Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Przywitanie, prośba o radę i punkt widzenia inny niż mój zaburzony.

Tutaj możesz się przedstawić, napisać coś o sobie.
ODPOWIEDZ
Pilot
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 10 grudnia 2016, o 21:14

3 maja 2017, o 12:49

Witam wszystkich, mam na imię Łukasz i mam 25 lat. Postaram się aby post był w miarę "krótki" bo nie chce nikogo tutaj zanudzić na śmierć. No bo wiadomo komu chce się czytać ściany tekstu.

Co mnie skłoniło do napisania tego posta? Natręt, a przynajmniej tak mi się wydaję, ze to natręt jeden z wielu jakich mam/miałem, ale o nim później.

Chciałbym zaznaczyć, że przed nerwicą nie miałem żadnego z tych objawów, które postaram się opisać, a jeśli już miałem to jak każdy normalny i zdrowy człowiek nie zwracałem na nie uwagi.

Wstęp.

Jeśli chodzi o dorastanie to chyba niczym się ono nie różniło od zwykłego szarego przechodnia. Byłem czynnym sportowcem (piłka nożna), w sumie to kiedyś tylko tym żyłem. Im byłem starszy tym sportu było coraz mniej, bo studia, pierwsze pracę dorywcze itp. Na dzień dzisiejszy nie uprawiam nic, a jeśli już to uprawiam i choduje sprawnie zaburzenie. Miałem też znajomych, dziewczyny itp. Normalka. W rodzinie żadnych patologii nie doświadczyłem, zwykla rodzina która jak każda miała swoje problemy, czasami były kłótnie i inne spory, ale nic strasznego. Nie chce tutaj wchodzić w szczegóły bo wydaje mi sie, że to nie miało jakiegoś gigantycznego wpływu na moją nerwicę. Wiadomo, ze gdybym rozbieral swoją przeszłość na części pierwsze znalazłbym wiele przykrych sytuacji, ale kto ich dzisiaj nie ma. Idąc dalej traumy żadnej prawdziwej nie przeżyłem, za jedyną chyba uważam rozstanie z moja była dziewczyną po długoletnim związku (pierwsza prawdziwa miłość) bo naprawdę dość mocno to przeżyłem, ale doszedłem do siebie, przysłowiowy czas uleczył rany. Reasumując byłem zwykłym gościem, z planami i perspektywami na życie. Właśnie kończyłem studia magisterskie i miał nastać moment wejścia w dorosłość już na serio.

Zawsze też chciałem kierować się rozumem, ale stety czy nie o wiele bardziej blizej mi do osoby emocjonalnej mimo iż usilnie chciałem to zmienić. Potrafię się wzruszyć itp itd, ale nigdy tego nie okazywalem. Prawdziwy ja był tylko w domu, gdzie nikt nie widział. Po wyjściu zawsze byłem tym opanowanym, i raczej uśmiechniętych gosciem, którego nie dało się złamać. Było mi z tym dobrze, nie miałem jakiś wewnętrznych rozterek.

Nie będę oszukiwał, ale od pewnego momentu nie prowadziłem zdrowego trybu życia i mam wrażenie, ze od tego właśnie znalazłem się w takiej sytuacji. Od czasów technikum, ale o wiele bardziej już na studiach przeplynalem morze alkoholu fast foodów oraz sporadycznie używek (wypróbowałam kilka, i na szczęście żadna mi się nie spodobała). Pozostając przy alkoholu, stał się on moim nierozlacznym znajomym. Na studiach inżynierskich czas leciał od imprezy do imprezy i oby tylko zdać w międzyczasie sesje, a później jakoś to będzie. Na magisterce zacząłem już można powiedzieć zwalniać bo się obudzilem, ze trochę przesadzam. Zamiast chodzić nawalony 3 razy w tygodniu, zwolnilem do 3 razy, ale w miesiącu. Mam wrażenie, ze po prostu zajechałem w końcu organizm i się zbuntował. Tyle. Głupi ja.

