Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Prawie koniec, KLUCZ DO ODBURZENIA (nic nowego)

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
Awatar użytkownika
niedowierzam
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 84
Rejestracja: 15 grudnia 2017, o 20:37

26 stycznia 2018, o 10:10

berthemoose pisze:
25 stycznia 2018, o 21:13
Celine Marie pisze:
25 stycznia 2018, o 20:39
No ale może napisz co robiłeś,że się odburzyłeś ,co,raptem Cię olśniło czy jak?Też słucham nagrań i co z tego,wiedza swoje ,umysł swoje,objawy swoje :roll:
Wiesz co, to jest chyba właśnie taki moment olśnienia, który przychodzi każdemu w swoim czasie. Pogoogluj sobie Dr. Maeresa jeśli go nie znasz i jego medytację relaksacyjną. Zdałem sobie sprawę, że ja przecież w ogóle nie medytuję, ani metodą tego gościa, ani tą Victora ani Divina ani żadną w zasadzie, bo zawsze lęk bierze górę. No i w końcu przeczytałem kilka artykułów o tej medytacji i coś zaskoczyło! Po samym przeczytaniu opanował mnie taki spokój na zasadzie "to są małe kroki, codziennie pięć minut medytacji i zobaczę po jakimś czasie dopiero, ale NA PEWNO SIĘ WYLECZĘ". Od tamtej sensacji minął prawie tydzień a ja w ogóle bez objawów, czasem jakiś wolnopłynący lęk się zdarzy na godzinkę, albo gonitwa myśli, ale to zniknie, bo jak ma nie zniknąć.
To na prawdę jest proste - połóż się niewygodnie. Tak by noga gdzieś tam się zginała, albo ręka niewygodnie, albo ściana pod głową, albo najlepiej połóż się na podłodze. Chodzi o to, by uczucie komfortu nie pochodziło od miękkości materaca, ciepła itd.
I teraz spróbuj w takiej niewygodnej pozycji osiągnąć stan relaksacji. No kocykiem się nie opatulisz, w kłębek się nie zwiniesz, pozostają myśli. Musisz tak robić, żeby przywołać tą falę radości. Każdy ją w sobie ma. Nie staraj się myśleć racjonalnie, bardziej wyobraź to sobie tak jak czarodzieje w książkach sięgają po "manę" ty sięgaj po radość, jakiś taki konstrukt energetyczny zza bariery umysłu czy coś. Musisz to sobie wyobrazić jakoś :pp
I to jest właśnie świetne ćwiczenie na nerwicę, bo jesli nawet na dziesięć sekund w takim stanie uda Ci się zapomnieć o tej nerwicy i pomyśleć "normalnie" dać odpłynąć myślom w taką stronę w jaką chcą to znaczy, że jesteś na dobrej drodze. Ten czas wkrótce się będzie wydłużał, aż w końcu objawy ustąpią. I to wszystko, to jest właśnie ta metoda. Wyleczyła kupę ludzi.
Zacytuję podwójnie "to są małe kroki, codziennie pięć minut medytacji i zobaczę po jakimś czasie dopiero, ale NA PEWNO SIĘ WYLECZĘ". To jest właśnie to. Ja kiedy dowiedziałam się co się ze mną dzieje, wpadlam na to forum i wpałam na książkę "Strach i paniczny lęk" Rogera Bakera, praktycznie przez tydzień raz co raz przy ataku, czy mega gorszym samopoczuciu czułam taką wewnętrzną siłę i płakałam, płakałam dosłownie ze szczęścia powtarzając sobie w myślach "czuję, że chce to pokonać" i czułam to całym ciałem, nie poddałam się temu, nie wpadłam w negatywne myślenie. Wiedziałam, że to nie choroba, to nie obcięte nogi, które już nie odrosną, to zaburzenie umysłu, nad którym mogę PRACOWAĆ. I pracowałam, pracuję aktualnie każdego dnia i jest coraz lepiej, przedwczoraj byłam u znajomych i rozmawialiśmy o psychopatach, o śmierci, o samobójstwie i nic mnie nie ruszyło, nic mnie nie odcięło, zwykła rozmowa.. Prowadzę auto, chodzę na basen, chodzę do pracy, po pracy zajmuje się codziennymi obowiązkami tak jak było kiedyś. Bo ja WIEM, że ja chce po prostu wyluzować, odstresować się, chce się znowu umieć walnąć na kanapę, na plażę, opalać dupsko i mieć wszystko w czterech literach. Chcieć to móc i to nie są słowa rzucane na wiatr. Nie obrażając nikogo na forum, ale widzę tu dużo osób strasznie negatywnie nastawionych, którzy uważają, że już z tego dołka nie są w stanie wyjść, kiedy ja sama doświadczyłam bliską relację z osobą chorą na głęboką depresję, której mało brakowało do końca.. a dziś skacze ze szczęścia. Nie wierzę więc w to, że się nie da. Nie da się tylko wtedy, kiedy sami tego nie chcemy i jest nam wygodnie. Użalanie się jest wygodne i wie to tak samo osoba chora na zaburzenia lękowe, depresje, czy zwykłe kompulsy (sama przeszlam epizod anorektyczny -20 kilo 2 dwa miesiące, brak miesiączki, anemia etc. i sama z tego wyszlam). Siła w nas, w naszych umysłach. Brzmi to banalnie, ale nie da się prawdziwiej..
Awatar użytkownika
cyraneczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 250
Rejestracja: 29 listopada 2017, o 08:44

