Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

1/3 Życia za mną

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

28 lipca 2017, o 10:35

Aneta Tak, miała i nadal ma problemy nie tylko emocjonalne. Też ma nerwicę, fobie i to dużo bardziej poważniejszą ode mnie. Czy ją w tym wspierałem? Nie wiem czy umiem pocieszyć, dać wsparcie, wiem, że chciałem być i byłem. Może nie cały czas może i nie dawałem rady i uciekałem, ale robiłem wszystko co mogłem i ile dawałem rady.
Właściwie to o te moje ucieczki poszło, zostawiłem ją raz bo nie dawałem rady, kilka dni później przepraszałem i wszystko było dobrze. Z 2 miesiące później dokładnie to samo, aż za 3 razem nie dała już się przeprosić.
Nie wiem jak mam rozumieć związek toksyczny. Wiem, że nasz był z prawdziwie silnymi emocjami zarówno tymi pięknymi, dobrymi, radosnymi jak i złymi.
Wiem, że nigdy bym jej krzywdy nie zrobił i chciałem jej pomagać. Oczywiście, zdarzyło się kilka razy jak Ona potrzebowała pomocy, wsparcia, rozmowy, jak właśnie płakała a ja ją ostawiałem. Czemu? Bo sam nie dawałem rady i uciekałem można powiedzieć że płacząc także, tylko, że zwykle o tym nie wiedziała, bo nie chciałem jej dodawać problemów.
Empatii u niej brak? Wiesz kobieta bardzo wrażliwa, współczująca każdemu... Nie była taka, do czasu gdy... zaczęła terapię. Jej problemy są głównie przez to, że przejmuje się za bardzo wszystkim i wszystkimi, więc przestała się przejmować, nawet przestała mówić "przepraszam". Nie wiem co się stało, z jednej strony stała się silniejsza, z drugiej... mniej wrażliwa na moje problemy.
Z tego co wiem, od naszego czasu było już kilku "kandydatów" którzy naprawdę okazali się hu**. Myślałem, że wtedy to zrozumie. Dlatego postanowiłem z nią jeszcze raz pogadać. Nawet wczoraj byłem u niej. Tak po prostu... bardzo, bardzo się bałem, sam nie wiem czego. Kupiłem kwiaty, wsiadłem w samochód i jechałem 100 km by się z Nią zobaczyć, nie wiedząc co mam jej powiedzieć i na co liczyć, nie wiedząc jak to będzie. Mało tego, pojechałem tam w wielkim stresie ze względu na kolejne problemy z bankami, pracą które wyszły tuż przed wyjazdem do niej. Zwykle w takiej sytuacji od Niej uciekałem właśnie a ja nadal chciałem ją zobaczyć.
Co wyszło? Byłem tam 5 góra 10 min. Było po niej widać złość, bo znów okazałem brak szacunku do jej zdania, bo nie posłuchałem się. Jednak pierwsze co zauważyłem to, to, że... leżała w łóżku słuchając swojej "dołującej muzyki". Zawsze tak robiła w zły dzień, po kłótniach, dzień wcześniej gadaliśmy. I mimo, że mówiła że nic do mnie nie czuje, mówiąc to ze sztucznym uśmiechem w oczach widziałem całkiem co innego. Nie wiem, może to głupie, ale w jej oczach nie widziałem obojętności do mnie, a wręcz przeciwnie. Jednak jak uznała mnie za desperata i wyśmiała moja poważne plany o której jej wcześniej mówiłem wyszedłem. Po prostu wyszedłem i wróciłem się. Wiedziałem, że się jeszcze odezwie, ale nie wiedziałem, że tak szybko. Jeszcze wczoraj dostałem wiadomość, że nie żałuje niczego, żebym ja też nie żałował i jeśli nie chce jej stracić do końca życia jako "człowieka" to abym zastanowił się i nie robił żądnych wybryków.
Tak, tu masz ewidentnie rację, Ona nie widzi, że to nie tylko ja byłem trudny w tym związku. Bo w sumie to nie była toksyczność, nasz związek przez to co przeszliśmy, przez naszą przeszłość był po prostu trudny, jednak to wynikało z dwóch stron a nie tylko mojej. Ja to zaakceptowałem i wierzyłem w zmiany, Ona najwyraźniej nie umie i to mi wystarcza.
Nie wiem co przez nią przemawia, nerwica, fobia, lęk? Ale nie taką kobietę pokochałem. Próbowałem jej wyjaśnić, przedstawić sytuację, sprawić aby spojrzała z mojej perspektywy, jednak nie umiem. Gdzieś tam jeszcze wierzę, że się opamięta. Aczkolwiek nic nie mogę zrobić, mogę jedynie pokazać, że się myliła i mogę się zmienić, ale i tak nie jestem w stanie być z kimś, kto we mnie nie wierzy, nie wspiera a wręcz olewa.

