Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Awatar użytkownika
Natalie1208
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 436
Rejestracja: 17 maja 2017, o 13:39

27 sierpnia 2019, o 18:14

AnxietyDisorder0 pisze:
27 sierpnia 2019, o 18:01
Hej, prosiłabym Was o jakieś słowa wsparcia, radę czy cokolwiek. Dzisiaj w nocy wyjeżdżam na wczasy z rodziną 700km od domu i obezwładnia mnie nieokreślony lęk. To będzie najdłuższa podróż jaką miałam w życiu, ale co roku jeżdżę w krótsze trasy i nic się nie działo. Od wczoraj mam objawy przypominające przeziębienie/grypę, ale nie mam gorączki, kataru, kaszlu. Boli mnie głowa, czuję się rozbita, zmęczona, wali mi serce i najchętniej zostałabym w domu. Takie podobne objawy często zdarzały mi się, gdy byłam młodsza i próbowałam zasnąć poza domem. Tym razem jednak nie wiem, czy naprawdę nie zaczyna mnie brać jakieś przeziębienie. Czy ktoś zna takie objawy i sam tak się czuł np. z dala od domu? Dodam, że dzisiaj w nocy miałam dziwne sny, takie które powtarzają mi się, gdy jestem zestresowana i nie wiem jak mam się ogarnąć. Czuję takie napięcie, ciągle jakieś obawy, czarne myśli i nie potrafię się cieszyć tym wyjazdem. Czy ktoś tak samo czuł się psychicznie i fizycznie, jak sobie z tym poradziliście?
Ja całe dzieicńśtwo tak miałam- tylko jakis wyjazd i zaraz byłam " chora". Co ciekawe jak maiłąm 10 lat pojechałam na obóz i dostałam takich objawów że poszłam do lekarza- a on powiedizął ze msuze natychmiast wracać do domu bo mam zapalenie płuc. więc pakowanie, rodizce po mnie pryzjechali i.... jak tylko zbliżałam się do swojej miejscowości- wsyztskie objawy zapalenia pluc minęły ;) Całe życie czułąm się źle na wyjazdahc i zawsze coś mi było. Także nerwa naprawdę moze podszyć się pod wiele rzeczy ;)
Lus
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 292
Rejestracja: 23 kwietnia 2018, o 22:42

28 sierpnia 2019, o 10:05

Natalie1208 pisze:
27 sierpnia 2019, o 18:14

Ja całe dzieicńśtwo tak miałam- tylko jakis wyjazd i zaraz byłam " chora". Co ciekawe jak maiłąm 10 lat pojechałam na obóz i dostałam takich objawów że poszłam do lekarza- a on powiedizął ze msuze natychmiast wracać do domu bo mam zapalenie płuc. więc pakowanie, rodizce po mnie pryzjechali i.... jak tylko zbliżałam się do swojej miejscowości- wsyztskie objawy zapalenia pluc minęły ;) Całe życie czułąm się źle na wyjazdahc i zawsze coś mi było. Także nerwa naprawdę moze podszyć się pod wiele rzeczy ;)
To jakiś b mądry lekarz :P :D
Ja miałam bóle brzuszka jak byłam mała, jak tylko mieliśmy dobijać do celu... (lęk przed nieznanym)
znerwicowana_ja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 852
Rejestracja: 1 listopada 2017, o 15:05

30 sierpnia 2019, o 15:47

Jak się czujecie w te upały? Mają wpływ na Wasze psychiczne samopoczucie? Ja mam jakąś tragedię juz. W chałupie 30 stopni, nie mam juz siły. Moje dziecko za to nadmiar energii, ciągle rozrabia a ja najchętniej położyłabym się spać i miała wszystko w głębokim zadku. No kurza stopa nie mam cierpliwości, czuję że sie gotuję i wszystko wyporwadza mnie z równowagi.
"Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi, jakimi oni chcą żebyśmy byli, zmuszają nas do zniszczenia tego, kim naprawdę jesteśmy. To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających rodziców i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy".
Jim Morrison
natalia93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 255
Rejestracja: 1 września 2017, o 21:36

30 sierpnia 2019, o 21:08

Może chociaż troche ktoś pocieszy..
Dzis mam słaby dzień, ogólnie lepsze dni przeplatają się z gorszymi.
3 miesiące temu poklocilam się ze swoim chłopakiem z ważnego powodu, mianowicie podczas jednego wyjazdu przesadził z alkoholem i w sekundzie zobaczyłam w nim swojego ojca alkoholika, który zniszczył życie mi i mojej matce, z którym nie mam kontaktu już z 7 lat I szczerze go nie chce znać I nie chce mieć z nim nic wspólnego.

