Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

stosunek rodziny do naszego zaburzenia

Tutaj rozmawiamy na tematy naszych partnerów, rodzin, miłości oraz zakochania.
O kłopotach w naszych związkach, rodzinach, (niezgodność charakterów, toksyczność, zdrada, chorobliwa zazdrość, przemoc domowa, a może ktoś w rodzinie ma zaburzenie? Itp.)
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

12 listopada 2014, o 14:39

Hej:)
Chciałam sie zapytać jak to u Was wygląda, tzn. jak sie przekłada zaburzenie na Wasze relacje z najblizszymi? Czy sa dokladnie wtajemniczeni co sie z Wami dzieje?..Czy Was wspieraja cierpliwie? No i jak z Waszym stosunkiem do bliskich...bo ja zauwazyłam u siebie, ze generalnie wszystk mnie drazni, łatwo sie denerwuje...mąż wydaje mi sie obcy...często sie zastanawiam czy go kocham czy nie i wtedy czuje jeszcze wiekszy lęk...doszukuje się jakiś wad i to tez powoduje lęk ( to chyba nowy cel mojego ocd)..nic mnie nie cieszy..mąż jest naprawde fajny facet...a mnie nic nie cieszy, wszysto takie bez sensu sie wydaje..ech..czy ktos jakos podobnie czuje?
Awatar użytkownika
Yayatoure
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 266
Rejestracja: 12 lutego 2014, o 15:29

12 listopada 2014, o 14:45

U mnie żona wiedziała, bo trudno się nie domyśleć :) Poza tym wiedziała moja mama. Pozostałej rodzinie nie mówiłem, bo nie miałem takiej potrzeby, ale też nie miałem się czego wstydzić. Bo czy zaburzenie nerwicowe jest czymś gorszym od wyrostka robaczkowego :) ??? Jeśli chodzi o wsparcie to żona miała ze mną sporo problemów, ale ogarniała mnie zachęcała do sportu i relaksu. Czasami wkurzała się, że to nie mija, ale jak poczytała o nerwicy to wiedziała, że to nie takie proste. Myślę, że dzięki jej pomocy udało mi się uporać z nerwicę znacznie szybciej. Poza tym jak się otworzysz to jest łatwiej.
drakon22
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 14 maja 2014, o 10:08

12 listopada 2014, o 15:06

Przede wszystkim ty ufasz objawom. Ze maz obcy, ze nie wiesz czy kochasz bo nie czujesz. Takie ufanie objawom powoduje ze zle sie czujemy w towarzystwie bliskich nam osob bo patrzymy na nich przez pryzmat objawow. I to jest problem mysle jaki masz, bo to powoduje ze sie denerwujemy na t eosoby.
WIec mniej zycia objawami i myslami a bardziej tu i teraz z bliskimi i to juz to poprawi sytuacje. Jak musimy odpoczac od towarzystwa bliskich to tez trzeba sobie zrobic troche czasu dla siebie.
Moi wiedzieli ale nie rozumieli i nie uzalalem sie ze nie rozumieja bo ja tez bym nie zrozumial gdybym tego nie mial.
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

12 listopada 2014, o 15:30

bo problem polega na tym,ze ja nie wiem czy to objaw nerwicowy czy po prostu przestałam kochac meża...nie wiem czy to, ze wiekszosc bliskich mnie irytuje jest objawem czy po prostu zwykla irytacja, jaka sie czuje w relacji.

-- 12 listopada 2014, o 16:30 --
ja mam jakby problem z okresleniem co jest objawem,a co nie :(:(
Awatar użytkownika
elala73
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 439
Rejestracja: 5 listopada 2014, o 09:44

12 listopada 2014, o 19:52

mąż pyta , jak się czuję?
siostra pyta , jak tam głowa?
córka , czy jest coś na obiad.
Awatar użytkownika
Guett
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 841
Rejestracja: 1 września 2014, o 11:35

14 listopada 2014, o 11:50

u mnie nikt z rodziny nie wie oo moim zaburzeniu, i ze znajomych też nikt nie wie ;)
i'm tired boss
Awatar użytkownika
April
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 704
Rejestracja: 11 września 2014, o 18:47

14 listopada 2014, o 11:57

U mnie wie tylko maz, ale i jemu tez juz nie truje, nikt wiecej z rodziny ani ze znajomych nie, nie czuje sie komfortowo mowiac o tym, zreszta nie czuje takiej potrzeby, pomoc mi nikt nie pomoze, a nie chce zeby ktos sie nade mna litowal albo patrzyl jak na czubka ;)
Awatar użytkownika
Miesinia
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 649
Rejestracja: 1 października 2013, o 13:57

14 listopada 2014, o 11:59

ja powiedzialam raz dawno temu na samym poczatku, jak jeszcze sama nie wiedzialam co mi jest. raczej nie zrozumieli nic z tego,a juz napewno nie z dd. teraz nie mowie nic nikomu, w sumie to nikt by nie powiedzial ze mam jakies zaburzenie.
To jest wszystko bujda!
Awatar użytkownika
nierealna
Ex Moderator
Posty: 1184
Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22

14 listopada 2014, o 12:20

U mnie wiedzą rodzice i narzeczony.
Tata chyba myśli, że już wszystko ze mną ok :DD , mama też czasami się pyta czy ja dalej "to" mam :DD i najwięcej wie mój narzeczony - wie dosłownie prawie wszystko, o homo, o samobjstwie, o o tym "po co" i wiele, wiele innych.

