Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Wszystko nie tak

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
jejku
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 29 listopada 2016, o 12:34

29 listopada 2016, o 14:12

W sumie to już tylko wyżalić się chcę.
Wszystko się posypało. Czuję się jak w pułapce. Bez wyjścia.
Pożalę się tu na forum, bo w realnym życiu nie potrafię się przyznać do porażki, nie potrafię prosić o pomoc, wszystko tłumię w sobie...
Zacznę od tego (choć to tak naprawdę nie jest prawdziwy początek), że jakiś rok temu przeniosłam się z rodziną do nowego miasta. Zaczęłam pracę, mało ambitną ale jak na lokalne warunki dość dobrze płatną. W fabryce. Nigdy nie pracowałam w takim miejscu. Bałam się jak nie wiem, bo to wiadomo, różni ludzie, stres, wiadomo... Niby praca dla każdego no ale jednak nie miałam nigdy do czynienia z maszynami, z pracą pod presją , normami itd. O dziwo nie było tak źle. Dawałam radę. Na tyle dobrze, że po 3 miesiącach dostałam umowę na 3 lata i przeniesiono mnie na inne, bardziej wymagające stanowisko. Wymagające pod tym względem, że operatorem, czyli moim bezpośrednim przełożonym, został facet, z którym nikt nie mógł wytrzymać-nerwowym, wymagającym, pracoholikiem. Do tego samo stanowisko wymagające szybkiego podejmowania decyzji, uwagi, zwracania uwagi na drobiazgi, planowania. Byłam przerażona zmianami ale o dziwo okazało się, że operatora dało się w miarę urobić, sama praca, przez to, że tak wymagająca, sprawiała że czas w niej płynął szybko, można się było poczuć wartościowym pracownikiem, mimo , że było to najniższe stanowisko na całej linii. I najmniej płatne. No ale miałam nadzieję, naiwną, jak teraz myślę, że ktoś zauważy ogrom mojej pracy i go doceni. Brałam na siebie coraz więcej obowiązków, odpowiedzialności. Naumiałam się maszyny na tyle, że mogłam operatorowi pomagać w ustawianiu, w pracy maszyny. Ot tak, z potrzeby wiedzy. Lubię umieć. Najpierw zabrano mi ze stanowiska chłopaka, który mnie wszystkiego uczył i pomagał. Dostawałam nowych ludzi do nauki, Ukraińców, jakichś młodych chłopaczków, którzy znikali. Ciągle ktoś nowy. Niekoniecznie chętny do pracy. A z góry nacisk, żeby uczyć, pilnować norm, zasad, regulaminów. I konfliktowy operator w tle, który o ile dla mnie był ok, dla innym bywał, delikatnie mówiąc oschły. W dodatku w cfiągłym konflikcie z drugim operatorem. No nerwówka nas maksa. Gdzieś z tyłu głowy ciągle miałam jednak wizję, jak to docenią moją pracę, łał, dogadałam się z panem konfliktowym, brawo ja. Zamiast tego za byle co zabierano mi premię. Np zaspałam. Zamiast o 5.30 obudziłam się o 6.00. Spóźnię się więc jakieś 15 min. Dzwonię , informuję, będę, już jadę. Jadę. Przyjeżdżam i od majstra słyszę : "co pani sobie myśli????" i godzina w plecy z dniówki. acha.
Takich sytuacji było pincet. Ten majster potrafił przerywać mi w pol zdania, albo gdy pytałam co zrobić, z kpiącym uśmiechem odpowiadał, że nie wie. Im bardziej sie starałam, tym bardziej byłam gnębiona.
Potem jeszcze się znalazł inny majster, z kompetnie innego działu, który ciągle przylatywał tylko po to, żeby wyszukać moje błędy. Potrafił robić afery na całą fabrykę, straszyć, mówić, że jestem pomyłką, taki totalny troll, najgorszy. no i się zaczęło. Stresująca robota na co dzień, troll na którego widok robiło mi się ciemno w oczach, każdy błąd urastający do miana końca świata.ZARAZ CIĘ ZWOLNIMY. Najpierw zaczęłam się oblewać potem . Zwalałam to na to, że przecież pracuję fizycznie to pewnie temu. Serce mi napieprzało., AAA to pewnie mam anemię. Zaczęły mi drżeć ręce. Na tyle bardzo, że idąc do palarni zastanawialam się, czy będą się trzęsły przy paleniu, czy ktoś to zauważy. No i się trafił bonus od zycia, tZn propozycja od kierownika sąsiedniego działu, żebym tam przeszła. Spokojniejszego działu. Kierownik tylko bał sie zabierać pracownikow mojemu kierownikowi. Miałam dostać pozwolenie od mojego kierownika.

