Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Strach przed...ile mamy strachów i czego się boimy? :)

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

1 lipca 2010, o 02:13

Chyba są to najczęstsze obawy jeżeli chodzi o nerwicę i lęki. U każdego w różnym nasileniu, trochę bodajże uwarunkowane zależnością objawów ;) Często te obawy są bardzo zmienne raz boimy się śmierci a za chwilę zwariowania albo wszystkiego naraz. ;)
Cóż dużo można pisać o tych obawach i związanych z tym objawach. Dobrze my już wiemy jak to wygląda na naszej skórze i jak potrafi dopiec.
Poniżej zacytuję fragment książki "Opanować Lęk" autorstwa Bronwyn Fox. Te fragmenty sa dostępne w internecie tyle, że w języku angielskim.
Całkiem ciekawie opisane są poszczególne obawy.



" Strach przed śmiercią


Szybka akcja serca.

Najczęstszą obawą w zaburzeniu lękowym z napadami paniki jest strach przed śmiercią z powodu ataku serca. Doświadczanie szybkiej akcji serca, palpitacji lub wypadania pobudzeń sercowych zdaje się potwierdzać nasze obawy, ze z naszym sercem dzieje się coś złego. Nie uświadamiamy sobie, że objawy te są skutkiem reakcji walcz bądź uciekaj. Akcja serca przyspiesza, gdy reakcja ta zostaje uruchomiona. Jest to część przygotowania ciała albo do ucieczki z niebezpiecznej sytuacji , albo do pozostania i walki z nią. (dlatego często podczas lęku, napadów paniki mamy taką niesamowitą chęć ucieczki.)
Wiele osób nieświadomie nasila poszczególne objawy przez ciągłą kontrole pulsu. myśl "jaka jest moja akcja serca?" wystarczy aby włączyć tą reakcję walcz bądź uciekaj. I gdy osoby te mierzą puls odkrywają, że jest przyspieszony, co potwierdza obawy, że z ich sercem zdecydowanie dzieje się coś złego. To jednak tylko myśli wyzwoliły reakcję walcz bądź uciekaj.
Gdy lekarz potwierdzi, że nasze objawy są częścią lęku i paniki a nasze serce jest zdrowe i nic złego się z nim nie dzieje, musimy mu uwierzyć. Jeżeli tego nie zrobimy, będziemy nadal o tym myśleć, co włączy reakcję walcz bądź uciekaj, i tak wkoło!!



Napięcie mięśniowe
Strach przed atakiem serca zwiększa się na skutek ucisku lub bólu, które możemy odczuwać w klatce piersiowej, lewym ramieniu i czasem w szczęce. Większość osób wie, że mogą to być objawy ataku serca, ale w przypadku zaburzeń lękowych są to znów objawy rekacji walcz bądź uciekaj. Nasze mięśnie w całym ciele napinają się, przygotowując nas albo do walki, albo do ucieczki. Możemy tez odczuwać napięcie w karku i głowie lub ucisk gardła. Może nam się wydawać, że się dusimy lub nie jesteśmy w stanie oddychać. Gdy już nauczymy się kontrolować nasze myśli i strach ćwicząc umiejętności poznawcze, napięcie mięśni wraz z przyspieszona akcją serca znikają.

