Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Ogólne pytania do ozdrowieńców

Tu dzielimy się naszymi sukcesami w walce z nerwicą, fobiami. Opisujemy duże i małe kroki do wolności od lęku w każdej postaci.
Umieszczamy historię dojścia do zdrowia i świadectwo, że można!
Dział jest wspólny dla każdego rodzaju zaburzenia lękowego czyli nerwicy/fobii.
ODPOWIEDZ
betii
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 995
Rejestracja: 1 sierpnia 2014, o 13:45

14 grudnia 2014, o 13:01

Dzieki Divin,odslucham to nagranie i masz racje,ciagle chyba brakuje mi akceptacji ale przyrzeklam sobie,ze tym razem zrobie wszystko zeby z tego wyjsc:-)
Zmień nawyki myślowe, a odmienisz swój los!
Kiedy już nauczysz się kierować uczucia i myśli na właściwe tory, spokój ducha i fizyczne zdrowie na pewno przyjdą same.
"Pamiętaj, że mamy do czynienia jedynie z myślami, a myśli mogą zostać zmienione. Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość". Louise L. Hay
Divin
Administrator
Posty: 1889
Rejestracja: 11 maja 2013, o 02:54

14 grudnia 2014, o 13:30

Powodzenia na szlaku! Trzymam kciuki za Ciebie, zresztą pewnie nie tylko ja, całe forum trzyma! :)
'Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą'
'Lepiej jest umrzeć stojąc, niż żyć na kolanach.'
'Puk puk, strach puka do drzwi, otwiera mu odwaga a tam nikogo nie ma.'
Jest dobrze, dobrze. Jest źle, też dobrze
'Odwaga to nie brak strachu, to działanie pomimo strachu'
Ty nie jesteś zaburzeniem, a zaburzenie nie jest Tobą
Odburzony
Konsultacja Skype
AnetkaM
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 58
Rejestracja: 12 października 2014, o 13:12

14 grudnia 2014, o 15:25

betii pisze:Probuje te opisy tworzyc pod siebie i jakis tam swoj system mam.Problem w tym,ze energi mi starcza na kilka dni a potem znow potrzebuje sie pozytywnie naladowac forum.Nerwice mam juz z 9 lat i ciezko teraz przejsc na inny tryb ale dzieki forum i waszym wpisom wiem,ze to mozliwe.Bede dalej probowac.Moja sciezka nerwicowa chyba nie chce tak szybko zarosnac.
Czas i zmiana podejscia do zycia a nie tylko do zaburzenia.
Ja mam teraz drugi epizod zaburzenia nerwicowego. Wtedy ratowalam sie tylko lekami. Teraz znowu to mam i to w wiekszej formie. Ale to dlatego ze lubilam zawsze wybiegac w przyszlosc w sposob negatywny.
I w pewnych momentach bach - znowu objawy a ja bach! znowu zaburzenie.
Dlatego trzeba najpierw zapytac siebie czy rozumiemy czym jest odburzenie? Bo po 9 latach nerwicy, (ja nerwicy tyle lat nie mialam ale zawsze czarno wlasnie wybiegalam w przyszlosc, i robilam zalozenia, ze nic sie nie uda lub jakies najgorsze scenariusze przewidywalam), to sednem jest nie tylko to aby te objawy minely ale to aby przyjac ze spokojem ze to wynika ze mnie samej. A takze to ze to nie choroba ktora ma minac ale kwestia emocji gdzie musze teraz byc w opozycji do wyobrazni bo tak naprawde nic sie zlego nie dzieje.
Divin fajnie by bylo jakbyscie czy razem, czy ktos z Was nagral tak naprawde co to znaczy odburzenie. Bo ja widze ze tutaj sie kladzie cala sprawa z tym, ze nie rozumiemy tych nerwic i nawykow.
A do swojego negatywnego podejscia do wyobrazania przyszlosci takze teraz podchodze w opozycji. Nie zakladam juz niczego w sensie najgorszym bo nie moge przeciez przewidywac przyszlosci. Ja ta opozycje wyciagnelam z tego dlugiego wpisu moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html
Ja po prostu rozumiem teraz ten blad pragnienia aby nerwica zeszla a nie wiedzialam co to znaczy odburzanie.
Zobaczymy co przyniesie przyszlosc :)
Powodzenia Beti :)
Awatar użytkownika
monika98
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 245
Rejestracja: 26 października 2014, o 14:26

