Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

toksyczna matka

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
ODPOWIEDZ
Lossy1986
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 11 lipca 2017, o 20:59

14 listopada 2017, o 20:06

Hej,

Postanowiłam napisać posta o moim problemie, bo nasilone objawy nerwicy znów wracają :( Post jest bardzo długi, więc rozumiem, że przeczytają nieliczni, ale proszę aby osoby z toksycznymi matkami przeczytały.
Moja matka jest bardzo toksyczną osobą. Kiedy byłam dzieckiem źle mnie traktowała:

- nie pozwoliła odzywać się do moich dziadków, do mojego taty, nawet mojej siostrze nie pozwoliłą się do mnie odzywać
- przed sąsiadami i znajomymi kazała udawać cudowną córkę,
- nie mogłam swobodnie rozmawiać z nikim na gg bo miała nos bliżej monitora niż ja. ciężko to nawet nazwać rozmową, bo matka dyktowała co mam napisać a ja tylko pisałam. Kiedy zdarzyło się, że nie było jej w domu (a nie pracowała więc zdarzało się to bardzo rzadko) to skradała się w nocy na komputer i czytała co robiłam
- kiedy byłam w 2 liceum kazała mi być z takim jednym chłopakiem, który ani mi się n ie podobał ani nie był ciekawy z charakteru. Chodziło tylko o to, że jego rodzice byli troche bogatsi niż my.
Kazała mi spać z nim w łóżku... A kiedy usłyszała moja rozmowę przez telefon, że chcę z nim zerwać wyrwała mi telefon z ręki, pobiła i kazała zadzwonić, że coś mnie ugryzło i gadałąm głupoty.
- bicie było na porządku dziennym, albo ręką, albo mnie kopała, albo biła tym co miała pod ręką. Najbardziej tragiczne było dla mnie to, że była mnie po twarzy, czułam się poniżona. Z czasem przestałam płakać, żeby nie dawać jej satysfakcji z tego, że sprawia mi ból. A kiedy nabawiłam się odruchu osłaniania twarzy to miała pretensje skąd mi się to wzięło...
- denerwowało mnie też to, że była najlepszą koleżanką moich koleżanek. Dosłownie zazdrościły mi matki, a ja nie mogłam się odezwać zeby powiedzieć prawdę. Było mi zawsze wstyd bo kiedy ktos u mnie był to stałą pod drzwiami i podsłuchiwała, już nie wspominając o tym, że szperała w rzeczach moich znajomych. Było mi tak wstyd, że ktoś się w końcu zorientuje...
- mam siostrę młodszą o kilka lat, która jest pupilkiem mamy. Zawsze wszystko robiła lepiej, lepiej jej zwracała nawet uwagę niż ja, była dla mniej lepsza pod każdym względem, a ja jej słuzyłam tylko do tego żeby się mną posługiwać, rozliczyć jej pit roczny, napisać CV, załatwić coś w urzędzie itp.
- do tej pory knują między sobą z moją siostrą, jest to straszne i poniżające, że ja ciągle mam nadzieję że moja matka zacznie się zachowywać dorośle jak na matkę przystało, a zachowuje się skandalicznie, gorzej niż moje 8 miesięczne dziecko, uwierzcie mi, że jest z nią więcej problemów...
- moja matka mieszka i pracuje za granicą. W tej chwili może przyjechać tylko do mnie ponieważ moja siostra mieszka z naszymi dziadkami do których mama się nie odzywa. Ta sytuacja zmusiła moją siostrę do tego, że zaczęła mnie lepiej traktować. Jednak kiedy powiedziałam mamie, że nie może przyjechać w październiku do mnie, ponieważ mamy dużo wyjazdów i powiedziałam, że w listopadzie ma się odezwać kiedy dostanie urlop i przyjechać w listopadzie, to nawet moja matka nie pofatygowała się do mnie napisać, tylko mojej siostrze kazała się do mnie odezwać z wyrzutem że nie zapraszam mamy do siebie (bo moja matka chce być traktowana jak królowa, każdy ma na nią czekać z czerwonym dywanem i pozwalać jej na wszystko).
Teraz obydwie się do mnie nie odzywają...
- Kiedy moja matka była tutaj 10 dni w czerwcu (moja córcia miała akurat 3 miesiące), to ja z mężem na prawde byliśmy już bliscy wariactwa. Robiła takie cyrki z byle czego, nie można jej było nawet uwagi delikatnie zwrócić, bo już była haja (rzucała nawet kurwami przy moim dziecku)
- poszła raz obrażona do kuchni i płakała że jej zrobiłam taką przykrość bo poprosiłam żeby normalnie mówiła do mojej córki a nie cały czas tak „słodko”. Zrobiła mi haję, że ona już nic nie może tutaj i przytuliła moją córkę, którą trzymałam wówczas na rękach mówiąc do niej : tylko ty mnie rozumiesz, ty jesteś tylko babci taka kochana...
- często pytałam mojej matki dlaczego ona się tak obraża na wszystkich (a nie odzywa się do nikogo z naszej rodziny, ani do swojej matki, ani do swojej siostry już o reszcie nie mówiąc), bo cały czas twierdzi, że każdy jej zrobił coś strasznego, ale co to już nie potrafi odpowiedzieć...

Powiedzcie mi co to jest, że moja matka zachowuje się tak podle, że była dla mnie podła w dzieciństwie, ale kiedy trzeba przed kimś udawać, to udaje cudowną matkę, wspaniałą wręcz.
Nie jest to chyba choroba, skoro jest tego świadoma. Chociaż mam wrażenie, że udaje, tylko nie wiem o co jej chodzi.
Kilka miesięcy temu zapytała mnie czy mówiłam coś moim teściom o niej, bo gdybym powiedziała, to głupio by jej było. Ja powiedziałam, że nic nie mówiłam, a ona się w tej chwili zachowała zupełnie tak jakby o nic nie zapytała sekundę temu. Czyli jest poniekąd świadoma...

Nie wiem, nie rozumiem. Jeśli macie jakieś pytania to pytajcie, chętnie odpowiem. To co jest wyżej opisane jest namiastką tego co z nią przezyłam...

Pozdrawiam,
K.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

14 listopada 2017, o 20:26

Jakbyś pomieszkała z moją choćby dzień byś podziękowała za swoją ,której nie masz przecież na codzień w porównaniu do mnie :^

Ale na serio,moja rada jest jedna-zerwij z nią kontakt ,nic innego nie przychodzi mi na myśl
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Lossy1986
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: 11 lipca 2017, o 20:59

14 listopada 2017, o 20:38

Celine Marie pisze:
14 listopada 2017, o 20:26
Jakbyś pomieszkała z moją choćby dzień byś podziękowała za swoją ,której nie masz przecież na codzień w porównaniu do mnie :^

Ale na serio,moja rada jest jedna-zerwij z nią kontakt ,nic innego nie przychodzi mi na myśl
Chyba bym wolała tylko kary cielesne, a nie robienie wody z mózgu...
Nie jest tak prosto zerwać z nią kontakt, ponieważ obydwie z siostrą robią wszystko żeby mnie upokorzyć i żebym czuła się źle. Poza tym ja chciałabym mieć z nimi kontakt (poprosiłam siostrę na chrzestną mojej córci), po drugie spotykam się z siostrą na urodzinach np. moich dziadków i jest wtedy strasznie sztuczno. Siostra się chwali ze co to ona dla każdego nie robi, jaka ona jest dobra dla wszystkich i mi zaczyna być głupio, bo mam wrażenie że ja nie robię nic. Ale nie chcę mi się nawet wysilać żeby ją przegadać, bo to jest przykre dla mnie. Im ktoś więcej gada tym mniej robi- taka jest moja opinia.
Występuje u mnie niestety zaawansowana zazdrość o siostrę, bo matka nas zawsze porównywała, i wtrącała między nas.

