Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Próbuję ale no nie mogę

Forum poświęcone: nerwicy lękowej, atakom paniki, agorafobii, hipochondrii (wkręcaniu sobie chorób), strach przed "czymś tam" i ogólnie stanom lękowym np. lęk wolnopłynący.
Możesz dopisać się do istniejącego już tematu lub po prostu stworzyć nowy.
Tutaj umieszczamy swoje objawy, historie, przeżycia. Dzielimy się doświadczeniami i jednocześnie znajdując ulgę dajemy innym pocieszenie oraz swego rodzaju ulgę, że nie są sami.
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

6 marca 2017, o 20:35

Po 4 miesiącach zmagania się z nasiloną nerwicą niestety stoję w miejscu.
Nie powiem żebym jakoś bardzo cierpiał, bo nieraz czułem się gorzej, tym niemniej bardzo mi mój stan przeszkadza.
No głupim wkrętem się zaczęło, głupią myślą: "a co jeśli stanę się taki zdrętwiały i obojętny" i w zasadzie podejrzewam, że gdyby nie pojawił się ten stan na zawołanie myślą to nic by teraz nie było. Ale machina ruszyła, bo był taki okres że ponabijałem sobie wkręty (co gorsza pojedynczymi myślami) a teraz nie potrafię tych wkrętów wywalić xD 4 miesiące próbuję i nic :D
Np wkręt a co jeśli stracę przyjemność ze słuchania muzyki i już muzyki nie słucham bo mi nie sprawia przyjemności a bardziej drażni.
Albo taki o: a co jeśli nie będę miał przyjemności z robienia tego co lubię ? I BACH nie mam już przyjemności z wielu rzeczy.
Był taki moment, że wydawało mi się, że z tego się już podniosłem i że znów będzie dobrze, a tu taki CH@@ :D

Ale mogę się przyznać tu przed sobą i przed wami, że właśnie nerwica zaatakowała to na czym mi najbardziej zależało. Bo jakoś nie potrafię sobie wyobrazić życia bez odczuwania przyjemności z takich małych rzeczy. A teraz jak większość czasu chodze taki trochę osowiały, w momencie gdy leci fajna muzyka ja drętwieję i nie potrafię się tym cieszyć. Co jest najgorsze to to że nie wystarczy że ja się czymś mocno zajmę że odwrócę uwagę, że przestanę panikować. Myślałem że wówczas to samo przejdzie, że po chwili uświadomię sobie: "WOW! ja sie teraz dobrze czuje ! O kurczę ! Wystarczyło o tym nie myśleć i się nie nakręcać ale super !". No niestety ta metoda u mnie nie zdała egzaminu, bo przez ponad miesiąc żyłem taką postawą i wiarą że to coś da i uwierzcie mi że na prawdę byłem pozytywnie nastawiony i wierzyłem że będzie dobrze, że byłem często tak zajęty różnymi sprawami że na całe dnie zapominałem o nerwicy.
Co z tego ?
Będąc bardzo zajęty miałem wyłączone myślenie na świat, byłem tylko ja i czynność którą byłem pochłonięty. W momencie gdy skończyłem to uświadamiałem sobie, że wcale się lepiej nie czuję, że dalej czuję się dennie tak nijak.
Cały czas też sobie przez te 1,5 miesiąca powtarzałem że sobie dam radę że będzie dobrze, że to ode mnie zależy jak się czuję i że wkrótce będzie tylko lepiej i wiecie co ? Wierzyłem w to na prawde i szczerze wierzyłem.
No niestety najczarniejszą prawdą było to, że po tym czasie zrobiłem sobie podsumowanie i zrobiłem sobie taki przegląd swojego stanu z przed tego 1,5 miesiąca, bo wcześniej się nad tym zastanawiałem. I prawda wyszła bardzo smutna. Mianowicie przez większość tego minionego czasu czułem się tak naprawdę źle, bo cały czas napięty, albo zdołowany, albo zobojętniały, albo nerwowy, mało co mnie cieszyło itd. No i to mnie tak uderzyło że się podłamałem. Próbuję dalej ale z każdym dniem jest mi już coraz trudniej walczyć, bo nie widzę żadnego postępu, nic nie rusza do przodu a nawet się cofa...
Awatar użytkownika
Mariusz87sk
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 213
Rejestracja: 7 maja 2013, o 21:58

