Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

psychoterapia - dziwna terapeutka

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
simplyred
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 18 grudnia 2016, o 21:24

9 lutego 2017, o 11:39

Witam. NL jest ze mną od 8 lat, po 4 latach, po których mój stan bardzo się pogorszył zaczelam chodzilac na terapie, oczywiście z przerewmi, więc łącznie tego czasu było trochę mniej, ale do rzeczy. Na poczatku terapia bardzo mi pomagała, wyciągnęla mnie z ogromnych lęków, terapeutka naprawdę ze mną pracowała, przy pomocy rysunków, przeróżnych sposobów, które pomagały mniej lub bardziej, zaufalam jej, chodzilam z radością i naprawdę było ok, bo leki bralam w roku 2013 przez kilka miesięcy, a przez 3 ostatnie lata było naprawdę dobrze i bez żadnych środków tylko terapia i własna praca! Mimo przeciwności losu radzilam sobie z nerwica i byłam szczęśliwa. Na terapie chodzilam nadal, ale zauwazalam,ze moja terapeutka nie pracuje ze mną jak kiedyś, tak jakby odpuściła, potrafiła gadać ze mną w ogóle nie na temat, ale dawalam jej szanse, bo jak miałam gorszy czas jednak rozmawiała ze mną i dawała wsparcie. Ale ta terapia stała się tylko taka terapia gadana, na poczatku tylko były inne elementy, a później tylko rozmowy i tłumaczenie non stop, ze nerwica to iluzja i ze się nie udusze (bo duszności to moja zmora) i nic wiecej. Szkoda tylko, ze ten mechanizm to ja zrozumiałym na poczatku terapii i nadal go rozumiem, a mimo to przy silnych nawrotach miekne... Niestety pech chciał, ze z końcem 2016 roku zaczelam czuć się gorzej, miałam stany lękowe, z którymi próbowała sobie radzić, rady z forum plus terapia, ale terapia zamiast mi pomagać zaczęła mnie dolowac. Moja terapeutka zamiast kiedy mowilam, ze czuje mega napięcie, nie mogę wyjść z domu, mecze się i dusze mówiła tylko: eee nic Ci nie będzie, wypij melise, wez tabletke ziolowa. Tylko, ze to nv nie dawala, a ja wciaz walczyla....probowalam to pokonywac, do czasu.Przestałam odczuwać wsparcie jakiekolwiek, do tego w moim życiu było sporo kłopotów i w końcu wszystko wypuchlo.... Ale tak mocno,ze położyło mnie na łopatki, nie wiedziałam czy żyje...Dusznosci byly tak straszne, ze nie bylam wstanie wstac z lozka, wyjsc z pokoju do lazienki,w nocy budzilam się z uczuciem nie oddychanie, sciskalo mi gardło, jak ktoś przyszedł do domu, albo zajrzal do mojego pokoju, to dostawalam ataków paniki tak silnych, ze chcialam umrzec...Kontaktowalam sie wtedy z terapeutka mowiec, ze nie moge juz z bolu, tak mam scisniete gardlo...Zaczelam sobie wmawiac, ze to tezyczka i balam sie uduszenia, bylo to tak silne...Zadzwonil.do niej, a ona dala mi porade, zebym wypila herbate z alkohilem, to sie rozluznie i mi przejdzie. Z racji tego, ze ja od lat alkoholu nie pijam w ogóle to byłam temu przeciwna, ale zrobilam sobie ta herbatę o napilam się trochę...Fakt, usnelam i spalam lepiej, ale na kolejny dzień atak był tak silny, ze musialam na gwałt załatwiać sobie doraźna tabletke, żeby w ogóle przeżyć, bo tak zacuskalo mi gardło. Poszlam do psychiatry i musialam wziąć leki, bo sama nie byłam w stanie się podnieść. Leki biorę juz miesiąc, jest lepiej...funkcjonuje, żyje, wychodze z domu, rozkrecam własną firmę...Ale...no właśnie...jest jedno ogromne ale...i nie chodzi o moje samopoczucie, bo tak, czuje się jeszcze smutna, czuje się niepewna itp ale po wczorajszej terapii dzięki mojej terapeutce stracilam juz w ogóle jakakolwiek