Po tym co zrobił mój chłopak nie widziałam dalej związku z nim, byłam przerażona, zagubiona. Podczas tej sytuacji poczułam jakby coś we mnie umarło w środku. Przeżywałam to mocno, bo chłopaka zawsze kochałam nad życie, był moim przyjacielem, kotwica, miłością mojego życia. W związku jesteśmy ponad 3.5 roku.

On przepraszal, płakał, oboje plakalismy, ja byłam gotowa w sekundzie go wtedy zostawić.
Ale koniec końców, myślę że głęboko w sercu tego nie chciałam i powoli, powoli, próbowałam normalnie funkcjonować. To był początek czerwca.

Po tym doszło wiele stresu, zmiana pracy, przeprowadzka z akademika do mieszkania, zmiana że studenckiego życia na dorosłe (na to wszystko nie mogłam się już doczekać, z pracy się cieszyłam, ze wspólnej przeprowadzki również). Po drodze wspólni znajomi którzy mieli się żenić, odwołali ślub. To był szok dla wszystkich, nikt nie wiedział co się stało, okazało się że pan młody miał wątpliwości i nie chciał ślubu. Strasznie się ta sytuacja przejelam, mimo że to nie moi bliscy znajomi. Myślalam, że takie rzrxzy tylko w filmach, bo przecież oni się tak kochali. Zamieszanie wokół tego było spore, wśród znajomych przez jakiś czas był to jedyny temat do rozmów.
Pewnego razu zaczęłam myśleć czy aby ją nie mam wątpliwości co do swojego chłopaka, czy kocham go. Nie wiem czemu nie uzyskałam jednoznacznej odpowiedzi od siebie i wtedy zaczęło się. Okropne ataki paniki, histeryczny płacz. Miałam wrażenie że duszę rozrywa mi od środka. Ból nie do opisania.
Mimo, że nerwuca lekowo depresyjna nie była mi wtedy obca, to jednak takich objawów (o ile to nerwica) to nie miałam. Wcześniej dokuczaly mi tylko somaty, nic więcej. Nie wiedziałam co mi się dzieje. Panikowalam, dzwoniłam po rodzinie, pytać czy to normalne mieć takie wątpliwości..

Ucieklam od chłopaka nawet na 3 dni, ale to było fatalne wyjście z sytuacji, no trafiłam do koleżanki, do której nie chciałam trafić, alr nie miałam nikogo innego kogo mogę prosić o pomoc. Nie czułam się tsm dobrze, czułam że robię źle.. Dlatego po 3 dnisch wróciłam do chłopaka i naszego nowego wspólnego mieszkania.

Od tamtych zdarzeń minęły 3 miesiące. Szukałam odpowiedzi na forum, co mi jest, jak sobie pomóc, z czego to wynika.. Myśli moje mnie wykanczaly. Raz kochałam, raz nie. A jak kochałam to i tak było jakoś dziwnie. A mimo wszystko, często chciałam go całować, pragnęłam przytulenia i bliskości.
Na forum znalazłam informacje, że moga to być myśli natretne, że jest to nerwica, i że to wszystko jest normalne i że tak może być.
Niektóre myśli się uspokoiły. Ale niektóre dni mam tak depresyjne, że cały dzień płaczę, bo nie wierzę że kiedyś się ułoży i że jedynym wyjściem jest rozlaka.

W dodatku inaczej na niego patrzę czasami, mam wrażenie że nie patrzę na niego jak kiedyś.. Często czuje ze go kocham, ale za chwilę boje się tego wszystkiego. Jestem zagubiona.. Nie wiem czy będę w stanie ułożyć sobie z nim życie, czy tego chce.. A dawniej bardzo tego chciałam. Niektóre jego zachowania i cechy przypominają mi mojego ojca (są to cechy pozytywne, takie np jak poczucie humoru, sport jako hobby). Wcześniej też byłam świadoma tdgo, że przez to jest podobny do mojego ojca i nie przeszkadzało mi to. Teraz jest mi z tym dziwnie.
Martwię się, że może skończę z nim źle, że on okaże się taki sam jak mój ojciec, że nie będę z nim szczęśliwa... A ja będę sama i zgorzkniala jak moja matka.
Czuje jakby mi serce krwawilo, czuję jakby mi ktoś umarł..