6 marca 2017, o 20:40

Siema w trakcie nerwicy niestety tak jest i sam to nieraz przerabialem i przerabiam obecnie...jest spoko nawet bardzo dobrze a tu jeb wszystko sie zatrzymuje albo czujemy jakbysmy robili krok w tyl ale najwazniejsze to starac sie niepoddac i pomimo przeszkud malym kroczkami isc do przodu..obecnie sam jestem w takiej sytuacji tyle ze ja sie wspomagam chemia ale tez wszystko bylo git az tu 2dni tem bumm i juz mam leki dola mysli w glowie jedne za raza cos sie stanie ze mna itd
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

10 marca 2017, o 19:12

Cześć,

Dzięki za odpowiedź. Psycholog mi mówi, że ja sam sobie nakręcam takie stany i jedyną ich przyczyną jestem ja sam.
Tylko jeśli tak jest, to dlaczego np wcześniej potrafiłem się panicznie bać tych stanów i one się mimo tego panicznego strachu nie pojawiały. A teraz nawet jak jestem spokojny to te doły przychodzą, potem odchodzą i znów przychodzą i tak w kółko.
Generalnie jest tak, że na 7 dni w 3-4 mam doły, a w pozostałe mam taki nastrój zobojętniały.
Byłoby łatwiej jakby były jakieś całkiem dobre dni ale ostatnio ich za bardzo nie ma.
Może byłoby łatwiej jakbym wiedział JAK mam sobie z tym radzić jakie dokładnie działania podjąć. Psycholog mi tylko mówi, że to ja sam musze znaleźć rozwiązanie, no super tylko że ja po to przyszedłem, żeby je dostać, takie stwierdzenie to i bez psycholog se moge powiedzieć. Tylko niekoniecznie to coś pomoże.

W ogóle brakuje jakiejkolwiek przyczyny tego mojego stanu - takiej że coś się w moim życiu zmieniło, coś złego się stał. 24 lata żyłem normalnie i co to już ma być koniec normalności ? Już do grobu mam tak wegetować ?
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

10 marca 2017, o 19:28

Takie wkrętki lękowe działaja póki się nimi przejmujemy.
A żeby się nie przejmować trzeba czasu i cierpliwości.
Za jakiś czas to wszystko wyda Ci się smieszne i bzdurne, zapewniam.
Nic nie musisz z tym robić poza zaakceptowaniem że takie masz objawy lekowe.
Minie samo na wiosnę pewnie jak zaczniesz wiecej wychodzić, więcej będzie sie działo
i nie będzie tyle czasu na wkręcanie sie i analizowanie.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

10 marca 2017, o 20:14

Dzięki za odpowiedź.

Wiesz ja też mam problem z popędem - pożądaniem seksualnym. Prawie w ogóle go nie odczuwam, a dni kiedy go odczuwam jest mało i to i tak nie jest to 100% tego co było kiedyś a jedynie jakieś 25%.
Taki problem się u mnie już ciągnie 4 lata...
Wg lekarza to psychika, ale to dlaczego nie przejmowanie się popędem nie spowodowało jego powrotu. To jest jakaś różnica między odczuwaniem popędu a obniżonym nastrojem ?
Moim wielkim problemem jest to, że wszystkie złe stany odnoszę do tego popędu, że skoro popęd już tyle lat nie wraca i skoro jest to psychika to czemu tak nie może się stać z obniżonym nastrojem ?
To jest coś co mnie bardzo blokuje w pozytywnym myśleniu. Ja się już nie przejmuję tym popędem, pogodziłem się, że już nic z tego nie będzie, ale przeraża mnie że to samo może stać się z moimi dobrymi emocjami, z moim dobrym nastrojem.
Awatar użytkownika
zlekniona
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 18 września 2015, o 22:53

