Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

osobowość narcystyczna..co dalej?

Forum o zaburzeniach osobowości (boderline, unikająca - lękowa, zależna, schizotypowa itp)
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

6 maja 2015, o 12:40

widzę temat ożył:) Ja wlasciwe mam zdiagnozowana osobowosc neurotyczna, w sumie dosc zaburzona..ale cechy narcystycznej tez mam. Mogę Wam powiedziec, ze od czasu wglądu w ten mechanizm..jakas transformacja nastapila, bo w mniejszym stopniu tak sie zachowuje.
Awatar użytkownika
nigra88
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 240
Rejestracja: 17 lutego 2015, o 12:34

6 maja 2015, o 14:00

Fajnie munka, że jest progres ;) właśnie czasem jak się coś ogarnie że się ma i z tym pogodzi to jest lepi bo wiadomo z czym ma się do czynienia :)

-- 6 maja 2015, o 13:00 --
Z tym, że jak to gdzieś tu przeczytałam osobowość jest jak plastelina i można sobie ją zmienić pracą nad sobą. Także nie trzeba umrzeć neurotycznym narcyzem nawet jeśli się nim urodziło czy tam nabyło w młodych latach ;) także tego. ;)
"Zastanów się, przed czym chroni cię twój strach, a zgodzisz się ze mną. I zobaczysz swoje szaleństwo."
Awatar użytkownika
asha
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 37
Rejestracja: 28 maja 2015, o 17:50

28 maja 2015, o 18:09

hej munka, mam niestety dokladnie to co ty :(
Awatar użytkownika
Luna Tic
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 17
Rejestracja: 15 lutego 2014, o 17:27

29 czerwca 2015, o 18:44

Munka, to co opisałaś w swoim pierwszym poście, wygląda mi raczej na osobowość histrioniczną niż narcystyczną.
W innym poście napisałaś, że masz zdiagnozowaną osobowość neurotyczną... Hmmm... Dziewczyno, idź do dobrego psychologa ze specjalizacją z zaburzeń osobowości, żeby Cię konkretnie zdiagnozował, żebyś nie musiała sobie wkręcać, że masz coś, czego nie masz :D.
I need shelter from myself, if u can hear me please send help...
Niewiele trzeba, by się w samym sobie dać żywcem zagrzebać.
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

20 października 2015, o 21:46

Hej, odświeżam ten wątek, jest idealny... nie mogę uwierzyć w to co czytam, jak czytam Wasze historie i emocje to jakbym czytała o sobie, no nie mam nic do dodania!
Ciekawa jestem, jak Wam idzie! I czy może są jakieś nowe osoby na forum z rysem/zaburzeniem osobowości narcystycznym.

Ja podczas swojej terapii po około pół roku zainteresowałam się osobowością narcystyczną, zaczęłam o tym czytać itd., po tym jak koleżanka psycholożka mi powiedziała że strasznie narcystyczne jest moje podejście do terapeutki kiedy się wypowiadam o niej, że ona mi właściwie nic nie pomogła, tylko wszystko sama robię i właściwie "po co mi ona". I uderzyło mnie to też we mnie samej, kiedy zauważyłam, że czuję się jakby terapeutka pokazując mi moje emocje zagrażała mojej wyjątkowości i czyniła mnie "zwykłą", "normalną"! W ogóle zaczęłam mieć takie myśli, ze terapia to zło, bo "ujednolica" ludzi do jakiejś szarej masy :D Zaczęłam czuć takie zagrożenie, że terapia zabiera mi mnie, moją tożsamość...bo identyfikowałam się tak z tym ideałem, który odgrywałam! I tak bałam się skonfrontować z prawdziwym "ja", tym słabym. Ale szybko to sobie uświadomiłam, nie wycofałam się z terapii. Teraz już tego nie mam, i mimo że już czuję, że trochę zintegrowałam sobie cień, czyli złość przestałam tłumić (zniknęły natręty o okrutnej treści!).