Trudności w oddychaniu

Nasz szybki i płytki oddech także jest spowodowany reakcją walcz bądź uciekaj. Niektórzy są tak przerażeni płytkim oddechem, że mają wrażenie, ze zatrzyma się on całkowicie. W innych wypadkach ludzie czują, że nie mogą nabrać głębokiego oddechu z powodu ucisku w klatce piersiowej.
Natomiast nadmierne szybkie i głębokie oddychanie jest określane jako hiperwentylacja , a jego objawy sa podobne do ataku serca, obejmują mrowienie, zawroty głowy i uczucie bliskie omdlenia. W czasie hiperwentylacji stajemy się jeszcze bardziej przerażeni, co z kolei utrzymuje reakcję walcz bądź uciekaj w i cykl trwa.
Spotkałam bardzo niewielu ludzi, którzy naprawdę zemdleli. Kilka osób powiedziało mi, że sporadycznie osuwały się na podłogę ale nawet jeżeli się tak działo nigdy nie straciły przytomności. Zatem jeżeli się tak stanie podczas hiperwentylacji, nie nalezy się niepokoić. Omdlenie może być widziane jako sposób ciała na usunięcie "nas" wraz z pełnym lęku myśleniem z jego drogi, tak aby leżąc oddychanie mogło wrócić do normy. Ważne jest też, ze jeżeli jeszcze nie zemdleliśmy bądź nie upadliśmy na ziemię w wyniku napadu lęku i paniki, prawdopodobnie nigdy się to nie stanie, ponieważ jeżeli miałoby tak być, stałoby się to w poczatkowych stadiach zaburzenia.
Skutki hiperwentylacji można złagodzić, wolno i głęboko oddychając.
Inny prosty i możliwie skuteczny sposób powstrzymania objawów hiperwentylacji polega na złożeniu dłoni przed ustami i nosem i oddychaniu do nich. Metoda ta jest odmianą najbardziej popularnej techniki łagodzenia hiperwentylacji - oddychania do papierowej torby.
nie mogę jednak się tej metodzie nadziwić. Wszyscy boimy się, co inni ludzie o nas pomyślą, więc wyciągnięcie papierowej torebki i oddychanie do niej w biurze lub centrum handlowym prawdopodobnie zwiększyłoby naszą hiperwentylację.

Przy tak wielu objawach dotyczących serca i oddychania obawa, że możemy umrzeć, jest całkiem naturalna. Zrozumienie, dlaczego u nas te objawy występują, i pojęcie, dlaczego nie uczynią nam krzywdy, pomoże w pozbywaniu się strachu. A kiedy uwalniamy się od strachu wyłaczamy reakcję walcz bądź uciekaj a objawy znikają.
Gdy lekarz zapewnia nas, że wszystko w porządku, musimy to zaakceptować. od tego zależy nasze wyzdrowienie. Jeżeli tego nie przyjmiemy, będziemy wciąż się bać, a nasz strach będzie nieustannie aktywował reakcje walcz bądź uciekaj. W pozbywaniu się tego strachu może pomóc ćwiczenie elementów poznawczych.


Strach przed szaleństwem


Strach przed szaleństwem to druga najczęstsza obawa. Próby zrozumienia tego, co się z nami dzieje, nieustannie popychają nas do granic naszej wiedzy. Wśród naszych wcześniejszych doświadczeń nie jesteśmy w stanie znaleźć niczego, co byłoby choćby zbliżone do tego, czego doświadczamy teraz, dlatego wielu z nas czuje, ze zaczyna wariować.
Nie wariujemy! Choć często tak czujemy. niektóre z odczuwanych objawów nie pomagają nam w przełamaniu tego strachu, lecz zwykle zwiekszają go. Przeżycie depersonalizacji lub derealizacji, albo innych objawów dysocjacyjnych, może sprawić, że czujemy się, jakbyśmy wariowali, Tak nie jest!!!
Strach przed szaleństwem może zwiększyć się, jeżeli doświadczamy braku koncentracji, jednego ze skutków zaburzenia lekowego. Nasza koncentracja może zostac powaznie upośledzona do tego stopnia, ze nie jestesmy w stanie skupić się na najprostszych sprawach. Jednak wcale się ona nie pogorsza, a jedynie zostaje skierowana do wewnątrz niż na zewnątrz. Wielu z nas naprawdę staje się bardzo zaabsorbowanych sobą przez lęki i ciągły strach.
I dlatego możemy próbowac koncentrować się na codziennych zadaniach, lecz nieświadomie nieustannie odciągamy od nich swoją uwagę, aby skupić ją na wnętrzu.
Innym skutkiem zaburzenia lękowego może być utrata wszelkich uczuć, jakie mieliśmy wobec bliskich nam osób, naszych partnerów, rodziny, przyjaciół. Może to być szczególnie nieprzyjemne i dalej zwiększać obawę, ze wariujemy. Ale wcale nie tracimy naszych uczuć, one się gubią w zamieszaniu i strachu, które odczuwamy. Jezeli cały czas myślimy, że za chwilę umrzemy, zwariujemy lub w jakiś sposób stracimy kontrolę, czujemy, jakbyśmy walczyli o przeżycie, nie pozostaje zbyt wiele czasu czy energii, którą można by wykorzystać do innych działań.
Dotyczy to także utraty popędu seksualnego. Chociaż może to być działanie niektórych leków antydepresyjnych. Osoby nieprzyjmujące takich leków tez mogą doswiadczac takich problemów. Ale jak wspomniałam, po prostu nie mamy energii na cokolwiek innego!! Gdy zaczniemy pozbywać się strachu przed panika i lekiem, nasze uczucia i libido powrócą.