W dodatku jestem bardzo samotna. Odkąd zaczęliśmy się spotykać przerzucilam jakoś swoje życie na niego i na jego znajomych. Byłam szczęśliwa, ale W takiej sytuacji nawet nie mam do kogo zadzwonić i pogadać o tym..
"You are far too smart to be the only thing standing in your way"
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

30 sierpnia 2019, o 21:40

znerwicowana_ja pisze:
30 sierpnia 2019, o 15:47
Jak się czujecie w te upały? Mają wpływ na Wasze psychiczne samopoczucie? Ja mam jakąś tragedię juz. W chałupie 30 stopni, nie mam juz siły. Moje dziecko za to nadmiar energii, ciągle rozrabia a ja najchętniej położyłabym się spać i miała wszystko w głębokim zadku. No kurza stopa nie mam cierpliwości, czuję że sie gotuję i wszystko wyporwadza mnie z równowagi.
Ja dzisiaj też chciałem napisać jak dajecie radę w upały. Nie jesteś sama słuchaj, te upały z nerwicą są nie do zniesienia, jest masakrycznie, nie da się wytrzymać. Ja czekam na wtorek, ma przyjść ochłodzenie i mam nadzieję że to się sprawdzi.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

31 sierpnia 2019, o 00:22

Zima,lato,mi bez różnicy,zawsze czuję się fatalnie tylko teraz się bardziej pocę ale pocieszę Was,ludzie bez nerwicy też się źle czują w taką pogodę
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

31 sierpnia 2019, o 00:23

Celine Marie pisze:
31 sierpnia 2019, o 00:22
Zima,lato,mi bez różnicy,zawsze czuję się fatalnie tylko teraz się bardziej pocę ale pocieszę Was,ludzie bez nerwicy też się źle czują w taką pogodę
A u Ciebie jak Celinka? Lepiej? Idzie wszystko w dobrą stronę, czy może kryzys?
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

31 sierpnia 2019, o 00:27

Juliaaa78569 pisze:
31 sierpnia 2019, o 00:23
Celine Marie pisze:
31 sierpnia 2019, o 00:22
Zima,lato,mi bez różnicy,zawsze czuję się fatalnie tylko teraz się bardziej pocę ale pocieszę Was,ludzie bez nerwicy też się źle czują w taką pogodę
A u Ciebie jak Celinka? Lepiej? Idzie wszystko w dobrą stronę, czy może kryzys?
Dzięki,że pytasz :lov:
W sumie bez zmian,po prostu trwam w tym stanie i zaliczam każdy dzień na tym samym ,coś co trwa tyle lat tak mocno zakorzenione trudno wyplenić ale jakoś specjalnie mi nie zależy, a u Cb?
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
Juliaaa78569
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 569
Rejestracja: 27 kwietnia 2018, o 16:25

31 sierpnia 2019, o 00:59

Celine Marie pisze:
31 sierpnia 2019, o 00:27
Juliaaa78569 pisze:
31 sierpnia 2019, o 00:23
Celine Marie pisze:
31 sierpnia 2019, o 00:22
Zima,lato,mi bez różnicy,zawsze czuję się fatalnie tylko teraz się bardziej pocę ale pocieszę Was,ludzie bez nerwicy też się źle czują w taką pogodę
A u Ciebie jak Celinka? Lepiej? Idzie wszystko w dobrą stronę, czy może kryzys?
Dzięki,że pytasz :lov:
W sumie bez zmian,po prostu trwam w tym stanie i zaliczam każdy dzień na tym samym ,coś co trwa tyle lat tak mocno zakorzenione trudno wyplenić ale jakoś specjalnie mi nie zależy, a u Cb?
U mnie ciutek lepiej. Troszeczkę pod względem nerwicowym, ale objawy nadal są, jednak może nastawienie się trochę zmieniło i jest lepiej, odrobinkę. Teraz zaczynam rok szkolny, więc zobaczymy jak to będzie.
Ja mimo wszystko mocno trzymam za Ciebie kciuki, bo poradzisz sobie z nerwa! Nawet niekoniecznie musisz z niej wychodzić, ale możesz przecież się do niej przyzwyczaić i z nią żyć i sprawdzić ją do poziomu, w której nie będzie Ci przeszkadzać. Taka też jest opcja 😉