Jejku ile mnie to kosztowało. Wystroiłam sie jak człowiek, zebrałam w sobie, poszłam. Kierownik lekko zdziwiony ale spoko, niech se pani idzie. Poszłam pracować. Przychodzi kierownik i mowi: byłem u tamtego kierownika, on nic nie wie, a od pani czuc alkoholem. Małom się nie udławiła. Pytam : what???? a kierownik :" może to perfumy...." i to było przy innych pracownikach. Wiecie, trzęsące się ręce, nerwowość... Dodam, że w tej firmie podpisuje się zgodę na badanie alkomatem . Nie chciał mnie badać.
Zaczęłam zwracać uwagę na te drżace ręce, na to bijące serce. Doszły biegunki, ataki takiej totalnej paniki. Każdy dzień wyjścia do pracy to była walka. Wojny z mężem. Ze sobą.

Aż w końcu nie poszłam. Trafiłam na zajebistą lekarkę rodzinną. Byłam na zwolnieniu 3 tyg. Ogarnęłam chaupę, dziecko, męża nawet. Rodzinna wysłała mnie do psychiatry, bo miałam puls 130. i zero chorób.
ale przecież ja to ja, dam radę, dop lekarza pojdę potem. 5 dni wytrzymałam. i znow atak paniki, biegunka, tachykardia. wsciekly maz bo wymyslam. nie poszlam.

szukalam psychiatry. bo resztkami rozumu wiedzialam, ze potrzebuje zwolnienia, zeby miec czas na ogarniecie ię
przewallam milion internetów żeby ktos mnie przyjął i usprawiedliwilznalazłam po tyg.
czekałam 5 godzin w ciasnej poczekalni. milion razy doktorowi opowiedzialam swoją historię.
nakręcałam się przez ten czas, uciekałam 1000 razy, ale dalam rade.
weszłam i wymieklam. wszystko wybeczalam. nieskladnie bardzo. rece mi latały, no rozpiuerducha. nie moglam sie skupic co lekarz mowil. ledwo dowód mu po0deałam. wypisał leki, powiedziaqł że bardsie denerwuję....poprosilam o zwolnienie. wybeczalam ze nie blam w pracy od piątku. a on, ze nie moze takiego zwolnienia wypisac. moze od wczoraj. i pyta : "wypisac, czy nie ma sensu?" . Serio, w gabinecie myślałam , czy zdążę wcześniej umrzeć czy szkoda czasu.
Mama za 3 dni iść do pracy . Nie dam rady . Co robić???
Awatar użytkownika
Jerry
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 835
Rejestracja: 14 stycznia 2015, o 17:12

29 listopada 2016, o 14:26

Jak to co robić? Przestać się tak angażować. Wróć do pracy, ale przestań traktować ją tak, jakby to była Twoja własna fabryka. Rób swoje, dokładnie to, za co Ci płacą i nie przywiązuj się do miejsca, obowiązków, a nawet ludzi, bo jak sama pisałaś - wszystko się zmieniało jak w kalejdoskopie. Jeżeli pozwolisz się zgnoić to będą po Tobie jeździć, a być może doprowadzili już do tego, że nie będziesz w stanie wrócić do tej roboty. A może nie? Może dasz radę i ich olejesz? Co się stanie jak Cię zwolnią? Przecież w takiej sytuacji jak teraz, sama jesteś już na wylocie. I co? I nic. Wróć, naucz się olewać i nie brać wszystkiego do siebie. Przede wszystkim jednak - nie poświęcaj się tak. Serio. Pracowałem kiedyś w fabryce i jedyne co wynikało z mojego poświęcenia to przepracowanie i problemy ze snem :D Później w kolejnych pracach (już nie fizycznych) i tak nabawiłem się nerwicy bo strasznie mi zależało. Jeb.any perfekcjonizm. Trzeba nauczyć się odpuszczać. Da się to zrobić :) Serio.
Nowa dostawa kozich racic z hodowli ekologicznej na Podkarpaciu. Kilogram świeżych, całych - 19 zł/kg. Kilogram świeżych, drobno mielonych - 23 zł/kg.
Pamiętajcie, że najlepsze na nerwice są z koziołka racice!
Moczymy je 2 dni w wodzie lub mleku, mieszamy z miodem i cytryną, a następnie pałaszujemy (1-2 kilogramy dziennie). Nerwica przechodzi po tygodniu, depresja po dwóch.
Zapraszam do składania zamówień.
jejku
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 29 listopada 2016, o 12:34