Strach przed utratą kontroli


Strach przed utratą kontroli jest trzecią najczęstszą obawą. Brak zrozumienia zaburzenia podsyca ten strach. Czujemy, że wydarzyło sie już wiele, czego nie byliśmy w stanie skontrolować,a każdy dzień wydaje się przynosić nowe objawy i nowy strach.
Nie możemy poradzić sobie z uczuciem , ze przyjdzie czas, gdy całkowicie stracimy kontrolę.
Możemy się czuc tak, jakbyśmy mieli utracić kontrolę nad jelitami, pęcherzem lub zachorować. Nudności moga stac się naszym stałym towarzyszem, co nie dziwi, gdy spojrzymy na wszystkie nasze objawy i obawy.
Mamy poczucie, jakby nasze ciało wymykało się spod kontroli. Wyobrażając sobie te zdarzenia, wyobrażamy sobie nasze zakłopotanie i poniżenie. Oczywiście, to tylko zwiększa strach.
Uczucie, że możemy stracić kontrolę nad jelitami lu pęcherzem, a także odczuwane nudności są skutkiem reakcji walcz bądź uciekaj.
Gdy ćwiczymy techniki poznawcze, powstrzymujemy tą reakcję.


Całkowita utrata kontroli

Strach przed całkowitą utrata kontroli może być przerażający. Ludzie boją się, że mogą zachować się w sposób niekontrolowany i wyrządzić krzywdę sobie lub innym. Tak nie jest!
Ten strach wynika z doświadczonej przez nas już utraty kontroli w postaci poczatkowych napadów paniki. Im bardziej walczymy o zdobycie tej kontroli, tym bardziej ją tracimy. Ale nie tracimy kontroli nad nami lecz nad naszym życiem.
Nie utracimy kontroli nad nami samymi z powodu zaburzenia lękowego, jeżeli miałoby się to stać, stałoby się na początku zaburzenia. Nie stanie się to ani teraz, ani w przyszłości.


Akceptacja.

Zrozumienie naszego zaburzenia jest pierwszym krokiem do odzyskania władzy. Akceptacja jest krokiem drugim. Gdy zostanie u nas rozpoznane zaburzenie lękowe, musimy to zaakceptować, inaczej nie będziemy w stanie wyzdrowieć. nie możemy wyzdrowieć, jeśli najpierw nie uwierzymy, ze na to chorujemy.!
Punktem wyjścia jest akceptacja. "To jestem ja i cierpię z powodu zaburzenia lękowego". Musimy całkowicie zaakceptować zaburzenie i nas samych, nie ze strachem i nie ze wstydem, lecz ze zrozumieniem. Gdy możemy w pełni zaakceptować samych siebie takimi, jakimi w danej chwili jesteśmy, możemy zacząć pracować na rzecz przyszłości bez zaburzenia lękowego.
Istnieją różne etapy na drodze do pełnej akceptacji. Nawet jeżeli już uznaliśmy fakt, że mamy zaburzenie lękowe, wciąż może ono dominować w naszym życiu. Strach sprawia, że pozostajemy wobec niego pasywni, a wiele z naszych obaw mówi, że nasz akceptacja nie jest tak duża, jak myślimy, ponieważ nasze obawy wciąż kręcą się wokół strachu przed umieraniem, zwariowaniem, lub utrata kontroli. Jeżeli zaakceptowalibyśmy w pełni nasze zaburzenie, bylibyśmy w stanie podejść do niego aktywnie.
Jeżeli czujemy złość lub frustrację z powodu zaburzenia, zaczynamy przenosić je na siebie. Jestem głupi, beznadziejny, moje życie to porażka. Dlaczego?? Dlaczego nie odczuwamy złości na zaburzenie?
Może ono zdominować nasze życie. Musimy odzyskać władzę. To my musimy je zdominować. Każdy chce wyzdrowieć, ale musimy osiągnąc punkt, w którym dość oznacza dość. Wykorzystanie siły naszej złości i frustracji może motywować nas do wykształcenia postawy "wyzdrowieję choćby nie wiem co". Oznacza to pełną akceptację tego na co naprawde chorujemy. Wciąż będziemy odczuwać lęki, ale nie zgadzamy się, aby stanęły nam na drodze do wyzdrowienia.
" Choćby nie wiem co" oznacza, że nasze wyzdrowienie jest najważniejsze. Stajemy się zdyscyplinowani w naszym podejściu do relaksacji oraz rozwijaniu umiejętności poznawczych.
W miarę jak nasza siła i pewność siebie będą się rozwijać, zdanie "choćby nie wiem co" oznacza, że wyzywamy nasze myśli i strach. Wyzywamy lęk i napady.
Jak one śmią nam to robić?? "
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Dori
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 15 kwietnia 2010, o 00:11

