Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

perfekcjonizm?

Być może masz jakąś kwestię do poruszenia związaną z nerwicą i lękiem?
A nie wiesz w który powyższy dział dodać temat, bo choćby pasuje to do każdej nerwicy?
Zrób to w takim razie tutaj.
Dział ten zawiera różne tematy, sprawy, wydarzenia w życiu związane z nerwicą i lękiem.
Awatar użytkownika
Heimdall
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 384
Rejestracja: 23 lutego 2017, o 13:50

1 stycznia 2018, o 18:10

Wrzucam tutaj swoje pytanie, bo nie wiem dokładnie jaką kategorię mu przydzielić.
Mam coś takiego, że wszystko co robie musi byc kompletne. przykładowo: oglądałem sobie teraz program "gwiazdy lombardu"(lubię go i jest ciekawy)
i naszła mnie myśl żeby sprawdzić na wikipedii informacje o sezonach, datach emisji i ilości odcinków. Chwilę później mój umysł zdominowany jest przez myśl, że muszę obejrzeć wszystkie odcinki i to najlepiej wg kolejności emisji. Ten stan nie ma nic wspólnego z ciekawością, przyjemnością z oglądania-po prostu czuję przymus, że muszę obejrzeć WSZYSTKO. To samo odczuwam chociażby z czytaniem forum,umysł wpada w pewien schemat, że muszę przeczytać wszystkie tematy i posty z danego działu, a potem oczywiście pozostałe działy wg. kolejności. Nawet jak słucham płyt jakiegoś zespołu, to zaraz pojawia się myśl, że muszę dokładnie przesłuchać całą dyskografię.
Kiedyś szedłem za tym impulsem: podobała mi się jakaś płyta-ściągałem od razy wszystkie pozycje danego zespołu. Teraz ten impuls mocno osłabł za sprawą odburzania, poznawania siebie, swojej psychiki i już mi nie przeszkadza-raczej mnie intryguje. Bywa też, że pojawia się przy tym lęk.
Wiem, że jest to pośrednio lub bezpośrednio związane z nerwicą, ale chciałbym żeby ktoś to fajnie sformułował-tak żebym mógł sobie wracać do tego posta co jakiś czas :)
Podejrzewam też wpływ gier online w których swego czasu zatraciłem się kompletnie, a których celem było nieustanne osiąganie czegoś lepszego i zdobywania wszystkiego co było dostępne.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

1 stycznia 2018, o 19:13

Powiem Ci, ze mam cos dosyć podobnego aczkolwiek dosyć to ograniczylam. Zawsze musiałam robic wszystko jakby w kolejności od A do Z. Jak np. Zaintrygował mnie jakiś odcinek serialu w Internecie to musiałam obejrzeć wszystko od pierwszego odcinka. I tez czułam taki wewnętrzny przymus mimo,ze to nie dawalo jakiejś przyjemności. W domu mam np. Tak ze nie ugotuje obiadu póki nie posprzątam w kuchni. Tak jakby musze zrobić wszystko. To jest perfekcjonizm?
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

1 stycznia 2018, o 20:57

Dla mnie to raczej natręt,też czasem mam ale bez przesadyzmu,perfekcjonizm u mnie objawia się inaczej
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

1 stycznia 2018, o 22:07

Hej dla mnie to nie jest raczej perdekcjonizm a taki natret i pezymus robienia czegos.ja mam troche perfekcjonizmu ale on poega na tym ze jak np przyjde z oracy to musze pisprzatac.nie potrafie odpoczywac w balaganie .jezeli cos robie to musze to zrobic naprawdedobrze,nie lubie polsrodkow.w pracy mam to samo.zreszta,w szole i na studiach tez mialam.ucze sie zyc z tym i ucze sie z tym troche walczyc bo to naprawde bardzo meczace.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

1 stycznia 2018, o 22:07

Gdzieś tam w tym mogą się przeplatać wątki perfekcjonizmu, bowiem on też ma różne czasem przyczyny i jest czasem powiązany z rożnymi problemami emocjonalnymi.

Ale perfekcjonizm to bardziej kwestia tego, że wykonujemy coś "pod kreskę", "idealnie"ale niesie Nam to zwykle jakieś dość specyficzne korzyści, np. zwiększanie własnej wartości.

To co opisujecie to takie bardziej natrętne robienie czegoś z takiego nazwijmy to - dziwnego wewnętrznego przymusu. No bo jak np. posłuchasz jeden utwór zespołu i potem MUSISZ cała dyskografię. I to nie z powodu tego, że chcesz potem błyszczeć wiedzą o tym i dlatego tak idealnie słuchasz, to nie jest to perfekcjonizm.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

1 stycznia 2018, o 22:11

Jakby mi jeszcze ktos powiedzial jak sie tego oduczac to byloby super.nie wiem czy robie to zeby zwiekszac swoja wartosc?Raczej na studiach czy pracy bardzo w siebie wierze i tak jakbym czula ze ja to zrobie najlepiej.nie czuje ze obnizam swoja wartosc.nie wiem jak to wytlumaczyc.
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

1 stycznia 2018, o 22:21

Niekoniecznie musi oznaczać podnoszenie to własnej wartości, ja tylko taki przykład podałem.
Czasem po prostu nie pozwalamy sobie na błędy z różnych przekonań o sobie czy o samych błędach.