Co do zerwania kontaktu to może po prostu nie potrafię się przełamać bo mam zakodowane, że matce nie można zrobić krzywdy i byłby to dla mnie ból i w ogóle że tak się nie robi. Poza tym byłabym źle postrzegana, ponieważ mało kto wie co tak naprawdę matka mi robiła, niektórzy znają tylko częsc prawdy, bo chyba i tak by mi nikt nie uwierzył we wszystko.

Opowiesz mi o swojej matce?
Pozdro
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

16 lipca 2018, o 14:14

Lossy1986 pisze:
14 listopada 2017, o 20:38
Opowiesz mi o swojej matce?
Opowiem chociaż tego w sumie nie da się opowiedzieć.To trzeba przeżyć żeby zrozumieć ,chociaż ja sama tego nie rozumiem.
Znowu musiałam dosłownie uciekać z domu do chłopaka bo z tą babą nie da się wytrzymać.Ona jest po prostu chora i każdy jest chory przy niej.Gdy tylko zamykam za sobą drzwi oddycham swobodniej a i objawy po jakimś czasie bez niej maleją w dużym stopniu.
Za kilka dni skończę 34 lata i tak,mieszkam z matką,w dodatku w kawalerce.Jeszcze dwa lata temu mieszkaliśmy w 3 pokojowym mieszkaniu,miałam chociaż swój pokój ale przez nią musieliśmy się wynieść .Moja matka to zło wcielone.Nie będę koloryzować.Kilka lat temu miałam klapki na oczach ,usprawiedliwiałam ją chyba nawet przed sobą bo nie dochodziło do mnie ,nie chciałam zaakceptować faktu,że niby potencjalnie najbliższa mi osoba ,bo w końcu matka powinna taką być ,może być diabłem wcielonym.Ona zniszczyła życie wielu ludziom ale mi najbardziej bo nikt inny nie wytrzymał z nią nawet połowy lat co ja.
Odkąd pamiętam nigdy nie wstała inaczej niż narzekając na wszystko i wszystkich ale w sposób całkowicie wulgarny,bardzo napastliwy,ton ujadającego wiecznie złego psa nie obrażając psów.Ma pokłady niewyczerpującej się zawiści i nienawiści .Jad wylewa się z niej litrami.Nigdy nie powiedziała niczego dobrego na jakikolwiek temat,nigdy nie wiedziałam uśmiechu na jej wykrzywionej nienawiścią twarzy.Jej celem życiowym było i jest zatruwanie życia innym ale też sobie swoim gadaniem ,a gada bez przerwy,od rzeczy najczęściej,o tym samym,o każdym i o nikim,o wszystkim i o niczym.Nigdy nie przestaje gadać,no może jak śpi .Wyzywa sąsiadów,listonosza,panią w sklepie,życzy każdemu jak najgorzej,chorób,śmierci,każdemu zazdrości stawiając swoje życie w świetle tej biednej,pokrzywdzonej,która ma najgorzej na świecie.Jest najbardziej toksycznym wampirem energetycznym jaki stąpał po tym padole.Jej gierki,szykany,nastawianie jednego na drugiego,obgadywanie,kłamstwa,ploty to jej chleb powszedni.Ma 64 lata .Matka oddała ją do domu dziecka w wieku kilku lat bo widocznie już wtedy nie dawała sobie z nią rady,niestety dla przyszłych rodziców adopcyjnym była ładna,więc ją zaadoptowali co szybko tego pożałowali ale nie było odwrotu,musieli się z nią męczyć ,z jej agresją,z jej psychozą,schizofrenią do 18 roku życia aż wysłali ją po znajomości (to małe miasteczko ,więc ludzie gadali ale jakoś dziadek przekonał żeby ją jednak przyjęli chociaż na próbę) do pracy w wojsku zaraz po maturze i tam po dwóch tygodniach ją oczywiście zwolnili poznając jej charakter ale na nieszczęście mój ojciec zdążył ją poznać.Przyjechał z dużego miasta do wojska i tam gdzieś na korytarzu ją zobaczył,dalej był ładna ,więc chłop jak to chłop,zakochał się a charakter poznał później ,gdy już było za późno dla niego.Zaszła w ciążę z moim bratem,szybki ślub i zaczęło się piekło mojego ojca.Oczywiście ona już nigdy nie poszła do pracy ,jej mottem było ,że to mąż ma zarabiać,ma zarabiać na wszystko co ona sobie zażyczy ,chciała wszystko,a ojciec był tylko sierżantem,później chorążym,był miękkim i dobrym człowiekiem.Miał swoją pracę,miał pensję jaką miał ,starczyło na życie ale jej zawsze było mało,zawsze chciała więcej,to co ma tamta,to co ma inna.Ojciec po pracy nie miał spokoju,słuchał tylko jej jęczenia,rozkazów,żądań,nie mógł ich spełnić więc były ciągłe awantury,ojciec słaby psychicznie ciągle zakochany zobaczył w jakie bagno wpadł.Zaczął pić,pił po pracy żeby jak najpóźniej wracać do domu ,żeby być na tyle pijanym by jej nie musieć znosić na trzeźwo.Zaczęła go bić,rzekomo przez to że pił ale ona musiała wyładować swoją agresję na kimś oprócz syna.Dwa razy brata oddała do domu dziecka ale później tyle o ile się opamiętała jak ojciec go przyprowadzał ,może dla niego byłoby lepiej gdyby go tam zostawili bo spaczyła mu charakter całkowicie,był kopią jej ale to nie temat o nim.Niemniej po 6 latach zaszła w ciążę jakimś cudem ze mną,na moje przekleństwo.Zaszła w ciążę bo jakiejś sąsiadce urodził się drugi syn ,a ona chciała jej pokazać,że może mieć parkę,że jest lepsza bo "zdatna" do chłopaka i dziewczynki.Na moje nieszczęście urodziłam się ja,wtedy już jej odwalało coraz bardziej i bardziej,ojciec załatwił gdzieś dla niej leczenie psychiatryczne w innym mieście ,pojechała ale długo nie wytrzymała,wróciła i dalej było po staremu.Lata dzieciństwa wspominam jeszcze jako tako,latałam po całym świecie bo ona się nami nie interesowała,miałam koleżanki,swój światek,dziecko zresztą inaczej odbiera świat niż dorosły.Poszłam do szkoły,szło mi dobrze ,byłam zdolna ale przez sytuację w domu ciężko było się uczyć,wiadomo,trzeba mieć spokój i cieszę do nauki a w domu były tylko krzyki i awantury wywoływane na siłę o byle co przez tą babę.Niemniej z tego okresu pamiętam wiele zmian szkół bo matka kłóciła się z moimi nauczycielami,jak miałam na 8:00 rano to przenosiła mnie do klasy gdzie były zajęcia od 11:00,jak miałam na 11:00 przenosiła mnie do jeszcze innej klasy,szkoły,zawsze jej coś nie pasowało!Pamiętam,że zachorowałam na odrę czy ospę,to zlała mnie za to,że zachorowałam! Zamiast mnie pielęgnować w chorobie ,ocierać pot z czoła,przytulić ona mnie zlała bo byłam chora,było miliony takich sytuacji ale te czasy jakoś zatarły mi się w pamięci,te zło które mi wyrządzała jest w jakieś szufladzie w moim mózgu i tylko czasem się ona otwiera,może to i dobrze .Nigdy w niczym nie potrafiła znaleźć plusów,zawsze wszystko tak obsmarowała,przeinaczyła,obrzydziła,że sam człowiek zaczynał tak myśleć,w to wierzyć.Tylko pesymizm od rana do nocy,pretensje,wulgaryzmy,w wieku moich 11 lat zdradziła ojca z jakimś przyjezdnym fagasem ,była już po 40stce ,zaszła z nim w ciążę ludzie gadali ,więc wymyśliła sobie przeprowadzkę na drugi koniec Polski.Tak skończyło się moje dzieciństwo,w nowym mieście nie umiałam się odnaleźć ,byłam dziewczynką zahukaną z piekłem w domu ,z małego miasteczka.Dostałam depresji,nie dawałam sobie rady w szkole bo psychoza matki nabrała jeszcze większej mocy chociaż ojciec już był na emeryturze i nie pił ale powód do czepiania zawsze się znalazł.Nie miałam swojego świata,koleżanek,nie miałam gdzie uciec,to domowe bagno wciągało mnie coraz bardziej i bardziej.Wpadłam w marazm,zmarnowałam swoje najpiękniejsze lata ,młodość w tym piekle.Nie miałam dość siły,żeby odejść,zostałam dla młodszej siostry,chciałam ją jakoś uchronić przed matką,marzyłam sobie ,że ją zabiorę i się wyniesiemy daleko ale tylko zatapiałam się coraz głębiej i głębiej w beznadziei.Długo by jeszcze pisać, a i tak się mega rozpisałam,tak czy siak 10 lat temu ojciec zachorował na Alzheimera,miał tylko 50 kilka lat,oczywiście matka powiedziała,że to od picia ale ja wiem,że to przez nią,stres go wykończył tak jak i wykańcza mnie.Nie wiem co się dzieje z ojcem,brat gdzieś go umieścił i nie pozwala na kontakty ,przejął jego emeryturę dla siebie ,kopia matki tak jak wspomniałam wcześniej.Niemniej tylko ja z nią zostałam,wpędzając się w nerwicę tak wielką że chyba tylko śmierć mnie od niej uwolnić,od matki i nerwicy przy okazji.Czemu nie odejdę?mam trzy psy,masę długów które zrobił mój brat, to nie takie łatwe,mimo wszystko czuję jakąś odpowiedzialność za nią bo tylko ja jej zostałam, a ona nie umie nawet włączyć pralki,jest kompletnie oderwana od rzeczywistości,dnie spędza na zatruwaniu mi życia na jednym pokoju,wszystko bym dała ,żeby cofnąć czas,mieć wtedy siłę by to zostawić ale się nie da,nawet teraz nie umiem tego zrobić,jestem więźniem tej sytuacji,mojego życia,tej baby,takie widocznie moje brzemię,które muszę dzwigać.Mam charakter ojca,jestem miękka,wrażliwa,uczuciowa,nie umiem walczyć o swoje,o lepszy los,marnie żyję i marnie skończę
Ostatnio zmieniony 16 lipca 2018, o 14:28 przez Celine Marie, łącznie zmieniany 1 raz.
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
p.karnia1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 989
Rejestracja: 13 listopada 2016, o 11:28