1 lipca 2010, o 07:56

Dla mnie zmora jest strach właśnie przed śmiercią z powodu serca ale nie tylko bo tez powodu wylewu, udaru, chorego układu krążenia i własnie uduszenia się. Strach przed utratą kontroli tez przerabiam, w sumie to chyba cały czas się boję, ze ją tracę.
Nad sobą i tak jak było napisane nad swoim zdrowiem i zyciem. Tego sie najbardziej boję, że stracę całkiem kontrole nad zyciem swoim i przestanę racjonalnie funkcjonować i myśleć. I jeszcze do tego będe samotna.
To oprócz objawów to chyba największe moje obawy o to co jest teraz i o moją przyszłość. Czyli jak widać same negatywy :(
Agnieszka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 43
Rejestracja: 29 czerwca 2010, o 19:59

1 lipca 2010, o 17:42

Victor pisze:Wiele osób nieświadomie nasila poszczególne objawy przez ciągłą kontrole pulsu. myśl "jaka jest moja akcja serca?" wystarczy aby włączyć tą reakcję walcz bądź uciekaj. I gdy osoby te mierzą puls odkrywają, że jest przyspieszony, co potwierdza obawy, że z ich sercem zdecydowanie dzieje się coś złego. To jednak tylko myśli wyzwoliły reakcję walcz bądź uciekaj.
Gdy lekarz potwierdzi, że nasze objawy są częścią lęku i paniki a nasze serce jest zdrowe i nic złego się z nim nie dzieje, musimy mu uwierzyć. Jeżeli tego nie zrobimy, będziemy nadal o tym myśleć, co włączy reakcję walcz bądź uciekaj, i tak wkoło!!
Dokładnie tak jest ze mną co chwila potrafie naet przed lusterkiem sprawdzać jak bije mi serce patrzac po cichu wpracy na szyje jak rusza się żyła. To już chyba u mnie przerodziło się wręcz obsesję :uups:
A wszystko po trzech zadarzeniach w ciągu trzech dni. Pisząc zdarzeniach mam na myśli coś jakby ataki paniki, bo trzy razy w ciągu tzrech dni wylądowałam u lekarza z podejrzeniem zawału. Dwa rzy w poradni ale za trzecim razem było już tak że do poradni bym nie doszła. Karetka zabrała do szpitala stwierdszili że to nerwicowe sprawy i zeby znalazła sobie psychologa.
Pielęgniearka dodała że to choroba duszy i psycholog mi pomoże. Widocznie widziała jak się bałam i chyba maja takich nerwicowcó tam czesto. Bo ja "umierałam:" na zawał a oni wykonywali spokojne ruchy i badania chyba wiedziąc od razu że to nie zawał.
Mineło do tego czasu 3 miesiące miałam zrobione wszystkie testy serca i wyszło zdrowe. Jednak ja ciągle mierze puls!! każdy ruch wydaje mi się że nasila moje bicie serca i to doprowadzi do jego zatrzymania. Po prostu ja nie mogę przestać o tym myśleć i strasznie się tego boję pomimo dobrych wyników lekarskich. Do psychiatry mam się dopiero zapisać, lekarz pierwszego kontaktu dał mi belergot ale nic nie pomaga ten lek. Biorę też melise w tabletkach ale i tak ciąglre sie boję i czuje jak serce przyspiesza. i ciągle dotykam szyi i chodze nawet w pracy patzryc w lustro jak bije :( Czy ja zwariowałam na tym punkcie?? Ale wiem ze rzeczywiscie sama to nasilam bo jak tylko dotykam szyi sprawdzajac puls to po jakims czasie ono o wiele szybciej zaczyna bic. Wiec czemu sie nadal boję?? jak z tym skonczyc?
Natalia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: 23 czerwca 2010, o 17:03

