Mrowienia w rękach, zawroty głowy i osłabienie, nie wiem czy to z nerwicy czy z tezyczki jawnej, która mam po wycięciu tarczycy jako powikłanie.basia123 pisze: ↑24 września 2022, o 18:24A jakie masz objawy? Ja też mam usunięta tarczycy, natomiast u mnie zmiany lagodne.magda10 pisze: ↑24 września 2022, o 14:54Mam choroby, które dają podobne objawy do nerwicy, przede wszystkim tezyczke i problemy z błędnikiem, więc nie umiem tego odróżniać. A najbardziej się rozczarowałam 4 lata temu, gdy mi wykryli raka tarczycy, a tutaj na forum nikomu takie rzeczy nie wychodzą, dlatego Wam zazdroszczę i czuje się przez to gorzej.
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: 3 sierpnia 2020, o 13:16
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: 3 sierpnia 2020, o 13:16
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: 3 sierpnia 2020, o 13:16
Nienawidzę lekarzy i im nie ufam po tym jak spowodowali operacja tezyczke. Poza tym rak jest dla mnie jak piętno, którego nie da się usunąć, dlatego nie wiem, czy te wszystkie starania Maja sens. Nie chce być pacjentem onkologicznym tak jak Wy nie jesteście.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: 3 sierpnia 2020, o 13:16
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 251
- Rejestracja: 20 września 2022, o 20:14
No ja też przez ostatnie 8 miesięcy robiłam badania prywatnie, ja wydałam na badania 5000 zł, albo i lepiej, byłam u 4 różnych neurologów, poza zwyrodnienie kręgosłupa i niskim żelazem nic nie wyszło. Więc chyba to stres, nerwica.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 24
- Rejestracja: 25 września 2022, o 13:24
Hejka,
Mam nadzieje, ze niedziela mija większości z Was dobrze i bez większych nerwicowych ekscesów
Potrzebuję się wygadać przed osobami, które mnie zapewne zrozumieją. Przestałam śledzić forum jakieś 7 lat temu, bo wyleczyłam się z nerwicy. Wracały jakieś pojedyncze napady paniki albo uczucia niepokoju, ale nie na tyle silne, żebym nie dała rady nad nimi zapanować. Teraz niestety nerwica znowu zaczęła kontrolować moje życie, a ja nie daje rady tej sytuacji odwrócić.
Wszystko zaczęło się jakieś 2 tygodnie temu, kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie w galerii handlowej. Miałam wrażenie, jakbym zaraz miała się przewrócić. Na początku starałam się to ignorować i jakoś samo przechodziło. Potem poszłam zjeść fast fooda. Po jedzeniu poszłam do rossmanna, a tam myślałam, ze się przewróce. Kręciło mi się w głowie, czułam się osłabiona, myślałam, że zaraz zemdleje. Oblał mnie zimny pot, serce zaczęło kolotac. Teraz myśle, ze mogl to być klasyczny napad paniki, ale w tamtym momencie, po takiej nerwicowej przerwie, byłam przekonana, że coś się dzieje z moim zdrowiem. Tym bardziej, ze nie miałam w ostatnim czasie żadnej mocno stresującej sytuacji. Zadzwoniłam do koleżanki, opowiedziałam jej jak się czuje i poprosilam żeby porozmawiała ze mną aż dotrę do domu, bo bałam się, ze się przewroce. Dotarłam do domu, napiłam się wody i położyłam na kanapie. Serce waliło mi jak opętane, czułam duszność i znowu to wrażenie jakbym miała zemdleć. Wzięłam pulsoksymetr żeby zobaczyć saturacje. Położyłam się, saturacja była idealna, ale tętno cały czas rosło. Przeraziłam się, tętno rosło coraz wyżej, aż mierzyło 180. Nie mogłam złapać powietrza, myślałam, ze umieram. Zadzwoniłam po pogotowie. Tętno zeszło. Spędziłam na