Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ogólne pytania do ozdrowieńców

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Kataraka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 365
Rejestracja: 16 grudnia 2016, o 20:30

18 stycznia 2017, o 19:26

A Ty odburzona już jesteś? :)
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

19 stycznia 2017, o 18:09

Olalala pisze:
nord pisze:
Kataraka pisze:Generalnie gadałam o tym z moją lekarką. Ona mi mówi, że jeśli chciałabym terapii to tylko behawioralno - poznawcza, że nie należy roztrząsać przeszłości. Kiedyś łaziłam na grupową - uciekłam :D
Katarka mam prośbę, jesli możesz to spytaj się jej dlaczego nie można roztrząsać przeszłości. Z tego co czytałem i logicznie do tego podchodząc to pozn.-bechaw. jest to terapia powierzchowną (takie wyrywanie chwasta bez korzeni, który i tak odrośnie zaraz) i nie zmieni źródła twojego problemu bo nie zagłebia się w analizę problemu czyli nie zmusza do głębszego myślenia i odczuwania. P-b pomaga poprzez powtarzanie sobie regułek uspokajających w danej sytuacji ... a do tego trzeba wytrwałości i konsewkwencji za każdym razem bo podświadomość tego nie "łyknie" i jedynie co pozostaje to tylko świadomie wpływać na siebie w każdej sytuacji i prawdopodobnie do końca życia.
Jak do konca zycia? W moim odczuciu Twoja wypowiedz jest powierzchowna jesli chodzi o terapie poz-beh. Tzn wydaje mi się ze Malo o niej wiesz. Jest potwierdzone naukowo ze w czasie tej terapii tworzą sie nowe polaczenia nerwowe i nie nie musisz pewnych rzeczy robic do konca zycia. To tak jakbyś do konca zycia musial uczyć się jeździć na rowerze żeby na nim jeździć :D jak dla mnie to takie opinie często wyglaszaja osoby, które nie były na takiej terapii i powtarzają opinie innych, najczęściej terapeutow innych nurtów. Nie wiem tylko jak wytłumaczyć fakt, ze wiele osób z tego forum wyszlo z nerwicy i nawrotów nie maja - jakas magia? :D

I jakie powtarzanie regulek uspokajających??? Na tej terapii wykonuje sie ciezka i solidną prace, uwierz mi, ze nie polegajaca na powtarzaniu uspokajających regułek. Jesli tak piszesz to widac ze Twoja znajomość o metodach tej terapii i samej terapii jest dosyć uboga. Chyba nikt by nie wyszedł z nerwicy na podstawie samych formułek uspokajających :D

-- 18 stycznia 2017, o 17:39 --
dziwny123 pisze:Podobno terapia psychodynamiczna bardziej zalecana jest do innych zaburzeń, a poznawczo-bechawioralna do innych. Do większości rodzajów nerwic podobno zalecana jest poznwczo-bechawioralna.
To prawda aczkolwiek w moim odczuciu ważne jest dobranie terapii pod siebie, tzn trzeba sie dobrze w danym nurcie czuć no i z samym terapeuta, to jest bardzo ważne.

To prawda wiem o niej powierzchownie bo byłem tylko na kilku sesjach i to co zapamiętałem to takie zadaniowe podejście typu homework czyli tabela z emocjami i zapiski co w ciągu dnia się czuło. Napewno też tak piszę bo trafiłem odrazu na psychodynamiczną która właśnie przyczyniła się do moich objawów psychosomatycznych. Wynikają one z kontaktu i głębokiego przeżywania emocji z dzieciństwa które wcześniej były wypierane. Zdarzało się że płakałem na sesjach. I teraz nie wiem czy to dobrze, że te próby docierania do tego co było wcześniej były podejmowane. Na pewno poszerzyło to moją świadomość dlaczego obecnie jestem tak ukształtowany i skąd pojawił się lęk przed oceną ... bo czułem się oceniany przez rodziców między wierszami, niekoniecznie wprost. Poza tym miałem też ok dzieciństwo.

