Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

wkrętka pt. "marnowanie życia"

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

6 marca 2017, o 13:11

Chciałabym poruszyć ten temat bo wiele osób o tym pisze.
Tak troszkę filozoficznie :)
Przez wiele lat jak tylko dopadała mnie nerwica, zaraz po tym jakiś dołek, stany depresyjne
od razu z mety pojawiała się myśl że marnuje życie.
Inni żyją, cieszą sie bawią a ja marnuje życie.

Jeszcze gorzej było w duzych lękach i dd.
Wtedy nie dość że czułam że marnuje życie to jeszcze byłam przekonana że jest zmarnowane
do końca i to wszystko nigdy nie minie.

Wydawało mi sie że inni ludzie mają łatwiej bo nie maja nerwicy, bo mieli łatwiejsze życie
lepszy start niz ja, więc tym bardziej moje jest zmarnowane.
Inni sie bawią, zdobywają a ja....

W stanach lekowych wszelkie emocje są podkręcone i wszystko wydaje się tragedią.
Ważne żeby to pamiętać i nie wkręcać sie dodatkowo w swoje rozważania;)
A to nie jest tak jak sie nam w lęku wydaje, bo każdy ma jakies problemy.
Znam bardzo wielu ludzi którzy odnieśli sukces, bawią się, śmieją, niczego im nie brakuje
a jednak kiedy spokojnie gadamy okazuje sie że to jest okupione duzym stresem i że bardzo
wiele osób po których bym sie tego nie spodziewała wieczorami w domu bierze coś na uspokojenie
że źle sypiają, zapominają, odczuwaja jakis niepokój, lęki.
Albo że maja problemy o których po prostu nie mówią.
Każdy ma jakies problemy.
To stan lekowy wkręca nas w przekonanie że marnujemy swoje życie.
A moim zdaniem nerwica, lęki to okazja do pracy nad sobą, do zmian i hartowania siebie i charakteru.
Jest takie powiedzenie że spokojne morze nie wyszkoli dobrego żeglarza i ja się z tym zgadzam.
Natomiast to przekonanie że nam jest gorzej a innym lepiej, że to my marnujemy życie
pracujac nad sobą i nerwicą to uważam błędne myślenie.

I apropos tematu jeszcze jedna wazna rzecz którą mi wpoił Victor.
Kazdy, w kazdej sytuacji ma jakieś możliwosci, ma coś od czego może zacząć, nad czym moze pracować
i warto się skupić na tym co mamy, na naszych własnych mozliwościach.
W kazdym temacie - jeśli chodzi o nerwicę, pracę, zdolności, charakter, sytuację itd.
Każdy ma to "coś" i warto to docenić i zamiast rozkminiać marnowanie życia i że inni mają lepiej
warto pamietać że oni też mają swoje problemy, tylko nie zawsze je widać.
Ja nikomu niczego nie zazdroszczę, nie czuję się zubozona przez to że mam nerwicę, że miałam dd i ataki paniki.
Czuję się przez to silniejsza, bogatsza i dzieki temu tez mogę pomóc innym czasami bo wiem jak to jest.
Juz nie jestem tak bezbronna i nieświadoma jak byłabym bez przeżycia tego wszytskiego.

Pamiętajcie że warto nad sobą pracować i kiedys może być tak że to właśnie wy pomozecie
komuś kto sie tu zjawi i o kim dzis myslicie że żyje pelnią zycia.