W sumie ja nie chcę się tak bardzo pozbyć nerwicy, nie mam już aż takiej presji. Ja póki co dąże do poprawy swojego stanu a jak się odburze przy okazji to będzie fajnie :)
Teraz mnie tylko plecy troszkę nawalają, ale z tym idę do fizjo to będzie okej :)
znerwicowana_ja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 852
Rejestracja: 1 listopada 2017, o 15:05

31 sierpnia 2019, o 06:44

Nowy7 pisze:
30 sierpnia 2019, o 21:40
znerwicowana_ja pisze:
30 sierpnia 2019, o 15:47
Jak się czujecie w te upały? Mają wpływ na Wasze psychiczne samopoczucie? Ja mam jakąś tragedię juz. W chałupie 30 stopni, nie mam juz siły. Moje dziecko za to nadmiar energii, ciągle rozrabia a ja najchętniej położyłabym się spać i miała wszystko w głębokim zadku. No kurza stopa nie mam cierpliwości, czuję że sie gotuję i wszystko wyporwadza mnie z równowagi.
Ja dzisiaj też chciałem napisać jak dajecie radę w upały. Nie jesteś sama słuchaj, te upały z nerwicą są nie do zniesienia, jest masakrycznie, nie da się wytrzymać. Ja czekam na wtorek, ma przyjść ochłodzenie i mam nadzieję że to się sprawdzi.
Oj tez czekam na to ochlodzenie. Od dawna juz zle znosze upały. Teraz jeszcze dodatkowo po prostu w taka goraczke nie wychodzę z malym na plac zabaw wiec jak siedze z dzieckiem cale dnie w domu to chyba dlatego mam az taka kumulacje. Jak jest chłodniej to pol dnia na dworze jesteśmy to tez inaczej. A tak jemu sie nudzi marudzi, miauczy, denerwuje i płacze (zreszta tez pewnie ma dosc tego upału) a ja mam dosc. Teraz dopiero 7 i ledwo dzien sie zaczyna a ja juz mam wqrw. Oby do jesieni!
"Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi, jakimi oni chcą żebyśmy byli, zmuszają nas do zniszczenia tego, kim naprawdę jesteśmy. To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających rodziców i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy".
Jim Morrison
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

31 sierpnia 2019, o 11:32

znerwicowana_ja pisze:
31 sierpnia 2019, o 06:44
Nowy7 pisze:
30 sierpnia 2019, o 21:40
znerwicowana_ja pisze:
30 sierpnia 2019, o 15:47
Jak się czujecie w te upały? Mają wpływ na Wasze psychiczne samopoczucie? Ja mam jakąś tragedię juz. W chałupie 30 stopni, nie mam juz siły. Moje dziecko za to nadmiar energii, ciągle rozrabia a ja najchętniej położyłabym się spać i miała wszystko w głębokim zadku. No kurza stopa nie mam cierpliwości, czuję że sie gotuję i wszystko wyporwadza mnie z równowagi.
Ja dzisiaj też chciałem napisać jak dajecie radę w upały. Nie jesteś sama słuchaj, te upały z nerwicą są nie do zniesienia, jest masakrycznie, nie da się wytrzymać. Ja czekam na wtorek, ma przyjść ochłodzenie i mam nadzieję że to się sprawdzi.
Oj tez czekam na to ochlodzenie. Od dawna juz zle znosze upały. Teraz jeszcze dodatkowo po prostu w taka goraczke nie wychodzę z malym na plac zabaw wiec jak siedze z dzieckiem cale dnie w domu to chyba dlatego mam az taka kumulacje. Jak jest chłodniej to pol dnia na dworze jesteśmy to tez inaczej. A tak jemu sie nudzi marudzi, miauczy, denerwuje i płacze (zreszta tez pewnie ma dosc tego upału) a ja mam dosc. Teraz dopiero 7 i ledwo dzien sie zaczyna a ja juz mam wqrw. Oby do jesieni!
Tak dzisiaj kolejny dzień masakry :( No ja rozumiem Cie doskonale, nie dość że cała nerwica jest mocniejsza przez upały, to jeszcze upały same w sobie dają się we znaki. I właśnie jeszcze te uwięzienie w domu przez nie :( Nie wiem czy przeżywasz też dd ? Bo u mnie objawy dd przez te upały też są o wiele mocniejsze i cięższe.
Nowy7
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 390
Rejestracja: 28 maja 2016, o 09:33

31 sierpnia 2019, o 11:58

natalia93 pisze:
30 sierpnia 2019, o 21:08
Może chociaż troche ktoś pocieszy..
Dzis mam słaby dzień, ogólnie lepsze dni przeplatają się z gorszymi.
3 miesiące temu poklocilam się ze swoim chłopakiem z ważnego powodu, mianowicie podczas jednego wyjazdu przesadził z alkoholem i w sekundzie zobaczyłam w nim swojego ojca alkoholika, który zniszczył życie mi i mojej matce, z którym nie mam kontaktu już z 7 lat I szczerze go nie chce znać I nie chce mieć z nim nic wspólnego.