10 marca 2017, o 21:38

SCF pisze: Może byłoby łatwiej jakbym wiedział JAK mam sobie z tym radzić jakie dokładnie działania podjąć. Psycholog mi tylko mówi, że to ja sam musze znaleźć rozwiązanie, no super tylko że ja po to przyszedłem, żeby je dostać, takie stwierdzenie to i bez psycholog se moge powiedzieć. Tylko niekoniecznie to coś pomoże.
Wydaje mi się, że tutaj leży duży problem.
Wbrew temu, co mówisz, psycholog wcale nie jest od tego, aby dać Ci rozwiązanie problemu. Psycholog jest po to, aby pomóc Ci odnaleźć przyczyny problemu, ew pomoc radzić sobie z nawykami, ale nigdy nie da Ci gotowego rozwiązania, bo to jest właśnie Twoje zadanie. Ty musisz znaleźć swój własny sposób na to.

Rozwiązanie natomiast, wręcz gotowe, dają Ci chłopcy z forum. Dopóki nie zaakceptujesz siebie i swojego stanu, dopóki nie spojrzysz na to wszystko z dystansem i nie zaczniesz podchodzić do swoich stanów logiką i rozsądkiem - dopóty będziesz się szarpał sam ze sobą oraz ze swoimi emocjami.

Bardzo to wszystko analizujesz, zdecydowanie za bardzo. Każdy z nas to przechodzi, prędzej czy później, grunt to nie dać się w to wkręcić.
Ja też nie mam praktycznie w ogóle popędu, ale wiem, że to tylko epizod, i gdy się z tym uporam wszystko wróci do normy, bo taka jest kolej rzeczy.
Matką wolności jest dyscyplina - Leonardo Da Vinci
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

11 marca 2017, o 09:15

"Każdy z nas to przechodzi, prędzej czy później, grunt to nie dać się w to wkręcić.
Ja też nie mam praktycznie w ogóle popędu, ale wiem, że to tylko epizod, i gdy się z tym uporam wszystko wróci do normy, bo taka jest kolej rzeczy."

Ale taki epizod może trwać całe życie. Jest mnóstwo osób, którym zaczęły się takie epizody gdy mieli np 20 lat i teraz mają 40-parę i nadal nie jest lepiej. Z tego co czytam to statystyka jest okrutna bo mało jest osób które z tego faktycznie wyszły. Przynajmniej tak to wygląda z opisów w internecie i z rozmów z osobami o podobnych problemach. Chociaż chciałbym, żeby akurato to co napisałem było nieprawdą.

A co do działań, powiedzmy, że muszę zmienić nastawienie, przestać analizować, zacząć inaczej myśleć. Problem polega na tym, że ja nadal nie wiem jak to robić. JAk się do tego zdystansować. Dla mnie moim sensem życia było przeżywanie dobrych chwil, realizowanie swoich zainteresowań, ale wszystkiemu temu towarzyszyły jakieś dobre emocje, a teraz jeśli ich nie ma, to naturalnie odechciewa się robić cokolwiek. Pozostaje jedynie robić coś na siłę (albo mechanicznie bez żadnych odczuć), no i tak właśnie robię od kilku miesięcy, robię z rozsądku, ale to nie pomaga. Też nie jest tak, że ja siedzę całe dnie w domu i mi się nudzi, bo od poniedziałku do piątku wychodzę z domu o 6 rano a wracam o 22 i mam całe dnie intensywnie poupychane. Dopiero na weekend mam trochę luzu. Skoro przez miesiąc czasu cały czas w głowie sobie powtarzałem, że będzie dobrze, że nie ma się czym przejmować, a mimo to nie za wiele się poprawiło, tylko po to by znów wrócić do tego co było na początku tzn że coś ŹLE musiałem robić. Tylko ja na prawdę nie wiem co.

Ja nie wiem jak mam znaleźć radość z życia kiedy nie odczuwam radości, jak ponownie znaleźć sens tego wszystkiego. Czy dalej mam sobie wmawiać że będzie dobrze? No ja nie mam zielonego pojęcia co robić...