pozytywne myślenie...Kiedys myslalam ze terapia wraz z własną praca nad soba pomoze mi zmienic myslowe nawyki, ze zmieni jakos moje dziwne podejscie do swiata...a w sumie na poczatku mnie podniosla, a teraz sciagnela mnie w dol...Poszlam na terapie po miesiącu przerwy i się zawiodlam...Proste, ze idąc na terapie oczekuje rozmowy o moim problemie, chce opowiedzieć z czym walcze, co mi się przytrafilo, zapytać dlaczego znów nl wróciła, co zrobilam nie tak, ogólnie kręcić się w okół tego tematu. bo po to tam chodze...a moja terapeuta zaczęła mówić jakieś dziwne rzeczy...Np ze psychicznie chorym nie jest sie do momentu, kiedy rozmawiajac z nia mozna tak jakby zboczyc rozmowa na inny tor i wtedt objawy mijaja, bo jak sie zyje w tej iluzji i nie ogarnia rzczywistosci to juz jest zle i ze miała pacjenta który widzial ninja i nie dało się z nim zboczyc na inny temat, bo on wciąż tkwił w tym, ze widzi ninja i wierzył w to. Wiec ja zadalam pytanie: czy to, ze jak przychodze do niej i mowie ze czuje lek, ze się dusze, boli mnie tu i tam to to samo, co chłopak widzący ninja? A ona ze tak! mowie super, czyli jestem chora psychicznie! a ona, ze nie, ale ze jakbym trafiła do psychiatryka, czego ona zawsze mi odradzala, to jest prawdopodobieństwo ze bym zachorowała psychicznie. Zaczęła opowiadać mi o jakiejś schizofreniczce, która ma lęki i stwierdziła, ze ona miała nerwice i schizofrenii dostała przez pobyt w psychiatryku i ja tez bym tak mogła mieć Najlepsze jest to, ze ona 1 raz badała takie głupoty...Kiedyś wciąż było wsparcie, rozmowy, ze jestem zdrowa, ze to tylko zaburzone emocje, ze damy rade, ze nawet bez leków dam rade itp.Bardzo mnie te jej tezy zdolowaly, bo ona nie daje mi szans na wyzdrowienie...Mówi ciągle, ze każdy bierze leki, ona tez jest chora i bierze i nie ma się co męczyć, tylko muszę brać leki, bo ja mam często tak ze nl wraz mi pora jesienna to wtedy mam brać leki i po klopocie. Ze robię źle, ze czekam do ostatniej chwili jak juz jest tragicznie i powinna przewidywać i brac wczesniej leki. Mowie jej, ze nie zamierzam cale życie brać leków, skoro nerwica to iluzja, a ona ciągle powtarzała mi właśnie do wczoraj, ze jestem zdrowa, ze dam rade itp a tu nagle cos takiego. Mowie, ze ja chce mieć dziecko, ze jak będę ciągle brała leki, to nie będę miała nawet momentu by zajść w ciążę, a ona mi zaczęła wyliczac kiedy mam leki odstawić, żeby urodzić w miesiącach letnich, kiedy dobrze się czuje, a bron boże w październiku, bo to juz jesień tragedia i naprwno mi będzie źle. Jestem załamana....Wczoraj wrocilam do domu z takim płaczem, ze szok...Biorę teraz Zoloft, bo muszę to wszystko wyciszyc, inaczej nie dawalam juz rady, ale mimo leków po wczorajszej terapii czuje się fatalnie....Powiedzie co o tym sadzicie? Na terapie do niej nie pójdę juz nigdy w życiu, bo mam wrażenie, ze ona mi za chwile zaszkodzi...zresztą po co chodzić do kogoś, kto nie widzi szans na wyleczenie...Ja nadal nadzieje mam i będę walczyć, mimo, ze chce mi się wyc jak bóbr...To był bardzo ciężki dla mnie nawrot, naprawdę w życiu nie było tak ciężko, i trudno mi jest wrócić do normalności, poczuć się normalnie, mam wciąż w głowie te obrazy kiedy lek byk tak duży ze tracilam świadomość...a po tym co ona mi powiedziała, to czuje się jak psychol, bo przecież tylko psychicznie chorzy żyją w iluzji....Pomocy :(
Awatar użytkownika
Kretu
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1180
Rejestracja: 14 października 2016, o 10:07