user009 Ja nie mam myśli, że byłem zły, ani że jestem. Po prostu wiem, że pod wpływem stresu, mocnego stresu, problemów reaguje jak reaguje. Nie jest to odpowiednia reakcja, jednak dopiero się uczę walczyć z tym, dopiero to poznaje.


W zasadzie to już nie wiem co ciągnie mnie do niej. Wyśmiała moje plany co do wspólnej przyszłości, przestała we mnie wierzyć, w moją zmianę, w moje odburzenie, zaczęła wymagać zmian tylko ode mnie, można by rzec, że wszystko zwaliła na mnie, a mnie nadal COŚ do niej ciągnie. Nie wiem, chyba to jak na mnie patrzyła? Nie wiem co? Może wiara w to, że to tylko nerwica i jej przejdzie? Cały czas wierzę chyba, że to tylko jej lęk, który niebawem minie i wszystko wróci do normy. A może to tylko moje przyzwyczajenie? Może to tylko samotność?
Nie wiem nawet co jej odpisać, czy odpisać. Chciałbym ją olać, ale nie umiem.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

29 lipca 2017, o 10:04

Pozwól, że Ci coś napiszę, ten cytat:

" Co wyszło? Byłem tam 5 góra 10 min. Było po niej widać złość, bo znów okazałem brak szacunku do jej zdania, bo nie posłuchałem się. I mimo, że mówiła że nic do mnie nie czuje, mówiąc to ze sztucznym uśmiechem w oczach widziałem całkiem co innego. Nie wiem, może to głupie, ale w jej oczach nie widziałem obojętności do mnie, a wręcz przeciwnie. Jednak jak uznała mnie za desperata i wyśmiała moja poważne plany o której jej wcześniej mówiłem wyszedłem. "

Nie wiem co Ty odwaliłes, co ona odwaliła, to już teraz nie jest istotne.

Cytat powyżej wskazuje, że ona już się zdecydowała. Ty się kierujesz uczuciami, pojechałeś to 100 km. Ona uczucia ma ale kieruje się kalkulacją. To nie jest kwestia fobii, nerwicy, terapii ale kalkulacji.
Przykro mi stary ale tak jest :) :friend: Kalkulacja wypadła na minus :)

Ten cytat za to:

"Wiedziałem, że się jeszcze odezwie, ale nie wiedziałem, że tak szybko. Jeszcze wczoraj dostałem wiadomość, że nie żałuje niczego, żebym ja też nie żałował i jeśli nie chce jej stracić do końca życia jako "człowieka" to abym zastanowił się i nie robił żądnych wybryków."

To - nie wiem jak Ty go odczytałeś - ale on nie oznacza, ze ona nie się waha. Ona Ci daje znać, ze jak będziesz ją nachodził to stracisz u niej totalnie już "szacunek", będzie Cię "źle wspominała". Co swoją drogą gówno znaczy w takiej akurat sytuacji.

I teraz tak...
Nie możesz jej olać mówisz? Tylko pytanie czemu?
1. Czy Ty naprawdę nie może jej olać bo podświadomie czujesz, ze będziesz z nią szczęśliwy? I, że ją kochasz i zrobisz dla niej wiele jak i ona dla Ciebie?
2. Czy po prostu nie możesz olać bo boli Cię "tyłek", ze Cię rzuciła?

