś nie wiem jak go dokonałam) było pojechanie do pracy (chociaż nie musiałam). Nie pomogło. Nie ulżyło. Bałam się, boję się. Potwornie się boję, że już nigdy nie będę się czuła normalnie/dobrze jeśli nie będę na lekach do końca życia.

Na początku leżałam w łóżku. Teraz, jak nie wychodzę z domu, to chociaż próbuję siadać do kompa, do gry, obejrzeć coś, posprzątać, raz się nawet spotkałam z przyjaciółką, ogólnie zająć się życiem. Nie pomaga. To wraca, jak bumerang. Jak Mąż jest w domu, to mnie wspiera, rozmawia ze mną, a i tak jest źle. Jak go nie ma, też jest źle.

Nie mogę spać. To znaczy zasypiam, ale codziennie budzę się o 5 rano. To jest dla mnie totalnie nienaturalne, zawsze wstawałam około 10. Nie ma znaczenia, czy pójdę spać o 22 czy o 1 w nocy - o 5 się przebudzam. Najpierw z lękiem, dziś pierwszy raz udało mi się go przepuścić i nie doprowadzić do jakiejś potwornej eskalacji, ale i tak nie zasnęłam z powrotem. Przez ten sen jestem w trakcie dnia dużo bardziej zmęczona, niewyspana. Do tego nie mam siły jeść. Wmuszam w siebie cokolwiek, byleby coś przyjąć.

Mam objawy somatyczne. I tu coś nowego, bo zwykle to był problem. Nie tym razem. Mam dwie pierdółki, uczucie kołysania i drżenie. Nie cały czas, dość często, ale to akurat zazwyczaj sobie radzę. Ignoruję je, one mijają. To nie to jest problemem.

Problemem chyba jest teraz mój totalny brak wiary w to, że kiedykolwiek będzie lepiej. Że to się uda. Że mi też się uda, że wyjdę z tego bez leków.

Bardzo chcę być wolna. Staram się akceptować to, że teraz mogę czuć się źle, ale to jest dla mnie tragicznie trudne - jak mam się godzić na takie cierpienie? Ja wiem, że ja to sobie robię sama! Staram się stosować niereaktywność, ale to nie sprawia, że jest mi lepiej. Jest mi jeszcze gorzej, bo nie widzę postępu. W ogóle.

Błagam o cokolwiek. Nie wiem, ciepłe słowo, otuchę, zapewnienie... cokolwiek, może coś pomoże. Desperacko szukam pocieszenia i odprężenia, tu w forum, czytając Wasze wpisy, w nagraniach, które niedługo będę znać na pamięć. Wręcz obsesyjnie próbuję się nimi ratować, ale to słuchanie już powoli zaczyna mi też szkodzić... Bo ciągle słyszę, że to musi dać efekty, a ja ich nie widzę...

Nie umiem odnaleźć w sobie cierpliwości. Nie umiem zaakceptować tego, że tak się czuję, że tak wygląda teraz moje życie. Nie umiem uwierzyć, że to kiedykolwiek minie.

PS: ja nie jestem psychiatrą, ani lekarzem, ani nikim innym ale na Boga jak nie musicie, nie bierzcie tych leków. Moim przekleństwem jest to, że na mnie cudownie zadziałały. Teraz jest mi dwa razy trudniej psychicznie, bo wiem, że mam pigułkę szczęścia. Mam tę pigułkę nawet w domu (zostały stare). Ale JA NIE CHCĘ TAK, NIE CHCĘ NA LEKACH. Ja chcę sama. Ja chcę sama, bo bardzo chcę w niedalekiej przyszłości zostać Matką... ale dopóki się z tego nie wygrzebię, nie mogę. I nie mam nadziei, że cokolwiek innego niż leki da efekt.
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
Awatar użytkownika
Potok
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 142
Rejestracja: 27 lipca 2019, o 07:23

