Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Zależy mi na chorej dziewczynie

Forum dotyczące problemu jakim jest fobia społeczna oraz inne fobie specyficzne.
Umieszczamy tutaj swoje historie, pytania i wątpliwości.
ODPOWIEDZ
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

14 stycznia 2017, o 22:32

Witam
Kilka dni temu skończyłem 24 lata. Jestem po technikum i pracuję. Jednak piszę do Was, bo znalazłem w Internecie portal gdzie mógłbym zaczerpnąć rady. Zacznijmy od tego, że to nie ja potrzebuję pomocy psychologa, choć zapewne też... mam problemy w domu z alkoholem od małego, samotność, stres, zapewne jakieś stany depresyjne częściej, rzadziej, silniejsze słabsze, ale to nie chodzi o mnie. Od dłuższego czasu spotykam się z dziewczyną, która leczy się na nerwicę, fobia społeczna. Od małego ma paniczny strach, boi się wychodzić z domu, boi się ludzi, nawet i tych "mniej obcych". Jest to dość poważne. Przez to nie ukończyła szkoły średniej, nie była w stanie chodzić do szkoły. Miała indywidualna nauczanie w domu, ale nie była w stanie ukończyć praktyk, przez co oblała i załamała się jeszcze bardziej. Dużo by o tym pisać. Od roku chodzi na terapię, leczy się, coraz więcej wychodzi. Powoli staje na nogi. Myślę, że też jakoś jej w tym pomogłem. Jednak powoli przestaje wiedzieć jak z nią rozmawiać... Ma bardzo słabą niską samoocenę. Bardzo często wiele moich słów, żartów, odbiera w zły sposób. Odbiera jako "atak na siebie ". W zasadzie było tak od początku naszej znajomości, z mniejszymi, większymi przerwami. Jednak to co się stało ostatnio przerosło i mnie. W zasadzie przez to szukam pomocy gdzie się da. Przez to piszę do was. Otóż, sam zapewne potrzebuję pomocy, choć ja tłumaczę sobie, nie wiem czy dobrze... że mi wystarczy tylko czyjaś obecność... to chyba taki objaw samotności. Mieszkam od niej 100 km, pracuję. Nie mogę jej często widywać. Ona do mnie jeździć tym bardziej nie może. W momencie gdy ja mam świadomość, że jej dłuugo nie zobaczę. A w dodatku brak od niej takiej gwarancji, że damy radę przez ten czas. Mówię jej czego oczekuję... że chciałbym aby starała się wychodzić na spacery codziennie... aby pisała ze mną częściej, aby bardziej angażowała się w nasze rozmowy, aby nie podejrzewała mnie o zdrady, aby mi ufała, aby po prostu dała mi gwarancję, że ja to ja... Ona to wszystko bierze do siebie, wybucha... zaczyna wypominać co ja robię źle, twierdzi, że ją ciągle krytykuję, po czym często dostaje napadu lęku...Fakt, wcześniej nie rozumiałem, że Ona nie reaguje normalnie ( bo nie reaguje prawda?) to, że ja mówię... chciałbym abyś bardziej się starała PRÓBOWAŁA, podkreślam próbowała, bo nigdy do niczego jej nie zmuszałem, często było tak, że coś planowaliśmy, jakieś wyjście czy coś, a jak nam nie wyszło... fakt było mi przykro, ale raczej nigdy nie dałem jej do zrozumienia, że się gniewam czy coś. Ponoć inni tak robili. Po prostu mówię, żeby codziennie wybrała się na spacer, próbowała wyjść, na tyle ile to możliwe... zrobi dwa kroki będzię dwa, zrobi jeden będzie jeden... próbuję jej delikatnie to tłumaczyć. A Ona, że ja potrzebuję kogoś silniejszego, że nie podoła, że sprawiam jej ból bo ją krytykuję...Teraz sobie uświadomiłem, że to był błąd aby ją prosić o więcej... Ona naprawdę dużo zmieniła w ciągu naszego związku... A mnie te 100 km, fakt, że nie może być codziennie, że nawet nie możemy się widzieć raz w tyg. że nie może być u mnie, przez to chciałem ją motywować do dalszego leczenia, szybszego... to było złe prawda? Ale bywało i tak, że ja żartowałem że leniuch jest.. że są piękniejsze, mądrzejsze... często jej powtarzałem, że bardzo mi się podoba, że jest mądra... że są mądrzejsze, ładniejsze... ale dla mnie to Ona jest najładniejsza, najlepsza, ze to akurat ją chce... to też coś złego? Ja to taki trochę realista chyba... często patrzę na rzeczy tak jak naprawdę jest...Nie oszukujmy się, hiszpanki mają lepszą karnację, a kobiety w długich ciemno-czarnych włosach, w dodatku kręconych jakoś szczególnie mi się podobają... Czasami prosiłem