20 grudnia 2014, o 12:30

A ja mam pytanie czy "odburzanie" to baaaaaaaardzo powolna poprawa która dopiero po czasie jest zauważalna? Nie bardzo wiem jak mam to sformułować chodzi mi o to, że cały czas mam "gorsze dni" które są dużo lepsze niż wcześniej. W sumie jakiś czas temu były by to dla mnie lepsze dni. Nie jest źle ale nie mogę tego porównać to tych pojedynczych dni kiedy w ogóle nie czuję nerwicy. Chodzi mi o to, że teraz wydaje mi się, że nie jest najlepiej ale jak porównam to do tego co było to widzę dużą poprawę bo to co zostało sprawia tylko dyskomfort w codziennym życiu.
Green
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 267
Rejestracja: 23 września 2013, o 22:32

20 grudnia 2014, o 12:45

Wychodzenie z nerwicy to jest długotrwały proces, bo musimy się oduczyć pewnych lękowych zachowań i zmienić podejście do wielu spraw. Ważne jest to żeby właśnie dostrzegać ta poprawę i na niej budować coraz lepsze samopoczucie i poczucie własnej wartości. Teraz może nie do końca satysfakcjonować Cię obecny stan, ponieważ w miarę odburzania nie do końca juz pamiętamy jak tragicznie bylo z nami na początku i chciałoby się więcej i szybciej, a tak się nie da. Bo w przypadku nerwicy potrzeba samozaparcia i cierpliwości, ale najważniejsze jest to, ze wszystko idzie w dobrym kierunku ;)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

20 grudnia 2014, o 12:48

No poprawe mozna widziec patrzac wlasnie chocby wstecz.
Poprawa zwykle jest powolna z kryzysami. Bo no niestety zaburzony stan emocjonalny to jest dosc sprawa ciezka, nie ma oczywiscie niebezpieczenstw i jest to iluzja ale mimo wszystko wychodzenie z tego do prostych nie nalezy. Czasem nie docenia sie nerwicy i czasem sie dziwimy, jak to mozliwe ze az tak czujemy sie zle? Albo skad te kryzysy skoro tyle czasu juz bylo dobrze?
Ano mozliwe bo stan emocjonalny to sprawa wielkiej wagi w organizmie człowieka. A ten uspokaja sie po prostu wolno i co jakis czas bez powodu moze byc po prostu gorzej. Co nie oznacza, ze realnie sie cos pogarsza.
Zawsze jakies cos siedzi z tylu glowy, obawa, mysl, jakies nerwicowe ale. A czasem tez jest tak, ze o 95 % praca nad tym poprawimy zaburzenie a 5 % wymaga poprawy w zyciu codziennym, czyli stresujace sprawy ktorych unikamy itp.
U mnie byla to bardzo powola sprawa.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ewelina
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 21 grudnia 2014, o 14:32

21 grudnia 2014, o 14:49

Witam.Chciałabym się dowiedzieć np. jak zaprzestać skanowania się?Dzięki waszym wskazowka ktore praktykuje jest dużo lepiej, ale dalej uruchamiam reakcję walcz lub uciekaj. Wstaje rano i z automatu mam mysli: dziś kolejny dzień z ta nerwicą i lękiem, więc z automatu jetem już na tzw. czuwaniu. Oczywiście robie temu kontrę akceptuje te mysli i mówie do nich prowokująco np. pokaz nerwiczko na co cie dzisiaj stać, bedziesz mnie straszyc zaraz smiercia, chorobami, myślami no pokaż mi je, mam to w du...i takie tam. No ale co dzień rano jest to samo....To samo ma się do drętwienia policzków. Wiem że to objaw, akceptuję go, nie nakręcam się że to choroba jakaś itp., staram się nie zwracać na nie uwagi i zajmuje się życiem...Ale moj umysł co chwilę wraca do tych policzków, sprawdza je, kontroluje a ja mu na przekor: no i co z tego to normalne w zaburzeniu, mam to gdzies niech mi nos też zdrętwieje. Moje pytanie brzmi, czy to że gadam tak coś da? Czy przez to nie utrwalam tego skupiania się na tym? Kiedy organizm odpuści to skanowanie i przestanie włączać całodzienne czuwanie? Chyba coś robię nie tak skoro stoję w miejscu. Mam lęk ciągły, nie doprowadzam już do ataków paniki, przełamałam wychodzenie z domu i jazdy autobusem, nie reaguję już spinaniem ciała na myśli natrętne, derealki nie mam, ale stoje w miejscu... Dzięki za odp.
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

