Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Witam

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Pacjent01
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 16 lipca 2014, o 21:21

16 lipca 2014, o 22:04

Witam wszystkich forumowiczów.
Mam 25 lat, szukam pomocy. Obecnie chodzę na terapię grupową, jednak mam wielki problem z tym by cokolwiek na niej mówić. Zawsze odkąd pamiętam miałem problem z określaniem swoich uczuć i myśli, a na tym terapia polega. Mam stwierdzone zaburzenia osobowości. Co dzień podczas sesji przewijają się różne tematy, ludzie opowiadają o swoich traumach przeżyciach, często niektórzy płaczą, nie jestem w stanie wczuć się w czyjąś sytuację, co więcej sam nie wiem co robić ze swoją. Mam coś takiego jakbym cały czas był obok wydarzeń. Pare lat temu miałem próbę samobójczą bo nie mogłem już znieść tego stanu. Po tej próbie odbyłem 3 miesięczną terapię na oddziale dziennym, gdy ją kończyłem nie poczułem jakiejś wielkiej zmiany ale stwierdziłem, że jakoś trzeba żyć. Próbowałem swoich sił na studiach, i niby jakoś udało mi się zasymilować z grupą, jednak cały czas miałem wrażenie, że moje relacje są jakieś niepełne. Ciężko znaleźć mi dziewczynę i w ogóle nawiązać głębszą relacje z ludźmi, bo ich po prostu nie rozumiem. Wszelkie rozmowy jakie odbywam są na zasadzie "aha on mi powiedział to, więc powinienem powiedzieć tak a tak". Jest to bardzo męczące i na dłuższą metę nie prowadzi do niczego. Studia w pewnym momencie przerwałem i podjąłem pracę. Jednak często zmieniam miejsce pracy ze względu na to, że widzę jak ludzie się z sobą potrafią dogadać, rozwijają się, robią swoją robotę coraz lepiej. Ja cały czas stoję w miejscu. Od ostatniej terapii minęło 5 lat, a ja dalej jestem w tym samym miejscu co wtedy. Chciałbym jakoś umieć skorzystać z tego czasu i obecności psychologów, jednak tak jak pisałem, nie umiem nazwać swoich uczuć i myśli. Czuje się totalnie pusty w środku i nie mam sił dalej tego ciągnąć. Czy miał ktoś podobny problem i udało mu się z niego wyjść? Bo z dnia na dzień jest coraz gorzej. Nie widzę żadnego sensu ani drogi, którą mógłbym pójść aby ten stan zmienić... Jedyną drogę którą widzę to niestety ucieczka od samego siebie. Będe wdzięczny za jakiekolwiek komentarze. Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

16 lipca 2014, o 22:35

Hej, witaj na forum :)
Po pierwsze, możliwe, że ta terapia po prostu do Ciebie nie trafia. Nie zawsze jest tak, że każda forma pracy nad sobą, którą zaproponują specjaliści jest odpowiednia i skuteczna w przypadku danej osoby. Po drugie, wydaje mi się, że ten problem z empatią i ekspresją własnych uczuć musi wynikać z jakiejś strasznej blokady. Jeśli masz poczucie pustki, to najpewniej Twoim mechanizmem obronnym na co dzień w życiu (tu zgaduję, mogę się mylić, z góry przepraszam jeśli nie trafię) było/jest odcinanie się od emocji dla przetrwania w otaczającej rzeczywistości. Pytanie czy miałeś tak od zawsze czy kiedyś byłeś w stanie określić swoje uczucia. Jeśli kiedyś umiałeś to jest łatwiej, bo możesz wtedy pracować nad odbudowaniem kontaktu z samym sobą, ale jeśli nie, to w ogóle będziesz musiał się tego nauczyć. Możliwe, że jeśli masz depresje, która się ciągnie latami, to tak przywykłeś do tej pustki, że już nie wiesz jak się zdefiniować, bo zastępujesz nią wewnętrzny ból. Ciężko jest mi bez większych szczegółów coś doradzić i może nie trafiam z tym co teraz piszę, ale myślę, że jakimś krokiem do wypełnienia się jakimiś uczuciami i wyjścia z tego odrętwienia byłoby wychodzenie z depresji. Bardziej pozytywne emocje, lepszy nastrój na co dzień generują odczucia, które łatwiej rozróżnić i nazwać. W kiepskim stanie psychicznym można się zamienić w środku w kłodę drewna, wtedy ciężko jakkolwiek opisać to i mieć miejsce dla emocji. Jeśli miałbyś ochotę jakoś nawiązać do tego, co napisałam, to może byłoby łatwiej coś podpowiedzieć.
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Pacjent01
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 16 lipca 2014, o 21:21

