Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nie wiem co już robić by było lepiej.

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

5 listopada 2017, o 18:45

Ja się budzę z tym shitem i zasypiam ,to co ?przez sen się nakręcam niby ,że rano mi pikawa lata,kark drętwieje itd.? jak niby mam w nocy,przez sen nie mieć nerwicy ...jak obudzić się bez dd czy deprechy skoro one są 24h,te porady są wtedy bez sensu,bo nie zastosuje ich gdy śpię ... :(
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
dankan
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 935
Rejestracja: 23 maja 2014, o 10:11

6 listopada 2017, o 20:33

Celine Marie pisze:
5 listopada 2017, o 18:45
Ja się budzę z tym shitem i zasypiam ,to co ?przez sen się nakręcam niby ,że rano mi pikawa lata,kark drętwieje itd.? jak niby mam w nocy,przez sen nie mieć nerwicy ...jak obudzić się bez dd czy deprechy skoro one są 24h,te porady są wtedy bez sensu,bo nie zastosuje ich gdy śpię ... :(
Nie ogarniam :) To stosuj wtedy gdy nie spisz :) Myslisz, ze ja nie miałem DD i nerwicy 24 na dobe?
Miałem.
Nie szukaj wymówek.
Najlepsza instrukcja pozbycia sie nerwicy plus inne wpisy ludzi z forum
moja-historia-plus-moje-odburzanie-t5194.html#p49014

spis-tresci-autorami-t4728.html
Awatar użytkownika
Halka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 457
Rejestracja: 18 czerwca 2017, o 21:29

6 listopada 2017, o 20:40

Też tak miałam że rano sie budziłam i bach , jest nerwica, bo to skanowanie, ona po sekundzie była. Teraz wiem że jak rano sie obudze to niema że niebędzie, najpierw trzeba oniej zapomnieć, oswoić zaakceptować, zignorować, potem sie zapomni( no myśle i wierze) poznać mechanizmy i zacząć stosować
Zavior
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: 5 września 2015, o 18:09

27 listopada 2017, o 23:00

Victor pisze:
3 listopada 2017, o 23:14
Nipo pisze:
3 listopada 2017, o 19:50
Victor pisze:
3 listopada 2017, o 19:39
Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.

Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).

Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliwe :) Tylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.

Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
Victor a co zrobić żeby jak wyjdziemy w końcu z nerwicy to nie nawrócilo przy jakimś gorszym wydarzeniu w życiu jakiejś traumie ?kurcze ja się tego boje ze jak wyjde z nerwicy to kiedyś wróci ze zdwojona siła :/
To trochę zależy od powodów dlaczego wraca. Ale to bardziej kwestie indywidualne.

Natomiast w wypadku zaburzeń lękowych gdzie mamy do czynienia z analizą lękową, mechanizmem lękowym - mechanizm-kowy-charakterystyka-t5227.html - to ja ze swojej strony jestem teoretykiem i praktykiem (;p) metod takich jak ryzykowanie na iluzję - czyli puszczanie kontroli w momencie obaw i poczucia, że jednak ALE się wydarzy, uczenia się pewnego rodzaju pozytywnej obojętności (akceptacja, niereaktywność) na gorsze samopoczucia, na różne stany emocjonalne.

Oczywiście są też inne sprawy, na które dobrze zwrócić uwagę ale to już są kwestie indywidualne. Które można dociekać samemu uzbrojeni w wiedzę lub na terapii.
Ja też miałem takie swoje sprawy, jednakże szczerze mówiąc po kilku już latach, czyli z perspektywy czasu mogę powiedzieć, iż gdybym nie praktykował sumiennie na zaburzenie lękowe tych dwóch powyższych czynników, nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem.
Choć inne sprawy też się do tego przyczyniły, to to sprawiło bardzo ważną rzecz.

