Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ogólne pytania do ozdrowieńców

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

6 lutego 2016, o 22:09

Można. Ja leki odstawiłem po krótkim czasie jak trafiłem na to forum zresztą. Ty odstaw kiedy będziesz uważała za stosowne i uzgodnisz to z lekarzem. Mnie pomogło przede wszystkim budowanie mocnej świadomości czym jest samo zaburzenie i objawy. A do tego to nie znalazłem nigdy nic do tej pory lepszego niż wpisy adminów tu na forum i ich nagrania vademecum-leku-nerwic.html
odburzanie-wedlug-divovica.html
Naprawdę ci polecam i ksiażke Skuteczna samopomoc dla swoich lęków. Ale nagrania to podstawa i historia victora (przynajmniej z mojego punktu widzenia).
Ja obecnie jestem na wylocie zaburzeniowym, mam trudności jeszcze życiowe bo jestem po ciezkiej sytuacji rodzinnej i dopiero odnajduje się w świecie. Ale to już jest pryszcz bo doświadczenia i wyjście z zaburzenia wiele mnie nauczyło.
Chodziłem tez oczywiście na terapię ale tak szczerze mówiąc to dobrze że ona była bo można było porozmawiać z kimś w cztery oczy jednak nie był to jakiś wielki przełom jeśli chodzi o moje rozumienie samego siebie.
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

8 lutego 2016, o 13:25

angielskipacjent007 pisze:Kochani, bardzo Was proszę o parę słów otuchy i światełko w tunelu. Przeczytałam już tyle różnych książek na temat nerwicy, chodziłam do terapeutki, biorę leki, staram się jak mogę nauczyć się żyć z nerwicą, bo mimo starań ona cały czas ze mną jest. Po bardzo dobrym styczniu mój stan się pogorszył, mój lekarz zwiększył lekko dawkę leku (75mg zotral) i ma być lepiej. Zrozumiałam już co było przyczyną nerwicy w moim przypadku (oczywiście tylko poniekąd, bo wiadomo że składowych jest wiele, w tym uwarunkowania biologiczne), ale jest to jak z każdą inną chorobą: np. rozumiesz co doprowadziło do bólu zęba, ale to wcale nie znaczy że ból jest mniejszy. Bardzo potrzebuję nadziei, że leki można po jakimś czasie odstawić, wrócić do stanu umysłu, w którym żyłam i z którym było mi dobrze, eliminując oczywiście te negatywne czynniki zjadające mnie od środka jak przerost ambicji czy perfekcjonizm. Proszę napiszcie odburzeni co miało największy wpływ na Wasz powrót do zdrowia i spokoju ducha, którego mnie tak bardzo brakuje. Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i wierzę, że wspólnymi siłami wiele zdziałamy.
Witaj na forum.

Chyba nie możesz na sobie wywierać takiej presji, bo to nie służy leczeniu. Ja też widzę masę swoich błędów, w tym ten cholerny perfekcjonizm jak o nim piszesz, ale tego nie da zmienić się w kilka dni. Dwa to jak nie perfekcjonizm to co? Ja jestem teraz na etapie odrywania tej skorupy perfekcjonizmu tylko czuję się jak w zawieszeniu - byciem między dwoma światami, tzn. tym perfekcyjnym I tym realnym, z wszystkimi emocjami I przeżyciami. Myślę, że to jest klucz. Wejście w ten świat ma iść ze zrozumieniem samego siebie I zaakceptowaniem siebie takim jakim się jest.

Samo znalezienie przyczyny to tak naprawdę początek drogi. Teraz trzeba wchodzić w rzeczywistość z innym nastawieniem, podejściem. Ja odczuwam przed tym lęk, ale to chyba normalne...bo nieznane.

Piszesz, że lekarz zwiększył Ci dawkę leku I ma być lepiej - sorry za szczerość, ale ja też żyłam wiele lat w ułudzie leków - że one pomogą. Pomyśl co będzie jak je odstawisz. Plus to, że napewno będzie reakcja odstawienna. Nie chcę Cię straszyć, nie mam w tym celu. Chcę Cię raczej zmotywować do innego podejścia - leki są dobre na sam początek, ale to tylko takie kule, które kalece pozwalają chodzić przez pewien czas. W pewnym momencie kule trzeba rzucić I iść samemu.

Jeśli mogę spytać to na jaką terapię uczęszczasz? Tutaj na forum polecana jest poz-beh, ja natomiast chodzę na psychodynamiczną I widzę,że efekt przeniesienia działa. Tzn. zaczynam przez pracę z terapeutką I wchodzenie w relację z nią inaczej postrzegać rzeczywistość, jakby odczarowywać ją, w tym wiele kłamst na swój temat.

Z całego serca polecam Ci też książkę Claire Weekes "Kompletna samopomoc dla Twoich nerwów". Ta książka jest jak takie światło w tunelu. Wiele porad, podobnych do tych na forum. Generalnie zasady doctor Weekes: "akceptacja, dryfowanie, przyzwalanie na upływ czasu" mają zbawienny wpływ.
aleks1723
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 185
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:38

12 lutego 2016, o 16:03

A ja mam takie pytanie, i trochę opowieśći: Nie będę opisywał całości, bo mam swój osobny temat, ale to co dziś mnie dopadło, to coś innego...