21 grudnia 2014, o 16:54

Przede wszystkim powolutku :) Doceniaj efekty jakie uzyskalas do tej pory. Rownie dobrze moglabys siedziec w domu bo ataki paniki by cie przerazaly do dzis. Bo nie mialabys zrozumiania i tej pracy jaka wykonalas. Unaocznienia sobie co z czym sie jada.
Ile czasu to masz? Bo przede wszystkim wychodzenia z zaburzen to cierpliwosc i brak presji, ze musi sie udac bardzo szybko :)
Czasem moze byc trzeba 3 miesiacy a czasem roku czasu. W tych wszystkich wskazowkach na forum odnajdujemy wiele informacji ale zwykle przegapiamy najwazniejsze bo nadal traktujemy zaburzenie jako cos co nas ogranicza i powoduje cierpienie. A przecierpiec trzeba. Zordon wczoraj napisal ciekawego posta:
Zordon pisze:Inni ludzie też mają dziesiątki objawów i nikomu na początku nie było łatwo. Trochę to też zależy od indywidualnych predyspozycji, nastawienia do życia, długości trwania zaburzenia itp. Wprawdzie nie przesłuchałem nagrania, ale wg mnie nie chodzi o to, żeby myśleć, że te wszystkie chore objawy to norma. Bardziej o to, żeby uznać, że w tym stanie w którym OBECNIE się znajdujemy, to nic dziwnego. Tak samo, jak gorączka w grypie, ból gardła przy anginie, tak lęki, DD, natręty i inne objawy przy nerwicy. Żyjesz już z tym pewnie jakiś czas, widzisz, że do tej pory nic się nie stało i jakoś ciągniesz dalej, mimo, że jakościowo to życie odbiega mocno od takiego spokojnego normalnego. Myślę, że po prostu musisz się do WSZYSTKICH tych objawów po kolei przekonywać, zaakceptować je i przestać się ich bać, bo choć one są mega uciążliwe, to krzywdy Ci nie zrobią. Człowiek przyzwyczajony jest zwykle do normalnego trybu życia, bez tych zaburzeń, bez lęku, derealizacji, dlatego taki nagły obrót sprawy, powoduje w nas sprzeciw, bo nasze życie staje się uciążliwe, niewygodne, niefajne, ale czasami trzeba coś przecierpieć, żeby było lepiej. Wydaje mi się, że sama sobie powinnaś pozwolić na to żeby te objawy były, przyzwolić na to, że one będą, potraktować je jako coś, co w Twoim obecnym stanie musi się pojawiać. Wtedy umysł zacvznie się uspokajać, bo zauważy, że w sumie nic takiego się nie dzieje, że zycie toczy się dalej, troche inne, ale jednak toczy się. A objawy powoli zaczną ustępować.
Wiec naprawde stoisz w miejscu, skoro nie masz derealki, chodzisz do pracy, nie masz atakow paniki? ;)
Byc moze masz jakis problem w zyciu ktory powoduje ze ciagle twoj umysl ucieka w sprawdzanie objawow?
Ale sprawdzanie zreszta mij ana koncu, wiem to po sobie. Stan mam dobry a sprawdzanie jest.
Trzeba uparcie trzymac sie szlaku, zastanowic nad zyciem czy isc do psychologa i bedzie dobrze.
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Wojowniczka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1
Rejestracja: 22 grudnia 2014, o 01:48

22 grudnia 2014, o 04:08

Witam :)

Nigdy wcześniej nie udzielałam się na forum ale postanowiłam dodać kilka rzeczy od siebie, może komuś się przydadzą.