A mianowicie w momencie pojawienia się zaburzenia lękowego masakrycznie spada zaufanie do siebie, rozchwiane emocje rządzą. A czasem nie tyle co spada zaufanie do siebie ale wielu ludzi nagle pierwszy raz zdaje sobie sprawę, że to co się nazywa stanem emocjonalnym naprawdę istnieje, choć nadal powątpiewają ŻE TO MOŻLIWE ;)

W miarę pewnej praktyki rośnie to zaufanie do siebie. Jest to strasznie ważne, bo choć możemy mieć też inne osobiste trudności i problemy, to w którymś momencie dostępujesz oświecenia, że MOŻESZ. Czujesz to całym sobą na poziomie mentalnym, emocjonalnym, że to nie będzie stanowiło już problemu.
Ja np wiem, że cokolwiek by mi się nie pojawiło z nazwijmy to "repertuaru zaburzeniowego" nie ma znaczenia. Choć przyznaję, że nie pojawiło mi się w ostatnich latach nic. Np w trudnym ostatnio dla mnie okresie miałem problemy ze snem. Ale to ludzkie.

Trzeba zrozumieć, że wyjście z zaburzenia lekowego, nie oznacza, że Ty nigdy nie możesz doznać np: napięcia, stanu depresyjnego, czy głupiej myśli, bądź nawet ataku paniki. Lub, że zawsze będziesz spał jak niemowlę.
Bo pojedyncze wystąpienie czegoś nie jest zaburzeniem.
Jesteś człowiekiem, w chwili trudnej możesz tego czy owego dostąpić. Masa ludzi tego doświadcza i nawet nie wiedzą co to jest zaburzenie. Są to nawet osoby często totalnie zrównoważone emocjonalnie :)

Ale kiedy jesteś wytrenowany, po prostu nie zrobisz sobie zaburzenia, nawet gdy będziesz miał gorszy okres. Bo będziesz miał inna pewność siebie, większą świadomość emocji, IE Ci trochę urośnie jak się postarasz :)
Tak przynajmniej działa to u mnie i u innych wielu osób, które miałem okazję poznać.

Inną pomocną sprawą są zmiany podejść do życia, problemów, stresów, no ale to jak wspomniałem kwestie indywidualne.

Tojajestem pisze:
3 listopada 2017, o 20:04

Dobrze Cię widziec Victor. Myślałem ze to na dłużej ;)
Nieeee, po prostu mam sporo obowiązków, które są związane z psychologią i mi to na obecny moment troszkę koliduje z tą samą tematyką na forum. W sensie, że za dużo naraz tych samych tematów :p
Związanych z psychologią? To znaczy, że gdzieś pracujesz gdzie byłbyś w stanie pomóc?
Bardzo by mi zależało z uwagi na mój stan psychiczny i niechęć już do psychiatrów.
AmeliaBlade
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 15 kwietnia 2011, o 20:16

8 grudnia 2017, o 19:30

Moi Drodzy :)

Wróciłam na forum po kilku latach, aby pomóc (jeśli w jakikolwiek sposób mogę).
DD dopadło mnie 6 lat temu i trzymało przez kilka miesięcy.

Szczerze współczuję każdemu, kto trwa w tym dłużej i wyobrażam sobie jak trudne musi to być.

U mnie ustępowało to stopniowo. Tak źle się z tym satnem czułam, że po prostu postanowiłam zrobić WSZYSTKO co w mojej mocy, żeby z tym wygrać- w końcu to trochę walka z samym sobą.

Zapewne ilu ludzi- tyle przypadków/ scenariuszy, ale od nas samych zależy najwięcej.

Nie ma magisznej pigułki, złotej zasady czy ćwiczenia, które wyleczą w 3 dni.

Jaki był mój sposób?
Przede wszystkim starałam się jak najbardziej wypełniać sobie dni, skupiać uwagę na czymkolwiek innym, żeby tylko nie myśleć o tym, co się ze mną dzieje (choć wiem, że głowa pracuje mimo wszystko).
Chodziłam do pracy, pilnowałam tego, żeby codziennie biegać lub ćwiczyć (produkcja endorfin), korzystałam z treningów autogenicznych. Jak nie miałam nic do roboty to celowo grałam w jakąś totalnie głupią gre komputerową, żeby tylko mój mózg jakoś przekierować.
Oczywiście nie było kolorowo, wcale mi się nie chciało tego wszystkiego robić, nie miałam enrgii, kiepsko sypiałam itd.
Ale POSTANOWIŁAM, że będę próbować.