Jakoś sobie radze z nerwicą, czasem jest lepiej czasem gorzej... Medytacja u mnie działa cuda, bo widząc swoje myśli, mogę je ucinać i zajmować się np oddechem... Ale... Dziś pojawiło się Ale... Może po tym co przeczytacie pomyślicie, że mam Schizofrenie - Ale raczej nie, bo się jej trochę boję... A więc tak na początek zacytuję mój komentarz z pewnego Bloga ( Najnowszy)
Ja np tak mam teraz, że przez tą całą świadomość jak np z kimś rozmawiam, to mam teraz tak, że myślę, że mam wybór np 40 odpowiedzi i mogę odpowiedzieć co tylko chcę, a potem jak odpowiem komuś coś, to potem myślę, że mogłem inaczej odpowiedzieć… Ogólnie strasznie dziwnie się z tym czuje… Takie myśli, że mógłbym być kimkolwiek, piosenkarzem, dobrym, złym człowiekiem, i dlaczego niby się tak zachowuje jak teraz, a nie jestem mordercą, księdzem, piosenkarzem itd? Że każdy odgrywa swoją rolę, to skąd mam wiedzieć, czy ta ja odgrywam dobrą!? ;/

Np: Dziś tak miałem, że rozmawiałem z kimś, i miałem myśli, a może powinienem coś innego odpowiedzieć, a może jakbym był np teraz Elwisem Preslejem, to bym coś innego odpowiedział, a jakbym był księdzem to bym coś innego odpowiedział, jakbym był Hitlerem, to bym coś innego odpowiedział… Sam się gubię i to mnie bardzo przeraża, nie wiem kim być, Sobą? Ale Kim sobą… A jak będę taki jak zawsze, to kim będę? Skąd mam pewność, że ta reakcja wyuczona jest dobra? Że np odpowiedziałem do mojego brata: „spierniczaj” jak o coś mnie poprosił, a potem, żal, że może jakbym był inną osobą, to bym coś innego odpowiedział… Chyba dostaję rozdwojenia jaźni… Proszę pomóż… Bo skąd będę wiedział, czy jakaś odpowiedź wypływa ze mnie, i czy jest dobra? Jak mam się zachowywać… To strasznie przytłaczające… No dobra załóżmy, że będę świdomy swoich myśli i coś odpowiem, ale skąd mam pewność, że Ta odpowiedź jest dobra, lub zła? Czy to ja tak chciałem odpowiedzieć na pewno, a nie emocje, albo wyuczone schematy… ;/ Czasem wydaje mi się, że zwariowałem…

Pozdrawiam.
- To doprowadzało mnie rano do szaleństwa, byłem świadomy, ale zastanawiałem się nad wszystkim, że np gdybym był Chińczykiem teraz, albo się urodził gdzies indziej, to bym miał teraz inną Rodzinę - Wiem, że jest to myślenie egzystencjalne - Ale to myślenie przecież jest prawdziwe, tylko takie przerażające... Przed zaburzeniem, też miałem takie myśli, ale one nie przerażały mnie aż tak... Czy jestem skazany na piekło dlatego, że zauważam, to co inni nie zauważają? Tzn, że np ktoś się denerwuje, ale on nie ma do tego powodu, tylko jego umysł mu to podpowiedział, że musi się zdenerwować... Albo jakiś gość gada do Siebie na ulicy, i myślę... Kurde on już oszalał, gada sam ze sobą... Z własnym umysłem...

Wiem, że to co piszę, może się wydawać wam przerażające, ale wydaje mi się, że jak bym wyzdrowiał, to przestanę widzieć prawdę... Tzn to są wiadome informacje, że np Gdybym się urodził gdzies indziej, był inną osobą, to bym się inaczej zachowywał - Ale mnie to przeraża... I ciągle myśli z mojego natrętnego umysłu: Wariujesz, jak przestaniesz o tym myśleć, to wejdziesz znowu do tego świata, żywych trupów ( Czyli ludzi pochłoniętymi drobnostami i swoją tożsamością).

Jak medytuję wyciszam umysł, widze, że te myśli są bez sensu, tak samo jak wstaję rano i jestem tak jakby "sobą" czuję się tak jak zawsze, ale potem znowu impuls.

Ale czyli co jak wyzdrowieję, to pochłonę się we własną osobowość, i znowu nie będę zauważał tego, że to mój umysł się denerwuje, że to ja komuś odpysknołem, ale to nie musi być prawda, tylko moje uwarunkowania z dzieciństwa, wychowania, dorastania, kolegów)

Czuję jakbym zastracał siebie, ale wcale nie chciał wracać do tej dawnej osoby, choć świat który teraz widzę, czasami mnie przeraża, że Ci ludzie nie mają świadomości... Tylko tak po prostu sobie jakoś Żyją i Umierają... Jestem też teraz bardziej podatny na każdą informację z tego co zauważyłem: Jak bym teraz przeczytał, że z nerwicy nie można wyjść, albo, że np każdy musi się męczyć, to bym w to uwierzył i do końca Życia chodził przygnębiony, że to prawda. Dlatego przestałem czytać ludzi z innych forów, co narzekają i piszą, że męczą się 20 lat z nerwicą... Bo jak o tym czytam, to potem przez tydzień chodzę jak oszalały i nerwowy, i 10000 myśli...

