Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Reakcja "walcz bądź uciekaj"-czym jest nerwica i atak paniki

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

13 kwietnia 2010, o 01:14

Opis zmieniony 09.06.2013

Reakcja "walcz bądź uciekaj" jest reakcją, która odpowiada za objawy i strach podczas ataku paniki i lęku w ogóle. W znacznej części (85 %) odpowiada za objawy występujące podczas lęku. I najważniejsze co można z tym zrobić to zrozumieć, że objawy te są naturalnym mechanizmem w organizmie każdego człowieka.

W zasadzie reakcja walcz bądź uciekaj, jest w nas zaprogramowana. Każdy z nas ma zdolność do przeżywania tej reakcji. Tylko, ze jest jeden szkopuł, reakcja ta nie dziwi nikogo z nas, (nie przerażamy się nią) kiedy pojawia się w sytuacji realnego zagrożenia, wówczas lęk jest racjonalny, zgodny z zagrażająca rzeczywistością.
Problem zaczyna się, kiedy reakcja walcz bądź uciekaj powoduje w nas chorobowy lęk, nie spowodowany żadnym zagrożeniem z zewnątrz ale - nadmiarem stresu, przemęczeniem, strachem wywołanym przez objawy narkotyczne, przeżytą traumą, konfliktami wewnętrznymi, kłopotami w życiu itp.

Każdy z nas kiedyś przezywał realną sytuację gdy takowa reakcja została uruchomiona. Czy np. byliśmy uczestnikami awantury bądź bójki, uniknęliśmy o włos wypadku drogowego, czekając na jakiś poważniejszy zabieg a nawet na ważny egzamin.
Zazwyczaj wtedy zawsze towarzyszy uczucie strachu czy przerażenia. Nasz organizm zostaje przygotowany wówczas do walki bądź ucieczki, bo takie już jest jego zadanie.
W takiej sytuacji nikt z nas nie dziwi się niektórym objawom jakie wtedy towarzyszą, szybki puls, przyspieszenie oddechu, drętwienia, słabość, mdłości, parcie na pęcherz, skoki ciśnienia i cała masa innych doznań.
Nie dziwimy się albo nawet ich nie zauważamy, nie skupiamy się na nich bowiem widzimy realne zagrożenie i podświadomie rozumiemy to. Nie reagujemy na tą reakcję i objawy z nią związane - LĘKIEM.
Choć wówczas lęk jest też obecny ale racjonalny, nie chorobowy.

W przypadku drugiej opcji lęku chorobowego, zaburzenia lękowego z napadami paniki (nerwicy lękowej) mamy do czynienia z obecnością nawracających, nieprzewidywanych napadów paniki, po których pojawiają się uporczywe OBAWY przed wystąpieniem kolejnego napadu, czyli tak zwanego lęku przed lękiem.

I właśnie te uporczywe OBAWY przed zagrożeniem, tylko tym razem nie sprecyzowanym jak w przypadku bójki czy awantury, tylko zagrożeniem wyobrażonym przez nas samych o różnej tematyce, najczęściej mówiące, że na coś chorujemy, bądź wariujemy, umieramy itp., wznawiają samoczynnie reakcję "walcz bądź uciekaj".
Przez co często nawet bez ataków paniki, codziennie mamy rozmaite objawy i możemy je odczuwać non stop. Przez całe dnie.
Najczęściej po tym, sami zaczynamy się z kolei bać codziennych objawów, co z kolei nasila nasz strach i lęk, a ten powoduje nowe objawy bądź nasila obecne.

Najczęstsze wątpliwości jakie rodzą się w naszych głowach, to czy możliwe, ze tak straszne objawy są powodowane nerwicą? Czy możliwe aby organizm dawał takie objawy jak ja przecież jestem spokojny, niczym się nie martwię, stresy odeszły itp..

Niestety nie jest to takie proste kiedy już dostaliśmy pierwszego lęku chorobowego, ataku paniki, to ze jesteśmy spokojni nie znaczy, że już wszystko jest dobrze. To tak do końca nie działa.

Zazwyczaj możemy nie być świadomi, że nasze życie zmierza w kierunku zaburzeń lękowych, mamy trudności ale kto ich nie ma... więc czemu ma przyjść jakaś tam nerwica.
Otóż wielu z nas może mieć predyspozycje do zachowań lekowych, mówiąc prosto, każdy ma pewną granice odporności na stres po przekroczeniu, której nasz układ nerwowy nie wyrabia, umysł jest zmęczony i próbuje uciekać w nerwicę, w temat zastępczy. Umysł nasz nie zna innego sposobu na ucieczkę albo podjęcie walki jak tylko uruchomienie reakcji walcz bądź uciekaj, i właśnie to robi.

Czyli wielu z nas może mieć trudne dzieciństwo, trudny okres dorastania, wielu może mieć kłopoty ze szkołą, praca, pieniędzmi, być zależnym od kogoś finansowo a ta osoba "wypomina", mieć kłopoty zdrowotne, może nas spotkać śmierć kogoś bliskiego, wiele osób może mieć kompleksy, trudności w nawiązywaniu kontaktów, może być odrzucany prze innych ludzi.
Wielu z nas może być wrażliwymi ludźmi, osobami, które wszystko przezywają, wszystkim się denerwują, można mieć naprawdę wiele powodów do nerwicy (wymienienie ich i omówienie równałoby się napisaniu książki), które zwykle kiełkują latami powodując korozję psychiki aż a w końcu ona wybuchną. Może to być też nagłe jak np. trauma albo zachwianie się dotychczasowego życia, śmierć w rodzinie, narodziny dziecka, a nawet ślub, bądź np przeprowadzka do innego miasta, kraju albo użycie narkotyku, który wywołał pierwszy atak paniki.
W każdym bądź razie w tym momencie nie ważne co to spowodowało, ważne, ze nasz umysł powiedział STOP, przegrzał się, przeszedł na stan awaryjny, zaczął samemu uciekać od problemu bo już nie mógł znieść tych wiecznie zmartwionych myśli bądź presji jaką sami sobie stwarzamy nie umiejąc odpowiednio podejść do jakiegoś problemu.
Organizm nie mógł znieść stresu, którego dawka przekroczyła indywidualną granicę odporności na stres.
Często ta granica odporności kształtuję się w dzieciństwie, okresie dorastania, oraz z wzorców jakie nam daje nasza rodzina.