Na wstępie chcę napisać wszystkim zmagającym się TAK DA SIE WYJSC Z NERWICY :)
Moja trwała całe 12lat. Dlaczego aż tyle ? No coż powiem wam że złożyło się na to kilka rzeczy. Po pierwsze brak informacji dzięki którym mogłabym podjąć walkę wczesniej juz na samym poczatku. Moja nerwica rozpoczęła się w czasach kiedy znikoma ilość ludzi miała dostęp do internetu, ja oczywiscie znajdowalam sie w gronie osob ktore go nie posiadaly.
Może opisze moją drogę w podpunktach :
1. Dzieciństwo 0-15lat - bardzo udane - myślenie że życie to piękna bajka w której każda rzecz kończy się heppy endem.
2. Dorastanie 15-20lat - byłam silną i pewną siebie osobą - zawsze pomagającą innym nigdy nie zwracającą uwagi na siebie - myślenie że życie to piękna bajka w której każda rzecz kończy się heppy endem
3. Dorosłość 21lat KONIEC BAJKI - silne zderzenie z rzeczywistością, narastające problemy życia codziennego, pierwsze poważne stresy - myślenie że życie to chyba jednak nie bajka w której wszystko może zakończyć się heppy endem.
4. PROBLEMY - trudne poczatki macierzynstwa - silne zmeczenie po nieprzespanych nocach, problemy finansowe, duże problemy zdrowotne mojej mamy która do tej pory była zawsze okazem zdrowia, wyjazd meza za granice w poszukiwaniu pracy . I tak z pięknej bajki o szczęśliwej księżniczce i księciu i pieknym spokojnym życiu w którym nigdy nie ma żadnych wiekszych problemów zaczełam popadać w otchłań stresów. Na początku takich zwykłych mało zauważalnych następnie coraz silniejszych i silniejszych. Moje problemy tak się na siebie nałożyły że zaczełam być jednym wielkim kłębkiem nerwów. A jakby tego było mało coś niedobrego zaczelo dziac sie z moim sercem, szybki puls zabrzenia rytmu - WIELKI STRACH !!! Bo nagle szczęśliwa księżniczka wpadla w otchłań jakiegoś horroru ktorego nie przewidywala nigdy nawet w najgorszych snach. Przeciez to wszystko miało wyglądać inaczej , miałam żyć dlugo i szczesliwie w pelnym zdrowiu, ja jak i moja rodzina bo przeciez taka byla wizja mojej bajki.... A tu nagle tyle problemow do tego jeszcze chore serce ! Planowana przeprowadzka do meza za granice, z moim malutkim dzieciaczkiem - wizja zdania tylko na siebie ale jak? Jak ja z choroba serca dam sobie rade ? Przeciez to wielkie niebezpieczenstwo dla mnie dla mojego dzieciatka a co jezeli cos mi sie stanie ? Wizyta u lekarza jednego drugiego kolejne skierowania na badania kolejne dlugie tygodnie oczekiwania na wyznaczone terminy badan i wizyt. STRES ! CORAZ WIEKSZY - serce szaleje codziennie, brak mi tchu, zaraz wyskoczy, zaraz zawalu dostane moze szpital ?? ale co z moim dzieckiem ? przeciez nie moge musze wytrzymac. Napiecie siegalo zenitu. Nadchodzi upragniony termin badania holterem - wyniki tragiczne masa zaburzen rytmu masa tachykardi - i co teraz ? Teraz to juz po mnie ? Kolejne wizyty u lekarza - ciagle to samo zdanie - no tak jakies tam zaburzenia sa ale nie znamy przyczyny wiec kolejne badania. I tak przez bite 7mcy biegalam od lekarza do lekarza czujac sie coraz gorzej. W tym samym czasie stan zdrowia mojej mamy znacznie sie pogorszyl, zaczela sie u niej przewlekla choroba ktora byla dosc niebezpieczna. STRES ! jeszcze wiekszy.
5 DECYZJA - zostaje w kraju, maz musi wrocic bo ja nie dam rady z chorym sercem wyjechac zagranice zeby byc zdana tylko na siebie.
6 DIAGNOZA - Nerwica serca (niedowierzanie mysli czy aby na pewno ). Trafiam na dobrego lekarza ktory z przymrozeniem oka patrzac na moje wyniki pyta czy nie mam ostatnio za duzo stresow i kiedy ostatni raz bylam na wakacjach. Przepisuje mi magnez, karze pic melise odpoczywac i odstresowywac sie.
7. GRYPA - jestem sama w domu - mama w szpitalu, maz za granica . 40st goraczki ja i moje dzieciatko bite 4dni - STRES ! OSLABIENIE ! SERCE DALEJ SZALEJE! CHYBA ZARAZ ZWARIUJE OD TEGO STRESU
8. ....... - jestem juz prawie zdrowa po grypie mam tylko lekkie oslabienie - termin powrotu meza za 2tyg, termin powrotu mamy jutro. NATYCHMIASTOWY DUZY SPADEK STRESU , jeszcze tylko kilkanascie godzin i bede bezpieczna ja i moje dzieciatko bedzie przy mnie mama nie bede sama.
9. WYBUCH - Jest poranek dzien wyjscia mamy ze szpitala, leze w lozku z moim dzieciatkiem - jest mi dobrze i cieplo czuje blogosc - MYŚL - a co gdyby tak sie to wszystko nie potoczylo? przeciez moj stres byl juz tak silny ze o malo od niego nie zwariowalam? Hmmm wlasnie a co to znaczy wariowac? Jak mozna zwariowac? Skanowanie w pamieci informacji na temat zwariowania . JEST pamietam ! artykul o mezczyznie ktory podobno w napadzie szalu wyskoczyl z okna......................
I w tej wlasnie chwili kiedy wszystko mialo juz byc dobrze nastapila KATASTROFA moj swiat rozpadl sie na milion czesci - zobaczylam w wyobrazni siebie z moim dzieciatkiem na krawedzi balkonu 10 pietra...... - PIERWSZY NAPAD PANIKI - poczatek mojego PIEKLA Co bylo dalej mysle ze nie musze za szeroko opisywac codzinne napady paniki, szlajace serce, brak powietrza, trzesawki, natretne mysli z czego zrodzila sie agarofobia, lek wysokosci i jeszcze wiele wiele innych nerwicowych przypadlosci.
10. SZALENSTWO - Koleny dzien pobodka, otwarcie oczu - bombardowanie natretnymi myslami atak paniki jeden za drugim , mega lék . O BOZE ZWARIOWALAM !
11. CO ROBIC - nie wiem co sie ze mna dzieje, cialo szaleje umysl szaleje nic nie pomaga zaraz ZWARIUJE - a co z moim dzieciatkiem? Jak mnie w kaftanie wywioza?
Nie moge na to pozwolic, moze to zaraz przejdzie moze wroce do normalnosci ?
12. CODZIENNOSC - lék lék i jescze raz lék , napady paniki, i te straszne mysli - ale musze wytrzymac dobrze ze nie zostaje ani chwili sama w domu jakby co jest ktos kto mnie powstrzyma kiedy nastapi kompletne zwariowanie. CHCE KRZYCEC glosno bardzo glosno chce krzyczec o ratunek ale nie umiem nie moge mam male dzieciatko musze sie niem zajmowac nie moge go zostawic.