ją by pokręciła... to też odbierała jako atak na siebie, brała że nie jest ładna itd... Starałem się często mówić, że ma ładne oczy, bo oczy to ma najładniejsze... Piszę dość chaotycznie, ale ciężko opisać wszystko w takiej wiadomości. Mam nadzieję, że zrozumiale. Zmierzając do sedna. Otóż, po naszej paraboli (kłótnie, okres gdzie było wybornie, kłótnie, optymalnie, spokojnie, wybornie, znów kłótnie itd) Doszło do takiego momentu gdzie po raz kolejny padło znów zbyt dużo złych i nieprzyjemnych słów... Ostrych... Choć ja starałem się być spokojny, a byłem jak nigdy! próbowałem się wytłumaczyć, że ja nie krytykuję, nie atakuję... Dziewczyna mnie zostawiła... Nie dlatego, że jej nie zależy, ale dlatego, że kolejnego razu takiego bólu, cierpienia spowodowanego przeze mnie nie "przeżyje". Patrząc na to ile dla mnie zrobiła... ile chciała.. ile poświęciła, nie mogę powiedzieć, że jej nie zależy... choć ona Twierdzi inaczej... Wiem, że coś robię nie tak.. tzn. mam dobry cel, ale niewłaściwy sposób, wiem też, że potrzebuję sam pomocy. Co mi proponowała kiedyś po kłótni. Ale pod wpływem emocji odmówiłem. Choć teraz dla niej, dla nas, dla siebie przede wszystkim, aby zrozumieć siebie chce i podjąć się terapii własnej. Czego oczekuję od Państwa? Sam do końca nie wiem, na pewno rady co zrobić, wyjaśniania, czy coś co robię jest złe, dobre... czy to tak jak myślę, to przez chorobę ona odbiera mnie tak jak mnie odbiera, a nie przeze mnie? Często kłótnie wyglądały w ten sposób... że Ona zwróciła mi uwagę, że robię coś co jej się nie podoba. Oczywiście nie mówię tu o jakiejś manipulacji, że ja mam wykonywać to co mi powie. Nie mówię tutaj o związku, gdzie ludzie rozmawiają o swoich oczekiwaniach... ja staram się zawsze iść na kompromis... niekiedy dopasowuję się... innym razem szukam kompromisu, jeśli mi to nie odpowiada. Z koleji Ona, Gdy ja w delikatny sposób próbuję wyjaśnić, że ja też tego nie lubię, szczególnie tego że mi coś broni a sama robi to znów się zaczyna "kłótnia" choć staram się w delikatny sposób jakąś ją zahamować. Zaczyna, że znów wypominam, że tak będzie cały czas, że będziemy tylko sobie wypominać... że będziemy się ranić. Dla przykładu, ostatnio... gdy spędzaliśmy razem sylwestra dostałem wiadomość, chcąc ją odczytać, zabrała mi tel, mówiąc że to tylko czas dla nas... fakt... Zdenerwowałem się troszkę, ale odpuściłem. Kilka min później ona dostaje wiadomość i jak gdyby nic zagląda i odpisuje. Ja w delikatny, naprawdę delikatnie sugerowałem żeby też odłożyła, dostałem tylko odp: że odpisuje tylko przecież na życzenia. Machnąłem ręką aby nie kłócić się w sylwestra. Jednak kilka dni później chciałem wrócić do tego tematu, i delikatnie mówię, że denerwuje mnie gdy ona mi czegoś broni a potem robi to sama... przytaczając jej sytuację... i w tym momencie jest właśnie, że wypominam, że tak będzie cały czas, że nie umiemy się dogadać... Jak z taką osobą postępować? Czy jej zerwanie, spowodowane emocjami, złością, bólem nerwicowym jest świadome? W sensie Ona naprawdę tego chce czy to może wynikać z jej choroby? Jak takiej osobie powiedzieć że coś się nie podoba, ja boję się z nią rozmawiać, bo boję się o każde słowo, że coś może sprawić jej ból. Nie, nie chcę takiego związku, jednak w głębi duszy wierzę, że to nie jest jej charakter, że to przez jej nerwicę, chorobę. A jak jest? A może to tylko ja próbuję sobie wmówić, że nią tak jest, a to ze mną jest coś nie tak? Jak już pisałem, sam potrzebuję pomocy, zawsze jakoś sobie dawałem radę. Bywało gorzej, bardzo źle, ale dawałem radę... Tak, teraz dla niej chciałbym też zacząć chodzić na terapie, choć wiem, że i mi się przyda. Co powinienem teraz zrobić? Zrobić dla jej dobra, zostawić ją? Być przy niej? Ja jestem w stanie dla niej po prostu spróbować zapomnieć, choć wiem, że się nie da, ale da się żyć be Niej... choć tego nie chce. Ale jeśli naprawdę lepiej będzie dla niej jak ją zostawię zrobię to. Jeśli to przez chorobę, jak takiej osobie uświadomić, że tak jest?
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