Czyli powoli wnioskuję że psychodynamiczna bardziej nadaje się dla osób które przeszły świadome upokorzenia, były bite lub np. rodzice pili ?
Czy terapia poznawcza też koncentruje się na analizie i rozumieniu głęboko schowanych emocji, oraz skąd one pochodzą ???
Awatar użytkownika
dziwny123
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 994
Rejestracja: 24 kwietnia 2016, o 16:56

19 stycznia 2017, o 19:02

Ja bym stwierdził, że psychodynamiczna jest głównie dla ludzi, u których przeszłość (niekoniecznie traumatyczna) miała bardzo duży wpływ na zaburzenia oraz do "głębokich" zaburzeń.
Ja byłem trochę na psychodynamicznej, bo nie miałem innego wyjścia, ale było mało rozmów o mojej przeszłości, może dlatego, że byłem krótko.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

19 stycznia 2017, o 20:01

Wiesz nord zależy w co wierzysz. Piszesz, że terapia psychodynamiczna wywołała objawy somatyczne co wynika z głębokiego przeżywania emocji z dzieciństwa...no ja do tego mam inne podejście i spojrzenie i nie chce Ci namieszać. To Ty masz być przekonany do danej formy terapii. Dla mnie i tak najlepiej nerwicę tłumaczy to forum. Wykonywanie zadań na terapii poz-beh to część całości, która na forum jest świetnie przedstawiona. A Ty masz wybór która forma terapii, praca nad emocjami i zrozumienie dla swojego stanu Ci odpowiada.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

20 stycznia 2017, o 00:43

nord pisze:
Victor pisze:Może mieć znaczenie.
Pod koniec ubiegłego roku rozmawiałem z chłopakiem, który miał problem ewidentny nie tyle co z nerwicą ale dużym brakiem akceptacji tego jaki jest, w rozmowach z innymi ludźmi bardzo się spinał, starając się wypadać jak najlepiej. Momentami nawet było to widoczne.
Bardzo brał do siebie krytykę, trudno mu było przeżyć niepowodzenia.
Odczuwał on przez cały czas pewien rodzaj napięcia, on to określał jako gula w brzuchu i prawie codziennie wieczorami po prostu się darł. Zresztą miał też problem przez to z sąsiadami ;)
Tak więc takie rzeczy mogą wplywać na napięcie, bo ciągle jesteś w stanie gotowości, napięcia emocjonalnego :)
Wow, dokładnie przedstawiłeś mój przypadek.
Czy wiesz może czy ten chłopak poradził sobie z problemem, jeżeli tak to co jest kluczem ? Czy to jest ktoś z forum ?
Ja już powoli odstępuję od bycia koniecznie akceptowanym przez innych ale nie powiem że jest to ciągle wartościowy element bo ciężko przełamać się komuś kto przez całe życie czuł się nieakceptowany.
Świadomie niby mam to w dupie ale nieświadomie cały czas jest to dla mnie ważne.

Ja wiem że te spinanie się przy kimś i kontrola swojego zachowania wynika z obawy (lęku) przed oceną i przed ewentualnym brakiem akceptacji ... ale co z tego. To się włącza automatycznie. To jest mechanizm obronny przed zranieniem wrażliwca, który z natury jestem.
Co trzeba zrobić żeby te mechanizmy minęły, żeby robić coś spontanicznie, z dystansem do siebie ? Ktoś powie "zaakceptuj siebie, mów do siebie przed lustrem że jesteś okej itd..." ale ja już to próbowałem i wg mnie to są puste słowa.