Spojrzałam na to bardziej z naukowego punktu widzenia; bombardowałam mój umysł pozytywnymi bodźcami, rozpraszałam go czymś banalnym-byle tylko nie rozkminiać.

Nie brałam żadnych leków.

Miałam jedną jedyną konsultację z psychiatrą, która przepisała tylko leki, na które kiepsko zareagowałam, więc nie chciałam żadnych brać.

Kiedy już na dobre wpadłam w wir moich codziennych zajęć i trzymałam się tego grafiku to po kilku tygodniach zaczęło do mnie docierać, że nie jest już tak źle i z czasem ustępowało coraz bardziej.

Nadal są we mnie czasem jakieś tam dziwaczne strachy przed czymś, ale nauczyłam się z tym wygrywać, powoli i cierpliwie.
Wydaje mi się, że jestem silniejsza, lepiej znam siebie i wiem jak reagować, kiedy coś tam zaczyna się w mojej głowie rodzić.

Grunt (tak mi się wydaje) to nie dopuszczać do bezczyności, wegetacji i nadmiernego rozmyślania.

Jeśli ktoś będzie potrzebował- chętnie pogadam, poopowiadam jak to ze mną było.

Życzę siły i determinacji! :)
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

8 grudnia 2017, o 19:39

Gratuluje i zazdroszczę ale tak pozytywnie ;ok ,miałaś tylko dd ?
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Awatar użytkownika
bunia
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 138
Rejestracja: 6 stycznia 2015, o 21:00

8 grudnia 2017, o 20:32

Przytocze teraz zdania z ksiazki "kompletna samopomoc dla twoich nerwow" claire weekes : "Dzieki ponizszemu omowieniu dostrzezesz, iz prawdziwa akceptacja jest podstawa twojego wyzdrowienia, a zanim przejdziesz do analizowania innych objawow, powinienes soe upewnic, ze rozumiesz jej DOKLADNE znaczenie.
Niektorzy z moich pacjentow skarza sie- zaakceptowalem skurcz zoladka, ale on nadal mi dokicza. Co wiec mam dalej robic?
Jakze mogli go zaakceptowac, skoro nadal na niego narzekaja?
Albo, jak to ukal pewien starszy mezczyzna: po sniadaniu zaczyna sie skurcz. Nie moge tak po prostu siedziec z wywracajacym sie zoladkiem. Jezeli to zrobie, po godzinie jestem wyczerpany, wiec musze wstac i sie przespacerowac. Ale na spacer jestem zbyt zmeczony, co mam robic? Zapytalam go: tak naprawde nie zaakceptowal pan tego skurczy,prawda? -Alez tak, zaakceptowalem! Juz sie go nie boje.
Jednak najwyrazniej nadal sie go obawial. Lekal sie,ze po godzinie skurczu bedzie wyczerpany,siedzial wiec, w napieciuoczekujac na jego pojawienie, wzbraniajac sie przed nim, gdy juz sie zaczal i martwiac sie, ze pozniej nadejdzie wyczerpanie. Oczywiscie skurcz,sam w sobie bedacy objawem napiecia, po prostu musi sie pojawoc,jezeli czeka sie na niego z takim napieciem.
Staralam sie sprawoc, zeby zrozumial, iz musi byc gotowy zezwolic zoladkowi wywracac sie, nie przerywajac jednak czytania porannej gazety i nie skupiajac sie na skurczu. Tylko w ten sposob zacznie prawdziwie akceptowac. W ten-i tylko w ten sposob- ostatecznie dotrze do momentu, w ktorym przestanie juz byc wazne, czy jego zoladek sie skreca czy nie. Wtedy uwolnienie od podrazniajacego napiecia i niepokoju nerwy, odpowiedzialne za uwalnianie adrenaliny do krwiooboegu, stopniowo by sie uspokoily, a skurcze automatycznie zelzaly, az w koncu zniknely.
Mezczyzna ten poproszony zostal jedynie o zmoane swojego nastawienia z przepelnionego obawa na przepelnione akceptacja.
Objawy tego typu zalamania zawsze sa odzwierciedleniem twojego nastawienia. Dobrze jest jednak pamietac, ze moze minac troche czasu, zanim twoje cialo zacznie reagowac na to nowe nastawoenie pelne akceptacji-przez pewien czas moze nadal odzwierciedlac napiecie i lek, jakie charakteryzowaly cie w ciagu minionych tygodni, miesiecy lub lat. To jedna z przyczyn, dla ktorych zalamanoe nerwowe moze byc tak dezorientujace i dla ktorych ten mezczyzna byl tak zdezorientowany. Zaczal on akceptowac, ale poniewaz objawy nie znikly natychmiast, szybko stracil serce i znow zaczal soe obawiac, chociaz probowal sam siebie przekonac ze nadal akceptuje. Utrwalenie nowego nastroju akceptacji,ktory nastepnie zapewni spokoj, zajmie organizmowi troche czasu-zupelnie tak, jak zajelo pewien czas zakorzenienie sie leku w ciele pod postacia ciaglego napiecia i niepokoju. Dlatego tez ZEZWALANIE NA UPLYW CZASU jest tak wazna czescia twojej terapii, a ja bede ten fakt nieustanie podkreslac. Czas jest odpowiedzia. Jednak czekakac az uplynie ,musisz naprawde akceptowac." Koniec cytatu :)) trzymaj sie brachu,zal sie jak masz potrzebe i pamietaj ze potrzebujesz czasu!
Zalowala myszka zolwia ze w skorupce siedzial.
- mam cie w dupie lajzo glupia- zolw jej odpowiedzial
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