No więc właśnie, czy to jest osobowość histrioniczna czy narcystyczna? Histrioniczna jest moim zdaniem bardziej dużo widoczna w zachowaniu, ona chyba jakoś bardziej pasuje do psychotycznych historii, bo ludzie histrioniczni masz wrażenie że w ogóle nie reagują z rzeczywistością na zasadzie dialogu, tylko to jest teatr jednego aktora :) Ja strasznie nie lubię takich ludzi (co może wskazywać w sumie jednak na to, haha) i boję się tego że inni mnie będą odbierać jako taką zmanierowaną, wystudiowaną - ale samo to chyba jest właśnie narcystyczne, bo znowu się tyczy tej warstwy powierzchownej, tego jak nas odbierają inni. Tak samo popadłam ze skrajności kameleona i dopasowywania się do oczekiwań w skrajność z tym, że boję się że za dużo mówię o sobie i ludzie odbiorą mnie jako narcyza :D
Ale nie wiem, nikt mnie osobowościowo nie diagozował, zawsze były stany lękowe albo OCD.

Odwołując się do strony medycyna praktyczna:
Jeśli chodzi o kryteria, na których psychiatrzy opierają diagnozę tego rodzaju osobowości, to jest to zaburzenie osobowości cechujące się:1

-dramatyzowaniem siebie, teatralnością, przesadnym wyrazem emocjonalnym
-sugestywnością, łatwością ulegania wpływowi innych osób lub okoliczności
-płytką i chwiejną uczuciowością
-stałym poszukiwaniem podniet, doceniania przez innych ludzi i działań, dzięki którym pacjent staje się centrum uwagi
-niestosowną uwodzicielskością w wyglądzie czy zachowaniu
-nadmiernym koncentrowaniem się na atrakcyjności fizycznej.

I ja akurat co do Victora miałam zupełnie nie uwodzicielskie myśli, tylko raczej takie, że chciałam, żeby zauważył, że jestem jakaś wyjątkowa, i to samo mam z moją terapeutką - fantazjuję o tym, że ona lubi przychodzić na sesje ze mną, bo tak dużo i mądrze mówię, i że jestem taką ciekawą osobą itd. :D

Ciekawie się w ogóle kwestia narcystycznych cech w moim związku ma - mam to szczęście, że związałam się z facetem, który jest nieatrakcyjny w tym takim sensie kanonów urody. Mnie się oczywiście podoba i się zakochałam na zabój, ale nie radzę sobie z tym, że nie "pasuje" - jest praktycznie mojego wzrostu, bardzo drobnej budowy a więc mało męski (ja jestem rozłożystej budowy i mocno kobieca, przy tym raczej szczupła, ale przy nim wyglądam na "większą"), nie jest typowym przystojniakiem. Chociaż ja szaleję za nim, miałam z tym straszny problem i przez bardzo długi czas nawet nie chciałam się z nim pokazywać czaicie?
No i on w ogóle nie zwracał uwagi na moje "przymioty", tą artystyczną aurę, którą staram się wokół siebie wytworzyć, moje ciuchy, kolorowe włosy, osiągnięcia artystyczne, znajomości itd. On szaleje za moją wrażliwością, dziecięcym entuzjazmem, wzruszaniem się, za tymi rzeczami które w sobie wypieram :) Ze złością nawet z nim dobrze sobie radzę, bo on dobrze nią umie zarządzać i nie złości się na mnie, gdy ja się na niego złoszczę, tylko pyta i rozmawia. Mam taką teorię, że spotkało mnie ogromne szczęście w życiu dzięki niemu, właśnie dlatego że on mi nie pozwala na to by narcyzm przeważał!


No ale dobra, mam jeszcze do Was takie pytanie: cytując artykuł z mp o narcyzmie (http://psychiatria.mp.pl/zaburzenia_oso ... l?id=74485),
"Po pierwsze obraz siebie i innych często postrzegany jest w kategoriach biało-czarnych: można być albo wszechmocnym (idealizacja) albo zupełnie bezwartościowym (dewaluacja)."
Jak sobie radzicie ze zwyżkami formy? Bo ja przerabiałam oczywiście lęk że to już mania zawsze kiedy miałam taki dobry okres, bo jak to tak :D Odkąd weszłam na forum i zdemaskowałam niektóre sztuczki nerwiczki to znowu uświadomiłam sobie ten fałsz - to, że czuję się super dobrze, nie sprawia że popadam w zachowania typu nadużywanie używek (nie używam żadnych :D), kompulsywny seks albo brak snu. Ale czasami faktycznie miewam uczucie, że jestem "lepsza" niż inni, by po chwili poczuć, że jestem "najgorsza" i że na nic nie zasługuję dobrego, i zaczynam się nad sobą użalać. To jest chyba najtrudniejsze przy tym typie osobowości.
Coś Wam pomaga w tej kwestii?
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