16 lipca 2014, o 22:52

Dzięki za odpowiedź. Jeśli chodzi o uczucia to mam wrażenie, że od małego mam z tym problem. Jestem z rozbitej rodziny. Rodzice sie rozwiedli jak miałem 2 lata. Wiem, że ojciec pił i wyżywał się na mnie i matce. Nie pamiętam tego, ale wiem z relacji. Podejrzewam, że to jest przyczyną. W podstawowce, gimnazjum i liceum zawsze czułem się inny, wybrakowany, wyobcowany. W gimnazjum doszedł jeszcze strach, ten okres wspominam najgorzej. W liceum było trochę lepiej, starałem się jakoś nakręcać sam pozytywnymi emocjami, ale zawsze to wszystko było takie naciągane, sztuczne. Żyłem nadzieją, że jak wyjade na studia z domu rodzinnego to jakoś się poskładam na nowo. Minęło pół roku na studiach i wylądowałem na psychiatrycznym po próbie samobójczej, miałem problemy ze skupieniem się, lęk przed ludźmi, bezsenność i natłok myśli. Wtedy też dostałem diagnozę zaburzenia osobowości, po 3 miesiącach terapii wyszedlem z diagnozą zaburzenia adaptacyjne. Pracowałem pół roku i rozpocząłem inne studia. Wtedy wiedziałem już, że nie ma co idealizować, że jak zmienię miejsce to sam się zmienię też, więc pracowałem nad sobą. Po ponad 2 latach przerwałem studia stwierdzając, że to do niczego nie prowadzi i tak... chcociaż sam nie wiem czy tak naprawdę myślałem, czy była to tylko wymówka. Ogólnie często zmieniam zdanie tak btw. Podjąłem potem pracę, najdłużej wytrzymałem w jednej pół roku ciągiem. Często też zmieniałem mieszkania, miałem ich chyba z 15. Nawet nie pamiętam adresów... Mam wrażenie, że wogóle mało faktów zapamiętuje, tak jakbym nie przywiązywał wagi do swojego życia, bo i tak go nie przeżywam, po prostu trwam. 3 miesiące temu rzuciłem pracę, początkowo miałem szukać innej, jednak przyszła myśl "do czego ja się nadaje z moim poziomem komunikatywności?!". Chwile jej szukałem, w międzyczasie miałem coraz większy problem z rozmową nawet ze znajomymi, ludźmi których znałem od lat. Stwierdziłem więc, że lepiej będzie jak pojdę na terapię bo wszystko mi się wali na łeb na szyję. Może coś pomoże... Teraz chodzę na terapię i nie potrafię z niej skorzystać bo niewiele mówie. I tak kółko się zamyka.. Zazdroszczę ludziom, którzy potrafią powiedzieć cokolwiek i jakoś to przeżywać. Ja opowiadam o sobie jakbym czytał skład jakiegoś tam produktu.... Terapeuci mi mówią, że powoli, że cierpliwości, ale ja już jej naprawdę nie mam :(
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

17 lipca 2014, o 05:18

Jezeli stwirdzono tobie zaburzenie osobowosci to moze pomysl nad terapia nie grupowa a indywidualna?
Nie kazdemu terapia grupowa odpowiada i osobiscie uwazam ze indywidualna lepieej skupia sie na zmianach a grupowa to taki ogolny pocieszyciel i po prostu rozmowy, wyrzucanie z siebie zalu, cierpienia itp.
Chodzilem na grupowa i chodzilem na indywidualna, ta pierwsza dla mnie tez sie nie nadawala.
Cierpliwosc jest bardzo potrzebna, wiesz musisz dojrzec swoje zachowania ktore prowadza do roznych destrukcji i nie dopuszczac do tego. Sam przede wszystkim odpowiedz czego oczekujesz po terapii a czego po sobie. Co bys chcial aby sie stalo i zmienilo u ciebie.
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