9 lutego 2017, o 12:18

Terapia terapią ale praca nad sobą jest najważniejsza, ciągłe zapewnianie przez terapeutę o tym iż nerwica jest iluzją jest po prostu nudne i nie przyniesie żadnego skutku oprócz chwilowego uspokojenia zaburzonej osoby. Żeby wyjść z nerwicy trzeba ją zrozumieć oraz poddać się tym wszystkim objawom i emocjom które będą nam towarzyszyć i próbować negatywnie wpływać na nasze życie - jednym słowem trzeba przyzwolić sobie na wszystkie stany (duszenie, mdłości, lęk przed straceniem przytomności - przed natrętnymi myślami o charakterze morderczym, samobójczym itd.). To że zaburzenie powraca jest spowodowane po części złym rozumieniem całej nerwicy (wchodzimy w te objawy, zawierzamy lękowi) a po drugie stresującym trybem życia którego nie zmieniliśmy a który doprowadził nas do zaburzenia - bez zmiany swojego życia i myślenia objawy będą nawracać ale to od nas zależy czy damy się im rozkręcić. Co do psychoterapeutki myślę że jest po prostu już tym znudzona, ciągłym zapewnianiem Ciebie o tym iż nerwica nic Ci nie zrobi - chociaż nie wiem jak długo do niej uczęszczasz, to że sama stosuje leki nie jest czymś zaskakującym psychiatrzy bardzo często popadają w depresje i nerwice.

"ze miała pacjenta który widzial ninja i nie dało się z nim zboczyc na inny temat, bo on wciąż tkwił w tym, ze widzi ninja i wierzył w to. Wiec ja zadalam pytanie: czy to, ze jak przychodze do niej i mowie ze czuje lek, ze się dusze, boli mnie tu i tam to to samo, co chłopak widzący ninja? A ona ze tak!" - to już jest całkowitą głupotą i nie wiem jak mogła wpaść na taki pomysł, objawy wytwórcze w chorobach psychicznych nijak mają się do stanów nerwicowych, to po prostu całkiem coś innego. Jednak schizofrenia nie wyklucza nerwicy a nerwica schizofrenii.. osoby chore psychicznie również mają emocje, mogą zachorować na nerwice, mieć lęki, fobie społeczną czy jakiekolwiek inne zaburzenie - to nie są roboty bez mózgu.
Żyj odgrodzony od przeszłości i przyszłości.
Dominik.O
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 301
Rejestracja: 11 września 2016, o 10:05

9 lutego 2017, o 12:29

Twoja terapeutka ewidentnie się myli,nie słuchaj jej, choroba psychiczna Ci nie grozi,nie bój się.Pomyśl o zmianie terapeuty i nie wierz w bzdury.
"Pamiętaj,że mamy do czynienia jedynie z myślami a myśli mogą zostać zmienione.Gdy zmieniamy nasze myślenie,zmieniamy naszą rzeczywistość"
Awatar użytkownika
simplyred
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 18 grudnia 2016, o 21:24

9 lutego 2017, o 12:34

Bardzo dziękuję za odpowiedź. I to wszystko jest prawda, znam mechanizmy nerwicy i wiem, że ona nic mi nie zrobi, mimo to moja terapeutka w kółko to powtarza..Ona bierze leki ale na inną chorobę, ale porównuje to do mnei, że ona bierze na coś tam bo jest chora to i ja mogę brać na swoją dolegliwość. Co do własnego działania - chyba jestem jakaś niepojętna...na prawdę się staram, próbuję działac, ale zawsze w którymś momencie mnie to pokonuje...Wiem, że własna praca przyniesie najwięcej kozyści, jednak potrzebuję kogoś, kto mi w jakimś stopniu pomoże.. Nie stawiam na to, że terapia mnie wyleczy i nic nie będę musiała robić, wiem, ze przede mną ługa droga, ale idąc do terapeuty i słysząc, ze nie mam szans na normlanośc i mam sobie brac leki do końca życia, by się nie męczyć, jest po prostu słabe...i dołujące. Ja mimo wszystkiego wciąż mam zapał do dalszej walki i chcę to zmienić...ale...nie potrafię...nie wiem co robię nie tak, nie mam nikogo, kto mogłby powiedzieć mi, co robię źle i wskazac właściwą drogę, powiedziec co powinnam zmienić, by nie popadać w te stany...ale moja terapeutka i tak twierdzi, że będe w nie popadać, bo tak mam i już...To chore. Ogólnie po tym ostatnim nawrocie czuję się dziwnie, jestem jakaś taka, wycofana, a przez terapię jeszcze analizuję czy już zwariowałam czy jeszcz nie bo wg mojej terapeutki to przecież taka cienka linia....Ona nigdy taka nie była, ostatnio miała zapalenie opon mózgowych i po chorobie wróciła do pracy jakaś taka zmieniona i dziwna...

