Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Słabszy dzień? Kryzys? Ogólne pytanie? Wyżal się swobodnie.

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
ODPOWIEDZ
Ona_Zaburzona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 9 kwietnia 2014, o 00:38

25 lipca 2014, o 07:09

2 lata temu chodzilam na terapie ktora przerwalam, a lekow nigdy nie bralam. Boje sie tak samo jak Ty. Poza tym leki nie wylecza nas z nerwicy a jedynie "znieczula" objawy ;/ widzialam raz mame po psychotropach i jakos sie wzbraniam przed zazywaniem..
Wiesz.. ja z karuzelami to zawsze mialam problem ale teraz jest jeszcze gorzej dzieki mojemu tatusiowi ktory zadziecka probowal mnie na sile uszczesliwic i wozil do wesolego miasteczka. Ja jezdzilam tylko na autkach bo innych karuzel sie balam a on wyrobil we mnie poczucie winy bo wkurzal sie ze wszystkie dzieci jakos sie nie boja a ja panikuje. On zaplacil a ja "niewdzieczna" nie chcialam na niczym jezdzic.. i do dzisiaj lekowo reaguje na karuzele :/ nigdy nie mialam z nich funu.
Mam w nocy identycznie. Jak sie budze to jestem tak cicho ze myszka jest glosniej. Byle mojego faceta nie budzic bo sie bedzie martwil. On raczej jest z tych baaardzo wyrozumialych i naprawde nigdy nie traci cierpliwosci albo nie zadaje dziwnych pytan ale doskonale wiem ze i tak nie do konca wszystko rozumie. Co nie jest ani troche dziwne. Ale jego pokora moze wynikac z tego ze sam nie jest biedny okazem zdrowia.
Wlasnie wyszedl do pracy a ja sie rozbudzilam i teraz nie wiem co bede robic. Wczoraj mialam kiepski dzien. Bylam niewyspana, zmerzla a do tego wieczorem mialam taki dziwny lek ze masakra.. na szczescie cudem zasnelam spokojnie. Ostatnio rano spac nie moge. Niedobrze... mialam okres kiedy regularnie budzilam sie punkt 5 i sprzatalam jak nakrecona. Dostalam wtedy jakies antydepresanty ktorych nawet nie tknelam.. faktycznie mialam to na tle depresyjnym bo dostalam takiego dola ze lezalam 3 dni wyrwana z zycia. Oby moje obecne pobudki tego nie zwiastowaly..
Co za zycie :(
Nowy
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 21 kwietnia 2014, o 14:35

28 lipca 2014, o 12:53

Dawno już nie miałem ataku paniki, który trzymał mnie tak długo i któremu uległem... Wczoraj wieczorem coś mnie ugryzło. W telewizji trąbią o tym, że można mieć alergię na jad owadów. Wmówiłem, więc sobie, że mogę być uczulony i mieć wstrząs anafilaktyczny. Momentalnie ucisk na klatce, pieczenie w przełyku, osłabienie, zlanie potem itd. Pół nocy z głowy. W końcu puściło.
Dzisiaj mam kolejny problem - jutro wyjeżdżam i mam mnóstwo obaw. Przede wszystkim dalej czuję się średnio, boli mnie gardło i jestem rozbity. Sam już nie wiem, czy to od lęku, refluksu czy grypy. Boję się, że w czasie wyjazdu rozłożę się bardziej i nie dam tam sobie rady. :(
mariolkapetka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 2 marca 2014, o 22:43

28 lipca 2014, o 18:37

Też się ostatnio naoglądałam wiadomości... jadłam loda i fruwala mi pszczola za chwilę przypomniało mi się o tej pani co miała w szklance od piwa i jest sparaliżowana... wyrzuciłam loda i do końca wieczoru miałam chore myśli ;/ ze może ją polknęłam albo coś... masakra... jestem psychiczna! ale nie dopuściłam do ataku, starałam się myśleć racjonalnie przecież bym ją poczuła! Z resztą mam lęki co do niektorych leków, boje się łykać żeby bo myślę, że mi zaszkodzą... z 10 lat temu leżałam w szpitalu, miałam problemy z brzuchem i dostawałam zastrzyki, po jednym z nich dostałam właśnie zapaści. Dobrze, że koleżanka przy mnie była i szybko zareagowała, bo nie wiem co by ze mna było.
Też się boje wyjazdu, za dwa tygodnie chcemy lecieć na wycieczke samolotem, na samą myśl przyspiesza mi serducho! Nie chce się ośmieszyć, że dostane ataku paniki albo coś... nie lubie nowych miejsc, nigdy nie leciałam samolotem :( ale trzeba się przełamać!