16 lipca 2018, o 14:28

Celine matka jest realnie na coś chora?
Per aspara ad astra
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

16 lipca 2018, o 14:33

p.karnia1 pisze:
16 lipca 2018, o 14:28
Celine matka jest realnie na coś chora?
Fizycznie? Jest zdrowa jak koń jak na swoje lata,nie chodzi wprawdzie po lekarzach ale nie widzę,żeby coś jej dolegało nic innego niż psychika
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
p.karnia1
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 989
Rejestracja: 13 listopada 2016, o 11:28

16 lipca 2018, o 14:35

A psychicznie?
Per aspara ad astra
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

16 lipca 2018, o 14:42

p.karnia1 pisze:
16 lipca 2018, o 14:35
A psychicznie?
Z mojego doświadczenia z chorobami psychicznym zdobytymi przy swojej nerwicy ,myślę,że ma schizofrenię,jakąś psychozę ,twierdzi,że jest najbardziej normalna z nienormalnego świata a wszyscy inni są chorzy,ma urojenia,np.zmyśla różne rzeczy ,przeinacza fakty,nie jestem psychiatrą ale widać gołym okiem,że jest ciężko chora psychicznie,niemniej nie ma papierów na to z tego co wiem,diagnozy o której bym wiedziała.Jej przybrani rodzice nie żyją,nie ma mi kto o tym powiedzieć jaką diagnozę dostała ,gdy ojciec raz przymusowo wysłał ją do lekarza psychiatry,gdy go ugodziła nożem,niestety odpuścił wtedy na swoje i nasze nieszczęście.
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Nelkalenka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 313
Rejestracja: 6 maja 2018, o 22:45