Zaburzenie.
Wszystko zaczęło się, we wrześniu zeszłego roku. Byłem w pracy, gdzie najadłem się dość dużo nerwów, ale dało się wytrzymać (pracowałem za granicą, na okres wakacyjny) Miałem akurat przerwę i jadłem śniadanie. Bach! Zrobiło mi się niedobrze. Wyszedłem przed budynek, ochlonalem, zrobiło się lepiej i wróciłem spowrotem. No i nic bardziej mylnego. Zaczęło się. Pierwszy niezapomniany atak paniki. Sucho w gębie, mroczki przed oczami, spocony, trzesace ręce, nogi z waty, serce 300 uderzeń na minutę, wjechalo DD, natręty, przerazliwy lęk (Otruli mnie - to był pierwszy natret jaki miałem, do dziś się z nim borykam, ale już w o wiele mniejszym stopniu. Miałem nawet okres, ze bałem się jeść bo myślałem, ze znowu dostanę ataku. Teraz ten natret przekształcił się w to, ze boję się jeść posiłków jeżeli sam ich nie zrobię, nie zawsze tak jest, ale czasami przychodzi i dostaje od razu kopa z miejsca) no kurw... prostu dostałem całą gamme objawów w ułamku sekundy. Stagnacja. Co mi jest? Co to było? Miliard tego typu pytań. Myślę, ze reszty już użytkownicy tego forum się domyślaja co miało dalej miejsce. Pracowałem tak jeszcze dwa tygodnie i nie dałem rady wróciłem do Polski, bo zaraz i tak miał zaczynać się ostatni semestr mojej magisterki.

Teraz duży skrot żeby nie opisywać wszystkich objawów i każdego dnia.

Pierwsze trzy miesiące nie wyszedłem praktycznie ze swojego pokoju. DD było za duże jak i objawy somatyczne oraz lęk uniemożliwiły mi powrót do normalności do tego stany depresyjne, jak i możliwe że już depresja w jakimś stopniu na dzień dzisiejszy skutecznie posyłała/posyła mi kolejne kłody pod nogi. Doszła agorafobia. Miałem także etap totalnej pustki w głowie, czarna dziura (to było chyba najbardziej przerażające, moment gdy nie potrafiłem sobie nic wyobrazić, ani o niczym pomyslec, nie było nic). Rozwinął się piękny okaz nerwicy. Piekło się zaczęło. Mniej więcej w połowie października znalazłem to forum. Przeczytałem chyba wszystko co jest możliwe. Dziękuję za to bo zapewne bez tego miejsca już bym postradal zmysły. Postanowiłem że się odburze, od razu szybko, żeby tylko to się skończyło. Udałem się nawet na psychoterapie (byłem dokladnie siedem razy, stwierdziłem, ze to nie dla mnie. Może źle trafiłem, ale na wejściu oczywiście zaproponowano mi leki. Nie zgodziłem sie. Nie wziąłem ani jednej tabletki i nie zamierzam, wybrałem może i dłuższą drogę do zdrowia, ale wiem że są tu ludzie którym się bez lekow udało pokonać nerwicę więc i ja moge. Na każdym spotkaniu nic się nie dowiadywalem. Gadałem o swoich objawach, a na zadane pytanie przeze mnie co mogę zrobić żeby pozbyć się dd i jak przestać się jej bać, gość odpowiedział mi się, są różne sytuację w życiu i jakbym wygrał w totka to pewnie moje nastawienie by się od razu zmieniło. Wysiadłem przy tym i już więcej tam się nie pojawilem. Jedyne co wartościowego się tam dowiedziałem to to, że mam nerwicę a nie inne gówna, typu schizofrenię).

Lecąc na fali informacji z tego forum i korzystając z jego rad pomimo miliarda wszelakich objawów udało mi się ukończyć ledwo ostatni semestr studiów. Chociaż pracy magisterskiej do tej pory nie udało mi się niestety napisać i nie zanosi się na to. Praca magisterska jest jedyna rzeczą jaka trzyma mnie z światem z przed zaburzenia. Jest to w sumie jedyna rzecz która mi przypomina o czym myślałem i co chciałem zrobić w swoim życiu. Reszta straciła sens.