Wczoraj przerabiałem kolejny rozdział książki "Pułapka myśli" były jakieś ćwiczenia po których były stwierdzenia: "zapewne pierwsza myśl jaką miałeś to...., pojawiło się w tobie....; tak właśnie działa psychika, że ludzie tak myślą i takie są ich skojarzenia" - no cóż właśnie ja nie miałem takich skojarzeń tych ćwiczeniach ani takich myśli jakie podał autor, w ogóle to nie pasowało do reszty...
Awatar użytkownika
marianna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2070
Rejestracja: 23 kwietnia 2014, o 23:47

11 marca 2017, o 13:39

Tak jak zauważyła zlekniona duzo analizujesz a jak sam zauważyłeś jest ok jak sie czyms zajmiesz.
Tak to działa, zawsze.
Dlatego na wszelkie takie sprawy najlepsze jest działanie i zajmowanie sie czymś.
Co bys nie przeczytał to i tak samo minie, i im mniej będziesz miał czasu na analizowanie tego
tym potem mniejsze wrażanie juz taka myśl na Tobie zrobi bo stanie sie mało ważna.

Wyciszenie popedu czy emocji pozytywnych, odczuwania radosci, tak spontanicznie
to normalne przy stanie lękowym i ciagłej kontroli i analizowaniu/
Umysł się skupia na zagrożeniu i nie ma juz za bardzo miejsca na takie normalne podniety.
Zreszta mało kto w stresie ma ochote na seks;)
To normalne, nie przejmuj sie tym.
Jak sie wyciszysz wszystko wróci samo do normy.
*** JEŚLI KTOŚ MI ODPOWIADA TO "CYTUJCIE" BO JA POTEM GUBIĘ WĄTKI ***

http://www.zaburzeni.pl/25-etapow-trwania-nerwicy-wg-kamienia-t4347.html
http://www.zaburzeni.pl/spis-tresci-autorami-t4728.html
STRACH PRZED UTRATĄ KONTROLI ITD:
http://www.zaburzeni.pl/strach-przed-smiercia-szalenstwem-i-utrata-kontroli-t427.html
VIDEO:
https://www.youtube.com/watch?v=8KrCjT6b1VI&feature=youtu.be
SPIS MYSLI NATRETNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/zbior-naszych-natretnych-mysli-i-obrazow-myslowych-t4038.html
SPIS OBJAWOW SOMETYCZNYCH/LEKOWYCH:
http://www.zaburzeni.pl/nerwica-objawy-mala-encyklopedia-naszych-objawow-wpisz-sie-t3492.html
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

22 marca 2017, o 08:04

"Tak jak zauważyła zlekniona duzo analizujesz a jak sam zauważyłeś jest ok jak sie czyms zajmiesz.
Tak to działa, zawsze."

Jak się zajmuję czymś to nie jest OK, napisałem że jest lepiej ale nie jest ok. Jest tak, że jak się czymś zajmę bardzo intensywnie to jestem tylko ja i ta czynność, ale wtedy nie ma czasu uświadamianie sobie czy czuję się źle czy dobrze, po prostu jestem tak zajęty, że się nie czuję. Nie jest tak, że zajmę się czymś i nagle poczuję jakąś radość jakiś lepszy nastrój.

"Dlatego na wszelkie takie sprawy najlepsze jest działanie i zajmowanie sie czymś."

Generalnie jest tak, że zajmując się czymś jestem trochę jak zombie. A nawet jak nie zwracam uwagi na to jak się czuję to i tak czuję się jakiś zgaszony wypalony. Wcześniej to tryskałem jakąś energią i radością, że wstaję rano, radością że będzie weekend, że się z kimś spotkam, a teraz jest to wszystko stępiałe takie odległe i puste. A w momencie jak zacznę to analizować i uświadomię sobie, że kurcze cały ten czas czułem się ch@@@owo, to wtedy łapię silnego doła - podejrzewam że to już jest faktycznie efekt wtórny. Dodam też, że ja nie odczuwam stanów lękowych nie czuję lęku, nie mam przyspieszonego bicia serca czy sztywności mięśni.