Nie zazdroście, nie użalajcie się na sobą, nie warto.
Warto się skupic na własnym potencjale i możliwościach mimo że mamy nerwiczke:)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
justi2212
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 502
Rejestracja: 3 grudnia 2015, o 19:44

6 marca 2017, o 13:17

Super temat, dobrze się go podjelas, bo myślę że większość z nas ma takie myśli, jesteśmy tak zajawieni czasem naszym stanem że nie zauważamy problemów innych ludzi, tylko my mamy ,,najgorzej".
Ja często się na tym łapie że zazdroszczę ludziom na około że sobie tak beztrosko żyja, ale wiem że to kolejna wkrętka, niewiadomo czy inni nie myślą tak samo o mnie :D
,,W psychologii jest takie pojęcie „błysk” to jest moment kiedy człowiekowi w głowie się wszystko zmienia, kiedy nagle dociera do niego coś co było oczywiste od lat, ale teraz nabrało innego wymiaru."
— Jacek Walkiewicz / psycholog

Być może wszystko jest w porządku, ale trudno w to uwierzyć :)
Potykając się można zajść daleko, nie można tylko upaść i nie podnieść się
Nikoniarz
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 105
Rejestracja: 8 stycznia 2017, o 16:25

4 maja 2017, o 20:33

Ja mam ciagle myśli, ze marnuje zycie :) i dobijają mnie trochę spotkania ze znajomymi i patrzenie jak im wychodzi. Chodź wiem to bardzo często iluzja i ludzie maja problemy o których nie mamy pojęcia. Mimo to mam wyrzuty sumienia, ze zamiast sie rozwijać, iść do przodu w życiu, to ja większość czasu tracę na hamowanie leku i depresyjnych myśli i łażenie po lekarzach. Czuje sie trochę jak dziecko.
@marianna miejmy nadzieje, ze nerwica została nam zesłana jako dar w celu wykształcenia twardego charakteru :DD a jak ja uda sie pokonać to juz nic w życiu nas nie zagnie:)
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

7 maja 2017, o 12:20

Ja tak nie mam tego problemu ze znajomymi dlatego że akurat przy mnie (nie wiem czemu)
nikt nie udaje że jest ok, udają przed innymi, mnie się dostaje ten kawałek tortu ze szczerością;)
I tak właśnie dowiaduje się że osoby bardzo przebojowe łykają na noc leki na uspokojenie
albo o wszystkim zapominają.
I może stąd ten post właśnie.
Nie wiem po co mi została zesłana nerwica ale... wyobraźcie sobie że Victor nie miałby nerwicy
i byłby tylko piękny i nie byłoby tego forum;)
O ileż świat byłby uboższy.
Ja uważam że w tym świecie kazdy ma swoje miejsce i znaczenie i takie jednostki jak my też są istotne.
Poza tym wydaje mi się że bez nerwicy byłabym dużo głupsza :hehe:
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

7 maja 2017, o 14:17

Fajna dyskusja :)

A ja od siebie jeszcze dodam, że warto sobie rozebrać stwierdzenie "Marnuje sobie życie" na czynniki pierwsze.
I tu opcja nawet nienerwicowa bo się może przydać.
Nerwica akurat marnowaniem życia nie jest bo jest największa motywacją do transformacji jaką możecie sobie tylko wyobrazić, choć ciężko w to uwierzyć. Wychodząc z nerwicy uczymy się w jaki sposób przejść samego siebie, pokonać swoje lęki, wyjść z siebie i stanąć obok, serio to jest trening żelaznego charakteru. ;) Nauka niepoddawania się, a to się potem przyda zawsze i wszędzie, w następnych 300 wcieleniach :D


Ale ja o czymś nieco innym - niestety filozofia osiągania czegoś jest często mocno przereklamowana i można łatwo popaść w jej pułapkę. Bo to coś czasem jest czymś, czego nie umiemy zdefiniować, a mimo to powoduje poczucie porażki. Bycie kimś i osiągnięcie czegoś, to najbardziej ogólnikowe pojęcia, jakie istnieją, a mimo to potrafią wpędzić w kompleksy.