Jeśli to drugie, natychmiast skasuj wszelkie kontakty do niej i nigdy więcej się nie odzywaj i zajmij sobą. Jeśli to pierwsze i będziesz czuł, że musisz to spróbuj...ale za jakiś czas.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

29 lipca 2017, o 11:14

Victor Pierw to dzięki za pomoc.
Tak, zdecydowała, podjęła decyzję której się mocno trzyma. W zasadzie nie miałbym nic przeciwko tej decyzji, gdyby nie fakt, że... nie wiem jak to określić, ale czy to nie tak, że jeśli jestem jej obojętny to wszystkie lęki związane ze mną znikają jej? A tak nie jest. Czy to nie tak, że skoro zakończyła ten niby "toksyczny" związek to powinna czuć się lepiej? A tak nie jest.
Ponoć nerwica atakuje to, co jest dla nas najważniejsze. Czemu tym razem miałoby być inaczej?

Fakt, tego sms-a mam gdzieś. Aczkolwiek nie raz ostatnio powtarzała, że mam się nie odzywać, po czym sama to robi. Po co? Szuka do mnie kontaktu? Nie tak dawno pisała, że nigdy ze mną nie będzie gadać, a nagle że za jakiś czas?
Ja nie jestem znawcą w tym w tym temacie. Aczkolwiek trochę ją znam i widzę, że to jest lęk. Owszem, kalkulacja, ale kalkulacja pod wpływem nadmiernego stresu i lęku. Przemyślała, sama bądź nie, uznała, że mimo że jakieś uczucie jest uznała, że lepiej zacząć na nowo z kimś innym. Tylko czy to nie tak, że pod wpływem nerwicy nie powinno się podejmować takich decyzji?
Wiem, ja na to wpływu nie mam.

Nie mogę olać. Wiesz... cały czas się nad tym zastanawiam czemu. I tak naprawdę do końca nadal nie wiem. Zdaje sobie sprawę tego, że nie była ideałem. Od jakiegoś czasu próbuję (może to głupie) zakochać się na nowo. Ponoć miłość, leczy miłość. Zdaje sobie sprawę i widzę, że są lepsze kobiety od niej, ale nie wiem dlaczego mimo, że dobrze czuje się przy kimś innym za każdym razem brakuje mi JEJ.

Pamiętam jakieś 3 lata temu przechodziłem mniej więcej to samo. Pod wpływem stresu, nerwów, leków zrobiłem to samo głupstwo i mój poprzedni związek się zakończył. Ja także próbowałem to naprawić, z jedną istotną różnicą. Po tamtej kobiecie widziałem, czułem i wiedziałem, że jestem jej obojętny. Powiedziała nie i zwyczajnie olała. Moje starania nie miały na nią żadnego wpływu, nie wywoływałem żadnych emocji, ani lęku, ani radości, smutku, nic. Byłem jej obojętny. Teraz tak nie jest.

Szukać ludzi co kierują się uczuciami? Taka była! Nawet wiem, że nadal jest, ale nie wiem co się stało. To właśnie jej dobre serce, jej wrażliwość, jej emocjonalność przyciągała mnie do siebie.
W sumie to nie wiem co Ona musiałaby zrobić aby uznał, że jej decyzja jest świadoma... Po prostu już to przechodziliśmy, tylko, że wcześniej szybciej, dużo szybciej się udało naprawić.
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

2 sierpnia 2017, o 15:00

Pozwolę sobie was męczyć dalej swoimi problemami :hehe:
Powiem wam tak... poniedziałek kiepsko, wtorek kiepsko, dziś już troszkę lepiej, chyba przez to, że powoli znów zaczynam sobie organizować czas. Ten upał trochę w tym przeszkadza.

Ogólnie to... nadal tęsknię, próbuję przezwyciężyć z sobą walkę i udać się znów na terapię. Szukam jakiegoś specjalisty, choć się tego boję, sam nie wiem czemu.
Wczoraj, przedwczoraj mój ojciec robił znów "rozrubę w domu" i wiecie co. Możecie być ze mnie dumni! Niemal całe dwa dni, chodził nabuzowany, pijany, szukał zaczepki a ja cały czas ze spokojem go olewałem, albo jak trzeba było rozmawiałem i stawiałem na swoim. W pewnej chwili to nawet mi się śmiać z niego chciało. Tak, głupie, wiem, ale śmieszyło mnie jego zachowanie.
Jedynie co, to nie wiem czemu, ale tak jakoś naszło mnie na wspomnienia, tak wyrywkowo przeglądnąłem stare rozmowy z Nią i...
Próbuję znaleźć powód by ją znienawidzić by mi przeszło, ale nie umiem.
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

