Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Życie z nerwicowcem

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
Awatar użytkownika
Szembek
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 83
Rejestracja: 4 stycznia 2017, o 21:20

16 lutego 2017, o 11:38

O życiu w nerwicy i z nerwicą napisano na tym forum chyba już wszystko, a przynajmniej prawie wszystko.
Ja chciałbym poruszyć kwestię życia w związku (nie tylko małżeńskim) czy w bliskich relacjach (zwykle rodzinnych) z nerwicowcem.

Myślę, że za mało miejsca poświęcamy temu, jak trudno żyje się naszym bliskim z nami zaburzonymi i jak w okresie problemów emocjonalnych układać relacje i wspólne życie. Wielokrotnie zostało na tym forum powiedziane i napisane, że jedną z cech nerwicy jest egocentryzm, czyli koncentrowanie się na sobie, a konkretnie na własnych myślach, lękach i objawach. I wtedy zapominamy o uczuciach czy emocjach najbliższych.

W kontekście powyższej kwestii do głowy przychodzi mi kilka elementów, opartych na osobistych doświadczeniach.

1. Widzę, że przy tym wszystkim co się dzieje, żona cierpi na swój sposób. Że bardzo chce mi pomóc, a nie widząc pożądanych zmian obwinia się, że robi za mało. Choć ja tłumaczę, że wcale tak nie jest i bardzo mi w moich problemach pomaga. Ale w jakiś sposób może to wywołać wyrzuty sumienia, że się kochaną osobę wpędza w takie nastroje. Syn (13 lat) też dopytuję żony, czy - jak to określa - moja choroba to przez niego. Oczywiście żona jak może wyprowadza go z tego myślenia, ale sami widzicie, że nasi bliscy nie przechodzą obok tego wszystkiego obojętnie.

2. Przez długi czas nie chciałem żony i syna wciągać w przeżywanie własnych kłopotów. Jak najmocniej i jak najdłużej chciałem chronić ich przed samym sobą, przed moimi lękami, napięciami, objawami, złym humorem etc. Mówiąc inaczej nie chciałem ich życia zatruwać swoją nerwicą i toksycznością z tym związaną. A więc w wielu przypadkach bardzo złego samopoczucia izolowałem się od nich. Wiele razy rozmawiałem o tym z terapeutką, a w efekcie tych rozmów od niedawna staram się zmienić podejście, i właśnie w te złe dni być bardziej z żoną. Zauważyłem, że to pomaga, ale z drugiej strony mam takie myśli, że dodatkowo ją obciążam problemami.

3. Ostatnio wiele z żoną rozmawiam o mechanizmach nerwicy, o jej przyczynach, o akceptacji, o porzucaniu kontroli. Dzielę się tą wiedzę, którą nabywam z książek, a przede wszystkim z tego forum i nagrań Victora i Divina. Myślę, że to ważne, aby bliska mi osoba wiedziała o co chodzi w tym wszystkim, ale też miała komunikat, że ja wciąż nad tym pracuję, bo dla siebie, dla niej, dla syna, nie chcę, żeby to trwało wiecznie. Żona mi powiedziała wczoraj, że widzi jak walczę (wiem, wiem, terminologia "walczę" nie jest dobrym określeniem), ale chodzi o to, że podejmuję wysiłki, żeby to zmienić.

4. Przez długi czas miałem takie myśli, że okazując słabość, zachwiałem ich wiarę w to, że jestem dla nich wsparciem i opoką, i zawsze mogą na mnie liczyć. Że widzieli mnie w momentach słabości, płaczącego, bezradnego itd. Nie napiszę, że wstydziłem się tego, bo wstydu nie czułem, ale bardziej właśnie to, że kogoś zawiodłem. Wprawdzie to uczucie nie jest silne, bo z drugiej strony wiem, że to co do mnie należy jako męża czy ojca robię, niemniej gdzieś podświadomie chodzi mi po głowie, że jako głowa rodziny nie okazałem się wystarczająco silny i twardy.

5. O życiu seksualnym nawet nie będę się rozpisywał, bo wielu nerwicowców wie o co kaman. Zresztą nie trzeba być zaburzonym żeby życie seksualne niemal kompletnie poległo, mnóstwo ludzi obarczonych obowiązkami, zestresowanych, przemęczonych rezygnuje z seksu. Mnie to bardzo gnębi, szczególnie dlatego, że moje relacje z żoną po bardzo poważnym kryzysie kilka lat temu, udało się w pełni odbudować, i teraz dogadujemy się jak nigdy wcześniej (oczywiście nie biorę pod uwagę tego okresu na początku związku), jest między nami dużo czułości, nie wstydzimy się okazywania uczucia, a seks mimo to sporadyczny.