10 lutego 2018, o 09:41

niedowierzam pisze:
26 stycznia 2018, o 10:10
berthemoose pisze:
25 stycznia 2018, o 21:13
Celine Marie pisze:
25 stycznia 2018, o 20:39
No ale może napisz co robiłeś,że się odburzyłeś ,co,raptem Cię olśniło czy jak?Też słucham nagrań i co z tego,wiedza swoje ,umysł swoje,objawy swoje :roll:
Wiesz co, to jest chyba właśnie taki moment olśnienia, który przychodzi każdemu w swoim czasie. Pogoogluj sobie Dr. Maeresa jeśli go nie znasz i jego medytację relaksacyjną. Zdałem sobie sprawę, że ja przecież w ogóle nie medytuję, ani metodą tego gościa, ani tą Victora ani Divina ani żadną w zasadzie, bo zawsze lęk bierze górę. No i w końcu przeczytałem kilka artykułów o tej medytacji i coś zaskoczyło! Po samym przeczytaniu opanował mnie taki spokój na zasadzie "to są małe kroki, codziennie pięć minut medytacji i zobaczę po jakimś czasie dopiero, ale NA PEWNO SIĘ WYLECZĘ". Od tamtej sensacji minął prawie tydzień a ja w ogóle bez objawów, czasem jakiś wolnopłynący lęk się zdarzy na godzinkę, albo gonitwa myśli, ale to zniknie, bo jak ma nie zniknąć.
To na prawdę jest proste - połóż się niewygodnie. Tak by noga gdzieś tam się zginała, albo ręka niewygodnie, albo ściana pod głową, albo najlepiej połóż się na podłodze. Chodzi o to, by uczucie komfortu nie pochodziło od miękkości materaca, ciepła itd.
I teraz spróbuj w takiej niewygodnej pozycji osiągnąć stan relaksacji. No kocykiem się nie opatulisz, w kłębek się nie zwiniesz, pozostają myśli. Musisz tak robić, żeby przywołać tą falę radości. Każdy ją w sobie ma. Nie staraj się myśleć racjonalnie, bardziej wyobraź to sobie tak jak czarodzieje w książkach sięgają po "manę" ty sięgaj po radość, jakiś taki konstrukt energetyczny zza bariery umysłu czy coś. Musisz to sobie wyobrazić jakoś :pp
I to jest właśnie świetne ćwiczenie na nerwicę, bo jesli nawet na dziesięć sekund w takim stanie uda Ci się zapomnieć o tej nerwicy i pomyśleć "normalnie" dać odpłynąć myślom w taką stronę w jaką chcą to znaczy, że jesteś na dobrej drodze. Ten czas wkrótce się będzie wydłużał, aż w końcu objawy ustąpią. I to wszystko, to jest właśnie ta metoda. Wyleczyła kupę ludzi.