-- 9 lutego 2017, o 12:34 --
Dziękuję Dominik O. za wsparcie! Teoretycznie wiem to wszystko, ba! sama terapeutka wielokrotnie mi to powtarzała, aż nagle po latach zmieniła zdanie :P Mimo wszystko nie chcę do końca życia brać leków, w końcu potrafiłam bez nich funkcjonować tyle czasu, ale chyba jestem jakaś tępa i nie umiem sama sobie poradzić z objawami, które do mnie wracają i są tak silne...Ciężko mi też w moim mieście znaleźć terapeutę w nurcie poznawczo-behawioralnym, a tego bym właśnie chciała. I w sumie póki nie znajdę wolę nie chodzic na terapię w ogóle niz wrócić do tej terapeutki, która mnie pogrąży.
Awatar użytkownika
Kretu
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1180
Rejestracja: 14 października 2016, o 10:07

9 lutego 2017, o 13:04

Najpierw odpowiedz sobie na pytanie co spowodowało ze wpadłaś w dane zaburzenie, jaki czynnik mógł to spowodować. Nadmierne przejmowanie się opinią innych ludzi, stresujące życie, bardzo wysokie ambicje i stres z nimi związany, problemy rodzinne itd. Wyjście z zaburzenia oprócz zrozumienia nerwicy opiera się również na to by zmienić swoje dotychczasowe życie bo to właśnie ono doprowadziło nas do powstania zaburzenia lękowego które to powstaje po przekroczeniu danej indywidualnej odporności na stres każdego człowieka - jest to pewien sygnał dla każdej osób dotkniętej zaburzeniem "Tak nie można funkcjonować i żyć". Kluczem jest więc oprócz zrozumienia mechanizmu zmiana swojego życia. Jeżeli więc wiesz mniej więcej na czym polega mechanizm nerwicowy powinnaś wiedzieć że lęk jako emocja mimo że wywołuje również objawy somatyczne bo mózg bardzo istotnie wpływa na cały nasz organizm i reakcje fizyczne nie jest wstanie nam nic zrobić ani doprowadzić nas do śmierci - wielu się dusiło, było na skraju jak to mówią "zejścia" a nigdy nic się nie wydarzyło oprócz paniki i wezwania karetki pogotowia. Musisz w pewnym momencie postawić wszystko na jedną kartę i pozwolić tym wszystkim objawom być. Ktoś kiedyś napisał nie pamiętam dokładnie kto ale najprawdopodobniej któryś z Administratorów "Gdy pozwolisz sobie umrzeć - zaczniesz żyć" lęk jako emocja bazuje właśnie na tym że w niego wierzymy - gdyby tak nie było, lęk by odszedł w niepamięć. Objawy wracają i się utrzymują dlatego że nadajesz im pewną wartość gdy to duszenie się nasila i realnie czujesz że ciężko Ci się oddycha wpadasz w panike i zaczynasz mieć myśli "kurde, a jak faktycznie się udusze?" - tak na prawdę ciężko takich myśli nie mieć gdy czujemy że brakuje nam oddechu mimo to na pewnym etapie trzeba to przepuścić i pozwolić sobie na to wszystko tak jak byś miała się "poddać" i było by Ci obojętne co się stanie, to ryzykowanie pozwoli Ci zobaczyć oraz Twojemu zlęknionemu umysłowi iż za tą granicą X nie kryje się śmierć, uduszenie czy ta zła rzecz która ma się wydarzyć a to wzmocni Twoją pewność siebie, tym samym zaczniesz tak podchodzić do wszystkiego. Ignorowanie, ośmieszanie objawów, te zachowania przyjdą z czasem gdy sama zaczniesz realnie widzieć i przyzwalać sobie na to wszystko po którym tak na prawdę nie ma nic - to po prostu wyimaginowany strach, iluzja. W nagraniach jest to wszystko świetnie i dokładnie wyjaśnione, co do terapeutki jeżeli nie odpowiada Ci jej obecne zachowanie to ją zmień.
Żyj odgrodzony od przeszłości i przyszłości.
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