12 sierpnia 2017, o 09:41

Znów sobie nie radzę ze sobą. Nic mi się nie chce, niemal 3 tydz spędzam w swoim pokoju. Wychodzę tylko kiedy muszę. Ciągle szukam kontaktu z kimkolwiek aby mnie gdzieś ktoś wyciągnął
Nie wiem co jest ze mną. Czuje się wręcz opętany. Taki stan mam 3 raz w życiu, ale nigdy nie był tak silny i tyle nie trwał.
Nawet nie wiem co mam zrobić, najchętniej to bym nie wstawał wcale z łóżka, nie opuszczał pokoju i siedział przy komputerze dla zabicia czasu
Czy to depresja? to samo minie? jak sobie z tym poradzić?
Może to głupie ale kiedyś pomagała mi w tym modlitwa, teraz to mi się nawet przezegnac nie chce. Nie czuję głodu, nie czuje potrzeby wyjścia na zewnątrz. Mi na prawdę nic się nie chce.
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

12 sierpnia 2017, o 23:22

Mati, Ty jesteś jeszcze świeżo po rozstaniu, a to boli. Musisz przetrwać te emocje, które Ci towarzyszą. Nie rób nic na siłę. Jeśli nie możesz wstać, to poleż, ale przyjdzie dzień, że małymi kroczkami ruszysz do przodu :friend:
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

13 sierpnia 2017, o 12:26

mati93 pisze:
12 sierpnia 2017, o 09:41
Znów sobie nie radzę ze sobą. Nic mi się nie chce, niemal 3 tydz spędzam w swoim pokoju. Wychodzę tylko kiedy muszę. Ciągle szukam kontaktu z kimkolwiek aby mnie gdzieś ktoś wyciągnął
Nie wiem co jest ze mną. Czuje się wręcz opętany. Taki stan mam 3 raz w życiu, ale nigdy nie był tak silny i tyle nie trwał.
Nawet nie wiem co mam zrobić, najchętniej to bym nie wstawał wcale z łóżka, nie opuszczał pokoju i siedział przy komputerze dla zabicia czasu
Czy to depresja? to samo minie? jak sobie z tym poradzić?
Może to głupie ale kiedyś pomagała mi w tym modlitwa, teraz to mi się nawet przezegnac nie chce. Nie czuję głodu, nie czuje potrzeby wyjścia na zewnątrz. Mi na prawdę nic się nie chce.
Nie czytaj starych wiadomości od niej, nie przeglądaj jej profili nigdzie i nie żyj tym, że ona wtedy podczas spotkania jakoś tam inaczej na Ciebie spojrzała, bo Ciebie nęka to, ze to nie zostało zakończone w taki oczywisty sposób.
I byś chciał coś robić a nie ma jak.
Zakochania nie przykrywaj "zakochaniem" bo to tak nie działa. Według mnie ludzie, którzy tak robią nie potrafią radzić sobie z emocjami negatywnymi związanymi z porzuceniem. Oczywiście są różne sytuacje, bo czasem jak to w filmach wybucha jakiś spontan ale generalnie uczucia to nie dz.iwka i czas musi minąć.

Ale rób jednak sporo w tym okresie i wychodź do ludzi, to jest ważne. Idź też na tą terapię bo pisałeś, zę się obawiasz, nie masz powodu.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