1 lipca 2010, o 18:37

Myślę że nie zwariowałaś jak miałam też takie odbicia i mam do tej pory ale na punkcie mierzenia pulsu i cisnienia ciśnieniomierzem. Po tych atakach zawsze ludzie zaczynają się bać. Takie sprawdzanie to też objawy nerwicy mi się wydaje. Bo czesto u osób z nerwicami wystepują takie lęki i takie własnie sprawdzanie serca czy wszystko w porządku.
Musisz troche zaczac sama to ograniczac skoro wiesz dobrze ze serce masz zdrowe. Ja z cisnieniomierzem tez wlaczylam teraz mierze o wiele rzadziej. No i do tego specjalisty psychiatry tez warto isc.
Agnieszka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 43
Rejestracja: 29 czerwca 2010, o 19:59

1 lipca 2010, o 20:17

Ja właśnie od dłuższego czasu planuję kupić ciśnieniomierz. Ale pamietam jak kiedys byłam u babci i mierzyła sobie ciśnienie i zmierzyła tez mnie. To miałam gorsze niż ona a puls 140 wszyscy mówili że to od tego ze sie denerwowałam mierzeniem. Ale ja potem nie mogłam się uspokoić. Próbuje z tym walczyc ale ten strach jest silniejszy. Ciągle czuję to serce jak bije i dlatego ciągle sprawdzam czy bije na pewno i czy nie za szybko bo boje sie zawału.
Obłęd chyba ,usze isc do psychiatry albo do psychologa. Sama nie wiem gdzie lepiej?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

1 lipca 2010, o 21:24

Witaj Agnieszko, no powiem ci, że zaskoczyłaś mnie miło pisząc o swoich sposobach sprawdzania pulsu na szyi :) Bo mam tak samo. To znaczy teraz już nie jest to aż tak nagminne :) Ale w tamtym roku kiedy zaczeło mi kołatac serce, dostawałem często częstoskurczu, to tez moje obawy bardzo się przerzuciły w dużej cześci z obaw przed zwariowaniem na obawę o zawał i układ krążenia. Wtedy właśnie zacząłem nawet w pracy a nawet idąc ulicą czy z kimś rozmawiając :) sprawdzać puls na szyi palcem, i upewniałem sie jak bije. Doszło nawet do tego, że zaczeła mnie boleć szyja w miejscu mierzenia i to dosyć mocno sobie te miejsca podrażniłem. Ja akurat kupiłem ciśnieniomierz od razu ale nie powiem zeby to był dobry wtedy wybór. Bo siadając do mierzenia i tak zmierzyć nie mogłem a jezeli już to wyniki były dosyć wysokie co powodowało napady paniki po każdym zmierzeniu. Raz jeden jedyny wylądowałem w szpitalu wtedy własnie z powodu dużego wyniku ciśnienia. I sam się okropnie nakreciłem. Cóż skoro miałas badania a jakie to badania? I serce wyszło zdrowe to powinnaś delkatnie przekonywac siebie, że to się dzieje to jest wynik lęku, który niewątpliwie przyspiesza tętno i rózne inne rzeczy jak choćby cisnienie.
Ja po badaniach na sercu kiedy okazało się, że jest zdrowe jeszcze długo mierzyłem i analizowałem, potem sam próbowałem tego nie robić. Bo jak sama zauważyłaś ja równiez miałem tak, że jak tylko brałem się do mierzenia to od razu puls i ciśnienie skakało i to nie mało a nawet do wyników dosyć krytycznych. Jednak taka analiza tylko pogłebia te objawy i sam strach i do tego utrwala zaburzenie. Myśl twoja jak zaczynasz mierzyc ciśnienie jest już pełna leku i to wywołuje dalszy strach co skutkuje dalej ostrym pogorszeniem objawów czyli podwyższeniem pulsu i masa innych doznań.
Nie ma tak naprawdę u ciebie zagrożenia ze strony serca jeżeli badania były dobre. Prawdopodobieństwo zawału jest może nawet takie samo jak potrącenia na ulicy...
Cóż do psychiatry iść warto to jest osoba, która zajmuje się leczeniem takich nerwic, zapytaj go o terapię jakby sam nie wspomniał. Wszystko fajnie opisałaś jesli chodzi o objawy ale czy one zaczeły się ot tak sobie? Może w obliczu jakiegoś stresa? :) Nic z niczego się nie bierze, jeśli masz zdrowe serducho, miałaś badanko, uwierz w nerwice bo inaczej ciężko będzie ten puls unormować ot tak sobie.
Do psychologa jak najbardziej, na terapię. Wszystko robić to co zwalcza nerwicę, co innego nie wskazane np. nakręcanie się :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