16 stycznia 2017, o 10:48

Wiesz co czytam i czytam i czytam i powiem ci tak jak facet facetowi dorosly z bagazem doswiadczen .
Zastanow sie czego ty chcesz od zycia jak wyobrazasz sobie swoja przyszlosc gdzie chcesz byc i z kim chcesz to dzielic .
Pozniej zastanow sie czy aby dobrze idziesz w dobrym kierunku czy nie tracisz za duzo czasu na to aby zbawic caly swiat pomoc komus zamiast sobie . Ludzie kazdego dnia manipuluka siba nawzajem w kazdej rozmowie w kazdym miejscu . Tu ewidentnie ona robi z siebie cierpiaca ksiezniczke a ty na bialym koniu musisz jej pomoc bo tak wyniosles z domu cale zycie obiecales sobie ze u ciebie w zyciu bedzie inaczej bedziesz bardziej dbal o bliskich sratatata . Ty bialy ksiaze na parchliwym koniu (twoja wiedza na temat emocji sposobow myslenia a wrecx zaburzen ) pedzisz na kazde pierdniecie ksiezniczki zmijii (zmija dlatego ze ona jest nieswiadoma tego co sie dzieje ty jej pomagasz wyreczasz ja ten plan dziala i dlatego ona jest jaka jest ale gdyby tak spojzala na swoje zachowanie z boku pewnie by sie ze wstydu spalila niestety jest to niemozlowe poki sama nie dojdzie do tego ) malo tego jetes tak pewny siebie ze potrafisz jej pomoc ze dajesz jej wyrazne wskazowki co ma robic !!
(Zastanow sie czy ty bys czul sie zajebiscie gdyby to na kazdym kroku ktos ci mowil jak masz jesc co masz jesc o ktorej z kim gdzie oooo jprd )
Tylko ze ty jej nie pomagasz juz ty stales sie dla niej nauczycielem z chorymi ambicjami anona srednia uczennica ktora nie radzi sobie z materialem .
Dla mnie to tak wyglada
Zamiast jej mowic co ma robic staraj sie pomagac w sposob mniej zaowazalny moze kup jej jakas ksiazke na temat fobii spolecznej (proponuje tematy TPB )
I zamiast cisglr ja klasyfikowac czy zdala egzamin lub co ma robic przed nastepnym zabierz ja na kolacje na basen do kina opery moze byc nawet spacer i karmienie kaczek ale nie poruszaj tematow Nerwicy bo zamiast ona zmieniac otoczenie myslowe zeby mogla zobacxyc ze swiat wcale nie jest zaburzony ze to jej glowka tylko to ty ja ciagle katujesz tym gadaniem i niby pomoca . (Nadgorliwosc gorsza od faszyzmu )
A ty koleszko zajmij sie soba . Gdzie sa twoje marzenia cele nie szkoda ci czasu sadzisz ze mozna komus pomoc jezeli ten ktos nie twierdzi ze ma problem nie zaowarza go nie analizuje nie zadtanawia sie nie umie zrozumiec ze go MA . Dla takiej osoby najlepsza pomoca jest brak pomocy ale baczne obserwowanie .
Na forum jest sporo wiadomosci na tematy Nerwic zaburzen wszelakiego rodzaju proponuje ci poczytac moze zachecic ja do czytania nie kazac i mowic ze to dla jej dobra tylko moze delikatnie powiedziec ze sa tu bardzo ciekawe rzeczy i warto to przeczytac lub posluchac . Super ze jestes taki pomocny i troszczysz sie o innych za to piteczke masz odemnie ale czasem warto sie zadtanowic czy nasza pomoc nie wyzadza wiecej szkod niz tak naprawde pomaga .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