"Co bys nie przeczytał to i tak samo minie, i im mniej będziesz miał czasu na analizowanie tego
tym potem mniejsze wrażanie juz taka myśl na Tobie zrobi bo stanie sie mało ważna."

No i samo mijało w poprzednich epizodach:
Po pierwszym epizodzie minęło samo po tygodniu, po kolejnym po 2 tygodniach, potem po 3 tygodniach, potem po miesiącu, a teraz już ponad 4 miesiące mnie trzyma.

Dlatego trochę trudno mi uwierzyć że będzie dobrze, skoro trend jest od kilku lat spadkowy. Inaczej by faktycznie było gdyby te gorsze okresy trwały różnie długo, np pierwszy trwałby 2 tygodnie ale już np ten trzeci już tylko tydzień, a tu jednak każdy kolejny jest coraz dłuższy, z czego ten ostatni jednak nie mija.

Ja się nie upieram że nie macie racji, pewnie i macie, bo pełno osób mówi to samo, żeby się nie nakręcać. Tylko ja nie wiem co dalej, moge nie analizować ale skoro i nie analizując tego dalej się źle czuję to może powinienem robić coś więcej ? Czy może mi się wydaje że nie analizuje a nadal analizuje. Nie wiem jak to sprawdzić.

Tak samo pytałem psycholog dlaczego mam nieprzerwanie osłabiony popęd skoro ja już przestałem schizować na jego temat i naprawdę nie myślę o nim na codzień, a mimo to go prawie nie ma. (ZAZNACZAM, ŻE JEST OSŁABIONY BEZ WZGLĘDU NA MÓJ NASTRÓJ, BO MIEWAŁEM ŚWIETNY NASTRÓJ A POPĘD NIEMAL ZEROWY) No to odpowiedź uniwersalna do wszystkiego: że się przejmuję nadal tylko podświadomie. Jak ja już słyszę hasła że podświadomie to mi się rzygać chce... Podświadomie się przejmuję popędem, podświadomie unikam problemów, może podświadomie też chcę mieć te stany ? :|
A jaki ja mam wpływ na te podświadomość ?

-- 22 marca 2017, o 08:04 --
Witam,
Niestety zero postępów. Kręcę sie w miejscu. Probuje juz na 20 sposob z tym walczyc i nic. Zajmowanie sie czyms bardzo intensywnie nie zawsze pomaga czasem czuje sie tak źle że mnie paraliżuje do jakiegokolwiek dzialania i z duzym trudem cos robię. Ja wszystko zniose bo zniose bezsennosc zniose natretne mysli zniose lek zniose objawy somatyczne ale zniesc tego ze na nic nie mam ochoty ze nic mnie nie cieszy ze wszystko meczy denerwuje ze glownymi odczuciami jakie mam to zlosc frustracja i lek to nie umiem tego zniesc to jest nie do zniesienia. A najbardziej mnie przeraza perspektywa ze tak juz moze pozostac na zawsze... Ja sie czuje jak wrak czlowieka ja sie czuje jakby moje zycie uplynelo w liatopadzie jakby wtedy zaszlo slonce za chmury i od tamtej pory niemal non stop pada. Czy to nie powinno miec jakichs popraw ? Nie rozumiem czemu to tak dlugo trwa.... Czemu to nie mija. Zawsze mijalo zawsze bylo tak ze to mijalo i czulem sie dobrze w taki naturalny sposob czulem sie dobrze. A teraz mam wrazenie ze ja w lepszych momentach czuje sie troche lepiej tylko dlatego ze sobie to mocno wmawiam. Teraz nawet jak mam nieco lepszy dzien to jak klade sie spac to w momencie zasypiania lapia mnie leki. Gdy sie budze pierwszym odczucirm jest niechec do calego swiata do tego ze musze wstac. Pierwszym uczuciem jest tez dziwna dezorientacja i ból. Kilkanascie min po wstaniu albo sie to nieco uspokaja albo jest tak juz caly dzień. Ja juz zwyczajnie mam tego dosc. Mimo staran nic sie nie poprawia ba mam wrazenie ttlko ze ostatnio sie tylko pogarsza z tygodnia. Na tyszien....
Awatar użytkownika
zlekniona
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 217
Rejestracja: 18 września 2015, o 22:53