Trzymam za Ciebie kciuki! będzie dobrze, nie jesteś sam !
Awatar użytkownika
angiee
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 39
Rejestracja: 29 października 2013, o 19:45

28 lipca 2014, o 19:44

Cześć Wszystkim,

pisałam już kiedyś w wątku dot. hipochondrii, ale powinnam zacząć chyba od przedstawienia się. Mam 32 lata, pracuję, mam męża. Ogólnie rzecz biorąc patrząc z boku - mam wszystko co powinno dać mi powody do szczęścia, uśmiechu, energii itd. Na nerwicę choruję od prawie już 4 lat, zaczęło się najpierw od problemów żołądkowych ( badania, ja panika oczywiście, że to rak). Byłam przerażona ilością badań które musiałam zrobić bo okazało się, że mam jakiś stan zapalny w jelicie. To tylko potwierdziło moją teorię, była pewna, że to poważna choroba, trzęsłam się jak galareta, poszłam na zwolnienie, skończyło się u psychiatry - diagnoza, depresja. Ja oczywiście nie wierzyłam, drugi lekarz, stwierdził nerwicę. Skończyło się na lekach, które jak zaczęłam brać dopiero pozwoliły mi na skończenie badań, które ostatecznie pokazały, że żadnego stanu zapalnego nie ma i wszystko jest ok. Nie mniej jednak stan lęku pozostał, wkręcanie sobie - "a może jednak", "a może mnie oszukują", "a może objawy się powtórzą". Leki jednak pomagały, zaczęłam też chodzić na terapię psychodynamiczną na którą uczęszczałam ponad 2 lata. I po tym czasie czułam się już normalnie, po roku odstawiłam leki, lęk minął, chodziłam dalej na terapię, zapomniałam o tych wydarzeniach i napadach paniki. Jak się jednak okazało rok temu, główna przyczyna problemu została i wszystko było ok. do kolejnego razu. Robiłam badania okresowe do pracy i okazało się, że mam pogorszone wyniki. W pierwszej chwili się przeraziłam ale potem na spokojnie zaczęłam sobie tłumaczyć, że to przemęczenie, dieta + sport ( trochę w tym czasie schudłam) i stąd to wszystko. Lekarka zobaczyła wyniki i nakrzyczała na mnie, padło słowo "hematolog", miałam za miesiąc powtorzyć wyniki. Dalej to samo. NIe chcę już wchodzić w szczegóły ale możecie sobie chyba wyobrazić, zaczęła się panika, czytanie na necie ( choć wcześniej wyzbyłam się tego nawyku bo wiem, że to tylko pogarsza sprawę o milion razy). Doszły rożne inne objawy somatyczne, bóle stawów, kości. Generalnie to co gdzies wyczytalam, usłyszałam zaraz pojawialo się u mnie. Ostatecznie poszłam w końcu do hematologa, który stwierdził, że to nic takiego, że nie ma powodów do niepokoju. Równolegle psychiatra i leki. Po paroksetynie na początku bardzo mi się lęki pogorszyły, pierwsze 2 tygodnie były ciężkie, więc mimo zapewnień hematologa i wielkiej ulgi po wizycie, zaczęło się nakręcanie i szukanie innych chorób. Badania, badania, badania, różne teorie, już nawet nie pamiętam wszystkich chorób na jakie "chorowałam" wg siebie przez te kilka miesięcy. I myślenie w kółko tylko o tym, w każde minucie. Wiadomo jak się funkcjonuje w takim stanie, w