Ja też dawniej jak coś robiłem MUSIAŁEM robić to BARDZO DOBRZE. I mnie to męczyło akurat. Mnie pomogło przyzwalanie sobie na niepowodzenia, porażki. Na to, że nie MUSZĘ robić czegoś doskonale. Bo to rodziło tylko stres.
U mnie to były błędne przekonania dotyczące porażek, czułem wówczas, że kogoś zawodzę, siebie itp.
Nie zacząłem robić wszystkiego na odwal się ale zacząłem pozwalać na jakieś szczegóły, które nie MUSZĄ być mega dopracowane od razu, już, w tej chwili, bo "coś tam" itp.

Nie ma złotej rady jak co zmienić, ale jak chcemy inaczej się zachowywać, to zwykle trzeba przestać się tak zachowywać ;p Kwestią czasem jest tylko z czego to wynika.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

1 stycznia 2018, o 22:31

Victor pisze:
1 stycznia 2018, o 22:21
Niekoniecznie musi oznaczać podnoszenie to własnej wartości, ja tylko taki przykład podałem.
Czasem po prostu nie pozwalamy sobie na błędy z różnych przekonań o sobie czy o samych błędach.

Ja też dawniej jak coś robiłem MUSIAŁEM robić to BARDZO DOBRZE. I mnie to męczyło akurat. Mnie pomogło przyzwalanie sobie na niepowodzenia, porażki. Na to, że nie MUSZĘ robić czegoś doskonale. Bo to rodziło tylko stres.
U mnie to były błędne przekonania dotyczące porażek, czułem wówczas, że kogoś zawodzę, siebie itp.
Nie zacząłem robić wszystkiego na odwal się ale zacząłem pozwalać na jakieś szczegóły, które nie MUSZĄ być mega dopracowane od razu, już, w tej chwili, bo "coś tam" itp.

Nie ma złotej rady jak co zmienić, ale jak chcemy inaczej się zachowywać, to zwykle trzeba przestać się tak zachowywać ;p Kwestią czasem jest tylko z czego to wynika.

Victor, a ja mam takie pytanie, jak poradziłeś sobie z przeżywaniem opinii innych? Zdaje sobie sprawę,ze to wszystko łączy sie wzajemnie, nie za wysokie poczucie własnej wartości, perfekcjonizm itd. Ja mam z tego co widzę duży problem w szanowaniu WLASNEGO zdania i własnych potrzeb i zbyt dużego przywiązywania uwagi do opinii innych osób.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

2 stycznia 2018, o 00:24

Olalala pisze:
1 stycznia 2018, o 22:31
Victor pisze:
1 stycznia 2018, o 22:21
Niekoniecznie musi oznaczać podnoszenie to własnej wartości, ja tylko taki przykład podałem.
Czasem po prostu nie pozwalamy sobie na błędy z różnych przekonań o sobie czy o samych błędach.

Ja też dawniej jak coś robiłem MUSIAŁEM robić to BARDZO DOBRZE. I mnie to męczyło akurat. Mnie pomogło przyzwalanie sobie na niepowodzenia, porażki. Na to, że nie MUSZĘ robić czegoś doskonale. Bo to rodziło tylko stres.
U mnie to były błędne przekonania dotyczące porażek, czułem wówczas, że kogoś zawodzę, siebie itp.
Nie zacząłem robić wszystkiego na odwal się ale zacząłem pozwalać na jakieś szczegóły, które nie MUSZĄ być mega dopracowane od razu, już, w tej chwili, bo "coś tam" itp.

Nie ma złotej rady jak co zmienić, ale jak chcemy inaczej się zachowywać, to zwykle trzeba przestać się tak zachowywać ;p Kwestią czasem jest tylko z czego to wynika.

Victor, a ja mam takie pytanie, jak poradziłeś sobie z przeżywaniem opinii innych? Zdaje sobie sprawę,ze to wszystko łączy sie wzajemnie, nie za wysokie poczucie własnej wartości, perfekcjonizm itd. Ja mam z tego co widzę duży problem w szanowaniu WLASNEGO zdania i własnych potrzeb i zbyt dużego przywiązywania uwagi do opinii innych osób.
Wiele się ze sobą łączy.
Tak naprawdę to wszystko to są pewne etapy no i przemyślenia i też pewna upartość w czymś nowym.
Człowiek jest maszyną mega przyzwyczajająca się do określonych postaw.