9 lutego 2017, o 15:19

Nie przejmuj się, trzeba trochę w sobie wyrabiać dystans do tego co mówią inni, nawet jesli są lekarzami czy terapeutami
Wiem o czym mówię bo przez 10 lat pracy w szpitalu rózne gwiazdy medycyny widziałam, oj różne...
Mnie samej w dd udało się trafic do psycholozki tak znerwicowanej że po mojej opowieści dostała tików nerwowych
Pamietam że wyszłam z płaczem i walkowałam w myślach art, Divina i Victora żeby się doprowadzić do porządku.
Psychiatra znowuż do której trafiłam z pierwszym w zyciu atakiem paniki przekonywała mnie że bez leków z tego nie wyjdę,
że będzie tylko gorzej. No ale jakos od tego czasu minęły ponad 3 lata i do ataków paniki mam stosunek zupełnie obojetny.
A już absolutnym hitem była babka która miala do mnie pretensje że w ogóle przyszłam i pisała smsy pod blatem kiedy mówiłam,
do niej:)
Także naprawdę polecam dystans i wiare w siebie.
Mnie tez mówili że muszę brać leki itd... ale przeżylam bez leków i ataki paniki i hipochondrie i nawet mocną derealizację + rozwód z alkoholikiem.
Co tez pozwoliło mi zrozumieć i przekonać się że nie ma takiej sytuacji, nie ma takiej akcji w nerwicy żebym nie dała rade z tego wyjść bez leków.
Nie namawiam Cie do rezygnacji z leków ale do traktowania ich jako wyciszacz i wiary w siebie bo mamy na forum mnóstwo osób
które przekotłowały sie z nerwica bez leków.
Poza tym nerwica a choroba psychiczna to 2 różne sprawy, to zupełnie inna konstrukcja psychiczna i zupelnie różne sytuacje.
Od nerwicy się nie wariuje, ja mam juz ponad 30 lat a nerwice mam od dziecka i jeszcze nie zwariowałam i nie zanosi się:)
Także uszy do góry i wierz w siebie i ufaj SOBIE
Jesli jeszcze raz ktoś będzie Ci mówił że nie dasz rady z czymś to w ogóle nie dyskutuj tylko powiedz sobie w myslach "dobra, nie pie***ol" ;)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
simplyred
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 9
Rejestracja: 18 grudnia 2016, o 21:24

9 lutego 2017, o 15:35

Marianna dziękję za dobre słowo! :) Oczywiście leki traktję tylko i wyłącznie jako chwilowy wyciszacz i odpoczynek, by zregenerować siły. Fakt wiara w siebie to moja słaba strona...ja ogólnie tez leków nie brałam, raz tylko na poczatk zabrzenia, kiedy nic o tym nie wiedziałam no i teraz...zawsze radziłam sobie bez tego i dawałam rade. Ale s pracy nad sobą najwidoczniej popełniam jakiś błąd, coś robię nie tak i nie wiem do końca co...Dlatego chciałabym pójść na inną terapię behawioralno-poznawczą najlepiej, by nauczyć się jeszcze bardziej wychodzić temu na przeciw. Wiem, że terapia nie gwarantuje sukcesu, ale terapia i moja odpowiednia praca nad tym już tak. Tylko, że muszę pracować dobrze dlatego ktoś musi mi pomóc zmienić trochę w sobie, bo sama nie jestem w stanie chociażby nauczyć się nowej, lepszej reakcji na objawy somatyczne, po prostu próbuję i coś w głowie mi wymięka jak już jestem tymi stanami zmęczona. Co do przyczyn mojej nl - z terapeutką doszliśmy do wniosku, ze przyczyną mojego zaburzenia taką główną jest dom rodzinny. dom w którym zresztą nadal mieszkam, ale wiele się zmieniło. Kiedyś mój tata był nadopiekńczy, trzymał mnie pod przysłowiowym kloszem, chuchał i dmuchał a tym samym wyrządził mi nieświadomą krzywdę w postaci lęku. Do tego moje przeżycia też pozwoliły by nl się rozwinęła, zostałam bardzo skrzywdzona i strasznie się odbiło to na mojej psychice, bo kochałam tą osobę i mimo upływu kilku lat, nadal się tej osoby boję. A ogólnie nl wyzwolił u mnie alkohol...i tak się zaczeło...i tak trwa, a ja mimo wielu prób nadal w tym tkwię...a naprawę myślałam, że mam to juz za sobą, bo 3 ostatnie lata byly piękne, jakby tego zupełnie nie było, nie było ataków paniki, dusznosći, jedynie lekkie lękowe napięcia sporadycznie. I byłam przekonana, ze wygrałam, no ale niestety...
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

