Dlaczego uciekam i uciekam?
: 10 lipca 2017, o 19:16
Gdy tylko skończę pracę, zajmuję się jeszcze tym, co lubię w czasie wolnym i wraz z nadejściem wieczoru korci mnie bardzo, by wyjść z domu - co prawda do knajpy, ale alkohol jest tylko częścią układanki większej ilości czynników, składających się na coś, co by można najbliżej przypasować do ucieczki. Takim kolejnym czynnikiem jest olbrzymia trudność, by z domu wyjść za dnia, ale gdy tylko zrobi się ciemno, wybiegam wręcz na dwór, jakby z zamknięcia lub jak więzień, który dostał pół godziny na spacerniak - za dnia po prostu lękam się bycia bardzo widocznym, a więc "celę" mam nie tyle w domu, co w umyśle. I choć o tym wiem, to pod wieczór już dom rodzinny, za jaki jestem oczywiście wdzięczny losowi i rodzicom, wydaje mi się jednak tak ciasny i przytłaczający, jakbym był ogórkiem kiszącym się w słoiku albo rybką pływającą w małej kuli. Nie ma jednak zupełnego dramatu, gdyż ta rybka wyskakuje sobie wieczorem do stawu i baluje w knajpie. Perspektywa udania się późnym wieczorem do pokoju i położenia spać, budzi już przerażenie - i przerażała mnie jeszcze w dzieciństwie, kiedy naturalnie nie piłem, tylko radziłem sobie na inne sposoby (nie chcąc zasypiać, załączając lampkę itp.). Na zadanie udania się spać mam wrażenie, jakby ktoś chciał mnie-przysłowiową rybkę w tej kuli przenieść z miejsca nad stawem i odnieść do zabarykadowanego pokoju, i mnie tam zamknąć na klucz. To już i tak nieco lepiej niż miałem, bo wcześniej zaśnięcie kojarzyłem ze zniknięciem, choć na niedługi czas, ale jednak zniknięcie, jakbym był robotem i miał świadomie podjąć decyzję o odłączeniu kabla zasilającego mój komputer-mózg.
Ucieczka z ciasnego pomieszczenia, ucieczka w alkohol, ale przede wszystkim przez długi czas nie mogłem się pogodzić z tym, że się nie usamodzielniłem i jestem zależny od rodziców, jak 10-cio latek (mam już 32), jacy są w dodatku nadopiekuńczy. Obecnie nie patrzę na sprawę już w ten sposób, co bardziej na to, ile ja, nie moi rodzice, mogę zrobić, by sytuację zmienić. I co teraz - wreszcie poszukałem sobie zawód, pod kątem którego się obecnie rozwijam, mogący otworzyć mi furtkę do samodzielnego, dorosłego życia, być może do zamieszkania na swoim i założenia rodziny. To bardzo mnie motywuje do ćwiczenia się w owym zawodzie. Ale nie umiem zmienić tego wychodzenia wieczorami do knajpy. Staram się stawiać swemu umysłowi temat tak:
Wychodząc co noc łudzę się, jakoby udało mi się uciec; tylko pozornie, bo wyłażę tylko na "spacerniak". Jeżeli jednak nauczę się powstrzymywać, skupię jeszcze na tym szkoleniu się pod wymarzony sobie zawód, to pewnego dnia wyjdę z rodzinnego domu naprawdę, wylecę z gniazda.
Pytanie, skoro pragnę pewnego dnia uciec na serio, to czy mając na celu ucieczkę, nie prowokuję umysłu, by ten sen, to pragnienie, choć częściowo zaspokoić ucieczkami drobnymi?
Zastanawiam się nad odwykiem w kwestii alkoholu. Ale alkohol też daje mi ucieczkę, jak mam sprawić, by tą motywację "uciec" zastąpić jakąś inną, aby mnie nie gubiła, na przykład dążeniem do czegoś, a nie ucieczką od czegoś?
Ucieczka z ciasnego pomieszczenia, ucieczka w alkohol, ale przede wszystkim przez długi czas nie mogłem się pogodzić z tym, że się nie usamodzielniłem i jestem zależny od rodziców, jak 10-cio latek (mam już 32), jacy są w dodatku nadopiekuńczy. Obecnie nie patrzę na sprawę już w ten sposób, co bardziej na to, ile ja, nie moi rodzice, mogę zrobić, by sytuację zmienić. I co teraz - wreszcie poszukałem sobie zawód, pod kątem którego się obecnie rozwijam, mogący otworzyć mi furtkę do samodzielnego, dorosłego życia, być może do zamieszkania na swoim i założenia rodziny. To bardzo mnie motywuje do ćwiczenia się w owym zawodzie. Ale nie umiem zmienić tego wychodzenia wieczorami do knajpy. Staram się stawiać swemu umysłowi temat tak:
Wychodząc co noc łudzę się, jakoby udało mi się uciec; tylko pozornie, bo wyłażę tylko na "spacerniak". Jeżeli jednak nauczę się powstrzymywać, skupię jeszcze na tym szkoleniu się pod wymarzony sobie zawód, to pewnego dnia wyjdę z rodzinnego domu naprawdę, wylecę z gniazda.
Pytanie, skoro pragnę pewnego dnia uciec na serio, to czy mając na celu ucieczkę, nie prowokuję umysłu, by ten sen, to pragnienie, choć częściowo zaspokoić ucieczkami drobnymi?
Zastanawiam się nad odwykiem w kwestii alkoholu. Ale alkohol też daje mi ucieczkę, jak mam sprawić, by tą motywację "uciec" zastąpić jakąś inną, aby mnie nie gubiła, na przykład dążeniem do czegoś, a nie ucieczką od czegoś?