Nie posiadałem odporności na krytykę innych. I pewnie to wynikało i z własnej wartości ale też z tego, że miałem przerost ambicji nad możliwosciami w danym momencie (wtedy krytyka staje się osobista i to dowolna, bo stale nie czujesz się spełniony), a także brak zaufania do siebie (że coś mogę zrobić mimo wszystko, że wiem jaki jestem) - wtedy krytyka też boli lub czyjeś inne zdanie. I ostatnia sprawa, że byłem dawniej okropnie krytykowany bez powodu przez rodzinę. I to nawet jak mnie obarczali sobą.

Kiedyś, kiedyś to jakby ktoś posta napisał o jakiejś tresci, która by mnie atakowała to dostawałbym palpitacji i myślał o tym tydzień ;p
Co mi pomogło:

1. Prawdziwa w którymś momencie chęć zmiany :) Bo prawda często taka, iż my mówimy, "chce być inny", podczas gdy jesteśmy tak przyzwyczajeni do własnych postaw, że szybko o tym zapominamy. Za szybko. A potem znowu narzekamy. I mówimy, nie umiem tego zmienić, podczas gdy nie zmieniamy bo jak próbujemy, to zaraz negatywne emocje się pojawiają (bo coś nowego) i od razu sraka.
Ta prawdziwa chęć - zmiany mimo wszystko, jest kluczowa

2. Docenianie siebie, za wszystko, nawet gesty wobec innych ludzi. Za każdy codzienny sukces. A nie tylko za spełnianie tych zajebistych ambicji w głowie z poczuciem, że jak te ambicje nie wyjdą to życie już stracone, h.uj.owe itd.

3. Realne przeanalizowanie tego kim jestem tak naprawdę i co mogę zrobić tu i teraz tak serio, a nie w marzeniach i obłokach. Bo najlepiej zaczynać od bycia nikim. Gdzieś to kiedyś przeczytałem i dało mi to dużo pokory do siebie. Żeby być "nikim" bez poczucia wstydu i zażenowania to duża wartość siebie. Największa. Która pozwala na spokojnie się realizować i jako chyba jedyna pozwala prawdziwie się realizować.
Czyli rozpoczęcie od rzeczy małych a nie odwrotnie jak to zawsze chciałem :)

4. Oczywiście pewna analiza, rozkmina tego, że to wszystko kurvancka obcy ludzie...którzy znają mnie tylko częściowo, nic nie wiedza o moim wnętrzu, NIC. Oceniają często po czymś innym niż po tym jaki jesteś w całości.
Oceniają i wyrażają zdanie o mnie jako całość a to tylko jakaś cześć.

5. Przyjęcie do wiadomości tego, zę jak ktoś nawet mówi coś o mnie źle lub wytyka mi coś, wyraża swoje zdanie, to dotyczy to tylko części mnie a nie całego mnie :)

6. Unikanie toksycznych ludzi, którzy są blisko mnie. Bo tacy potrafią po czasie robić pranie mózgu. Czyli żadnego zdania dobrego nigdy, żadnej pozytywnej emocji, a zawsze same złe i same negatywne.
Ucięcie takich relacji. Bo siedząc w tym siedzisz w tym.
Ale co ciekawe także pilnowanie się przed osobami bliskimi, którzy tylko i wyłącznie głaskaliby mnie potem po główce. Bowiem po ciągłej krytyce można wpaść w takie sidła.

6. I ja tu mówię oczywiście o pewnej patologicznej reakcji na krytykę, bo ja taką miałem oraz o krytyce niewartościowej, bo czasem krytyka bywa słuszna.

Już same te punkty spowodowały, że nabrałem szacunku sam do siebie mimo, że w tamtym okresie byłem w złym stanie i ogólnie psychicznym jak i każdym innym bez mała tak naprawdę.
Po prostu trzeba się uprzeć w nowych założeniach. Strasznie chcieć inaczej reagować. I w każdej sytuacji o tym pamiętać, przeanalizować to, przemyśleć, trzymać się założeń. Nowych rzeczy się trzymać a zmiany same postepują etapowo.
Obecnie wobec ludzi dookoła a zwykle jest ich sporo, mam po prostu dystans już, który jest czymś naturalnym, zupełnie jakbym miał go zawsze. Mało co na mnie wpływa z opinii kogoś.

Mam jeszcze trochę brak równowagi gdy ktoś jest mi bardzo bliski. Bo akurat ja lubię blisko siebie mieć mało osób. Być dla nich. Wyjątkowe jakieś i wybrane.
I czasem mi zależy być dla nich najlepszym, kimś ważnym, ich zdanie jest okropnie ważne. I czasem za bardzo.
Choć często myślę, że to też zależy od danej osoby bliskiej. Od zrozumienia drugiego człowieka, w tym jednym wybranym zakresie.
Ale wiem, że u mnie to wynika z tego, iż dawniej w dzieciństwie, właśnie osoby bliskie najbardziej zawiodły mnie w tym. I ma się tego potrzebę.