pracy wydajność zero, w małżeństwie konfilkty, brak zrozumienia otoczenia. No ale zmierzając do końca. Zaczęłam też lepiej się odżywiać i wyniki stopniowo się poprawiały, leki pomagały. W styczniu je odstawiłam i zaczęły się bóle głowy. I znowu lęk. Zaczęłam też chodzić na terapię ale tym razem behawioralno-poznawczą. Bóle głowy skonczyły się rezonansem w którym wszystko było ok. Ale to nic, bo zaraz zaczely się inne objawy, drętwienia stopy, oczywiście strach, że to stwardnienie. Obecnie dalej mam lęk przed tym, doszły jeszcze jakies dziwne zjawiska w oczach ( jakby nie równy obraz, nie mozliwość skupienia wzroku w jednym miejscu) i zawroty głowy. I bóle głowy dalej. Neurolog stwierdził, że to napięciowe bóle, co z resztą nie jest takie dziwne przy tej ilości nerwów i stresu. Także tyle po krótce o mnie. Co jest na plus - odkąd zaczęłam terapię BP, zaczęłam częściej tu zaglądać, zaczełam stosować ( starać się, próbować) rady Victora jest odrobinę lepiej. Ataki paniki są, zwykle przed badaniem,odebraniem wyników, nawet zwykłą wizytą u lekarza z np. chorym gardłem ale jestem juz bardziej świadoma tego co się dzieje. Aktualnie mam w czwartek tomograf nerwu wzrokowego bo w badaniu dna oka wyszło coś nie tak ( ja już nawet nie boję się jaskry, boję się tylko, że to SM, mimo że MR był ok - myśli typu, MR robiłam w kwietniu, mamy lipiec, teraz na pewno by już tam coś wyszło itd.). Najgorsze jest to, że mam pakiet medyczny w pracy i tam od razu kierują na wszystkie badania ( wiem, "normalny" człowiek by to docenił, że nie musi czekać miesiącami, płacić). Mam taki mętlik w głowie, są dni, że wydaje mi się juz, że wychodzę na prostą, że jest lepiej, były już nawet okresy takie kilkudniowe teraz w kwietniu, maju, że zapominałam o tym wszystkim, ale to wraca. Tłumaczę sobie, że to tak jest, że taka jest droga do zdrowienia. Staram sie też wdrażać nastawienie normalnościowe. Wcześniej to wegetowałam od badania do badania, nie pozwalałam sobie na normalne życie, na relaks, na przyjemności - bo przeciez zaraz okaże się, że jestem chora i nie wolno mi teraz cieszyć się życiem tylko juz powinnam rozpaczać. Trudno jest mi pogodzić się ze śmiercią, z tym, że każdy może kiedyś zachorować ( to o czym pisał Victor), ale wiem, że tego nie da się zrobić z dnia na dzień, że to jest proces, oswajam się z tym na razie. Polecam wszystkim terapię behawioralno-poznawczą, mi pomaga tak myślę, że o wiele bardziej niż psychodynamiczna, bo daje realne narzędzia jak radzić sobie z myślami. Wiem, że problem leży gdzieś głębiej, a nerwica, lęki, hipochondria to tylko symptomy, nie dotarłam jeszcze jednak do sedna, jestem stale na tym czubku góry lodowej. To forum mi bardzo pomaga, czytam zwłaszcza jak gorzej się czuję, dobrze jest wiedzieć, że macie podobne objawy, że nie jestem sama. Ależ się rozpisałam. Mam nadzieję, że nikogo nie zanudziłam. Pozdrawiam Wszystkich.


