Aaa właśnie i dr googla tez nie czytaj!Fadam pisze: ↑20 września 2018, o 17:00Właśnie mam zamiar już nie analizować, nie jest to łatwe ale muszę się postarać bo się zmarnuje sobie najlepsze lata, mama dzisiaj mi właśnie powiedziała żebym tak nie czytał o chorobach ( a zwłaszcza o schizie) bo jakby coś było ze mną nie tak to odrazu by widziała, a teraz jedyne co widzi to że chodzę smutny i zamknięty w swoim lęku i marnuje sobie młodość przez to. Dzięki za motywację niby proste słowa ale potrafią podnieść na duchuzaburzony25 pisze: ↑20 września 2018, o 15:13Ucinaj szybko tą analizę, jestes młody korzystaj z przyjemności. Wiem że łatwo sie pisze ale uwierz mocno w to, że nic Ci nie dolega
Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?
Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 191
- Rejestracja: 29 sierpnia 2017, o 18:54
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 32
- Rejestracja: 27 sierpnia 2018, o 01:36
Hej, mam pytanie do nerwicowcow będących w związkach. Jak powiedzieliscie o swoich problemach partnerowi/partnerce? Czy osoby będące z Wami zrozumiały Wasze problemy i Was wspierają?
Jestem w cudownym związku, natomiast ukrywam wszystkie swoje ataki przed partnerem, boję się, że się przestraszy, że nie zrozumie problemu i weźmie mnie za osobę chora psychicznie i zostawi. Tzn wiem, że nie zostawiłby mnie, ale jest gdzieś to ryzyko, że nie zrozumie, albo źle mu to przekażę... Często mu napomykam, że źle się czuję i wtedy mnie wspiera, mierzy mi ciśnienie, w razie potrzeby zabiera do szpitala itp, ale jak miewam atak paniki w nocy to mam ochotę go obudzić żeby mi pomógł, przytulił, a tak to ukrywam ten problem i się duszę z nim sama w obawie przed niezrozumieniem. Jak to jest u Was?
Jestem w cudownym związku, natomiast ukrywam wszystkie swoje ataki przed partnerem, boję się, że się przestraszy, że nie zrozumie problemu i weźmie mnie za osobę chora psychicznie i zostawi. Tzn wiem, że nie zostawiłby mnie, ale jest gdzieś to ryzyko, że nie zrozumie, albo źle mu to przekażę... Często mu napomykam, że źle się czuję i wtedy mnie wspiera, mierzy mi ciśnienie, w razie potrzeby zabiera do szpitala itp, ale jak miewam atak paniki w nocy to mam ochotę go obudzić żeby mi pomógł, przytulił, a tak to ukrywam ten problem i się duszę z nim sama w obawie przed niezrozumieniem. Jak to jest u Was?
- bbea
- Forumowy szyderca
- Posty: 413
- Rejestracja: 11 lutego 2018, o 11:25
U mnie samo się wydało bo dostałam 10 lat temu takiej nerwicy ze non stop płakałam, ciężko było to ukryćKajalena1 pisze: ↑20 września 2018, o 23:19Hej, mam pytanie do nerwicowcow będących w związkach. Jak powiedzieliscie o swoich problemach partnerowi/partnerce? Czy osoby będące z Wami zrozumiały Wasze problemy i Was wspierają?
Jestem w cudownym związku, natomiast ukrywam wszystkie swoje ataki przed partnerem, boję się, że się przestraszy, że nie zrozumie problemu i weźmie mnie za osobę chora psychicznie i zostawi. Tzn wiem, że nie zostawiłby mnie, ale jest gdzieś to ryzyko, że nie zrozumie, albo źle mu to przekażę... Często mu napomykam, że źle się czuję i wtedy mnie wspiera, mierzy mi ciśnienie, w razie potrzeby zabiera do szpitala itp, ale jak miewam atak paniki w nocy to mam ochotę go obudzić żeby mi pomógł, przytulił, a tak to ukrywam ten problem i się duszę z nim sama w obawie przed niezrozumieniem. Jak to jest u Was?