To tak jak np. w dzieciństwie nie dostanie się pewnych umiejętności radzenia sobie i potem człowiek ma potrzebę bezpieczeństwa mocno zwiększoną w trakcie życia.

Ale to też się jednak zrównoważy. Skoro zrównoważyło się jedno już i to o wiele bardziej skrajne to i to się uda.
Po prostu co chwila człowiek nie zdobywa osoby bliskiej - nowej, przynajmniej nie ja, więc i czasowo to inaczej wygląda.
Choć wiadomo, że nie da się na to akurat wyrobić ogromnego dystansu (znaczy da ale to trzeba wybrać drogę OSHO ;p), bo z bliskimi po prostu liczymy się bardziej i chcemy aby i oni się z Nami liczyli.

To tak w skrócie.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

2 stycznia 2018, o 20:36

Victor pisze:
2 stycznia 2018, o 00:24
Olalala pisze:
1 stycznia 2018, o 22:31
Victor pisze:
1 stycznia 2018, o 22:21
Niekoniecznie musi oznaczać podnoszenie to własnej wartości, ja tylko taki przykład podałem.
Czasem po prostu nie pozwalamy sobie na błędy z różnych przekonań o sobie czy o samych błędach.

Ja też dawniej jak coś robiłem MUSIAŁEM robić to BARDZO DOBRZE. I mnie to męczyło akurat. Mnie pomogło przyzwalanie sobie na niepowodzenia, porażki. Na to, że nie MUSZĘ robić czegoś doskonale. Bo to rodziło tylko stres.
U mnie to były błędne przekonania dotyczące porażek, czułem wówczas, że kogoś zawodzę, siebie itp.
Nie zacząłem robić wszystkiego na odwal się ale zacząłem pozwalać na jakieś szczegóły, które nie MUSZĄ być mega dopracowane od razu, już, w tej chwili, bo "coś tam" itp.

Nie ma złotej rady jak co zmienić, ale jak chcemy inaczej się zachowywać, to zwykle trzeba przestać się tak zachowywać ;p Kwestią czasem jest tylko z czego to wynika.

Victor, a ja mam takie pytanie, jak poradziłeś sobie z przeżywaniem opinii innych? Zdaje sobie sprawę,ze to wszystko łączy sie wzajemnie, nie za wysokie poczucie własnej wartości, perfekcjonizm itd. Ja mam z tego co widzę duży problem w szanowaniu WLASNEGO zdania i własnych potrzeb i zbyt dużego przywiązywania uwagi do opinii innych osób.
Wiele się ze sobą łączy.
Tak naprawdę to wszystko to są pewne etapy no i przemyślenia i też pewna upartość w czymś nowym.
Człowiek jest maszyną mega przyzwyczajająca się do określonych postaw.

Nie posiadałem odporności na krytykę innych. I pewnie to wynikało i z własnej wartości ale też z tego, że miałem przerost ambicji nad możliwosciami w danym momencie (wtedy krytyka staje się osobista i to dowolna, bo stale nie czujesz się spełniony), a także brak zaufania do siebie (że coś mogę zrobić mimo wszystko, że wiem jaki jestem) - wtedy krytyka też boli lub czyjeś inne zdanie. I ostatnia sprawa, że byłem dawniej okropnie krytykowany bez powodu przez rodzinę. I to nawet jak mnie obarczali sobą.

Kiedyś, kiedyś to jakby ktoś posta napisał o jakiejś tresci, która by mnie atakowała to dostawałbym palpitacji i myślał o tym tydzień ;p
Co mi pomogło:

1. Prawdziwa w którymś momencie chęć zmiany :) Bo prawda często taka, iż my mówimy, "chce być inny", podczas gdy jesteśmy tak przyzwyczajeni do własnych postaw, że szybko o tym zapominamy. Za szybko. A potem znowu narzekamy. I mówimy, nie umiem tego zmienić, podczas gdy nie zmieniamy bo jak próbujemy, to zaraz negatywne emocje się pojawiają (bo coś nowego) i od razu sraka.
Ta prawdziwa chęć - zmiany mimo wszystko, jest kluczowa

2. Docenianie siebie, za wszystko, nawet gesty wobec innych ludzi. Za każdy codzienny sukces. A nie tylko za spełnianie tych zajebistych ambicji w głowie z poczuciem, że jak te ambicje nie wyjdą to życie już stracone, h.uj.owe itd.