Zacytuję podwójnie "to są małe kroki, codziennie pięć minut medytacji i zobaczę po jakimś czasie dopiero, ale NA PEWNO SIĘ WYLECZĘ". To jest właśnie to. Ja kiedy dowiedziałam się co się ze mną dzieje, wpadlam na to forum i wpałam na książkę "Strach i paniczny lęk" Rogera Bakera, praktycznie przez tydzień raz co raz przy ataku, czy mega gorszym samopoczuciu czułam taką wewnętrzną siłę i płakałam, płakałam dosłownie ze szczęścia powtarzając sobie w myślach "czuję, że chce to pokonać" i czułam to całym ciałem, nie poddałam się temu, nie wpadłam w negatywne myślenie. Wiedziałam, że to nie choroba, to nie obcięte nogi, które już nie odrosną, to zaburzenie umysłu, nad którym mogę PRACOWAĆ. I pracowałam, pracuję aktualnie każdego dnia i jest coraz lepiej, przedwczoraj byłam u znajomych i rozmawialiśmy o psychopatach, o śmierci, o samobójstwie i nic mnie nie ruszyło, nic mnie nie odcięło, zwykła rozmowa.. Prowadzę auto, chodzę na basen, chodzę do pracy, po pracy zajmuje się codziennymi obowiązkami tak jak było kiedyś. Bo ja WIEM, że ja chce po prostu wyluzować, odstresować się, chce się znowu umieć walnąć na kanapę, na plażę, opalać dupsko i mieć wszystko w czterech literach. Chcieć to móc i to nie są słowa rzucane na wiatr. Nie obrażając nikogo na forum, ale widzę tu dużo osób strasznie negatywnie nastawionych, którzy uważają, że już z tego dołka nie są w stanie wyjść, kiedy ja sama doświadczyłam bliską relację z osobą chorą na głęboką depresję, której mało brakowało do końca.. a dziś skacze ze szczęścia. Nie wierzę więc w to, że się nie da. Nie da się tylko wtedy, kiedy sami tego nie chcemy i jest nam wygodnie. Użalanie się jest wygodne i wie to tak samo osoba chora na zaburzenia lękowe, depresje, czy zwykłe kompulsy (sama przeszlam epizod anorektyczny -20 kilo 2 dwa miesiące, brak miesiączki, anemia etc. i sama z tego wyszlam). Siła w nas, w naszych umysłach. Brzmi to banalnie, ale nie da się prawdziwiej..
Ja w każdej chwili przypominam sobie (albo staram, bo robię to nie od dawna), że mam dwie drogi - albo położę cegiełkę do uleczenia mojego "zepsutego" układu nerwowego i nie będę snuć rozmyślań, że to nie minie i że nie da się z tym żyć, albo będę wchodzić w te myśli i tę cegiełkę wyjmować i psuć sobie wszystko - oprócz chwilowej ulgi nic mi to nie da. Nie widzę na razie poprawy, może moje ciało i umysł potrzebują więcej czasu, tego nie wiem. Ale mimo, że nie widać poprawy to wierze, że jest ona w jakiś sposób odłożona w czasie i w końcu będzie normalnie.
Awatar użytkownika
Lilmama
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 99
Rejestracja: 7 maja 2017, o 17:33

10 lutego 2018, o 09:58

W samo sedno😊 brawo!
be the change you want to see in the world :lov:
ODPOWIEDZ