A jak jest u Was? Jak radzicie sobie z tymi tematami?
Awatar użytkownika
pudzianoska
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 301
Rejestracja: 24 października 2016, o 21:37

17 lutego 2017, o 16:01

Ja mogę powiedzieć jak to wygląda z mojej perspektywy, która jest dwojaka - całe swoje życie (odejmując lata kiedy nie kumałam o co chodzi plus lata poza domem) żyłam z osobą zaburzoną a od lat dwóch z hakiem, sama zmagam się z nerwicą.

Ja obserwator:
Nerwica, była dla mnie chorobą egzotyczną, powodującą niezrozumiałe i wręcz irytujące poczucie zagrożenia. Nie rozumiałam, dlaczego ktoś kto owszem, może i miał ciężkie życie, ale ogólnie żyje mu się dobrze (pieniędzy jest w sam raz, nikt nie choruje na śmiertelne choroby, nie dochodzi do żadnych wypadków w rodzinie), pada co jakiś czas na ziemię i mówi, że umiera. ;brr Było to dla mnie na pierwszym etapie - przerażające, później irytujące a następnie obojętne. Nie wiedziałam, że to zwykły atak paniki, nie rozumiałam jego mechanizmu i nie mogłam pojąć, czemu ktoś może przez tyle lat myśleć, że umiera, skoro nie umarł i nic nie wskazuje na to, że umrze. :hehe: Myślałam, że to, że nerwica u tej osoby nie przechodzi, to wynik słabego starania się, samonakręcania się oglądaniem złych wiadomości, czytaniem klepsydr itd. Byłam zła, że nie szuka ona specjalistycznej pomocy, wkurzałam się, że każde moje wyjście z domu, każdy wyjazd był podszyty strachem o moje zdrowie i życie, tak jakby na każdym roku czyhali na mnie gwałciciele, mordercy, porywacze itd. Generalnie, byłam beznadziejnym przykładem człowieka, de facto dziecka, które nie rozumiało, czemu dorosły zachowuje się tak dziwnie. Czemu się boi, skoro wszystko jest ok? Czemu ciągle coś go boli? Czemu nie może spać? Czemu każe mi go pocieszać, mówiąc, że tylko ja jestem dla niego nadzieją i wsparciem? Dopiero niecałe dwa lata przed tym, jak sama "zachorowałam", zakupiłam dla tej osoby książkę Grzegorza Szaffnera, która otworzyła mi oczy. Zrozumiałam o co kaman, ale nadal nie potrafiłam sobie tego wyobrazić.

Ja zaburzona:
Jako, że sama przez tyle lat nie rozumiałam, co to jest nerwica i jak można się bać, czegoś czego nie ma, co się realnie nie dzieje, co odbywa się tylko na poziomie emocji, nie wymagam od bliskich, żeby to zrozumieli. Uważam, że nijak nie da rady sobie tego wyobrazić. Nie można wytłumaczyć tego słowami osobie, która podchodzi do życia racjonalnie, nie martwi się nadmiernie o przyszłość, nie analizuje każdego sygnału pochodzącego z ciała i nie przypisuje mu wybranej jednostki chorobowej. Nie, nie i jeszcze raz nie! Nasi bliscy sobie tego nie wyobrażą, a nawet jeśli cechuje ich wysoki poziom empatii, to to i tak będzie poza ich zasięgiem.
Czego zatem oczekuję? Że będą mnie wspierać. Że nie będą dawać rad, typu "weź się w garść". Że wysłuchają albo mojego monologu o tym, co to jest nerwica albo wspólnie przesłuchają ze mną nagrania chłopaków, które wszystko pięknie tłumaczy. Po co? Po to, by nie byli tacy niedoinformowani, jak ja kiedyś. Żeby wiedzieli z czym się mierzymy, że dla nas wyjście z nerwicy to cholernie trudna droga z wybojami, ale że nie zwariowaliśmy, niczego sobie nie wymyślamy a nasz strach i objawy są realne. My naprawdę się boimy, naprawdę nas mdli i naprawdę mamy zawroty głowy. Jednak lęk i myśli jakie temu towarzyszą, to już inna inszość, z którą musimy sami walczyć i której oni nie mają jak poczuć. Fajnie, jeśli narzeczony trzyma mnie za rękę, przytula jak mi źle, ale dobrze też, kiedy kopie mnie w tyłek i przypomina, że to tylko kryzys. Ja ze swojej strony zachęcam wszystkich do tego, żeby tłumaczyć bliskim, jaki jest mechanizm nerwicy i jasno określić, jak powinni podchodzić do naszych nastrojów, zachowań. Ja np. musiałam wytłumaczyć swojemu mężczyźnie, że ma mi nie proponować kolejnej wizyty u lekarza, jak pojawia się u mnie nowy objaw, bo inaczej będę się nakręcać i badać jeszcze 10 lat. Na początku nie rozumiał dlaczego. :DD Warto więc tłumaczyć takie kwestie.
A jak jest u Was?
:lov:
Boże, użycz mi pogody ducha,
Abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
Odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Jeśli nie otrzymujesz cudu, stań się nim.

