Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nie wiem co już robić by było lepiej.

Forum dotyczące derealizacji i depersonalizacji.
Dzielimy się tutaj naszymi historiami, objawami, wątpliwościami oraz wszystkim co nas dręczy mając derealizację.
Dopisz się do istniejącego tematu lub po prostu jeśli chcesz stwórz nowy własny wątek.
Awatar użytkownika
N-e-r-w-u-s
Odburzony Wolontariusz Forum
Posty: 891
Rejestracja: 28 lutego 2014, o 17:36

2 listopada 2017, o 00:20

Im dłużej w to gówno człowiek Brnie i stara się na siłę pozbyć tym bardziej w tym tkwi. Polecam na forum poczytać o akceptacji. Nie Odrazu też Kraków zbudowano. Nie ma tak że powie sobie człowiek '' akceptuje '' i na pstrykniecie palca to minie.
;witajka W chwili obecnej bardzo rzadko zaglądam na forum z powodów osobistych. Co za tym idzie brakiem czasu.... Na PW w miarę możliwości odpowiem ;)
Awatar użytkownika
Celine Marie
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 1983
Rejestracja: 21 października 2017, o 14:22

2 listopada 2017, o 00:22

rubis pisze:
1 listopada 2017, o 23:55
Guett pisze:
1 listopada 2017, o 23:54
Zabawne w chvj
To nie ma być zabawne, taka jest przykra prawda, że niektórzy na tym forum po prostu zbyt się użalają. A wszyscy mają ciężko, niektórzy jeszcze bardziej niż ja czy Ty.
To nie użalanie,to niemoc,bezsilność,każdy chce być szczęśliwy,tryskać pozytywizmem i radością ,ja osobiście nie lubię się"użalać" w realnym życiu bo wiem,że ludzie tego nie lubią,sama nie chcę wychodzić na mięczaka ale po prostu czasem nie można więcej grać twardziela gdy w środku się rozpadasz,a akurat na tym forum powinno być to zrozumiane a nie krytykowane
"Już nie pamiętam prawie
Jak w dobrym wstać humorze
I coraz częściej kłamię
I sypiam coraz gorzej
Łatwiej mi
Nic nie mam, więc nie tracę nic

Strach to sieć pajęcza
Im bardziej uciec chcę
Tym mocniej trzyma mnie za karę"
Desmond
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 14
Rejestracja: 5 stycznia 2017, o 22:25

3 listopada 2017, o 00:00

Nie ma DD bez nerwicy. Nerwica jest główną przyczyną istnienia DD. Wydaje Ci się tylko, że nie masz nerwicy. Polecam wykupić sobie kurs Shauna O'Connora z dpmanual. Nie mogę tu przytaczać dokładnie, bo są prawa autorskie, ale zdradzę tylko tyle, że samo MYŚLENIE i FRUSTROWANIE się obecnością DD jest swego rodzaju NERWICĄ (ANXIETY). I to utrzymuje DD. Mówisz, że zlewasz, że nie zwracasz uwagi w busie i tak dalej.

No ok, ale jednak piszesz tu post na forum. A to znaczy, że nie zaakceptowałeś, że się frustrujesz. I koło się zamyka. Tak jak ktoś wyżej napisał - nie szarp się z tym. Nie walcz. Odpuść. Jak zostanie to zostanie. Nie zmienisz tego szarpaniem się i frustracją, a pogorszysz tylko sprawę. Niestety, ale przełknij tę gorzką pigułkę, a może się wyleczysz.
Awatar użytkownika
1987
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 250
Rejestracja: 17 stycznia 2016, o 19:23

3 listopada 2017, o 02:23

To jest proces, najpierw zadajesz sto pytań na które odpowiedzi i tak nie rozumiesz więc zadajesz następne sto. Później może po jakimś czasie dochodzisz do wniosku że to nie ma sensu bo pytania pojawiają się bez końca więc odpuszczasz i przychodzi większe zaufanie do siebie, wtedy już nie czujesz tak wielkiej potrzeby dopytywać. Ten proces nie jest zły czy dobry to przechodzi każdy tylko momentem przejścia dalej jest puszczenie. Generalnie kolega chciał pokazać że wywalanie żalu jest dobre szczególnie jak nie ma komu się wygadać, ale czasami potrzebna jest centralna zjeba żeby dotarło, a głaskanie po plecach działa przeciwnie. Guett konkretna rada na pytanie w temacie: wszystkie medytacje odpuszczania szczególnie mindfulness plus jakieś dialogi puszczania prześledź sobie historię ozdrowieńców i nie daj się zachłysnąć żalem że to już tyle ani presją że chcesz wyjść jak najszybciej, obie rzeczy są zaporowe.
Awatar użytkownika
nierealna
Ex Moderator
Posty: 1184
Rejestracja: 29 listopada 2013, o 14:22

