Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

wszystko zaczyna się w domu

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
Magda321
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 366
Rejestracja: 25 czerwca 2015, o 15:06

6 maja 2016, o 20:29

Temat tak bardzo poszedł na zły tor :p Po primo temat nie odnosił sie do przemocy domowej fizycznej i znęcanie sie psychiczne prawdziwe bądź fizyczne, bo to zupełnie inna bajka.
Miej wyjebane, a będzie ci dane :)
sebastian86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1485
Rejestracja: 25 marca 2016, o 18:02

6 maja 2016, o 20:57

dziwny123,a masz natretne zle wspomnienia o ojcu?mi sie przypominaja dawne jego chamskie zachowania czesto.
Mistrz 2021 (L)
Awatar użytkownika
daniwa019
Świeżak na forum
Posty: 4
Rejestracja: 8 maja 2016, o 18:52

8 maja 2016, o 19:05

Ja na początku nie wierzyłam, że może to mieć tak duży wpływ na mnie. Nigdy tego nie wiązałam ale również na wizycie u psychologa dowiedziałam się, że to właśnie przez wzorce i rodzinę jestem taka jaka jestem w dużej mierze. W końcu zrozumiałam, że to nie ja jestem w pełni winna temu co się ze mną dzieje. Wiecie nie pomaga to na początku, jednak później.. Poczułam się trochę lepiej.
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

8 maja 2016, o 19:33

Ja kiedyś uważałem, że dom nie miał żadnego wpływu na mnie, a rodziców uważałem za idealnych. Później zacząłem uważać, że miał prawie całkowity wpływ na mnie. No a potem się dowiedziałem, że mam prawdopodobnie psychozę o typie "psychorozwojowym" i wtedy doszedłem do wniosku, że dom miał średni wpływ na mnie (wpłynął na nerwicę i być może na depresję), ale nie mógł wpłynąć na psychozę, jakkolwiek by mnie wychowywano, to i tak moja psychika działałaby na sporym "IT Crowdzie".
sebastian86 pisze:dziwny123,a masz natretne zle wspomnienia o ojcu?mi sie przypominaja dawne jego chamskie zachowania czesto.
Nie mam natrętnych wspomnień i w ogóle mam niepełny "dostęp" do przeszłości, trochę "dziur". Część rzeczy wiem tylko od matki.
Awatar użytkownika
aveno
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 262
Rejestracja: 18 sierpnia 2015, o 15:38

12 lipca 2016, o 23:12

Nigdy nie myślałam w takich kategoriach, ale duzo sie zgadza ze mna to co opisala Jajko. Jednak staram sie ja zrozumiec, moja mame, miala trudno dziecinstwo ojciec alkoholik, ciagle awantury, zero spokoju a jej mama zajeta praca ...

Jednak wlasnie tez narzuca mi wiare przez co ja zaczelam jakby w obronie przed tym uciekac. Jestem zmeczona tym tematem, w domu ciagle Radio Maryja itd.

Pamietam jak w najgorszym okresie, kiedy mialam agorofobie, ledwo szlam do lazienki nawet- wszyscy byli w szoku co ze mna bedzie, zawsze jakos szlam do przodu od czasu do czasu jeczac a co jesli mam raka, sm itd. Kazdy sie przyzwyczail, ze ja tak gadam, ponakrecam sie i przejdzie mi zaraz a tu jednak nie. Doszly ataki paniki, rozlozylo mnie totalnie, lek nonstop. Ja nie funkcjonowalam, kazdy probowal mi jakos pomoc, mama podsuwala ksiazki chrzescijanskie o kryzysach ja wszystko wtedy lapalam byle jakos sobie pomoc. Nagle zaczelam mocno wierzyc w Boga bo jak sie nawroce to moze to minie wszystko. Wtedy nagle nie mialam wątpliwości jak zawsze czy ja wierze czy nie. Wierzylam. Sprawdza sie powiedzenie 'jak trwoga to do Boga'. Im bardziej mijal lek, tym moja wiara byla mniejsza az wrocila do punktu sprzed nerwicy. Co zapamietalam to mama kiedys do kogos mowila, ze Bog dziala na kazdego w swoim czasie, ze dlatego mam nerwice, zebym sie nawrocila. Ja to podsluchalam i jeszcze wieksza panika, ze co ja takiego zrobilam, ze mnie tak każe. Teraz wiem, ze to nieprawda, duzo ostatnio czytalam na temat wiary przez wlasnie wkretki dot urojen na tle religijnym, eh. Ale wtedy, no nie bylo ciekawie, miotalam sie jak głupia. Tu kosciol, tu jakis bioenergoterapeuta, potem przeczytalam, ze to grozi opetaniem :D znowu kosciol ze strachu. Cud, ze sie jakos pozbieralam :D

Staram sie trzymac troche na dystans od religi, nie wiem czy wierze czy nie, bardziej chyba wierze, chce?. Nie wiem na ile wplyw ma na mnie moja mama. Bo tak jak jajko, nawet nie wiedzialam, jak cos robilam to zawsze w glowie a co by na to powiedziala mama? :D Ale nie obwiniam ja bo tez miala ciezko i depresje wyszla jak mowi dzieki wierze. Nie moge miec swojegi zdania bo zawsze mowi, ze jestem za mloda i nie znam zycia. Choc juz taka mloda nie jestem.