18 lipca 2014, o 09:39

Tak sobie myślę, że może też jest tak, że oczekuje się, że kazdy na terapii, na której jesteś będzie mówił jak to mu przykro i źle, jaki jest zły na matke, wujka, sytuacje, itd. A przecież poczucie pustki też jest uczuciem, rodzajem smutku. Poczucie, że nie możesz sobie znaleźć miejsca na ziemi, że nigdzie nie pasujesz, że chcesz uciec od samego siebie, że masz dość tego, że czujesz sie jak obserwator siebie.
Wojciech też ma racje, że może na indywidualnej byłoby Ci lepiej, bo byś sie nie porównywał do innych i może miał większą motywację, żeby spróbować cos powiedzieć.
Może następnym razem spróbuj powiedzieć to, co powiedziałeś nam? :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Pacjent01
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 16 lipca 2014, o 21:21

24 lipca 2014, o 17:22

Powiedziałem to wszystko na grupie. Pani psycholog stwierdzila, ze co 10 głów to nie jedna, i że to że chcę 'uciekać' z grupy na terapie indywidualną to może być utrwalenie tylko mojego schematu ucieczki... Poza tym grupowa jest 4 razy w tygodniu po poltorej godziny, natomiast indywidualna 2 razy po 45 minut. Sam nie wiem co o tym myslec to jest najgorsze. Zawsze są 2 strony. Najgorsze jest to, że u mnie podejmowanie decyzji wygląda tak, że albo coś robie albo nie robie i potem dorabiam jakąś ideologie do tego, żeby jakoś w tym trwać. Nie potrafie dogłębnie przeanalizować tego co jest dla mnie lepsze, tak jakbym nie miał wogole swojego zdania. Wszystko neguje, ogólnie przyjęte zasady i normy wydają się nie działać w moim przypadku. Straszne to jest. Nawet głupie umowienie się z kimś na spacer czy cokolwiek jest bezsensowne bo nie pogadam, moge przytakiwać albo komentować, jakoś ciężko mi wychodzić ze swoim zdaniem skoro go nie mam... Póki co chodze dalej na grupową, dalej nie wiem co robić. Miał ktoś podobnie i wyszedł z tego? Dla mnie sytuacja jest beznadziejna. Jeszcze oglądam te zdjęcia znajomych na FB jak sobie jeżdżą tu i tam, a ja nie mam jakiejś takiej grupki znajomych z którymi mógłbym sobie taki wypad zrobić, nawet jakbym pojechał to jestem zamknięty w swojej głowie, nie przeżywam świata :/ Skąd ja mam wyczarować u siebie emocje? Kobiety nie mam bo już próbowałem pare razy i wiem, że tylko je krzywdze, bo nie wiem jak się zachować, próbuje jakoś reagować ale niemożność przeżywania blokuje mi możliwość normalnej reakcji. Jedyne co moge zrobić to rzucić jakiś durny slogan, który byćmoże byłby odpowiedni w tym momencie z którym i tak się nie identyfikuje.. Wyszedł ktoś z czegoś takiego? Czytam o tych zaburzeniach naprawde sporo, i to że na dobrą sprawe do tej pory psycholodzy nie wiedzą skąd one się biorą i nie znają skutecznej metody na leczenie, odbiera mi nadzieje, ze jest wogóle po co żyć. Na depresje, czy wypalenie zawodowe albo nerwice są jakieś tam leki i w miare konkretne terminy psychoterapi. Mi nikt nie potrafi odpowiedzieć ile taka terapia może u mnie trwać, słysze tylko, że ma być długotrwała.. A ja nie wiem co robić ze swoim życiem... marnuje sie z każdym kolejnym dniem. Pomocy :(
Awatar użytkownika
KiniaMinia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 15
Rejestracja: 6 lipca 2014, o 09:59

24 lipca 2014, o 23:51

Hej witamy Cię cieplutko! Ja również uważam, że dla Ciebie terapia indywidualna byłaby o wiele lepsza!
ODPOWIEDZ