PS. A i te stałe myśli - nie jestem chora, to tylko nerwcia. I za 5 minut - a jak jednak jestem chora ? a nerwicę mam swoją drogą ? wiem, że to jest aż śmieszne i paradoksalne i widzę to, że moje przypuszczenia i diagnozy raczej sie nie sprawdzają i każda z tych strasznych chorób okazywała się wyimaginowana, ale co jak tym razem to jednak będzie prawda ? Sami widzicie. Błędne koło.
Ona_Zaburzona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 9 kwietnia 2014, o 00:38

29 lipca 2014, o 01:11

Ską ja znam te wszystkie wątpliwosci. A moze refluks, a moze alergia, a moze astma? Obecnie od wielu nocy mecze sie ze lzawieniem i zatkanym nosem (bez wydzieliny). Do tego swiszczacy oddech. No ale wlasnie.. moze od refluksu? Wiecie czasem patrze na siebie w lustrze i czuje sie jak wrak w kontekscie psychicznym. Jestem okropnie podatna na wszystko co sie dzieje wokol i rownoczesnie przewraliwiona. Mam ostatnio jakies glupie jazdy i jestem o nie na siebie zla. Jak patrze na znajomych i ludzi z otoczenia to czuje sie taka po tylach i taka wybrakowana. Wszyscy wokolo, rodziny zakladaja, sluby, zareczyny, domy, dzieci, wspolne wakacje. Jestem przeciez szczesliwa i nie wiem dlaczego tyle szczescia wokol mnie dobija. Idiotyczne. Mialam wczoraj rocznice zmoim facetem. A potem przychodze, patrze w internecie a tu moj byly zareczony. Ciagle czuje sie jak bym stala w miejscu. Nie wiem jakie to ma znaczenie. Zdaje sobie sprawe ze to moje zycie jest najwazniejsze i ze nie powinnam sie sugerowac czyims.. ale jak czlowiek jest zachlanny z natury w dodatku narwany i z nerwica to sie non stop odczuwa dyskomfort. Z byle pierdol. Przeciez jest mi dobrze. A nie raz a chwile ze wrecz przeciwnie, czuje ze jestem super-zajebista i wrecz ociekam proznoscia. Zastanawialam sie czy sobie wtedy nie wkrecam ale rzeczywiscie w wielu sytuacjach czuje sie mega pewnie. Ale nie raz jak opadne z sil psychicznych to nie ma co zbierac.. beznadziejna kariera "zawodowa" po raz ktorys zaczete studia, nieudane zycie towarzyskie, jednostajne i jednoetapowe zycie milosne w ktorym zyje ciagle tylko perspektywami i marzeniami. 3 zwiazek, wieczne umawianie sie narandki, siedzenie u rodzicow, zero stabilizacjo ktorej potrzebuje. Snucie planow juz od 6 lat. Za kazdym razem lipa a ja sie i tak dalej napalam.

Alez narzekam wiem. Kiepska noc. Bardzo. Znowu chyba wpadam w dol. Wedlug wykresu to by sie zgadzalo. Ostatnio bylam na gorze. Pora zjechac nizej. Nie moze byc tak fantastycznie kolorowo i landrynkowo. Nie nie, tak dobrze nie ma. Ale jak Was czytam to mimo wszystko zawsze mam to samo jedno uczucie - poczucie jednoczenia i zrozumienia no i razniej od razu. A z drugiej strony smutek, ze tyle nas tu jest. Gdyby nie nasze problemy nie musieli bysmy wylewac tysiaca slow opisujacych nasze zmagania.
Podziwiam Was wszystkich bardzo za sile ktora czesto wykazujecie. Ja naprawde mam krucha psychike i boje sie co bedzie dalej. Ostatnio pajak spadl mi na reke kiedy zbieralam kwiaty na dzialce - najpierw wybieglam jak poparzona z ogromna gesia skorka, a potem sie po prostu poplakalam. Jak male dziecko. Tata sie smial. Jak zwykle. Nikt niczego nie traktuje powaznie. Gdybym miala jakas przewlekla chorobe pewnie nastawienie otoczenia bylo by inne. Ale ze jest jak jest to pewnie wiekszosc mysli "ale sie wkreca" "skad ma takie jazdy" "dodaje sobie choroby".

To jakie pieklo czlowiek przezywa we wlasnej glowie, wiemy tylko my.
Chyba pora spac. W pokoju duszno. Oczywiscie sto mysli na sekunde - czy nie zemdleje w nocy, czy nie dostane dusznosci, czy zasne normalnie?
Czy ja w ogole kiedys zasne normalnie?
Czy ja w ogole bede kiedys normalna?
A co to jest normalnosc? :/
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