Dosłownie Błagam Was o jakieś porady... Czytam i Oglądam Materiały Chłopaków i coś to na pewno daje, wiem, że to myśli pewnie natrętne, lękowe połączone z impulsami i chłodem na głowie, ale czasami są one tak realne i tak przerażające... Ehh takie uczucie, że nie wiem kim mam być, czy to co przed chwilą powiedziałem, nie powiedziałbym inaczej, gdybym był inaczej wychowany... I teraz jak widze, że jak się zachowywałem każde odruchy, głupie miny, to wszystko musiało być uwarunkowane genetycznie, przez wychowanie... To gdzie tu jest do cholery jakaś świadomość? Ale z deugiej strony z nadmierną świadomością, zaczynam analizować, czy bym właśnie coś innego nie powiedział, że mam 40 opcji odpowiedzi, i teraz zależy którą wybiorę itd... Czy wybiorę słyszną, czy tylko to przez nerwice itd, przez uwarunkowanie genetyczne - Co jest lepsze? - Wiem, że możecie tego nie zrozumieć i pomyśleć, że zwariowałem i mam shizofrenie ( której też się boję) - Ale chciałem się tylko tu wypisać, nawet jak nikt mi nie odpisze ;/ - Choć bardzo bym prosił wyzdrowieńców o jakąś poradę...
Wczoraj usypiając poradziłem sobie nawet z myślą, że muszę się koncentrować na oddechu, bo przestanę oddychać... Ale z tym nie mogę sobie poradzić no bo jak? Skoro to wydaje się prawdziwe... Ale jak mam wyzdrowieć, skoro z 2 strony, nie chcę chyba trochę wracać, do tego starego "bezmyślnego" Życia i działania w przyzwyczjeniach, jak maszyna, której już świadomość nie jest potrzebna i działa nawykowo... Jak widzę ( przed chorobą też niby trochę to widziałem, ale mnie to tak nie przerażało, bo miałem też swój program wgrany), że np jakaś pani coś robi odruchowow, krzyczy odruchowo, bo tak została nauczona, a co gdyby wychowywała się w innym domu? Itd... Ehhh zawsze byłem myślicielem, ale widocznie odwróciło się to przeciwko mnie... I przeraża mnie sam lęk przed tym lękiem, że za dużo wiem... Albo np już nie robię tak jak dawniej, wkiedyś szedłem do sklepu, kupowałem coś do jedzenia, szedłem na jakiś fajny film, potem szedłem gdzieś z kolegami, ale wiem, że to było też automatyczne... Ehh, aż chce mi się płakać, ale wiem, że nie ma potrzebny, bo bym się rozczulał, nad własnym programem... Ehhh.
Jakby się dało połączyć, Życie takie jak Żyłem dawniej, ale ze świadomością, tylko bez strachu, bez tych myśli przerażających. No bo nawet jak wgram nowy "program" do Siebie - Przez afrimacje itd, to też jednak jest myślenie i automatyka... To wszystko mnie przeraża...

Do tej świadomości doszło do tego, że boję się marzyć, bo wiem, że to nie jest świadomość i jest to bez sensu, bo zaraz to minie i piękny obraz, zamieni się w koszmar Wydaje mi się, że nie ma już ratunku dla mnie, bo z jednej strony chcę być świadomy nie brać leków itd, ale chociaż dość często jestem "sobą", to czasem sobie nie radzę z umysłem i mam ochotę się Zabić, ale mam przed tym też strach... Stoję na Granicy, Walki ze swoim umysłem, a Śmiercią...
Tylko ja kocham Życie, ale teraz stało się dla mnie cierpieniem, więc czuje się jak uwięziony... I tak i tak jest źle...

Czuje, że sobie pomały nie radzę, ale z drugiej strony, wiem, że muszę być silny, żeby wygrać z tymi myślami... Czasami umysł daje mi odetchnąć, ale nie na długo, bo zaraz się skapuje, że nie byłem świadomy, że np patrzyłem na film i znowu przerażenie...

I te myśli też, czy Życie na tym polega, żeby zrobić coś w Życiu i Umrzeć? Jaki jest sens, po co, dlaczego... Że tak wszyscy pracują, ale i tak śmierć nadejdzie, nie umiem też się z tym pogodzić, że to Życie które znałem minie, a w sumie już minęło, bo zaczynam wariować... Ale z drugiej strony boję się tego wariowania... Tych myśli... Bo jednak czasem mam przebłyski tej starej "normalności" i jestem przez chwile normalny, ale zaczynam myśleć - Przeciez znowu jesteś na utomacie, a może to nie prawda, po co to robisz, po bo golądasz ten film, wariujesz...

Możecie mnie zhejtować, ale jeżeli ktoś potrafi mnie zrozumieć, to proszę o pomoc... Pozdrawiam.

-- 12 lutego 2016, o 16:03 --
Kiedy miewam przebłyski normalności, Czasem żałuję, że nie jestem zwykłym Chłopem, który nie analizuje swoje Życia, nie myśli, że jakby byłbardziej świadomy itd, jakby jego Życie wyglądało, tylko po prostu idzie zorać ziemie itd... A ja zaraz bym myślał, a po co to robię, a jakbym nie był tym rolnikiem, dlaczego inni ludzie nie widzą tego, że nie są świadomi co robią itd... A rolnik dalej będzie orał Pole i miał w dupie te całe świadomości czy jak im tam... Chociaż jakby taki rolnik dostał depresji, to by nie wiedział np, że On nie jest swoimi myślami i by mógł popełnić nawet samobójstwo, bo by nie wytrzymał ze swoich umysłem, bo by myślał, że to On sam... No ale to takie tylko rozmyślania...
daydream
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 3
Rejestracja: 16 lutego 2016, o 20:46

20 lutego 2016, o 16:02

Aleks, z tego co wiem pytania egzystencjalne są jednym z elementów nerwicy. Miałam podobnie, zastanawiałam się jak to jest ze ja żyję, jak to jest być kimś innym, czy fajniej jest być kimś innym niż sobą. :roll: Poza tym próbowałam oszukać przeznaczenie, np. już miałam wychodzić z autobusu i paaach, nagle wskakuje z powrotem do środka :D I myśli, czy jakbym jednak wysiadla to moje życie byłoby inne? A nuż na przystanku poznałabym miłość swojego życia? Miewalam też niepokojące przemyślenia, przykład: jemy z rodziną obiad i nagle się zastanawiam co by było gdybym ich teraz wszystkich zadzgala nożem. oczywiście nigdy nie chciałam i nawet nie pomyślałam żeby to zrobić, jedynie analizowalam konsekwencje. Sama nie wiem czy to były myśli natrętne czy co... w sumie z nerwicy już wyszłam, ale nadal mnie nurtują podobne pytania, może nie w takim stopniu, ale jednak. Dodatkowo od dawna przeliczam słowa, zdania, nazwiska, nazwy do 3. Na przykład powtarzam w myślach to co mówił aktor dopóki nie podzieli mi się na kilka 3litetowych wersow... miałam Ci jedynie pomóc, Ale korzystając z okazji, ma też ktoś takie lub podobne jazdy?