Pod koniec grudnia nastąpił przełomowy moment. Minął lęk wolnoplynacy. Radość, podskoki do sufitu trwały jeden dzień...Następnego dnia lęk nie wrócił i tak to trwa to dnia dzisiejszego. Ale niestety natręty, dd, i część objawów fizycznych powróciła. Koniec euforii, znowu smutek i znowu zamknięcie się w pokoju.

Na dzień dzisiejszy po czterech miesiącach starania się i pracy nad sobą jestem w momencie, gdzie nie mam już wiekszosci objawów fizycznych. Zniknęły one w 90% czasami mnie jeszcze coś łapie, ale już nie robię z tego wielkiego halo. Nie mam ataków paniki. Nie ma lęku wolnoplynacego, czasami się jakiś pojawi, ale zlewam i przechodzi. Mogę już wychodzić bez problemu.

W całej okazałości zostały mi stany depresyjne raz większe raz mniejsze oraz natręty.

I tutaj przechodzę do sedna sprawy.

DD - co w przypadku, gdy nie jestem w stanie stwierdzić czy dalej je mam czy nie. Wiem już że ja to ja, poznaje się lustrze itp nie widzę już świata za mgla, domy i ludzie są normalni. Ale mam wrażenie że dalej coś jest nie tak. Sam nie potrafię powiedzieć co, ale coś jest na rzeczy. Na początku kiedy już zeszło wrażenie, widzenia świata za szyba myślałem, ze przeszło, ale coś jest nie tak.
Wiem, ze nie powinienem się w to zagłębiać, ale to odczucie dziwnosci najczęściej pojawia się kiedy wychodzę z domu. Strasznie to przeszkadza w powrocie do normalności. Nazwałbym to może brakiem połączenia z otaczającym mnie światem. Niby normalnie, ale coś jednak nie tak.

Natret od którego się wszystko zaczęło i dlaczego pisze ten nudny długi post. Mam nadzieję, ze to tylko natret. Mianowicie dzisiaj zacząłem słyszeć ptaki. Cwierkanie, bez powodu. Nie wiem skąd ten dziwek ale przeraził mnie i oczywiście zapaliła się lampka shizofrnia no i reszta już poleciała. Dodam, ze ten dźwięk raczej i tego nie jestem właśnie pewien jest tylko w mojej lepetynie. Od tego poleciała kolejna myśl czy ogólnie wszystkie dźwięki jakie słyszę są normalne, a nie są wytworem mojej wyobraźni. Nie wiem jak to inaczej ująć. Mam swiadomosc, ze nerwica lubi podejść od różnej strony, ale to jest naprawdę dziwne i inne od wysztkeigo co do tej pory mi się przytrafiło.

I ostatnia już rzecz. Rozmowa. Totalnie nie wiem jak to opisać. Mniejsza z tym że zapominam co chce powiedzieć, gubię się w środku zdania itp. Nie mogę się skupić na temacie rozmowy z nikim. Najchętniej odpowiadalbym jednym słowem żeby tylko nie składać pełnego zdania. Do rzeczy, w momencie gdy coś mówię na głos do kogos, wiem że to jest mój głos i, ze ja to mowie, ale słowa lecą same. Gadam byle co byle nie wyjść na skończonego głupka. Trwa to od jakiś 2 miesięcy i nie wiem co na to poradzić kompletnie. Ostatnio spotkałem się że znajomą że studiów z która trzymałem się non stop. Mogłem z nią gadać godzinami, a co się stało, nie potrafiłem nawiązać z nią normalnej rozmowy, kompletna pustka w głowie, słowa jakieś z ust wychodzily, ale nie byłem do nich w ogóle przekonany, ze mają jakiś sens i zastanawiałem się czy to co mówię jest normalne.
Jak dureń, ucieklem po pół godziny męczarni bo inaczej nie dało się tego nazwać. Jedyne co pamiętam to jej wzrok na mnie, który mówił, ze jestem jakiś oblakany.