Wtedy właśnie nie wyrabiający mózg - organizm - układ nerwowy stwarza sobie własną ucieczkę i uruchamia reakcję walcz bądź uciekaj, i tu objawy mogą być bardzo różne, choć nie inne niż objawy podczas realnego zagrożenia jak choćby bójka, tylko, ze inaczej są przez interpretowane przez co i odczuwane: wariowanie serca, duszności, drętwienia, kłucia w klatce, zawroty głowy, bóle żołądka i mdłości, rozwolnienie, parcie na pęcherz, uczucie omdlewania i słabości, drgawki, uczucie zaciskania się przełyku i duszności, kłopoty z łykaniem śliny, suchość w ustach, bladość skóry, wysokie tętno, uczucie, że brakuje nam powietrza, ucisk w głowie, uczucie ciepła bądź zimna na skórze, derealizacja i depersonalizacja czyli ogólnie mówiąc stany poczucia nierealności.
I zazwyczaj ten pierwszy atak wyzwolony przez nasz układ nerwowy rozpoczyna gehennę każdego kto dostał tego chorobowego lęku, no bo nie racjonalnego tylko irracjonalnego- nazywam go chorobowym.
I teraz tylko czemu potem nerwica trwa i trwa? Najpierw odpowiadając na pierwsze wcześniejsze pytanie czy nerwica może powodować tak silne objawy, odpowiadam może, MOŻE!
Nerwica to jest jedna wielka symulantka, układ nerwowy i umysł mogę sterować każdym narzędziem i układem w organizmie, stąd często przy lęku i nerwicy jest tyle objawów.

A czemu to dalej trwa?
Ano tak szczerze nie trwało by to długo gdybyśmy na dzień dobry potrafili podejść do tego bez obaw, co zwykle na początku właśnie jest mało możliwe. Co się z nami dzieje przy pierwszych objawach tego lęku i ucieczki umysłu, ataku paniki, każdy kto to przeżył wie.
Objawy zwykle są tak bardzo silne, że jesteśmy tak cholernie przerażeni, ze do głowy nam nie przychodzi aby właśnie wtedy NIE panikować.

I wówczas dzieje się rzecz bez mała "fascynująca" naszemu umysłowi udaje się tym pierwszym atakiem, objawem, doprowadzić do skupiania się nie już na problemach przez, które układ nerwowy się wykończył ale na nowym problemie, a dokładnie na wyimaginowanym niebezpieczeństwie, jakim jest w naszym mniemaniu po pierwszym ataku - CHOROBA.
Wbrew pozorom ta ucieczka naszego umysłu, ma pomagać, ale jednak doprowadza do wpadnięcia w błędne koło nerwicowe. Czemu tak się dzieje?
Bowiem jak już pisałem wyżej, każdy człowiek, który dostaje ataku paniki, objawów lęku, nie traktuje tego jako czegoś naturalnego, bo gdyby tak potraktował nerwica nie zaistniała by w żadnym z was!
Myślicie, że to odważna teza i mało realna?
Nic z tego, to zwykłe stwierdzenie faktu, gdyby każdy z nas podczas pierwszego ataku paniki, objawu lęku był w pełni świadomy, że to co się z nim dzieje to protest układu nerwowego na zbyt duże obciążenie stresem, i że każdy objaw lęku oraz napad paniki mija po 10 - 15 minutach a nawet krócej jeśli nie jest nakręcany przez strach i wyobraźnię, to wówczas o wiele lepiej rozpoczynała by się przygoda z nerwicą, bo w wielu wypadkach nie doszłoby to zaburzenia.
A do tego pomocna świadomość, że nie ma powodu aby te ataki paniki, objawy wracały, no chyba, że nadal będziemy obciążać układ nerwowy swoimi stresami oraz nierozwiązanymi problemami w naszym życiu i psychice, to i tak każdy kolejny taki ataki szybko by minął i nie stwarza on niebezpieczeństwa. Organizm jest przyzwyczajony do tych objawów, bowiem to jego naturalny stan rzeczy.

Ale to tak zwykle nie wygląda. Każdy kto przeżyje pierwszy objaw, atak, zaczyna przede wszystkim myśleć, że to co się z nim dzieje to poważna choroba, zawał serca, wylew, wpadanie w szaleństwo, zazwyczaj w ciągu kilku sekund zmieniamy się w człowieka trzęsącego się ze strachu o swoje życie.
Każdy z nas wtedy wierzy usilnie, że te objawy to nic innego jak śmierć, zwariowanie, rak, guz mózgu bądź zawał serca. Do czego to doprowadza? Ano do tego, ze nasz umysł doprowadził do swojego celu i dał nam temat zastępczy, chciał uciec i uruchomił od nadmiaru stresu mnóstwo hormonów reakcji stresowej, stąd pierwszy atak, stąd pierwsze objawy.
A dokładnie doprowadza to do tego, że wszyscy jak jeden mąż zaczynają rajdy po stronach internetowych albo wizycie na pogotowiu, bądź u lekarza, zaczynają badania, i zbadać się oczywiście trzeba, bo to może być np. chora tarczyca bądź anemia
.
I od tego zaczyna się chorowanie na nerwicę, zaczyna się ciągłe myślenie już nie o problemach dnia codziennego, choć te nadal istnieją pogarszając tylko sytuację, zaczyna się skupianie na sobie, na swoim ciele, na objawach, każda sekunda to analizowanie jak się czuję (oczywiście źle!) nakręcanie się poprzez wyobrażanie sobie, ze umieramy, chorujemy na raka, mamy ciężko chore serce, że się udusimy, będziemy cierpieć. Skaczemy po stronach diagnozujemy się, nie wierzymy w wyniki badań.
Dlatego wówczas najlepiej nie mieć za dużo czasu bo bardzo pogarsza to sprawę.