29 lipca 2014, o 11:48

Aleśta nawalili smutasów :D
Powiem wamtak, ciagłe uspokajanie sie ze to tylko nerwica nie da wam odburzenia.
Wątpliwosci beda zawsze bo nie da sie ot tak uwierzyc ze to tylko nerwica, jesli ciagle i tak zawierzamy lękowym myślą.
Razem z pojawieniem się objawwó pierwszych, lęku w waszych umysłach zaczyna wytwrarzac się nawyk, z kadym dniem z nerwicą ten nawyk utrwala się, innymi słowy stajecie sie wyczuleni na wszelkie objawy, momentalnie zawierzacie od razu lekowym, natretnym mysla. Nadajecie im wartosc, innymi słowy leowe błędne koło.
Tu nie wystarczy się uspokajać, mówic sobie nic mi nie będzie.
Według mnie w wypadku nerwicy te słowa ze problem lezy głebiej sa przereklamowane, bo najczesciej problemem jest nawyk reakcji lękowej.
Ja problemy leżace głebiej mam do tej pory, bo mialem rozne dorastanie, rozne cechy mi sie wykształcily i do tej pory sobie je staram sie korygowa,c te co chce, a jednak nerwicy, objawow, lęków, myśli natretnych, lekowych, fobii społecznej już nie mam.
Bo zmieniłem nastawienie do samych nerwic, oraz odwróciłem ten cholerny nawyk myślenia lękiwem, kierownaia sie strachem na byle co.
Nerwica to jest głownie nawyk i to jego trzeba głownie korygować.
Dlatego takz wane ryzyukowani ei ignorancja o ktorych piszemy na forum jest tak ważne, tylko wiaze sie to z buntem człowieka- "no ale jak porzucic wartości?!!!!"
"Jak sie pogodzic z tym ze cos mi sie stanie?? Jak ryzykować?? Jak dac się mentalnie zabić?"
Ja akurat na te pytania w końcu sobie kiedys odpowiedziałem prosto, a czy ja nie utraciłem najwazniejszej już wartości jaką jest życie? Dla mnie nerwica i trwanie w niej to utrata najwiekszej wartości, życia, wolnego życia.
Dlatego mnie łatwiej wprowadzało się ryzykowanie, ignorowanie bo robiłem to dla wyższego celu niż "przeżycie kolejnego dnia". Z nerwicą nie można stać pośrodku, w sensie "byle było lepiej, byle jakoś przeżyć"
Wtedy nawey problemy leżace głębiej nie przeszkodza w wyjściu z lękowego błednego koła, a my będziemy mogli na nich lepiej się skupić.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Lipton
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 437
Rejestracja: 26 maja 2014, o 23:24

30 lipca 2014, o 12:15

Ja ostatnio zrobiłem dwa kroki w tył. Tak bardzo wkręciła mnie Derealizacja, że zachciało mi się szukać wszystkiego co mogłoby mi potwierdzić realność tego świata. I co? Zacząłem tak bardzo zwracać uwagę na zbiegi okoliczności, że lęk mi narósł do katastrofalnych rozmiarów. I teraz znowu lękowe myśli. A może inni nie istnieją? A może ja ciągle śnię? A może to tylko projekcja mojej wyobraźni? A może ja już jestem w piekle? A co jeśli się mylę, a to początek urojeń? I tak na okrągło.
Najczęstszą przyczyną niepokoju jest poszukiwanie spokoju
kapsel86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 3 lipca 2014, o 08:09

31 lipca 2014, o 09:00

Ja po cieżkim tygodniu miałam 3 dni fajne, starałam się bardzo, wczoraj przyszła panika, opanowałam ją w miarę szybko ale strach pozostał. Teraz przejmuje się tym, ale wiem, że bez ataków paniki i ćwiczenia ich ignorowania i przechodzenia nie pójdę na przód. Więc dobrze, że się pojawiła. Przynajmniej wiem, że sobie poradziłam.
Wiem, że nie pierwszy i nie ostatni raz ją dostałam, a ćwiczenie czyni mistrza prawda?
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

31 lipca 2014, o 09:08

Ale strach zapewne przed kolejnym atakiem i przed tym ze nie minie? A jakby stak pomyslala zeby atak przyszedl kiedy ty chcesz? No bo po co sie go bac?
Dokladnie tak kochana, praktyka czyni mistrza :)
kapsel86
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 41
Rejestracja: 3 lipca 2014, o 08:09

31 lipca 2014, o 13:44

Tak oczywiscie strach przed kolejnym atakiem i przed tym całym kołem nerwicowym, że po ataku zawsze mam gorszy dzien lub dni. Ale sama na to wpływam, bo daję temu uczuciu moją uwagę. Ostatnio zaczęłam mówić mojej nerwicy: dawaj, uduś mnie, tu i teraz, pokaż co możesz mi zrobić, zabij mnie, spraw zebym zwariowała i tym sposobem tak jak radziliście zaczynam akceptowac powolutku te objawy. I widzę, że z tego straszenia nic nie wynika, że to jest jedno wielkie oszustwo, w które ja wierzę. Ale już czasem udaje mi się nie wierzyć:) i myslę, że w miarę ćwiczeń będzie lepiej i lepiej.