21 lutego 2020, o 11:27

Cześć
Musisz się pogodzić z tym że na wyjście z zaburzenia potrzeba czasu. Narzucanie sobie presji na wyjście z zaburzenia tylko pogarsza sprawe, wiem bo sam to przerabiałem i to tylko dodatkowo wzmaga lęk. Jesteś odważna i dasz sobie rade, jak zaczniesz miewać lepsze dni bez leków to sama na własnej skórze się przekonasz że stać cię na życie bez lęku :) Tylko cierpliwości i porzuć presje, życie mimo nerwicy toczy się dalej i niczego nie tracisz ;)
Awatar użytkownika
Maciej Bizoń
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 545
Rejestracja: 7 sierpnia 2019, o 14:04

21 lutego 2020, o 11:30

MałaMaruda pisze:
21 lutego 2020, o 11:15
Kochani, niewiele się udzielałam do tej pory... ale chyba potrzebuję zacząć. Piszę ten post przez gigantyczne łzy, z bezsilności, bezradności, beznadziei.

Wróciło. Tak, dokładnie tak jak było mówione, pisane, jak wiedziałam, że może być - odstawiłam leki (po raz drugi, po dwóch latach brania) i nerwica z depresją wróciły po dużym stresie. Mam tego dość. Nie chcę już leków. One tylko zaleczają objawy, powodują, że lęk jest słabszy, że depresja zwyczajnie mija. Ale nic się nie zmienia w kwestii przyczyn. To wraca - jakiś stres, w moim przypadku większy - i wraca.

I wróciła. Po dwóch miesiącach. Po raz trzeci.

Świadomość mam na gigantycznym poziomie. Mam też stuprocentową pewność, zarówno emocjonalną jak i logiczną, że to nerwica, a nie choroba fizyczna. Tyle się nauczyłam. Reszta leży i kwiczy...

Wiem co mam robić. Staram się, jak tylko mam siłę. Robię. Mam teraz wolne w pracy (nie że urlop albo L4, tylko akurat taka praca - w szkolnictwie, jest przerwa do 26go lutego). Nie chciałam siedzieć w domu, żeby nie wywołać znowu agorafobii. Wyszłam, najpierw na ławkę, wczorajszym moim wyczynem (dziś nie wiem jak go dokonałam) było pojechanie do pracy (chociaż nie musiałam). Nie pomogło. Nie ulżyło. Bałam się, boję się. Potwornie się boję, że już nigdy nie będę się czuła normalnie/dobrze jeśli nie będę na lekach do końca życia.

Na początku leżałam w łóżku. Teraz, jak nie wychodzę z domu, to chociaż próbuję siadać do kompa, do gry, obejrzeć coś, posprzątać, raz się nawet spotkałam z przyjaciółką, ogólnie zająć się życiem. Nie pomaga. To wraca, jak bumerang. Jak Mąż jest w domu, to mnie wspiera, rozmawia ze mną, a i tak jest źle. Jak go nie ma, też jest źle.

Nie mogę spać. To znaczy zasypiam, ale codziennie budzę się o 5 rano. To jest dla mnie totalnie nienaturalne, zawsze wstawałam około 10. Nie ma znaczenia, czy pójdę spać o 22 czy o 1 w nocy - o 5 się przebudzam. Najpierw z lękiem, dziś pierwszy raz udało mi się go przepuścić i nie doprowadzić do jakiejś potwornej eskalacji, ale i tak nie zasnęłam z powrotem. Przez ten sen jestem w trakcie dnia dużo bardziej zmęczona, niewyspana. Do tego nie mam siły jeść. Wmuszam w siebie cokolwiek, byleby coś przyjąć.

Mam objawy somatyczne. I tu coś nowego, bo zwykle to był problem. Nie tym razem. Mam dwie pierdółki, uczucie kołysania i drżenie. Nie cały czas, dość często, ale to akurat zazwyczaj sobie radzę. Ignoruję je, one mijają. To nie to jest problemem.

Problemem chyba jest teraz mój totalny brak wiary w to, że kiedykolwiek będzie lepiej. Że to się uda. Że mi też się uda, że wyjdę z tego bez leków.