16 lipca 2018, o 23:57

Celine Marie pisze:
16 lipca 2018, o 14:14
Lossy1986 pisze:
14 listopada 2017, o 20:38
Opowiesz mi o swojej matce?
Opowiem chociaż tego w sumie nie da się opowiedzieć.To trzeba przeżyć żeby zrozumieć ,chociaż ja sama tego nie rozumiem.
Znowu musiałam dosłownie uciekać z domu do chłopaka bo z tą babą nie da się wytrzymać.Ona jest po prostu chora i każdy jest chory przy niej.Gdy tylko zamykam za sobą drzwi oddycham swobodniej a i objawy po jakimś czasie bez niej maleją w dużym stopniu.
Za kilka dni skończę 34 lata i tak,mieszkam z matką,w dodatku w kawalerce.Jeszcze dwa lata temu mieszkaliśmy w 3 pokojowym mieszkaniu,miałam chociaż swój pokój ale przez nią musieliśmy się wynieść .Moja matka to zło wcielone.Nie będę koloryzować.Kilka lat temu miałam klapki na oczach ,usprawiedliwiałam ją chyba nawet przed sobą bo nie dochodziło do mnie ,nie chciałam zaakceptować faktu,że niby potencjalnie najbliższa mi osoba ,bo w końcu matka powinna taką być ,może być diabłem wcielonym.Ona zniszczyła życie wielu ludziom ale mi najbardziej bo nikt inny nie wytrzymał z nią nawet połowy lat co ja.
Odkąd pamiętam nigdy nie wstała inaczej niż narzekając na wszystko i wszystkich ale w sposób całkowicie wulgarny,bardzo napastliwy,ton ujadającego wiecznie złego psa nie obrażając psów.Ma pokłady niewyczerpującej się zawiści i nienawiści .Jad wylewa się z niej litrami.Nigdy nie powiedziała niczego dobrego na jakikolwiek temat,nigdy nie wiedziałam uśmiechu na jej wykrzywionej nienawiścią twarzy.Jej celem życiowym było i jest zatruwanie życia innym ale też sobie swoim gadaniem ,a gada bez przerwy,od rzeczy najczęściej,o tym samym,o każdym i o nikim,o wszystkim i o niczym.Nigdy nie przestaje gadać,no może jak śpi .Wyzywa sąsiadów,listonosza,panią w sklepie,życzy każdemu jak najgorzej,chorób,śmierci,każdemu zazdrości stawiając swoje życie w świetle tej biednej,pokrzywdzonej,która ma najgorzej na świecie.Jest najbardziej toksycznym wampirem energetycznym jaki stąpał po tym padole.Jej gierki,szykany,nastawianie jednego na drugiego,obgadywanie,kłamstwa,ploty to jej chleb powszedni.Ma 64 lata .Matka oddała ją do domu dziecka w wieku kilku lat bo widocznie już wtedy nie dawała sobie z nią rady,niestety dla przyszłych rodziców adopcyjnym była ładna,więc ją zaadoptowali co szybko tego pożałowali ale nie było odwrotu,musieli się z nią męczyć ,z jej agresją,z jej psychozą,schizofrenią do 18 roku życia aż wysłali ją po znajomości (to małe miasteczko ,więc ludzie gadali ale jakoś dziadek przekonał żeby ją jednak przyjęli chociaż na próbę) do pracy w wojsku zaraz po maturze i tam po dwóch tygodniach ją oczywiście zwolnili poznając jej charakter ale na nieszczęście mój ojciec zdążył ją poznać.Przyjechał z dużego miasta do wojska i tam gdzieś na korytarzu ją zobaczył,dalej był ładna ,więc chłop jak to chłop,zakochał się a charakter poznał później ,gdy już było za późno dla niego.Zaszła w ciążę z moim bratem,szybki ślub i zaczęło się piekło mojego ojca.Oczywiście ona już nigdy nie poszła do pracy ,jej mottem było ,że to mąż ma zarabiać,ma zarabiać na wszystko co ona sobie zażyczy ,chciała wszystko,a ojciec był tylko sierżantem,później chorążym,był miękkim i dobrym człowiekiem.Miał swoją pracę,miał pensję jaką miał ,starczyło na życie ale jej zawsze było mało,zawsze chciała więcej,to co ma tamta,to co ma inna.Ojciec po pracy nie miał spokoju,słuchał tylko jej jęczenia,rozkazów,żądań,nie mógł ich spełnić więc były ciągłe awantury,ojciec słaby psychicznie ciągle zakochany zobaczył w jakie bagno wpadł.Zaczął pić,pił po pracy żeby jak najpóźniej wracać do domu ,żeby być na tyle pijanym by jej nie musieć znosić na trzeźwo.Zaczęła go bić,rzekomo przez to że pił ale ona musiała wyładować swoją agresję na kimś oprócz syna.Dwa razy brata oddała do domu dziecka ale później tyle o ile się opamiętała jak ojciec go przyprowadzał ,może dla niego byłoby lepiej gdyby go tam zostawili bo spaczyła mu charakter całkowicie,był kopią jej ale to nie temat o nim.Niemniej po 6 latach zaszła w ciążę jakimś cudem ze mną,na moje przekleństwo.Zaszła w ciążę bo jakiejś sąsiadce urodził się drugi syn ,a ona chciała jej pokazać,że może mieć parkę,że jest lepsza bo "zdatna" do chłopaka i dziewczynki.Na moje nieszczęście urodziłam się ja,wtedy już jej odwalało coraz bardziej i bardziej,ojciec załatwił gdzieś dla niej leczenie psychiatryczne w innym mieście ,pojechała ale długo nie wytrzymała,wróciła i dalej było po staremu.Lata dzieciństwa wspominam jeszcze jako tako,latałam po całym świecie bo ona się nami nie interesowała,miałam koleżanki,swój światek,dziecko zresztą inaczej odbiera świat niż dorosły.Poszłam do szkoły,szło mi dobrze ,byłam zdolna ale przez sytuację w domu ciężko było się uczyć,wiadomo,trzeba mieć spokój i cieszę do nauki a w domu były tylko krzyki i awantury wywoływane na siłę o byle co przez tą babę.Niemniej z tego okresu pamiętam wiele zmian szkół bo matka kłóciła się z moimi nauczycielami,jak miałam na 8:00 rano to przenosiła mnie do klasy gdzie były zajęcia od 11:00,jak miałam na 11:00 przenosiła mnie do jeszcze innej klasy,szkoły,zawsze jej coś nie pasowało!Pamiętam,że zachorowałam na odrę czy ospę,to zlała mnie za to,że zachorowałam! Zamiast mnie pielęgnować w chorobie ,ocierać pot z czoła,przytulić ona mnie zlała bo byłam chora,było miliony takich sytuacji ale te czasy jakoś zatarły mi się w pamięci,te zło które mi wyrządzała jest w jakieś szufladzie w moim mózgu i tylko czasem się ona otwiera,może to i dobrze .Nigdy w niczym nie potrafiła znaleźć plusów,zawsze wszystko tak obsmarowała,przeinaczyła,obrzydziła,że sam człowiek zaczynał tak myśleć,w to wierzyć.Tylko pesymizm od rana do nocy,pretensje,wulgaryzmy,w wieku moich 11 lat zdradziła ojca z jakimś przyjezdnym fagasem ,była już po 40stce ,zaszła z nim w ciążę ludzie gadali ,więc wymyśliła sobie przeprowadzkę na drugi koniec Polski.Tak skończyło się moje dzieciństwo,w nowym mieście nie umiałam się odnaleźć ,byłam dziewczynką zahukaną z piekłem w domu ,z małego miasteczka.Dostałam depresji,nie dawałam sobie rady w szkole bo psychoza matki nabrała jeszcze większej mocy chociaż ojciec już był na emeryturze i nie pił ale powód do czepiania zawsze się znalazł.Nie miałam swojego świata,koleżanek,nie miałam gdzie uciec,to domowe bagno wciągało mnie coraz bardziej i bardziej.Wpadłam w marazm,zmarnowałam swoje najpiękniejsze lata ,młodość w tym piekle.Nie miałam dość siły,żeby odejść,zostałam dla młodszej siostry,chciałam ją jakoś uchronić przed matką,marzyłam sobie ,że ją zabiorę i się wyniesiemy daleko ale tylko zatapiałam się coraz głębiej i głębiej w beznadziei.Długo by jeszcze pisać, a i tak się mega rozpisałam,tak czy siak 10 lat temu ojciec zachorował na Alzheimera,miał tylko 50 kilka lat,oczywiście matka powiedziała,że to od picia ale ja wiem,że to przez nią,stres go wykończył tak jak i wykańcza mnie.Nie wiem co się dzieje z ojcem,brat gdzieś go umieścił i nie pozwala na kontakty ,przejął jego emeryturę dla siebie ,kopia matki tak jak wspomniałam wcześniej.Niemniej tylko ja z nią zostałam,wpędzając się w nerwicę tak wielką że chyba tylko śmierć mnie od niej uwolnić,od matki i nerwicy przy okazji.Czemu nie odejdę?mam trzy psy,masę długów które zrobił mój brat, to nie takie łatwe,mimo wszystko czuję jakąś odpowiedzialność za nią bo tylko ja jej zostałam, a ona nie umie nawet włączyć pralki,jest kompletnie oderwana od rzeczywistości,dnie spędza na zatruwaniu mi życia na jednym pokoju,wszystko bym dała ,żeby cofnąć czas,mieć wtedy siłę by to zostawić ale się nie da,nawet teraz nie umiem tego zrobić,jestem więźniem tej sytuacji,mojego życia,tej baby,takie widocznie moje brzemię,które muszę dzwigać.Mam charakter ojca,jestem miękka,wrażliwa,uczuciowa,nie umiem walczyć o swoje,o lepszy los,marnie żyję i marnie skończę
Celine strasznie mi smutno po przeczytaniu Twojej historii :cry: ..Powiedz,masz chociaż na co dzień jakąś osobę, ktora Cię wspiera?na ktora mozesz liczyc?
Awatar użytkownika
znerwicowana85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 268
Rejestracja: 24 maja 2018, o 10:16