-- 31 lipca 2014, o 13:44 --
Drogi Viktorze:)
A jak wykształcić nowy nawyk? czy nie jest to trudne? jeśli ja zaczęłam postępować wg. twoich zaleceń czyli ryzykowanie i pozwolenie na mentalne zabicie i powiem, ze wychodzi mi to całkiem nieżle, to jestem na dobrej drodze? Czasem jednak nie wychodzi:/ czytam teraz książkę: Siła nawyku, swoją drogą może ona mi pozwoli zrozumieć jak się owe nawyki kształtują. Ponoć wyćwiczenie nawyku trwa 21 dni.
Viktorze, co oprócz ryzykowania i mentalnego zabicia jest dalszym punktem, który pozwoli mi kroczyć drogą wyjścia:)????
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

31 lipca 2014, o 16:06

Owszem jest to trudne ale możliwe.
Lękowy nawyk to troche co innego niż nawyk wstawiania naczyń do zlewu po jedzeniu więc nie ma sensu stawiac sobie presji czasowej np 21 dni. to jest bezcelowe. Bo tu dochodzi lęk, obawy, nasze analizy i wszystko to na co składa się lękowe koło.
Tu nie chodzi też o postepowanie kropka w kropkę wedle czyiś "zaleceń" ale o to aby zaburzenie i objawy spychać na drugi plan. Spychanie to można robić tym ryzykowaniem, akceptacja, nastawieniem normalnosciowym opisanym przez Divina, ale to wszystko najlepiej wdrazac po swojemu, tak jak najlepiej nam to pasuje i odpowiada. Najwazniejsze to to aby byla obecna ignorancja.
Odkrecenie nawyku lękowego jest to inaczej przekazywanie do swojego stanu emocjonalnego, swojej podswiadomosci mimo objawow, obaw i watpliwosci, sygnalow ze za ta granica lęku narzucona nam przez nerwice, za ktora czychaja te rzekome straszne rzeczy jakie si emaja nam zdarzyc nie ma tak naprawde nic.
Wowczas zaczynami powoli wierzyc nie tylko logika ze to nerwica ale takze i stanem emocjonalnym. I przestajemy nawykowo dopatrywac wszedzie zagrozenia, reagowac na wszystko lękowo.
A co dalej? No troche zalezy, ja np pracowalem dalej nad swoja fobia spoleczna, nad wieksza asertywnoscia aby rodzina mnie nie wykorzystywala, zalezy komu co ogranicza pelne zycie, to niehc nad tym pracuje.
Wazne aby objawy nie hamowaly nas przed zyciem, nerwice itd
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Ona_Zaburzona
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 81
Rejestracja: 9 kwietnia 2014, o 00:38

4 sierpnia 2014, o 04:29

Ja przez ostatnie dni trochę lepiej. Śpię w miarę spokojnie. Szczgólnie gdy jestem u mojego T. U niego zawsze zasypiam jak dziecko :)
A że lęki mam najbardziej nasilone wieczorem i w nocy to zależy mi właśnie żeby dobrze spać. Niestety nie zawsze się da... śpiewam na weselach i praktycznie co sobotę jestem rozregulowana kiedy jest weselicho. Wracam koło 4 (wesele na Śląsku zawsze konczy sie koło 2/3 - piszę bo wiem że w innych regionach już jest inaczej i weesela robi się później i aż do rana) i zamiast paść na twarz po ponad 16 godzinach na nogach to kładę się i "ze zmęczenia nie potrafię zasnąć".. za dużo bodźców w takim czasie i mam całą gamę objawow. Czasem nawet jak gram na imprezie to mam jazdy, że zaraz zjadę, że nie wytrzymam wysiłku. Zawsze marze wtedy o spaniu, a jak już mogę to nie potrafię.. czasem zasypiam dopiero po 5. Ale mogę spać do południa lekko.I jak tu być stabilnym emocjonalnie i psychicznie przy takim trybie życia :D...
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