8 grudnia 2017, o 23:27

Ja mialam dd i minelo i to dosc szybko,ale dd mi tak nie przeszkadzało z racji ze czesto odcięcia mialam po palenii trawki i dlatego znalam to z wczesniejszych lat tak samo bylo z lękami. Mnie podkładaly za to ataki paniki.
Dd to odcięcie się mozgu znam ludzi bez nerwic oni tez maja czasmi dd moja przyjaciółka dp i jak zaczela mi o tym opowiadac a ja jej powiedziałam ze to depersona to ona ogolnie rzucila "eee a myslama.ze jestem takim oryginałem" jest szczeslowa osoba jedna z niewielu które znam ,która jak sie stresuje praca ma mnostwo objawow somatycznych i właśnie dp i nic sobie z tego nie robi. Nie mysli ze ma uszkodzony mozg,raka żołądka,atak serca. Traktuje to jako naturalna odpowiedz na stres i tutaj widac jak ludzie podchodza do tych stanow.
Zresztą mnóstwo ludzi mialo dd i dp na forum i nie maja ich obecnie :)
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
AmeliaBlade
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 23
Rejestracja: 15 kwietnia 2011, o 20:16

9 grudnia 2017, o 09:48

Zanim pojawiła się dd to męczyłam się przez jakiś czas z nerwicą i różnorakimi lękami.
Głównie dominował strach przed śmiercią, chorobami, wypadkami itd, dlatego też pewnie krytycznym momentem, kiedy pojawiło się dd, był lot samolotem, podczas którego stłumiłam w sobie atak paniki (leciałam sama, nie chciałam narobić sobie wstydu).

Faktycznie jest tak, że trzeba postawić sobie za cel, aby żyć mimo wszystko. Starać się to ignorować (wiem, że nie jest to łatwe).

Należy sobie powtarzać, że wcale nie zwariowaliśmy, że to coś naturalnego. Nasz organizm broni się w ten sposób przed nadmiernym stresem itd.
Trzeba próbować pod chodzić do tego jak najbardziej racjonalnie.

Dla przykładu: kiedy dopada nas grypa, czujemy się fatalnie, pojawia się gorączka, wszystko boli, opadamy z sił. Teoretycznie też moglibyśmy być przerażeni-co dzieje się z moim ciałem?!!! Ale kiedy o tym pomyślimy to uświadamiamy sobie, że wiele osób choruje na grypę, jest to przejściowe. Gorączka natomiast jest objawem walki organizmu z chorobą. Oczywiście nie podoba nam się to, jak się czujemy, ale nasz organizm był przez chwilę słabszy, złapał wirusa i następstwem jest grypa. Podobnie jest z dd. Organizm próbuje sobie poradzić z czymś, co jest dla niego jakimś zagrożeniem (wysoki poziom stresu).