9 lutego 2017, o 16:18

Wiem że walczysz i jesteś zdeterminowana i uda Ci się z tego wyjść.
Z "tego" bo tak naprawdę nic takiego sie nie dzieje poza przestrachem na sam objaw.
Mi bardziej chodziło o to zebyś nie denerwowała sie tymi słowami o wariowaniu:)

Myślę że ta tarepia na która się wybierasz to dobry pomysł bo warto odebrać temu objawowi ważność.
Na naszym forum duszności to nie wiem kto nie miał... :)
A nawet ostatnio mój kumpel, mechanik samochodowy po podwyzkach OC/AC za stare samochody którymi
handluje dostał duszności i mówił mi że chyba umiera już;)
To bardzo częsty objaw który jak najbardziej może całkowicie przejść.

Ja miałam okropne dusznosci wiele lat temu, kiedy własnie pracowałam w szpitalu.
Najgorzej było jak wzywał mnie na rozmowe do siebie lekarz zakladowy albo ordynator
a to były wyjatkowo nieprzyjemne typy;)
Ooo wchodziłam tam i nie moglam złapac tchu, nie mogłam mówić także rozumiem teb objaw.
Też się bałam że sie uduszę, czasem budziłam sie w nocy i nie mogłam złpac tchu, ale od tego czasu minęło juz tyle lat...
że dopiero Twój post mi przypomnial że w ogóle miała taki problem.
To trwało długo ale chyba to było z 15 lat temu.
Jak odstawisz leki to polecam Ci picie kropli walerianowych bo one bardzo wyciszają i to był mój jedyny lek na wszystko
+ gorąca woda zamiast herbaty.
Po prostu pij sobie goraca wodę bo to rozluźnia organizm, gardło, wycisza.
Ja piję dziennie nawet 4 szklanki i bardzo to polubiłam.
Znalazłam to w jakiejś książce o medycynie chińskiej.
Wszyscy i Ty też wiedzą że od duszności w nerwicy po prostu nie da sie udusić, to tak nie dziala.
Nie ma takiej możliwości. To takie samo wrażenie jak u osoby której wali serce lęk że dostanie zawał albo serce przestanie bić.
No tak czasami organizm reaguje na stres i nie jest to przyjemne ale tez nie jest groźne, jak podpowiada lęk.
Szukam jakiegoś argumentu który by Ciebie uspokoił ale chyba takie dusznosci, tak samo jak kazdy inny lęk i ataki paniki
trzeba po prostu przerobić na prawo i lewo żeby zrozumiec że nic nam sie od tego nie stanie i przestać temu nadawać ważność...:)
Póki ktoś się boi ataków paniki i ma przekonanie, wątpliwość czy aby na pewno to niczym nie grozi to musi po prostu to przewalkować
do znudzenia, bo każdy lęk i każdy objaw kiedy się nudzi i staje się nie ważny.

Jeszcze chciałam napisać o tej wierze w siebie.
Mnie też bylo cięzko bo źle się czulam, miałam lęki, wiedziałam że jestem bardzo emocjonalna i reaguje emocjonalnie
na wiele spraw i jak w takim połaczeniu wierzyć w siebie, jeszcze jak lekarz mówi że bez leków nie da rady.
A jednak... gdzieś tam we mnie była taka wiara że mimo że jestem taka przestraszona, wrażliwa i tyle kłopotów mam
to jednak... dam radę i że w tej wrażliwości i tym że jakoś jednak raz gorzej raz lepiej sobie radzę z lękami, paniką to jednak dam radę.
Jednak taka siła i moc we mnie jest.
I tu jak zawsze podziękowania dla Victora, bo to on mi powtarzał że oczywiście że dam sobie radę, i żebym była dla siebie sama autorytetem.
Dlatego uważam że w ludziach wrażliwych i znerwicowanych jest ogromna siła i wiara w siebie tylko czesto tego sami nie widzą w sobie.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
Awatar użytkownika
Truskawka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 82
Rejestracja: 28 października 2016, o 08:19