Bardzo chcę być wolna. Staram się akceptować to, że teraz mogę czuć się źle, ale to jest dla mnie tragicznie trudne - jak mam się godzić na takie cierpienie? Ja wiem, że ja to sobie robię sama! Staram się stosować niereaktywność, ale to nie sprawia, że jest mi lepiej. Jest mi jeszcze gorzej, bo nie widzę postępu. W ogóle.

Błagam o cokolwiek. Nie wiem, ciepłe słowo, otuchę, zapewnienie... cokolwiek, może coś pomoże. Desperacko szukam pocieszenia i odprężenia, tu w forum, czytając Wasze wpisy, w nagraniach, które niedługo będę znać na pamięć. Wręcz obsesyjnie próbuję się nimi ratować, ale to słuchanie już powoli zaczyna mi też szkodzić... Bo ciągle słyszę, że to musi dać efekty, a ja ich nie widzę...

Nie umiem odnaleźć w sobie cierpliwości. Nie umiem zaakceptować tego, że tak się czuję, że tak wygląda teraz moje życie. Nie umiem uwierzyć, że to kiedykolwiek minie.

PS: ja nie jestem psychiatrą, ani lekarzem, ani nikim innym ale na Boga jak nie musicie, nie bierzcie tych leków. Moim przekleństwem jest to, że na mnie cudownie zadziałały. Teraz jest mi dwa razy trudniej psychicznie, bo wiem, że mam pigułkę szczęścia. Mam tę pigułkę nawet w domu (zostały stare). Ale JA NIE CHCĘ TAK, NIE CHCĘ NA LEKACH. Ja chcę sama. Ja chcę sama, bo bardzo chcę w niedalekiej przyszłości zostać Matką... ale dopóki się z tego nie wygrzebię, nie mogę. I nie mam nadziei, że cokolwiek innego niż leki da efekt.
Cześć ...przykro mi ze tak teraz masz ale.pamiętaj ze to mija ale trzeba czasu . Teraz juz wiesz ze leki ci nie pomogą i tego się trzymaj , ciężkie chwile teraz.przed tobą ale jak poczytasz Posty ludzi z cyklu Wyzdrowialem z Nerwicy to wszyscy oni mieli ciężko ale uporem i determinacja z tego wychodzili ,umysł emocjonalny potrzebuje dużo czasu na stabilizację wiec daj sobie Go i powoli do przodu . Siła jest w tobie pamiętaj o tym i tylko Ty masz Moc żeby się tego pozbyć raz na zawsze . Czytaj Materiały na forum i wyciągaj wnioski ...będzie Dobrze 😉
"Gotowy byłem iść do ubikacji, nasikać sobie na ręce, poczekac az wyschnie i chodzić z tym dwa dni.
I nie, nie żartuję." - :DD - ten cytat ma tylko Pokazać jaka determinacja powinna występować przy wyjściu z Zaburzenia . ( a przy okazji mnie rozbawiło ) https://www.youtube.com/watch?v=_f5hkHv ... e=youtu.be
https://youtu.be/M6wRnouGZFQ
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

21 lutego 2020, o 11:32

Dziękuję, ale czy ktoś może podpowiedzieć, jak znaleźć w sobie choć krztę nadziei, że się uda bez leków?

Czytanie historii innych, odburzonych mi nie pomaga. Słuchanie o tym w nagraniach też nie.

Czy jest jakiś inny sposób na odnalezienie tej nadziei i wiary?
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
Awatar użytkownika
Potok
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 142
Rejestracja: 27 lipca 2019, o 07:23

21 lutego 2020, o 11:38

Musi się wszystko ustabilizować bo do tej pory wszystkie emocje były tłumione przez leki. Rób wszystko tak jak do tej pory, nie rezygnuj z niczego i będzie lepiej zobaczysz ;)
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

21 lutego 2020, o 11:47

MałaMaruda pisze:
21 lutego 2020, o 11:32
Dziękuję, ale czy ktoś może podpowiedzieć, jak znaleźć w sobie choć krztę nadziei, że się uda bez leków?