Tak widzę to ja. Może komuś przypadnie do serca ;)
Awatar użytkownika
eiviss1204
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 1291
Rejestracja: 2 stycznia 2017, o 16:22

9 grudnia 2017, o 13:11

AmeliaBlade pisze:
9 grudnia 2017, o 09:48
Zanim pojawiła się dd to męczyłam się przez jakiś czas z nerwicą i różnorakimi lękami.
Głównie dominował strach przed śmiercią, chorobami, wypadkami itd, dlatego też pewnie krytycznym momentem, kiedy pojawiło się dd, był lot samolotem, podczas którego stłumiłam w sobie atak paniki (leciałam sama, nie chciałam narobić sobie wstydu).

Faktycznie jest tak, że trzeba postawić sobie za cel, aby żyć mimo wszystko. Starać się to ignorować (wiem, że nie jest to łatwe).

Należy sobie powtarzać, że wcale nie zwariowaliśmy, że to coś naturalnego. Nasz organizm broni się w ten sposób przed nadmiernym stresem itd.
Trzeba próbować pod chodzić do tego jak najbardziej racjonalnie.

Dla przykładu: kiedy dopada nas grypa, czujemy się fatalnie, pojawia się gorączka, wszystko boli, opadamy z sił. Teoretycznie też moglibyśmy być przerażeni-co dzieje się z moim ciałem?!!! Ale kiedy o tym pomyślimy to uświadamiamy sobie, że wiele osób choruje na grypę, jest to przejściowe. Gorączka natomiast jest objawem walki organizmu z chorobą. Oczywiście nie podoba nam się to, jak się czujemy, ale nasz organizm był przez chwilę słabszy, złapał wirusa i następstwem jest grypa. Podobnie jest z dd. Organizm próbuje sobie poradzić z czymś, co jest dla niego jakimś zagrożeniem (wysoki poziom stresu).

Tak widzę to ja. Może komuś przypadnie do serca ;)

Jasne ze tak :) Ja rozumiem,ze kazdy jest zmęczony,jest to normalne,ale jeśli ma się takie negatywne podejście to ciężej wychodzi sie z tych stanów.
Pamiętam jak zobaczylam Victora i Divina i zrozumialam fakt ze im sie udalo to mimo fatalnego sampoczucia zalozylam,ze jeśli oni mogli to niby dlaczego nie ja ?
Również przezywalam koszmar. Czasami rece opadaly i lekarzy zawsze jakaś inna diagnoza głupiec mozna bylo,ale podejście finalne jest najwazniesze.
Zresztą jak widze na forum ludzi z dość pozytywnym podejściem to od razu zakładam,że uda im sie to w miare ogarnąć i rzeczywiście wchodzą po kilku miesiacach i naprawdę w miare dobrze się czują badz nie maja nerwicy.
Co do kwestii snu. Ja tez tak mialam w nocy mialam realne sny o umieraniu,wariatkowie wybudzalam się z atakami paniki,depresja ze zyc sie naprawdę nie chciało,ale w ciagu dnia to ogarnialam.
Trzeba sobie samemu szczerze odpowiedzieć czy się chce z tego wyjść,bo mowienie w stylu.
"Ja mam gorzej bo mam 24 h na dobe" jest tak naprawdę robieniem sobie na złość,bo tutaj ludzie w wiekszosci mają takie objawy 24h na dobe. Niewielki jest odsetek ludzi którzy maja od tego przerwy.
Co do postu wyzej
Brawo za fajna postawę :) Twoja pomoc na pewno przyda sie na forum :)
Szukasz dobrych naturalnych kosmetyków? Lub masz jakiś problem skórny?
A może potrzebujesz kremu z magnezem, na zmęczoną skórę i zarazem duszę?