https://wordpress.com/view/pudzianoska.wordpress.com
Izabela
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 42
Rejestracja: 31 lipca 2016, o 08:24

17 kwietnia 2017, o 20:14

Ja walczę juz 9 lat, z mężem znamy się od 13-stu, wie jaka byłam przed nerwica, a jaja jestem teraz, na początku sam chyba byl trochę przerażony i wzywał lub wiózł mnie na pogotowie, potem tłumaczył, że już to przerabialismy, potem brałam leki wiec było kilka lat spokoju, potem 4 nieudane próby odstawienia i znów jazdy, obecnie biorę mała dawkę leku i niektóre objawy wróciły, moim problemem są lęki, straszne bóle karku, głowy,ramion i nerwoból nogi, który sprawia, że chce mi się wyć.. Jak teraz postrzega mnie mąż... Widzę, że jest tym wszystkim zmęczony, mówi, że byłam 3 terapia, teraz chodzę na czwartą, a nadal mam jazdy,lęki, widzę, że ma dość, jak mowie,że źle się czuje, to komentuje, że ja zawsze się źle czuje,wierzę, że ma dość, ale on nie wie co ja czuję jak jest mi źle, jak to jest codziennie czuć ból, tak,że masie ochotę wyć... Wiem, że życie z nerwicowcem nie jest łatwe...
Awatar użytkownika
joasia1973
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 51
Rejestracja: 24 stycznia 2015, o 19:53

24 czerwca 2017, o 19:47

Pudzianoska ale super napisałaś. Ja nie wiem jak to żyć z nerwicowcem ale pewnie ciężko. Mój partner jakoś nie potrafi mnie wspierać. czasem powie że tak mnie kocha i wie ,że będzie dobrze ale rozumiem że już ma dość moich narzekań, strachów, bóli, czarnowidztwa, złego humoru, braku radości itd.
Alpina86
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 221
Rejestracja: 23 maja 2017, o 21:27

24 czerwca 2017, o 19:59

Bo to jest tak, że inni nie rozumieją naszych emocji, ja przerabiałam to nawet ryczałam., wkurzałam się. Zdrowi myślą, że przesadzamy. Coś w tym jest bo każdy człowiek jest skupiony na sobie. My na swoich objawach. Ja dziś przeżyłam lęk w sklepie i żyje staram się nie skupiać się długo na tym , po cichu ,ze nerwica odpuści. Prawda jest taka ze jak nie weźmiemy się w garść to będziemy żyć w zawieszeniu.
fu*k it
Awatar użytkownika
joasia1973
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 51
Rejestracja: 24 stycznia 2015, o 19:53

26 czerwca 2017, o 00:49

Pudzianoska i Szembek fajnie jak ma się taką osobę ktora rozumie, chce posłuchać, chce poczytać. Ja mam tak, ze rozumie że to choroba psychiczna ale mam sama właśnie wziąć się w garść a nie zapisywać się do jakiejś sekty, gdzie każą mi pakować sobie moje wszystkie obawy do jednego kartona z napisem "nerwica" czy kłócić się z nerwicą, że jeśli ona taka mądra to niech zachoruje mnie na tego raka. On uważa ,że takie rzeczy to by spuścił w toalecie. No i dlatego chwyciłam teraz kompa i piszę i czytam tu bo niemoc złości i niezrozumienia mnie zalewa .
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