No i ostatnia rzecz nie wiem gdzie to wcisnąć więc dam to na koniec bo to mnie też męczy. Jak mam np zawierać nowe znajomości poznać jakaś dziewczynę kiedy nie umiem rozmawiać. Raczej jest to niewykonalne. Kompletnie mnie ta myśl wytrąca z równowagi i tracę chęci do dalszego działania.

Miał ktoś może podobne obawy czy też objawy? Jak się tych rzeczy pozbyć? Mam wrażenie że normalność gdzieś tam jest, mimo iż już zapomniałem i się totalnie pogubiłem jak to jest być normalnym, a to tylko lub aż 8 miesięcy bycia zaburzonym. Te rzeczy które wymieniłem mogą wydawać się małe w porównaniu z tym co niektórzy przechodzą w nerwicach, ale to uniemożliwia mi ruszenie do przodu.

Mam nadzieję, ze znajdzie się ktoś kto to przeczyta.

Pozdrawiam.

Odwalacie tu świetna robotę, zupełnie bezinteresownie. Szacunek.
Awatar użytkownika
Ardiano K-ce
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 285
Rejestracja: 10 marca 2017, o 05:36

3 maja 2017, o 22:17

Szukanie podobnego przypadku do swojego to błąd,który wielu z nas popełnia.Wszyscy jesteśmy inni choć w nerwicy wiele objawów nas łączy.Nie czytałem całej twojej historii bo czytałem już takich wiele.Masz takie zaburzenia jakie masz i tak samo jak inni tutaj,powinieneś akceptować ten stan i puszczać kontrole.Wielkim błędem było rezygnowanie z aktywności fizycznych na rzecz studiów itp.Pozbawiłeś się w zasadzie jedynej formy redukcji stresu w swoim organizmie.Jedynym lekarstwem na twój stan,jest życie.Nie mów że czegoś nie możesz,jak możesz.Jedyne co w tym"matrixie"cie ogranicza to twój własny umysł a on nie jest wykonawcą.Zanim następnym razem,napiszesz historię życia,dobrze zapoznaj się z wpisami na forum i z filmami.Wiem,każdy czuje na początku,że powinien poznając się z innymi,powiedzieć coś o sobie.Masz taki sam problem,jak każdy z nas,nie kategoryzuj nigdy tego bo w ten sposób tylko bardziej się do tego przywiązujesz a nie o to chodzi.Moja dobra rada,zyj i skup się n chwili obecnej,jeśli nie potrafisz,naucz się tego bo to jedyne rozwiązanie.Dbał o ciało,dusze i umysł,bo to najlepsze co możesz zrobić.Nie przejmuj sie niczym innym a z czasem wszystko się ułoży.Powodzenia ;witajka ;witajka
Nie żyjesz chwilą obecną,to żyjesz w własnej głowie.Przeszłość i przyszłość istnieją,jedynie w twojej głowie.
wyjdź ze swojej głowy i zacznij żyć,bo sensem i prawdziwym celem życia,jest życie samo w sobie.
Awatar użytkownika
schanis22
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2199
Rejestracja: 17 września 2015, o 00:28

3 maja 2017, o 22:30

Pilot przeczytałam cały post - gratulacje dla mnie :D Witaj na forum kochany , wszystko co opisałeś to typowe objawy nerwicy i gwarantuję Ci że z niej wyjdziesz wdrażając w życie- rady z forum .
Osiem miesięcy to nie jest długo ja z nerwicy wychodziłam , no trochę dłużej :D Pamiętaj że w zaburzeniu można normalnie żyć i być szczęśliwym .
W zdrowym ciele zdrowy duch , zdrowa głowa zdrowy brzuch.
Nerwica jest małą ściemniarą francą , wróblicą cwaniarą . Plącze nam nogi i mówi idż ! Wkręceni w zgubną nić .
Świata nie naprawisz - napraw siebie .
ODPOWIEDZ