7 lipca 2010, o 22:09

No to i ja zaskoczę tak samo mierzę ciśnienie na szyi, często za bardzo nadmiernie. Z tym że ja wczuwam sie w rytm i licze ile mam uderzen na minute. Robię tak tylko jak gdzieś jestem i nie mam cisnieniomierza. Ale potrafię robić tak nawet jak z kimś rozmawiam :(
Trzeba to samemu korygować i starać się nie martwić pulsem bo naprawdę po czasie to takie mierzenie staje się przykrym przyzwyczajeniem i nasila to wszystko!
halfix
Gość

8 lipca 2010, o 20:33

Nerwica pisze:No to i ja zaskoczę tak samo mierzę ciśnienie na szyi, często za bardzo nadmiernie. Z tym że ja wczuwam sie w rytm i licze ile mam uderzen na minute. Robię tak tylko jak gdzieś jestem i nie mam cisnieniomierza. Ale potrafię robić tak nawet jak z kimś rozmawiam :(
Trzeba to samemu korygować i starać się nie martwić pulsem bo naprawdę po czasie to takie mierzenie staje się przykrym przyzwyczajeniem i nasila to wszystko!

Wiesz az chce sie powiedziec skad ja to znam... potrafilem mierzyc cisnienie co 20 min kazdego dnia...a kazdy kolejny pomiar wzbudzal tumany mysli i nasilal lęk..


I wiesz co wyslalem cisnieniomierz w chole** od tego czasu zyje mi sie lepiej... czasami go uzyje ale nie wiecej jak kilka razy na m-c musimy sie uczyc odchodzic od szkodzacych nam schematow... tylko w tym sila
martula
Gość

11 października 2010, o 14:48

WITAM WSZYSTKICH,PEWNIE NIKOGO Z WAS NIE ZASKOCZE TYM CO NAPISZE,TEZ CHORUJE NA NERWICE LEKOWA-MOJ LEK PANICZNY-WROG I PRZYJACIEL TO -ZAWAL SERCA. TYSIACE BADAN EKG W SZPITALU-KARETKA JUZ NIE PRZYJEZDZA,LEK ZE ZARAZ STANIE MI SERDUCHO JEST STRASZNY,CISNIENIOMIERZ TO OBECNIE MOJ NAJLEPSZY KUMPEL,STRACH PRZED WYJSCIEM Z DOMU,STRACH PRZED JAZDA KOMUNIKACJIA,TYSIACE WYZIT U SPACJALISTOW,A KAZDY MOWI TO SAMO-PANI MARTO,NAJLEPSZE LEKARSTWA I LEKARZE NIE POMOGA,MUSI PANI ZAAKCEPTOWAC SIEBIE I POLUBIEC ATAKI.NO I TAK ZYJE,CO WIECZOR MODLAC SIE I DZIEKUJAC BOGU ZA PRZEZYTY DZIEN-MODLITWA MI POMAGA,MOWIE -CO MA BYC TO BEDZIE.NAJGORSZE JEST TO ZE JA IDIOTA W TAJEMNICY PRZED RODZINA :łup: ZAMAWIAM SOBIE PRYWATNIE PIELEGNIARKE CO MIESIAC DO DOMU Z EKG.DLATEGO ZYCZE WSZYSTKIM ZAWALOWCA WYTRWANIA I WALKI-NIE DAJMY SIE ZWARIOWAC DO KONCA. TO MOJE GG-8711940,CHETNIE POPISZE ZE WSZYSTKIMI ZMECZONYMI TA CHOROBA.
Iwa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 27
Rejestracja: 5 września 2010, o 23:47