Propozycja pytań do zadania samemu sobie jeśli uważa się siebie np. za szaraka zasuwającego do nudnej pracy który żyje najzwyczajniej na ziemi:

Czemu to moim zdaniem prawda, że marnuje sobie życie? (Tzn. co oznacza nie marnowanie sobie życia? czy jest to robienie kariery,posiadanie większej ilości pieniędzy, założenie rodziny, odkrycie czegoś ważnego,długa lista pozycji w cv, skończenie studiów,samodzielne zbudowanie domu,bieganie co miesiąc maratonu?)

Czy jest to myślenie w moich kategoriach, czy myślenie oczekiwaniami społecznymi, rodziny, itp?

Jeśli teraz marnuje swoje życie ,to co konkretnie powinienem robić, żeby tak nie było?

Jaka jest różnica pomiędzy robieniem tego , co uważam się za konstruktywne, a robieniem tego , co daje mi przyjemność z życia? (czasem się to pokryje, a czasem nie)

Najważniejsze pytanie- skoro wymieniłem/am konkretne rzeczy, które spełniłyby warunek nie marnowania życia, to czemu tego wszystkiego nie robię?

I tu odpowiedzi przychodzą mi do głowy np takie:
- bo jestem leniwą bestią i wole grać na kompie :DD (to se cierp :D)
- bo nie mam odwagi/nie wiem jak (uuuu, super wypowiedziałeś/aś na głos swoje pragnienia - czas zacząć myśleć jak je spełnić! :) )
- bo tak na prawdę nie chce tego robić!!!! Nie sprawiłoby mi to przyjemności (to nie są moje pragnienia tylko cudze, wow wreszcie to odkryłem/am , witaj wolny człowieku! :D)

A czasem można dość do wniosku, że kompletnie nie umie się wymienić tych rzeczy ,które czyniłyby życie bardziej sensownym. Bo osiągniecie czegoś i bycie kimś to tylko medialna papka ;) Niby wszystko jest "bez sensu", człowiek jakby stoi w miejscu, ale jakby pomyśleć, to jednak okazuje się, ze codzienność nie musi polegać na odkrywaniu dodatkowego pierwiastka na tablicy Mendelejewa, i że może to, że nam się wydaje, że inni ludzie żyją bardziej konstruktywnie to trochę nasza perspektywa, a nie obiektywny fakt. I może to codzienne robienie tego samego można urozmaicić sobie po prostu jakimiś przyjemnymi rzeczami, które chcielibyśmy zrobić bez presji, że to musi być praca w NASA . uhuhuh
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

7 maja 2017, o 19:25

Ciasteczko co za genialny wpis! ^^ :lov:
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Nikoniarz
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 105
Rejestracja: 8 stycznia 2017, o 16:25

8 maja 2017, o 13:54

@Ciasteczko - masz rację. Ja ostatnio słuchałem audycji gdzie gość mówił, że właśnie dążymy do nie swoich celów. Właśnie z tego bierze się nerwica. Tzn. społeczeństwo/rodzina/znajomi oczekuje, że będziesz miał dobrą pracę, założysz rodzinę, kupisz mieszkanie i.t.d. i.t.d. I my te cele realizujemy a one nie są nasze (nie wszystkie oczywiście). Bardzo fajnie to było ujęte, że dusza oczekuje czegoś innego i ona się w postaci czy chorób czy nerwicy domaga od nas żeby się zająć tym co faktycznie chcemy robić. I że zawsze to wychodzi prędzej czy później.

Kolejne wnioski, że na tym się opiera współczesny konspumcjonizm - kupuj kremy na zmarszczki, jedź na Maderę :huh, weź kredyt na mieszkanie nieudaczniku! To prowadzi do pogoni za materializmem, wpadaniem w narkotyki, alkohol. Tylko oświecony mnich budyjski może powiedzieć, że jest w pełni szczęśliwy. Wiem, że wchodzę tu już na wyższe poziomy abstrakcji i ktoś powie: nie porównuj się z mnichem żyjąc w Polsce, gdzie często to jest walka o przetrwanie. Fakt, tylko można z tego wyciągnąć tyle, że szczęście to subiektywne odczucie. A my wciąż za czymś podążamy, całe życie w biegu, żeby spełnić oczekiwania. Gdyby były faktycznie nasze dusza by się nie buntowała. To jest tzw. konflikt wewnętrzny. Uświadomiłem to sobie i staram się robić to co chcę. Choć wiem jak jest trudno i ludzie tacy jak my na forum żyjący w prawie permanentnym lęku tym bardziej temu ulegają.

