Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Prawie wyzdrowiałem - co jeszcze mogę zrobić?

Tutaj opisujemy naszą drogę do zdrowia. Dzielimy się naszą zakończoną - happy endem - historią z derealizacją, depersonalizacją, dając innym nadzieję i pokazując, że to jest możliwe!
Wpisujemy także tutaj naszą drogę jaką się leczymy, co robimy aby tego się pozbyć.
Jednakże objawy, wątpliwości co do objawów, historie wpisujemy piętro wyżej.
Regulamin forum
Uwaga! Prośba dotycząca tworzenia wątków.
Wszyscy użytkownicy, którzy zamieszczają w tym dziale wątek dotyczący swojego wyzdrowienia, proszeni są w wypadku gdy nowy temat dotyczy dojścia do pełni zdrowia, aby do tytułu tematu dopisywali: Wyleczony/ona
Pozwoli to na rozróżnienie tematów osób, które w pełni wyzdrowiały od tych, którzy czują się lepiej oraz tych którzy opisują swoją obecną walkę.
Przykładowo Ania chce podzielić się swoim pełnym wyzdrowieniem, tworzy nowy temat o tytule:
"Ania dzieli się szczęściem" i dopisuje do tego Wyleczona - "Ania dzieli się szczęściem.Wyleczona". Osoby, które chcą opisać swoje lepsze samopoczucie, bądź postępy w leczeniu nie dodają tej końcówki.
ODPOWIEDZ
adamdd
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 7 lutego 2016, o 17:55

7 lutego 2016, o 19:21

Cześć :)

Na początku chcę się przywitać - mam na imię Adam, mam 24 lata i jak większość osób na forum jestem normalnym kolesiem z lekką nutką skłonności nerwicowych oraz ze zwiększoną wrażliwością. Aktualnie wychodzę z DD, a przy okazji będę miał do Was parę pytań. Jest to drugi raz w życiu, kiedy tkwię w tym stanie, ale po kolei :) Historia będzie raczej długa, postaram się więc dobrać tylko najistotniejsze szczegóły.

1) Pierwszy raz derealizacji/depersonalizacji dostałem jak dobrze pamiętam, na początku 2014 roku. Styczeń, zima, jechałem na jointowym kacu przez miasto i uświadomiłem sobie, że mija już jakiś czas, kiedy stan, który normalnie przechodził po kilku godzinach po przebudzeniu, cały czas się utrzymuje. Rok wcześniej miałem doświadczenia z ciężkim psychodelikiem, od 2012 roku paliłem minimum raz w tygodniu, zdarzało się, że częściej :) Palenie mogło mieć na mnie wpływ, to jasne, ale raczej jako katalizator, który przyspieszył wychodzenie pewnych zaburzeń na światło dzienne. Rzadko zdarzało się, że miałem paniki stricte po zażyciu. Od ok. 2010 interesuję się psychologią i wiedziałem, że psychoaktywne działanie THC potrafi znaleźć luki w Twojej psychice. Traktowałem to, jako okazję do rozwoju, a z tamtą DD poradziłem sobie bardzo szybko, bodajże po 2-3 miesiącach działałem już tak jak kiedyś, ale nadal wpadałem w zmienione stany transu, najczęściej podczas długiej jazdy samochodem.

2) Druga moja DD zaczęła się 8.12.2015 roku. Jako że jestem ambitny jak cholera, pracowałem wtedy w 3 firmach i studiowałem na dwóch uczelniach, okazjonalnie paliłem (również zacząłem fajki, które bardzo szybko rzuciłem), a także jadłem prawie same fast-foody. Do tego doszło trochę problemów rodzinnych i voila - derealizacja gotowa :) Jedną z moich prac było występowanie 2 g. dziennie przed grupą ok. 50 osób - zajęcie bardzo wyczerpujące, ale sprawiało mi dużo frajdy, można powiedzieć, że byłem wodzirejem :huh W trakcie jednego takiego wystąpienia, nagle poczułem się jakby ktoś przełączył mi pstryczek w głowie - wiedziałem już co to jest - DD. Ostatnią godzinę na scenie dociągnąłem z trzęsącymi się rękoma i chęcią ucieczki z tego miejsca jak najszybciej. Często myślałem o tym, że najgorsze co może mi się stać w tej pracy to zemdlenie przed 50 osobami :D Jak widać, sam się nakręciłem i nieszczęście gotowe. Po miesiącu, czyli na początku roku, odbyłem suto zakrapianą imprezę z rodziną. Następnego dnia doszły problemy z oddychaniem - niemożliwością wzięcia pełnego wdechu, które jak sądziłem mogły mieć podłoże w wątrobie. Teraz jednak skłaniam się do tła nerwicowego. Z tym jednak poradziłem sobie w miarę szybko, ale DD zostało i nic nie wskazywało na to, że przejdzie ...