30 listopada 2016, o 01:49

Dzięki Jerry, wiem, że masz rację. Mam męża, ktory sobie swietnie radzi i z chamami w pracy i popelnianiem bledow...Widzę, ze lepiej na tym wycjodzi. Ja tak nigdy nie umialam, choc wiem, ze powinnam. Tylko kurde jak się tego nauczyc w 2 czy 3 dni?Umieram ze strachu. Wiem, ze ot tak nie poradze sobie z pojsciem do tego kierownika, ze zwolnieniem od psychiatry, prosic, zeby mi wpisal bezplatny w miejsce nieobecnosci...nie dawalam rady z nim gadac, jnawet jak wszystko robilam ok...zawsze zmalazl cos zeby mi dopieprzyc. To nie jest empatyczny czlowiek, ktory zrozumie i pomoze.
Wiem, ze spieprzylam sobie zycie.
Szlam do tego lekarza z mysla, ze ten raz opowiem o swojej porazce, o lekach, o tym, ze jestem beznadziejna. Ze ten jeden raz poprosze o pomoc. Wyszlam od niego w gorszym stanie niz przyszlam. Z potwornymi wyrzutami sumienia, poczuciem, ze jestem totalnie sama, bo nawet psychiatra poniekad kazal " wziac sie w garsc"...
Toz przez to branie sie w garsc jestem tym klebkem nieszczescia...
Z reszta, czy braniem sie w garsc nie bylo siedzenie w natloku galopujacych mysli w tej klaustrofobicznej poczekalni, przez 5 godzin? Razem z paniami w ciazy oczekujacymi na wizyte, ktore widzialy, jak sie cala trzese, wzdycham....myslalam ze raz jeden ktos ze mnie zdejmie poczucie winy. Powie: niech sie pani nie martwi, to choroba, nie pani zjebanosc, prosze sie pozbierac, a dopiero potem ruszy pani do boju Myslalam, ze przyznanie sie do slabosci to wielki krok... niepotrzebny, jak sie okazalo...nie wroce do tej glupiej roboty z latka psychicznie chorej. Juz calkiem nie dadza mi zyc. Zlozylabym wypowiedzenie, ale wtedy jeszcze przez miesiax musialabym chodzic do pracy. Jak nic nie zrobie, wywala mnie dyscyplinarnie, czego nie przezyje. Jak ja dziecku w oczy spojrze, mezowi, tesciom? Jak znajde prace w malym miescie z zapapranymi papierami?
kucyki46
Gość

30 listopada 2016, o 06:50

Jak to zrobic?
Przestac udawać, że jestes wielbłądem i już.
Wszyscy mamy jakies granice wytrzymałości i przekraczamy je.
Gdy to ma sens to OK. Często nie ma.
Człowiek, ktory jest wypruty odreaguje na innych albo wpadnie w depresje, czyli będzie niezdolny do współżycia z ludźmi.
I czujesz się beznadziejna w związku z tym.
Nie warto.
Jesteś w porządku tylko w tym tempie zapomniałaś o szacunku dla samej siebie
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

30 listopada 2016, o 11:53

Masz 2 opcje, iść na zwolnienie dłuższe i napisać wypowiedzenie , odpoczac i poszukac innej pracy.
Bo... czas ktory tam poswiecasz, ludzie ktorzy sa toksyczni to jest twóje zycie i trzeba pomyslec czy warto
je poswiecac na takie sytuacje.
Ja tez wiele lat pracowałam w zastraszeniue, stresie, leku, szef popijał, zwanturował sie.
Sytuacja zyciowa mnie wtedy do tego niejako zmuszała.
Ale dzis bym juz tak nie przezywała tego, miałabym wiekszy dystans, rozumiejac ze jesli ktos mnie atakuje
jest agresywny, próbuje mnie zastraszyc to sam ma ze soba duże problemy i trzeba to jednym uchem wpuszczać
a drugim wypuszczać.
Widać że obrotna z Ciebie babka, moim zdaniem znajdziesz sobie cos innego, gdzie bedziesz chodzic z przyjemnoscią.