9 lutego 2017, o 19:41

Marianna - ciekawe posty ^^ , bardzo lubię czytać Twoje wypowiedzi, czasami mam wrażenie jakbym czytała o sobie co do objawów ;) Ja tez stosuję picie gorącej wody już od dłuższego czasu i także zauważyłam że przynosi mi to ulgę, rozluźnia - coś w tym jest ;)[/quote]
"Jeśli się smucisz to żyjesz przeszłością. Jeśli się boisz to żyjesz przyszłością. Jeśli jesteś spokojny to żyjesz teraźniejszością" Lao Tzu
Awatar użytkownika
Kondor
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 223
Rejestracja: 21 listopada 2016, o 20:54

9 lutego 2017, o 21:50

SimpleRed skoro terapeutka ci nie odpowiada, to jak najbardziej powinnaś przestać do niej chodzić.
Twój post przypomniał mi trochę, to o czym pisali w książce "At last a life". Tam gość przed 10 lat nerwicy szukał wyzdrowienia o różnych terapeutów, hipnotyzerów itp, a wyleczył się w końcu z niej gdy zrozumiał, że uzdrowienia nie można szukać na zewnątrz, bo tam się go nie znajdzie, tylko u siebie.
Wydaje mi się, że Ty trochę za dużą wartość przykładasz do tego co w danym momencie terapeutka powie i od tego jest uzależnione twoje samopoczucie.
Jest to wszystko dobre na samym początku, gdy kompletnie nie rozumiemy czym jest nerwica, nie znamy tych schematów i nie wiemy jak sobie z tym radzić, ale Ty sama pisałaś, że to wszystko już wiesz.
Ta Pani mogła mieć może ostatnio też ciężki okres i nie do końca może umie oddzielić życie zawodowe od rodzinnego, stąd swoje złe emocje przekazuje Tobie, poprzez nieprzemyślane odpowiedzi.
Problem polega chyba na tym, że od tych jej "złych humorów" Tobie się też pogarsza.
Ty musisz przestać szukać na zewnątrz sposobu jak pozbyć się lęku i wszystkich objawów, tylko wewnętrznie pozwolić na nie by one były. To jest kluczem.
W tej książce też napisali fajne zdanie, że gdyby twój organizm mógł mówić, to by ci powiedział, przestań szukać lekarstwa na zewnątrz, tylko daj mi w spokoju działać, ja wiem jak się z tego wyleczyć. Jedyne co masz robić to nie przeszkadzać".
A my mu przeszkadzamy w ten sposób własnie, że przy reakcji przykładowo lękowej, która zamanifestuje się uczuciem duszności, my dalej się tego boimy i panikujemy, że to się pojawiło, stąd wszystko nakręcamy razy 1000 i tym przeszkadzamy by masz umysł miał czas się zregenerować i uspokoić. I jest to błędne koło.
By wyleczyć nerwicę musisz robić : NIC. Te nic nie oznacza leżenia w łóżku tylko zachowywania się tak jakby jej nie było, czyli żyć tak jakbyśmy chcieli świadomie, pomimo emocjom, które nakazują coś odwrotnego.
Czyli robienie właśnie nerwicy na złość. Ona oczywiście się zbuntuje dając Ci jeszcze mocniejsze duszności, ale dalej trzeba to ignorować. Wróć do nagrań może jeszcze raz, szczególnie do sezonu 2, niech głosy naszych guru będą tymi Twoimi uspokajaczami. Oczywiście, jeżeli jednak kontakt z drugim na ciebie wcześniej pozytywnie działał, to jak najbardziej poszukaj dobrego terapeuty.
W innym poście opisałem krótko jak ja poradziłem sobie z dusznościami i zajęło mi to naprawdę niewiele czasu, pomimo że był to mój konik nr.2