26 czerwca 2017, o 08:04

joasia1973 nerwica to nie jest żadna choroba psychiczna - to zaburzenie emocjonalne - tak epizod w życiu który nie trawa wiecznie .
Moi bliscy wiedzą o mojej nerwicy chociaż nie gadam o tym .
Nie dało się tego ukryć skoro na cały dom darłam ryja , że umierwam i nikt mnie już nie uratuję ;) ( było to dwa lata temu ) :roll:
Ja osobiście uważam że nie warto mówić o nerwicy, po pierwsze dajem jej wtedy duże znaczenie a sobie tą przysłowiową łatkę zaburzonego , po drugie nikt bez nerwicy nie zrozumie osoby z nerwicą . Jeśli chcecie się wygadać to piszcie na forum albo na czacie , po co na około pieprzyć o tym zaburzeniu ;)
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
Awatar użytkownika
joasia1973
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 51
Rejestracja: 24 stycznia 2015, o 19:53

26 czerwca 2017, o 12:35

No wlasnie Schanis22. Ja nie mowie dookoloa ale oczekiwalabym od najblizszej osoby zeby mnie zrozumiala. A moze ja sobie przypielam latke i nie jestem zaburzona?
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

26 czerwca 2017, o 12:40

Joasia1973,

Robiłem na ten temat pogadankę tutaj: zaburzenia-rodzina-bliscy-jak-poprawi-r ... t7983.html

Zapoznaj się, a w razie wszelkich niejasności pytaj śmiało. :)

Pozdrawiam.
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
Monciak
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 25 października 2017, o 17:53

10 grudnia 2017, o 08:29

Witam wszystkich !
Mój narzeczony od pół roku boryka się z nerwica . Narazie stara się walczyć z tym bez leków . Ale rozmyślamy nad wizyta u specjalisty . Zaczęło się się u niego od tachylardii ,wysokiego ciśnienia ,problemów ze snem . Teraz już ma stany lękowe ,dziwne sny , budzi się ciągle zły . Ciągle jest poddenerwowany napięty . Zanim okazało się , że to nerwica to robił wszystkie badania od krwi do wizyt u kardiologa , laryngologa itp . Psycholog postawił diagnozę . No i się zaczęło teraz jest coraz gorzej ciężko mi się z nim porozumieć mimo że chce go wspierać . Na każdy mój pomysł lub próbę pomocy zazwyczaj słyszę "nie wiesz jak to jest nie masz nerwicy "itp . Z boku to wyglada tak jakby sie poddal . Niby czyta forum ale jakby nie wcielał w życie (a przynajmniej nie widać tego ) co ludzie mówią i jakie rady daja. Ja w sumie nie jestem zdiagnozowana ale mam niektóre objawy somatyczne a z pogłębianiem się u niego nerwicy u mnie częściej występują objawy . Ale jakoś sobie z tym radzę może praca trochę pomaga bo mam masę ruchu i każdy problem z siebie wyrzucam . Nie wychodzimy już do znajomych na imprezy bo jego stany lękowe i ataki paniki uniemożliwiają nam to . Teraz co jakis czas pojawia się temat jego pójścia na zwolnienie chorobowe ale ja myślę, że to nie jest najlepszy pomysł . Rozumiem, że dostaje w pracy ataków paniki itp ale wiem też , ze można z tym walczyć a przynajmniej próbować stawiać temu czoła . A zwolnienie chorobowe to jest najprostsza opcja a też myślę że załóżmy posiedzi 2 tyg w domu poczuje się bezpiecznie wyciszy a jak wróci do pracy to jego lęk wróci ze zdwojoną siłą . Przynajmniej mnie się tak wydaje . Dlatego ciągle mu tłumaczę , że to nie najlepszy pomysł bo czytając posty innych użytkowników wiem że praca i zajęcie głowy jest najlepsze dla chorych . Rozumiem że jego praca jest trudna ponieważ pracuje z trudna młodzieżą to w hałasie i stresie ale jeżeli ucieknie od tego na jakiś czas to kiedy wróci to będzie gorzej . On twierdzi teraz że się nie nadaje do tej pracy itp ale ja jestem pewna że nerwicowe objawy już miał zanim zaczął tam pracować więc jego praca nie jest głównym zapalnikiem nerwicy . Widze jak sie meczy. Za pół roku bierzemy ślub i szczerze jestem przerażona tym że nie jestem w stanie mu pomóc nawet zaproponowałam że pójdę z nim do psychiatry . Możecie mi dac jakieś wskazówki ? Będę bardzo wdzięczna .
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