Druga opcja to po prostu zlewka kompletna.
Na zasadzie "pocałuj mnie w du***e"
Idziesz robisz swoje, gdyby udało Ci sie dogadać z tym milszym szefem i przeniesc sie tam mimo wszystko
bo... TY tak chcesz, to moze by było duzo lepiej.
Prawdopodobnie ludzie krorzy tam sie tak pastwia nad innymi sami zyją w pernamentnym stresie, sa sfrystrowani.
może maja piekło w domu, może kredyty i to wszystko wywalaja z siebie w robocie na innych.
Ogolnie mowiac jednak to chyba trudne miejsce i czy wato poswiecać czas i zycie na to, na takie nerwy?
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
Jerry
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 835
Rejestracja: 14 stycznia 2015, o 17:12

2 grudnia 2016, o 14:59

Najsłabsze w tym wszystkim jest to, że sama się katujesz potworną samooceną. Nie jesteś zjebana. Przez to, że tak o sobie myślisz, nie tylko poniżasz siebie przed samą sobą, ale także wysyłasz sygnały wszelkiej maści popaprańcom, którzy sami mają potwornie niską samoocenę, ale odbijają to sobie na takich łatwych ofiarach jak Ty obecnie. Musisz przede wszystkim puścić kontrolę. Ciągle pytasz co to będzie i wmawiasz sobie same najgorsze scenariusze. I w każdym jesteś zwolniona. Zero szans sobie dajesz... Wiesz co będzie? Gunwo będzie. Nie trać energii na analizę tragicznych scenariuszy, w których bohaterka ginie. Sraj na to. Nie masz już nic do stracenia. Idź powiedz, że miałaś gorszą sytuację w domu, że odbiło się to na Tobie. Nie daj ch.jom poznać, że to przez nich. Masz sobie na nich wyrobić obojętność. Niech będą dla Ciebie jak jeb.ne muchy - coś tam sobie brzęczą, ale masz to w dupie. A jeżeli nie chcesz tam wracać to nie wracaj i tyle. Tylko przestań się tym przejmować. Kiedyś i tak wszyscy umrzemy. Myślisz, że wtedy będziesz przejmowała się jakąś zasraną fabryką?

-- 2 grudnia 2016, o 14:59 --
I co postanowiłaś? Co zrobiłaś?
Nowa dostawa kozich racic z hodowli ekologicznej na Podkarpaciu. Kilogram świeżych, całych - 19 zł/kg. Kilogram świeżych, drobno mielonych - 23 zł/kg.
Pamiętajcie, że najlepsze na nerwice są z koziołka racice!
Moczymy je 2 dni w wodzie lub mleku, mieszamy z miodem i cytryną, a następnie pałaszujemy (1-2 kilogramy dziennie). Nerwica przechodzi po tygodniu, depresja po dwóch.
Zapraszam do składania zamówień.
jejku
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 29 listopada 2016, o 12:34

25 grudnia 2016, o 11:57

Strasznie Wam dziękuję za odzew. Bardzo, ale to bardzo mnie wsparliscie.
Co postanowilam? Poniekąd poszlam na latwizne. Dalam sie mezowi zaprowadzic do tej fajnej rodzinnej. Oczywiscie lekko nie bylo, bardzo sie balam. Kminilam ssobie milion wymowek, ze mnie zle oceni, ze uzna za lenia, wyludzaczke zwolnien. Uzna, ze przesadzam.
Troszke jestem z siebie jednak dumna, bo mimo strachu udalo mi sie samą siebie przekonac, ze dam rade, ze jak do niej w tej chwili nie pojde, to skoncze pod koldra atakowana przez strach i wurzuty sumienia.
Poszlam. Wprawdzie prowadzona przez meza niemal za raczke ale poszlam.