I tak wlasnie kolejne kilka miesiecy twalam w moim nerwicowym piekle - nie wiedzac ze to tylko nerwica - myslac ze jest to stan przed kompletnym zwariowaniem
Dlaczego wtedy nie poszlam do lekarza? - bo bylam swiecie przekonana ze skonczy sie to kaftanem w psychiatryku a przeciez ja mam male dzieciatko i co sie z nim wtedy stanie? Na temat nerwicy nie mialam zadnych informacji, nie mialam pjecia ze ja moge miec - myslalam ze to powazna choroba psychiczna. Zamknelam sie w domu i codziennie na nowo przezywalam swoj horror. Do chwili kiedy, przypomnialam sobie o lekarzu u ktorego bylam z moim chorym serduszkiem ktory glosno i wyraznie powiedzial to tylko neriwca. Nerwica hmmm a co to takiego wlasciwie jest i o co w tym chodzi. W asyscie meza poszlam do ksiegarni znalazlam kilka ksiazkek na ten temat w tym ( Paniczny lek mity a rzeczywistosc - polecam kazdemu ) Po przeczytaniu wszystko nabralo sensu, odczulam chwilowa ulge - wiedzialam co mi jest !
Ale moje objawy nie zniknely . Kiedy mialam pewnosc ze nie wsadza mnie w kaftan postanowilam wybrac sie do psychiatry. Dostalam tabletki - po pierwszej dawce wyrzucilam do kosza, mialam duzy lek przed utrata kontroli a pani doktor przepisala mi tabletki po ktorych czulam ze kontorle nad soba mam jeszcze mniejsza bo przestalam czuc cokolwiek. Mijaja kolejne miesiace czytam ksiazki, postanawiam ze wyjde z tego sama. Robie krok po kroku zalecenia z ksiazek, wychodze mojemu lekowi na przeciw. Oczywiscie nie jest to latwa dorga, ale staram sie [rpbuje wychodzic z domu raz drugi trzecie ale zaraz uciekam napady za sa duze nie moge nie potrafie - PLACZE
mijaja kolejne miesiace przychodzi depresja ..,Postanawiam udac sie do psychologa moze on pomoze - wizyta to jedna wielka porazka, ziewajaca pani psycholog ktora po 20min mojego monologu zbywa mnie jednym zdaniem i umawia na kolejna wizyte. Nie poszlam, powrocilam do ksiazek o nerwicy, o zyciu, po sposobach zmienay mysli, o sposobach radzenia sobie z emocjami itp rozpoczelam na nowo walke . Doszlam do samego dna depresja i nerwica wykonczyly mnie totalnie, zaczelo byc mi to obojetne czy te objawy mnie wykoncza czy nie a jak wykoncza to i dobrze i niech to zrobia bo ja nie mam juz sily dalej z tym walczyc. Zacisnelam zeby ubralam sie i wyszlam na spotkanie z moim koncem bo bylam przekonana ze tego nie przezyje. Ledwo poruszlam nogami, wogole ich nie czulam uginaly sie, nie moglam oddychac, serce chcialo wyskoczyc, malo co widzialam bo mialam jakies zamglenie, czulam sie jakby mnie ktos zamknal w wielkim sloiku, wszystko bylo takie nierealne nierzeczywiste caly swiat - oprocz mojego leku on byl i byl tak mega silny ze az obezwladniajacy, ale szlam dalej po krok po kroku myslac dobra dawaj zabij mnie wreszcie niech to sie wszystko skonczy, mialam lzy w oczach trzeslam sie tak mocno ze az mi zeby strzelaly. Odeszlam moze z 50 metrow od domu, zatrzymalam sie i naszla mnie mysl ze jezeli uczynie jeszcze jeden krok to zwariuje - ucieklam . Kolejnego dnia probowalam znowu i kolejnego zawsze dochodzilam do pewnego momentu do kresu mojej wytrzymalosci i uciekalam do domu. To trwalo dosc dlugi czas niby bylo mi wszystsko jedno co sie ze