3. Realne przeanalizowanie tego kim jestem tak naprawdę i co mogę zrobić tu i teraz tak serio, a nie w marzeniach i obłokach. Bo najlepiej zaczynać od bycia nikim. Gdzieś to kiedyś przeczytałem i dało mi to dużo pokory do siebie. Żeby być "nikim" bez poczucia wstydu i zażenowania to duża wartość siebie. Największa. Która pozwala na spokojnie się realizować i jako chyba jedyna pozwala prawdziwie się realizować.
Czyli rozpoczęcie od rzeczy małych a nie odwrotnie jak to zawsze chciałem :)

4. Oczywiście pewna analiza, rozkmina tego, że to wszystko kurvancka obcy ludzie...którzy znają mnie tylko częściowo, nic nie wiedza o moim wnętrzu, NIC. Oceniają często po czymś innym niż po tym jaki jesteś w całości.
Oceniają i wyrażają zdanie o mnie jako całość a to tylko jakaś cześć.

5. Przyjęcie do wiadomości tego, zę jak ktoś nawet mówi coś o mnie źle lub wytyka mi coś, wyraża swoje zdanie, to dotyczy to tylko części mnie a nie całego mnie :)

6. Unikanie toksycznych ludzi, którzy są blisko mnie. Bo tacy potrafią po czasie robić pranie mózgu. Czyli żadnego zdania dobrego nigdy, żadnej pozytywnej emocji, a zawsze same złe i same negatywne.
Ucięcie takich relacji. Bo siedząc w tym siedzisz w tym.
Ale co ciekawe także pilnowanie się przed osobami bliskimi, którzy tylko i wyłącznie głaskaliby mnie potem po główce. Bowiem po ciągłej krytyce można wpaść w takie sidła.

6. I ja tu mówię oczywiście o pewnej patologicznej reakcji na krytykę, bo ja taką miałem oraz o krytyce niewartościowej, bo czasem krytyka bywa słuszna.

Już same te punkty spowodowały, że nabrałem szacunku sam do siebie mimo, że w tamtym okresie byłem w złym stanie i ogólnie psychicznym jak i każdym innym bez mała tak naprawdę.
Po prostu trzeba się uprzeć w nowych założeniach. Strasznie chcieć inaczej reagować. I w każdej sytuacji o tym pamiętać, przeanalizować to, przemyśleć, trzymać się założeń. Nowych rzeczy się trzymać a zmiany same postepują etapowo.
Obecnie wobec ludzi dookoła a zwykle jest ich sporo, mam po prostu dystans już, który jest czymś naturalnym, zupełnie jakbym miał go zawsze. Mało co na mnie wpływa z opinii kogoś.

Mam jeszcze trochę brak równowagi gdy ktoś jest mi bardzo bliski. Bo akurat ja lubię blisko siebie mieć mało osób. Być dla nich. Wyjątkowe jakieś i wybrane.
I czasem mi zależy być dla nich najlepszym, kimś ważnym, ich zdanie jest okropnie ważne. I czasem za bardzo.
Choć często myślę, że to też zależy od danej osoby bliskiej. Od zrozumienia drugiego człowieka, w tym jednym wybranym zakresie.
Ale wiem, że u mnie to wynika z tego, iż dawniej w dzieciństwie, właśnie osoby bliskie najbardziej zawiodły mnie w tym. I ma się tego potrzebę.

To tak jak np. w dzieciństwie nie dostanie się pewnych umiejętności radzenia sobie i potem człowiek ma potrzebę bezpieczeństwa mocno zwiększoną w trakcie życia.

Ale to też się jednak zrównoważy. Skoro zrównoważyło się jedno już i to o wiele bardziej skrajne to i to się uda.
Po prostu co chwila człowiek nie zdobywa osoby bliskiej - nowej, przynajmniej nie ja, więc i czasowo to inaczej wygląda.
Choć wiadomo, że nie da się na to akurat wyrobić ogromnego dystansu (znaczy da ale to trzeba wybrać drogę OSHO ;p), bo z bliskimi po prostu liczymy się bardziej i chcemy aby i oni się z Nami liczyli.

To tak w skrócie.
Dziękuję Victor za dość obszerną wypowiedź. Przeanalizuję ją sobie jeszcze, bo zawarłeś wiele cennych wskazówek. To co obserwuje u siebie to te negatywne emocje gdy próbuje coś zmienić i to jest takie trudne, męczące. Próbuje iść swoją drogą, wybieram inny kierunek niż dotychczasowy i pojawia się ta niepewność, lęk. Ja się czuję wtedy jak małe dziecko, które trzeba dosłownie trzymać za rękę, bo zaraz zacznie się topić. I jednocześnie mnie to irytuje, bo zdaje sobie sprawę, że to jest też jakiś lęk przed odrzuceniem, jakby dwie siły się we mnie skupiały: z jednej strony chęć bycia blisko innych a z drugiej strony chęć bycia sobą, podążania swoją drogą. Może to jest po prostu kwestia dokonywania wyborów? I też kwestia jak napisałeś wyrobienia sobie nawyków.
aryaK
Gość

2 stycznia 2018, o 22:21

Victor pisze:
2 stycznia 2018, o 00:24
Olalala pisze:
1 stycznia 2018, o 22:31
Victor pisze:
1 stycznia 2018, o 22:21
Niekoniecznie musi oznaczać podnoszenie to własnej wartości, ja tylko taki przykład podałem.
Czasem po prostu nie pozwalamy sobie na błędy z różnych przekonań o sobie czy o samych błędach.