17 lipca 2018, o 00:26

Celine Marie pisze:
16 lipca 2018, o 14:14
Lossy1986 pisze:
14 listopada 2017, o 20:38
Opowiesz mi o swojej matce?
Opowiem chociaż tego w sumie nie da się opowiedzieć.To trzeba przeżyć żeby zrozumieć ,chociaż ja sama tego nie rozumiem.
Znowu musiałam dosłownie uciekać z domu do chłopaka bo z tą babą nie da się wytrzymać.Ona jest po prostu chora i każdy jest chory przy niej.Gdy tylko zamykam za sobą drzwi oddycham swobodniej a i objawy po jakimś czasie bez niej maleją w dużym stopniu.
Za kilka dni skończę 34 lata i tak,mieszkam z matką,w dodatku w kawalerce.Jeszcze dwa lata temu mieszkaliśmy w 3 pokojowym mieszkaniu,miałam chociaż swój pokój ale przez nią musieliśmy się wynieść .Moja matka to zło wcielone.Nie będę koloryzować.Kilka lat temu miałam klapki na oczach ,usprawiedliwiałam ją chyba nawet przed sobą bo nie dochodziło do mnie ,nie chciałam zaakceptować faktu,że niby potencjalnie najbliższa mi osoba ,bo w końcu matka powinna taką być ,może być diabłem wcielonym.Ona zniszczyła życie wielu ludziom ale mi najbardziej bo nikt inny nie wytrzymał z nią nawet połowy lat co ja.
Odkąd pamiętam nigdy nie wstała inaczej niż narzekając na wszystko i wszystkich ale w sposób całkowicie wulgarny,bardzo napastliwy,ton ujadającego wiecznie złego psa nie obrażając psów.Ma pokłady niewyczerpującej się zawiści i nienawiści .Jad wylewa się z niej litrami.Nigdy nie powiedziała niczego dobrego na jakikolwiek temat,nigdy nie wiedziałam uśmiechu na jej wykrzywionej nienawiścią twarzy.Jej celem życiowym było i jest zatruwanie życia innym ale też sobie swoim gadaniem ,a gada bez przerwy,od rzeczy najczęściej,o tym samym,o każdym i o nikim,o wszystkim i o niczym.Nigdy nie przestaje gadać,no może jak śpi .Wyzywa sąsiadów,listonosza,panią w sklepie,życzy każdemu jak najgorzej,chorób,śmierci,każdemu zazdrości stawiając swoje życie w świetle tej biednej,pokrzywdzonej,która ma najgorzej na świecie.Jest najbardziej toksycznym wampirem energetycznym jaki stąpał po tym padole.Jej gierki,szykany,nastawianie jednego na drugiego,obgadywanie,kłamstwa,ploty to jej chleb powszedni.Ma 64 lata .Matka oddała ją do domu dziecka w wieku kilku lat bo widocznie już wtedy nie dawała sobie z nią rady,niestety dla przyszłych rodziców adopcyjnym była ładna,więc ją zaadoptowali co szybko tego pożałowali ale nie było odwrotu,musieli się z nią męczyć ,z jej agresją,z jej psychozą,schizofrenią do 18 roku życia aż wysłali ją po znajomości (to małe miasteczko ,więc ludzie gadali ale jakoś dziadek przekonał żeby ją jednak przyjęli chociaż na próbę) do pracy w wojsku zaraz po maturze i tam po dwóch tygodniach ją oczywiście zwolnili poznając jej charakter ale na nieszczęście mój ojciec zdążył ją poznać.Przyjechał z dużego miasta do wojska i tam gdzieś na korytarzu ją zobaczył,dalej był ładna ,więc chłop jak to chłop,zakochał się a charakter poznał później ,gdy już było za późno dla niego.Zaszła w ciążę z moim bratem,szybki ślub i zaczęło się piekło mojego ojca.Oczywiście ona już nigdy nie poszła do pracy ,jej mottem było ,że to mąż ma zarabiać,ma zarabiać na wszystko co ona sobie zażyczy ,chciała wszystko,a ojciec był tylko sierżantem,później chorążym,był miękkim i dobrym człowiekiem.Miał swoją pracę,miał pensję jaką miał ,starczyło na życie ale jej zawsze było mało,zawsze chciała więcej,to co ma tamta,to co ma inna.Ojciec po pracy nie miał spokoju,słuchał tylko jej jęczenia,rozkazów,żądań,nie mógł ich spełnić więc były ciągłe awantury,ojciec słaby psychicznie ciągle zakochany zobaczył w jakie bagno wpadł.Zaczął pić,pił po pracy żeby jak najpóźniej wracać do domu ,żeby być na tyle pijanym by jej nie musieć znosić na trzeźwo.Zaczęła go bić,rzekomo przez to że pił ale ona musiała wyładować swoją agresję na kimś oprócz syna.Dwa razy brata oddała do domu dziecka ale później tyle o ile się opamiętała jak ojciec go przyprowadzał ,może dla niego byłoby lepiej gdyby go tam zostawili bo spaczyła mu charakter całkowicie,był kopią jej ale to nie temat o nim.Niemniej po 6 latach zaszła w ciążę jakimś cudem ze mną,na moje przekleństwo.Zaszła w ciążę bo jakiejś sąsiadce urodził się drugi syn ,a ona chciała jej pokazać,że może mieć parkę,że jest lepsza bo "zdatna" do chłopaka i dziewczynki.Na moje nieszczęście urodziłam się ja,wtedy już jej odwalało coraz bardziej i bardziej,ojciec załatwił gdzieś dla niej leczenie psychiatryczne w innym mieście ,pojechała ale długo nie wytrzymała,wróciła i dalej było po staremu.Lata dzieciństwa wspominam jeszcze jako tako,latałam po całym świecie bo ona się nami nie interesowała,miałam koleżanki,swój światek,dziecko zresztą inaczej odbiera świat niż dorosły.Poszłam do szkoły,szło mi dobrze ,byłam zdolna ale przez sytuację w domu ciężko było się uczyć,wiadomo,trzeba mieć spokój i cieszę do nauki a w domu były tylko krzyki i awantury wywoływane na siłę o byle co przez tą babę.Niemniej z tego okresu pamiętam wiele zmian szkół bo matka kłóciła się z moimi nauczycielami,jak miałam na 8:00 rano to przenosiła mnie do klasy gdzie były zajęcia od 11:00,jak miałam na 11:00 przenosiła mnie do jeszcze innej klasy,szkoły,zawsze jej coś nie pasowało!Pamiętam,że zachorowałam na odrę czy ospę,to zlała mnie za to,że zachorowałam! Zamiast mnie pielęgnować w chorobie ,ocierać pot z czoła,przytulić ona mnie zlała bo byłam chora,było miliony takich sytuacji ale te czasy jakoś zatarły mi się w pamięci,te zło które mi wyrządzała jest w jakieś szufladzie w moim mózgu i tylko czasem się ona otwiera,może to i dobrze .Nigdy w niczym nie potrafiła znaleźć plusów,zawsze wszystko tak obsmarowała,przeinaczyła,obrzydziła,że sam człowiek zaczynał tak myśleć,w to wierzyć.Tylko pesymizm od rana do nocy,pretensje,wulgaryzmy,w wieku moich 11 lat zdradziła ojca z jakimś przyjezdnym fagasem ,była już po 40stce ,zaszła z nim w ciążę ludzie gadali ,więc wymyśliła sobie przeprowadzkę na drugi koniec Polski.Tak skończyło się moje dzieciństwo,w nowym mieście nie umiałam się odnaleźć ,byłam dziewczynką zahukaną z piekłem w domu ,z małego miasteczka.Dostałam depresji,nie dawałam sobie rady w szkole bo psychoza matki nabrała jeszcze większej mocy chociaż ojciec już był na emeryturze i nie pił ale powód do czepiania zawsze się znalazł.Nie miałam swojego świata,koleżanek,nie miałam gdzie uciec,to domowe bagno wciągało mnie coraz bardziej i bardziej.Wpadłam w marazm,zmarnowałam swoje najpiękniejsze lata ,młodość w tym piekle.Nie miałam dość siły,żeby odejść,zostałam dla młodszej siostry,chciałam ją jakoś uchronić przed matką,marzyłam sobie ,że ją zabiorę i się wyniesiemy daleko ale tylko zatapiałam się coraz głębiej i głębiej w beznadziei.Długo by jeszcze pisać, a i tak się mega rozpisałam,tak czy siak 10 lat temu ojciec zachorował na Alzheimera,miał tylko 50 kilka lat,oczywiście matka powiedziała,że to od picia ale ja wiem,że to przez nią,stres go wykończył tak jak i wykańcza mnie.Nie wiem co się dzieje z ojcem,brat gdzieś go umieścił i nie pozwala na kontakty ,przejął jego emeryturę dla siebie ,kopia matki tak jak wspomniałam wcześniej.Niemniej tylko ja z nią zostałam,wpędzając się w nerwicę tak wielką że chyba tylko śmierć mnie od niej uwolnić,od matki i nerwicy przy okazji.Czemu nie odejdę?mam trzy psy,masę długów które zrobił mój brat, to nie takie łatwe,mimo wszystko czuję jakąś odpowiedzialność za nią bo tylko ja jej zostałam, a ona nie umie nawet włączyć pralki,jest kompletnie oderwana od rzeczywistości,dnie spędza na zatruwaniu mi życia na jednym pokoju,wszystko bym dała ,żeby cofnąć czas,mieć wtedy siłę by to zostawić ale się nie da,nawet teraz nie umiem tego zrobić,jestem więźniem tej sytuacji,mojego życia,tej baby,takie widocznie moje brzemię,które muszę dzwigać.Mam charakter ojca,jestem miękka,wrażliwa,uczuciowa,nie umiem walczyć o swoje,o lepszy los,marnie żyję i marnie skończę
Kochana doskonale Cie rozumie. Mam podobna matke. Wspolczuje Ci, ale wiem, ze tak jak ja w koncu znajdziesz j ty na swoja sposob❤️
„Tylko rozsadek mnie dzis uratuje” 😎
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