mna stanie, ale nie potrafilam przelamac magicznej bariery 50metrow . Po kolejnym roku bylam juz tak tym potwornie zmeczona ze powiedzialam sobie ok teraz to juz na prawde niech sie dzieje co chce zemkne oczy i nie zatrzymam sie. Moja nerwica robila wszystko aby mnie powstrzymac, wszystkie objawy jakie tylko mogly byc to sie pojawily ale nie zatrzymalam sie resztka sil stawialm kolejne kroki. Nadszedl mega duzy atak paniki ale nie zatrzymalam sie przeszlam kolejne 50 metorw. Ukucnelam wzielam kilka glebokich wdechow i pomyslalam - kurde no dalej zyje i dalej nie zwariowalam a juz powinnam. Po 15min atak ucichl objawy zlagodnialy , pozostal tylko wolnoplynacy lek ale juz bez uczucia paniki. I tak kazdego dnia kazdego miesiaca probowalam przekraczac wieksze granice . Wychodzilam dalej czasami uciekalam, ale nie poddawalam sie, kazda kolejna porazke traktowalam z dystansem. I probowalam na nowo kazdego kolejnego dnia . Z czasem zauwazylam ze moje ucieczki zaczynaja sie stopniowo zmniejszac, ze pokonuje kolejne etapy coraz czesciej. Zrobilam sobie plan zaliczen moich wyjsc, szczegolowy rozklad dnia , probowalam zajmowac sie codziennymi sprawami pomimo obajwow. Miajaly kolejne miesiace z kazdym widzialm ze coraz rzadziej uciekam coraz mniej stresujace sa wyjscia, coraz lepiej sie przy nich czuje. Wrocilam do pracy, lecz moja nerwica nie do konca zniknela pozostaly natretne mysli o zorbieniu sobie czegos lub komus lub zwariowaniu. Obajwy fizyczne przeszly, a przeszly dlatego ze przestalam sie ich bac dajac im wolna reke aby uczynily ze mna cokolwiek chca. Nie potrafilam sobie przez kolejne lata poradzic tylko z tymi myslami, moja nerwica byla na dosc akceptowalnym poziomie ze moglam pracowac moglam zyc ale zawsze bylo to ale i ten lek czy aby na pewno te moje mysli nie doprowadza do czegos strasznego - bo jak moim objawa fizycznym potrafilam powiedziec a robta ze mna co chceta tak nie potrafilam tego powiedziec moim mysla. Nie potrafilam powiedziec a najwyzej cos komus zrobie........... Przyszedl czas kiedy internet zaczal byc ogolnodostepny, kiedy coraz wiecej wiadomosci na temat nerwicy mozna bylo znalezc bez problemu. Trafilam gdzies na forum na wpis na temat natretnych mysli, Jedno zdanie ktore porazilo mnie jak piorun - ZE NIE JESTESMY SWOIMI MYSLAMI - ze ona sa automatyczne, ze ja to nie moje mysli to w duzej mierze tylko wytwor mojej nerwicy, jak juz to zostalo tu po stokroc napisane to iluzja. I tak zaczelam do tego podchodzic, bagatelizowac, olewac wysmiewac, bardzo dobrym sposobem na odwrocenie od nich mysli bylo wyobrazanie sobie smakow , tzn przychodzila mysl a ja probowlam wyobrazac sobie smaki cytryny, chrzanu czekolady truskawek itp skupialam sie na tym i to jezeli chodzi o odwracanie uwagi od mysli bylo dla mnie dosc skuteczne. Moje natrectwa pojawialy sie coraz zadziej, juz sie ich nie balam. Nadszedl jednak pewien moment kiedy mialam duzo stresow w pracy i nagle swiat sie zawalil ponowanie stres powrocil objawy powrocily ale natychmiast wiedzialam co mam z nimi robic, nie pozwolilam im zawladnac moim zyciem na nowo. Po niedlugim czasie objawy zaczely sie znowu uspokajac az zanikly calkowicie.