10 grudnia 2017, o 09:19

Monciak pisze:
10 grudnia 2017, o 08:29
Witam wszystkich !
Mój narzeczony od pół roku boryka się z nerwica . Narazie stara się walczyć z tym bez leków . Ale rozmyślamy nad wizyta u specjalisty . Zaczęło się się u niego od tachylardii ,wysokiego ciśnienia ,problemów ze snem . Teraz już ma stany lękowe ,dziwne sny , budzi się ciągle zły . Ciągle jest poddenerwowany napięty . Zanim okazało się , że to nerwica to robił wszystkie badania od krwi do wizyt u kardiologa , laryngologa itp . Psycholog postawił diagnozę . No i się zaczęło teraz jest coraz gorzej ciężko mi się z nim porozumieć mimo że chce go wspierać . Na każdy mój pomysł lub próbę pomocy zazwyczaj słyszę "nie wiesz jak to jest nie masz nerwicy "itp . Z boku to wyglada tak jakby sie poddal . Niby czyta forum ale jakby nie wcielał w życie (a przynajmniej nie widać tego ) co ludzie mówią i jakie rady daja. Ja w sumie nie jestem zdiagnozowana ale mam niektóre objawy somatyczne a z pogłębianiem się u niego nerwicy u mnie częściej występują objawy . Ale jakoś sobie z tym radzę może praca trochę pomaga bo mam masę ruchu i każdy problem z siebie wyrzucam . Nie wychodzimy już do znajomych na imprezy bo jego stany lękowe i ataki paniki uniemożliwiają nam to . Teraz co jakis czas pojawia się temat jego pójścia na zwolnienie chorobowe ale ja myślę, że to nie jest najlepszy pomysł . Rozumiem, że dostaje w pracy ataków paniki itp ale wiem też , ze można z tym walczyć a przynajmniej próbować stawiać temu czoła . A zwolnienie chorobowe to jest najprostsza opcja a też myślę że załóżmy posiedzi 2 tyg w domu poczuje się bezpiecznie wyciszy a jak wróci do pracy to jego lęk wróci ze zdwojoną siłą . Przynajmniej mnie się tak wydaje . Dlatego ciągle mu tłumaczę , że to nie najlepszy pomysł bo czytając posty innych użytkowników wiem że praca i zajęcie głowy jest najlepsze dla chorych . Rozumiem że jego praca jest trudna ponieważ pracuje z trudna młodzieżą to w hałasie i stresie ale jeżeli ucieknie od tego na jakiś czas to kiedy wróci to będzie gorzej . On twierdzi teraz że się nie nadaje do tej pracy itp ale ja jestem pewna że nerwicowe objawy już miał zanim zaczął tam pracować więc jego praca nie jest głównym zapalnikiem nerwicy . Widze jak sie meczy. Za pół roku bierzemy ślub i szczerze jestem przerażona tym że nie jestem w stanie mu pomóc nawet zaproponowałam że pójdę z nim do psychiatry . Możecie mi dac jakieś wskazówki ? Będę bardzo wdzięczna .
Hej.
Według mnie Twój chłopak powinien przelecieć nagrania chłopaków i zaczynać je wprowadzać w życie.Moim zdaniem nie jestem jakimś ekspertem ale tez siedzę w nerwie musi poprostu uwierzyć w to ze to tylko nerwica,musi uwierzyć w siebie ze da rade wyjść z tego,i przede wszystkim zaakceptować te stany jakie ma poprostu zaakceptować.Z tego co piszesz to twoj chłopak nie ma za bardzo akceptacji i złożył broń,a tak naprawde walka z nerwa to nie jest taka walka ze bierzesz bron i zagrzewasz się do walki tylko to jest akceptacja przyzwolenie sobie ze mam takie i takie objawy przez jakiś czas,ignorowanie wezystkich objawow myśli,zmiana otoczenia myślowego czyli życie życiem.Powinniscie dalej chodzić na imprezy czy spotkania ze znajomymi,bo nerwica to nie jest żadna choroba a zaburzony stan emocjonalny z którego da się wyjść tylko trzeba z uporem dążyć do tego i dać sobie na to czasu bo to nie przechodzi odrazu ;) ja jakiś czas temu tez dawałem się ograniczać nerwie a od jakiegoś czasu powiedziałem sobie piernicze nie będzie mnie nerwa ograniczać i robię jej na przekór ;) Ja chodze na terapie poznawczo behawioralna leków zadnych nie biore probuje bez ale to jest indywidualna kwestia ;) Terapie i nagrania chłopaków z forum jak najbardziej polecam i najlepiej by było jakby chłopak zaczął słuchać tych nagrań i chodzić na terapie ;) im szybciej zacznie się odkopywać tym szybciej z tego wyjdzie,im dłużej będzie w tym tkwił tym dłużej będzie z tego wychodził.
Powodzenia !!
Monciak
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 25 października 2017, o 17:53

