Strasznie mnie wkurza nowość w moim zaburzeniu lękowym, gry mam lepszy dzień od razu zaczynam wkręt na CHAD. Sorry, za długą wiadomość, ale muszę to wyrzucić z siebie, a może mi doradzicie co jeszcze mogę robić?
Wstałem dziś wyspany jak nigdy (dziecko dłużej spało i wyspaliśmy się wszyscy - 8 godzin), do tego z rana nie było napięcia, które ostatnio mnie nie odstępowało przez ponad tydzień. Gdy nie było napięcia, anhedonii, oczywiście nie ma wtedy także natrętów, etc. Byłem szczęśliwy i zadowolony. W gruncie rzeczy wydaje mi się, że był to normalny poranek jak kiedyś przed zaburzeniem lękowym
Po chwili jednak weszły myśli - to pewnie CHAD, co się teraz tak cieszę, jak wczoraj miałem napięcie i somaty. Takie wahania są dziwne, etc. No i pewnie jak się domyślacie radość poranka prysła i zaczęło się to samo co zwykle, a nawet gorzej niż wczoraj
Cała napięta twarz, lęk i myśli, by latać po internecie i czytać o CHAD.
Ponadto niedawno wróciłem do mojego starego projektu, byłem zadowolony, że znalazłem siłę i chęci, by na nowo z tym ruszyć (porzuciłem to gdy zaczęło się zaburzenie). Kiedyś uwielbiałem go rozwijać i dawało mi to sporo radości, potrafiłem czasami gdy miałem do napisania jakiś fajny element siedzieć do 2-3 i programować. Niedawno to znowu zaczęło mnie "jarać". Oczywiście to kolejny argument mojego mózgu, że to CHAD i trzeba to sprawdzić. Zaczęła się analiza dlaczego tak czasami długo siedziałem i nie chciało mi się spać. To niby oczywiście - człowiek w coś się wkręca, bardzo chce coś zakończyć, cieszy się z postępu prac, daje mu to przyjemność i zadowolenie z osiągniętych efektów, poza tym jestem typem sowy, potrafię siedzieć długo, a potem długo spać, etc. To nie od razu choroba.
Staram sobie to racjonalizować:
- przede wszystkim nie mam epizodów ciężkiej depresji. Wiadomo w nerwicy są dołki i smutki, ale gdy się czymś zajmie człowiek lub się temu nie podda nie jest źle. Chwilami to u mnie nawet mija pod wpływem zajęcia.
- nie mam objawów manii. Nie mam dziwnych niebezpiecznych zachowań, śpię i zasypiam normalnie, nie biorę pożyczek na genialne pomysły, nie kłócę się z ludźmi, nie wybucham, nie mam wielkiej pewności siebie,
- przede wszystkim osoba w manii i CHAD, pewnie nie myślałaby, że coś z nią nie tak
- chodzę na terapię od 8 miesięcy i na pewno psycholog by coś zobaczył
- byłem u 3 psychiatrów - nikt nie widział czegoś takiego, a ostatni nawet stwierdził, że idę dobrą drogą, by pozbyć się zaburzenia lękowego
- w gruncie rzeczy moja obawa pojawia się tylko pod wpływem tego, że miałem dobry humor z rana, co rzadko się ostatnio zdarza.
- W nerwicy jak to w nerwicy wybieram wybiórczo te elementy, które pasują pod choroby. Trzeba to olać i żyć.
- gdy to zracjonalizuje, wchodzi oczywiście nowa wkręta - masz dużo stresu i lęku, to na pewno będziesz mieć to później. Tu oczywiście łatwo zracjonalizować - nie wiem co będzie, ale nie warto przejmować się tym co będzie i tym co podrzuca mi umysł. Mogę mieć raka, CHAD, może spadnie na mnie drzewo, albo ktoś wiedzie na pasach - ale nie ma sensu o tym gdybać i myśleć, bo co to byłoby za życie. Te wydarzenia mogą się zdarzyć, za dzień, 10 lat, 20 lat, 30 lat, a prawdopodobnie nigdy się nie wydarzą. Myślenie "na zapas" nic nie daje i nic z niego nie wynika, poza psuciem sobie jakości obecnego życia.
Co o tym sądzicie? Co mogę dodać do tego, by szybciej gasić takie myśli?