16 stycznia 2017, o 13:50

bart26 Dzięki za wskazówki, pomoc i jakąkolwiek wypowiedź, choć trochę mija się ona z celem. Nie wiem czy nie doczytałeś, czy ja nie dopisałem.
Więc może od początku: Otóż cel swojego życia miałem i mam. Plany na przyszłość? Mało kto, ma tak sprecyzowane. Ja w wieku 18-19 lat wiedziałem gdzie postawie dom, mniej więcej jaki, czym będę się zajmował itd. Od kilku lat krok po kroku realizuje te marzenia, plany. Trochę szara rzeczywistość sprowadza mnie z powrotem na ziemię. Problemy z kasą, problemy z pracą, stres z własnym biznesem itd. Ale w takich sytuacjach robię chwilę przerwy i od nowa ze zdwojoną siłą, z kolejnym doświadczeniem zaczynam, wracam je realizować.
Czy idę w dobrym kierunku? Tak, tego pewien jestem, tylko nie do końca czy dobrą drogą... Fakt, wcześniej byłem taki że chciałem zbawić świat, każdemu pomóc, ale jakiś czas temu zrozumiałem, że pierw trzeba pomóc sobie. Oczywiście jeśli ktoś zasługuje na pomoc to czemu nie...

Co do Niej... od co najmniej 4-5 lat leczy się na nerwicę. Od roku zrobiła mega postępy. Zaczęła chodzić na indywidualną terapię co tydzień. Zaczęła częściej wychodzić.
Ludzie każdego dnia manipulują innymi, ja także. W większości robię to nieświadomie, bądź świadomie w dobrej intencji. Czy to księżniczka? Nie powiedział bym, zagubiona dziewczyna bardziej. Fakt, przez to co przeszła, przez to, że nie doświadczyła życia, takiego prawdziwego dorosłego, jest nieświadoma pewnych sytuacji, wielu rzeczy. Ja próbując ją uświadomić kopię sobie sam grób. Bo robię to nieudolnie. I to jest mój problem, bo nie wiem jak mam to zrobić.
Ja jej nigdy nie mówiłem co ma robić, mówiłem co ja bym zrobił, dawałem wskazówki, propozycje.. to chyba lekka różnica? Choć nie wiem jak odbierają tacy ludzie. Wcześniej było tak, że wyciągałem ją na spacer, przejechać się gdzieś, cokolwiek... ciężko było. Ale ja "udawałem", że nie ma problemu i tak chyba powinno być.
Co do książki, sama mi dawała żeby ją przeczytać, tak to Ona mi dawała książkę na temat fobii społecznej, abym mógł lepiej zrozumieć jak z nią postępować. Tylko moja duma, pewność siebie, nie przyjęła tego, co żałuję i nadrabiam. Co do wychodzenia, kino, kolacja itd... jeszcze rok temu, bała się wyjść ze mną 20m na spacer gdzie nikogo poza nami nie było. A co dopiero kino itd... Jest coraz lepiej... coraz więcej sama wychodzi.
To, że ona nie zdaje sobie sprawy z tego co jej jest, jest nieprawdą! Wie co jej jest, może nie rozumie, ale wie, że ma problem. Wie też, że mnie to męczy. Nie raz było tak, że chciała zrezygnować z Nas, tylko dla mnie... abym ja się nie męczył. Jedynie czego nie rozumie, to tego, że wyjść gdzieś to nic złego, że to co ja mówię, nie jest atakiem na nią, a pomocą, choć i ja źle dobieram słowa.