22 marca 2017, o 23:45

Nie jestem co prawda zadna wyrocznia, ale z Twoich wypowiedzi widzę, że tego nie akceptujesz. Nie zaakceptowałeś, tylko stwierdziłeś, że jest źle, i "tupiesz nóżką" i "spoglądasz na zegarek" w oczekiwaniu, aż minie. A tak, to raczej samo nie minie.
Może wykorzystaj to, że masz tego naprawdę szczerze dosyć, i powiedz sobie - tak szczerze właśnie, że trudno, niech się dzieje co chce, i zaakceptuj. Zaakceptuj to, że masz nerwice, że ostatni okres był ciężki, i jeszcze jakiś czas będzie ciężko; że będą się zdarzać gorsze dni, tygodnie a nawet miesiące, że będzie po prostu źle przez jakiś czas, bo masz epizod nerwicowy, a ze schematu wynika, że tak być musi. I zobaczysz, że gdy naprawdę to zaakceptujesz i wyluzujesz, zacznie się poprawiać, powoli zaczniesz dostrzegać najpierw niewielkie, ale później coraz większe zmiany na lepsze. Musisz to tylko poczuć.

Ale to oczywiście tylko moje zdanie, przede wszystkim musisz działać tak, aby samemu czuć się z tym dobrze i kierować się jakąś intuicją.
Matką wolności jest dyscyplina - Leonardo Da Vinci
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

2 kwietnia 2017, o 23:42

Nie akceptuje bo nie potrafie sobie wyobrazić zeby tak mialo byc reszte mojego życia.
W środę bylem u mojej psycholog. I tego dnia powiedzialem jej to co wam. W skrocie ze te podane przez nia metody a wlasciwie jedna metoda (zeby nawet na sile myslec pozytywnie) nie pomaga a stosuje ja ponad miesiąc.
Psycholog sie otwarcie poddała. Powiedziala ze nie umie mi pomóc. Sugerowala badania głowy i wizyte u psychiatry. I zmienila sie o 180 stopni. Zawsze gadala że ona stosuje terapię gdzie nie wytyka zaburzeń. Zawsze mowila ze dobrze będzie. Teraz zaczela mi na sile wmawiac ze to moze faktycznie jakies uszkodzenie mozgu zebym poszedl do lekarza to sprawdzić. Zebym udal sie na terapie do specjalisty. A jak sie jej zapytalem czy w takim razie ja z tego w ogole wyjde to powiedziala
"Nie wiem... Sa ludzie ktorym takie metody terapeutyczne pomagaja ale jak u pana będzie... Tego nie wiem..."
Cale 1,5 nawet prawie 2 lata mnie zapewniala ze bedzie dobrze a teraz jak pojawil sie gorszy okres i jak nie zadzialala ta jej metoda to zaczela gadac zupelnie co innego... To ona mnie oszukala i klamala ze bedzie dobrze bo sama w to nie wierzyla... :(
Zrezygnowalem z wizyt u niej bo to nie ma dalszego sensu. Skoro ona na mnie kreske postawila
Awatar użytkownika
katarzynka
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 2938
Rejestracja: 20 czerwca 2016, o 20:04

3 kwietnia 2017, o 00:29

SCF, nie zrażaj się opinią pani psycholog. Czasami trzeba trochę czasu, żeby znaleźć złoty środek. Teraz jesteś jeszcze pod wpływem emocji po jej słowach i demotywuje Cię poświęcona praca i czas, ale może dobrze się stało jak się stało? To, że ona nie potrafi Ci pomóc wcale nie oznacza, że inna osoba tego nie będzie mogła zrobić. Może inny terapeuta, inny nurt terapii? Na wizytę do psychiatry myślę, że warto się wybrać, ale nie dlatego, że pani psycholog tak uważa, tylko dla samego siebie. Nie bierz sobie do serca jej słów, bo ona nie jest wyrocznią ;)
jeśli życie sprawia, że nie możesz ustać, uklęknij.