I mnie więcej mój mąż wie o co chodzi, ale nie mówię mu w szczegółach o objawach, myślach itd. Bo wydaje mi się ze to nie ma sensu a te objawy dla osoby „zdrowej” musza brzmieć dosyć hardcorowo.
Mąż mnie bardzo wspiera i jak mam zły dzień to płacze mu w rękaw i z reguły to trochę pomaga
- AgaPr
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 6
- Rejestracja: 13 września 2018, o 07:14
Witajcie
Nazywam sie Agnieszka i od 9 lat choruje na nerwice lekowa. Objawy klasyczne-mialam strach przed smiercia,ze zemdleje,ze umre,nie wychodzilam z domu,robiłam wszelkie badania krwi EKG i inne .
W końcu dotarlo do mnie ze cos jest nie tak. Poszlam do psychiatry,dostalam leki których nie bralam bo balam sie skutkow ubocznych .
I tak trafiłam na oddzial nerwic,gdzie postawili mnie na nogi.
8 lat bralam citabax 40 mg i chodzilam do psychiatry .Przez 8 lat zylam normalnie tak jak bym nigdy nie chorowala.
Niestety jakies 3 tyg w nocy dostalam ataku paniki
...tym razem nie bałam się śmierci,ale tego ze zwariuje i dostane schizofrenii,ten ciagly lek utrzymywał sie przez kolejne 2 tyg. Poszlam do lekarza,nie odstawil mi Citabaxu ale dodał pregabalin sandoz oraz zomiren . Przez pierwszy tydzień leki zazywalam tak: RANO:CITABAX 40 MG PREGABALINA 75MG ZOMIREN 0.5MG ; POŁUDNIE :ZOMIREN 0.5MG ; WIECZOR:.PREGABALINA 75MG ,ZOMIREN 1G. LĘKI MINĘŁY,PO TYGODNIU WIZYTA U LEKARZA I NOWA ROZPISKA,POWOLI ODSTAWIAMY ZOMIREN Z WIADOMYCH WZGLĘDÓW w tej chwili dawkowanie; RANO:CITABAX 40 mg,Zomiren 0.5mg Prehabalina 75mg,Południe Zomiren 0
5.mg Woeczor PREGABALINA 150g i zomiren 0.5mg. Od 25.09 dawka ZOMIREN ma nie przekraczac już 1g i rozpisana jest na 0.25.ramo ,0.25 południe 0.5.wieczor
28.09.wizyta u lekarza i dalsze odstawienie ZOMIREN
.Do sedna-czuje się ok,ale mam jeden przykry objaw i dosc wstydliwy...3 dzien pod rzad posikalam się w nocy do lozka...W ulotce Zomirenu wyczytałam ze moze to byc działanie niepożądane .
Czy ktoś z Was mial podobny problem przy stosowaniu i odstawianiu tego leku?
Nazywam sie Agnieszka i od 9 lat choruje na nerwice lekowa. Objawy klasyczne-mialam strach przed smiercia,ze zemdleje,ze umre,nie wychodzilam z domu,robiłam wszelkie badania krwi EKG i inne .
W końcu dotarlo do mnie ze cos jest nie tak. Poszlam do psychiatry,dostalam leki których nie bralam bo balam sie skutkow ubocznych .
I tak trafiłam na oddzial nerwic,gdzie postawili mnie na nogi.
8 lat bralam citabax 40 mg i chodzilam do psychiatry .Przez 8 lat zylam normalnie tak jak bym nigdy nie chorowala.