13 sierpnia 2017, o 12:37

Rozstanie kurevsko boli. Niewazne, kto podjal decyzje, boli tak samo. Ja mam podobnie, nic mi sie nie chce i zmuszam sie do wszystkiego. Mam za dwa miechy 39 lat i nie widze zupelnie przyszlosci. Nie mam dzieci. Nie mam nic. Na swoim koncie natrectwa: ze musze umrzec bo taka sytuacja jest tragiczna. I w ogole samemu byc to lepiej sie zabic. Uff musialam to napisac. Dalam sie wkrecic w te mysli. I na nowo kolo zaczelo sie pieknie krecic. Coz, trudno. Niedziela mnie przeraza, znajomi na wakacjach, ja siedze w domu sama. Wyszlam potanczyc, ale jakos ludzie, ktorzy maja po 29 lat sprawiali, ze czulam sie stara i niewartosciowa. bez szans na lepsze jutro. ;puk W ogole czulam sie brzydsza i mialam wrazenie, ze nikt nie zwraca na mnie uwagi. Cholerna iluzja, no ! Wszystko bierze sie stad, ze facet zyl ze mna, dla wygody: mial gdzie mieszkac i dobrze mu b ylo. W momencie zdeklarowania, co dalej? spierdo lil. I sie wyniosl. Obnizylo to moje poczucie wlasnej wartosci, ktore sobie jakos gdzies tam wypracowalam. Nie rozumiem, co jest we mnie nie tak, ze facet nie chcial nawet o mnie zawalczyc. A ja sie staralam: podsunelam mu ksiazki o zwiazkach, prosilam o pojscie na terapie. I nic. Uznal, ze robie mu "jazdy". Naszym wspolnym znajomym naopowiadal, ze mam depresje i biore prochy. :(: Nawet nie raczyl, przez piec lat zorientowac sie na czym moje zaburzenie polega. No nic, jakos dam rade. Nie mam wyjscia . Zrobie to dla siebie. Ale ciezko jest jak cholera.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

13 sierpnia 2017, o 13:11

Kasiu, nie wiem czy kilka miesięcy to świeżo. Wiem, doskonale wiem, że musiałem sobie dać czas, nawet że musiałem to "przepłakać" i tak też zrobiłem. Po prostu dałem sobie czas aby odpocząć, nastawić się. Myślałem, że ten czas był już wcześniej, że to minęło, bo było dobrze, i to długo było. A teraz to dramat. Nie mogę przecież wiecznie leżeć, dosłownie 3 tyg nie opuszczam pokoju, przez ten czas może z 3h spędzałem poza swoim pokojem, wliczając łazienkę i kuchnię.

Victor, wiem, że powinienem się oderwać od Niej. Stopniowo to robię, te wiadomości to przypadkiem jak kasowałem zdjęcia itd. Tu nie chodzi o to jedno spojrzenie. Bo po prostu nie może do mnie dotrzeć jak ktoś kto wiązał z Tobą przyszłość, jak ktoś kto rozumiał, kto rozmawiał z Tobą tyle i w taki sposób, śmiał się i wspierał tak po prostu znika i nigdy nie wróci.
Rozstań przechodziłem już sporo, co prawda byłem tylko w 2 związkach, ale z wieloma ludźmi byłem mocno zżyty i co chwila ktoś po prostu uciekał, a za każdym razem bolało nie mało.
Po poprzednim związku ogarnąłem się szybko, ale to faktycznie nie było to. Z tamtą nie gadałem tyle, nie śmiałem się, nie było wsparcia, zrozumienia i tyle planów. Fakt, pamiętam jak po pół roku od tamtego rozstania dowiedziałem się, że ma kogoś, potem że się zaręczyła, że pobrała. To za każdym razem były jakieś emocje, ale nie takie jak teraz.
Staram się robić, ale nie mam co, nie chce się, upał też źle na mnie wpływa. Nawet nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie mam pracy, znajomych z którymi mógłbym się spotkać.
A terapia... Po tej pierwszej psycholog mam jakiś dylemat. W dodatku nie bardzo wiem jak się za to zabrać.

Halina ja mam trochę mniej lat. Miałem masę planów na przyszłość, zaczynałem planować ślub, mieszkanie. potem dzieci, bo też chce mieć i chciałbym być młodym tatą i nagle wszystko prysło. A do tego patrząc na mojego wujka, starego kawalera który także ma nerwicę nie wpływa to dobrze na mnie.
Mnie niedziela nie przeraża, bo ja już straciłem rachubę czasu, nie wiem jaki dzień tygodnia. Niedziela jedynie to czas co bywam w kościele to tak jakoś inaczej. Spotkać się nie mam z kim, ciągle siedziałem i siedzę w domu.
Doskonale wiem jak to jest jak ktoś ważny dla Ciebie nie chce walczyć. Ja wg tego kogoś nie zmienię się, nie wyjadę z tego. Wiem, że wiele czasu na swojej terapii poświęciła na rozmowy o mnie. Próbowała pomóc, ale najwyraźniej nie dała rady. W zasadzie to ona wcześniej ode mnie wiedziała co mi jest, a mimo to przestała walczyć. Tego nie rozumiem...
Z tym jeszcze jakoś się pogodzę, bardziej boję się, że kogoś kto zrozumie mnie tak jak ona już nie poznam.
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