-- 20 lutego 2016, o 16:02 --
Aleks, z tego co wiem pytania egzystencjalne są jednym z elementów nerwicy. Miałam podobnie, zastanawiałam się jak to jest ze ja żyję, jak to jest być kimś innym, czy fajniej jest być kimś innym niż sobą. :roll: Poza tym próbowałam oszukać przeznaczenie, np. już miałam wychodzić z autobusu i paaach, nagle wskakuje z powrotem do środka :D I myśli, czy jakbym jednak wysiadla to moje życie byłoby inne? A nuż na przystanku poznałabym miłość swojego życia? Miewalam też niepokojące przemyślenia, przykład: jemy z rodziną obiad i nagle się zastanawiam co by było gdybym ich teraz wszystkich zadzgala nożem. oczywiście nigdy nie chciałam i nawet nie pomyślałam żeby to zrobić, jedynie analizowalam konsekwencje. Sama nie wiem czy to były myśli natrętne czy co... w sumie z nerwicy już wyszłam, ale nadal mnie nurtują podobne pytania, może nie w takim stopniu, ale jednak. Dodatkowo od dawna przeliczam słowa, zdania, nazwiska, nazwy do 3. Na przykład powtarzam w myślach to co mówił aktor dopóki nie podzieli mi się na kilka 3litetowych wersow... miałam Ci jedynie pomóc, Ale korzystając z okazji, ma też ktoś takie lub podobne jazdy?
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

20 lutego 2016, o 21:06

aleks1723 pisze:A ja mam takie pytanie, i trochę opowieśći: Nie będę opisywał całości, bo mam swój osobny temat, ale to co dziś mnie dopadło, to coś innego...

Jakoś sobie radze z nerwicą, czasem jest lepiej czasem gorzej... Medytacja u mnie działa cuda, bo widząc swoje myśli, mogę je ucinać i zajmować się np oddechem... Ale... Dziś pojawiło się Ale... Może po tym co przeczytacie pomyślicie, że mam Schizofrenie - Ale raczej nie, bo się jej trochę boję... A więc tak na początek zacytuję mój komentarz z pewnego Bloga ( Najnowszy)
Ja np tak mam teraz, że przez tą całą świadomość jak np z kimś rozmawiam, to mam teraz tak, że myślę, że mam wybór np 40 odpowiedzi i mogę odpowiedzieć co tylko chcę, a potem jak odpowiem komuś coś, to potem myślę, że mogłem inaczej odpowiedzieć… Ogólnie strasznie dziwnie się z tym czuje… Takie myśli, że mógłbym być kimkolwiek, piosenkarzem, dobrym, złym człowiekiem, i dlaczego niby się tak zachowuje jak teraz, a nie jestem mordercą, księdzem, piosenkarzem itd? Że każdy odgrywa swoją rolę, to skąd mam wiedzieć, czy ta ja odgrywam dobrą!? ;/

Np: Dziś tak miałem, że rozmawiałem z kimś, i miałem myśli, a może powinienem coś innego odpowiedzieć, a może jakbym był np teraz Elwisem Preslejem, to bym coś innego odpowiedział, a jakbym był księdzem to bym coś innego odpowiedział, jakbym był Hitlerem, to bym coś innego odpowiedział… Sam się gubię i to mnie bardzo przeraża, nie wiem kim być, Sobą? Ale Kim sobą… A jak będę taki jak zawsze, to kim będę? Skąd mam pewność, że ta reakcja wyuczona jest dobra? Że np odpowiedziałem do mojego brata: „spierniczaj” jak o coś mnie poprosił, a potem, żal, że może jakbym był inną osobą, to bym coś innego odpowiedział… Chyba dostaję rozdwojenia jaźni… Proszę pomóż… Bo skąd będę wiedział, czy jakaś odpowiedź wypływa ze mnie, i czy jest dobra? Jak mam się zachowywać… To strasznie przytłaczające… No dobra załóżmy, że będę świdomy swoich myśli i coś odpowiem, ale skąd mam pewność, że Ta odpowiedź jest dobra, lub zła? Czy to ja tak chciałem odpowiedzieć na pewno, a nie emocje, albo wyuczone schematy… ;/ Czasem wydaje mi się, że zwariowałem…

Pozdrawiam.
- To doprowadzało mnie rano do szaleństwa, byłem świadomy, ale zastanawiałem się nad wszystkim, że np gdybym był Chińczykiem teraz, albo się urodził gdzies indziej, to bym miał teraz inną Rodzinę - Wiem, że jest to myślenie egzystencjalne - Ale to myślenie przecież jest prawdziwe, tylko takie przerażające... Przed zaburzeniem, też miałem takie myśli, ale one nie przerażały mnie aż tak... Czy jestem skazany na piekło dlatego, że zauważam, to co inni nie zauważają? Tzn, że np ktoś się denerwuje, ale on nie ma do tego powodu, tylko jego umysł mu to podpowiedział, że musi się zdenerwować... Albo jakiś gość gada do Siebie na ulicy, i myślę... Kurde on już oszalał, gada sam ze sobą... Z własnym umysłem...

Wiem, że to co piszę, może się wydawać wam przerażające, ale wydaje mi się, że jak bym wyzdrowiał, to przestanę widzieć prawdę... Tzn to są wiadome informacje, że np Gdybym się urodził gdzies indziej, był inną osobą, to bym się inaczej zachowywał - Ale mnie to przeraża... I ciągle myśli z mojego natrętnego umysłu: Wariujesz, jak przestaniesz o tym myśleć, to wejdziesz znowu do tego świata, żywych trupów ( Czyli ludzi pochłoniętymi drobnostami i swoją tożsamością).

Jak medytuję wyciszam umysł, widze, że te myśli są bez sensu, tak samo jak wstaję rano i jestem tak jakby "sobą" czuję się tak jak zawsze, ale potem znowu impuls.