Czuje, ze ten lek przed schizo, z ktorym tu przyszlam juz mija powoli , to nowa wkretka teraz, ze co jesli ja mam isc do zakonu. Juz nawet nie chce tu jeczec.Ewidentnie mysl nerwicowa, jedna goni druga, ta gorsza wygrywa, ale przetlumacz to sobie, ze to nie jakis poczatek powolania. Uwielbiam te poczatki wszystkiego :D poczatki raka, poczatki schizy, poczatki powolania itd itd No mamie by sie spodobalo pewnie :P Albo dzieci albo zakon. Kiedys powiedziala, ze gdyby nie malzenstwo to poszla by do zakozakonie. Moze stad te mysli lekowe mi wybily nagle o zakonie i co jesli to powolanie a ja nie chce itd, itp.

Ale wiem tez, ze chce jak najlepiej dla mnie. Trudny temat
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

13 lipca 2016, o 08:42

aveno, zastanów się czy ta myśl o pójściu do zakonu nie wynika ze strachu przed własnym życiem, własnym zdaniem. I jakbyś poszła do zakonu to Twoja mama byłaby wniebowzięta, bo zrealizowałabyś jej plan "na zbawienie". Tylko, że to nie byłby Twój plan na życie tylko JEJ. A jeśli chodzi już o odwołanie się do wiary to warto pamiętać, że Bóg ma wobec każdego z nas jakiś plan, jedyny, unikatowy I to Ty masz go odkrywać, a nie mama.

To taka luźna dygresja, bo może tak nie być.

Generalnie natręta trzeba olać I pracować nad swoją pewnością siebie.
kucyki46
Gość

13 lipca 2016, o 10:57

Olalala pisze:aveno, zastanów się czy ta myśl o pójściu do zakonu nie wynika ze strachu przed własnym życiem, własnym zdaniem. I jakbyś poszła do zakonu to Twoja mama byłaby wniebowzięta, bo zrealizowałabyś jej plan "na zbawienie". Tylko, że to nie byłby Twój plan na życie tylko JEJ. A jeśli chodzi już o odwołanie się do wiary to warto pamiętać, że Bóg ma wobec każdego z nas jakiś plan, jedyny, unikatowy I to Ty masz go odkrywać, a nie mama.

To taka luźna dygresja, bo może tak nie być.
No i to Ci wyszło :)
Awatar użytkownika
aveno
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 262
Rejestracja: 18 sierpnia 2015, o 15:38

13 lipca 2016, o 13:31

Wlasnie sie zastanawialym nad tym wczoraj.
Jakos podejsc racjonalnie do tego mimo leku, i tak mi wyszlo wlasnie. Zakon jako taki azyl, gdzie za mnie wszyscy uloza zycie a ja sie odetne od swiata i bede miec swiety spokoj jak pustelnik :D Nie bede musiala martwic sie o prace, czy kogos znajde, czy sie nadam do zwiazku, do dzieci, ze bede sie musiala utrzymac sama i zyc sama jak nikogo nie znajde itd itd ... czyli, ze uciekne od lekow, od zycia, nie bede musiala tego wszytkiego ogarnac, zycia, lekow, nerwicy, popracowac nad soba.
Do tego utkwily mi slowa mamy, ze ona jakby nie znalazla meza poszlaby do zakonu. A przy tych myslach mam taki bunt, ze ja nie chce zadnego zakonu, ale co jesli to powolanie i Bog wkoncu "mnie urobi" i sie zgodze bo to dla mnie najlepsze bedzie. Moge zyc sama, ale nie w zakonie ...
To ja juz wolalam moja rzekomą schizo ;) Nie sadzilam, ze znajdzie sie cos gorszego od leku przed schizo :D

Czuję taka presje, ze juz dawno powinnam miec dzieci i swoj dom. Tylko przez zaburzenie to ja nawet nie umie z obcymi gadac jakos "glebiej" wiec jak tu jakis zwiazek stworzyc wogole. Pociagu do dzieci nie czuje narazie. To mi zakon wyszedl .. i atak paniki :D