3) ... ale ok. tydzień temu zaczęło odpuszczać. Nie chcę jeszcze odtrąbić sukcesu, ale jest zauważalnie lepiej. Tydzień temu miałem kryzys i przegadałem trochę czasu z dziewczyną, która o tym oczywiście wie. Postanowiłem wziąć się w garść i wyniki są następujące:

- od tygodnia regularnie chodzę na siłownię - nie wiem co jest w tym sporcie, ale czytałem mnóstwo postów, które wskazywały na zbawienny wręcz wpływ ruchu na DD. Pamiętam, że w trakcie swojej pierwszej przygody z DD grałem co tydzień w piłkę, na początku, po ok. 10 min wysiłku zaczynało mi się robić biało przed oczami, następnie obraz się regulował i miałem jeszcze większą jasność myślenia niż na początku gry - czy ktoś miał tak jak ja? Jak myślicie, czy to może mieć związek z dotlenieniem? Na siłowni mam to samo, jednak tak po 30-40 min., gdyż trening jest zapewne bardziej siłowy.

- wiesiołek daje radę, polepsza się samopoczucie, człowiekowi po tym jakoś lepiej, jest spokojniejszy,

- CBD - trochę poczytałem o olejku z tym związkiem, który pomógł paru osobom, choć raczej skierowany jest on do osób cierpiących np. na schizofrenię. Muszę Wam powiedzieć, że to był chyba strzał w dziesiątkę. Zredukowanie negatywnych myśli prawie do zera, znacznie spokojniejsze życie i ogólne polepszenie kondycji psychicznej. Ja biorę taki, który ma 4% i starcza na około miesiąc wg. mojego dawkowania - starczałby na dłużej, ale moja dziewczyna lubi go podjadać przed egzaminami, bo mniej się stresuje wtedy i ma lepszy humor :)

- magnez i inne suplementy, jak witamina D3, czy zbiór witamin,

- dieta, dieta i jeszcze raz dieta :)

- dużo czytam - ostatnio wpadła mi w ręka książka "Człowiek o 24 twarzach", czy "Psychologia. Kluczowe koncepcje". Bardzo mi pomogły, zwłaszcza ta druga w uświadomieniu jak działa organizm pod wpływem stresu ;)

- powoli ucinam stresora, czyli moją pracę przed publicznością, gdyż każde wyjście w takiej formie do ludzi stwarza mi wrażenie mętliku w głowie i zaczynania od początku. Z drugiej strony wiem jednak, że gdybym miał poprowadzić jakieś szkolenie dałbym radę,

- sen min. 7,5 h dziennie, inaczej nie funkcjonuję normalnie - zauważyłem również, że sny są coraz bardziej realistyczne, po niektórych czuję się jakbym przepracował jakiś problem w swojej głowie i budzę się z nastawieniem, że dzieje się lepiej :)

- sam jestem aspirującym coachem, dużo obserwuje swojego zachowania, dużo potrafię zrozumieć i przepracować samemu, wiem, że psychiatra/psycholog mógłby mi pomóc szybciej, ale wolę wyeliminować źródło, niż reakcję organizmu,

- podejście, ale o tym niżej :)

4) No, ale nie wszystko jest aż tak bardzo kolorowo - aktualnie swój stan urealniania mierzę na poziomie ok. 60%, gdzie 100%, to to co chcę osiągnąć. Wiem, że zrobiłem ogromne postępy, ale zastanawiam się, czy to nie jest szklany sufit. Czy ktoś miał podobnie, że czuje się coraz lepiej, ale nie do końca realnie? I przy okazji potem poprawiło się danej osobie? Liczę na pozytywne wieści :) Do tego walczę cały czas, aby rano budzić się bez myśli "O, znowu derealka", tylko działać i robić swoje.

Najbardziej jednak uprzykrza mi życie jazda samochodem - uwielbiam jeździć, a w tym stanie czuję, że nie mam w 100% koncentracji na drodze. Czy ktoś może poradzić coś na to? Chcę sobie z tym poradzić :)

A ogólny wniosek dla wszystkich, którzy się z tym borykają jest taki - derealizacja to stan, tak samo jak stan szczęścia, czy strachu, z którym można dobrze żyć. Jeśli gracie w gry, to wyobraźcie sobie rozwijaną listę, na której znajdują się rzeczy możliwe do użytku. Niech derealizacja stoi obok, ale nie biegajcie tylko z nią wybraną. Jest ona bardzo pomocna, gdyż chroni organizm przed nadmiernym stresem, ale w nadużywaniu potrafi być szkodliwa, jak smutek, czy nawet radość. Podstawcie sobie zamiast DD dowolną emocję - jeśli skupiacie się na niej zbyt długo, to będzie przodować w Waszym życiu. Będziecie o niej myśleli dzień i noc, nakręcając się niepotrzebnie, np. w strachu, czy smutku :) Zaakceptujcie ją i uczyńcie z niej mocną stronę.

Ja się staram i wiem, że mi się uda - w końcu niedługo lato, a wtedy czuję się najlepiej (ja DD dostałem dwa razy zimą :)).

Adam
ODPOWIEDZ