21 października 2015, o 19:42

jesli chodzi o to wpadanie w skrajnosci 'wszystko albo nic'..no to niestety trzeba tu wlozyc wysilek i to dosc spory. Wymaga to samoobserwacji, kiedy zlapiesz sie na tym, ze np. cos/kogos dewaluujesz musisz sila swiadomosci przywolac tez pozytywne strony danej rzeczy/osoby. To wwymaga wiele powtorzen..ale trening czyni mistrza:)
Awatar użytkownika
kadaweryna
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 206
Rejestracja: 6 października 2015, o 13:41

21 października 2015, o 23:45

A co wtedy gdy chodzi o Ciebie samą? Jak się czujesz "najlepsza" to mówisz sobie że wcale nie jesteś tala najlepsza? Jak to zrobić żeby nie wpaść od razu w drugą skrajność, że jesteś beznadziejna? :(
Awatar użytkownika
munka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 581
Rejestracja: 22 sierpnia 2014, o 18:06

22 października 2015, o 10:45

mowie sobie 'stop, nie ma ideałów, tez mam wady i swoje za uszami' . Generalnie jest tak, ze poprzez wlasnie ta samoobserwacje (+ jakas tam wiedza psychologiczna) wylapujesz swoje mechanizmy, jakies manipulacje..to zazwyczaj nic miłego i pojawia sie wtedy wstyd i tu zaczyna sie zmiana wewnętrzna. Zauwazylam, ze pojawienie sie wstydu modyfikuje samoistnie te zachowania...działa to tak mniej wiecej= zauwazasz jakis schemat (np. ten przyklad z Wiktorem i bycie dla niego atrakcyjna, wyjatkowa..no u mnie to działało w przyadku wiekszosci facetów), rozumiesz czemu to zachowanie ma sluzyc , z czego wynika, pojawiaja sie nieprzyjmne odczucia zwiazane z ta swiadomoscia ( glownie lęk i wstyd), przezywasz te emocje, po jakims czasie zauwazasz, ze nie masz juz potrzeby zachowywania sie tak...to jakos tak samoistnie przychodzi. A nawet jak wracasz co starych zachowan to juz nie 'daja takiej frajdy', bo wiesz z czego to wynika i czemu ma sluzyc...ze to wcale nie nasza 'zajebistosc'..tylko w ten sposob kompensujemy sobie nasze wenetrzne, gleboko zakorzenione poczucie bezwartosciowosci. Dlatego trzeba pracowac nad samoakceptacja siebie...miec swiadomosc swoich wad i ograniczen ale tez mocnych stron..byc dla siebie wyrozumialym przede wszystkim. I miec swiadomosc, ze nie ma nic czarno-białego i lapac sie na tym wpadaniu w skrajnosci...to niestety wymaga sporego wysilku...a ja jestem leniem i mam postawe roszczeniowa ale staram sie :)
Elemu
Zbanowany
Posty: 11
Rejestracja: 19 marca 2016, o 17:12

22 marca 2016, o 19:48

Narcyzm jest bardzo trudny. Jestem pracownikiem ochrony sklepu. Czuje się tam wyjątkowy, przed kasami, w mundurze itd. Miałem na początku sytuację, że bardzo wpadłem w oko, jednej młodej dziewczynie z wysepki niedaleko, na pasażu. Tak naprawdę było. Pasłem sie tym jej zerkaniem, krzyżowaniem spojrzeń. Fantazjowałem o kochaniu się z nia, czy to czułości. Ale oczywiście nie zrobiłem nic, aby się do niej zblizyć. Poza tym, że zacząłem mówić jej cześć. Dziewczyna się wyraźnie zniechęciła. Flirtuje tam z innymi obok, a w miedzyczasie zerka dalej na mnie. Już wzrokiem smutnym, lub z jakims wyrzutem. Często też ignoruje mnie jak powietrze. A to już mi gasi światło. Uczę się jakoś to przetrawić.
JoeDoe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 27 czerwca 2017, o 19:56