4 sierpnia 2014, o 15:29

Ja dziś poszłam na terapię z atakiem paniki. Miałam nie iść, chciałam zawracać w połowie drogi
ale doszłam do wniosku że przeżyję, cokolwiek by się nie działo.
Jak doszłam na miejsce przeszło. Z terapeutką rozmawiałam jakby nigdy nic...
Szykuję się do rozwodu co jest dla mnie bardzo stresujące.
Mam w głowie dziwne uczucie, niby jestem spokojna a mam uczucie jakbym miała watę w głowie i zaraz miala oszaleć.
W ogóle zapomniałam hasło do logowania w moim banku, i nadal go nie pamietam.
Jeszcze wczoraj się logowałam normalnie dziś nie mam pojęcia jakie miałam hasło.
Nie wiem jak ja to przezyję, nie wiem, ale wiem że muszę dac radę.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
mariolkapetka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: 2 marca 2014, o 22:43

4 sierpnia 2014, o 22:56

ehh... znowu do Was przyszłam się pożalić trochę... :(

Kilka dni miałam spokoju, oprócz niewielkich dolegliwości które olewałam bez większych problemów...
W sobotę miałam wesele, już w kościele od połowy mszy ogarnął mnie straszny lęk i uczucie, że zaraz zemdleję... chwilę dałam się mu ponieść, prawie się poplakałam z bezsilności. Wstyd było mi wybiec, więc powiedzialam sobie nie! nie będzie tak! Poradzilam sobie i przeszło. Później na sali... ludzie tak strasznie głośno rozmawiali, jeden przez drugiego coś do siebie gderał. Moje oczy zaczęły się rozglądać po sali, to światło jakoś zaczęło mnie razić, obraz mi się przyciemniał, czułam się jakbym wszystko oglądała z boku, jakby mnie tam nie było... pierwszy raz miałam takie dzwine objawy, mialam wrażenie, że wariuję... uciekłam z pretekstem "do wc" już mam dość żalenia się chłopakowi, że znowu się źle czuję ... :( posiedziałam chwilę sama na dworzu i opanowalam się, wrócilam na sale ale czułam się przygnębiona :( Ci ludzie tacy zadowoleni... myślałam sobie " z czego oni sie tak cieszą" wszystko było mi jedno :( . Wrócilam po weselu do domu, wypiłam kilka kieliszkow, czulam, że szumi mi strasznie w glowie i ten dziwęk się robił coraz głośniejszy... chłopak już dawno usnął a ja nie mogłam sobie poradzić z dziwnymi myślami... do tego serce zaczęło mi wariować...Nie potrafiłam sobie przetłumaczyć, że to tylko nerwica... byłam pewna, że to coś złego się dzieje :( usiadłam w rogu pokoju na panelach i zaczęłam plakać ;( wyrzucilam z siebie całe złe emocje... po dwóch godzinach bylam już tak wyczerpana, że postanowiłam zaryzykować i położyć się spać, na szczęście usnęlam...
Nienawidzę się za to, że stałam się taką beksą! Nudziarą... zaczęłam strasznie zamykać się w sobie... zaczyna mi już brakować siły do walki.
Green
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 267
Rejestracja: 23 września 2013, o 22:32

4 sierpnia 2014, o 23:07

Hej, wiadomo, że bywają gorsze i lepsze dni, ale nie ma co się poddawać i zamykać w sobie. Postaraj się zaakceptować to , że teraz jest trochę gorzej, bo chociaż te objawy są straszne są także typowe przy nerwicy takie odrealnienie i uczucie że się wariuje. Nic Ci się nie stało, więc pamiętaj , że ta nerwica tylko straszy i nic nie może Ci tak naprawdę zrobić. Ile razy już był atak i nic się nie stało ? No wlaśnie ...ze strasznymi myslami też mozna sobie poradzić poprzez zmianę otoczenia myslowego, ośmieszanie ich i ignorowanie. Może potrzebujesz rozmowy ze swoim chlopakiem żeby preteksty "wychodzenia do wc" nie stawały się przyczyna dodatkowego stresu, pozdrawiam.
ODPOWIEDZ