To tak troche od watku odbiegajac.
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

15 lipca 2016, o 12:40

Ja cale dziecinwto spedzilam w leku i strachu przed ojcem. Aby sie mnie bac weszlam na droge mysli obsesyjnych, ktore przykrywaly emocje, zwiazane z rodzina. Pracuje nad tym, by zaakceptowac dziecinstwo. Chodze na terapie, w ktorej dowiedzialam sie, ze mamy w sobie dziecko, ktore manifestuje strach i bol z dziecinstwa w postaci nerwicy. Nalezy tym dzieckiem sie zajac. Staje sie powoli(szykuje sie do tego) rodzicem dla siebie samej, wracajac do ostrych wydarzen i tlumaczac temu dziecku (mi), dlaczego tak bylo etc ... To swietna metoda, dania sobie samemu milosci, ktrej nie mielismy.

Pamietajcie, rodzice nie sa winni naszego stanu, ale sa ODPOWIEDZIALNI. Nie nalezy ich winic. Oni robili, jak mogli i co mogli w danym momencie. I to ich problem, ze nie umieli kochac prawdziwie, jak trzeba swojego dziecka. Teraz jestem dorosla i ty tez. Nie potrebujes rodzicow. Jesli nie odpowiada ci kontakt z nimi, to go zerwij. Mama toksyczna, ojciec toksyczny? Ju nie boje si epowiedziec sie, co mysle o nich. Cale zycie sie balam, tlumaczac sobie, ze rodzic esa swieci. A to podstawowy blad i mylne przekonanie. TLUMIONE UCZUCIA, ZDANIA, OPINIE, EMOCJE sa wywalane na zewnatrz w postaci NERWICY!

Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

15 lipca 2016, o 15:54

Ja swoje "dziecko" muszę całkowicie unicestwić, to "wirus" w moim ja.
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

15 lipca 2016, o 16:06

Olala jesli ci to nie przeszkadza opisze doswiadczenie na forum moje o co prosilas mnie w wiadomosci prywatnej. Cierpie na nerwice natrectw od uj uj 30 lat. Dowiedzialam sie ze ja mam dopiero 2,5 roku temu. Nikt nie umia ostawic diagnozy ani w polsce ani w Paryzu, gdzie obecnie Mieszkam. Zycie jest tak samo cizkie jak wszedzie, zatem z gory powiem, ze wcale prosciej sie nie zyje i ogolnie od razu dodam, ze przekonanie, ze ktos kto mieszka za granica ma kokosy, jest falszywe.

Leczona bylam na depresje, te same leki, ktore dzialaly w miare do czasu, kiedy na nowo natrectwa wydostaly sie spod znieczulenia, ktorym sa leki antydepresyjne. Ale jakos sobie radzilam, nie mialam swiadomosci, co to jest, wiec sobie zylam dalej. Pewnego dnia poznalam faceta i wow adrenalina na maksa. Mowie se po co ja biore te leki, ja to odstawiam!!!!!! Poszlam do psy i odstawil mi leki, ktore bralama przez 10 lat w dwa tygodnie. Zjechalam po tygodniu na takie dno, ze znalazlam sie na pogotowiu psychiatrycznym. We Francji malo kto umie rozpoznac i oddzielic mysli obsesyjne w diagnozie od ruminacji czystych bez kompulsji. Myslano ze mam po prostu mysli samobojcze, a nie strach przed popelnieniem samobojstwa, co jest zasadnicza roznica. Koszmar trwal okolo roku, az nie wiem komu dziekowac trafilam na psychologa behawiorno poznawczego zupelnie przez przypadek, ktory z gory mi powiedzial, ze nie jestem samobojczynia, tylko boje sie, ze to zrobie, ze popelnie to ... Uff, ulga.... Dwa lata ciezkoej pracy. Dwa lata raz lepiej raz gorzej, raz bez natrectw, raz z nimi. Lipiec i sierpien wolnosc total. Wrzesien opuszczenie lekow i nawrot silniejszy gdyz symptomy znieczulone wylazly na wierzch. I tak opuscilam ramiona. Dod stan byl ciezki u mnie.
No coz.
Doszlam do wniosku ze cos jest nie tak skoro ja odpowiadzm tylko w 30 procentach na terapie.
Behawioralno poznawcza to zajecie cie symptomami tu i teraz. Bycie tu i teraz. Ale zrozumialam ze gryzie mnie niesmak.
Zaczelam mowic o tym. O przezyciach e dziecinstwa.
Szperalam po necie i znalazlam super terapie, nie zadna analityczna czy inna typu jak wybaczyc starym, nie wcale nie. Znalazlam babke swietna, konkretna, ktora pomaga zajac sie m zrym dzieckiem popezez cwiczenia i ekspozycje na traume, ktora przeszlam. Uczestnicze tez w stazach gdzie inicjujemy scenki z dziecinstwa, rysujemy etc. No i nareszcue tam moge wyc z bolu, ktory w sobie dusilam.
Tam dowiedzialam sie, ze jesli panikujemy to panikuje w nas dziecko. I to my mamy stac sie rodzicem dla tego dziecka. W jaki sposob. Uszyje sobie lalke, tak szyje :yhy , i bede do niej gadac, przytulac ja, spac z nia, czytac jej bajki, glaskac ja po glowce, zabierac ze soba etc. Moja terapia nazywa sie ´´serce dzieckà'´. Nie chodzi w niej by wybaczyc rodzicom, gdyz sedlug niwych badan wcale ten etap nie jest dobry. Mamy prawo nie wybaczac rodzicom. Mamy prawo sie od nich iddalic a nawet zerwac kontakt dla naszego dobra.