Po raz kolejny przekonalam sie, ze mam cudowną rodzinną. Az ciezko uwierzyc, ze tak empatyczna, taktowna i pomocna babka siedzi w zwyklej przychodni na nfz.
O wszystko mnie wypytala, wszystko wyjasnila. Wygnala, hehe, na terapie. Widac bylo, ze kobitka, mimo, ze internista, bardziej stawia na psychoterapie, niz leki. Nie mniej jednak nie zanegowala tego, ze postanowilam je brac. Wytlumaczyla, ze przy takich otumaniaczach trudno mi bedzie pracowac na nocki. Zasugerowala zwolnienie na jakis czas, ale tez spytala o dalsze plany, bo wiadomo, ze do starej pracy trudno mi po dlugim zwolnieniu bedzie wrocic. Musialam sama zdecydowac.
No i jestem na zwolnieniu. Stety i niestety. Biore leki, czekam na wizyte u innego niz ostatnio psychiatry, podobno dobrego. Bylam zapisac sie na terapie, jutro mam zadzwonic dowiedziec sie o termin.
Z jednej strony mam troche poczucie porazki ale z drugiej to dla mnie odwaga, ze sie do niej przyznalam, ze dalam sobie czas, zeby sie pozbierac.
Trudno, musze chwile odetchnac. Pozyc w tym trybie awaryjnym.
musze tylko dobrze wykorzystac ten czas.

-- 25 grudnia 2016, o 11:45 --
Hej
Jakos tak czuję potrzebę poinformować Was, co się ze mną dzieje...
Wielkim krokiem okazało się to, ze poinformowalam rodzinę, ze "choruje", ze biorę leki itd. To pomaga, bo.mogę śmiac sie z nimi z moich przypadlosci, typu drzace rece. Mnie to drzenie bardzo blokowalo, wstydzilam się go, przez co ono się nasilalo. Sami znacie to bledne kolo... a tak to np. smiali sie ze mnie, ze jestem najlepsza w przesiewaniu mąki do pierogow. I tak, mnie to tez smieszylo :-)
Leki zaczynaja po trochu dzialac, ale i tak zbytnio ich nie lubie. Zasypiam po nich, ale i tak budze sie o 3,4 rano. Nie mam takiej gonitwy mysli jak przed, tyle dobrego.
Chodze do psychologa, bardzo fajny facet. Ciezko po dwoch wizytach cokolwiek oceniac, jednak widze, ze ma do mnie chlop podejscie, bo mimo, ze musze sie uszac, zeby tam isc, to ide, a potem okazuje sie, ze bylo calkiem ok, ze costam z tych rozmow wynosze...Fajne jest to, ze gada ze mna jak z myslacym, inteligentnym czlowiekiem, a nie jak tamten psychiatra, jak z debilem niemotą.
Boje sie troche powrotu do pracy, zycia, bo nadal jestem na l4. Ale nie ukrywam, ze czuje sie silniejsza.
Troszkę :-)

Czy waszym zdaniem nerwica to choroba? Mam chyba rozbiezne zdanie na ten temat z psychologiem. Wiem, ze to slaby temat na swieta, ale myslalam o tym troche, a dopiero mam chwilke, zeby napisac tutaj...

A propos swiat, to życzę ...szczęścia. i usciskuje cieplo.

-- 25 grudnia 2016, o 11:46 --
Hej
Jakos tak czuję potrzebę poinformować Was, co się ze mną dzieje...
Wielkim krokiem okazało się to, ze poinformowalam rodzinę, ze "choruje", ze biorę leki itd. To pomaga, bo.mogę śmiac sie z nimi z moich przypadlosci, typu drzace rece. Mnie to drzenie bardzo blokowalo, wstydzilam się go, przez co ono się nasilalo. Sami znacie to bledne kolo... a tak to np. smiali sie ze mnie, ze jestem najlepsza w przesiewaniu mąki do pierogow. I tak, mnie to tez smieszylo :-)
Leki zaczynaja po trochu dzialac, ale i tak zbytnio ich nie lubie. Zasypiam po nich, ale i tak budze sie o 3,4 rano. Nie mam takiej gonitwy mysli jak przed, tyle dobrego.
Chodze do psychologa, bardzo fajny facet. Ciezko po dwoch wizytach cokolwiek oceniac, jednak widze, ze ma do mnie chlop podejscie, bo mimo, ze musze sie uszac, zeby tam isc, to ide, a potem okazuje sie, ze bylo calkiem ok, ze costam z tych rozmow wynosze...Fajne jest to, ze gada ze mna jak z myslacym, inteligentnym czlowiekiem, a nie jak tamten psychiatra, jak z debilem niemotą.
Boje sie troche powrotu do pracy, zycia, bo nadal jestem na l4. Ale nie ukrywam, ze czuje sie silniejsza.
Troszkę :-)