nie mów Bogu, że masz wielki problem. powiedz swojemu problemowi, że masz wielkiego Boga.
Awatar użytkownika
katarina666
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 172
Rejestracja: 15 lipca 2015, o 07:03

3 kwietnia 2017, o 15:51

Macie może jakies wpisy lub posty które Was mega zmotywowały??, poprawily od razu humor itp? :) Jesli tak to podeślijcie .z góry wielkie dzieki :)
SCF
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 888
Rejestracja: 1 grudnia 2013, o 09:57

7 kwietnia 2017, o 07:14

Wiesz. To byl juz 3 psycholog....
Teraz doszedl mi kolejny objaw budzenie sie nad ranem z silnym lękiem ktory uniemozliwia dalsze spanie. Ani relaksacje ani próby myslenia o czyms innym nie pomagają potrafie sie na chwile uspokoic a jak zaczynam przysypiac to nagle takie uczucie uklucia i znow czuje silny lęk i tak w kolko. Leki nic nie dadzą bo one dzialaja tyllo 4h. Wiec pośpię pierwsze 4h a potem i tak sie wybudze a branie kolejnej tabletki nie ma sensu bo potem na leku wstane i bede musial jechac do pracy co jest niebezpieczne. Czy wy tez tak macie ze wam dochodza kolejne objawy a te stare nadal sie utrzymuja ?
U mnie tak ostatnio jest. Jest coraz gorzej w perspektywie ostatnich lat. Mi techniki relaksacyjne nie pomagają. Byc moze to jest kwestia nastawienia bo zauwazylem ze byly takie momenty ze calkowicie zapomnialem o nerwicy i dzialo sie cos ciekawego to czulem sie duzo lepiej a jak sobie o nerwixy przypomnialem to z automatu zaczalem czuc sie gorzej. Tylko nie wiem jak tlumaczyc fakt ze zawsze majac te epizody nerwicowe mialem gora dwa wybrane objawy i zawsze zamorzutnie po pewnym czasie mijaly i czy o nich myslalem czy nie to bylo ok. A teraz objawy sie utrwalily i dochodza nowe i kumuluja sie takze teraz mam z 5 objawow na raz. Mówicie ze to minie. A powiedzcir mi czy powinienem brac leki ? Boje sie ze jak utopie w leki to juz na amen i potem nie bede w stanie bez nich funkxjonowac. Poza tym slyszalem o szeregu objawow ubocznych po antydepresantach wiec skoro jestem w stanie wszystko robic to czy to ma sens ?
Bylem u psychiatry oatatnio niby przepisala mi łagodny antydepresant ssri ale nie wiem nie mam do niej zaufania bo srednio mnie sluchala i widac bylo ze sie jej spieszy.
Nie wiem jakiego terapeute wziąć w jakim nurcie ? Do tej pory to byl zwykly psycholog. Czy taki terapeuta bedzie mi w stanie pomoc ? Ja slyszalem tez ze oni nic nie mowia ale rzucaja pojedynczymi haslami ktore G daja to rownie dobrze se moge do sciany gadac jesli tak to wyglada ? Nie zdecyduje sie na terapie grupowa z powodu ze nie moge na to wziac l4 od psychiatry bo mnie wyleja z roboty ale moge isc na platna terapie indywidualna.
Dominik.O
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 301
Rejestracja: 11 września 2016, o 10:05

7 kwietnia 2017, o 07:52

Oczywiście możesz doraźnie wspomóc się lekami,ale pamiętaj,że leki nie rozwiążą twoich problemów,dlatego pokładanie
całej nadziei w lekach psychotropowych jest błędem.Ja osobiście żałuję,że brałem leki,bo bardziej mi one zaszkodziły,niż pomogły.Trzeba też pamiętać,że po ich odstawieniu różne objawy mogą się bardzo nasilić.
"Pamiętaj,że mamy do czynienia jedynie z myślami a myśli mogą zostać zmienione.Gdy zmieniamy nasze myślenie,zmieniamy naszą rzeczywistość"
ODPOWIEDZ