Czytanie historii innych, odburzonych mi nie pomaga. Słuchanie o tym w nagraniach też nie.

Czy jest jakiś inny sposób na odnalezienie tej nadziei i wiary?
Inny sposób to nie słuchanie nerwicy, bo to ona ci podpowiada, że nic ci nie pomaga. Poza tym musisz zrozumieć, że ty sama tylko możesz sobie pomóc, a forum tylko pokazuje jak z tym działać. I pokazuje też, że trzeba bardzo dużo pracy włożyć mimo wątpliwości. Zero presji czasu.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

21 lutego 2020, o 15:05

Kochani,

Zrobię sobie z tego tematu taki trochę pamiętnik, jeśli mogę. Jeśli nie, proszę o info moderację.
Jak będę miała potrzebę coś napisać, choćby dla siebie samej, to będę odpisywać sobie tutaj. zobaczymy na ile regularnie.

Jest dużo lepiej. Jak zwykle po południu. Trochę huśtawka nastrojów, ale nie jest tak tragicznie jak wtedy i jak rano. Oby coraz dłużej i oby coraz częściej. Póki co odburzam się tak, jak "nakazuje" DivoVic, choć widzę, że trochę po omacku. Próbuję zawierzyć, że to proces.
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
Zaburzony1985
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 48
Rejestracja: 2 listopada 2019, o 13:49

21 lutego 2020, o 15:09

MałaMaruda pisze:
21 lutego 2020, o 15:05
Kochani,

Zrobię sobie z tego tematu taki trochę pamiętnik, jeśli mogę. Jeśli nie, proszę o info moderację.
Jak będę miała potrzebę coś napisać, choćby dla siebie samej, to będę odpisywać sobie tutaj. zobaczymy na ile regularnie.

Jest dużo lepiej. Jak zwykle po południu. Trochę huśtawka nastrojów, ale nie jest tak tragicznie jak wtedy i jak rano. Oby coraz dłużej i oby coraz częściej. Póki co odburzam się tak, jak "nakazuje" DivoVic, choć widzę, że trochę po omacku. Próbuję zawierzyć, że to proces.
Będzie dobrze też ma czasem gorsze dni ale nie poddajemy się i do przodu naprzyklad dziś rano lialem tragedię ale przeszło nie skupialem się tak na tym
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

21 lutego 2020, o 15:20

Zaburzony1985 pisze:
21 lutego 2020, o 15:09
MałaMaruda pisze:
21 lutego 2020, o 15:05
Kochani,

Zrobię sobie z tego tematu taki trochę pamiętnik, jeśli mogę. Jeśli nie, proszę o info moderację.
Jak będę miała potrzebę coś napisać, choćby dla siebie samej, to będę odpisywać sobie tutaj. zobaczymy na ile regularnie.

Jest dużo lepiej. Jak zwykle po południu. Trochę huśtawka nastrojów, ale nie jest tak tragicznie jak wtedy i jak rano. Oby coraz dłużej i oby coraz częściej. Póki co odburzam się tak, jak "nakazuje" DivoVic, choć widzę, że trochę po omacku. Próbuję zawierzyć, że to proces.
Będzie dobrze też ma czasem gorsze dni ale nie poddajemy się i do przodu naprzyklad dziś rano lialem tragedię ale przeszło nie skupialem się tak na tym
Właśnie ja jeszcze pracuję nad olewaniem tych poranków, jest ciężko, bo trwają długo (od 5.00 nie mogę spać), ale popołudniami też mi lepiej i łatwiej.
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

21 lutego 2020, o 17:23

Jak nie możesz spać od 5 to słuchaj sobie muzykę relaksacyjną na YT. Słuchawki w uszy i wsłuchuj się w te dźwięki. Mi to pomagało i potrafiłam dosypać choćby do 7-8. Powodzenia.
Wczoraj byłem bystry
i chciałem zmieniać świat.
Dziś jestem mądry,
więc zmieniam siebie.
Rumi
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