Ja też dawniej jak coś robiłem MUSIAŁEM robić to BARDZO DOBRZE. I mnie to męczyło akurat. Mnie pomogło przyzwalanie sobie na niepowodzenia, porażki. Na to, że nie MUSZĘ robić czegoś doskonale. Bo to rodziło tylko stres.
U mnie to były błędne przekonania dotyczące porażek, czułem wówczas, że kogoś zawodzę, siebie itp.
Nie zacząłem robić wszystkiego na odwal się ale zacząłem pozwalać na jakieś szczegóły, które nie MUSZĄ być mega dopracowane od razu, już, w tej chwili, bo "coś tam" itp.

Nie ma złotej rady jak co zmienić, ale jak chcemy inaczej się zachowywać, to zwykle trzeba przestać się tak zachowywać ;p Kwestią czasem jest tylko z czego to wynika.

Victor, a ja mam takie pytanie, jak poradziłeś sobie z przeżywaniem opinii innych? Zdaje sobie sprawę,ze to wszystko łączy sie wzajemnie, nie za wysokie poczucie własnej wartości, perfekcjonizm itd. Ja mam z tego co widzę duży problem w szanowaniu WLASNEGO zdania i własnych potrzeb i zbyt dużego przywiązywania uwagi do opinii innych osób.
Wiele się ze sobą łączy.
Tak naprawdę to wszystko to są pewne etapy no i przemyślenia i też pewna upartość w czymś nowym.
Człowiek jest maszyną mega przyzwyczajająca się do określonych postaw.

Nie posiadałem odporności na krytykę innych. I pewnie to wynikało i z własnej wartości ale też z tego, że miałem przerost ambicji nad możliwosciami w danym momencie (wtedy krytyka staje się osobista i to dowolna, bo stale nie czujesz się spełniony), a także brak zaufania do siebie (że coś mogę zrobić mimo wszystko, że wiem jaki jestem) - wtedy krytyka też boli lub czyjeś inne zdanie. I ostatnia sprawa, że byłem dawniej okropnie krytykowany bez powodu przez rodzinę. I to nawet jak mnie obarczali sobą.

Kiedyś, kiedyś to jakby ktoś posta napisał o jakiejś tresci, która by mnie atakowała to dostawałbym palpitacji i myślał o tym tydzień ;p
Co mi pomogło:

1. Prawdziwa w którymś momencie chęć zmiany :) Bo prawda często taka, iż my mówimy, "chce być inny", podczas gdy jesteśmy tak przyzwyczajeni do własnych postaw, że szybko o tym zapominamy. Za szybko. A potem znowu narzekamy. I mówimy, nie umiem tego zmienić, podczas gdy nie zmieniamy bo jak próbujemy, to zaraz negatywne emocje się pojawiają (bo coś nowego) i od razu sraka.
Ta prawdziwa chęć - zmiany mimo wszystko, jest kluczowa

2. Docenianie siebie, za wszystko, nawet gesty wobec innych ludzi. Za każdy codzienny sukces. A nie tylko za spełnianie tych zajebistych ambicji w głowie z poczuciem, że jak te ambicje nie wyjdą to życie już stracone, h.uj.owe itd.

3. Realne przeanalizowanie tego kim jestem tak naprawdę i co mogę zrobić tu i teraz tak serio, a nie w marzeniach i obłokach. Bo najlepiej zaczynać od bycia nikim. Gdzieś to kiedyś przeczytałem i dało mi to dużo pokory do siebie. Żeby być "nikim" bez poczucia wstydu i zażenowania to duża wartość siebie. Największa. Która pozwala na spokojnie się realizować i jako chyba jedyna pozwala prawdziwie się realizować.
Czyli rozpoczęcie od rzeczy małych a nie odwrotnie jak to zawsze chciałem :)

4. Oczywiście pewna analiza, rozkmina tego, że to wszystko kurvancka obcy ludzie...którzy znają mnie tylko częściowo, nic nie wiedza o moim wnętrzu, NIC. Oceniają często po czymś innym niż po tym jaki jesteś w całości.
Oceniają i wyrażają zdanie o mnie jako całość a to tylko jakaś cześć.