Po tym co zrobił mój chłopak nie widziałam dalej związku z nim, byłam przerażona, zagubiona. Podczas tej sytuacji poczułam jakby coś we mnie umarło w środku. Przeżywałam to mocno, bo chłopaka zawsze kochałam nad życie, był moim przyjacielem, kotwica, miłością mojego życia. W związku jesteśmy ponad 3.5 roku.

On przepraszal, płakał, oboje plakalismy, ja byłam gotowa w sekundzie go wtedy zostawić.
Ale koniec końców, myślę że głęboko w sercu tego nie chciałam i powoli, powoli, próbowałam normalnie funkcjonować. To był początek czerwca.

Po tym doszło wiele stresu, zmiana pracy, przeprowadzka z akademika do mieszkania, zmiana że studenckiego życia na dorosłe (na to wszystko nie mogłam się już doczekać, z pracy się cieszyłam, ze wspólnej przeprowadzki również). Po drodze wspólni znajomi którzy mieli się żenić, odwołali ślub. To był szok dla wszystkich, nikt nie wiedział co się stało, okazało się że pan młody miał wątpliwości i nie chciał ślubu. Strasznie się ta sytuacja przejelam, mimo że to nie moi bliscy znajomi. Myślalam, że takie rzrxzy tylko w filmach, bo przecież oni się tak kochali. Zamieszanie wokół tego było spore, wśród znajomych przez jakiś czas był to jedyny temat do rozmów.
Pewnego razu zaczęłam myśleć czy aby ją nie mam wątpliwości co do swojego chłopaka, czy kocham go. Nie wiem czemu nie uzyskałam jednoznacznej odpowiedzi od siebie i wtedy zaczęło się. Okropne ataki paniki, histeryczny płacz. Miałam wrażenie że duszę rozrywa mi od środka. Ból nie do opisania.
Mimo, że nerwuca lekowo depresyjna nie była mi wtedy obca, to jednak takich objawów (o ile to nerwica) to nie miałam. Wcześniej dokuczaly mi tylko somaty, nic więcej. Nie wiedziałam co mi się dzieje. Panikowalam, dzwoniłam po rodzinie, pytać czy to normalne mieć takie wątpliwości..

Ucieklam od chłopaka nawet na 3 dni, ale to było fatalne wyjście z sytuacji, no trafiłam do koleżanki, do której nie chciałam trafić, alr nie miałam nikogo innego kogo mogę prosić o pomoc. Nie czułam się tsm dobrze, czułam że robię źle.. Dlatego po 3 dnisch wróciłam do chłopaka i naszego nowego wspólnego mieszkania.

Od tamtych zdarzeń minęły 3 miesiące. Szukałam odpowiedzi na forum, co mi jest, jak sobie pomóc, z czego to wynika.. Myśli moje mnie wykanczaly. Raz kochałam, raz nie. A jak kochałam to i tak było jakoś dziwnie. A mimo wszystko, często chciałam go całować, pragnęłam przytulenia i bliskości.
Na forum znalazłam informacje, że moga to być myśli natretne, że jest to nerwica, i że to wszystko jest normalne i że tak może być.
Niektóre myśli się uspokoiły. Ale niektóre dni mam tak depresyjne, że cały dzień płaczę, bo nie wierzę że kiedyś się ułoży i że jedynym wyjściem jest rozlaka.

W dodatku inaczej na niego patrzę czasami, mam wrażenie że nie patrzę na niego jak kiedyś.. Często czuje ze go kocham, ale za chwilę boje się tego wszystkiego. Jestem zagubiona.. Nie wiem czy będę w stanie ułożyć sobie z nim życie, czy tego chce.. A dawniej bardzo tego chciałam. Niektóre jego zachowania i cechy przypominają mi mojego ojca (są to cechy pozytywne, takie np jak poczucie humoru, sport jako hobby). Wcześniej też byłam świadoma tdgo, że przez to jest podobny do mojego ojca i nie przeszkadzało mi to. Teraz jest mi z tym dziwnie.
Martwię się, że może skończę z nim źle, że on okaże się taki sam jak mój ojciec, że nie będę z nim szczęśliwa... A ja będę sama i zgorzkniala jak moja matka.
Czuje jakby mi serce krwawilo, czuję jakby mi ktoś umarł..