Czy waszym zdaniem nerwica to choroba? Mam chyba rozbiezne zdanie na ten temat z psychologiem. Wiem, ze to slaby temat na swieta, ale myslalam o tym troche, a dopiero mam chwilke, zeby napisac tutaj...

A propos swiat, to życzę ...szczęścia. i usciskuje cieplo.

-- 25 grudnia 2016, o 11:48 --
Hej
Jakos tak czuję potrzebę poinformować Was, co się ze mną dzieje...
Wielkim krokiem okazało się to, ze poinformowalam rodzinę, ze "choruje", ze biorę leki itd. To pomaga, bo.mogę śmiac sie z nimi z moich przypadlosci, typu drzace rece. Mnie to drzenie bardzo blokowalo, wstydzilam się go, przez co ono się nasilalo. Sami znacie to bledne kolo... a tak to np. smiali sie ze mnie, ze jestem najlepsza w przesiewaniu mąki do pierogow. I tak, mnie to tez smieszylo :-)
Leki zaczynaja po trochu dzialac, ale i tak zbytnio ich nie lubie. Zasypiam po nich, ale i tak budze sie o 3,4 rano. Nie mam takiej gonitwy mysli jak przed, tyle dobrego.
Chodze do psychologa, bardzo fajny facet. Ciezko po dwoch wizytach cokolwiek oceniac, jednak widze, ze ma do mnie chlop podejscie, bo mimo, ze musze sie uszac, zeby tam isc, to ide, a potem okazuje sie, ze bylo calkiem ok, ze costam z tych rozmow wynosze...Fajne jest to, ze gada ze mna jak z myslacym, inteligentnym czlowiekiem, a nie jak tamten psychiatra, jak z debilem niemotą.
Boje sie troche powrotu do pracy, zycia, bo nadal jestem na l4. Ale nie ukrywam, ze czuje sie silniejsza.
Troszkę :-)

Czy waszym zdaniem nerwica to choroba? Mam chyba rozbiezne zdanie na ten temat z psychologiem. Wiem, ze to slaby temat na swieta, ale myslalam o tym troche, a dopiero mam chwilke, zeby napisac tutaj...

A propos swiat, to życzę ...szczęścia. i usciskuje cieplo.

-- 25 grudnia 2016, o 11:55 --
Hej
Jakos tak czuję potrzebę poinformować Was, co się ze mną dzieje...
Wielkim krokiem okazało się to, ze poinformowalam rodzinę, ze "choruje", ze biorę leki itd. To pomaga, bo.mogę śmiac sie z nimi z moich przypadlosci, typu drzace rece. Mnie to drzenie bardzo blokowalo, wstydzilam się go, przez co ono się nasilalo. Sami znacie to bledne kolo... a tak to np. smiali sie ze mnie, ze jestem najlepsza w przesiewaniu mąki do pierogow. I tak, mnie to tez smieszylo :-)
Leki zaczynaja po trochu dzialac, ale i tak zbytnio ich nie lubie. Zasypiam po nich, ale i tak budze sie o 3,4 rano. Nie mam takiej gonitwy mysli jak przed, tyle dobrego.
Chodze do psychologa, bardzo fajny facet. Ciezko po dwoch wizytach cokolwiek oceniac, jednak widze, ze ma do mnie chlop podejscie, bo mimo, ze musze sie uszac, zeby tam isc, to ide, a potem okazuje sie, ze bylo calkiem ok, ze costam z tych rozmow wynosze...Fajne jest to, ze gada ze mna jak z myslacym, inteligentnym czlowiekiem, a nie jak tamten psychiatra, jak z debilem niemotą.
Boje sie troche powrotu do pracy, zycia, bo nadal jestem na l4. Ale nie ukrywam, ze czuje sie silniejsza.
Troszkę :-)

Czy waszym zdaniem nerwica to choroba? Mam chyba rozbiezne zdanie na ten temat z psychologiem. Wiem, ze to slaby temat na swieta, ale myslalam o tym troche, a dopiero mam chwilke, zeby napisac tutaj...