sorze 10h. Zrobili mi przeróżne badania, stwierdzili, ze wszystko ok, dali mi metocard na ten puls i hydroksyzyne na uspokojenie z zaleceniem żebym zgłosiła się do kardiologa. Na badaniu krwi na sorze cukier wyszedł 182 (jakieś 4 h po posiłku). Przestraszyłam się, ze mam cukrzyce lub jakiś stan przed. Zawroty głowy nie ustawały. Bałam się przez to wychodzić z domu. Oprócz tego miałam często mroczki przed oczami. Zaczęłam zwracać większa uwagę na swoje żywienie (wcześniej tez starałam się jeść w miarę zdrowo, z czasowymi odstępstwami od normy i piciem niskoporocentowych alkoholi w weekendy), ale martwiłam się tym cukrem na tyle, ze zwracałam uwagę na indeks glikemiczny wszystkiego, co jadłam. Zgłosiłam się do internisty po skierowanie do kardiologa, lekarz zaleciła dodatkowe badanie glukozy i tsh. Badania wyszły w normie. Podobno tsh dość wysokie, ale nadal w normie (3.13). Gdzieś wyczytałam, ze prawidłowa glukoza na czczo nie oznacza, ze nie mamy problemu z jej metabolizmem i należy zmierzyć cukier po posiłku. Kupiłam glukometr - paranoja, wiem. Tam tez po 2h od posiłku poziom cukru był w normie. Lekarz mówiła, ze ten wyskok cukru mógł być spowodowany stresem. Mimo tych wszystkich badan, nadal czułam stres jak miałam zjeść coś z wysokim indeksem IG, bo bałam się, ze znowu skoczy mi cukier i sytuacja się powtórzy. Wiem, ze taki poziom cukru nie mógł spowodować tych objawów, ale jakoś mój mozg podświadomie to chyba łączy. Przedwczoraj byłam w restauracji. Jednym z elementów obiady były ziemniaki puree. Bardzo chciałam je zjeść, ale czułam lekkie napięcie jakbym robiła coś złego, bałam się, ze sytuacja się powtórzy. Zjadłam i oczywiście zaraz po jedzeniu zaczęły się kolotania serca. Próbowałam je ignorować ale były nieznośne i dręczyły mnie przez resztę dnia. Wzięłam hydroksyzyne i jakoś przeszło.
Ostatnio mecze się codziennością, wycofałam się z życia towarzyskiego, boje się spotkać ze znajomymi (boje się, ze dostanę jakieś objawy, a nie chce żeby widzieli mnie panikujaca albo sprawdzająca tętno, wstydzę się swojej nerwicy i nie lubię okazywać słabości). Czasami mam ochotę napić się kieliszka wina albo zjeść coś słodkiego, ale nie robie tego, bo się boje. Nie umiem z tej pułapki wyjść, staram się ignorować te wszystkie objawy, skupiać na pracy (pracuje zdalnie) albo codziennych czynnościach, jednak to nie za bardzo działa. Próbowałam ćwiczyć jogę, technik relaksacyjnych czy metody „fake it until you make it”. I wszystko to jak krew w piach. Zwłaszcza jak mam coś zjeść. Jem zbilansowane posiłki, jednak czuje stres przed zjedzeniem np. makaronu albo czegoś innego z wysokim Ig. Wiem, ze prawdopodobnie czeka mnie powrót na terapie, ale jakoś musiałam się z tego wyżalić. Obwiniam
się tez o to, ze przez ten nawrot nerwicy jestem mocno skoncentrowana na sobie w ostatnim czasie. Chciałabym to zmienić.
No nic, pozdrawiam wszystkich znerwicowanych, trzymajcie się
Mam nadzieje, ze niedziela mija większości z Was dobrze i bez większych nerwicowych ekscesów
Potrzebuję się wygadać przed osobami, które mnie zapewne zrozumieją. Przestałam śledzić forum jakieś 7 lat temu, bo wyleczyłam się z nerwicy. Wracały jakieś pojedyncze napady paniki albo uczucia niepokoju, ale nie na tyle silne, żebym nie dała rady nad nimi zapanować. Teraz niestety nerwica znowu zaczęła kontrolować moje życie, a ja nie daje rady tej sytuacji odwrócić.