17 lipca 2018, o 07:01

Nelkalenka pisze:
16 lipca 2018, o 23:57

Celine strasznie mi smutno po przeczytaniu Twojej historii :cry: ..Powiedz,masz chociaż na co dzień jakąś osobę, ktora Cię wspiera?na ktora mozesz liczyc?
Dzięki,niepotrzebnie się smucisz,wystarczy,że robię to już ja ;) Wiele osób tu na forum ale i ogólnie ma trudne życie ,nie jestem wyjątkiem,teraz już tylko czasem jest mi przykro,że moje nie jest szczęśliwe bo miałam po prostu pecha urodzić się tam gdzie urodziłam
Są moje psiaki,które dają mi tę odrobinę radości i mój chłopak,mega dobra osoba ,niestety mieszka w innym mieście .
znerwicowana85 pisze:
17 lipca 2018, o 00:26


Kochana doskonale Cie rozumie. Mam podobna matke. Wspolczuje Ci, ale wiem, ze tak jak ja w koncu znajdziesz j ty na swoja sposob❤️
My mamy nawet podobne objawy zauważyłaś? to chyba ma coś wspólnego z naszymi matkami skoro i one są podobne ,chociaż dwie takie osoby to trudne do wyobrażenia 'why
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
znerwicowana85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 268
Rejestracja: 24 maja 2018, o 10:16

17 lipca 2018, o 18:47

Celine Marie pisze:
17 lipca 2018, o 07:01
Nelkalenka pisze:
16 lipca 2018, o 23:57

znerwicowana85 pisze:
17 lipca 2018, o 00:26


Kochana doskonale Cie rozumie. Mam podobna matke. Wspolczuje Ci, ale wiem, ze tak jak ja w koncu znajdziesz j ty na swoja sposob❤️
My mamy nawet podobne objawy zauważyłaś? to chyba ma coś wspólnego z naszymi matkami skoro i one są podobne ,chociaż dwie takie osoby to trudne do wyobrażenia 'why
Faktycznie! Cos w tym jest, ale i podobne sposoby „wychowania” przez nasze matki mogl zaszczwpic w nas podobne lęki itp. Najbardziej ciekawe jakby sie ze sobą dogadały🤔
„Tylko rozsadek mnie dzis uratuje” 😎
Awatar użytkownika
znerwicowana85
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 268
Rejestracja: 24 maja 2018, o 10:16