Ale czyli co jak wyzdrowieję, to pochłonę się we własną osobowość, i znowu nie będę zauważał tego, że to mój umysł się denerwuje, że to ja komuś odpysknołem, ale to nie musi być prawda, tylko moje uwarunkowania z dzieciństwa, wychowania, dorastania, kolegów)

Czuję jakbym zastracał siebie, ale wcale nie chciał wracać do tej dawnej osoby, choć świat który teraz widzę, czasami mnie przeraża, że Ci ludzie nie mają świadomości... Tylko tak po prostu sobie jakoś Żyją i Umierają... Jestem też teraz bardziej podatny na każdą informację z tego co zauważyłem: Jak bym teraz przeczytał, że z nerwicy nie można wyjść, albo, że np każdy musi się męczyć, to bym w to uwierzył i do końca Życia chodził przygnębiony, że to prawda. Dlatego przestałem czytać ludzi z innych forów, co narzekają i piszą, że męczą się 20 lat z nerwicą... Bo jak o tym czytam, to potem przez tydzień chodzę jak oszalały i nerwowy, i 10000 myśli...

Dosłownie Błagam Was o jakieś porady... Czytam i Oglądam Materiały Chłopaków i coś to na pewno daje, wiem, że to myśli pewnie natrętne, lękowe połączone z impulsami i chłodem na głowie, ale czasami są one tak realne i tak przerażające... Ehh takie uczucie, że nie wiem kim mam być, czy to co przed chwilą powiedziałem, nie powiedziałbym inaczej, gdybym był inaczej wychowany... I teraz jak widze, że jak się zachowywałem każde odruchy, głupie miny, to wszystko musiało być uwarunkowane genetycznie, przez wychowanie... To gdzie tu jest do cholery jakaś świadomość? Ale z deugiej strony z nadmierną świadomością, zaczynam analizować, czy bym właśnie coś innego nie powiedział, że mam 40 opcji odpowiedzi, i teraz zależy którą wybiorę itd... Czy wybiorę słyszną, czy tylko to przez nerwice itd, przez uwarunkowanie genetyczne - Co jest lepsze? - Wiem, że możecie tego nie zrozumieć i pomyśleć, że zwariowałem i mam shizofrenie ( której też się boję) - Ale chciałem się tylko tu wypisać, nawet jak nikt mi nie odpisze ;/ - Choć bardzo bym prosił wyzdrowieńców o jakąś poradę...
Wczoraj usypiając poradziłem sobie nawet z myślą, że muszę się koncentrować na oddechu, bo przestanę oddychać... Ale z tym nie mogę sobie poradzić no bo jak? Skoro to wydaje się prawdziwe... Ale jak mam wyzdrowieć, skoro z 2 strony, nie chcę chyba trochę wracać, do tego starego "bezmyślnego" Życia i działania w przyzwyczjeniach, jak maszyna, której już świadomość nie jest potrzebna i działa nawykowo... Jak widzę ( przed chorobą też niby trochę to widziałem, ale mnie to tak nie przerażało, bo miałem też swój program wgrany), że np jakaś pani coś robi odruchowow, krzyczy odruchowo, bo tak została nauczona, a co gdyby wychowywała się w innym domu? Itd... Ehhh zawsze byłem myślicielem, ale widocznie odwróciło się to przeciwko mnie... I przeraża mnie sam lęk przed tym lękiem, że za dużo wiem... Albo np już nie robię tak jak dawniej, wkiedyś szedłem do sklepu, kupowałem coś do jedzenia, szedłem na jakiś fajny film, potem szedłem gdzieś z kolegami, ale wiem, że to było też automatyczne... Ehh, aż chce mi się płakać, ale wiem, że nie ma potrzebny, bo bym się rozczulał, nad własnym programem... Ehhh.
Jakby się dało połączyć, Życie takie jak Żyłem dawniej, ale ze świadomością, tylko bez strachu, bez tych myśli przerażających. No bo nawet jak wgram nowy "program" do Siebie - Przez afrimacje itd, to też jednak jest myślenie i automatyka... To wszystko mnie przeraża...

Do tej świadomości doszło do tego, że boję się marzyć, bo wiem, że to nie jest świadomość i jest to bez sensu, bo zaraz to minie i piękny obraz, zamieni się w koszmar Wydaje mi się, że nie ma już ratunku dla mnie, bo z jednej strony chcę być świadomy nie brać leków itd, ale chociaż dość często jestem "sobą", to czasem sobie nie radzę z umysłem i mam ochotę się Zabić, ale mam przed tym też strach... Stoję na Granicy, Walki ze swoim umysłem, a Śmiercią...
Tylko ja kocham Życie, ale teraz stało się dla mnie cierpieniem, więc czuje się jak uwięziony... I tak i tak jest źle...

Czuje, że sobie pomały nie radzę, ale z drugiej strony, wiem, że muszę być silny, żeby wygrać z tymi myślami... Czasami umysł daje mi odetchnąć, ale nie na długo, bo zaraz się skapuje, że nie byłem świadomy, że np patrzyłem na film i znowu przerażenie...

I te myśli też, czy Życie na tym polega, żeby zrobić coś w Życiu i Umrzeć? Jaki jest sens, po co, dlaczego... Że tak wszyscy pracują, ale i tak śmierć nadejdzie, nie umiem też się z tym pogodzić, że to Życie które znałem minie, a w sumie już minęło, bo zaczynam wariować... Ale z drugiej strony boję się tego wariowania... Tych myśli... Bo jednak czasem mam przebłyski tej starej "normalności" i jestem przez chwile normalny, ale zaczynam myśleć - Przeciez znowu jesteś na utomacie, a może to nie prawda, po co to robisz, po bo golądasz ten film, wariujesz...

Możecie mnie zhejtować, ale jeżeli ktoś potrafi mnie zrozumieć, to proszę o pomoc... Pozdrawiam.

-- 12 lutego 2016, o 16:03 --
Kiedy miewam przebłyski normalności, Czasem żałuję, że nie jestem zwykłym Chłopem, który nie analizuje swoje Życia, nie myśli, że jakby byłbardziej świadomy itd, jakby jego Życie wyglądało, tylko po prostu idzie zorać ziemie itd... A ja zaraz bym myślał, a po co to robię, a jakbym nie był tym rolnikiem, dlaczego inni ludzie nie widzą tego, że nie są świadomi co robią itd... A rolnik dalej będzie orał Pole i miał w dupie te całe świadomości czy jak im tam... Chociaż jakby taki rolnik dostał depresji, to by nie wiedział np, że On nie jest swoimi myślami i by mógł popełnić nawet samobójstwo, bo by nie wytrzymał ze swoich umysłem, bo by myślał, że to On sam... No ale to takie tylko rozmyślania...