Jednym słowem zaczynamy zupełnie inne życie, przepełnione strachem i lękiem, nerwica to nie tylko atak paniki i koniec, choć tak też może to wyglądać, jednakże po pierwszym ataku, objawie lęku, poprzez złe podejście do tego, wpadamy w cykl lęku, utrwalamy w umyśle pewność, ze teraz grozi nam prawdziwe niebezpieczeństwo, choroba, poprzez to i ciągle martwienie się o nasze zdrowie, reakcja walcz bądź uciekaj jest ciągle w gotowości, ciągle jest uruchamiana, dlatego, czy można stale przy nerwicy źle się czuć?
TAK MOŻNA. Można mieć objawy 24 godziny na dobę nawet przez 10 lat, jeśli nadal wątpimy w diagnozę nerwicy, nadal martwimy się objawami, boimy się tych objawów, boimy się, że przyjdzie znów atak paniki, ciągle wątpimy czy aby na pewno ciężko nie chorujemy, nie umrzemy.
Ciągle analizujemy nasz stan, skanujemy ciało...każdy nerwicowiec po pół roku zaburzenia ma tak nieświadomie wyćwiczone analizowanie, ze po otwarciu oczu po 10 sekundach już skanuje siebie, otoczenie, czy aby nie umiera, czy nic go nie boli, czy nie zwariował i otoczenie się nie zmieniło.
Ja tej analizy nigdy nie byłem tak świadomy, dopóki nie pozbyłem się tego całkiem. Wtedy ujrzałem rozmiar analizy i skanowania siebie oraz skupiania się na sobie to właśnie to pierwsze podejście, oraz dalsze nieprawidłowe traktowanie nerwicy jako czegoś naprawdę zagrażającego, skanowanie, analizowanie jest powodem dla, którego jeszcze nie wyzdrowieliście z nerwicy.

Oczywiście, że praca nad sobą i swoimi problemami jest bardzo ważna ale traktując jak należy nasze objawy, ataki paniki, nie jako coś strasznego, nie jako cięzką chorobę, oswojenie się z tymi atakami paniki, spowoduje, że problemy i nasze życie możemy układać bez ciągłego lęku c i nerwicy.
Oczywiście, że problemy mogą powodować objawy wkoło ale jak do nich odpowiednio podejdziemy, to będą się pojawiać tylko na chwilę, jak u każdego zdrowego człowieku w obliczu stresu, nie trzeba od razu chorować na nerwice.

Ale co teraz zrobić kiedy już miesiące lata w tym tkwimy?
To można porównać do treningu, im dłużej trenowaliśmy utwierdzanie się w tym, że ciężko chorujemy, im dłużej w kółko wątpiliśmy, im dłużej utrwaliliśmy w sobie skanowanie i analizowanie naszych ciał i otoczenia, tym dłużej teraz musimy zapewnić nasz umysł, ze jednak jest bezpieczny, choć nie mówię, ze to ,musi trwać latami, w żadnym wypadku.
Mnie najdłużej zajęło oswojenie się z atakami paniki, z lękiem i innymi objawami poszło dość szybko, choć chorowałem dość długo bo jednak na nerwice i lęki chorowałem od bardzo dawna. W zasadzie od 14 roku życia. Natomiast ostry stan lęków trwał 7 lat. Teraz wiem, ze nienależycie podchodziłem do tych objawów, ciągle się ich bałem i nie chciałem dopuścić do tego, że mój umysł poczułby się bezpieczny, ciągle nakręcałem lęk i żyłem w fałszywym przekonaniu, że jestem na coś wiecznie chory.

Wychodzenie z tego to w zasadzie nie jest temat na ten wątek, w ciągu miesiąca wstawię obszerny opis jak ja sobie zacząłem radzić z atakami paniki, agorafobią, lękiem.
Ten wątek ma na celu wyjaśnić a w zasadzie przybliżyć czym jest nerwica i jak ona się rozwija, w którym momencie popełniamy błąd, i że tak naprawdę wyzdrowienie z nerwicy jest na wyciągnięcie ręki każdego z was. Gdybyście tą rękę wyciągneli i przestali wątpić, analizować, martwić się w kółko stanem zdrowia zobaczylibyście jak blisko to wszystko było każdego z was, gwarantuję, ze zaśmialibyście się z tego, że to było tak blisko.
Gdyby każdy z was na początku przy pierwszym objawie uwierzył, że to tylko lęk i nerwy, uświadomił to sobie i miał wiarę w nerwice, nie zachorowalibyście.
Bowiem objaw lęku i atak paniki by minął bardzo szybko, bowiem każdy atak ze strony układu nerwowego i reakcja walcz bądź uciekaj się kończy (jeśli nie jest nakręcana przez własne obawy i myślenie oraz wyobraźnię). Nawet teraz gdybyście z miejsca odrzucili wątpliwości, bylibyście zdrowi.
Wiem to po sobie.

Polecam wszystkim chodzenie na terapię poznawczo - behawioralną, stanowi według mnie fundament do przełamywania strachu przed objawami i atakami paniki.
Polecam czytać wszelkie książki psychologiczne dotyczące, lęku, ataków, kontroli, świadomości, nerwic. Nie pytajcie jakie najlepsze, bo nie ma najlepszych, kazda coś daje pozytywnego, każda czegoś może nauczyć, pod warunkiem, ze stosujemy to o czym czytamy.

Na koniec mam jeszcze kilka słów do osób, które wpadły zw zaburzenie lękowe, derealizację pod wpływem narkotyków, w tym wypadku powyższa zasada działa identycznie, z tym, zę kiedy dana osoba jest podatna na lek, i zastosuje na sobie jakieś używki, dostaje zwykle objawy danego narkotyku, zazwyczaj taka osoba, która lubi kontrolę i jest nieodporna na strach, tak bardzo przeraża się tymi objawami, ze dostaje ataku paniki i pierwszego lęku. Dalszy rozwój zaburzenia nie jest związany z narkotykiem a z tym co powyżej zostało napisane.
I mała rada, jeśli po narkotykach masz objawy lęku, unikaj tego, bowiem nagminne stosowanie takich używek może bardzo pogarszać stan psychiczny.


Mam nadzieję, żę opis reakcji walcz bądź uciekaj i jej następstwa nie jest zbyt pogmatwany. Starałem się jak najbardziej łopatologicznie opisać ten stan rzeczy :)
W tym temacie Reakcja walcz bądź uciekaj - czym są objawy lęku i paniki można o tym dyskutować.