Nie, ten chłopak raczej nie ma konta na forum. Poznałem go na praktykach, widziałem go 4 razy. Ale w swojej rodzinie też mam osobę, która krzyczy ale ona ma to epizodycznie, w sensie takim, że jak coś się dzieje w życiu to zaraz sobie nie radzi, zakłada maskę i potem to odkrzykuje ;)
Natomiast co do chłopaka z praktyk, to niestety akurat mój prowadzący to facet od psychodynamicznej więc nie można zadawac pytań naprowadzających jakie pewnie dobrze by było zadać ;p Bo terapeuta ten uważa, że trzeba "pozwolić mówić". No i chłopak gadał co jadł na obiad ;)
No ale po "obserwacji" widać ewidentny problem z "byciem idealnym", moim zdaniem on nawet przy Nas się trochę spinał, pokazując, że sobie "radzi", niestety historia "choroby" i przyjmowane leki wskazują na coś innego.
Maski, maski i jeszcze raz maski, brak miłości do siebie, obawy przed opinią innych itp.
A te próby tuszowania kosztują duuużo wysiłku ;) Baaardzo duuużo, wychodzi to w postaci krzyku.

Nie da się funkcjonować w społeczeństwie ciągle się kontrolując bez ubocznych tego skutków :)

Sama wiedza skąd to się wzięło nie prowadzi do zmian sama z siebie.
Powiem Ci coś takiego trochę filozoficznego od czego ja zacząłem. A jakby tak poczuć się samemu dla siebie "nikim"? ;) Co Ci zmieniłoby to w Twoim życiu gdybyś mentalnie uznał się za "zero".
Ręce by odpadły, nogi? Zostawili by Cię prawdziwi przyjaciele? Co byś stracił? Szacunek ludzi?
Kiedyś doszedłem do wniosku, że aby zyskać jakąkolwiek miłość własną trzeba pokochać to "zero" a wtedy wszystko inne w Nas zasługuje na kochanie siebie.
Nie da się być uzależnionym od innych ludzi w kwestii dobrego samopoczucia.
Kiedyś mi napisałeś, że sam wiem jak to jest w społeczeństwie, w sytuacjach społecznych, ze trzeba maskować emocje, ze trzeba udawać bo inaczej stracisz uznanie. Osobiście od jakiegoś czasu (czasu poprawy) uważam, zę lepiej być dziwakiem w całej korporacji a mieć wolność emocjonalną i miłość do siebie....i co ciekawe wtedy przestaje się być "dziwakiem".
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

22 stycznia 2017, o 11:51

O znalazłem wątek który właśnie jest tożsamy z lękiem przed oceną:
Victta pisze:Witam
Cierpię na silną fobie przed emocjami, szczególnie tymi negatywnymi, ale pozytywnymi też, przed reakcjami ciała związanymi z przeżywanymi emocjami- typu podniesiony poziom energii, szybsze bicie serca itp. Z drugiej strony cierpię na lęk przed słabością, złym samopoczuciem wywołanym na przykład smutkiem. Mam to od dziecka. Cała moja energia życiowa nie jest skierowana na życie i rozwój, ale na podtrzymanie w organizmie stałego poziomu pobudzenia-nie za małego i nie za dużego. Czuje się jak wielki respirator który kontroluje każde wahnięcie na skali mojego samopoczucia. Ostatnio jestem w kryzysie-silne emocje przebijają się do mojej świadomości i rozwalają mnie psychicznie. Bezsenność, ataki paniki, cały arsenał objawów nerwicowych. Moje zycie to wegetacja. Nie żyję ,bo cały czas pilnuje się, żeby za dożo nie czuć. Jestem wyszkolona w samouspakajaniu się, a jednocześnie w środku żyłam z wielkim lękiem. Pisze to w czasie przeszłym, bo teraz lęk mnie zalał i jest już moją rzeczywistością, rozwalając mi po drodze życie. Wyszłam z wielu objawów lęku-kuli w gardle, derealizacji, ataków paniki, dzięki nie nakręcaniu objawów, co jest moją wielką siłą i moją wielką słabością jednocześnie. Niestety nerwica sprytna jest i zaatakowała coś najważniejszego w moim życiu-sen i możliwość regeneracji. Z tym jest dramat. Musze chodzić do pracy, a po kilku nockach jestem jak zombi, który zastanawia się jak się nazywa, a ja mam jeszcze pracować.
Nie wiem co mam robić, w którą stronę iść. Jak pozwolić sobie na przezywanie, tak by czuć normalnie, a jednocześnie nie dostawać bezsenności i ataku paniki jak jakieś uczucie już przebije się do mojej świadomości. Terapia? Jaka?
Lęk przed własnymi emocjami co też prowadzi do lęku przed oceną.
Większość swojego czasu kontroluję swój stan emocjonalny, boję się puścić bo odrazu pojawia się impuls emocji który przejmuje nade mną kontrolę i powoduje przykre i zawstydzające w mojej ocenie odruchy oraz duże oczy i unikanie u innych.
Gdyby to miało charakter łagodniejszy ... dlatego chcę srpóbować załagodzić je farmakologicznie i myślę że wtedy będę bardziej odważny na ich przeżywanie.