21 lutego 2020, o 18:59

<okey>
życie pisze:
21 lutego 2020, o 17:23
Jak nie możesz spać od 5 to słuchaj sobie muzykę relaksacyjną na YT. Słuchawki w uszy i wsłuchuj się w te dźwięki. Mi to pomagało i potrafiłam dosypać choćby do 7-8. Powodzenia.
Słuchawki nie przejdą, ale na głośniku cicho mogę włączyć, jak się przebudze. Jeśli jutro też mnie tak zerwie to spróbuję, dzięki.
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

21 lutego 2020, o 19:06

MałaMaruda pisze:
21 lutego 2020, o 18:59
<okey>
życie pisze:
21 lutego 2020, o 17:23
Jak nie możesz spać od 5 to słuchaj sobie muzykę relaksacyjną na YT. Słuchawki w uszy i wsłuchuj się w te dźwięki. Mi to pomagało i potrafiłam dosypać choćby do 7-8. Powodzenia.
Słuchawki nie przejdą, ale na głośniku cicho mogę włączyć, jak się przebudze. Jeśli jutro też mnie tak zerwie to spróbuję, dzięki.
Na słuchawkach lepiej człowiek koncentruje się na dźwiękach. Ja wkładałam np w jedno ucho, aby było wygodnie, a na drugim się kładłam. Nawet moja córka (7 lat) jak zasnąć nie może to każe sobie włączyć mantrę ramadasa..... i zaraz zasypia. Ale jej włączam delikatnie na głośniku 😁
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

22 lutego 2020, o 07:46

życie pisze:
21 lutego 2020, o 19:06
MałaMaruda pisze:
21 lutego 2020, o 18:59
<okey>
życie pisze:
21 lutego 2020, o 17:23
Jak nie możesz spać od 5 to słuchaj sobie muzykę relaksacyjną na YT. Słuchawki w uszy i wsłuchuj się w te dźwięki. Mi to pomagało i potrafiłam dosypać choćby do 7-8. Powodzenia.
Słuchawki nie przejdą, ale na głośniku cicho mogę włączyć, jak się przebudze. Jeśli jutro też mnie tak zerwie to spróbuję, dzięki.
Na słuchawkach lepiej człowiek koncentruje się na dźwiękach. Ja wkładałam np w jedno ucho, aby było wygodnie, a na drugim się kładłam. Nawet moja córka (7 lat) jak zasnąć nie może to każe sobie włączyć mantrę ramadasa..... i zaraz zasypia. Ale jej włączam delikatnie na głośniku 😁
Nie pomogło... od prawie 3 godzin leżę i walczę ze sobą, żeby nie obudzić Męża. Zaczynam się bać, czy to nie jest endogenna? Czy to może minąć samo? Czy jeśli nie wezmę leków to już zawsze będę się budzić o 5? ;(
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
życie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 596
Rejestracja: 18 października 2017, o 09:26

22 lutego 2020, o 23:18

MałaMaruda pisze:
22 lutego 2020, o 07:46
życie pisze:
21 lutego 2020, o 19:06
MałaMaruda pisze:
21 lutego 2020, o 18:59
<okey>