Niestety jakies 3 tyg w nocy dostalam ataku paniki
...tym razem nie bałam się śmierci,ale tego ze zwariuje i dostane schizofrenii,ten ciagly lek utrzymywał sie przez kolejne 2 tyg. Poszlam do lekarza,nie odstawil mi Citabaxu ale dodał pregabalin sandoz oraz zomiren . Przez pierwszy tydzień leki zazywalam tak: RANO:CITABAX 40 MG PREGABALINA 75MG ZOMIREN 0.5MG ; POŁUDNIE :ZOMIREN 0.5MG ; WIECZOR:.PREGABALINA 75MG ,ZOMIREN 1G. LĘKI MINĘŁY,PO TYGODNIU WIZYTA U LEKARZA I NOWA ROZPISKA,POWOLI ODSTAWIAMY ZOMIREN Z WIADOMYCH WZGLĘDÓW w tej chwili dawkowanie; RANO:CITABAX 40 mg,Zomiren 0.5mg Prehabalina 75mg,Południe Zomiren 0
5.mg Woeczor PREGABALINA 150g i zomiren 0.5mg. Od 25.09 dawka ZOMIREN ma nie przekraczac już 1g i rozpisana jest na 0.25.ramo ,0.25 południe 0.5.wieczor
28.09.wizyta u lekarza i dalsze odstawienie ZOMIREN
.Do sedna-czuje się ok,ale mam jeden przykry objaw i dosc wstydliwy...3 dzien pod rzad posikalam się w nocy do lozka...W ulotce Zomirenu wyczytałam ze moze to byc działanie niepożądane .
Czy ktoś z Was mial podobny problem przy stosowaniu i odstawianiu tego leku?
Nie bój się jutra,niech jutro boi się Ciebie....
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 121
- Rejestracja: 21 sierpnia 2018, o 15:15
spokojnie. alprazolam ma to do siebie ze powoduje tzw. czestomocz. W wyniku tego ,ze spałas dosyc mocno ,głeboko po lekach i nie wybudziłas sie zeby isc do ubikacji ,to zrobiło sie tobie siusiu. Nie przejmuj sie tym wcale.AgaPr pisze: ↑21 września 2018, o 08:05Witajcie
Nazywam sie Agnieszka i od 9 lat choruje na nerwice lekowa. Objawy klasyczne-mialam strach przed smiercia,ze zemdleje,ze umre,nie wychodzilam z domu,robiłam wszelkie badania krwi EKG i inne .
W końcu dotarlo do mnie ze cos jest nie tak. Poszlam do psychiatry,dostalam leki których nie bralam bo balam sie skutkow ubocznych .
I tak trafiłam na oddzial nerwic,gdzie postawili mnie na nogi.
8 lat bralam citabax 40 mg i chodzilam do psychiatry .Przez 8 lat zylam normalnie tak jak bym nigdy nie chorowala.
Niestety jakies 3 tyg w nocy dostalam ataku paniki
...tym razem nie bałam się śmierci,ale tego ze zwariuje i dostane schizofrenii,ten ciagly lek utrzymywał sie przez kolejne 2 tyg. Poszlam do lekarza,nie odstawil mi Citabaxu ale dodał pregabalin sandoz oraz zomiren . Przez pierwszy tydzień leki zazywalam tak: RANO:CITABAX 40 MG PREGABALINA 75MG ZOMIREN 0.5MG ; POŁUDNIE :ZOMIREN 0.5MG ; WIECZOR:.PREGABALINA 75MG ,ZOMIREN 1G. LĘKI MINĘŁY,PO TYGODNIU WIZYTA U LEKARZA I NOWA ROZPISKA,POWOLI ODSTAWIAMY ZOMIREN Z WIADOMYCH WZGLĘDÓW w tej chwili dawkowanie; RANO:CITABAX 40 mg,Zomiren 0.5mg Prehabalina 75mg,Południe Zomiren 0
5.mg Woeczor PREGABALINA 150g i zomiren 0.5mg. Od 25.09 dawka ZOMIREN ma nie przekraczac już 1g i rozpisana jest na 0.25.ramo ,0.25 południe 0.5.wieczor
28.09.wizyta u lekarza i dalsze odstawienie ZOMIREN
.Do sedna-czuje się ok,ale mam jeden przykry objaw i dosc wstydliwy...3 dzien pod rzad posikalam się w nocy do lozka...W ulotce Zomirenu wyczytałam ze moze to byc działanie niepożądane .