13 sierpnia 2017, o 13:13

mati93 pisze:
13 sierpnia 2017, o 13:11
Kasiu, nie wiem czy kilka miesięcy to świeżo. Wiem, doskonale wiem, że musiałem sobie dać czas, nawet że musiałem to "przepłakać" i tak też zrobiłem. Po prostu dałem sobie czas aby odpocząć, nastawić się. Myślałem, że ten czas był już wcześniej, że to minęło, bo było dobrze, i to długo było. A teraz to dramat. Nie mogę przecież wiecznie leżeć, dosłownie 3 tyg nie opuszczam pokoju, przez ten czas może z 3h spędzałem poza swoim pokojem, wliczając łazienkę i kuchnię.

Victor, wiem, że powinienem się oderwać od Niej. Stopniowo to robię, te wiadomości to przypadkiem jak kasowałem zdjęcia itd. Tu nie chodzi o to jedno spojrzenie. Bo po prostu nie może do mnie dotrzeć jak ktoś kto wiązał z Tobą przyszłość, jak ktoś kto rozumiał, kto rozmawiał z Tobą tyle i w taki sposób, śmiał się i wspierał tak po prostu znika i nigdy nie wróci.
Rozstań przechodziłem już sporo, co prawda byłem tylko w 2 związkach, ale z wieloma ludźmi byłem mocno zżyty i co chwila ktoś po prostu uciekał, a za każdym razem bolało nie mało.
Po poprzednim związku ogarnąłem się szybko, ale to faktycznie nie było to. Z tamtą nie gadałem tyle, nie śmiałem się, nie było wsparcia, zrozumienia i tyle planów. Fakt, pamiętam jak po pół roku od tamtego rozstania dowiedziałem się, że ma kogoś, potem że się zaręczyła, że pobrała. To za każdym razem były jakieś emocje, ale nie takie jak teraz.
Staram się robić, ale nie mam co, nie chce się, upał też źle na mnie wpływa. Nawet nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nie mam pracy, znajomych z którymi mógłbym się spotkać.
A terapia... Po tej pierwszej psycholog mam jakiś dylemat. W dodatku nie bardzo wiem jak się za to zabrać.

Halina ja mam trochę mniej lat. Miałem masę planów na przyszłość, zaczynałem planować ślub, mieszkanie. potem dzieci, bo też chce mieć i chciałbym być młodym tatą i nagle wszystko prysło. A do tego patrząc na mojego wujka, starego kawalera który także ma nerwicę nie wpływa to dobrze na mnie.
Mnie niedziela nie przeraża, bo ja już straciłem rachubę czasu, nie wiem jaki dzień tygodnia. Niedziela jedynie to czas co bywam w kościele to tak jakoś inaczej. Spotkać się nie mam z kim, ciągle siedziałem i siedzę w domu.
Doskonale wiem jak to jest jak ktoś ważny dla Ciebie nie chce walczyć. Ja wg tego kogoś nie zmienię się, nie wyjadę z tego. Wiem, że wiele czasu na swojej terapii poświęciła na rozmowy o mnie. Próbowała pomóc, ale najwyraźniej nie dała rady. W zasadzie to ona wcześniej ode mnie wiedziała co mi jest, a mimo to przestała walczyć. Tego nie rozumiem...
Z tym jeszcze jakoś się pogodzę, bardziej boję się, że kogoś kto zrozumie mnie tak jak ona już nie poznam.
posluchaj, ogarniesz sie, przyjdzie moment, gdzie ruszysz dupe i przestaniesz sie martwic. Na razie rob wszystko na rozkaz, obiecaj mi ! Jest ciezko, ale poczolgajmy sie troche, dotknijmy dna, aby sie wybic do gory i nauczyc plywac. Ja sie zmuszam do poscielenia lozka, na przyklad. Teraz biore rower i zapieprzam do rpacy. Zmuszaj sie na sile jestes mlodziutki, spotkasz odpowiednia osobe.
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