@marianna moi znajomi nie podejrzewają, że coś jest ze mną nie tak bo na ogół się dobrze maskuję, czasem wspomogę uspokajaczami przed spotkaniem. Tylko nie chcę ich dołować i prowokować pytań. Myślę tak jak Wiktor, że trzeba iść w zaparte mimo lęku. Jak będę wszędzie dookoła rozpowiadał o swoim zaburzeniu, żalił się to nigdy nie doprowadzę do akceptacji i tym samym pozbycia się problemu. Chodzi o to żeby nie nadawać temu wartości - ale to już pewnie wiecie po przesłuchaniu nagrań :D
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

8 maja 2017, o 18:42

Nikoniarz pisze:
8 maja 2017, o 13:54
Tylko oświecony mnich budyjski może powiedzieć, że jest w pełni szczęśliwy. Wiem, że wchodzę tu już na wyższe poziomy abstrakcji i ktoś powie: nie porównuj się z mnichem żyjąc w Polsce, gdzie często to jest walka o przetrwanie. Fakt, tylko można z tego wyciągnąć tyle, że szczęście to subiektywne odczucie.
Nie do końca jest tak, że nie możemy się inspirować tym co robi mnich. Bo on szuka szczęścia wewnątrz, a nie na zewnątrz.
Któż może kazać podążać nam za tym, co wszyscy? Jeśli się opamiętamy i zaczniemy słuchać, na prawdę słuchać, siebie, to nagle się okaże , że nie jest aż tak źle.
Nawet w wielkich miastach można wydeptywać własne ścieżki dosłownie i w przenośni. ;) Nie potrzeba do tego wynosić się w góry do klasztorów (no chyba, że ktoś będzie miał ochotę). Ale chodzi mi o to, że cisza na zewnątrz i spokój nie muszą się wiązać ze spokojem wewnątrz. Można pojechać na wakacje do pustelni i toczyć wewnętrzną walkę, a można w środku zapchanego deptaka czuć spokój w sercu. Do tego ktoś może sobie na nas krzyczeć i tupać nogami a my możemy nauczyć się spokojnie dokończyć wykonywaną czynność- bo nasza reakcja na otaczającą rzeczywistość i nasze wybory mają większą rolę niż nam się wydaje, tylko trzeba to porozkminiać :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Krzaku
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 22 kwietnia 2017, o 10:20

13 maja 2017, o 17:37

Świetna dyskusja i mam ochotenapisać coś od siebie bo ostatnio dużo nad podobnym problemem siedzę, ale idę teraz na "Chłopaków do wzięcia" :D. @Ciasteczko- dziewczyno, czy Ty masz powiedz jakieś wykształcenie psychologiczne, czy też Twoją proesorką była nerwica? ;)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

20 maja 2017, o 10:59

Krzaku pisze:
13 maja 2017, o 17:37
Świetna dyskusja i mam ochotenapisać coś od siebie bo ostatnio dużo nad podobnym problemem siedzę, ale idę teraz na "Chłopaków do wzięcia" :D. @Ciasteczko- dziewczyno, czy Ty masz powiedz jakieś wykształcenie psychologiczne, czy też Twoją proesorką była nerwica? ;)
Instruktorem było , jest i będzie szeroko pojęte życie (nie)stety ;)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
podwarszawski
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 40
Rejestracja: 3 marca 2017, o 02:05