11 października 2010, o 15:41

Maz rację MArtula najwazniejsze nie dac sie zwariowac....chociaz proste to to nie jest. Jak ja czesto sama siebie poobserwuje i swoje zachowania to stwierdzam ze normalna to ja nie jestem ale tez nie obwiniam sie za to bo lęk to straszna choroba.
Na gygy ni epopisze bo ja rzadko do komputera siadam ale tez zycze ci wszystkiego dobrego.
Ale pytanie mam do ciebie czy leczysz jakos ta chorobę? leki ? Terapią? Moze by coś pomogło...ja terapie mam a dzis polknełam lek nowy...zobaczymy...modle się o efekty ale tez o kazdy dzien tak jak ty...aby przezyc - tak bym to kresliła.
martula
Gość

11 października 2010, o 17:53

WITAJ IWA,TAK BIORE LEKI -REXETIN-TYPOWO LEKOWY,SA EFEKTY,DO TEGO XYDROXYZYNE GDY CZUJE ZE MNIE TRZESIE,A BYWA TAK CZESTO OSTATNIO PO PRZEZYCIACH JAKIE PRZESZLAM<SMIERC MEZA,SMIERC DZIADKA>A TERAPIE PRZESZLAM JE SETKI I PANSTWOWO I PRYWATNIE,PRAWIE WSZYSCY LEKARZE MOWIA TO SAMO-ZMIENIC TOK MYSLENIA,JEDYNE CO SIE NAUCZYLAM TO PRAWIDLOWO ODDYCHAC W CHWILI ATAKOW,A WIEC,GLOWA DO GORY :hercio: POZDRAWIAM
Iwa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 27
Rejestracja: 5 września 2010, o 23:47

11 października 2010, o 21:36

Rozumiem martula. Ja tez staram sie juz nie oddychac tak jak kiedys bo wiem do czego to prowadzi...
No rzeczywiscie traumy mialas...przykro mi :(
Co do tego zdania zmien tok myslenia, zmien tok myslenia to poniekąd prawda ale z drugiej strony moim zdaniem w tych stanach naszych momentami nie do końca jest to wykonalne. :(
A jeszcze cie zapytam jak hydroksizyna działa ci na leki?? Pomaga? Zawsze to lepsze niż xanax itp
martula
Gość

11 października 2010, o 21:38

HYDROXYZYNA MNIE USPOKOJA ,BRALAM XANAX Z MOIMI LEKAMI-REXETINEM-REWELACJIA, ALE OD XYDRO LEPSZY JEST AFOBAM-N.POLECAM NAPRAWDE.....MARTA
Iwa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 27
Rejestracja: 5 września 2010, o 23:47

11 października 2010, o 22:47

Ale hydroksyzyna nie uzaleznia jak xanax czy afobam dlatego ogólnie lepsza jest pod tym wzgeldem. Chyba ja sobie spróbuje :)
Ja brałam i afobam i xanax oba- fakt pomagaja w ostrym lęku. Ale czesto nie mozna i to najgorsze :(
A jaka dawka cię uspokaja hydro?
Nerwica
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 375
Rejestracja: 7 lipca 2010, o 15:59

12 października 2010, o 03:03

Hehe Martula rozbawiłaś mnie ta pielęgniarką :) Ale to dlatego że ja takie wizyty zamawialam sobie równiez i to nawet doktora :) Czasem prywatnie po 2 razy na tydzien. Ale na szczescie juz takie akcje mineły...choc czesto mam ochote znow zamowic :) nie jadlam ale zamowic musialam i spytac czy to koniec :)
ODPOWIEDZ