Czy ktoś z Was mial podobny problem przy stosowaniu i odstawianiu tego leku?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 7 czerwca 2018, o 15:53
Nie daję już rady. Nie potrafię z tego wyjść, jestem za słaba. Codziennie coś mi jest, codziennie źle się czuję. Mam już dość. W nikim oparcia, w nikim zrozumienia. Jestem sama, a sama nie umiem sobie pomoc. Wszystko co robię działa tylko na krótką metę a potem wraca. Mam wrażenie że jestem już nie do uratowania. Moje myśli, moja iluzja po prostu mnie wykańczają. Codziennie jakieś objawy, łagodniejsze bądź silniejsze, ale ciągle są. Jestem zmęczona, wystraszona i zniechęcona. Męczę siebie i innych. Myślałam, że mi się uda, ale chyba jest coraz gorzej. Chociaż zrobiłam pewien postęp, a mianowicie od razu po przebudzeniu moją pierwszą myślą nie jest skanowanie siebie, a to chyba jakiś sukces, bo przez długi czas właśnie z taką myślą się budziłam. A teraz ona się pojawia ale później... Więc w sumie nie wiem jaki w tym sukces skoro się i tak pojawia wiem już ze to będzie kiepski dzień, znowu pełen lęków, fizycznych objawów i poczucia, że zwariuje. Jestem już tak bardzo zmęczona tym wszystkim. Jestem ciągle zmęczona, bo nie dość że toczę walkę wewnątrz siebie to jeszcze przecież muszę "normalnie" żyć, pracować, przebywać wśród ludzi. Chciałabym zniknąć po prostu. Za dużo jest we mnie rzeczy do naprawy i nie ogarniam po prostu. Czuję się samotna i to boli bardzo. To już trwa 3 lata, były lepsze okresy, kilka miesięcy było nawet bardzo dobrze, z lekką hipochondrią, ale w porównaniu do tego co się dzieje teraz, wtedy to był pikuś nawet z tą hipochondrią. Nie wiem, może jestem przeklęta albo coś, może dla mnie nie ma wyzwolenia. A może tylko marudzę jak potluczona, bo każdy z was dokładnie przez coś takiego przechodził. Nie wiem tego. Źle mi bardzo, to nie będzie dobry dzień nie chce marudzić a i tak to robię. Czemu? Bo chyba czuje ze jak tego z siebie nie wyrzucę to już w ogóle nie wytrzymam.
- Kataraka
- Odważny i aktywny forumowicz
- Posty: 365
- Rejestracja: 16 grudnia 2016, o 20:30
u mnie jest dramat...wszystko mnie boli brzuchem trzepie...na siłę staram się uspokoić, gonię do toalety myśli mnie atakują co chwilę... pocę się... dodatkowo gardło mnie boli...i czuję się jakby mnie ktoś od środka napompował... najlepiej się czuję jak się położę, ale wiem, że nie mogę tego zrobić
- Celine Marie
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 1983
- Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22
Aż zerknęłam na nick bo myślałam,że w mojej fazie lunatykowania to ja napisałam tego posta jest jakby wyjęty z mojej głowy. Ale nie,ja bym bawet nie wybrała takiej optymistycznej nazwy dla siebie ,Byle do przodu kochana!Pamiętaj,że nie tylko Ty tak strasznie się męczysz,słabe pocieszenie ale zawsze jakieś ,może jeszcze dla nas zaświeci słońce i będzie lepiej?Byle do przodu pisze: ↑23 września 2018, o 09:36Nie daję już rady. Nie potrafię z tego wyjść, jestem za słaba. Codziennie coś mi jest, codziennie źle się czuję. Mam już dość. W nikim oparcia, w nikim zrozumienia. Jestem sama, a sama nie umiem sobie pomoc. Wszystko co robię działa tylko na krótką metę a potem wraca. Mam wrażenie że jestem już nie do uratowania. Moje myśli, moja iluzja po prostu mnie wykańczają. Codziennie jakieś objawy, łagodniejsze bądź silniejsze, ale ciągle są. Jestem zmęczona, wystraszona i zniechęcona. Męczę siebie i innych. Myślałam, że mi się uda, ale chyba jest coraz gorzej. Chociaż zrobiłam pewien postęp, a mianowicie od razu