Poniżej zamieszczę opis reakcji "walcz bądź uciekaj" przez osobę, której udało się po trudach z tej pętli wydostać. Opis ten jest bardzo jasny i przemawia - a to najważniejsze.
Całą historię można przeczytać tutaj (polecam): http://szaffer.pl/


"Po pierwsze poznaj swoją chorobę. Poniżej trochę o informacji na temat nerwicy. Większość z nich odnosi się również do 'zwykłego' stresu i można je łatwo znaleźć w rozległej literaturze na ten temat. Zrozumienie jak nasz organizm reaguje w sytuacjach stresowych jest ważne, bo pozwala zaakceptować, że z osobę znerwicowaną (zestresowaną) nie dzieje się nic szczególnie niezwykłego. Wręcz przeciwnie, organizm realizuje strategię wykształconą przez miliony lat ewolucji. Ta strategia to uruchomienie w chwili zagrożenia mechanizmu 'walcz lub uciekaj' i polega na przestawieniu organizmu w tryb właśnie do walki lub ucieczki przystosowany. Jest to realizowane poprzez zestaw hormonów – adrenaliny, kortyzolu i innych–uruchamianych automatycznie przez mózg w odpowiedzi na postrzegane zagrożenie. A więc w chwili wyczekiwania na zagrożenie–opróżnienie organizmu z niekoniecznych substancji (kału, moczu) i powstrzymanie od przyjmowania pokarmu – organizm będzie sprawniejszy, w przypadku odniesienia ciężkich ran lepiej się będą goiły.

(Często w filmach wojennych pojawia się przekaz że chłopcy przed akcją mają nie jeść śniadania. Rozkaz w dużym stopniu zbyteczny. Nie sądzę, żeby żołnierz przed śmiertelnie ryzykownym zadaniem w ogóle był w stanie cokolwiek zjeść. Rutyniarz jakiś chyba z wyciętymi nadnerczami.)

W momencie zagrożenia przede wszystkim dochodzi do podniesienie tętna serca (przez co więcej tlenu dochodzi do mięśni), obniżenie temperatury ciała przez pocenie (chłodzenie mięśni przy wysiłku, zagęszczenie krwi), odpływ krwi do istotnych organów wewnętrznych i mięśni – odczuwane jako chłód kończyn, przy okazji rozszerzenie źrenic – zmiana kontrastowości widzenia. Wszystkie te zmiany zwiększają szanse przeżycia. Nie jestem lekarzem i nie roszczę pretensji do absolutnej ścisłości powyższego, ale tak to mniej więcej działa. Zmianom podlega również nasza psychika. Jakość i kreatywność przetwarzania informacji ustępuje miejsca szybkości i koncentracji. Powód jest oczywisty – rozpoznanie czy tygrys jest bardziej, czy mniej cętkowany nie ma takiego znaczenia jak te parę milisekund, o które rozpoznamy go wcześniej. W momencie stresu nasz umysł koncentruje się na błyskawicznym rozpoznawaniu zagrożenia (mikro-wizje), podsuwaniu scenariuszy zagrożenia (natrętne myśli). Tego, że w czasie zagrożenia organizm rezygnuje ze snu, chyba nie trzeba dodawać. Ten mechanizm uratował życie wielu naszym przodkom i powinniśmy się cieszyć, że go mamy. "

"Jest z nim jednak pewien problem. Strategia ta średnio pasuje do stresu cywilizacyjnego – presji w pracy, egzaminów, szefa choleryka, korków ulicznych itp. Nie widać tygrysa. W efekcie nasz mózg usilnie szuka tygrysa zastępczego. To jest prosta droga do nerwicy. Nieszczęście zaczyna się gdy mózg identyfikuje objawy napięcia, jako zagrożenie. Pojawia się wtedy sprzężenie zwrotne. Im więcej się boimy tym więcej jest objawów – im więcej objawów tym więcej się boimy. Atak paniki gotowy, aż do wyczerpania hormonalnej amunicji.

Z powyższego wynikają przydatne informacje terapeutyczne. Po pierwsze znerwicowany organizm 'tylko' realizuje zaprogramowaną strategię, a z fizycznego punktu widzenia nie dzieją się w nim rzeczy niezwykłe czy groźne. Po drugie aby wyjść z nerwicy trzeba przerwać morderczą pętle strachu przed strachem.

Bardzo konkretnie oznacza to, że w przypadku nadchodzącego ataku paniki, bez względu na to jak porażające są twoje myśli, MUSISZ mówić i uświadamiać sobie, że są to normalne fizyczne symptomy wynikające z biochemii naszego organizmu, które w dodatku sami podsycamy przejmując się nimi. Że te objawy wkrótce miną. Zawsze mijają bo tak czy siak możliwości reakcji mózgu na hormony strachu są skończone. Jak się przesteruje wejście tego wzmacniacza to będzie charczeć, ale nie będzie już głośniej. Co najwyżej wpadniemy w stan poczucia nierealności. To nasz mózg buntuje się przeciw logicznie bezzasadnemu pobudzaniu hormonami strachu i mówi swojej autonomicznej połówce 'hej to chyba przesada, jakaś pomyłka, spróbuję to zignorować'. Jesteśmy w takim stanie nierealności znacznie spokojniejsi nieprawdaż? To jest dodatkowa pomoc ze strony naszej psyche.

Zresztą po prawdzie kiedy ostatnio miałeś taki naprawdę potworny atak paniki? Chyba już dość dawno temu. Raczej na początku choroby. Teraz tylko czekasz w napięciu, że wróci, prawda?

Jeśli podejrzewasz rzeczywistą fizyczną chorobę to zrób sobie kompleksowe badania: EKG, zakaźne, pasożyty, markery nowotworowe i co tam jeszcze medycyna proponuje. Zrób je tak czy siak dla pewności. Ale jeśli wszystkie badania wychodzą dobrze to powiedz w pewnym momencie stop i zawierz swojemu rozumowi, że fizycznie jesteś zdrowy. Walcz z pokusą ciągłego monitorowania swojego ciała! To nakręca pętlę strachu. Ono samo świetnie się ureguluje! (Jeśli jesteś chory na przewlekła chorobę np. nadciśnienie, czy alergię to oczywiście lecz TĘ KONKRETNĄ chorobę zgodnie z zaleceniami lekarza.)

No dobrze skoro to takie proste to czemu tak trudno z nerwicy wyjść? Czemu po zrozumieniu przyczyn nerwicy nie mija ona od ręki? Przecież nie chcemy się bać. Nawet rozumowo wiemy, że nie powinniśmy.