13 sierpnia 2017, o 13:20

Halina pisze:
13 sierpnia 2017, o 13:13
posluchaj, ogarniesz sie, przyjdzie moment, gdzie ruszysz dupe i przestaniesz sie martwic. Na razie rob wszystko na rozkaz, obiecaj mi ! Jest ciezko, ale poczolgajmy sie troche, dotknijmy dna, aby sie wybic do gory i nauczyc plywac. Ja sie zmuszam do poscielenia lozka, na przyklad. Teraz biore rower i zapieprzam do rpacy. Zmuszaj sie na sile jestes mlodziutki, spotkasz odpowiednia osobe.
Wiem, że dam radę, tylko wiadomo, łatwiej by było gdyby ktoś był. Nie mówię o kobiecie, dziewczynie, narzeczonej, żonie. PO prostu znajomych, Jakby ktoś tak po prostu zaproponował jakiś spacer, odezwał się.
Ty masz pracę, musisz się zmusić :) ja nawet ostatnio nie bardzo mam do czego się zmuszać, wczoraj zmusiłem się do posprzątania domu, miałem zajęcie na... 30 min, ale nie dość, że nikt nie doceni to i skrytykowali.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

13 sierpnia 2017, o 13:25

mati93 pisze:
13 sierpnia 2017, o 13:20
Halina pisze:
13 sierpnia 2017, o 13:13
posluchaj, ogarniesz sie, przyjdzie moment, gdzie ruszysz dupe i przestaniesz sie martwic. Na razie rob wszystko na rozkaz, obiecaj mi ! Jest ciezko, ale poczolgajmy sie troche, dotknijmy dna, aby sie wybic do gory i nauczyc plywac. Ja sie zmuszam do poscielenia lozka, na przyklad. Teraz biore rower i zapieprzam do rpacy. Zmuszaj sie na sile jestes mlodziutki, spotkasz odpowiednia osobe.
Wiem, że dam radę, tylko wiadomo, łatwiej by było gdyby ktoś był. Nie mówię o kobiecie, dziewczynie, narzeczonej, żonie. PO prostu znajomych, Jakby ktoś tak po prostu zaproponował jakiś spacer, odezwał się.
Ty masz pracę, musisz się zmusić :) ja nawet ostatnio nie bardzo mam do czego się zmuszać, wczoraj zmusiłem się do posprzątania domu, miałem zajęcie na... 30 min, ale nie dość, że nikt nie doceni to i skrytykowali.
Twoja sytuacja domowa też ma wpływ na Ciebie, Twój tato często pije i robi np. kłótnie?
Ty masz 24 lata?

Własnie to nagłe zniknięcie jest najgorsze, to taka wręcz trauma, jakby żałoba i Ty własnie ją w zasadzie przechodzisz.
To może umów się z kimś z sieci, forum na jakiś rower, tenisa, cokolwiek:? Czasem nie tak trudno znaleźć jakąś chętną osobę z tego samego miasta :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

13 sierpnia 2017, o 13:34

Victor pisze:
13 sierpnia 2017, o 13:25
Twoja sytuacja domowa też ma wpływ na Ciebie, Twój tato często pije i robi np. kłótnie?
Ty masz 24 lata?

Własnie to nagłe zniknięcie jest najgorsze, to taka wręcz trauma, jakby żałoba i Ty własnie ją w zasadzie przechodzisz.
To może umów się z kimś z sieci, forum na jakiś rower, tenisa, cokolwiek:? Czasem nie tak trudno znaleźć jakąś chętną osobę z tego samego miasta :)
Ostatnio znów było sporo kłótni i spięć w domu, ale ja już się w to nie mieszam. Chyba że dochodzi do rękoczynów, ale kłócą się u mnie w pokoju to ich wyganiam. Pić pije codziennie, nie codziennie dużo, czy często się kłócą? A co uznajesz za często? Raczej już ze sobą nie rozmawiają albo czepiają się o byle co a nie kłócą.
Tak 24 lata. Młody Bóg co? :hehe:
Nagła to ona raczej nie była, bardziej niespodziewana. Moi znajomi, czy rozmowy to głównie sieć. W zasadzie poza rodziną to tylko. Od połowy gimnazjum tak mam. Jedyne relacje poza siecią to tylko te które musiałem. Czasem nie trudno, a czasem tak. Zaczęło się od głupiego czatu kilka lat temu. Dokładnie jak wspomniałem 8-9 w połowie gimnazjum. Dużo rozmawiałem przez sieć, poznawałem na forach, czatach, w grach... z kilkoma osobami udało mi się spotkać. W sumie oba moje związki tak się zaczęły. Ale Przez te 8-9 lat poznałem setki ludzi a mogę policzyć na palcach ręki tych którzy chcieli się spotkać. Tak jak wcześniej szukałem kogoś do rozmowy, teraz bardziej do tego aby wyjść i pogadać na żywo, ale to nie jest łatwe.
mati93
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 133
Rejestracja: 12 stycznia 2017, o 22:42