W dodatku jestem bardzo samotna. Odkąd zaczęliśmy się spotykać przerzucilam jakoś swoje życie na niego i na jego znajomych. Byłam szczęśliwa, ale W takiej sytuacji nawet nie mam do kogo zadzwonić i pogadać o tym..
Trudno cokolwiek nowego napisać. To jest nadal nerwica natręctw. Niestety słabo stosujesz się do tego co Ci piszemy. Powinnaś czytać nasze posty po kilka razy, a zawsze kiedy pojawiają się u Ciebie bardzo nasilone obawy i wątpliwości. Bez akceptacji ani rusz, której u Ciebie nie ma. Dalej zastanów się, czy takich sytuacji niepokojących z chłopakiem było więcej aby cokolwiek stwierdzić. To znaczy czy było dużo, często różnych sytuacji które zasiały u Ciebie takie wątpliwości czy raczej jedna z tym przesadzeniem z alkoholem. Jeśli więcej no to faktycznie można zacząć się zastanawiać czy jestem z nim dalej, czy nie. Nerwica Ci nie odpuści tematu chłopaka, do tej pory aż nie pokażesz jej że nie ma to dla Ciebie takiego ogromnego znaczenia (nie nadawanie wartości). Dopóki gryziesz się z tym i analizujesz, cały czas pokazujesz jaką ta myśl dla Ciebie ogromną wartość - nerwica to "widzi" i Ci na tym osiadła. Jak nie odpuścisz tego tematu to nadal tak będzie jak jest, nie zmieni się nic. Trudne do zrobienia oczywiście, ale da się to zrobić. Tak na prawdę czy to zaakceptujesz czy nie to nadal tak będzie, lecz akceptacja Cie wyzwala z sideł nerwicy, ale po długim czasie. Nic się nie zmieni jak ackeptujesz pare godzin, dni czy kilka tygodni. Tu będzie potrzeba dużo więcej czasu o którym cały czas wspominam. Zastanów się jeszcze tak jak napisałem wcześniej czy te sytuacje występowały często, czy jego cechy są na prawdę podobne do Twojego ojca, oraz ile ich jest. Jak dużo ich łączy a ile dzieli. Przeanalizuj to, bo to jest też ważne. Dlaczego też przerzuciłaś się na jego znajomych ? Ty też masz prawo do szczęścia jak każdy, Twoi znajomi też są ważni, możecie przecież pójść na kompromis i spotykać się raz z jego znajomymi raz z Twoimi. Jaki jest też kontakt z Twoją mamą ? Czy mama jest dla Ciebie ważna, czy była dla Ciebie dobra ? Trochę też jest dziwne że mimo chłopaka i mamy jesteś jak piszesz samotna. Masz zawsze forum, ludzi którzy zawsze pocieszą , odpiszą i rozumieją :) Nie jesteś sama z takimi problemami, jak widzisz ilu ludzi jest na forum i każdy boryka się ze swoimi kłopotami. Nie jesteś inna, dziwna czy w jakimś wypadku gorsza od innych. Widać że jest bardzo wrażliwą, delikatną osobą którą dopadło to wszystko i jest Ci z tym ciężko. Jednak praktycznie każdy kto dostaje nerwic właśnie jest bardzo wrażliwy, boi się opinii innych ludzi itp. Dlatego ta wiedza na forum jest po to, aby każdy z tego wyszedł. Mimo naszych charakterów, trudności jak widać po wielu ludziach udaje się to, każdemu może się to udać tylko trzeba mieć siłę na zmianę swojego życia. Każdy ją ma, niektórzy mają ją gdzieś głęboko ukrytą, ale ona jest u każdego. Każdy z tego może wyjść, i da się to zrobić - niech ta myśl zawsze będzie Ci obecna bo to jest prawda a nie tylko puste słowa. Jesteśmy z Tobą, w tych trudnych chwilach, pokonasz to mimo teraz słabej wiary w to. Każdy musi swoje przecierpieć, ale tylko po to aby potem żyć w pełni :)
znerwicowana_ja
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 852
Rejestracja: 1 listopada 2017, o 15:05