Stary za bardzo po prostu kombinujesz i za bardzo wchodzisz w tematykę na którą po prostu mentalnie nie jesteś gotowy.
Odpuśc tym świadomością i wszelkim cudą których obecnie nie jestes pewien i które powodują twój wzrost lęku, bowiem nie ma to obecnie sensu aby sie tym katować.
Nie rozkminiaj co jest genetyczne a co nie jest bo to nie doprowadzi cię na ten moment raczej do pozytywnych wniosków bo to są zagadnienia często czysto teoretyczne i o tym można sobie pogadać z zainteresowania bądź ciekawości a nie kiedy targa tobą lęk.
I do tego nie jest ta wiedza ci do niczego praktycznego potrzebna.

Świadomość to jest krótko mówiąc zdolność psychiki do tego, ze możesz rozumieć sam siebie, rozumie, że ty to ty i wyodrębniac siebie samego z otoczenia, i po co ci więcej o tym wiedzieć?

Natomiast co do świadomego życia to w wypadku zaburzenia, problemów emocjonalnych świadomośc polega na wiedzy z czym mamy do czynienia (czyli skąd takie mysli, skąd lek itp), po drugie rozważanie jak to można rozwiązać i po trzecie konkretne działanie.
Nie da się zrobić aby myśli na siłe natrętne wyparowały ci z głowy, po prostu ochłoń trochę z tym nadmiernym kombinowaniem. Mysli jak myśli, przychodzą i odchodzą ale potrzeba czasu aby natrętne akurat myśli przestały się pojawiać.
A ty się tak stresujesz tymi wszelkimi informacjami o świadomości, życiu świadomym, ze to powoduje lęk i dlatego te myśli i tak ci nie mijają - to jest bezsensu.
W twoim wypadku nadmierne czerpanie wiedzy powoduje, ze utrzymujesz się w błednym kole. uszereguj naprawde podstaowe informacje i małymi krokami próbuj a poza tym zyj normalnie, normalnym życiem, na jakie cię obecnie stać, bo to ono jest i tak zawsze kwintesencją życia czy jesteś adamem, wiktorem, hewadem, kwaśnieskim czy tybetańskim mnichem :)

Daydream tak to natręty, dość niestety typowe :
dluga-historia-ewolucja-nerwicy-t8060.html
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
angielskipacjent007
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 6 lutego 2016, o 18:12

21 lutego 2016, o 10:30

Cześć wszystkim! Bardzo dziękuję Olalala za polecenie książki Dr Weekes. Czytam ją codziennie w drodze do pracy i z pracy do domu i przysięgam, że działa cuda. Żadne słowa terapeuty nie dodały mi więcej otuchy. Dziękuję Wam niezmiernie za te porady. Aleks 1723 - myślę, że przez większość głów zaburzonych przewijają się takie myśli. Mój tata, z którym często rozmawiam o swoich nerwicowych problemach mówi, że i jego dopadają takie przemyślenia jednak u niego nie powodują patologicznego lęku - oto właśnie różnica między zmęczonym a zdrowym umysłem. Życie jest wielką zagadką i nikt tak naprawdę nie wie jak to jest, że żyjemy, skąd się wzięliśmy na tym świecie itp. itd. i poprzez intensywne myślenie o tym na pewno nie znajdziemy na te wszystkie pytania odpowiedzi. Wydaje mi się, że dobrze jest zawierzyć swoje troski jakiejś sile wyższej - czy to Bogu, Naturze czy jak kto woli czemuś innemu - wówczas uwalniasz się od dużego ciężaru, bo wiesz że ktoś na pewno chce dla Ciebie dobrze i nie sprowadził Cię na tę ziemię tylko po to abyś cierpiał. Ja często sobie tłumaczę, że skoro człowiek ma zdolność myślenia abstrakcyjnego, uczuć wyższych itp. to jest w nim jakaś cząstka pozaziemska, jakaś dusza której nie mają inne stworzenia i to Cię czyni wyjątkowym, nie tylko bardziej rozgarniętą odmianą szympansa czy zbiorem atomów.

Od 3 miesięcy zmagam się z napadami paniki, często z dd i chcę powiedzieć jedno co pewnie jest już niesamowicie oklepane i padało na tym forum bilion razy - praca ratuje żyje. Od kiedy poszłam do pracy (szukałam jej od zakonczenia studiow w październiku) mimo że nie zawsze jest różowo to wpadam w rytm, koncentruję się na zadaniu, które muszę wykonać i przez to mój mózg odpoczywa od dręczących pytań o sens życia. Jestem pewna, że każdy z nas go w końcu odnajdzie, ale na pewno nie myśląc o nim intensywnie, lecz działając. I powiem jeszcze jedno: w trakcie przebłysków, chwil wolnych od dd czuję się maksymalnie szczęśliwa i wówczas nie pamiętam jak to jest być poza sobą i zastanawiać się nad abstrakcyjnymi kwestiami naszej egzystencji. Moje wnioski są takie same jak moich mądrych przedmówców: wszyscy na tym forum mamy zmęczone umysły i uwrażliwione maksymalnie nerwy. Całkowita akceptacja i działanie mimo tych niesamowicie ciężkich objawów jest w stanie nas uleczyć. Głęboko w to wierzę!!! Wy też się nie dajcie, na siłę uśmiechajcie się do siebie mijając lustro (wiem jakie to trudne z dd). Trzymam za nas wszystkich kciuki -skoro kiedyś mogliśmy się czuć szczęśliwi to na pewno jeszcze ten stan do nas wróci. Dajmy sobie czas jak mówi dr Weekes
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