1 sierpnia 2017, o 00:48

Hej. Ja też, niestety, mam osobowość narcystyczną (tę nadwrażliwą). Rozumiem, że większość z Was chodzi na terapię. Jakieś postępy/porady? Ja chodzę teraz do terapeutki, która jest bardzo dobra, a w porównaniu do poprzednich to w ogóle niebo a ziemia, ale efektów namacalnych ni ma - dochodzimy do konkretnych wniosków, nawiazalem z nią relację, słucham, co mówi i stosuję się do wskazówek i ciężko... Moim głównym problemem jest lęk, głównie silny społeczny i niemal ciągłe napięcie, do tego lekka deprecha, a raczej subdepresja czy insza dystymia, częste poczucie wstydu, duże pokłady złości, ciągłe gadanie ze sobą, o psychosomatyce nie wspominając (okropnie napięte mięśnie, ciągły ból głowy, czasem nie do wytrzymania) i nie tylko. :x Także lipton. Leczę się już od blisko 4 lat, od 2013 roku, początkowo na zaburzenia lękowo-depresyjne, zaburzenia osobowości stwierdzono u mnie dopiero w zeszłym roku. Od września 2015 jest zjazd, zaliczyłem wtedy pobyt w szpitalu i od długiego czasu morduję się ze sobą dzień w dzień. Mam wrażenie, że nic nie przynosi ulgi, ani różnorodne tabsy (które odstawilem 3 tyg. temu po kilkuletnim żarciu - trucizna), ani medytacja... Jeżdżę też na biofeedback od listopada zeszłego roku, co jest dla mnie katorgą, bo to podróż do innego, dużego miasta, generalnie cały dzień na nogach i pośród ludzi... W sumie 1. piszę na forum (nawiasem - co za nazwa :p) poświęconym zaburzeniom. Znacie jakieś sposoby na radzenie sobie z napięciem, niepokojem, poczuciem bezsensu etc.?
pitersky1899
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 5 października 2016, o 22:05

1 sierpnia 2017, o 22:42

Cześć. Mam 21 lat i pochodzę z domu, w którym oboje rodziców byli alkoholikami.
Większość co pamiętam z dzieciństwa, to praktycznie tylko awantury między rodzicami które starałem się ogarniać, raczej z miernym skutkiem i robić tak żeby sąsiedzi nie słyszeli, zamykanie okien jak po pijaku sie darli itp. Moja matka jest taka że zawsze prowokowała awantury, ubliżała wszystkim, darła się noc i dzień. Ubliżała ojciu i jego rodzinie a ojciec ją bił, w co też często się wtrącałem żeby przestali. Oboje pili dużo, ale ojciec miał dłuższe momenty trzeźwości, teraz praktycznie nie pije. Gdy jest trzeźwy raczej nic praktycznie nie mówi, jest taki bez emocji, często narzeka na wszystko. Matka na trzeźwo to taka lajtowa wersja jej pijanej. Też zaczyna awantury i ubliża i zawsze zarzuca mojemu ojcu że jest do niczego, wszystko robi źle i nic nie potrafi. Opisałem tak po krótce zarys tego dzieciństwa, bo już wiem że stąd moje problemy w życiu. Mam wiele rzeczy dokładnie takich samych jak tu opisaliście. Ogromny lęk przed negatywną opinią innych, jak mam jakąs pozytywną to czuje się nie swojo. Potrzeba bycia wyjątkowym i to ciągłe fantazjowanie o byciu kimś podziwianym, towarzyskim, odważnym itp. które towarzyszy mi odkąd pamiętam, praktycznie całe dnie. Idę gdzieś coś załatwić, podczas tego jak idę tworze sobie jakieś scenariusze z tym mną idealnym, robie jakąś czynność - to samo, słucham muzyki - to samo. Mam przez to problem z koncentracją. Nie robię tego np. kiedy jestem w towarzystwie, ale wtedy z drugiej strony jest całkowita kontrola i spina, a potem analizowanie co powiedziałem/zrobiłem nie tak itp. Nie mam takich rzeczy np. pod wplywem alkoholu, podczas imprez gdy jestem wkręcony, nie mam problemów społecznych, za to późniejsze moralniaki są mordercze. Mam też ogromną nieśmiałość do dziewczyn, wszystkie blizsze kontakty z dziewczynami to w sumie miałem tylko po pijaku, na trzezwk ciezko cokolwiek powiedzieć. Często mam z kobietami, takie sytuacje jakie opisał w tym wątku Elemu. Mam też jakieś dziwne fazy, że często mam wrażenie że ludzie się ze mnie śmieją czy mnie obgadują. Najgorzej jest gdy mijam się z kimś na ulicy i ta osoba jest uśmiechnięta i patrzy na mnie z uśmiechem, zawsze potem zastanawiam się co jest ze mną nie tak że się ze mnie śmieje. Do tego mam perfekcjonizm, strasznie ciężko mi się zabrać za cokolwiek co bym chciał zrobić dla siebie przez te myśli i emocje że mi sie nie uda, że w trakcie rzucę to w pizdu itp. Strasznie mnie to męczy. Czuje się z tym wszystkim fatalnie, mam bardzo słabe poczucie własnej wartości. Jeśli chodzi o nerwice, mozna powiedziec ze idzie mi całkiem ok. Parę lat temu miałem wkrętki o chorobach, schizofreni, miałem dd i wszystko przeszło. Zaczęło mi się to wtedy od palenia ganji, ale poradziłem sobie z tym. Ogólnie, przeważnie mocniejsze jazdy nerwicowe miałem kiedyś po mj, albo na kacu po alko. Wiem że przy moim dzieciństwie nie powinienem dotykać wgl alko... Wcześnie zacząłem uciekać w takie rzeczy i przeważnie z kiepskim skutkiem. Mam prośbe, chciałbym zapytać jak według was mógłbym sobie pomóc. Na prywantną terapie nie mam kasy, na NFZ nie wiem czy pogodze to z pracą na 3-zmiany. Mam wrażenie że jest tyle tego że już bd zryty do końca życia. Bardzo chciałbym żyć jakoś normalnie, Pzdr :)