31 sierpnia 2019, o 13:29

Nowy7 pisze:
31 sierpnia 2019, o 11:32
znerwicowana_ja pisze:
31 sierpnia 2019, o 06:44
Nowy7 pisze:
30 sierpnia 2019, o 21:40

Ja dzisiaj też chciałem napisać jak dajecie radę w upały. Nie jesteś sama słuchaj, te upały z nerwicą są nie do zniesienia, jest masakrycznie, nie da się wytrzymać. Ja czekam na wtorek, ma przyjść ochłodzenie i mam nadzieję że to się sprawdzi.
Oj tez czekam na to ochlodzenie. Od dawna juz zle znosze upały. Teraz jeszcze dodatkowo po prostu w taka goraczke nie wychodzę z malym na plac zabaw wiec jak siedze z dzieckiem cale dnie w domu to chyba dlatego mam az taka kumulacje. Jak jest chłodniej to pol dnia na dworze jesteśmy to tez inaczej. A tak jemu sie nudzi marudzi, miauczy, denerwuje i płacze (zreszta tez pewnie ma dosc tego upału) a ja mam dosc. Teraz dopiero 7 i ledwo dzien sie zaczyna a ja juz mam wqrw. Oby do jesieni!
Tak dzisiaj kolejny dzień masakry :( No ja rozumiem Cie doskonale, nie dość że cała nerwica jest mocniejsza przez upały, to jeszcze upały same w sobie dają się we znaki. I właśnie jeszcze te uwięzienie w domu przez nie :( Nie wiem czy przeżywasz też dd ? Bo u mnie objawy dd przez te upały też są o wiele mocniejsze i cięższe.
Na szczęście dd nie mam, tzn u mnie z dd jest tak ze odczuwam kiedy jestem mocno niewyspana. Ale juz nauczyłam się tym nie przejmować i nawet kiedy mam dni ze czuję odrealnienie to tłumacze sobie ze to po prostu zmęczenie i niewyspanie.
"Kiedy inni oczekują od nas, że staniemy się takimi, jakimi oni chcą żebyśmy byli, zmuszają nas do zniszczenia tego, kim naprawdę jesteśmy. To dosyć subtelny rodzaj morderstwa. Większość kochających rodziców i krewnych popełnia je z uśmiechem na twarzy".
Jim Morrison
Awatar użytkownika
nerveless
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 19
Rejestracja: 13 października 2017, o 09:49