20 maja 2017, o 22:45

Podbijam wątek, też mam problem z tym marnowaniem czasu na problemy, których niestety nie da się od tak bez poświęcenia im czasu rozwiązać.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

19 grudnia 2017, o 16:32

Prawda jest taka że chciałam napisać coś mądrego a to co najważniejsze napisała ciasteczko.
Jak zawsze super

cyraneczka ja też żałuję że tak późno trafiłam na terapię i że nie bylo tego forum...
Człowiek się latami nakręcał przeżywał a okazało się że to wszystko gucio warte;)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
ZlotyKamyk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: 9 grudnia 2017, o 19:11

21 grudnia 2017, o 23:36

Temat jest mi strasznie bliski obecnie. Często słyszę od szefowej, że "trzeba być kimś, coś osiągnąć"! I całe moje JA się buntuje, bo JUŻ JESTEM KIMŚ do cholery! Nie potrzebuję stanowiska, żeby się podbudować. Czemu to ktoś inny ma decydować, czy "jestem kimś"? I czy ja w ogóle chcę "być kimś" w oczach ludzi, którzy uważają, że "trzeba być kimś i coś osiągnąć"?

Odpowiedzi na te pytania są oczywiste, a jednak jest ten lęk przed zmianą - czy potrafię zrezygnować z fasadowego sukcesu w oczach innych? ;) Czy zniosę codzienną nudną pracę? Czy potrafię robić coś innego? Jak bardzo moja pewność siebie zależy od mojej pozycji społecznej? Kim będę, jeśli zrezygnuję z czegoś, czemu poświęciłam tyle czasu?

Czemu nie jest to takie proste? U mnie wyzwalanie się trwa :/ Zazdroszczę każdemu, kto ma to już za sobą.

K.
login321
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: 1 czerwca 2018, o 22:30

2 czerwca 2018, o 09:42

Witajcie,
pozwolę sobie odświeżyć wątek, bo mój temat można pod to podpiąć.

Jestem kobietą 26-letnią, z silną fobią społeczną, która znacznie utrudniła mi rozwój zawodowy i prywatny, wszystko po prostu przychodzi mi znacznie wolniej.

Do około 23go roku życia rodzice i otoczenie mówiło mi "nie martw się, masz mnóstwo czasu na ułożenie sobie życia". Jednak właśnie po tym 23. roku życia ich nastawienie do mnie diametralnie się zmieniło, nagle zaczęli naciskać, że to już najwyższy czas na założenie rodziny i tak dalej. A ja pod ich wpływem zaczęłam się porównywać z rówieśnikami i zauważyłam, jak bardzo w tyle pozostałam. Od tego czasu odczuwam bardzo silną presję na osiągnięcie tego wszystkiego, czuję się nieakceptowana i po prostu gorsza. Znalazłam pracę - dalej źle, bo za mało płatna i za mało prestiżowa. Wyszłam za mąż - źle, bo brak stabilizacji i dziecka. Nie wiem, czy stos oczekiwań wobec mnie może zostać kiedykolwiek zaspokojony, czy kiedykolwiek dorównam do tej średniej. Najgorsze w tym wszystkim jest rozdarcie wewnętrzne i niepewność, czy aby na pewno tego wszystkiego potrzebuję, czy to tylko program wgrany mi przez presję społeczną. Ale z drugiej strony boję się wyłamać i rzucić to wszystko w ***, bo boję się, że na koniec okaże się, że zostanę całkiem z niczym i zrozumiem, że to były tak naprawdę MOJE potrzeby, tylko oszukiwałam się, że są jedynie narzucone...

Krótko mówiąc, czy borykaliście się z takimi rozterkami i potraficie rozeznać, czego tak naprawdę chcecie, a co jest tylko narzuconym wpływem społecznym?
maartini
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 25 października 2016, o 22:43

2 czerwca 2018, o 15:58

login321 pisze:
2 czerwca 2018, o 09:42
Witajcie,
pozwolę sobie odświeżyć wątek, bo mój temat można pod to podpiąć.