Ogólnie jak patrze na te cechy zaburzeń osobowości, to mam praktycznie mix wszystkich typów...
JoeDoe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 27 czerwca 2017, o 19:56

2 sierpnia 2017, o 00:08

Odnośnie tego fantazjowania – know that feeling, bro. :( Ciągłe wymyślanie jakichś scenariuszy, fantazjowanie podczas różnych czynności... U mnie to idzie na automacie, jak nie jestem na czymś maksymalnie skupiony. Identico: słucham muzyki, to zamiast, kierwa, słuchać muzyki, to wyobrażam sobie jak gdzieś śpiewam na koncercie na przykład. Obejrzę jakiś program publicystyczny i JEB, wyobrażenia, że jestem jakimś politykiem czy ki wuj i opowiadam o swoich ideach, pomysłach, forsuję swoje poglądy. Te wyobrażenia czasem idą od bodźców zewnętrznych, np. po obejrzeniu jakiegoś programu, przeczytaniu dowolnego artykułu, zobaczenia jakiejś sytuacji na ulicy, a czasem bodźców nie trzeba wcale. Szlag może człowieka trafić. U mnie to jest tak momentami nasilone, gdy spośród wszystkiego weźmie górę, że aż mam ochotę krzyczeć. Mam wrażenie, że mój mózg non-stop pracuje (co zresztą wyszło chyba na EEG). A masz to strcte w formie wyobrażeń, czy np. pełnoprawnych monologów...? Jeszcze dodam, że co "ciekawe" często w tych wyobrażeniach, we WŁASNEJ głowie, przegrywam albo się rozpaczliwie tłumaczę przed innymi z własnych działań, decyzji etc., co generuje jeszcze większe napięcie, jakbym normalnie odtwarzał utrwalone wzorce zachowań w nieskończoność. Takim wyobrażeniom towarzyszą różne emocje, zwykle negatywne, jak wstyd czy złość, bo często są gniewne, takie popadanie w konflikty ze wszystkimi i z całym światem, kłócenie się, dochodzenie racji w swojej głowie, co jest absolutnie zbędne, bo nie wynika z tego nic dobrego i chyba jeszcze nie przydarzyła mi się żadna wyobrażona sytuacja. Okropnie to męczące... Moja terapeutka stwierdziła, że to gadanie/wyobrażanie sobie może pełnić formę autoterapii i spełniać funkcję społeczną (jak mi się zaczęły napady paniki i generalnie doszła do głosu nerwica, zerwałem kontakty ze znajomymi – to złe towarzystwo było – i w sumie jestem sam). W czerwcu przez jakieś 2 tyg. miałem to okropnie nasilone, ale wyszły cenne rzeczy (z punktu widzenia terapii): normalnie przypomniałem sobie nieciekawe sytuacje z domu z okresu dzieciństwa, które zostały wyparte do podświadomości. Jednocześnie powtarzam te monologi/wyobrażenia, nieraz w kółko, ktoś to określił mianem "przeżuwania". Rada terapeutki: gdy jest bardzo uciążliwe, starać się blokować łagodnie (nie wiem, jak ty, ale ja czuję silną potrzebę tego i jest to trudne, ale da się), zająć czymś myśli, np. idziesz ulicą i świadomie skupiasz się na szczegółach otoczenia, np. ta kamieniczka ma taką i taką elewację, ten pies co właśnie przebiegł miał taki a taki kolor (niezbyt odkrywcze, wiem :p).
Moralniaki – to samo miałem, zwłaszcza jak mi się częściowo urwał film. Na sylwestrze 2011/2012 urwał mi się film na 16 godz. (Aneta wstrętna), to moralniaka miałem chyba przez 3 lata. Jak przestałem chodzić na imprezy to problem zniknął. :x
