Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Samospełniająca się przepowiednia

Forum o nerwicy natręctw i jej objawach.
Omawiamy tutaj własne doświadczenia z życia z tym jakże natrętnym zaburzeniem.
Ale także w tym temacie można podzielić się typowymi natrętnymi lękowymi myślami, które pełnią rolę straszaków i eskalatorów lęku w zaburzeniu.
ODPOWIEDZ
earlgrey
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 19 października 2017, o 17:28

8 listopada 2017, o 10:26

W sumie to nie wiedziałam, jaki dać tytuł tego wątku, bo ten nie jest tak do końca adekwatny :)

Zastanawiam się, czy ktoś też ma lub miał coś takiego jak ja. A mianowicie, moja "prawdziwa" nerwica zaczęła się jakieś 2-3 lata temu, jednak od znacznie dłuższego czasu mam w głowie wbite przekonanie, które strasznie mnie męczy i utrudnia życie. Chodzi o to, że jeśli coś planuję albo coś pozytywnego ma się wydarzyć w moim życiu, np. aktualnie przygotowuję się do ślubu, to mam w głowie, że nie mogę o tym za dużo mówić, najlepiej w ogóle, bo jeśli będę o tym rozmawiać, cieszyć się z tego, planować, to na pewno nic z tego nie wyjdzie i ta rzecz w ogóle nie dojdzie do skutku albo coś się zepsuje. Mam tak odnośnie mnóstwa rzeczy, od planowania wyjazdu gdzieś, po przeprowadzkę czy właśnie ślub. Dokucza mi to bardzo, jak porozmawiam z kimś na ten temat to zaraz mam myśli, że po co ja zaczęłam ten temat, że powinnam to trzymać w tajemnicy, powiedzieć dopiero jak to już będzie faktem dokonanym... Głupie to strasznie, ale nie umiem zmienić tego przekonania, nie wiem, skąd ono mi się wzięło :roll:

Ktokolwiek doświadczył czegoś podobnego? Poradziliście sobie z tym?
Awatar użytkownika
rit
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 265
Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 11:51

8 listopada 2017, o 10:32

Mam dokładnie to samo. Pierwsza taką myśl pamiętam nawet z dzieciństwa, rodzice obiecali mi pieska i wszystkim o tym opowiadałam, a w końcu nic z tego nie wyszło. I wtedy byłam przekonana, że to właśnie dlatego, że za dużo o tym gadałam. Od tamtej pory takie myśli wiążą się ze wszystkim, tak jak u Ciebie :) Jak za dużo gadałam o zaręczynach, to miałam wyrzuty sumienia, bo myślałam, że przez to nigdy mi się chłopak nie oświadczy.
Ogólnie też mam tak, że zawsze wymyślam czarne scenariusze wszystkiego, bo mam wbite do głowy, że jak o czymś pomyślę, to się to nie zdarzy. Chory schemat..
„Póki jesteśmy, nie ma śmierci, gdy jest śmierć, nie ma nas” – Epikur
"And anytime you feel the pain, hey Jude, refrain, don't carry the world upon your shoulder."
earlgrey
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 19 października 2017, o 17:28

8 listopada 2017, o 10:43

rit pisze:
8 listopada 2017, o 10:32
Mam dokładnie to samo. Pierwsza taką myśl pamiętam nawet z dzieciństwa, rodzice obiecali mi pieska i wszystkim o tym opowiadałam, a w końcu nic z tego nie wyszło. I wtedy byłam przekonana, że to właśnie dlatego, że za dużo o tym gadałam.
Wydaje mi się, że też mogę mieć to z dzieciństwa, parę razy na pewno zdarzyło się, że np. miałam jechać z rodzicami gdzieś za granicę, opowiadałam o tym koleżankom, a ostatecznie nie pojechaliśmy i inne podobne rzeczy. I chyba tak mi zostało w głowie. Najgorzej, że zdaję sobie sprawę, że to głupie i wcale tak nie działa, ale męczy mnie straszliwie! :?

Ogółem mam też tak, że wolę nastawiać się na najgorsze odnośnie wszystkiego, a potem ewentualnie miło się zaskoczyć, niż nastawiać się pozytywnie, bo boję się bardzo, że coś nie wyjdzie i zawiodę się, będę smutna... To też upierdliwe, bo odbiera radość z życia :(

Pociesza mnie trochę jednak fakt, że nie tylko ja tak mam, chociaż współczuję tych myśli, bo wiem, jakie są uciążliwe :?
Awatar użytkownika
rit
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 265
Rejestracja: 25 sierpnia 2017, o 11:51

8 listopada 2017, o 11:19

Nie jesteś sama :D Ale przyznaję, jest to okropne. Przykładowo kiedy lecę samolotem, to myślę tylko i wyłącznie o katastrofie.Pamiętam tez sytuację, kiedy jeszcze regularnie jeździłam konno i przy galopie tak się rozluźniłam i czułam dobrze, i niestety koń się potknął, spadłam i złamałam rękę. Od tamtej pory też mam wbite, że nie mogę się rozluźnić, muszę non-stop kontrolować, zaczęłam jeździć spięta, a to doprowadziło do tego, że mam już 1,5 roczną przerwę od jazdy i boję się wsiąść na konia z powrotem, mimo, że to moje największe hobby. Myślę, że kilka takich sytuacji i nerwica na tym punkcie gotowa. Teraz przynajmniej jestem tego świadoma i chcę nad tym pracować na terapii :) Trzymam kciuki za nas :D
„Póki jesteśmy, nie ma śmierci, gdy jest śmierć, nie ma nas” – Epikur
"And anytime you feel the pain, hey Jude, refrain, don't carry the world upon your shoulder."
earlgrey
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 13
Rejestracja: 19 października 2017, o 17:28

8 listopada 2017, o 16:38

Też muszę to chyba przepracować na terapii, bo może to ma jakieś dodatkowe podłoże, niż tylko sama nerwica - te przekonania z dzieciństwa, itp. Tobie też powodzenia, wyjdziemy z tego :D
ODPOWIEDZ