13 sierpnia 2017, o 13:45

W ogóle to ostatnio zauważyłem, że przyciągam ludzi... z problemami. Tzn wiem, wiem każdy jakieś ma, chodzi mi o takich z podobnymi do moich. Zauważyłem, że dobrze się z nimi rozmawia, jednak gdy ich problemy się kończą, znajomość też. W sumie to zauważyłem dawno, niedawno jakoś bardziej na to patrzę. Z czego to wynika? To ze mną coś nie tak?
Nie wiem czy to moja głupia analiza ale... śmiało mogę powiedzieć, że od roku, albo i więcej, pomijając kobietą którą byłem, nikt, nikt nie pisał, nie dzwonił do mnie, nie odzywał się, nie mając jakiś kłopotów, problemów czy sprawy do mnie. Nawet moje rodzina w momencie gdy byłem 2 miesiące za granicą. Ciocia pisała ze dwa razy bo potrzebowała rady ogrodniczej. Siostra, bo coś zginęło w domu. Inna, by doradzić jej w zakupie samochodu, nawet znajome dwie (własnie virtualne, które znam kilka lat) pisały bo miały problemy z chłopakiem. Tak, pierwszy raz od kilku, może i kilkunastu miesięcy odezwały się do mnie pierwsze. Żeby było ciekawiej z jedną przez jakiś czas (z tydzień) gadałem, spoko było, pisała pierwsza kilka razy, ale jak znów zeszła się ze swoim chłopakiem, to nawet nie chciała gadać jak ja napisałem.
To normalne? To moje natręctwo jakieś? To ze mną coś nie tak? Mam olać tych ludzi?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

13 sierpnia 2017, o 14:17

Z jakiego Ty miasta jesteś?
Poszukaj jakiejś pracy.

Co do ludzi z podobnymi problemami czy problemami to ja mam tak generalnie do dzisiaj ;p Tyle, ze ja już od daaaawna inaczej na to patrzę. Faktem jest, że w większości relacji między ludzkich każdy szuka jakiś korzyści dla siebie :)
Są osoby altruistyczne ale to rzadkość.
Innymi słowy ludzie znajdują Cię z podobnymi problemami bo wiedzą, ze możesz empatycznie się w to wczuć i ich wesprzeć. Ludzie takie rzeczy wyczuwają.
Kiedy jednak temat się kończy to nie ma innego pola, z którego mogą skorzystać to i kontakt się urywa. Niby to smutne ale warto to sobie uświadomić aby nie mieć Bóg wie jakich oczekiwań.

Ja z mnóstwem osób rozmawiam o np. zaburzeniach, problemach życiowych, nie tylko na forum, z niektórymi od dawna i wiem, że to nie są po prostu żadni znajomi. Są to osoby, które mają okresloną potrzebę, widza korzyśc w rozmowie ze mną. Ja znam tematy, jak mam czas to pomogę. Ale to tak naprawdę tyle, realnie liczyć można by było na minimalna garsteczkę ludzi. I parę razy już się o tym przekonałem w swoim życiu.
Tak po prostu jest, ani to złe ani dobre.
W tym wypadku oczekiwania naprawdę rodzą potem rozczarowania.

Z tym trzeba się pogodzić i zrozumieć jak działają relacje międzyludzkie. Nie musisz tych ludzi olewać.
Tu chodzi o co inne, jesli Ty sam jesteś zamknięty w obrębie tego samego tematu i jesteś bohaterem tylko jednej fabuły, to nie możesz otworzyć się na coś innego.
Kiedy byś zaczał nawijac z kimś tylko o np. grach komputerowych, cyckach, wyjściu na piwo, jakimś humorze - bojętnie czarnym czy nie - to nagle byś spotykał ludzi, którzy też widza korzyść ale przebywania z Toba z innych powodów niż kłopoty :) I wówczas znajomość wygląda inaczej bo jest wielotorowa.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