10 grudnia 2017, o 09:29

Nipo pisze:
10 grudnia 2017, o 09:19
Monciak pisze:
10 grudnia 2017, o 08:29
Witam wszystkich !
Mój narzeczony od pół roku boryka się z nerwica . Narazie stara się walczyć z tym bez leków . Ale rozmyślamy nad wizyta u specjalisty . Zaczęło się się u niego od tachylardii ,wysokiego ciśnienia ,problemów ze snem . Teraz już ma stany lękowe ,dziwne sny , budzi się ciągle zły . Ciągle jest poddenerwowany napięty . Zanim okazało się , że to nerwica to robił wszystkie badania od krwi do wizyt u kardiologa , laryngologa itp . Psycholog postawił diagnozę . No i się zaczęło teraz jest coraz gorzej ciężko mi się z nim porozumieć mimo że chce go wspierać . Na każdy mój pomysł lub próbę pomocy zazwyczaj słyszę "nie wiesz jak to jest nie masz nerwicy "itp . Z boku to wyglada tak jakby sie poddal . Niby czyta forum ale jakby nie wcielał w życie (a przynajmniej nie widać tego ) co ludzie mówią i jakie rady daja. Ja w sumie nie jestem zdiagnozowana ale mam niektóre objawy somatyczne a z pogłębianiem się u niego nerwicy u mnie częściej występują objawy . Ale jakoś sobie z tym radzę może praca trochę pomaga bo mam masę ruchu i każdy problem z siebie wyrzucam . Nie wychodzimy już do znajomych na imprezy bo jego stany lękowe i ataki paniki uniemożliwiają nam to . Teraz co jakis czas pojawia się temat jego pójścia na zwolnienie chorobowe ale ja myślę, że to nie jest najlepszy pomysł . Rozumiem, że dostaje w pracy ataków paniki itp ale wiem też , ze można z tym walczyć a przynajmniej próbować stawiać temu czoła . A zwolnienie chorobowe to jest najprostsza opcja a też myślę że załóżmy posiedzi 2 tyg w domu poczuje się bezpiecznie wyciszy a jak wróci do pracy to jego lęk wróci ze zdwojoną siłą . Przynajmniej mnie się tak wydaje . Dlatego ciągle mu tłumaczę , że to nie najlepszy pomysł bo czytając posty innych użytkowników wiem że praca i zajęcie głowy jest najlepsze dla chorych . Rozumiem że jego praca jest trudna ponieważ pracuje z trudna młodzieżą to w hałasie i stresie ale jeżeli ucieknie od tego na jakiś czas to kiedy wróci to będzie gorzej . On twierdzi teraz że się nie nadaje do tej pracy itp ale ja jestem pewna że nerwicowe objawy już miał zanim zaczął tam pracować więc jego praca nie jest głównym zapalnikiem nerwicy . Widze jak sie meczy. Za pół roku bierzemy ślub i szczerze jestem przerażona tym że nie jestem w stanie mu pomóc nawet zaproponowałam że pójdę z nim do psychiatry . Możecie mi dac jakieś wskazówki ? Będę bardzo wdzięczna .
Hej.
Według mnie Twój chłopak powinien przelecieć nagrania chłopaków i zaczynać je wprowadzać w życie.Moim zdaniem nie jestem jakimś ekspertem ale tez siedzę w nerwie musi poprostu uwierzyć w to ze to tylko nerwica,musi uwierzyć w siebie ze da rade wyjść z tego,i przede wszystkim zaakceptować te stany jakie ma poprostu zaakceptować.Z tego co piszesz to twoj chłopak nie ma za bardzo akceptacji i złożył broń,a tak naprawde walka z nerwa to nie jest taka walka ze bierzesz bron i zagrzewasz się do walki tylko to jest akceptacja przyzwolenie sobie ze mam takie i takie objawy przez jakiś czas,ignorowanie wezystkich objawow myśli,zmiana otoczenia myślowego czyli życie życiem.Powinniscie dalej chodzić na imprezy czy spotkania ze znajomymi,bo nerwica to nie jest żadna choroba a zaburzony stan emocjonalny z którego da się wyjść tylko trzeba z uporem dążyć do tego i dać sobie na to czasu bo to nie przechodzi odrazu ;) ja jakiś czas temu tez dawałem się ograniczać nerwie a od jakiegoś czasu powiedziałem sobie piernicze nie będzie mnie nerwa ograniczać i robię jej na przekór ;) Ja chodze na terapie poznawczo behawioralna leków zadnych nie biore probuje bez ale to jest indywidualna kwestia ;) Terapie i nagrania chłopaków z forum jak najbardziej polecam i najlepiej by było jakby chłopak zaczął słuchać tych nagrań i chodzić na terapie ;) im szybciej zacznie się odkopywać tym szybciej z tego wyjdzie,im dłużej będzie w tym tkwił tym dłużej będzie z tego wychodził.
Powodzenia !!
On ogląda jakieś nagrania itp ale nie wciela ich w życie właśnie . I tak jak mówisz złożył broń według mnie . I dokładnie tak jak mówisz żyje nerwica . Ciągle mówi że jest chory że nie ma pewności siebie itp . Ciężko się na to patrzy jak osoba która kochasz przestaje o siebie walczyć czyta fora interesuje się tym posiada wiedzę którą powinna mu pomóc wyjść z tego ale nic z tym nie robi . A jak się ustosunkujesz do tego jego zwolnienia lekarskiego z pracy ? Dla mnie to zły pomysł jak myślisz ?
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