5. Przyjęcie do wiadomości tego, zę jak ktoś nawet mówi coś o mnie źle lub wytyka mi coś, wyraża swoje zdanie, to dotyczy to tylko części mnie a nie całego mnie :)

6. Unikanie toksycznych ludzi, którzy są blisko mnie. Bo tacy potrafią po czasie robić pranie mózgu. Czyli żadnego zdania dobrego nigdy, żadnej pozytywnej emocji, a zawsze same złe i same negatywne.
Ucięcie takich relacji. Bo siedząc w tym siedzisz w tym.
Ale co ciekawe także pilnowanie się przed osobami bliskimi, którzy tylko i wyłącznie głaskaliby mnie potem po główce. Bowiem po ciągłej krytyce można wpaść w takie sidła.

6. I ja tu mówię oczywiście o pewnej patologicznej reakcji na krytykę, bo ja taką miałem oraz o krytyce niewartościowej, bo czasem krytyka bywa słuszna.

Już same te punkty spowodowały, że nabrałem szacunku sam do siebie mimo, że w tamtym okresie byłem w złym stanie i ogólnie psychicznym jak i każdym innym bez mała tak naprawdę.
Po prostu trzeba się uprzeć w nowych założeniach. Strasznie chcieć inaczej reagować. I w każdej sytuacji o tym pamiętać, przeanalizować to, przemyśleć, trzymać się założeń. Nowych rzeczy się trzymać a zmiany same postepują etapowo.
Obecnie wobec ludzi dookoła a zwykle jest ich sporo, mam po prostu dystans już, który jest czymś naturalnym, zupełnie jakbym miał go zawsze. Mało co na mnie wpływa z opinii kogoś.

Mam jeszcze trochę brak równowagi gdy ktoś jest mi bardzo bliski. Bo akurat ja lubię blisko siebie mieć mało osób. Być dla nich. Wyjątkowe jakieś i wybrane.
I czasem mi zależy być dla nich najlepszym, kimś ważnym, ich zdanie jest okropnie ważne. I czasem za bardzo.
Choć często myślę, że to też zależy od danej osoby bliskiej. Od zrozumienia drugiego człowieka, w tym jednym wybranym zakresie.
Ale wiem, że u mnie to wynika z tego, iż dawniej w dzieciństwie, właśnie osoby bliskie najbardziej zawiodły mnie w tym. I ma się tego potrzebę.

To tak jak np. w dzieciństwie nie dostanie się pewnych umiejętności radzenia sobie i potem człowiek ma potrzebę bezpieczeństwa mocno zwiększoną w trakcie życia.

Ale to też się jednak zrównoważy. Skoro zrównoważyło się jedno już i to o wiele bardziej skrajne to i to się uda.
Po prostu co chwila człowiek nie zdobywa osoby bliskiej - nowej, przynajmniej nie ja, więc i czasowo to inaczej wygląda.
Choć wiadomo, że nie da się na to akurat wyrobić ogromnego dystansu (znaczy da ale to trzeba wybrać drogę OSHO ;p), bo z bliskimi po prostu liczymy się bardziej i chcemy aby i oni się z Nami liczyli.

To tak w skrócie.
Też sobie to przeanalizuję bo mam wydaje mi się bardzo podobny problem. A to co opisałeś na końcu, ten dystans do bliskich i te potrzeby to czasem nie są właśnie wytyczne dla budowania związku?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

2 stycznia 2018, o 22:35

Olalala ale w sumie chęć bycia blisko innych, nie wyklucza bycia sobą. Kiedy dokonują się zmiany emocjonalne to zwykle często czujemy się jak dzieci. Bo to nowy teren. Do tego wielu ludzi ma po prostu przerost weenętrznego dziecka i to też powoduje te wszelkie anomalie :)

Kitten co masz na myśli mówiąc o tych wytycznych, bo nie wiem czy załapałem.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

2 stycznia 2018, o 23:01

Victor pisze:
2 stycznia 2018, o 22:35
Olalala ale w sumie chęć bycia blisko innych, nie wyklucza bycia sobą. Kiedy dokonują się zmiany emocjonalne to zwykle często czujemy się jak dzieci. Bo to nowy teren. Do tego wielu ludzi ma po prostu przerost weenętrznego dziecka i to też powoduje te wszelkie anomalie :)

Kitten co masz na myśli mówiąc o tych wytycznych, bo nie wiem czy załapałem.
No wlasnie Victor, ale ja nie mam doświadczenia bycia sobą i bycia jednocześnie blisko innych, dla mnie jakby to się wyklucza ? I zawsze to jest wybór ALBO ALBO.
aryaK
Gość

3 stycznia 2018, o 00:09

Victor pisze:
2 stycznia 2018, o 22:35
Olalala ale w sumie chęć bycia blisko innych, nie wyklucza bycia sobą. Kiedy dokonują się zmiany emocjonalne to zwykle często czujemy się jak dzieci. Bo to nowy teren. Do tego wielu ludzi ma po prostu przerost weenętrznego dziecka i to też powoduje te wszelkie anomalie :)