Gdy wszedłem na forum i poczytałem, że w nerwicy występują duszności i to takie właśnie jak mi się zdarzały(hiperwentlacja - po chwili nie mogłem zaczerpnąć nawet grama powietrza lub całodniowe uczucie, że muszę świadomie oddychać bo inaczej wydawało mi się że oddech staje i się duszę lub gula w gardle, czy uczucie zaciskania na szyji )wtedy przekonałem świadomość właściwie od razu, że to jednak nie astma, którą podejrzewałem, ale pozostało z tyłu głowy, ale "może jednak pójdę do lekarza po inhalator będę miał zabezpieczenie"

Następnie posłuchałem nagrań i zrozumiałem z czego te duszności wynikały.
Trzeba zrozumieć wpierw jedną rzecz. Duszność przy lęku objawia się może gorszym oddychaniem tak w 5%, naprawdę prawie niezauważalnie. Czemu my to tak odczuwamy strasznie. Z banalnego powodu. Gdy znajdziemy się w sytuacji, gdzie odczujemy lęk, może pojawić się delikatne uczucie duszności. Tylko problem w tym, że gdy je odczujemy automatycznie następuje kolejny atak paniki, że zaczynamy znów się dusić, to zmaga lęk, co powoduje jeszcze większe odczucie duszności.
I teraz następuje tak jak u mnie w pierwszym przypadku branie coraz to większych oddechów i wpadamy w hiperwentylację. A hiperwentylacja to nie jest uczucie duszności, że mamy za mało tlenu, tylko właśnie za dużo. W niej nie możemy się udusić faktycznie. Po prostu przez lękowe szybkie nawet nieświadome oddychanie, w płucach zbiera się za dużo tlenu, wiec wtedy nie możemy już zaczerpnąć do końca oddechu i wtedy wpadamy w panikę i uruchamiamy lawinę koła nerwicowego i przeogromne duszności.
A czasami u mnie, gdy była ta lekka duszność i nie doprowadzała do paniki i hiperwentylacji, to i tak wywoływała lęk i wtedy właśnie próbę kontroli oddechu, co doprowadzało zwróceniu całej uwagi na oddychanie, a nie na życie wokół.

Ja w końcu, gdy to zrozumiałem przestałem się bać, że się uduszę, bo od duszności nerwicowych nie da się udusić. Pozostał jeszcze jeden problem. Samo to odczucie duszenia było nieprzyjemne i bałem się że wystąpi. Ale po odsłuchaniu nagrań postanowiłem się z tym skonfrontować.
Gdy pierwszy raz pojawiła mi się ta duszność, pozwoliłem jej po prostu być. To spowodowało, ze nie panikowałem i utrzymywało się tylko na lekkim odczuciu duszności. Wtedy odwrotnie niż wcześniej, zaczynałem specjalnie wolniej oddychać lub do rękawa i próbowałem jak najszybciej odwrócić od tego uwagę, a nie próbować tego kontrolować na siłę jak wcześniej.
I faktycznie pomagało, za chwilę zorientowałem się, że się nie duszę. Oczywiście czasem po chwili próbowało to wrócić, ale wtedy na szybko to wyśmiewałem, bo wtedy naprawdę zaczęło mi się to wydawać zabawne, że tak sobie można wkręcić duszność.
Gdy widziałem, ze to zaczęło działać, mój stan emocjonalny, zaczął się przekonywać że faktycznie to nic strasznego i przeszła mi całkowita ochota pójścia do lekarza po ten nieszczęsny inhalator na wszelki wypadek. Wiem, że astma do bzdura, bo ona nie mija, gdy się odwróci myśli.
Od 3 miesięcy nie miałem ani jednego ataku duszności, ani próby kontroli oddechu, a i nie boję się jej gdyby się miała pojawić. Bo wiem, ze już się nie nakręcę tym tak jak kiedyś i już nie wpadnę w hiperwentylację, bo nie ma powodu. (no może odczułem ze 3 razy leciutka duszność, ale od razu to olewałem i trwała chwilkę i mijało) :DD
Pomyliliśmy światy ! Świat naszego myślenia uznaliśmy za ten realny, a ten prawdziwy mamy tylko za tło. Za wszelką cenę trzeba to odwrócić !
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

10 lutego 2017, o 00:53

Truskawka to miło:)
Witam w clubie gorącej wody, ja własnie nastawiłam czajnik.
Pije codziennie przed snem:)
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
ODPOWIEDZ