10 grudnia 2017, o 09:45

Monciak pisze:
10 grudnia 2017, o 09:29
Nipo pisze:
10 grudnia 2017, o 09:19
Monciak pisze:
10 grudnia 2017, o 08:29
Witam wszystkich !
Mój narzeczony od pół roku boryka się z nerwica . Narazie stara się walczyć z tym bez leków . Ale rozmyślamy nad wizyta u specjalisty . Zaczęło się się u niego od tachylardii ,wysokiego ciśnienia ,problemów ze snem . Teraz już ma stany lękowe ,dziwne sny , budzi się ciągle zły . Ciągle jest poddenerwowany napięty . Zanim okazało się , że to nerwica to robił wszystkie badania od krwi do wizyt u kardiologa , laryngologa itp . Psycholog postawił diagnozę . No i się zaczęło teraz jest coraz gorzej ciężko mi się z nim porozumieć mimo że chce go wspierać . Na każdy mój pomysł lub próbę pomocy zazwyczaj słyszę "nie wiesz jak to jest nie masz nerwicy "itp . Z boku to wyglada tak jakby sie poddal . Niby czyta forum ale jakby nie wcielał w życie (a przynajmniej nie widać tego ) co ludzie mówią i jakie rady daja. Ja w sumie nie jestem zdiagnozowana ale mam niektóre objawy somatyczne a z pogłębianiem się u niego nerwicy u mnie częściej występują objawy . Ale jakoś sobie z tym radzę może praca trochę pomaga bo mam masę ruchu i każdy problem z siebie wyrzucam . Nie wychodzimy już do znajomych na imprezy bo jego stany lękowe i ataki paniki uniemożliwiają nam to . Teraz co jakis czas pojawia się temat jego pójścia na zwolnienie chorobowe ale ja myślę, że to nie jest najlepszy pomysł . Rozumiem, że dostaje w pracy ataków paniki itp ale wiem też , ze można z tym walczyć a przynajmniej próbować stawiać temu czoła . A zwolnienie chorobowe to jest najprostsza opcja a też myślę że załóżmy posiedzi 2 tyg w domu poczuje się bezpiecznie wyciszy a jak wróci do pracy to jego lęk wróci ze zdwojoną siłą . Przynajmniej mnie się tak wydaje . Dlatego ciągle mu tłumaczę , że to nie najlepszy pomysł bo czytając posty innych użytkowników wiem że praca i zajęcie głowy jest najlepsze dla chorych . Rozumiem że jego praca jest trudna ponieważ pracuje z trudna młodzieżą to w hałasie i stresie ale jeżeli ucieknie od tego na jakiś czas to kiedy wróci to będzie gorzej . On twierdzi teraz że się nie nadaje do tej pracy itp ale ja jestem pewna że nerwicowe objawy już miał zanim zaczął tam pracować więc jego praca nie jest głównym zapalnikiem nerwicy . Widze jak sie meczy. Za pół roku bierzemy ślub i szczerze jestem przerażona tym że nie jestem w stanie mu pomóc nawet zaproponowałam że pójdę z nim do psychiatry . Możecie mi dac jakieś wskazówki ? Będę bardzo wdzięczna .
Hej.