Victor dzięki za wskazanie kierunku.

Olalala
Ja obecnie zastanawiam się i jestem w związku z ty w niepokoju, co dalej z terapią ... czy kontynuować czy jednak spróbować p-b ? Obecna terapeutka jest ok, ogólnie spokojna i wyważona ale czasami próbuję ją pobudzać emocjonalnie bo wtedy gdy ktoś jest momentami żywy to bardziej do mnie "trafia" i wtedy to czuję. Z rugiej strony jeżeli po 5 latach nie potrafimy wspólnie dokonać jakiś widocznych zmian to coś jest chyba nie tak. No chyba że ja jestem tak niedostępny i oporny na zmiany no ale wtedy jak czerpać pomoc z zewnątrz. Wydaje mi się że jedna rzecz mnie do niej zraziła tzn. że trzeba płacić za sesje na których nie byłem z jakiegoś powodu. Ale wydawało mi się że już to zaakceptowałem bo teraz nie opuszczam żadnej sesji. Sam do końca nie wiem.
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

22 stycznia 2017, o 17:53

Nord, a Ty chodzisz na ta terapie 5 lat? To dosyć dlugi okres czasu. Napisałeś, ze nie widzisz widocznych zmian. To wszystko rzeczywiście daje dużo do myślenia.
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

23 stycznia 2017, o 11:17

Na początku człowiek nie wie tak do końca wiele o terapiach, czego się spodziewać itd. U Ciebie jest to już jednak trochę czasu pracy terapeutycznej i dlatego sądzę, że gdzieś już wiesz o sobie sporo, dotarłeś jak rozumiem do jakiś "przyczyn" (tak to opisujesz), i myslę, że znasz swoje potrzeby w sensie takim czego oczekujesz od terapii i samej osoby terapeutyzującej.
Dobrze jest zastanowić się czy jeśli potrzebuję obecnie np. załapania bakcyla na to aby przyzwalać na emocje i pewne odruchy z wyrozumiałością dla siebie, to czy dana osoba może mi w tym realnie pomóc.
A może potrzeba jednak czegoś innego i obecna terapia krok po kroku zmierza w tym kierunku?
To już sądzę jesteś w stanie ocenić.

Na moje oko z tego co opisujesz w postach kręcisz się wokół tego tematu z tym kontrolowaniem emocji.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