21 lutego 2016, o 16:58

To jesli spodobala ci sie ksiazka weeks to zajmij sie wpisamy i nagraniami, bo ja tez lubie ta ksiazke ale w porownaniu do tego to jest ona o poziom nizej. Wiec jeszcze to oblukaj a mysle jeszcze bardziej sie zmotywujesz do dzialania:
victor.html
odburzanie-wedlug-divovica.html
W kazdym razie jesli tego nie poczytales i nie obejrzales to ja polecam, jest lepsze niz ksiazka weeks.
Natomiast co do pracy to tez pamietaj ze super odskocznia ale to jest tylko jeden z czynnikow, nie opieral calego wychodzenia z nerwicy tylko na zajmowaniu sie czyms.
Powodzenia :)
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Awatar użytkownika
różyczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 126
Rejestracja: 16 stycznia 2016, o 18:17

21 lutego 2016, o 20:22

Witajcie,
pozwolę sobie zadać krótkie pytanie tym, którzy proces odburzania mają już za sobą, albo są już bardzo blisko końca :)
Otóż, staram się jak mogę zdystansować do moich myśli lękowych, chociaż czasami wpadam jeszcze w małe analizowanie czy niedowierzanie, że to wszystko nie są poważne problemy, tylko wyolbrzymienie nerwicowe :)
I z moich obserwacji wynika,że ten "chochlik myślowy" ma to do siebie, że moje straszaki się po prostu mieszają. I tutaj pytanie do Was, czy to właśnie tak jest, że jeśli powiedzmy dana myśl mnie az tak nie przestraszy, to przychodzi inna która była wcześniej i tak w kółko ?
To "mieszanie się" straszaków traktuję jako potwierdzenie tego, że to na pewno wszystko nerwicowe a nie realne problemy którymi muszę się zająć. ( Zaskakujące jest, że nerwica wykorzystuje akurat takie tematy, w których prawdopodobieństwo o dziwo łatwo zwątpić :) )
Jeśli ktoś doświadczony mógłby mi powiedzieć, czy dobrze robię, to byłoby super :)
Pozdrawiam ! :)
Awatar użytkownika
Ciasteczko
Administrator
Posty: 2682
Rejestracja: 28 listopada 2012, o 01:01

21 lutego 2016, o 21:31

różyczka pisze: jeśli powiedzmy dana myśl mnie az tak nie przestraszy, to przychodzi inna która była wcześniej i tak w kółko ?
Tak jest, ponieważ nie ważna jest treść natrętu, a jedynie sam fakt, że jest. Umył czuje lęk, stres, niepokój i usiłuje sobie znaleźć jakiś temat zastępczy, wszystko mu jedno co to jest. Dlatego dobrze zauważasz te podmianki, one się dzieją ponieważ ciągle zachowany jest cel szukania sobie powodów. Ignoruj wszystkie tak samo. :)
Odburzanie, to proces - wstajesz, upadasz, wstajesz, upadasz... ale upierasz się, że idziesz do przodu.
Każdy ma tę moc. Nie odkładaj życia na później. Nigdy. :hercio:
Awatar użytkownika
różyczka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 126
Rejestracja: 16 stycznia 2016, o 18:17

21 lutego 2016, o 21:42

Dziękuję Ciasteczko :)

Tak właśnie sądziłam, ale ten stan ciągłego napięcia nie daje spokoju. To takie jakby "wyczekiwanie na tragedię" nie do końca sprecyzowane. Mam nadzieję, że niedługo minie ;)
Awatar użytkownika
Olalala
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1856
Rejestracja: 17 grudnia 2015, o 08:36

22 lutego 2016, o 16:19

angielskipacjent007 pisze:Cześć wszystkim! Bardzo dziękuję Olalala za polecenie książki Dr Weekes. Czytam ją codziennie w drodze do pracy i z pracy do domu i przysięgam, że działa cuda. Żadne słowa terapeuty nie dodały mi więcej otuchy. Dziękuję Wam niezmiernie za te porady. Aleks 1723 - myślę, że przez większość głów zaburzonych przewijają się takie myśli. Mój tata, z którym często rozmawiam o swoich nerwicowych problemach mówi, że i jego dopadają takie przemyślenia jednak u niego nie powodują patologicznego lęku - oto właśnie różnica między zmęczonym a zdrowym umysłem. Życie jest wielką zagadką i nikt tak naprawdę nie wie jak to jest, że żyjemy, skąd się wzięliśmy na tym świecie itp. itd. i poprzez intensywne myślenie o tym na pewno nie znajdziemy na te wszystkie pytania odpowiedzi. Wydaje mi się, że dobrze jest zawierzyć swoje troski jakiejś sile wyższej - czy to Bogu, Naturze czy jak kto woli czemuś innemu - wówczas uwalniasz się od dużego ciężaru, bo wiesz że ktoś na pewno chce dla Ciebie dobrze i nie sprowadził Cię na tę ziemię tylko po to abyś cierpiał. Ja często sobie tłumaczę, że skoro człowiek ma zdolność myślenia abstrakcyjnego, uczuć wyższych itp. to jest w nim jakaś cząstka pozaziemska, jakaś dusza której nie mają inne stworzenia i to Cię czyni wyjątkowym, nie tylko bardziej rozgarniętą odmianą szympansa czy zbiorem atomów.