Dzieje się tak dlatego, że nasz organizm w skutek ciągłego napięcia uwrażliwił się i przyzwyczaił do pewnych reakcji. Wąska ścieżka pomiędzy postrzeganiem zagrożenia, a układem 'walcz – uciekaj' zmieniła się w autostradę. Nasze myśli ciągle biegną w jednym kierunku. Koncentrujemy się na zagrożeniu. Ciągle pobudzane neurony w autonomicznym układzie nerwowym iskrzą nieustannie. Nawet jeśli przerwiemy pętlę strachu to zajmie nam miesiące, zanim je uspokoimy. Zanim autostrada opustoszeje i zarośnie krzakami. Mózg ma genialną funkcję zapominania, trzeba jednak na to trochę czasu. Nawyki zmieniają się powoli. (Zwłaszcza jeśli trochę zżyliśmy się z chorobą i czasem nam z nią wygodnie? Jak w tym kawale o niedosłyszącym dziadku, który nigdy nie słyszy próśb o pomoc przy pracach domowych, szybko jednak reaguje gdy ktoś szepnie o nim per 'stary głuchy piernik."
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Sercowa Kobieta
Gość

17 kwietnia 2010, o 13:31

Rzeczywiście ciekawa historia tego człowieka. I naprawde to jest jedna z nielicznych metod, która może pomóc, ja na terapii właśnie szłam w tym kierunku co ten chłopak opisuje.
A co do reakcji walcz bądź uciekaj to cóż....sama prawda, atak paniki to czysta ta reakcja tyle że podsycana wkoło przez błędne koło i dodatkowe objawy NIESTETY :(
Jadwiga
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 114
Rejestracja: 27 maja 2010, o 17:31

21 kwietnia 2010, o 12:54

Dokładnie tak mnie też takie objawy, czyli rozumiem, że własnie taka reakcja załącza się wtedy gdy miałam gdzieś wychodzić z domu ale nie tylko.
Zawsze przy wiekszym lęku ataku paniki.
Ale ni ejest to taki eproste po prostu to akceptować, no mnie się ni eudało, dopóki nie zaczełam brać leków.
Wszystko jest proste jak jest napisane ale wdrożyć to w życie nie jest prosto.

Ale nikt nie mówił że bedzie latwo. Czas sprobowac tez terapi...i cwiczyc, trenowac siebie.
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

21 kwietnia 2010, o 22:56

Ja mam tylko jedno pytania co do tej histori tego faceta.
On tam pisze ze jak juz mozg bedzie przemeczony tymi falami niepotrzebnego strachu itd to mozg sie przesteruje i wpadnie w poczucie nierealnosci. i stwierdza ze wtedy czlowiek jest spokojniejszy.
Absolutnie sie z tym nie zgadzam ja wpadajac w poczucie nierealnosci jestem przerazony.
I mam to uczucie caly czas i wcale spokojniejszy nie jestem :(
To mi sie tak jakos nie zgadza.
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

22 kwietnia 2010, o 21:14

Wojciech bo ze stanami depersonalizacji i derealizacji jest tak, ze ogólnie wystepują one jako mechanizm obronny przed np. lękiem.
Dlatego na przykład pojawia się to w atakach panicznych, ale przeciez często osoby z zaburzeniem lekowym mają codzienny ciągły lęk. U nich tez moze dojśc do DD.
Ale przeczytalem róznież w książce Brownyn Fox :Opanować Lęk", ze często osoby, które odczuwają lęk, mają napady paniki równiez wpadają w stan DD ale się akurat go nie boją a nawet czują spokojniejsi.
Mnie tez to trudno zrozumiec bo mam depersonalizacją od 2 lat i nie wyobrazam sobie jak ma to pomagać.
Ale np. i na naszym forum jest Ania, która pisze, że stan derealizacji ukajał jakby jej lęk.
My po prostu jestesmy tym przerażeni i dlatego to u nas trwa.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Wenio
Gość

23 kwietnia 2010, o 13:35

ja podczas ataków mam wlaśnie te uczucia nierealności i faktycznie sa one przerażające i dlatego nie wiem jak mogą niektórzy mieć je cały czas i wytrzymują.
Ale np. jak mam atak to dla mnie ta derealizacja anie jest najgorsza, bardziej przeraża mnie szybkie bicie serca i takie fizyczne symptomy nerwicy.
Więc coś w tym jest
Wojciech
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1939
Rejestracja: 10 kwietnia 2010, o 22:49

23 kwietnia 2010, o 19:43

No moze i tak chociaz nie umiem sobie wyobrazic (chociaz bym bardzo chcial) zeby nie bac sie tych odczyc nierealnosci. No chyba ze takie odczucia sa slabsze od stalego syndromu derealizacji i depersonalizacji.
Nerwicowiec - Ten typ tak ma.
http://www.imtech.com.pl
Awatar użytkownika
Dori
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 90
Rejestracja: 15 kwietnia 2010, o 00:11

27 kwietnia 2010, o 20:13

Ja jeszcze tam wyczytałam o tej nierealności takie coś, może to Wojtek będzie odpowiedź dla ciebie o to zjawisko nierealności:

Odrealnienie czyli utrata zaufania

Jak by przepaść powstała pomiędzy twoim ciałem a umysłem. Jak by twój duch uzyskał dodatkowy wymiar swobody. Czy ten człowiek, który prowadzi to mizerne życie to ja? Czasem masz wrażenie, że unosisz się ponad swoim ciałem, czasem, że to wszystko dzieje się jakby w filmie, albo bajce. Obserwujesz się z zewnątrz. Czasem to uczucie obserwacji jest tak natrętne, że masz wrażenie, jakby twoje słowa były zagłuszane przez echo. Mówisz i jednocześnie analizujesz, czy ja to powiedziałem? Do tego wrażenie niepewności. Jakbyś w każdej chwili bał się, że usta same zaczną mówić a tobie pozostanie tylko słuchać. Że zwariujesz niechybnie. Może już zwariowałeś.

Nie, nie zwariowałeś i nie zwariujesz! To uczucie odrealnienia jest częścią twojego stanu nerwicy. Nie jest aż tak niezwykłe i wyjątkowe jak sądzisz. W mojej opinii nakładają się tu głównie dwa uczucia przeplatające się i wzajemnie na siebie wpływające. Jedno związane z rozdźwiękiem między uczuciami, a stanem obiektywnej rzeczywistości odbieranej przez twoje racjonalne ‘ja’ i drugie będące wynikiem pierwszego, wspierane przez nieustające napiecie lękowe, a polegające na utracie zaufania do swoich zmysłów (nie utraty samych zmysłów ;)).