30 stycznia 2017, o 14:22

Ja tak to widzę. W wyniku terapii został świadomie (za moją zgodą i terapeuty) odkręcony kurek do emocji które wcześniej były automatycznie wypierane/kontrolowane/maskowane. W wyniku odkręcenia tego kurka emocje te zaczęły stopniowo wypływać i nabierać na sile. Dalej je kontrolowałem nawykowo ale też starałem się przełamywać czyli je rozpoznawać i przeżywać. Jednak są to widocznie tak trudne i tak silne emocje że nie jestem w stanie, nie umiem, nie chcę lub boję się je przeżywać ... co w konsekwencji spowowowało że przeszły na ciało w postaci objawów psychosomatycznych. Obecnie jestem rozchwiany emocjonalnie tzn. łatwo wpadam w złość, płaczę, czuję lęk, potem znowu kontrola i jest takie błędne koło. Żeby odreagować trudne stany to walę w worek, ale co najgorsze wyładowuję się na bliskich, obwiniam ich, potem mam wyrzuty sumienia, żal, płaczę. Nie wiem czy to dlatego że biorę od kilku dni nowe tabletki.
Raczej zrezygnuję z tej terapii bo od 1,5 roku mam te objawy a ona dopiero teraz pod moim wpływem zastanawia się co dalej z tym zrobić ... jakby nie mogła interweniować za wczasu a nie po tylu przykrych zdarzeniach.

-- 30 stycznia 2017, o 14:22 --
EDIT: czy akceptacja zaburzenia jest równoznaczne z akceptacją objawów ? Czy akceptacja to bycie z przewlekłym dyskomfortem, bólami mięśni, napięciem ciała, częstym chorowaniem, małą energią, bezsennością ? Jeżeli tak to ja osobiście nie wyobrażam sobie akceptcji ?
bart26
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 2216
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 13:00

30 stycznia 2017, o 14:34

Dlatego masz nerwice . Bo nie wyobrazasz sobie ze mozna czuc sie zle fizycznie lub psychicznie ale swiadomie wiedziec ze to nie na zawsze ze to minie ze ppprostu taki mam okres. Ty panikujesz wmawiasz sobie znowu zle.sie czuje juz nie daje rady jestem tym zmeczony mam dosc . W taki sposob ciagle nadajesz wartosc tym mysla czyli nie akceptujesz zaburzenia bo zwracasz uwage na to ze czujesz sie zle . Badz swiadomy tego ze jest na dana chwile tak i tak ale nie rob sobie z tego wielkiego problemu bo sam wtedy odkrecasz ten kurek . Pamiej tez ze to ma byc na poziomie emovjonalnym to ze sobie powiesz w.duchu dasz rade a w odczucisAh bedziesz produkowal niechec i do tego stanu frustracje to nie bedzie dzialac . Musisz wierzyc w to co do siebie mowsz wierzyc w to ze postawa jaka ccesz zbudowac wymaga vzasu i pewnosci siebie wiary zacznij szukac pozytywow a nie negstyqow je akceptuj .
DOPOKI NIE PODEJMIESZ WYSILKU , TWOJ DZIEN DZISIEJSZY BEDZIE TAKI SAM , JAK DZIEN WCZORAJSZY
Awatar użytkownika
Kondor
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 223
Rejestracja: 21 listopada 2016, o 20:54

31 stycznia 2017, o 11:29

Nord do nerwicy trzeba podejść jak do grypy. Zapewne przy grypie, też nienawidzisz kataru, bólu gardła, czy uciążliwego kaszlu. Prawda ? Ale je akceptujesz, bo wiesz, że przy obecnym stanie takie rzeczy występują. Akceptacja nie oznacza, że to ma ci się podobać, a oznacza, że na tą chwilę wiesz, że takie objawy mogą wystąpić i się nim nie dziwisz i nie przejmujesz.
I z powodu kataru, czy bólu gardła, nie piszesz postów jak Ci źle, czy pytasz kiedy to minie, tylko pomagasz organizmowi jak możesz w wyleczeniu, czyli zażywasz fervex, ubierzesz się cieplej i normalnie na obecny stan żyjesz, czyli gdy jesteś w domu włączysz sobie jakiś film, grę, poczytasz pomimo dokuczliwych objawów jak katar/kaszel/bóle. Tym jest akceptacja.
Pomyliliśmy światy ! Świat naszego myślenia uznaliśmy za ten realny, a ten prawdziwy mamy tylko za tło. Za wszelką cenę trzeba to odwrócić !
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