31 sierpnia 2019, o 21:46

Mysle, ze na pewno do konca jeszcze nie rozumiem, czy jest zaburzenie lekowe, bo niektore sytuacje pojawiaja sie u mnie w kolko. Proboje do nich czasem podchodzic inaczej, ale troche jakby nie wierze, ze uda mi sie je pokonac.
Najbardziej denerwuje mnie moja znerwicowana zona. Kiedy czasem mam wrazenie, ze wszystko idzie dobrze, jej perfekcjonizm, umrdowywanie sie, aby tylko bylo czysto na blysk mnie dobija. A jeszcze jej mama, ktora rowniez jest nerwicowcem 'na wyzszym poziomie wtajemniczenia' ja w tym utwierdza. Jak jestem tylko z nimi dwiema w domu, to jestem bliski erupcji jak wulkan. Nie jestem typem balaganiarza, choc w oczach zony lub tesciowej pewnie jestem, bo dojechanie do ich standardow jest mozliwe tylko dla garstki zyjacej...
No i jeszcze przesadne dbanie o wiele detali dziecka, typu, co z nim jest, jak nie je, a jak nie spi dobrze, a jak mowi, ze cos go boli, to na pewno ma chorobe jakas, zaraz spadnie i sie zabije... Po prostu przesadna obawa o 21 miesiecznego chlopca. Ja juz tez nawet tym troche przesiaklem, bo nie chce wyjsc, ze w ogole sie nim nie zajmuje. Tzn. moze nie tylko przesiaklem, ale po prostu chce odciazyc zone... Pod koniec padam na ryj praktycznie, bez praktycznie zadnego czasu dla siebie do godziny 21:( Chyba, ze maly spi lub zona karmi (ja tez karmie w 50%, zeby ktos nie pomyslal, ze tylko zona to robi).
A dzisiaj jak doszlo do tego to, ze maly nie chcial jesc, i zona stala sie coraz bardziej nerwowa, az zaczela wybuchac i to bardzo nerwowo. Krzycac rowniez glosno i nerwowo. Duzo nie brakowalo, do jakiegos klapsa... :( Ja tez dzisiaj wstalem jakis zmeczony, wiec slyszac taki ton mojej zony, schodzilem jej z torów... Probowalem mowic, ze nie wolno krzyczec na dziecko, a ona, ze sam mam go nakarmic. Czesto tak robie, ale dzisiaj ten humor naszego synka dal mi sie rano tez we znaki, ze nie mialem ochoty tego robic, wiec wyszedlem... Czesto mam takie sytuacje w domu. Zastanawiam sie jak na nie reagowac. To nie jest to, ze nie kocham zony. Bo ona wiele fajnych cech, ktore przez nerwice sa przytlumione lub ma inne 'gorsze' cechy. Wiem, ze jak lub ona by zwalczyl nerwice, to bysmy sie dogadali bez problemu (wlasciwie to tak czuje)... Tylko nie wiem, co robic w takich sytuacjach, a dla mnie to bardzo wazne w walce z nerwica. Bo jedno to jest, stawianie jej czoła, a druga przynajmniej, wsparcie lub zrozumienie, gdzie jest problem od najblizszej osoby. Kilka razy nawet ogladala Divovici, pare odcinkow, ale do niej to jakos nie przemawia, bo ja juz tyle tego sluchalem i czytalem i dalej mam z tym problem, to ona na pewno sobie nie poradzi:( Takie ma nastwienie niestety. Jakbym ja sie odburzyl, to bym na pewno jej pomogl, ale teraz jestem zdany raczej sam na siebie :(.
Czasem, jak mowi o swoich problemach, to normalnie z nia rozmawiam, ale czasem tez jej mowie, ze to przez nerwice, i ze moglaby to zrobic, tak i tak, w stylu Divovica, a ona, ze jej nie rozumiem:( Wiec nie wiem, co mam z tym zrobic, bo mi na niej zalezy.
Dzisiaj mi przyszlo do glowy, ze moze akceptacja, tego, jak ona jest teraz, by mi pomogla, tylko jak to zrobic. Bo ja to widze, ze ona by miala byc taka caly czas. Choc to podobnie, jak z akceptacja samego siebie, wiemy, ze sie zmienimy... Ale tu chodzi, o kogos innego, gdzie ja do konca nie wiem, czy ona na pewno sie zmieni... Ale samo myslenie, pewnie by pomoglo. Tylko jakos nie moge sobie tego wyobrazic i zaakceptwoac. Podobnie z tesciowa. Ciezko by mi bylo zaakceptwoac fakt, ze jak akceptuja z ta jej wielka nerwica. Tylko jak sie zachowywac w sytuacjach, gdzie ewidentnie emocje je ponosza. Wtedy nie wiem, jak sie zachowac. Bo mnie to wkurza, ze one czesto im ulegaja, ale nie znam innego dobrzego sposobu, jak sie zachowac. Probowalem juz wielu rzeczy, ale efektow za bardzo nie ma. A mnie czesto to bardzo 'wpienia'... Co z tym zrobic?
Wiem, ze mam problem tez z akceptacja siebie i nad tym bede chcial teraz troche 'popracowac' poprzez czytanie glownie tego, a potem wdrozenie w zycie.
Wiem, ze juz mam dosyc na okraglo tych samych problemow, chce sie wziac za siebie i swoje zycie, bo juz tak od 2-3 lat odkad slucham Divovica minelo. Wiem, ze mam duzo lepsze zrozumienie wszystkiego, ale pora teraz, aby wziac sie z tym za bary na serio. Bede potrzebowal duzego wsparcia od was, moze jakies bratniej duszy, ktory bedzie w stanie odpowiedziec, na moje problemy. Bo podjalem decyzje, ze teraz bede duzo wiecej udzielal sie na forum, z moich mysli, bo chce z nimi pracowac. Bo wiekszosc problemow, kreci mi sie w kolko i musze rozwiazac je po kolei.
Pozdrawiam wszytkich!!
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

31 sierpnia 2019, o 22:51

Tu się kłania terapia dla Was wszystkich bo dzieciaka też wychowacie na nerwicowca.Musisz zachęcić żonę do zrozumienia czym jest zaburzenie i ,że to ma i odseparować się jakoś od teściowej
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
ODPOWIEDZ