Twoje uczucia bombardują cię nieustannie sygnałami zagrożenia. Pchają twe myśli w stronę scenariuszy strachu. Jednocześnie twoja zdolność do racjonalnego myślenia pozostaje nietknięta, twoja osobowość intelektualna i duchowa zintegrowana. Był taki moment w czasie choroby, gdy uzmysłowiłem sobie, że ludzie nie postrzegają mnie jako chorego, że całe to dramatyczne uczuciowe kłębowisko jest tylko wewnętrzne i ma bardzo umiarkowany wpływ na to jak jestem zewnętrznie odbierany. Może jestem trochę przygnębiony, mam dziwne zwyczaje np. nie lubię opuszczać domu, ale poza tym wszystkie moje osobowe cechy pozostają z grubsza nie zmienione. Teraz widzę to z drugiej strony, gdy czytam posty osób chorych na nerwicę, uderza mnie, że bez trudu można z nich wywnioskować o charakterze i osobowości piszącego. Fakt choroby wynika tylko z treści! Nie ma żadnych innych zaburzeń. To zresztą pewnie jeden z powodów, dla których tak trudno jest zdrowym pojąć przez co przechodzisz. Bo twoje racjonalne ‘ja’ pozostaje nienaruszone. I właśnie to twoje ‘ja’ jest tak samo zdziwione ja ci którzy obserwują cię z zewnątrz. Więcej. Zszkowowane! Bo czego w zasadzie byś oczekiwał? Uczucia mówią ci, że jesteś w piekle, a świata zewnętrzny wygląda tak jak dotychczas. Na racjonalnym poziomie zauważasz wyraźny rozdźwięk między uczuciami, a sytuacją podawaną przez zmysły. Twój umysł nie umie sobie poradzić z takim rozszczepieniem i dochodzi słusznie do wniosku, że coś się tu nie zgadza. Został przecież stworzony do układania, selekcjonowania, tworzenia relacji między obiektami, modelowania, wyjaśniania, przewidywania, a nie do zabawy w bajki. Nic dziwnego, że dochodzi do wniosku, że to musi być jakaś iluzja, złudzenie. Albo uczucia, albo zmysły muszą się mylić! W takim stanie zaczynasz, i uczucia, i zmysły traktować jako niewiarygodne. Jeśli nie możesz uczuć całkiem wygasić to przynajmniej zaczynasz je inaczej interpretować. To jest wytrych którego umysł zawsze używa. Nie powinno cię to dziwić. Żyjesz parę lat na tym świecie i zauważyłeś już przecież, że ludzie zawsze interpretują słowa, obrazy, jednym słowem świat, tak jak jest im wygodniej. Niewygodnych prawd wolą w ogóle nie słyszeć. Twój umysł podąża tą samą ścieżką i zaczyna identyfikować sytuacje napięcia i strachu jako nierealne, raczej bajkowe niż groźne. Nie może znaleźć uzasadnienia do tej grozy. Ma to bardzo pozytywny efekt. Dzięki temu jesteś w takim stanie nierealności znacznie spokojniejszy. Nie czujesz tak silnego napięcia, potrzeby ucieczki. Nierealność to niewysoka cena za tę ulgę. Potraktuj to uczucie jak sprzymierzeńca bo przychodzi ci ono z pomocą!

(Nie jest wykluczone, że kompulsje są inną odpowiedzią na problem rozdźwięku między zmysłami, a uczuciami. Żeby uzasadnić negatywne uczucia bez pokrycia w zmysłach, umysł szuka pseudoracjonalnych przyczyn. Znajduje je w niewykonaniu rytualnych, prawie religijnych czynności. Ich wykonywanie gwarantuje spokój. Wszystko się znowu zgadza. Spójność zmysłów i uczuć zostaje uratowana za cenę magicznych związków przyczynowo-skutkowych i mniej lub bardziej uciążliwych rytuałów. Może to być naturalna skłonność sieci neuronowej do szukania za wszelką cenę przyczyn i relacji między zdarzeniami, używania w tym celu uproszczeń i symboli. Każdy z nas od czasu do czasu zaklina świat według swoich wyobrażeń, nawet nie do końca zdając sobie z tego sprawy. Jest to zresztą element naszej kultury. Możliwe, że niektórzy są bardziej skłonni ku takiemu myśleniu, może szczególnie ci, których wychowano w środowisku rytuału, magicznego myślenia lub zabobonnej religii, pojmujący świat jako absolutnie celowy i rządzony przez rodzaj greckiego fatum. Zrozumienie działania pętli strachu i zmierzenie się z nią aby uzyskać nad nią kontrolę powinno przywrócić logikę w sferze odczuwanych uczuć i uczynić rytuały zbędnymi. Pytanie, czy do tego zmierzenia się taka osoba jest gotowa. Jeśli rzeczywistą funkcją rytuału jest odwrócenie myśli od nadzchodzącego ataku niepokoju i w ten sposób przerwanie pętli strachu – nie chodzi tylko o samą czynność, ale także o myśl, że ma się taki środek w zanadrzu, to działanie rytuału może być bardzo skuteczne i głeboko zinternalizowane tzn. że jest silny związek między rytuałem, a uczuciem ulgi. Działanie rytuału jest pewne i natychmiastowe. Pozostaje próbować metod radzenia sobie z lękiem o których piszę na tej stronie przed uciekaniem się do rutuału, aż do uzuskania kontroli nad lękiem i przezwyciężenia kompulsji. Nie chcę się za bardzo w to zagłębiać, bo kompulsji nie miałem i są to dla mnie tylko swobodne rozważania.)

Konsekwencją utraty zaufania do zmysłów jest nieustanne ich monitorowanie i analizowanie. Odczuwasz to jako bycie poza sobą, bo ciągle filtrujesz zmysły. Ciągle zastanawiasz się, czy cię nie okłamują. Upewniasz się czy powiedziałeś to co powiedziałeś, czy usłyszałeś to co usłyszałeś, czy widzisz to co widzisz. W dodatku ciągle wypatrujesz zagrożenia. To uczucie nie opuści cię, aż spadnie twoje uwrażliwienie na zagrożenie i odbudujesz zaufanie. Stanie się to stopniowo w miarę uzyskiwania kontroli nad pętlą strachu i powrotu do zdrowia. Uczucie jest samo w sobie dziwaczne, ale nieszkodliwe. Na pewno nie wariujesz! Wariaci w ogóle nie wiedzą, że wariują. Ty wiesz, aż za dobrze! A wszystko dlatego, że twój mózg przestał dowierzać zmysłom i światu zewnętrznemu. (Filozofowie od zarania swojej nauki nie ufają zmysłom. Platon w ogóle twierdził, że świat zmysłowy jest iluzją, cieniem idei – więc pociesz się – jesteś w doborowym gronie ;))