17 lipca 2018, o 18:59

Celine Marie pisze:
16 lipca 2018, o 14:14
Lossy1986 pisze:
14 listopada 2017, o 20:38
Opowiesz mi o swojej matce?
Opowiem chociaż tego w sumie nie da się opowiedzieć.To trzeba przeżyć żeby zrozumieć ,chociaż ja sama tego nie rozumiem.
Znowu musiałam dosłownie uciekać z domu do chłopaka bo z tą babą nie da się wytrzymać.Ona jest po prostu chora i każdy jest chory przy niej.Gdy tylko zamykam za sobą drzwi oddycham swobodniej a i objawy po jakimś czasie bez niej maleją w dużym stopniu.
Za kilka dni skończę 34 lata i tak,mieszkam z matką,w dodatku w kawalerce.Jeszcze dwa lata temu mieszkaliśmy w 3 pokojowym mieszkaniu,miałam chociaż swój pokój ale przez nią musieliśmy się wynieść .Moja matka to zło wcielone.Nie będę koloryzować.Kilka lat temu miałam klapki na oczach ,usprawiedliwiałam ją chyba nawet przed sobą bo nie dochodziło do mnie ,nie chciałam zaakceptować faktu,że niby potencjalnie najbliższa mi osoba ,bo w końcu matka powinna taką być ,może być diabłem wcielonym.Ona zniszczyła życie wielu ludziom ale mi najbardziej bo nikt inny nie wytrzymał z nią nawet połowy lat co ja.
Odkąd pamiętam nigdy nie wstała inaczej niż narzekając na wszystko i wszystkich ale w sposób całkowicie wulgarny,bardzo napastliwy,ton ujadającego wiecznie złego psa nie obrażając psów.Ma pokłady niewyczerpującej się zawiści i nienawiści .Jad wylewa się z niej litrami.Nigdy nie powiedziała niczego dobrego na jakikolwiek temat,nigdy nie wiedziałam uśmiechu na jej wykrzywionej nienawiścią twarzy.Jej celem życiowym było i jest zatruwanie życia innym ale też sobie swoim gadaniem ,a gada bez przerwy,od rzeczy najczęściej,o tym samym,o każdym i o nikim,o wszystkim i o niczym.Nigdy nie przestaje gadać,no może jak śpi .Wyzywa sąsiadów,listonosza,panią w sklepie,życzy każdemu jak najgorzej,chorób,śmierci,każdemu zazdrości stawiając swoje życie w świetle tej biednej,pokrzywdzonej,która ma najgorzej na świecie.Jest najbardziej toksycznym wampirem energetycznym jaki stąpał po tym padole.Jej gierki,szykany,nastawianie jednego na drugiego,obgadywanie,kłamstwa,ploty to jej chleb powszedni.Ma 64 lata .Matka oddała ją do domu dziecka w wieku kilku lat bo widocznie już wtedy nie dawała sobie z nią rady,niestety dla przyszłych rodziców adopcyjnym była ładna,więc ją zaadoptowali co szybko tego pożałowali ale nie było odwrotu,musieli się z nią męczyć ,z jej agresją,z jej psychozą,schizofrenią do 18 roku życia aż wysłali ją po znajomości (to małe miasteczko ,więc ludzie gadali ale jakoś dziadek przekonał żeby ją jednak przyjęli chociaż na próbę) do pracy w wojsku zaraz po maturze i tam po dwóch tygodniach ją oczywiście zwolnili poznając jej charakter ale na nieszczęście mój ojciec zdążył ją poznać.Przyjechał z dużego miasta do wojska i tam gdzieś na korytarzu ją zobaczył,dalej był ładna ,więc chłop jak to chłop,zakochał się a charakter poznał później ,gdy już było za późno dla niego.Zaszła w ciążę z moim bratem,szybki ślub i zaczęło się piekło mojego ojca.Oczywiście ona już nigdy nie poszła do pracy ,jej mottem było ,że to mąż ma zarabiać,ma zarabiać na wszystko co ona sobie zażyczy ,chciała wszystko,a ojciec był tylko sierżantem,później chorążym,był miękkim i dobrym człowiekiem.Miał swoją pracę,miał pensję jaką miał ,starczyło na życie ale jej zawsze było mało,zawsze chciała więcej,to co ma tamta,to co ma inna.Ojciec po pracy nie miał spokoju,słuchał tylko jej jęczenia,rozkazów,żądań,nie mógł ich spełnić więc były ciągłe awantury,ojciec słaby psychicznie ciągle zakochany zobaczył w jakie bagno wpadł.Zaczął pić,pił po pracy żeby jak najpóźniej wracać do domu ,żeby być na tyle pijanym by jej nie musieć znosić na trzeźwo.Zaczęła go bić,rzekomo przez to że pił ale ona musiała wyładować swoją agresję na kimś oprócz syna.Dwa razy brata oddała do domu dziecka ale później tyle o ile się opamiętała jak ojciec go przyprowadzał ,może dla niego byłoby lepiej gdyby go tam zostawili bo spaczyła mu charakter całkowicie,był kopią jej ale to nie temat o nim.Niemniej po 6 latach zaszła w ciążę jakimś cudem ze mną,na moje przekleństwo.Zaszła w ciążę bo jakiejś sąsiadce urodził się drugi syn ,a ona chciała jej pokazać,że może mieć parkę,że jest lepsza bo "zdatna" do chłopaka i dziewczynki.Na moje nieszczęście urodziłam się ja,wtedy już jej odwalało coraz bardziej i bardziej,ojciec załatwił gdzieś dla niej leczenie psychiatryczne w innym mieście ,pojechała ale długo nie wytrzymała,wróciła i dalej było po staremu.Lata dzieciństwa wspominam jeszcze jako tako,latałam po całym świecie bo ona się nami nie interesowała,miałam koleżanki,swój światek,dziecko zresztą inaczej odbiera świat niż dorosły.Poszłam do szkoły,szło mi dobrze ,byłam zdolna ale przez sytuację w domu ciężko było się uczyć,wiadomo,trzeba mieć spokój i cieszę do nauki a w domu były tylko krzyki i awantury wywoływane na siłę o byle co przez tą babę.Niemniej z tego okresu pamiętam wiele zmian szkół bo matka kłóciła się z moimi nauczycielami,jak miałam na 8:00 rano to przenosiła mnie do klasy gdzie były zajęcia od 11:00,jak miałam na 11:00 przenosiła mnie do jeszcze innej klasy,szkoły,zawsze jej coś nie pasowało!Pamiętam,że zachorowałam na odrę czy ospę,to zlała mnie za to,że zachorowałam! Zamiast mnie pielęgnować w chorobie ,ocierać pot z czoła,przytulić ona mnie zlała bo byłam chora,było miliony takich sytuacji ale te czasy jakoś zatarły mi się w pamięci,te zło które mi wyrządzała jest w jakieś szufladzie w moim mózgu i tylko czasem się ona otwiera,może to i dobrze .Nigdy w niczym nie potrafiła znaleźć plusów,zawsze wszystko tak obsmarowała,przeinaczyła,obrzydziła,że sam człowiek zaczynał tak myśleć,w to wierzyć.Tylko pesymizm od rana do nocy,pretensje,wulgaryzmy,w wieku moich 11 lat zdradziła ojca z jakimś przyjezdnym fagasem ,była już po 40stce ,zaszła z nim w ciążę ludzie gadali ,więc wymyśliła sobie przeprowadzkę na drugi koniec Polski.Tak skończyło się moje dzieciństwo,w nowym mieście nie umiałam się odnaleźć ,byłam dziewczynką zahukaną z piekłem w domu ,z małego miasteczka.Dostałam depresji,nie dawałam sobie rady w szkole bo psychoza matki nabrała jeszcze większej mocy chociaż ojciec już był na emeryturze i nie pił ale powód do czepiania zawsze się znalazł.Nie miałam swojego świata,koleżanek,nie miałam gdzie uciec,to domowe bagno wciągało mnie coraz bardziej i bardziej.Wpadłam w marazm,zmarnowałam swoje najpiękniejsze lata ,młodość w tym piekle.Nie miałam dość siły,żeby odejść,zostałam dla młodszej siostry,chciałam ją jakoś uchronić przed matką,marzyłam sobie ,że ją zabiorę i się wyniesiemy daleko ale tylko zatapiałam się coraz głębiej i głębiej w beznadziei.Długo by jeszcze pisać, a i tak się mega rozpisałam,tak czy siak 10 lat temu ojciec zachorował na Alzheimera,miał tylko 50 kilka lat,oczywiście matka powiedziała,że to od picia ale ja wiem,że to przez nią,stres go wykończył tak jak i wykańcza mnie.Nie wiem co się dzieje z ojcem,brat gdzieś go umieścił i nie pozwala na kontakty ,przejął jego emeryturę dla siebie ,kopia matki tak jak wspomniałam wcześniej.Niemniej tylko ja z nią zostałam,wpędzając się w nerwicę tak wielką że chyba tylko śmierć mnie od niej uwolnić,od matki i nerwicy przy okazji.Czemu nie odejdę?mam trzy psy,masę długów które zrobił mój brat, to nie takie łatwe,mimo wszystko czuję jakąś odpowiedzialność za nią bo tylko ja jej zostałam, a ona nie umie nawet włączyć pralki,jest kompletnie oderwana od rzeczywistości,dnie spędza na zatruwaniu mi życia na jednym pokoju,wszystko bym dała ,żeby cofnąć czas,mieć wtedy siłę by to zostawić ale się nie da,nawet teraz nie umiem tego zrobić,jestem więźniem tej sytuacji,mojego życia,tej baby,takie widocznie moje brzemię,które muszę dzwigać.Mam charakter ojca,jestem miękka,wrażliwa,uczuciowa,nie umiem walczyć o swoje,o lepszy los,marnie żyję i marnie skończę
Mamusi mojej tez zadna kolezanka nie pasowala. Najlepiej tez jakbym nie miala chlopaka, mojego meza bylego tez niestety skutecznie pogonila. Miala pretensje, ze pracuje lub, ze nie pracuje. Usilowala przejac nad wnukiem kontrole, ale malego nie dalismy. Wszystko widzi tez w czarnych barwach, kazde kichniecie to smiertelna choroba, kazda fajna rzecz jest dla niej gownem. Z ostatnich dni: Z partnerem sami odremontowalismy lokal pod butik z moimi ciuchami. Zajęło nam to trochę, wyszło fajnie, przyszla i byl jeden tekst: no cos ludzi nie macie (a bylo ok goszine po otwarciu). Coz nie motywuje takim czyms.
Wracajac do wczesniejszych czasow: to jak bylam mala musialam miec dlugie wlosy i grzywke, zawsze szarpala mnie jak sie krecilam i bila, a potem patrz do czego mnie zmusilas. Nie mialam swojego lozka do jakiegos dziesiatego czy wiecej roku zycia bo mamunia uznala, ze lepiej spac z nia, bo to taka wiez. Jak mialam kolezanki to jak wyzej, kazda be. Chlopak, to kiedys w wiwku 15 lat dostalam przy koledze , z ktorym wracalam ze szkoly, bo jak tak mozna jestem kobieta luźna w udach. Zero wyjsc ze znajomymi, zawsze brecht, ze mnie nie ma co zapraszac, bo matka mnie nie pusci i zawsze robienie ze mnie najgorszej. Choc uczylam sie bardzo dobrze. Potem jak chcialam na zaoczne to bylo zle, bo ona nie oracowala i pracowac nie zamierzala, a mi by ojciec przesyal placic alimenty. Ogolnie duzo by pisac, duzo negatywnwgo zrobila w moim zyciu, ale wyszlam z tego pesymistycznego domu, bo jak sie pojawila siostry jej corcia, taka wyczekiwana to co gnoj zeobi to jest, ze to ja daje zły przyklad ( nie wiem pracą, czy samym oddychaniem) i mialam dosc ciaglych wyzwisk. A zapomnialam, matka mieszka z babcia . Nadaja sie!
„Tylko rozsadek mnie dzis uratuje” 😎
ines
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 28 sierpnia 2015, o 08:51