Wszystko zaczęło się jakieś 2 tygodnie temu, kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie w galerii handlowej. Miałam wrażenie, jakbym zaraz miała się przewrócić. Na początku starałam się to ignorować i jakoś samo przechodziło. Potem poszłam zjeść fast fooda. Po jedzeniu poszłam do rossmanna, a tam myślałam, ze się przewróce. Kręciło mi się w głowie, czułam się osłabiona, myślałam, że zaraz zemdleje. Oblał mnie zimny pot, serce zaczęło kolotac. Teraz myśle, ze mogl to być klasyczny napad paniki, ale w tamtym momencie, po takiej nerwicowej przerwie, byłam przekonana, że coś się dzieje z moim zdrowiem. Tym bardziej, ze nie miałam w ostatnim czasie żadnej mocno stresującej sytuacji. Zadzwoniłam do koleżanki, opowiedziałam jej jak się czuje i poprosilam żeby porozmawiała ze mną aż dotrę do domu, bo bałam się, ze się przewroce. Dotarłam do domu, napiłam się wody i położyłam na kanapie. Serce waliło mi jak opętane, czułam duszność i znowu to wrażenie jakbym miała zemdleć. Wzięłam pulsoksymetr żeby zobaczyć saturacje. Położyłam się, saturacja była idealna, ale tętno cały czas rosło. Przeraziłam się, tętno rosło coraz wyżej, aż mierzyło 180. Nie mogłam złapać powietrza, myślałam, ze umieram. Zadzwoniłam po pogotowie. Tętno zeszło. Spędziłam na sorze 10h. Zrobili mi przeróżne badania, stwierdzili, ze wszystko ok, dali mi metocard na ten puls i hydroksyzyne na uspokojenie z zaleceniem żebym zgłosiła się do kardiologa. Na badaniu krwi na sorze cukier wyszedł 182 (jakieś 4 h po posiłku). Przestraszyłam się, ze mam cukrzyce lub jakiś stan przed. Zawroty głowy nie ustawały. Bałam się przez to wychodzić z domu. Oprócz tego miałam często mroczki przed oczami. Zaczęłam zwracać większa uwagę na swoje żywienie (wcześniej tez starałam się jeść w miarę zdrowo, z czasowymi odstępstwami od normy i piciem niskoporocentowych alkoholi w weekendy), ale martwiłam się tym cukrem na tyle, ze zwracałam uwagę na indeks glikemiczny wszystkiego, co jadłam. Zgłosiłam się do internisty po skierowanie do kardiologa, lekarz zaleciła dodatkowe badanie glukozy i tsh. Badania wyszły w normie. Podobno tsh dość wysokie, ale nadal w normie (3.13). Gdzieś wyczytałam, ze prawidłowa glukoza na czczo nie oznacza, ze nie mamy problemu z jej metabolizmem i należy zmierzyć cukier po posiłku. Kupiłam glukometr - paranoja, wiem. Tam tez po 2h od posiłku poziom cukru był w normie. Lekarz mówiła, ze ten wyskok cukru mógł być spowodowany stresem. Mimo tych wszystkich badan, nadal czułam stres jak miałam zjeść coś z wysokim indeksem IG, bo bałam się, ze znowu skoczy mi cukier i sytuacja się powtórzy. Wiem, ze taki poziom cukru nie mógł spowodować tych objawów, ale jakoś mój mozg podświadomie to chyba łączy. Przedwczoraj byłam w restauracji. Jednym z elementów obiady były ziemniaki puree. Bardzo chciałam je zjeść, ale czułam lekkie napięcie jakbym robiła coś złego, bałam się, ze sytuacja się powtórzy. Zjadłam i oczywiście zaraz po jedzeniu zaczęły się kolotania serca. Próbowałam je ignorować ale były nieznośne i dręczyły mnie przez resztę dnia. Wzięłam hydroksyzyne i jakoś przeszło.
Ostatnio mecze się codziennością, wycofałam się z życia towarzyskiego, boje się spotkać ze znajomymi (boje się, ze dostanę jakieś objawy, a nie chce żeby widzieli mnie panikujaca albo sprawdzająca tętno, wstydzę się swojej nerwicy i nie lubię okazywać słabości). Czasami mam ochotę napić się kieliszka wina albo zjeść coś słodkiego, ale nie robie tego, bo się boje. Nie umiem z tej pułapki wyjść, staram się ignorować te wszystkie objawy, skupiać na pracy (pracuje zdalnie) albo codziennych czynnościach, jednak to nie za bardzo działa. Próbowałam ćwiczyć jogę, technik relaksacyjnych czy metody „fake it until you make it”. I wszystko to jak krew w piach. Zwłaszcza jak mam coś zjeść. Jem zbilansowane posiłki, jednak czuje stres przed zjedzeniem np. makaronu albo czegoś innego z wysokim Ig. Wiem, ze prawdopodobnie czeka mnie powrót na terapie, ale jakoś musiałam się z tego wyżalić. Obwiniam
się tez o to, ze przez ten nawrot nerwicy jestem mocno skoncentrowana na sobie w ostatnim czasie. Chciałabym to zmienić.