Według mnie Twój chłopak powinien przelecieć nagrania chłopaków i zaczynać je wprowadzać w życie.Moim zdaniem nie jestem jakimś ekspertem ale tez siedzę w nerwie musi poprostu uwierzyć w to ze to tylko nerwica,musi uwierzyć w siebie ze da rade wyjść z tego,i przede wszystkim zaakceptować te stany jakie ma poprostu zaakceptować.Z tego co piszesz to twoj chłopak nie ma za bardzo akceptacji i złożył broń,a tak naprawde walka z nerwa to nie jest taka walka ze bierzesz bron i zagrzewasz się do walki tylko to jest akceptacja przyzwolenie sobie ze mam takie i takie objawy przez jakiś czas,ignorowanie wezystkich objawow myśli,zmiana otoczenia myślowego czyli życie życiem.Powinniscie dalej chodzić na imprezy czy spotkania ze znajomymi,bo nerwica to nie jest żadna choroba a zaburzony stan emocjonalny z którego da się wyjść tylko trzeba z uporem dążyć do tego i dać sobie na to czasu bo to nie przechodzi odrazu ;) ja jakiś czas temu tez dawałem się ograniczać nerwie a od jakiegoś czasu powiedziałem sobie piernicze nie będzie mnie nerwa ograniczać i robię jej na przekór ;) Ja chodze na terapie poznawczo behawioralna leków zadnych nie biore probuje bez ale to jest indywidualna kwestia ;) Terapie i nagrania chłopaków z forum jak najbardziej polecam i najlepiej by było jakby chłopak zaczął słuchać tych nagrań i chodzić na terapie ;) im szybciej zacznie się odkopywać tym szybciej z tego wyjdzie,im dłużej będzie w tym tkwił tym dłużej będzie z tego wychodził.
Powodzenia !!
On ogląda jakieś nagrania itp ale nie wciela ich w życie właśnie . I tak jak mówisz złożył broń według mnie . I dokładnie tak jak mówisz żyje nerwica . Ciągle mówi że jest chory że nie ma pewności siebie itp . Ciężko się na to patrzy jak osoba która kochasz przestaje o siebie walczyć czyta fora interesuje się tym posiada wiedzę którą powinna mu pomóc wyjść z tego ale nic z tym nie robi . A jak się ustosunkujesz do tego jego zwolnienia lekarskiego z pracy ? Dla mnie to zły pomysł jak myślisz ?
A chodzi na terapie ?moim zdaniem to jest bardzo zły pomysł!Bedzie gorzej bo będzie siedział w domu i rozmyślał,nie będzie zmieniał otoczenia myślowego,ja sam po sobie widzę jak siedzę na zwolnieniu np teraz bo jestem chory to jest troszke gorzej bo mam czas myśleć i analizować ;) spokojnie Twój chłopak wyjdzie z tego tylko musi w to uwierzyć i zacząć stosować jak mówisz ta wiedzę jaka ma a będzie dobrze ;)
Monciak
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 10
Rejestracja: 25 października 2017, o 17:53

10 grudnia 2017, o 09:48

Nipo chcemy znaleźć jakiegoś psychologa ja nawet jestem gotowa z nim iść na ta terapię
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

10 grudnia 2017, o 09:56

Monciak pisze:
10 grudnia 2017, o 09:48
Nipo chcemy znaleźć jakiegoś psychologa ja nawet jestem gotowa z nim iść na ta terapię
Dobrze by było jakbyście poszli ;)
A z jakiego miasta jesteście ?
ODPOWIEDZ