23 lipca 2018, o 11:53

Czytam Wasze historie i jest to strasznie smutne :( Też mam toksyczną matkę. Nie w takim stopniu, jak u Was, może po prostu w inny sposób toksyczną. Chociaż nie wiem, czy jest sens coś takiego porównywać. Są gorsze i trochę lepsze sytuacje, ale toksyczny rodzic to toksyczny rodzic i przebywanie, wychowywanie się przy jego boku zawsze niesie jakieś negatywne skutki.
Też miałam kiedyś depresje, nerwice, potem pojawiły się inne problemy. W pewnym momencie życia przeprowadziłam się od mojej mamy do mojego chłopaka i od tamtej pory moje życie powoli się poprawia. Już nie mam depresji, nie mam nerwic. Walczę jeszcze z jednym problemem, ale na pewno z tym też sobie poradzę. :) Mam kontakt z mamą, ale jest on już sporadyczny. Kiedyś w toksycznym domu były tylko kłótnie, rozmowy o pieniądzach, brak miłości, akceptacji i zwyczajnego wsparcia dla młodej osoby, która dorastała, a potem dopiero wchodziła w dorosłe życie. U mnie właściwie wszystko toczyło się wokół pieniędzy, których wiecznie było za mało nie wiadomo dlaczego. Rozumiem, że nie byliśmy bogaczami. Nie miałam taty, bo zmarł gdy byłam bardzo mała. Otrzymywaliśmy jednak rentę rodzinną po ojcu, moja mama pracowała, a tak w ogóle to nie jest nawet historia o braku pieniędzy, bo to moja mama wprowadzała taką otoczkę ciągłej walki o przeżycie, jakby nie wiadomo co się działo. Naprawdę w dupie mam te pieniądze, brakowało w tym domu po prostu miłości, zainteresowania. Zresztą za życia mojego ojca od jego sióstr też słyszłam, że moi rodzice kłócili się o pieniądze, bo gdyby mój tata przyniósł 1.000 zł, a 5.000 zł nie było różnicy, bo zawsze dla mojej mamy było za mało. Mój tata popadł kiedyś w alkoholizm i nawet nie wiem, czy nie przez moją mamę, aby się nie wiem zrelaksować od ciągłego ciśnięcia o kasę.

Będąc małą dziewczynką czułam się jak jakieś brzemie i ciężar dla mojej mamy, że musi mi kupić zeszyty do szkoły, a to przecież wydatek. "Nie mogłam" chorować, bo przecież trzeba wydać pieniądze na lekarstwa. Pamiętam takie sytuacje, że przychodziłam z gorączką i moja mama była na mnie zła, że choruje, bo będzie musiała na mnie wydać na lekarstwa. Jakbym miała na to wpływ w tak młodym wieku, że będę miała grypę lub inną chorobę ... OMG. Ostatecznie wyniosłam z tego domu poczucie siebie jako ogromnego ciężaru dla kogokolwiek. Byłam też przez z nią w pewnym momencie "porzucona" na rzecz faceta, w którym się zakochała. Porzucona, bo po prostu przestała się mną interesować już w ogóle, wolała chodzić na randki, nie miałam mamy "przyjaciółki", jak to bywa w normalnych rodzinach. Kiedyś chciałam z nią o czym porozmawiać i zapamiętam do końca życia jej odpowiedź "Dajcie (ja i mój brat) mi w końcu spokój, ja chcę ŻYĆ", czym dała mi kolejny raz do zrozumienia, że jesteśmy jej jakimś przekleństwem i przeszkodą w drodzę do szczęścia. Z tego co wiem jej facet nawet rzadko dokładał się do życia u nas. Ostatecznie on ją okradł i mnie przy okazji też, a i pewnie też przez niego moja mama popadła w długi. Była w stanie wydawać na niego pieniądze, a bolało ją, że musi mi kupić buty.

To tylko właściwie część historii, ale nie chcę zanudzać. Chyba chciałam się wygadać xD Ogólnie to chciałam napisać, że dla mnie najlepszym sposobem było po prostu odcięcie się od mamy. Może nie całkowicie. Wiem, że dla każdego różne rozwiązania będą lepsze w zależności od sytuacji, jaką ma i czy chce utrzymywać kontakt z matką. Jak pisałam moja historia pewnie nie każdego ruszy, bo są gorsze sytuacje. Niemniej jednak widać, że na każdego ma to podobny wpływ np. depresje, nerwice. Coś takiego nie bierze się znikąd. Toksyczne środowisko robi swoje. Ważne jest jednak to, że ja to ja, mama to mama. Przesżłość to przeszłość, ale żyjemy tu i teraz i na tym warto się skupić i budować swoje nowe lepsze życie :) Życie nie musi być wiecznie ponure, smutne i brzydkie, a takie często widzimy w walce z nerwicami, depresjami, które niejako są "demonami" przeszłości, ale nie są to trwałe byty. Naprawdę dla mnie lepsze środowisko, ogólnie inne i nowe zrobiło bardzo dużo. Uwolniłam się od większości objawów i walczę dalej. Pewnie jeszcze kilka lat i będę się śmiać i cieszyć, że jest fajnie :)
Obecnie mam kontakt z mamą. Mogę nawet powiedzieć, że dużo lepszy, bo nie kłócimy się już teraz i częściej rozmawiamy. Przychodzę do niej na kawę, pogadamy sobie, co tam u nas słychać itp. To trochę paradoks, że teraz to właściwie moja mama tak jak większość życia miała mnie w dupie, co u mnie słychać, to teraz ona bardziej zabiega o ten kontakt. Nie wiem, może zaczęła doskwierać jej samotność i zaczęła doceniać to, jak ważna jest nawet głupia rozmowa. Od jakiegoś czasu to ona do mnie zadzwoni i pyta, co tam słychać. Dla mnie to szok, bo przez całe życie czegoś takiego nie miałam. Byłam pozostawiona sama sobie i tyle.
Jestem też na etapie trochę oddzielania przesżłości od teraźniejszości i pogodzenia się z tym. Myślę, że to ważne aby po prostu to oddzielić. Jeszcze trochę żyje przeszłością, myślę o tym jak mi to brakowało takiej mamy "przyjaciółki". Przykro mi się robi, bo do tej pory nie rozumiem dlaczego tak nas traktowała. Jednak to co było to było. Tak nie było fajnie w większości czasu, było beznadziejnie, okres dojrzewania to u mnie były depresje, potem nerwice itd. ale to już za mną.

Życzę Wam samych dobrych rzeczy :)
ODPOWIEDZ