po przebudzeniu moją pierwszą myślą nie jest skanowanie siebie, a to chyba jakiś sukces, bo przez długi czas właśnie z taką myślą się budziłam. A teraz ona się pojawia ale później... Więc w sumie nie wiem jaki w tym sukces skoro się i tak pojawia wiem już ze to będzie kiepski dzień, znowu pełen lęków, fizycznych objawów i poczucia, że zwariuje. Jestem już tak bardzo zmęczona tym wszystkim. Jestem ciągle zmęczona, bo nie dość że toczę walkę wewnątrz siebie to jeszcze przecież muszę "normalnie" żyć, pracować, przebywać wśród ludzi. Chciałabym zniknąć po prostu. Za dużo jest we mnie rzeczy do naprawy i nie ogarniam po prostu. Czuję się samotna i to boli bardzo. To już trwa 3 lata, były lepsze okresy, kilka miesięcy było nawet bardzo dobrze, z lekką hipochondrią, ale w porównaniu do tego co się dzieje teraz, wtedy to był pikuś nawet z tą hipochondrią. Nie wiem, może jestem przeklęta albo coś, może dla mnie nie ma wyzwolenia. A może tylko marudzę jak potluczona, bo każdy z was dokładnie przez coś takiego przechodził. Nie wiem tego. Źle mi bardzo, to nie będzie dobry dzień nie chce marudzić a i tak to robię. Czemu? Bo chyba czuje ze jak tego z siebie nie wyrzucę to już w ogóle nie wytrzymam.
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic
Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 7 czerwca 2018, o 15:53
Może zaświeci, ale im dłużej go nie ma, tym już trudniej w to uwierzyć. Dzisiaj mam takiego doła (a jestem w pracy), że ledwo się powstrzymuję, żeby się nie popłakać przy ludziach. Dramat jakiś, kilka emocji na raz dzisiaj mam, a najbardziej dominujący jest smutek. Zaraz po nim oczywiście lęk :/ Kurde no, czemu tak łatwo było się tego cholerstwa nabawić, a tak trudno z niego wyjść? Nienawidzę takich dni jak dziś, bo wtedy kompletnie tracę wszelką nadzieję. Jeszcze jak w nikim wsparcia nie ma, to już w ogóle ma się wrażenie, że tak już po prostu pozostanie i życie ucieknie dyktowane lękiem i ciągle złym samopoczuciem.Celine Marie pisze: ↑23 września 2018, o 11:59
Aż zerknęłam na nick bo myślałam,że w mojej fazie lunatykowania to ja napisałam tego posta jest jakby wyjęty z mojej głowy. Ale nie,ja bym bawet nie wybrała takiej optymistycznej nazwy dla siebie ,Byle do przodu kochana!Pamiętaj,że nie tylko Ty tak strasznie się męczysz,słabe pocieszenie ale zawsze jakieś ,może jeszcze dla nas zaświeci słońce i będzie lepiej?
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 7 czerwca 2018, o 15:53
Witaj Kataraka.Kataraka pisze: ↑23 września 2018, o 10:08u mnie jest dramat...wszystko mnie boli brzuchem trzepie...na siłę staram się uspokoić, gonię do toalety myśli mnie atakują co chwilę... pocę się... dodatkowo gardło mnie boli...i czuję się jakby mnie ktoś od środka napompował... najlepiej się czuję jak się położę, ale wiem, że nie mogę tego zrobić
Współczuję Ci bardzo, ale nie jesteś sama, też dzisiaj ledwo żyję. Chociaż mi akurat dziś bardziej siadło na psychikę niż fizyczność. Musisz to jakoś przetrzymać, nie ma innej rady Trzymaj się tam, to w końcu przejdzie i przyjdzie lepszy dzień.
-
- Zarejestrowany Użytkownik
- Posty: 41
- Rejestracja: 7 czerwca 2018, o 15:53
Hehe no dokładnie, odpocząć od wszystkiego i od wszystkich, to jest też moje marzenie od jakiegoś czasu. Ale ani na to czasu, ani jakichś konkretnych funduszy, więc na razie sobie tylko marzę.
O widzisz, to nie jest tak źle, skoro dzisiaj masz wolne, bo nie musisz się dodatkowo stresować, że musisz być w tym stanie w pracy. Ja niestety dzisiaj pracuję i chyba się tu popłaczę zaraz