Nie wierzysz mi? A jednak całe twoje dotychczasowe doświadczanie potwierdza to co piszę. Może szukałeś problemów somatycznych w swojej głowie: guza mózgu, zapalenia opon mózgowych, może schizofrenii. Na próżno. Nauka nie zna chorób somatycznych, które tak się objawiają. Ale osoby w nerwicy zawsze takie doświadczenie opisują. Odczuwasz oddzielenie od ciała tak silnie, ale nigdy się ze swoim ciałem nie rozstałeś, prawda? Choć twoje ciało wydaje ci się obce. Dotykasz go jak obcego. Wkładasz łyżkę z zupą w obce usta. Ale nigdy się nie pomyliłeś. Nigdy nie trafiłeś w próżnię, albo w czoło zamiast do ust! Ulatujesz nad swoim ciałem. Obserwujesz się z zewnątrz. Ale nigdy twoje ciało nie poszło samo na spacer a duch pozostał w domu. Prawda? Ha! To by dopiero była historia! Zastanów się więc nad tym, poobserwuj swoje myśli i reakcje i sam zauważysz, że jedyne co robisz to ciągła obserwacja i analiza zmysłów.

Bo im nie ufasz.

Jest zapewne jeszcze wiele innych powodów dla których możesz w różnych sytuacja mieć uczucie nierealności. Jeśli śmiech, albo cieszący się ludzie wydają ci się nierealne nie dziw się. Od tak długiego czasu żyjesz tylko w świecie negatywnych uczuć. Trudno w nim uwierzyć, że radość jest częścią życia. Jeśli inne ‘zwykłe’ uczucia wydają ci się wyblakłe lub nierealne, zrozum, że twój umysł jest przygnieciony, chwycony w potężne cęgi strachu. Nie jest w stanie reagować na bodźce bardziej subtelne!

Stan nierealności nie jest całkowicie wyjątkowy dla nerwicy. Szczególnie się w niej objawia ze względu na dramatyczność przeżywanych uczuć, ale podobne stany są udziałem większości osób w pewnych sytuacja. Na przykład w szoku po dramatycznych wydarzeniach: wypadkach, utracie najbliższych. Pierwszą fazą w takich przypadkach jest zawsze niedowierzanie. Zetknięcie się ze zjawiskiem z poza kręgu codziennych doświadczeń zawsze tworzy takie uczucie i jest to opisane w psychologii. Tradycyjnie przecież mówi się, że ktoś kogo dotknęła tragedia ‘odchodzi od zmysłów’. Dokładnie tak. Traci do nich zaufanie bo każą mu wierzyć w coś niewiarygodnego, nieakceptowalnego...

Po wyjściu z choroby miałem raz taki przypadek, gdy znów poczułem się nierealnie. Miałem urlop i wróciłem do mieszkania z placu budowy swojego domu. Zrobiłem sobie szybką przekąskę. Włączyłem telewizor i ... zobaczyłem samolot uderzający w wieżowiec. Film. Tylko dlaczego TVN24 puszcza fabularne filmy? I ten pasek wiadomości u dołu. To przecież niemożliwe!!!... Potem drugi samolot...Zajęło mi dobrą godzinę zanim to wczytałem i zaakceptowałem. Był 11 września 2001.



***



Z uczuciem nierealności nie warto walczyć, bo przez skupienie na nim dodaje się mu tylko siły. Trzeba je zaakceptować jako nieszkodliwe. Zniknie, gdy spadnie twoje napięcie i lęk, które niestannie podważają twoje zaufanie do siebie i świata. Gdy odbudujesz zaufanie do swoich zmysłów i przestaniesz cały czas je monitorować. Potrzeba do tego uzyskania kontroli nad pętlą strachu, zrozumienia i milionów doświadczeń, które je potwierdzą. Jak zrozumieć starałem się napisać powyżej. Na zbudowanie doświadczenia potrzeba czasu. Zbierasz tysiące doświadczeń codziennie, ale to potrwa. Musisz przecież mieć pewność. Zdarzają się podobno przypadki, gdy ludzie wychodzą z nerwicy tylko przez zrozumienie, ale to raczej rzadkość. Przełomem może być moment, gdy zaobserwujesz jak twoja wyobraźnia spięta bodźcem nagłego uczucia, kieruje się w stronę scenariuszy strachu i jak te scenariusze z kolei pogrążają cię w panice. Jeśli na podstawie samoobserwacji zrozumiesz jak ta pętla działa i będziesz w stanie na nią wpływać, nawet w ograniczony na początku sposób – pojmiesz jak narasta twój lęk i że sam go tworzysz. Świat zewnętrzny nie ma z tym nic wspólnego. Twoje zmysły również.



‘Tak z przyczyny, iż zmysły nasze zwodzą nas niekiedy, przyjąłem, że żadna rzecz nie jest taka, jak one nam przedstawiają. Ponieważ zaś istnieją ludzie, którzy się mylą w rozumowaniu nawet odnośnie najprostszych przedmiotów geometrii i wyciągają z nich mylne wnioski, pomyślawszy przy tym, iż ja jestem podległy błędom równie jak każdy inny, odrzuciłem jako błędne wszystkie racje, które wziąłem poprzednio za dowody. Wreszcie uważając, że wszystkie te same myśli, jakie mamy na jawie, mogą nam przychodzić wówczas, kiedy śpimy, zasię wówczas żadna z nich nie jest prawdziwa, postanowiłem założyć, iż wszystko, co kiedykolwiek dotarło do mego umysłu, nie bardziej jest prawdziwe niźli złudzenia senne. Ale zaraz potem zwróciłem uwagę, iż podczas gdy upieram się przypuszczać, że wszystko jest fałszywe, koniecznym jest, abym ja, który to myślę, był czymś; i spostrzegłszy, iż ta prawda: myślę, więc jestem, jest tak mocna i pewna, że wszystkie najskrajniejsze przypuszczenia sceptyków nie zdolne są jej obalić, osądziłem, iż mogę ją przyjąć bez skrupułu za pierwszą zasadę filozofii, której szukałem.’