U mnie ciągłe analizowanie zachowań/reakcji innych ludzi jest takie samo. Pamiętam, że jeszcze jak siedziałem ze znajomymi, to nie mogłem znieść momentów ciszy, czułem miażdżące napięcie i też taka lekka paranoja, że wszyscy chcą mnie jakoś wyszydzić/obśmiać etc. Skrót myślowy: dopatrywanie się spisków. :x I kolejna cecha wspólna: mijanie ludzi na ulicy. Dla mnie przebywanie w miejscach publicznych jest zawsze bardzo ciężkie, nieraz to katorga, jazda autobusem, robienie zakupów, czekanie w kolejce etc., ale najgorsze jest mijanie ludzi na ulicy. Zawsze idzie mi silny lęk i zwiększa się napięcie, nie wiem, gdzie mam podziać oczy, ruchy robią się nienaturalne i dupa. :x Słyszę śmiech na ulicy – od razu, że to ze mnie, mimo że np. jakoś to zweryfikuję, usłyszę np. kawałek rozmowy i się rozjaśni sytuacja, ale gdzie tam, i tak mam nieodparte wrażenie, że ktoś ze mnie ciśnie bekę. Możesz spróbować weryfikowania, na zasadzie "miał/miała jakiś powód, żeby się ze mnie śmiać"?
Perfekcjonizm wszelakoż...
Jeśli chodzi o palenie – też jakiś czas jarałem, czasem dzień w dzień, no i mam taką teorię: palenie podkręca nastrój. Jesteś wesoły, zajarasz, jesteś jeszcze weselszy. Jesteś przybity, zajarasz, łapiesz zamułę. Z autopsji powiem, że jaranie dla osób ze skłonnościami nerwicowymi nie jest wskazane. :c
A tak w ogóle to ktoś u Ciebie zdiagnozował osobowość narcystyczną czy stwierdziłeś tak po własnym researchu? BTW, osobowość narcystyczna bywa bardzo podobna do osobowości unikającej. Polecam ten artykuł: https://psychiatria.mp.pl/zaburzenia_os ... rcystyczna
Ten rodzaj osobowości narcystycznej jest zbliżony do osobowości unikającej (...)

Inne połączenie, cech osobowości narcystycznej i unikającej, zostało już wcześniej opisane. Cechy przejawiane przez takie osoby, to przede wszystkim: ogromnie duża wrażliwość na reakcje otoczenia, zwłaszcza na wszelkiego rodzaju krytykę. Za najmniejszą nawet oznakę dezaprobaty osoby takie łatwo się obrażają i często bardzo długo – „do końca życia” – pamiętają doznaną „krzywdę”. Typowe dla nich jest „chowanie się” za plecami innych i wycofywanie się z realnego życia do świata swoich fantazji, gdzie można snuć iluzje o swojej wyjątkowości i wielkości.
Na terapię na pewno warto iść. Jak napisałem, ja po roku nie widzę jakichś konkretnych zmian prócz pogłębionej wiedzy i większej świadomości, choć z drugiej strony rok to nie tak znowuż dużo (standardowo chyba jest 2 lata), ostatnio był przełom, więc oby coś ruszyło. Generalnie pierwszą linią obrony jest psychoterapia. Warto wybierać terapeutę z certyfikatem, który w ramach edukacji odbył własną terapię. Jak ktoś mądry powiedział: nie ma ludzi zdrowych, są tylko niezdiagnozowani. ;) Pogodzić z robotą zawsze się da, myślę.
Możesz popróbować EFT meridian tapping – polecam kanał dr Kim D'Eramo na Youtubie. Po tym tappowaniu czasem lepiej się czułem. Generalnie, polega to na wypowiadaniu na głos afirmacji.
pitersky1899
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: 5 października 2016, o 22:05