Od 3 miesięcy zmagam się z napadami paniki, często z dd i chcę powiedzieć jedno co pewnie jest już niesamowicie oklepane i padało na tym forum bilion razy - praca ratuje żyje. Od kiedy poszłam do pracy (szukałam jej od zakonczenia studiow w październiku) mimo że nie zawsze jest różowo to wpadam w rytm, koncentruję się na zadaniu, które muszę wykonać i przez to mój mózg odpoczywa od dręczących pytań o sens życia. Jestem pewna, że każdy z nas go w końcu odnajdzie, ale na pewno nie myśląc o nim intensywnie, lecz działając. I powiem jeszcze jedno: w trakcie przebłysków, chwil wolnych od dd czuję się maksymalnie szczęśliwa i wówczas nie pamiętam jak to jest być poza sobą i zastanawiać się nad abstrakcyjnymi kwestiami naszej egzystencji. Moje wnioski są takie same jak moich mądrych przedmówców: wszyscy na tym forum mamy zmęczone umysły i uwrażliwione maksymalnie nerwy. Całkowita akceptacja i działanie mimo tych niesamowicie ciężkich objawów jest w stanie nas uleczyć. Głęboko w to wierzę!!! Wy też się nie dajcie, na siłę uśmiechajcie się do siebie mijając lustro (wiem jakie to trudne z dd). Trzymam za nas wszystkich kciuki -skoro kiedyś mogliśmy się czuć szczęśliwi to na pewno jeszcze ten stan do nas wróci. Dajmy sobie czas jak mówi dr Weekes

Cieszę się, że Ci pomogła ta ksiązka :-) ona jest bardzo kojąca, działa jak miód na serce.

Super, że praca jest dla Ciebie wytchnieniem. Ja ostatnio doznaję "ciszy myślowej", stan jak przed zaburzeniem (myślę, że posuwam się do przodu cały czas :-)) i dopiero teraz tak naprawdę w tej ciszy odpoczywam. To niesamowite jak w zaburzeniu trwa cały czas taki chaos myślowy, bieganina. Przyzwalaj na upływ czasu I akceptuj wszystko, bądź dla siebie przyjacielem :-)

-- 22 lutego 2016, o 16:18 --
dankan pisze:To jesli spodobala ci sie ksiazka weeks to zajmij sie wpisamy i nagraniami, bo ja tez lubie ta ksiazke ale w porownaniu do tego to jest ona o poziom nizej. Wiec jeszcze to oblukaj a mysle jeszcze bardziej sie zmotywujesz do dzialania:
victor.html
odburzanie-wedlug-divovica.html
W kazdym razie jesli tego nie poczytales i nie obejrzales to ja polecam, jest lepsze niz ksiazka weeks.
Natomiast co do pracy to tez pamietaj ze super odskocznia ale to jest tylko jeden z czynnikow, nie opieral calego wychodzenia z nerwicy tylko na zajmowaniu sie czyms.
Powodzenia :)
Podpisuję się pod tymi słowami - Divin I Victor to dla mnie Guru, hehe, I oczywiście Ciasteczko :cm
heavym13
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 27 stycznia 2016, o 10:57

22 marca 2016, o 14:55

Siema, słuchałem nagrania, staram się stosować te wszystkie rady na forum, ale mam jeszcze pytanie do odburzonych, jak radziliście sobie z motywacją do czegokolwiek? Staram się zmuszać do różnych czynności mimo, że wtedy objawy mi się nasilają, ból pod sercem (taki ewidentnie stresowy) myśli oczywiście standardowo po co to robić itp. głównie to występuje przy czynnościach, które zawsze mi sprawiały przyjemność, siedzenie przy kompie, czy ćwiczenia fizyczne, przez to nie mam wogóle ochoty tego robić :/ Jak to u Was wyglądało, robiliście to wszystko na chama?
"cios co dłutem gorliwie uderzał
z ludzkiej bryły wydobył człowieka
ból opada z resztkami kamienia
z ludzkiej bryły wydobył człowieka"

Luxtorpeda - Imago
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

23 marca 2016, o 02:06

Witaj heavym13,

Co do motywacji to ze swojej strony podsyłam Ci nagranie które robiłem właśnie na ten temat: https://www.youtube.com/watch?v=nwMGWaR6fQw

A poza tym, to u mnie to wyglądało tak, że motywowałem się w sposób przypominania sobie, jakby wracania do stanu sprzed zaburzenia. Faktu że wtedy zupełnie inaczej się człowiek czuł i nie odczuwało się tej amotywacji przez objawy, obawy itp. To mi bardzo pomogło w sumie do końca trwania zaburzenia. Po prostu warto pamiętać o tym że Twoje życie się nie zmieniło przez Twoje zaburzenie, zmieniło się tylko Twoje postrzeganie na własne życie i jeźeli się ograniczasz przez zaburzenie, to również nie źycie Cię ogranicza, a Twoje postrzeganie, Twoja psychika. To mnie osobiście bardzo dużo dało. :)

Pozdrawiam.
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
heavym13
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 27 stycznia 2016, o 10:57

23 marca 2016, o 10:29

Dzięki Divin, słuchałem już, ale posłucham jeszcze raz nagrań, bo mnie zawsze uspokajają wieczór, jak słucham przed snem :D.
"cios co dłutem gorliwie uderzał
z ludzkiej bryły wydobył człowieka
ból opada z resztkami kamienia
z ludzkiej bryły wydobył człowieka"

Luxtorpeda - Imago
Tove
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 608
Rejestracja: 30 stycznia 2016, o 14:55

26 marca 2016, o 00:35

Hej,
Po 6 miesiacach "miotania sie" z natretnymi myslami w koncu zaczyna sie poprawa:-) swiadomosc zaburzenia+akceptacja+ignoracja pomagaja!
Macie jakies swoje sposoby przekierowania mysli na zdrowy tor? Mi duzo pomoglo zajmowanie myslenia w momencie gdy pojawiala sie natretna mysl albo mogla sie pojawic: typu" o,ladny samochod, ciekawe gdzie ona kupila ta torebke itp i mozg wogole nie wylapal natreta miedzy tymi myslami. Drugi sposob to jak nawiecej mysli staram sie wywolywac pozytywnych: wakacje, truskawki... zeby naladowac sie pozytywnym mysleniem i umysl mpgl troche odpoczac od wiecznej rozkminki.

-- 26 marca 2016, o 00:35 --
do tego jeszcze:
-regularnie biegam, trenuje
-owsianka na sniadanie
-durzo orzechow, witamin, magnez

co jeszcze radzicie?
Everything will be ok in the end. If it’s not ok, It’s not the end.
Ed Sheeran
ODPOWIEDZ