31 stycznia 2017, o 14:24

Ja generalnie jestem świadom że tak należy do tego podejść i nawet próbowałem przez kilka dni być z tymi okropnymi stanami ale u mnie chyba jest coś takiego że im więcej GROMADZĘ tych objawów tym jest coraz cieżej jakbym miał w końcu eksplodować. Tu też jest kwestia obawy o własne zdrowie bo jeżeli będę ignorował te objawy to pewnie prędzej czy później mogę doznać jakiś poważniejszych schorzeń bo bóle mięśni i krzyża to początek ... a co będzie dalej jeśli to się będzie dalej rozprzestrzeniać po ciele. Acha no i dochodzi znaczne obniżenie odporności przez co sport i tym samym rozładownie emocji odpada, a dodatkowo prawie cała zima na przeziębieniu, a przecież mam dziecko w domu.

Przecież to jest REALNE napięcie w organizmie i chyba nie można tego bagatelizować.
To jest takie zamykanie w sobie emocji, energii ... czy to nie jest to samo co nieustanne pompowanie balona aż do momentu kiedy pęknie ?

Z mojego doświadczenia pomaga trochę upuścić powietrza z tego balona próba skoncentrowania się na tym co czuję, próba takiego przerobienia emocji ... dlatego nie wiem czy ignorowanie ich w sensie nie zajmowanie się emocjami jest do końca dobre w moim przypadku ... ale z drugiej strony może też nadaje im przez to znaczenie i daje im znać że się ich boję ... sam do końca nie wiem.
Awatar użytkownika
Kondor
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 223
Rejestracja: 21 listopada 2016, o 20:54

31 stycznia 2017, o 14:40

No właśnie jest coraz ciężej bo tak będzie. Puszczasz kontrolę objawów to lęk się wzmaga i jest jeszcze więcej objawów. Sęk w tym, że te objawy Ci nic nie zrobią (oprócz męczenia się z nimi) bo to nie są objawy prawdziwej choroby, tylko nerwicy.
Ty nie masz uciekać od emocji, tylko pozwolić im być. Czujesz smutek, płacz, rycz, czujesz lęk, pozwól sobie na niego, niech jest, nic Ci nie zrobi, bo to tylko twoja emocja nic więcej. Pozwól tym emocjom przejść przez siebie, a nie zrzucaj je na drugi plan. Tylko po prostu nie traktuj ich jak wroga, że nie powinno ich być w tym momencie, że to coś złego. Będą, bo masz nerwicę, a pierwszym krokiem ku zdrowieniu, to zaakceptowanie tego, jak pisałem wyżej.
Pomyliliśmy światy ! Świat naszego myślenia uznaliśmy za ten realny, a ten prawdziwy mamy tylko za tło. Za wszelką cenę trzeba to odwrócić !
nord
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 121
Rejestracja: 11 stycznia 2015, o 20:02

1 lutego 2017, o 10:54

A czy te objawy, jak bóle mięśni, ucisk w krzyżu czy w brzuchu, to nie jest przypadkiem spowodowane ciągłą kontrolą swojego stanu, ciągłym pilnowaniem się, nie dopuszczaniem do spontanicznego życia ?

Pytam bo zauważyłem że jak próbuję puścić kontrolę i tym samym dopuścić i poczuć lęk, to przez chwilę mną telepię, mam tiki, czasami krzyczę (w zależności od nasilenia emocji) ale na końcu odczuwam ulgę i jakby te bóle i objawy nagle ustąpiły ... przynajmniej na chwilę. Ja to właśnie nazywam takim świadomym odkręceniem kurka z emocjami. Ale robię to tylko wtedy gdy czuję się bezpieczny czyli jak nie jestem obserwowany/słyszany czyli najlepiej jak jestem sam.

I teraz mam pytanie : Czy mam być z tymi objawami czy próbować jak najczęściej odkręcać ten kurek ???
ODPOWIEDZ