2 sierpnia 2017, o 00:59

O stary, na prawde mamy wiele wspólnych cech. Jeśli chodzi o to fantazjowanie, u mnie wygląda to wręcz identycznie jak u Cb, też już byłem politykami, artystami, sportowcami. Podczas muzyki, też mam to że śpiewam gdzieś tam, lub jestem wykonawcą tego utworu, znajomi słuchają i jarają się xd (swoja droga kiedys cos tam próbowałem w muzyce) Też w głowie równie często jak te "pozytywne" fantazje z automatu pojawiają się te negatywne. Zawsze to są całe scenariusze, jakieś wymyślone epizody z ludźmi. Przeważnie jestem w to strasznie wczuty, co się dzieje w tych fantazjach. Bardzo często wywołują te fantazje właśnie bodźce, np. przy obejrzeniu jakiegos programu/filmu, przy obejrzeniu zdjęć jakiejś dziewczyny itp. Tak jak piszesz, też staram się to blokować, w ten sposób że skupiam się na czymś w realu, raz wychodzi a raz mam tak ogromną ochotę stworzyć sobie jakąś pozytywną banie w głowie że nie mogę się powstrzymać. I tak jak Cb również jasny szlag mnie trafia! Kiedyś rozmawiałem z pewną panią psycholog o tych całych fantazjach, to powiedziała mi że to może być jakaś redukcja stresu. Jak to ma być autoterapia i tak trwać w najlepsze to ja chyba dostane obłędu stary... Nikt, nigdy nie zdiagnozował mi tej osobowości. Jedyne co miałem zdiagnozowane to zaburzenia adaptacyjne, ale wtedy tej kobicie nie powiedziałem wielu rzeczy, bałem się jakiegoś wyśmiania, że mi coś zdiagnozuje itp. pewnie wiesz o co chodzi :D Przez pewien czas uczęszczałem na terapie grupową DDA, ale uciekłem stamtąd po bodajrze miesiącu, nie potrafiłem nic powiedzieć, przy grupie. Na tamten moment to była dla mnie za głęboka woda. Jest taki gość na necie, ma filmy na YT - nazywa się Grzegorz Szpilka. On opowiada swoją historie jak miał właśnie te zaburzenia narcystyczne i inne, przez dzieciństwo. Prowadzą konsultacje na skype, używają takich metod, w których się wraca do swoich traumatycznych przeżyć z dzieciństwa, opłakuje się je i daje się samemu sobie uczucie. Te metody są opisane też w książce John Broadshaw - Powrót do swego wewnętrzego domu. Ja niestety nie za bardzo z tego skorzystałem, w książce jest napisane że ludzie którzy nadużywają używek powinni mieć, conajmniej rok abstynencji, zanim się za to wezmą bo te emocje mogą wyrządzić krzywde, sam nie wiem co o tym myśleć... a tak jak Ty, swego czasu jarałem codziennie, a ostatnio piłem lekko mówiąc dużo. No cóż, będzie trzeba spróbować terapii, tylko oby indywidualnej, bo przy ludziach ja tego nie wyrzuce z siebie. Masz tą terapie na NFZ? Jak nazywa się ta terapia, jak ona wygląda? :) Jak sie zaaklimatyzuje w tej robocie to poszukam czegoś, tu w Łodzi
JoeDoe
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 8
Rejestracja: 27 czerwca 2017, o 19:56