Olalala mysle, ze dobrze nam by zrobilo opowiedzenie o naszych dziecinstwach na forum, co myslisz. Wiesz wtedy ulzy. A ja powiem ci jak za to sie zabrac. Nie jestem psychologiem, ale powiem ci co mowia na terapii i jak sie wziac za to.

-- 15 lipca 2016, o 16:06 --
dziwny123 pisze:Ja swoje "dziecko" muszę całkowicie unicestwić, to "wirus" w moim ja.

Unicestwic' a co to znaczy?????? Dzicko nie jest wirusem. Dziecko w nas zostalo skrywzone i biedne i prosi o opieke nad nim. Jak siebie salego zranionego mozesz nazwac wirusem. Zajmij sie nim. Daj mu to, czego nie miales jako dziecko. Smieszne? Ale dziala!!!! Idiotyczne? Ale sprawdzone!!!!
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

15 lipca 2016, o 16:44

Ja nie zostałem nigdy stricte skrzywdzony, co najwyżej można powiedzieć, że sposób, w jaki mnie wychowywano dał bardzo toksyczne efekty, byłem ekstremalnie rozpieszczany przez matkę. Jako dziecko miałem wszystko, co chciałem, no może poza subiektywnym poczuciem bezpieczeństwa, ale to głównie problem ze sposobem, w jaki działa moja percepcja i nie dało się mi zapewnić poczucia bezpieczeństwa.
Moje "dziecko" jest niezwykle egocentryczne, nie szanuje nikogo, pragnie "tupać nogą" o byle co "bo jest za słodka", pragnie być ciągle we wszystkim wyręczane, boi się "własnego cienia", tragicznie znosi jakąkolwiek krytykę, bardzo źle znosi jakąkolwiek problemową sytuację. To jest "wirus", zakała mojego umysłu
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

15 lipca 2016, o 17:34

zmien to. jesli ci z tym zle. i prowadzi do nerwicy.

-- 15 lipca 2016, o 17:34 --
a poza tym rozpieszczanie to tez krzywdzenie. takie samo jak bicie...
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Magda321
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 366
Rejestracja: 25 czerwca 2015, o 15:06

15 lipca 2016, o 22:48

Halina pisze:zmien to. jesli ci z tym zle. i prowadzi do nerwicy.

-- 15 lipca 2016, o 17:34 --
a poza tym rozpieszczanie to tez krzywdzenie. takie samo jak bicie...

Prosze o nieporównywania w takim stopniu rozpieszczania do bicia, to co najwyzej nie powazne.Nie idźmy w skrajności porównując bicie, które wyrządza trwałe szkody w psychice z rozpieszczaniem.
Oczywiście rozpieszczanie ma multum wad, rozwija samolubność i wiele negatywnych cech u dziecka, ponadto moze pomóc źle rozwinąć się psychice.Ale nikt nie jest idealny w tych czasach i nie znam osoby, która by była perfekcyjnie wychowana.Więc prosze was o nie chodzenie, az w takie skrajności, bo az oczy bolą ;) Pod tym słowem mam na mysli fakt, iz jeśli az tak wszędzie będziemy dopatrzywali się "tragedii" w wychowaniu, moze byc potem strach z załozeniem własnej rodziny.
Duza część psychologów idzie ostantio w takie skrajności, co niestety odczułam na sobie :p
Miej wyjebane, a będzie ci dane :)
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

15 lipca 2016, o 23:05

Rozpieszczanie (w skrajnej formie) i bicie stoją mniej więcej na tym samym poziomie pod kątem szkód w psychice. Osoba, która uważa, że tylko przemoc wyrządza trwałe szkody w psychice ma bardzo wąskie spojrzenie i pieprzy bzdury.
ODPOWIEDZ