No nic, pozdrawiam wszystkich znerwicowanych, trzymajcie się
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 330
- Rejestracja: 3 sierpnia 2020, o 13:16
Zazdroszczę wam, że nie macie żadnych przewlekłych chorób, a przede wszystkim nowotworow
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 35
- Rejestracja: 25 września 2022, o 09:43
Nowotwórow nie mam tak z markerów wyszło. Przewlekle choroby mam sama nerwica i depresja to od niedawna wiem. Zawsze myślałam że każdy tak ma że to normalne tylko ja taka głupia że nie daje rady. Do lekarzy przestałam chodzić właśnie po tym jak zawsze stwierdzili że nie wiedzą jak mi pomóc taki mój urok.... (Usłyszałam po biobsji szyjki macicy) kolejnej oczywiscie
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 35
- Rejestracja: 25 września 2022, o 09:43
Mnie zawsze dziwi że dlaczego nie mogę zapanować nad tym. Jak tu czytam że ludzie z tego wychodzą lol super też chcę ale jak? Tymbardziej że naprawdę mam fajne życie. Stoję obok i bije się w głowę kobieto zobacz nie jeden by ci zazdrościł.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 141
- Rejestracja: 25 stycznia 2017, o 22:28
Neuroticbitch pisze: ↑25 września 2022, o 13:59Hejka,
Mam nadzieje, ze niedziela mija większości z Was dobrze i bez większych nerwicowych ekscesów
Potrzebuję się wygadać przed osobami, które mnie zapewne zrozumieją. Przestałam śledzić forum jakieś 7 lat temu, bo wyleczyłam się z nerwicy. Wracały jakieś pojedyncze napady paniki albo uczucia niepokoju, ale nie na tyle silne, żebym nie dała rady nad nimi zapanować. Teraz niestety nerwica znowu zaczęła kontrolować moje życie, a ja nie daje rady tej sytuacji odwrócić.
Wszystko zaczęło się jakieś 2 tygodnie temu, kiedy zaczęło mi się kręcić w głowie w galerii handlowej. Miałam wrażenie, jakbym zaraz miała się przewrócić. Na początku starałam się to ignorować i jakoś samo przechodziło. Potem poszłam zjeść fast fooda. Po jedzeniu poszłam do rossmanna, a tam myślałam, ze się przewróce. Kręciło mi się w głowie, czułam się osłabiona, myślałam, że zaraz zemdleje. Oblał mnie zimny pot, serce zaczęło kolotac. Teraz myśle, ze mogl to być klasyczny napad paniki, ale w tamtym momencie, po takiej nerwicowej przerwie, byłam przekonana, że coś się dzieje z moim zdrowiem. Tym bardziej, ze nie miałam w ostatnim czasie żadnej mocno stresującej sytuacji. Zadzwoniłam do koleżanki, opowiedziałam jej jak się czuje i poprosilam żeby porozmawiała ze mną aż dotrę do domu, bo bałam się, ze się przewroce. Dotarłam do domu, napiłam się wody i położyłam na kanapie. Serce waliło mi jak opętane, czułam duszność i znowu to wrażenie jakbym miała zemdleć. Wzięłam pulsoksymetr żeby zobaczyć saturacje. Położyłam się, saturacja była idealna, ale tętno cały czas rosło. Przeraziłam się, tętno rosło coraz wyżej, aż mierzyło 180. Nie mogłam złapać powietrza, myślałam, ze umieram. Zadzwoniłam po pogotowie. Tętno zeszło. Spędziłam na sorze 10h. Zrobili mi przeróżne badania, stwierdzili, ze wszystko ok, dali mi metocard na ten puls i hydroksyzyne na uspokojenie z zaleceniem żebym zgłosiła się do kardiologa. Na badaniu krwi na sorze cukier wyszedł 182 (jakieś 4 h po posiłku). Przestraszyłam się, ze mam cukrzyce lub