2 sierpnia 2017, o 17:53

No, ja przez to fantazjowanie i gadanie ze sobą miałem wkrętkę, że to jakaś psychoza, schizofrenia czy coś jeszcze gorszego. Z jednej strony fajnie wiedzieć, że ktoś inny ma podobnie, z drugiej lipa, że ktoś inny też tak ma (w sensie, że się męczy) :P Kiedyś wręcz myślałem, że jestem jakimś zbyt trudnym przypadkiem i nikt mi nie pomoże, choć to było bardziej w kontekście derealizacji/depersonalizacji, jak nie wiedziałem, co to jest, chodziłem zresztą do tak wspaniałych "lekarzy" (psychiatrów), którzy faszerowali mnie tylko lekami i nic nie wyjaśniali, w efekcie musiałem więc wszystko wyszukiwać na własną rękę na necie. Psychiatria w Polsce to jakiś żart...
Jeśli chodzi o alko, zwłaszcza w kontekście Twojej sytuacji z domu, to bym radził albo nie pić wcale, albo ograniczyć do minimum. Na samych kacach wszystkie objawy się mocno nasilają. :/
Jeśli chodzi o terapię: w zeszłym roku byłem na grupowej w Krakowie niecałe 3 miesiące (wywalili mnie tydzień przed zakończeniem XD), w nurcie psychodynamicznym, który dla mnie był WYBITNIE frustrujący. Psychodynamika jest taka bardzo freudowska, terapeutka wygląda i mówi jak cyborg, beznamiętna twarz, w zasadzie komentuje tylko, nie dając konkretnych wskazówek. Te terapeutki w Krk to czasem takie kocopały pieprzyły, że aż mi ręce opadały (hit turnusu: koleżanka z grupy zaczęła delikatnie uderzać kantem dłoni w szyję, bo nagle ją strasznie wyspinały mięśnie na sesji i chciała je trochę rozluźnić, a jedna z terapeutek: "Widzę, że u pani XYZ ujawniły się nawet zachowania auto-agresywne"...). Jednocześnie warto podkreślić, że to moje subiektywne odczucia. Wiadomo: każdy z nas jest inny i każdemu może coś innego spasować. Teraz chodzę na terapię indywidualną w nurcie eklektycznym, wg. mnie najbardziej rozsądnym spośród wszystkich: łączy różne nurty psychoterapeutyczne, do tego elementy pracy z ciałem i powiem tak: niech się schowają te pindy z Krakowa i 1. terapeutka, do której chodziłem (która była normalnie jakaś nawiedzona, ona coś z gestaltem kminiła). Przede wszystkim obecna terapeutka traktuje mnie jak człowieka, nie jak zbiór symptomów i zaburzeń (patrz: Kraków), normalnie rozmawia, a nie modulowanym, beznamiętnym głosem (patrz: Kraków). Chodzę prywatnie raz w tygodniu. Ja mieszkam w niewielkim mieście, więc wybór na NFZ jest mocno ograniczony, ale myślę, że w Łodzi powinno być pod tym względem dużo lepiej. I warto pamiętać, że psycholog to nie psychoterapeuta. Psychologia to właściwie diagnostyka i osoby po psychologii garnące się do psychoterapii są bardzo nieodpowiedzialne. Tak jak wyżej pisałem, psychoterapeuta z prawdziwego zdarzenia to taki, który ukończył szkołę psychoterapeutyczną, posiada odpowiedni certyfikat i samemu odbył terapię (moja terapeutka mówiła, że oni mieli 250 godz., czyli, chodząc klasycznie raz w tygodniu, trzeba by chodzić przez 5 lat z hakiem :o). Jeśli taki terapeuta przy tym ma za sobą studia psychologiczne, to jak najbardziej na plus.
labraks
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 256
Rejestracja: 3 lutego 2018, o 11:44

12 marca 2018, o 12:11

Od dziecka miałem awersję do nieprawidłowości, jakichkolwiek. Pamiętam, przykładowo, że panicznie bałem się ludzi bez kończyn. Byli dla mnie źli, skłonni zrobić mi krzywdę - a ja musiałem uciekać. A teraz sam borykam się z nieprawidłowością - seksualną. I sam jestem "ten zły". Jaki więc sens w kontynuacji tego cierpienia? Chyba taki, by swoim odejściem nie wkurwiać najbliższego otoczenia - bo na pewno nie dla samego siebie.
Najgorsze, że terapia siłą rzeczy przyniosłaby depresję. A depresja to np. utrata pracy. O ile posiadam robotę i jakieś pieniądze, to zachowuję resztki szacunku do siebie.
ODPOWIEDZ