Jestem kobietą 26-letnią, z silną fobią społeczną, która znacznie utrudniła mi rozwój zawodowy i prywatny, wszystko po prostu przychodzi mi znacznie wolniej.

Do około 23go roku życia rodzice i otoczenie mówiło mi "nie martw się, masz mnóstwo czasu na ułożenie sobie życia". Jednak właśnie po tym 23. roku życia ich nastawienie do mnie diametralnie się zmieniło, nagle zaczęli naciskać, że to już najwyższy czas na założenie rodziny i tak dalej. A ja pod ich wpływem zaczęłam się porównywać z rówieśnikami i zauważyłam, jak bardzo w tyle pozostałam. Od tego czasu odczuwam bardzo silną presję na osiągnięcie tego wszystkiego, czuję się nieakceptowana i po prostu gorsza. Znalazłam pracę - dalej źle, bo za mało płatna i za mało prestiżowa. Wyszłam za mąż - źle, bo brak stabilizacji i dziecka. Nie wiem, czy stos oczekiwań wobec mnie może zostać kiedykolwiek zaspokojony, czy kiedykolwiek dorównam do tej średniej. Najgorsze w tym wszystkim jest rozdarcie wewnętrzne i niepewność, czy aby na pewno tego wszystkiego potrzebuję, czy to tylko program wgrany mi przez presję społeczną. Ale z drugiej strony boję się wyłamać i rzucić to wszystko w ***, bo boję się, że na koniec okaże się, że zostanę całkiem z niczym i zrozumiem, że to były tak naprawdę MOJE potrzeby, tylko oszukiwałam się, że są jedynie narzucone...

Krótko mówiąc, czy borykaliście się z takimi rozterkami i potraficie rozeznać, czego tak naprawdę chcecie, a co jest tylko narzuconym wpływem społecznym?
Tak, borykam się z takimi rozterkami :) Przede wszystkim nie musisz rzucać wszystkiego w ****. Po drugie nigdy nie zadowolisz wszystkich... jeśli uda Ci się zadowolić rodziców, za chwile pojawią się osoby, które będą mieć wobec Ciebie zupełnie inne oczekiwania i będą niezadowoleni a Ty znów będziesz biegać za spelnieniem kolejnych oczekiwań tych nowych osób (np szefa), oczekiwania różnych ludzi wobec Ciebie zaczną ze sobą kolidować, a Ty staniesz się zgorzkniała i zmęczona. Znam to z autopsji. Dlatego warto poświęcić tyle czasu ile potrzeba na zdobycie samoświadomości.
Zanim podejmę decyzję pytam siebie jak najczęściej - po co i dla kogo coś robię? Czy sprawia mi to radość? Jak często w głowie słyszę głos mojej mamy zamiast swojego?
Przyglądam się moim emocją. Np zazdrość wiele mówi mi o moich niezrealizowanych marzeniach... gniew i złość na innych często pokazuje mi czego w sobie nie akceptuję.
Warto też spojrzeć na ludzi doradzających nam, czy ich scieżki życiowe poprowadziły ich do szczęścia, czy są ludzmi spełnionymi? Czy poprostu tak jak większości ludziom - wydaje im się, że wiedzą lepiej co jest dla nas dobre.
Nie możemy zmienić swojej przeszłości i jesteśmy w danym miejscu z jakiegoś powodu, ale to nie znaczy że nie możemy bardziej świadomie wpływać na teraźniejszość. I najlepiej zacząć małymi krokami, a nie od rzucania wszystkiego, ponieważ nawet jeśli nie do końca kierowaliśmy się swoimi opiniami to to co do tej pory osiągnęliśmy czyni nas tym kim jesteśmy :)
to co czyni nas wrażliwymi - czyni nas pięknymi
ODPOWIEDZ