jakiś stan przed. Zawroty głowy nie ustawały. Bałam się przez to wychodzić z domu. Oprócz tego miałam często mroczki przed oczami. Zaczęłam zwracać większa uwagę na swoje żywienie (wcześniej tez starałam się jeść w miarę zdrowo, z czasowymi odstępstwami od normy i piciem niskoporocentowych alkoholi w weekendy), ale martwiłam się tym cukrem na tyle, ze zwracałam uwagę na indeks glikemiczny wszystkiego, co jadłam. Zgłosiłam się do internisty po skierowanie do kardiologa, lekarz zaleciła dodatkowe badanie glukozy i tsh. Badania wyszły w normie. Podobno tsh dość wysokie, ale nadal w normie (3.13). Gdzieś wyczytałam, ze prawidłowa glukoza na czczo nie oznacza, ze nie mamy problemu z jej metabolizmem i należy zmierzyć cukier po posiłku. Kupiłam glukometr - paranoja, wiem. Tam tez po 2h od posiłku poziom cukru był w normie. Lekarz mówiła, ze ten wyskok cukru mógł być spowodowany stresem. Mimo tych wszystkich badan, nadal czułam stres jak miałam zjeść coś z wysokim indeksem IG, bo bałam się, ze znowu skoczy mi cukier i sytuacja się powtórzy. Wiem, ze taki poziom cukru nie mógł spowodować tych objawów, ale jakoś mój mozg podświadomie to chyba łączy. Przedwczoraj byłam w restauracji. Jednym z elementów obiady były ziemniaki puree. Bardzo chciałam je zjeść, ale czułam lekkie napięcie jakbym robiła coś złego, bałam się, ze sytuacja się powtórzy. Zjadłam i oczywiście zaraz po jedzeniu zaczęły się kolotania serca. Próbowałam je ignorować ale były nieznośne i dręczyły mnie przez resztę dnia. Wzięłam hydroksyzyne i jakoś przeszło.
Ostatnio mecze się codziennością, wycofałam się z życia towarzyskiego, boje się spotkać ze znajomymi (boje się, ze dostanę jakieś objawy, a nie chce żeby widzieli mnie panikujaca albo sprawdzająca tętno, wstydzę się swojej nerwicy i nie lubię okazywać słabości). Czasami mam ochotę napić się kieliszka wina albo zjeść coś słodkiego, ale nie robie tego, bo się boje. Nie umiem z tej pułapki wyjść, staram się ignorować te wszystkie objawy, skupiać na pracy (pracuje zdalnie) albo codziennych czynnościach, jednak to nie za bardzo działa. Próbowałam ćwiczyć jogę, technik relaksacyjnych czy metody „fake it until you make it”. I wszystko to jak krew w piach. Zwłaszcza jak mam coś zjeść. Jem zbilansowane posiłki, jednak czuje stres przed zjedzeniem np. makaronu albo czegoś innego z wysokim Ig. Wiem, ze prawdopodobnie czeka mnie powrót na terapie, ale jakoś musiałam się z tego wyżalić. Obwiniam
się tez o to, ze przez ten nawrot nerwicy jestem mocno skoncentrowana na sobie w ostatnim czasie. Chciałabym to zmienić.
No nic, pozdrawiam wszystkich znerwicowanych, trzymajcie się
Te normy tsh są trochę fake. Dobry endokrynolog by Ci powiedzial, ze to za wysokie tsh i może zmierzać ku niedocYnnosci/ hashimoto. Ja tak miałam, w końcu urosło do 10. Musiałam wziąć leki. Ale jestem prawie przekonana, ze hashi wynika z nerwicy i odwrotnie- to jak koło zębate. Bardzo Ci wspolczuje, ze Ci to wróciło. I rozumiem Ciebie- do mnie tez wraca co chwila- rylko dużo częściej. A zwroty głowy to typowy objaw- tez się z nim bujam od kilku tygodni, chociaż ost mam nowy konik- oddech i duszenie się….
Mam nadzieje, ze szybko wrócisz do normy i nie będziesz musiała ru zaglądać