Sobą właśnie zaczynam zajmować się od tego tygodnia. :) Na razie tamten był czytaniem, zapoznaniem się, a teraz praktyka.
mackajg
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 9 listopada 2015, o 09:26

19 stycznia 2017, o 22:43

Witaj. Mam 28 lat i Równiez mam fobie społeczna nerwice. Mój narzeczony ma że mną czasami ciężko dlatego Cie rozumiem. Dobrze ze starasz się jej nie zmuszać ale uważam że też nie można się rozczulac. Powinno się dawać dużo wsparcia zrozumienia ale też traktować na równi. Twoje potrzeby są tak samo wazne. Ja nie raz za bardzo biorę do siebie co mi partner mówi klocimy się nie jestem idealna ale chodzę na terapię pracuje nad sobą staram się. Trochę wydaje mi się Że ta dziewczyna za bardzo uzalala się nad sobą co prawda pisałeś że się stara ale chyba nie stara się Ciebie zrozumieć tylko się obraża jeśli Ci na niej żalezy to próbuj ale pamiętaj o sobie również
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

20 stycznia 2017, o 07:03

Tak, niedawno zrozumiałem, że nie mogę pomijać siebie. Zależy, ale w tym momencie zalezy na tyle ze gubie siebie. Jej ponoć też zależy na mnie, ale bardziej skupia się na sobie, na swojej dolegliwości niż na mnie, czy na Nas... Ostatnio była w stanie mnie zostawić... dlaczego? Bo przy mnie ma zbyt dużo stresu, negatywnych emocji, zbyt czesto sie klocimy i nigdy z tego nie wyjdzie. A zaczeło się od słów które źle odebrała. Pierw co to myślałem, że to objaw choroby, że nie zdaje sobie sprawy co robi, że nie rozumie. Teraz to już nie wiem nawet co myśleć. Ja sam mam problemy ze sobą, od przyszłego tygodnia zaczynam terapię. A Ona do mnie z tekstem, że dużo czasu poświęciła na walkę z tym co jej jest i nie wie czy da radę czekać na mnie...
mackajg Czy Ty uwazasz, że przez to co Ci jest, choć nie wiem w jakim stopniu Ciebie ta fobia ogranicza, przez to, że nie możesz ze swoim narzyczonym wychodzić, normalnie spotykać się powinnas starać siębardziej w jakiś inny bardziej dostępny sposób? Innaczej mówiąc wynagrodzić mu to? Ostatnio próbowałem wyjaśnić dziewczynie, że skoro nie może mnie odwiedzać, a ja z braku czasu jej często nie, to chociaż mogła by więcej czasu poświęcić mi na rozmowy, przez tel czy kompa... to co? Stwierdziła, że ja jej nie doceniam...
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

20 stycznia 2017, o 08:37

No troszke inaczejj teraz to.opisales .hmm z tego co piszesz to ty sie starasz i wszystko moim zdaniem jest na plus naprawde . Ona tylko ma.problrm z tym ze wydaje jej sie ze jest kula u nogi dla ciebie malo poczucia wlasnej wartosci . Moze powinna sprobowac sil w swoim wlasnym rozwou moze jakis biznes moze moze tobie pomoc tym samym cie odciazy . 5 lat leczenia zaburzenia dla mnie to bardzo dlugo i nie potrafie tego pojac ale to moje zdanie moze oba zamiast zmieniac sposob w jaki postrzega swiat i wszystko co ja otacza ciagle analizuje co robi zle a to bledne kolo .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
mackajg
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 57
Rejestracja: 9 listopada 2015, o 09:26

20 stycznia 2017, o 09:44

Mój partner na szczęście jest domatorem i nie lubi za bardzo wychodzić ale takie np wyjście do centrum handlowego jest dla mnie ciężkie i łapie mnie taka derealizacja ale wychodzę bo robię to bardziej dla siebie bo tedy droga do wyzdrowienia. U mnie największy problem to taki ze mój partner nie za bardzo rozumie uważa że fobia społeczna to nic takiego Ze sama sobie wmawiam i często się o to klocimy. Fobia ogranicza mnie straciłam pracę przez to musiałam ślub odłożyć plany o dziecku ale wierzę że mi się uda. Teraz chodzę na terapię grupowa. Twoja dziewczyna jest bardzo skoncentrowana na sobie to normalne w tym zaburzenia ale można próbować metoda małych kroków. Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć że jak się czegoś panicznie boję somatyka szaleje to już jak wyjdę to powoli puszcza i później jestem dumna z siebie. Ja mogę polecić prowadzenie dziennika sukcesów i zapisywać codziennie małe kroczki chwalić siebie za każdą mała rzecz biorąc
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