(Kartezjusz ‘Rozprawa o metodzie’)
Lukas
Gość

20 maja 2010, o 15:02

Rozumiem ta reakcjhe. Ale mam tylko jedno pytanie czy mozliwe jest w takim razie aby objawy byly obecne caly czas? Przeciez chyba nie mozliwe jest dla organizmu wzbudzanie ciagle tej reakcji.
Bo napadowo to bym rozumial ale czemu objawy mam i nie tylko ja z tego co widze caly czas?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

20 maja 2010, o 18:17

Lukas owszem objawy można mieć cały czas i to przeróżne. Co do tej reakcji to na pewno w momencie napadu paniki wszystko jest nasilone. Wiadomo atak trwa krócej niż lęk ciągły a objawy przy nim są masakryczne, nie wiemy co robić itd.
Ale to nie znaczy, że przy ciągłym lęku, napięciu nie będzie objawów. Ciagły lek może wynikać z np. strachu przed kolejnymi napadami ale nie tylko. Może wynikać z strachu przed konkretnymi objawami, u ciebie np. związanymi z sercem. Ze strachu przed stanami samego lęku.
I te uporczywe obawy mogą aktywować tą reakcję nieustannie. Hormony stresu ciągle są produkowane i powodują przeróżne stany, zresztą nie tylko te hormony.
Nie jest to tak maskymalne jak np. przy napadzie paniki.
Ale w moim przekonaniu dużo gorszy jest ciągły lęk i ciągłe objawy niż same napady paniczne.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Danny
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 23 czerwca 2010, o 21:51

25 czerwca 2010, o 21:31

Ciekawa sprawa z tą reakcją :) Ale by wynikało z tego, że napady są jakby bezwarunkowe. Czyli moga powstać w każdym momencie, bo są jakby reakcją organizmu. A my możemy jakby tylko nie nasilać tych ataków. Bo ja na przykład podczas napadu mam ochotę błagać o pomoc z płaczem w głosie, już miałem tak pare razy. A śmiesznie to wyglada bo mam ponad 180 cm wzrostu i waże ponad stówę. A latam jak oparzony podczas ataku.
Czyli jakby nie można było zrobić aby one się nie pojawiały. Bo u mnie ja nie odczuwam strachu przed atakiem. Atak przychodzi nagle.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

27 czerwca 2010, o 01:04

To znaczy sam napad paniki owszem może postać bezwarunkowo. Czego przykładem jest początek kiedy dostajemy pierwszego ataku paniki. Wtedy nie wiemy nic o nerwicach ani atakach a atak przychodzi. Najczęściej z powodu czegoś, stresu, urazu, przyczyn jest mnóstwo. Nasz organizm jest obciążony jakimis konfliktami w głowie, stresem, ciągłym niepokojem o coś. I w któryms momencie wybucha. Najczesciej atakiem paniki w przypadku nerwicy lekowej.
Kwestia jest tego, że najgorzej kiedy zaczniemy się tych ataków bać, nawet kiedy mamy już badania w porzadku nadal się boimy o swoje zdrowie. Nie wierzymy, że to nerwica, niby wiemy jak działa ale nie wierzymy. I przez to dostaje się lęku przed lękiem, często lęku ciągłego i do tego ponownych czesto coraz częstrzych ataków paniki.
i tak się zaczyna prawdziwe zaburzenie własnie od uruchomienia tej reakcji. Na terapii na przykład można juz na początku zapobiegac potem nawrotom ataków panki w takiej kwestii, że będa duszone w zarodku, nawet jesli sie pojawią bo pojawiać się mogą. Można się uchronić przez to przed tym "lękiem przed lękiem".
Sam opis reakcji walcz bądź uciekaj służy przedstawieniu co to za proces targa nami w nerwicy lekowej, że jest to proces naturalny organizmu i nie jest niebezpieczny. Dopiero my potem wiele sami działamy na własną niekorzyść wkoło sie bojąc co to jest i nie wierząc, ze to jest nerwica. A potem jak juz zaburzenie jest utrwalone to kombinujemy jak się da :)
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
lęk mr. Lęk
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 16
Rejestracja: 21 listopada 2010, o 16:53

22 listopada 2010, o 17:25

Właśnie tylko najgorsze że ta reakcja wypływa z mózgu. Bo serce przyspiesza oddech i ta cała masa rzeczy i w zasadzie my świadomie nie mamy na to wpływu Dlatego ataki paniki tak trudno przełknąc jak sie pojawią. Ale warto wiedzieć czym taki atak jest.
Chyba pierwszy atak zawsze jest najgorszy...ja swój pamietam do dziś aż mnie ciarki przechodzą. Chociaż nastepne były podobne a może nawet takie same to jednak już byłem po badaniach i wiedziałem trochę z czym mam do czynienia.
Aneta
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 1255
Rejestracja: 29 października 2010, o 03:03

24 listopada 2010, o 13:30

Mnie badania zawsze dawały ulgę tylko czasową potem po paru dniach zaczynało się od nowa. Ale to wlasnie mnie przekonywało ze to nerwica no bo skoro po badaniach czułam ulge to widiocznie lek sie uspokoił troche i wiedzialam ze mna wszystko w porzadku.
Czasem mowie sobie ze to serce dusznosci i rozne rzeczy to objaw tej realcji wlasnie czasem tylko trudno sie skupic na takim mysleniu i to jest mysle logiczne przy ataku paniki. Ale jakjest stan taki przed atatkowy ktory ciagnie sie całe dnie a nawet tygodnie to trudno mi sobie wyobrazic zeby wina była tylko ta reakcja.
Chociaz pewnie to jakas reakcja łancuchowa. Ja czasem mam tunelowe widzenie przy ataku ale niedawno mialam to przez dlugi czas (koszmar!) wiec widocznie objawy moga wystepowac dlugofalowo. czasem dobrze poobserwowac mi teobjawy bo potem wkolo powtarzane nie przerazaja mnie tak bardzo jak wtedy kiedy sie pojawia.
Chociaz i tak o sercu przestac myslec nie moge co chwile te mysli wracaja i wracaja ciekawe czy da sie je zatrzymac, moze medytacja?
Awatar użytkownika
Fobia
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: 20 listopada 2010, o 19:23

8 stycznia 2011, o 22:51

Aneto a medytowalaś kiedyś? :) Ja próbowałam i powiem ci, ze to nie jest takie proste jak się wydaje. Ta reakcja to jest w zasadzie cały atak i chyba to co powinno się z tego wyciągnąć to to, że taki atak jest zupełnie naturalnym stanem i nie jest tak niebezpieczny jak nam się wydaje podczas niego.
" Nie chowaj głowy w piach, bo po czym cię zycie będzie głaskać? " Elżbieta Grabosz
ODPOWIEDZ