Kitten co masz na myśli mówiąc o tych wytycznych, bo nie wiem czy załapałem.
Że te potrzeby powinny być najbardziej brane pod uwagę w związku? Bo przecież każdy ma jakąś potrzebę większą, więc może to własnie to najbardziej się liczy? Oczywiście jeśli jest dopasowanie uczuciowe czyli są emocje i dopasowanie choćby seksualne bo to mega wazne.
Ja np nie mam poczucia bezpieczeństwa w życiu, to nie powinno wtedy tak być, że ktoś mi cząstkę tego dokłada a ja jemu w jego potrzebie?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

3 stycznia 2018, o 01:07

Olalala pisze:
2 stycznia 2018, o 23:01
Victor pisze:
2 stycznia 2018, o 22:35
Olalala ale w sumie chęć bycia blisko innych, nie wyklucza bycia sobą. Kiedy dokonują się zmiany emocjonalne to zwykle często czujemy się jak dzieci. Bo to nowy teren. Do tego wielu ludzi ma po prostu przerost weenętrznego dziecka i to też powoduje te wszelkie anomalie :)

Kitten co masz na myśli mówiąc o tych wytycznych, bo nie wiem czy załapałem.
No wlasnie Victor, ale ja nie mam doświadczenia bycia sobą i bycia jednocześnie blisko innych, dla mnie jakby to się wyklucza ? I zawsze to jest wybór ALBO ALBO.
Musiałabyś podać jakiś przykład :)
kitten pisze:
3 stycznia 2018, o 00:09
Victor pisze:
2 stycznia 2018, o 22:35
Olalala ale w sumie chęć bycia blisko innych, nie wyklucza bycia sobą. Kiedy dokonują się zmiany emocjonalne to zwykle często czujemy się jak dzieci. Bo to nowy teren. Do tego wielu ludzi ma po prostu przerost wewnętrznego dziecka i to też powoduje te wszelkie anomalie :)

Kitten co masz na myśli mówiąc o tych wytycznych, bo nie wiem czy załapałem.
Że te potrzeby powinny być najbardziej brane pod uwagę w związku? Bo przecież każdy ma jakąś potrzebę większą, więc może to włąsnie to najbardziej się liczy? Oczywiście jeśli jest dopasowanie uczuciowe czyli są emocje i dopasowanie choćby seksualne bo to mega wazne.
Ja np nie mam poczucia bezpieczeństwa w życiu, to nie powinno wtedy tak być, że ktoś mi cząstkę tego dokłada a ja jemu w jego potrzebie?
Jest to prawda. Szczególnie wtedy gdy są uczucia w związku i dwie strony po prostu siebie lubią. Wówczas zrozumienie tych potrzeb ma szczególny sens.
Tak naprawdę to każdy jakiś jest i każdy ma jakąś historię i to również osoby bez konkretnych zaburzeń lękowych. To co poruszamy w tym temacie dotyczy w mniejszym bądź większym stopniu całej masy ludzi.
Osoby, które np nie mają wyrobionego poczucia bezpieczeństwa w kwestii radzenia sobie z różnymi sprawami życiowymi, zwykle szukają osób, które im to bezpieczeństwo ogólnie życiowe w pewnym stopniu pomogą zapewnić.
I nie jest to nic złego wbrew pozorom, bo to pomaga rozwijać się i zmieniać po czasie (o ile tego chcemy), no i jeśli nie jest to skrajne. Czyli, że ktoś robi za Nas wszystko, a my nie chcemy nawet aby miał swoje wymagania.
Lub kogoś wykorzystujemy, choć tak naprawdę go nie chcemy.

Chodzi o pewne uzupełnianie się. Tylko, że pojawia się tu aspekt aby druga strona zrozumiała taką potrzebę :)

Bowiem często ludzie sami mają masę wymagań tak naprawdę, oczekują mnóstwa rzeczy ale nie potrafią dojrzeć do tego aby zrozumieć potrzebę drugiej strony :) Mimo tych uczuć, czasem po prostu nie chcą. Nie to, zę nie potrafią, nie chcą. A te potrzeby są czasem tak naprawdę bardzo proste.
Choćby osobie z trochę większą potrzebą miłości, niż przeciętna, ktoś bliski mógłby tak naprawdę czasem dość łatwo poprawić nastrój, a nawet dzień. Bez tak naprawdę wielkich fanfar.
Problemem jest to, iż ludzie zwykle nie próbują się wczuć w partnera. Chcieliby kochać, być kochanymi, żyć razem ale często wewnętrznie i emocjonalnie tylko prawie sobą, a potem się dziwią, że nadal stoją w miejscu.
Bo przecież rozumienie kogoś, to + 500 do rozumienia emocji i różnych reakcji w ogóle, a to +1000 do wychodzenia z każdego zaburzenia.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ODPOWIEDZ