20 stycznia 2017, o 12:14

bart26 Inaczej, bo co chwilę daje mi inne odczucie, ja już sam nie wiem co mam myśleć. 5 lat z przerwami, różnym skutkiem i sposobem. Nie wiem jak Ona się leczy, jak wygląda terapia, ja nie chce być jej psychologiem, a facetem.
Własny biznes? Nie bardzo wiesz co mówisz... Raz kasa, żeby cokolwiek rozkręcić, dwa jak można prowadzić coś swojego bojąc się wyjść z domu, bojąc się ludzi? Fakt, powinna się czymś zająć, czymś co fobie jej pozwoli, ale jak jej o tym mówiłem, odebrała to jako atak, że siłą próbuję ją wyciągnąć, że nie widzę z nią przysżłości bo nie ma pracy.

mackajg
Ja też raczej nie przepadam za wyjściem... Tylko Ona boi się posiedzieć u mnie w domu. Też ją wyciągałem, zarówno dla Nas jak i dla Niej i się udawało, tylko, że odległość i to, że rzadko sie widzimy nie bardzo pozwala na wyciąganie jej.
Ja wcześniej też nie rozumiałem fobi, też udawałem że jej nie ma, że wystarczy jak się przełamie, zmusi i tyle... i też się często kłóciliśmy o to. Ale przeczytałem kilka rzeczy, więcej zrozumiałem. To forum też mi pomogło. Oj tak, bardziej boi się wyjść, myśli, że miała być tam gdzie masa ludzi niż samego wyjścia. Pamiętam raz, namawiałem ją by pojechała ze mną do sklepu. Strach, łzy w oczach, panika... chciała zostać, ale jak już była w tym sklepie nic a nic nie odczułem żeby się bała. Pierwszy raz, nie od jakiegoś czasu a pierwszy raz w życiu była w tak dużym sklepie i pamiętam, cieszyła się jak dziecko tam, musiała przejść cały, popatrzeć, zobaczyć wszystko, miała gdzieś że ludzi masa.

A teraz jeszcze do mnie z cytatem: 'Jeśli jestem przywiązany do drugiego człowieka, ponieważ nie potrafię stać na własnych nogach, on lub ona mogą być moim ratunkiem w życiu, ale tego rodzaju związek nie jest miłością.'' Co o tym sądzicie? :)
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

20 kwietnia 2017, o 21:17

Trochę w tym wszystkim się zmieniło.
Okazuje się, że i ja mam cholerny problem, że nasze problemy "kłócą się ze sobą". Zaprzeczają się... Ona potrzebuje wsparcia, pewności, ciepła, bezpieczeństwa, a ja mam problem z okazaniem tego, mam problem okazaniem pozytywnych uczuć. Mam problem ze stałością w związku.
Ja potrzebuję wychodzić, zajmować się czymś... Ona tego nie może.
Jednak ja walczę o siebie, Ona o siebie, tylko, że przestała wierzyć w to, że będzie inaczej. A ja baardzo ją kocham.
Awatar użytkownika
podwarszawski
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 3 marca 2017, o 02:05

20 kwietnia 2017, o 22:10

mati93 pisze:
20 kwietnia 2017, o 21:17
Trochę w tym wszystkim się zmieniło.
Okazuje się, że i ja mam cholerny problem, że nasze problemy "kłócą się ze sobą". Zaprzeczają się... Ona potrzebuje wsparcia, pewności, ciepła, bezpieczeństwa, a ja mam problem z okazaniem tego, mam problem okazaniem pozytywnych uczuć. Mam problem ze stałością w związku.
Ja potrzebuję wychodzić, zajmować się czymś... Ona tego nie może.
Jednak ja walczę o siebie, Ona o siebie, tylko, że przestała wierzyć w to, że będzie inaczej. A ja baardzo ją kocham.
Noo gościu, przeczytałem całość, i Ty chyba serio ją kochasz, ale masz problem choćby np. z czułym okazywaniem jej tego, w taki sposób, by do jej świadomości to dotarło. I pewnie wiele innych problemów też oboje macie, niemniej jednak ja wam gorąco kibicuje ;)
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

20 kwietnia 2017, o 22:20

podwarszawski dzięki.
Długo zastanawiałem się czy to na pewno Ta Jedyna czy to tylko samotność, Czy to nie Ta Jedyna czy to tylko moje chore myśli odrzucające ludzi. Nadal miewam takie myśli. Jednak ja naprawdę chciałbym aby to akurat z Nią mi się udało.
ODPOWIEDZ