Obrazek Daj sobie prawo do relaksu i bycia coraz piękniejszą!
Pozwól sobie doradzić i zgłoś się do mnie :)
szpagat
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 436
Rejestracja: 25 września 2015, o 13:30

9 grudnia 2017, o 14:56

Ja mam dd 24/dobe od ok poltora roku I serio da sie poprawic komfort zycia. Od kilku tyg jest duzooooo lepiej, a tez nie mialam super warunkow na regeneracje umyslu.
Od prawie dwich lat nie przespalam w ciagu dwie h w nocy, godzina snu w ciagu to luksus, a jak raz spalam dwie h to myslalm, ze leb mi peknie. Do tego przez nocne pobudki, poza spacerMi z Dzieckiem nie bylo mowy o innym wysilku fizycznym, bo jak jak siky nie mialam, a wiedzialam, ze kejna noc bedzie podobna, z pobudkami na karmienie. Nie pracowalam, siedzialam z Dzieckiem w domu I tez nie bylo super opcji na wyjscia, zeby zajac inaczej mysli, a mimo to jest lepiej. Bo staram sie akceptowac I na kazda mysl I objaw czy odczucie mowie sobie "zmieniona percepcja" I tyle, ucinam, nie analizuje.
A objawow mialam miliony, dziwnych odczuc, wrazen. Nie do opisania, bo to kosmos. Kompletne zatracenie siebie, swojego charakteru, nawet nie wiem jak to strescic, bo sie nie da. Zasypialam, budzilam sie z dd. Przeblyskow,mialam kilka I to magiczne chwile, do ktorych wracalam podczas kryzysow, ktore trwaly stale.
Ale teraz jak np czzuje powietrze to sama siebie zaskakuje, ze to doceniam I mowie Synowi "czujesz jak pachnie powietrze?", ktos normalny nie zwroci na to uwagi, a dla mnie to serio mega szczescie cos czuc poza lekiem I trzesiawami.
Jak dd jest mniejsze to nic mi nie ptzeszkadza. Ludzie narzekaja, ze szaro I buro, a dla mnie jest okej, bo bez leku :) Nawet boje sie wyobrazic jak bedzie fajnie, jak kiedys pusci calkiem I tak serio na poziomie emocjonalnym znowu poczuje, ze kocham moich Chlopakow :))))
tomek19932304
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 580
Rejestracja: 19 października 2016, o 12:02

9 grudnia 2017, o 23:32

szpagat pisze:
9 grudnia 2017, o 14:56
Ja mam dd 24/dobe od ok poltora roku I serio da sie poprawic komfort zycia. Od kilku tyg jest duzooooo lepiej, a tez nie mialam super warunkow na regeneracje umyslu.
Od prawie dwich lat nie przespalam w ciagu dwie h w nocy, godzina snu w ciagu to luksus, a jak raz spalam dwie h to myslalm, ze leb mi peknie. Do tego przez nocne pobudki, poza spacerMi z Dzieckiem nie bylo mowy o innym wysilku fizycznym, bo jak jak siky nie mialam, a wiedzialam, ze kejna noc bedzie podobna, z pobudkami na karmienie. Nie pracowalam, siedzialam z Dzieckiem w domu I tez nie bylo super opcji na wyjscia, zeby zajac inaczej mysli, a mimo to jest lepiej. Bo staram sie akceptowac I na kazda mysl I objaw czy odczucie mowie sobie "zmieniona percepcja" I tyle, ucinam, nie analizuje.
A objawow mialam miliony, dziwnych odczuc, wrazen. Nie do opisania, bo to kosmos. Kompletne zatracenie siebie, swojego charakteru, nawet nie wiem jak to strescic, bo sie nie da. Zasypialam, budzilam sie z dd. Przeblyskow,mialam kilka I to magiczne chwile, do ktorych wracalam podczas kryzysow, ktore trwaly stale.
Ale teraz jak np czzuje powietrze to sama siebie zaskakuje, ze to doceniam I mowie Synowi "czujesz jak pachnie powietrze?", ktos normalny nie zwroci na to uwagi, a dla mnie to serio mega szczescie cos czuc poza lekiem I trzesiawami.
Jak dd jest mniejsze to nic mi nie ptzeszkadza. Ludzie narzekaja, ze szaro I buro, a dla mnie jest okej, bo bez leku :) Nawet boje sie wyobrazic jak bedzie fajnie, jak kiedys pusci calkiem I tak serio na poziomie emocjonalnym znowu poczuje, ze kocham moich Chlopakow :))))
Ja mam czasami krótkie dni kiedy lęku i nie ma i rozumiem co masz na myśli. Cieszę się wtedy ze mogę zasnąć z takim spokojem na duszy albo ze mogę po prostu normalnie spędzić czas z dziewczyną bez zadnego odczuwania lęku i analizy przejść się po lesie i poczuć ze czujesz się normalnie. Jeśli kiedyś z tego wyjde na stałe to będę cieszył się po prostu tym ze mogę normalnie zyć bez ciągłej analizy i obaw
Awatar użytkownika
Guett
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 841
Rejestracja: 1 września 2014, o 11:35