A propos swiat, to życzę ...szczęścia. i usciskuje cieplo.

-- 25 grudnia 2016, o 11:55 --
Hej
Jakos tak czuję potrzebę poinformować Was, co się ze mną dzieje...
Wielkim krokiem okazało się to, ze poinformowalam rodzinę, ze "choruje", ze biorę leki itd. To pomaga, bo.mogę śmiac sie z nimi z moich przypadlosci, typu drzace rece. Mnie to drzenie bardzo blokowalo, wstydzilam się go, przez co ono się nasilalo. Sami znacie to bledne kolo... a tak to np. smiali sie ze mnie, ze jestem najlepsza w przesiewaniu mąki do pierogow. I tak, mnie to tez smieszylo :-)
Leki zaczynaja po trochu dzialac, ale i tak zbytnio ich nie lubie. Zasypiam po nich, ale i tak budze sie o 3,4 rano. Nie mam takiej gonitwy mysli jak przed, tyle dobrego.
Chodze do psychologa, bardzo fajny facet. Ciezko po dwoch wizytach cokolwiek oceniac, jednak widze, ze ma do mnie chlop podejscie, bo mimo, ze musze sie uszac, zeby tam isc, to ide, a potem okazuje sie, ze bylo calkiem ok, ze costam z tych rozmow wynosze...Fajne jest to, ze gada ze mna jak z myslacym, inteligentnym czlowiekiem, a nie jak tamten psychiatra, jak z debilem niemotą.
Boje sie troche powrotu do pracy, zycia, bo nadal jestem na l4. Ale nie ukrywam, ze czuje sie silniejsza.
Troszkę :-)

Czy waszym zdaniem nerwica to choroba? Mam chyba rozbiezne zdanie na ten temat z psychologiem. Wiem, ze to slaby temat na swieta, ale myslalam o tym troche, a dopiero mam chwilke, zeby napisac tutaj...

A propos swiat, to życzę ...szczęścia. i usciskuje cieplo.

-- 25 grudnia 2016, o 11:56 --
Forum chyba szaleje, bo mnozy posty.

-- 25 grudnia 2016, o 11:57 --
Forum chyba szaleje, bo mnozy posty.

-- 25 grudnia 2016, o 11:57 --
Hej
Jakos tak czuję potrzebę poinformować Was, co się ze mną dzieje...
Wielkim krokiem okazało się to, ze poinformowalam rodzinę, ze "choruje", ze biorę leki itd. To pomaga, bo.mogę śmiac sie z nimi z moich przypadlosci, typu drzace rece. Mnie to drzenie bardzo blokowalo, wstydzilam się go, przez co ono się nasilalo. Sami znacie to bledne kolo... a tak to np. smiali sie ze mnie, ze jestem najlepsza w przesiewaniu mąki do pierogow. I tak, mnie to tez smieszylo :-)
Leki zaczynaja po trochu dzialac, ale i tak zbytnio ich nie lubie. Zasypiam po nich, ale i tak budze sie o 3,4 rano. Nie mam takiej gonitwy mysli jak przed, tyle dobrego.
Chodze do psychologa, bardzo fajny facet. Ciezko po dwoch wizytach cokolwiek oceniac, jednak widze, ze ma do mnie chlop podejscie, bo mimo, ze musze sie uszac, zeby tam isc, to ide, a potem okazuje sie, ze bylo calkiem ok, ze costam z tych rozmow wynosze...Fajne jest to, ze gada ze mna jak z myslacym, inteligentnym czlowiekiem, a nie jak tamten psychiatra, jak z debilem niemotą.
Boje sie troche powrotu do pracy, zycia, bo nadal jestem na l4. Ale nie ukrywam, ze czuje sie silniejsza.
Troszkę :-)

Czy waszym zdaniem nerwica to choroba? Mam chyba rozbiezne zdanie na ten temat z psychologiem. Wiem, ze to slaby temat na swieta, ale myslalam o tym troche, a dopiero mam chwilke, zeby napisac tutaj...

A propos swiat, to życzę ...szczęścia. i usciskuje cieplo.
ODPOWIEDZ