A teraz ... a teraz kiedy rano wstaje slysze spiew ptakow, lub padajacy deszcz, widze promienie slonca, widze ludzi widze zycie, nie rozpoczynam dnia od skanu mojego ciala i psychiki ale od chocby usmiechnieciu sie do slonca. Teraz juz ksiezniczka ma znowu cudowne zycie z taka roznica ze nie mysli ze zycie to bajka w ktorej wszystko zawsze konczy sie heppy endem , teraz mysli ze zycie to bajka w ktorej czasami cos sie moze spierniczyc ale po burzy przychodzi slonce nadchodzi nowy dzien i trzeba isc dalej, wyciagajac ze swoich porazek wnioski, umacniajac sie niepowodzeniami, przezywac zle chwile, aby kiedys na samym koncu kiedy bedzie mial nastapic the end usmiechnac sie do siebie i powiedziec Dalam rade :) :)

Dla mnie wyjscie z nerwicy nie oznacza etapu w ktorym mozemy sobie powiedziec jestem zdrowa to juz nigdy nie powroci. Dla mnie wyjscie z nerwicy to chwila kiedy mozemy powiedziec jestem zdrowa ale jak kiedys wroci to juz wiem co robic i nie dam sie w to wkrecic znowu. Bo zycie nie raz przyniesie nam jeszcze jakies stresy, nie raz nasze cialo zareaguje na to, nie raz zrobi nam sie slabo, duszno serce zakolacze lub jakas mysl przeleci , wyzdrowienie to nie poddawanie sie temu na nowo tylko przyjecie objawu w sposob w jaki przyjmuje sie bol glowy czyli poboli i zaraz przestanie. Nawet zdrowe osoby ktore nigdy nie mialy doczynienia z nerwica miewaja takie stany, takie dolegliwosci ale rozna sie od nas tylko tym ze one sie w to nie wkrecaja. Tak wiec kazdy kto wyzdrowieje a powroci mu na chwile jakis tam objaw niech nie traktuje tego jako nawrotu nerwicy a poprostu takiej reakcji ciala adekwatnej do sytuacji ktora niebawem minie jezeli tylko sie jej nie uczepimy.

Wyjscie z leku z napadow paniki jak dla mnie mozliwe bylo dlatego ze sie im poddalam, nie walczylam z nimi, nie probowalam ich uspokajac a dawalam im sie wyszalec dowoli az im sie to wreszcie znudzilo. Potrzeba bylo na to sporo czasu, moze wy ktorzy chorujecie od niedawna pozbedziecie sie tego duzo szybciej, macie teraz szeroki dostep do informacji w internecie, macie duzy wybor psychoterapi poradni leczenia nerwic ksiazek i siebie tutaj wzajemnie, ze nie zajmie wam to dzieki temu tyle czasu co mi.


Na koniec dodam ze Weszlam na to forum i zamiescilam ten post dlatego ze obiecalam sobie kiedys ze jezeli z tego wyjde a bede miala mozliwosc komus pomoc w jego walce to na pewno to uczynie. Tak wiec w tej chwili spelniam swoja obietnice. Jezeli komukolwiek choc odrobine pomoze to co napisalam lub da chocby promyk nadzieji bedzie mi bardzo milo.

Tak wiec pozdrawiam wszystkich serdecznie i zycze kazdemu aby mogl kiedys uczynic podobny wpis do mojego :)
czasami trzeba sięgnąć dna, żeby odbić się ze zdwojoną siłą. :)
ewelina
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 21 grudnia 2014, o 14:32

22 grudnia 2014, o 11:27

Do Dankana. Dzięki za odzew i postawienie do pionu mojej osoby. Może rzeczywiście jest tak że za szybko bym chciała poczuć się całkiem wolna...ze nie doceniam ile już się zmienilo. Ze faktycznie nie stoję w miejscu porównując stan z początku zaburzenia. Trzeba cieszyć się drobnymi krokami a na tych już zrobionych budować kolejne. Ja zmagam się z tym dziadostwem 18 lat. Kawał czasu zmarnowałam tkwiąc w tej iluzji, ale teraz czytajac forum pewne rzeczy do mnie doszły, uspokoiły mnie i dały nadzieje na normalne życie...w końcu wam się udało, więc ja tez mogę to zrobić. Napisz jeśli możesz co robiłeś zaraz po wstaniu, co mówiłeś do siebie kiedy umysł pchal w stronę zaburzenia, obaw, myśli, lęku. Pozdrawiam serdecznie

-- 22 grudnia 2014, o 11:27 --
Do Dankana. Dzięki za odzew i postawienie do pionu mojej osoby. Może rzeczywiście jest tak że za szybko bym chciała poczuć się całkiem wolna...ze nie doceniam ile już się zmienilo. Ze faktycznie nie stoję w miejscu porównując stan z początku zaburzenia. Trzeba cieszyć się drobnymi krokami a na tych już zrobionych budować kolejne. Ja zmagam się z tym dziadostwem 18 lat. Kawał czasu zmarnowałam tkwiąc w tej iluzji, ale teraz czytajac forum pewne rzeczy do mnie doszły, uspokoiły mnie i dały nadzieje na normalne życie...w końcu wam się udało, więc ja tez mogę to zrobić. Napisz jeśli możesz co robiłeś zaraz po wstaniu, co mówiłeś do siebie kiedy umysł pchal w stronę zaburzenia, obaw, myśli, lęku. Pozdrawiam serdecznie
shadow
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 95
Rejestracja: 27 listopada 2014, o 17:36