Słuchawki nie przejdą, ale na głośniku cicho mogę włączyć, jak się przebudze. Jeśli jutro też mnie tak zerwie to spróbuję, dzięki.
Na słuchawkach lepiej człowiek koncentruje się na dźwiękach. Ja wkładałam np w jedno ucho, aby było wygodnie, a na drugim się kładłam. Nawet moja córka (7 lat) jak zasnąć nie może to każe sobie włączyć mantrę ramadasa..... i zaraz zasypia. Ale jej włączam delikatnie na głośniku 😁
Nie pomogło... od prawie 3 godzin leżę i walczę ze sobą, żeby nie obudzić Męża. Zaczynam się bać, czy to nie jest endogenna? Czy to może minąć samo? Czy jeśli nie wezmę leków to już zawsze będę się budzić o 5? ;(
Jakby każda porada na forum działała po pierwszym razie to nie było by tego forum. Cierpliwości kobieto!!! Ja kilka miesięcy budziłam się o 5 ze sraczką, oraz przebudzenia w nocy. I najlepiej działała muzyka na słuchawkach, oczywiście NIE ZAWSZE! Raz było lepiej raz gorzej. Weź się porządnie za Divovica i zacznij pozwalać sobie na to wszystko. Pewnie leżałaś i myślałaś pomoże nie pomoże, zasnę, czy nie zasnę, pewnie mam endogenną i już nic mi nie pomoże, nikt tak strasznie nie czuje się jak ja.
A co do twojego pytania, czy to samo minie to odpowiedź brzmi NIE..... To trzeba pracować nad nowymi nawykami. To są miesiące, a czasami lata ciężkiej mozolnej pracy nad sobą. Ale moim zdaniem warto, bo dużo uczy.
Awatar użytkownika
MałaMaruda
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 303
Rejestracja: 18 listopada 2017, o 18:47

23 lutego 2020, o 07:33

życie pisze:
22 lutego 2020, o 23:18
MałaMaruda pisze:
22 lutego 2020, o 07:46
życie pisze:
21 lutego 2020, o 19:06


Na słuchawkach lepiej człowiek koncentruje się na dźwiękach. Ja wkładałam np w jedno ucho, aby było wygodnie, a na drugim się kładłam. Nawet moja córka (7 lat) jak zasnąć nie może to każe sobie włączyć mantrę ramadasa..... i zaraz zasypia. Ale jej włączam delikatnie na głośniku 😁
Nie pomogło... od prawie 3 godzin leżę i walczę ze sobą, żeby nie obudzić Męża. Zaczynam się bać, czy to nie jest endogenna? Czy to może minąć samo? Czy jeśli nie wezmę leków to już zawsze będę się budzić o 5? ;(
Jakby każda porada na forum działała po pierwszym razie to nie było by tego forum. Cierpliwości kobieto!!! Ja kilka miesięcy budziłam się o 5 ze sraczką, oraz przebudzenia w nocy. I najlepiej działała muzyka na słuchawkach, oczywiście NIE ZAWSZE! Raz było lepiej raz gorzej. Weź się porządnie za Divovica i zacznij pozwalać sobie na to wszystko. Pewnie leżałaś i myślałaś pomoże nie pomoże, zasnę, czy nie zasnę, pewnie mam endogenną i już nic mi nie pomoże, nikt tak strasznie nie czuje się jak ja.
A co do twojego pytania, czy to samo minie to odpowiedź brzmi NIE..... To trzeba pracować nad nowymi nawykami. To są miesiące, a czasami lata ciężkiej mozolnej pracy nad sobą. Ale moim zdaniem warto, bo dużo uczy.
Masz rację, poza tym "nikt tak strasznie nie czuje się jak ja" - wiem, że wiele osób ma tak samo źle albo i gorzej. Ale to nie pomaga.

Ja nie mam lat... mam 28 lat i bardzo chce mieć dziecko. Nie mogę sobie pozwolić na odburzanie latami... to mnie wykańcza.

Dziś pobudka o 3:40. Nie wiem czy coś spałam czy nie, z łóżka wyszłam o 6. Nie umiem nabrać do tego dystansu, nie umiem tego zaakceptować. Próbuje jak mogę ale moja podświadomość wciąż tak bardzo wypiera tą akceptację... objawy akceptuję dużo łatwiej. Ten brak snu - nadalam mu ogromną wartość i mimo dużej wiedzy i świadomości, logika nie daje rady z emocjami.
"Hold on! I know you're scared,
But you're so close to heaven...
Don't know but you know when you get there (...)
You don't know, you're almost near it.

All this time - you're just tryin' not to lose it,
You can always learn to fly - you never do until you do it"

[LP - Tightrope]
ODPOWIEDZ