17 grudnia 2017, o 21:12

Victor, właśnie tak robię jak piszesz. Nie jest na pierwszym planie to, żebym poczuł się w końcu lepiej.
I mogę Ci dać takie porównanie. Mam to już 3,5 roku. I tak, z roku na rok jest gorzej. Naprawdę, to nie jest jakiś mój wymysł tylko jest w uj gorzej. Nie jest to mała różnica a przeogromna. Wygląda to tak, że leci czas i siła dd, zaburzeń widzenia, objawów rośnie. Obecnie tak okropnie widzę, że to jest jakiś jeden wielki koszmar. Nie będę ich wymieniał bo za dużo bym o tym musiał pisać.
Następna rzecz to taka, że patrząc na te gówniane 3,5 roku to mimo, że wcześniej na pewno bardziej analizowałem, że bardziej skupiałem się na tym jak się czuje, jak moje samopoczucie to było jednym słowem lepiej. Obecnie nie analizuje, nie nakręcam się tym jak się czuje, jak widzę ( w sumie to nawet nie umiem, do tego stopnia mnie odcięło) nie skupiam się na objawach, a jednak nie ma ani odrobinki poprawy. Nie ma tak, że źle się czuje to gdzieś nie idę, nie jadę, czegoś nie robię.
Działam o wiele bardziej, lecz o wiele bardziej jest gorzej niż lepiej. To jak to jest z tym wszystkim ? bo już się kompletnie pogubiłem.
Nie mam już Vicu motywacji, i chyba nie da się niej we mnie obudzić. I powiem Ci że ogólne życie stało mi się obojętne po takim czasie w tym syfie. Mam po prostu gdzieś to co zachodzi w moim otoczeniu itp.
i'm tired boss
Awatar użytkownika
pannaewa
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 33
Rejestracja: 7 marca 2016, o 13:52

18 grudnia 2017, o 14:46

U mnie było tak, że im bardziej wydawało mi się i mogłabym napisać, tak jak Ty; że akceptuję, że nie analizuję, że coś z tym robię itp. tym bardziej potem okazywało się, że daleko mi do akceptacji i odpowiedniego podejścia do nerwicy, dd. Napisałeś, że robisz dużo więcej niż kiedyś i jest gorzej, więc może warto spróbować robić nie więcej, ale inaczej.
Awatar użytkownika
1987
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 250
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:23

25 grudnia 2017, o 23:09

pannaewa pisze:
18 grudnia 2017, o 14:46
U mnie było tak, że im bardziej wydawało mi się i mogłabym napisać, tak jak Ty; że akceptuję, że nie analizuję, że coś z tym robię itp. tym bardziej potem okazywało się, że daleko mi do akceptacji i odpowiedniego podejścia do nerwicy, dd. Napisałeś, że robisz dużo więcej niż kiedyś i jest gorzej, więc może warto spróbować robić nie więcej, ale inaczej.
Mądre słowa koleżanki, czuję dokładnie to samo że im więcej chce się robić tym mniejsza akceptacja tak na prawdę. Żal utraty czasu powoduje instynktownie że człowiek nie może sobie pozwolić na ryzyko odpuszczenia i nic nie robienia więc czując presję, chce naprawiać wszystko do okoła tu i teraz. Chęć naprawiania to brak przyzwolenia na to jak jest. Prawdziwa akceptacja to chyba najtrudniejszy etap.
ODPOWIEDZ