22 grudnia 2014, o 16:30

ewelina, niestety paradoksalnie w nerwicy chęć zmiany/wyjścia wcale nie pomaga, takie wyczekiwanie ulgi i zaniknięcia zaburzenia tylko je umacnia. Wiem to sama po sobie, że zakładanie że już powinno minąć jest zakładaniem sobie pętli na szyję. Najlepiej w ogóle nie monitorować stanu, jest co jest i tyle. Co Ci da, że codziennie będziesz analizować i porównywać? Wzmagasz tylko napięcie. A co do braku analizy rano to cóż- nie myśl, wstań jak najszybciej i zajmij się myciem, ubieraniem. Na serio będąc w nerwicy powinno się jak najmniej myśleć, i tak wszystko niemal co generujesz w stanie lęku jest wykrzywione i tylko wzmaga kolejne napięcia. Jak sobie mówisz "będzie dobrze" a zaraz pojawia się myśl, że np. wcale nie chcę żeby było dobrze (częsty nerwicowy wkręt) to i tak się nie uspokoisz. U mnie najlepiej sprawdza się ograniczanie myślenia do minimum i zajmowanie się codziennością. Myślenie w nerwicy jest zniekształcone, chcesz sobie myśleniem pomóc a tu coraz gorzej więc myśl tylko o podstawowych kwestiach a na resztę analiz załóż sobie szlaban :)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

23 grudnia 2014, o 11:27

Ewelino przy 18 latach trwania w iluzji zbudowalas sobie nawyki takich reakcji. Ja to rozumiem bo sam trwalem w tym dlugo.
Dlatego zanim zrobisz zalozenie "aby mi wszystko przeszlo" rob zalozenie "najpierw wlasnym dzialaniem poprawie sobie jakosc zycia". Jest to lepsze rozwiazanie niz od razu brniecie ku calkowitemy "wyjsciu z tego".
Co do tego co robic po wstaniu to zalezy, u mnie np takie reakcje, wmawiania sobie to byly juz nawyki wiec niemyslenie nie dzialalo u mnie najlepiej bo po prostu i tak to trwalo. Ale to jak zawsze trzeba wypracowac sobie najlepsza dla siebie metode.
Grunt to aby rozumiec ze to jest mechanizm, to jest nawyk, ktory nie jest prawda. Wynika z reagowania emocjonalnego a nie realnej rzeczywistosci.
Ja dzieki temu postrzeganie tego nawyku obrocilem o 180 stopni, bo zamiast automatycznego w myslach kierowania sie w strone rozkminania, przestawilem sie na traktowanie tego jako zwykly nawyk nerwicowy, ktory za wszelka cene musze odwrocic.
Bo najzwyczajniej w swiecie nie jest to zwiazane z rzeczywistoscia a jedynie chorym emocjonalnym nawykiem.
Oczywiscie zajmowanie czasu jest 50 % dodatkiem do sukcesu bo do okresow swiadomego odkrecania nawykow dochodza okresy odwrocenia uwagi przez obowiazek, dajac wytchnienie od swiadomego pilnowania sie aby nie wkrecac sie w mysli, objawy itd.
Wiec zajecie glowy obowiazkami, spychajac zaburzenie na drugi plan jest rownie wazne, a cala reszta to zrozumienie, akceptacja i w moim wypadku najczesciej osmieszanie iluzji oraz logiczne "sprawdzanie nerwicy".
Po takim czasie lękowego zycia musialem po prostu wdrozyc wiecej logiki i praktyki w myslenie bo kierowalem sie tylko emocjami strachu na byle co.
Dlatego spokojnie bo nie od razu buduje sie wielkie zamki a zmiane nerwicowych zachowan mozna spokojnie do tego porownac.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
ewelina
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 5
Rejestracja: 21 grudnia 2014, o 14:32

23 grudnia 2014, o 16:28

Dziękuję, postaram się podejść do tego w taki właśnie sposób.... I być bardziej cierpliwa... Dobrze że jesteście trzymajcie kciuki.pozdrawiam
amasinger
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 38
Rejestracja: 31 lipca 2014, o 16:50

23 grudnia 2014, o 20:07

Mnie ciekawi czemu jest tak , że nerwica u mnie ma tendencje do zmiany sposobu działania. Znam mechanizm , ale nic mi to nie daje ponieważ wystarczy impuls , to nie jest nawet myśl. Często przyjemne rzeczy odbieram za nudne , chociaż tak nie myśle nawet , bardzo to dziwne uczucie jest ... może nawet źle interpretowane przez mój umysł ?!
olek
Zbanowany
Posty: 242
Rejestracja: 27 czerwca 2014, o 15:17

23 grudnia 2014, o 21:40

Bo za duzo pewnie myslisz i wszystko cie nudzi xd
ODPOWIEDZ