Ja tam uważam, że dobrze mieć kogoś, kto, poza forum, wie co się u nas dzieje. Co jak co, ale w chwilach gorszych przydaje się jakieś wyjście z domu z najbliższą osobą, rozmowa, która w świecie wirtualnym nie jest możliwa ( no chyba, że Skype :^ ).
Jestem osobą, która mówi dużo rzeczy swoim bliskim, lubię sobie pojęczeć miliardy razy, że boli mnie głowa, albo jakie to potworne mam przeziębienie :DD . W momencie dostania DD był przy mnie facet, więc nie bardzo mogłam zachowywać się normalnie, ale wtedy wszystko zwalałam na oczy, że coś się z nimi dzieje, dopiero później doszły gorsze objawy.
Na początku DD dowalało mi tak masakrycznie, że ryczałam prawie codziennie, mój facet ryczał ze mną, bo nie wiedział co się ze mną dzieje. Potem był już bardziej zły, że to mam i miał dość, że tak ciągle płacze. Bez niego generalnie chyba nie dałabym rady, zawsze mnie wspierał, choćby nie wiem jak straszny był objaw. Wyciągał mnie z domu, kupił playstation, żebym tylko trochę przestała o tym myśleć.
A teraz? Tak się mu odpłacam, że mam na jego punkcie natręty :DD , munka, też, że go nie kocham, że nigdy nie kochałam, że do siebie nie pasujemy, że jestem z nim z przywiązania itd. itd. itd. A paradoksem jest to, że wariuję jak robimy sobie czasami dzień, dwa przerwy :P

Mamie nie mowię nic o natrętach, bo chyba by się przekręciła. Nie chcę poza tym, żeby się przejmowała, bo jakby to robiła, to codziennie by się pytała jak tu by im zaradzić, a wszyscy dobrze wiemy, że olewane same przechodzą :)

Często jestem na nich zła, zwłaszcza na mamę, jak mi nawija do ucha, a ja nie chce jej słuchać :DD
ALE jedno wiem na pewno. Nie wyobrażam sobie bez nich życia, jakkolwiek nerwica dawała mi po dupie, bo ich po prostu kocham :))
Ty­le ra­zy narze­kał na nor­malność i nudę w je­go życiu.
Te­raz od­dałby wszys­tko,żeby cho­ciaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.


akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

14 listopada 2014, o 12:35

u mnie wiedza wszyscy z mojego otoczenia...nawet zwykli znajomi z pracy. Przestałam robic z tego temat tabu..to chyba tez forma przełamywania toksycznego wstydu...ze jak leczy sie czlowiek u psychiatry..to musi sie wstydzic i jest odrzucany.

Poza tym ..szukanie uspokojenia u innych to kompulsja czesc OCD.
Awatar użytkownika
nierealna
Ex Moderator
Posty: 1184
Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22

14 listopada 2014, o 13:18

Niekoniecznie :)

Wydaje mi się, że takie wyzalenie się jest dobre i powoduje zejście jakiegoś napięcia i tak jak u mnie poprawę humoru ! :)
Poza tym, zawsze lubiłam rozmawiać o problemach, czy to znaczy że mam OCD całe życie? Wątpie :P
Ty­le ra­zy narze­kał na nor­malność i nudę w je­go życiu.
Te­raz od­dałby wszys­tko,żeby cho­ciaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.


akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

14 listopada 2014, o 13:56

chodzi o to, ze w momencie kiedy pojawia sie silny lęk..ty koniecznie chcesz cos z tym lękiem zrobic, jakos go rozładowac..i kiedy rozmowe traktujesz jakos cos co Cie mocno i natychmiast uspokoaja to jest to kompulsja
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

14 listopada 2014, o 14:01

Czyli tak, odczuwanie lęku - złe, rozładowanie leku - złe, przełamywanie lęku - złe, niereaktywność wobec lęku - zła.
W takim razie może lepiej wreszcie zacząć traktować lęk jak zwykłą emocję i pozwolić sobie mimo lęku robić co się chce i kiedy chce, nie robiąc z tego nowych kompulsji, problemu czy innych kłopotów?
I wtedy kazdy z powyższych czynników robi się dobry ;)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

14 listopada 2014, o 14:10

nie napisałam, ze złe. Uwazam, ze niereaktywnosc jest bardzo fajna..chociaz kiepsko mi to idzie, bo lęk pojawia sie jakby z automatu przy mysli lękowej, przełamywanie lęku tez..chociaz latwe nie jest.
Awatar użytkownika
elala73
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 439
Rejestracja: 5 listopada 2014, o 09:44

14 listopada 2014, o 14:28

kiedyś mój mąż zapytał naszego synka (wtedy 4 latka) , czy wie co to jest taksówka. Wiecie co odpowiedział?
-taksówka przyjeżdża wtedy, gdy mama się źle czuje.
Rzeczywiście w początkach mojej nerwicy , ciągle jeździłam do szpitala . Jak nie było w pobliżu męża , to zamawiałam taxi.
Nie chciałam ,aby moja rodzina tak to widziała.Wtedy nie wiedziałam co mi jest. Teraz , gdy jest źle , mówię głośno ,że sobie poradzę , bo jestem silna a oni mi kibicują.
ODPOWIEDZ