3 listopada 2017, o 10:53

Guettuś, a ja Ci powiem, że bardzo dobrze cię rozumiem i nie mam zamiaru równać z błotem, co niektórzy tutaj starają się zrobić :cm

Mogę się domyślać co czujesz, bo mi niedawno pykło już 4 lata z nerwicą, DD, a mam własnie wrażenie że jest coraz gorzej. Warto się zastanowić dlaczego jest gorzej?

Może masz jakieś stresujące wydarzenia w życiu? U mnie właśnie przyszła taka zmiana, zostałam mężatką, skończyłam studia i tak w sumie od początku lipca jest po prostu źle. Do tego stopnia, że właśnie nie ma minuty gdzie nie pomyślę o DD, nerwicy - to już się robi chore :roll: U mnie widzę głównym problemem jest brak wiary w siebie i wiara w myśli nerwicowe plus somatyka czyli cały komplecik w sumie :DD. Ostatnio nawet wpadam w jakieś stany depresyjne, bo nie mam kompletnie na nic ochoty, spotkania z rodziną, znajomymi stają się stresujące ( objawy wzrokowe i zawroty głowy) i myślenie po co to wszystko...

Może już tak bardzo chcesz z tego wyjść? Kuźwa, aż się ciśnie na język - no pewnie, że chcę! Bo przecież z takimi objawami nie da się wytrzymać. Być może tu tkwi haczyk? Może my za bardzo chcemy i nie puszczamy tej kontroli, mimo, że wydaje nam się że to robimy?

Oczywiście, ja np. mogę stwierdzić, że dużo objawów DD już nie mam albo po prostu nie zwracam uwagi. Ale mi już z automatu przychodzi - a czy to jest już normalne? Czy już tak powinno być?

Pamiętam Kamila (Kamień), który też w pewnym momencie tak bardzo się frustrował tymi objawami, że miał już dosyć. I w pewnym momencie po prostu to wszystko puścił ... i odburzył się raz, dwa ;)

Ale przede wszystkim, guett. Nie wkrecaj sobie, że coś ci się dzieje w głowie! Byleś przecież u okulisty i z tego co pamietam to wszystko w porządku? To tylko i aż DD. Ja też w sumie nie mogłam uwierzyć, że mogą być objawy, których jeszcze nie miałam ( w ciągu 4 lat...). Bo własciwie jazdy wzrokowe mam od samego początku, to właśnie od "dziwnego widzzenia" to wszystko się zaczęło. Niedawno krzywo widziałam do tego stopnia że dostawałam przez to ataków paniki, na cmentarzu tak bolały mnie oczy, kręciło się w głowie, że nie wiedziałam co robić, jak byłam na pizzy z mężem i była cerata w kratę to kompletnie dostawałam jakiegoś piździelca... i wiele, wiele innych rzeczy, których na początku DD nie miałam.

Recepta na to wszystko? No jak zwykle niezmienna: akceptacja i olanie. Bardzo trudne do zrobienia, choć jak sie czyta posty odburzeńców - banalnie proste.

Damy radę! :lov:
Ty­le ra­zy narze­kał na nor­malność i nudę w je­go życiu.
Te­raz od­dałby wszys­tko,żeby cho­ciaż przez chwilę poczuć ten spokój w otaczającym go świecie.


akceptacja + porzucenie kontroli + nastawienie normalnościowe = SUKCES ! ♥
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

3 listopada 2017, o 19:39

Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.

Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).

Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliwe :) Tylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.

Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

3 listopada 2017, o 19:48

Victor pisze:
3 listopada 2017, o 19:39
Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.

Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).

Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliwe :) Tylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.

Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
Super jak zawsze pościk ;) dzięki wielkie ;)
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

3 listopada 2017, o 19:50

Victor pisze:
3 listopada 2017, o 19:39
Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.

Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).

Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliwe :) Tylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.

Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
Victor a co zrobić żeby jak wyjdziemy w końcu z nerwicy to nie nawrócilo przy jakimś gorszym wydarzeniu w życiu jakiejś traumie ?kurcze ja się tego boje ze jak wyjde z nerwicy to kiedyś wróci ze zdwojona siła :/
Awatar użytkownika
Tojajestem
Odburzony i pomocny użytkownik
Posty: 380
Rejestracja: 25 lutego 2015, o 19:03

3 listopada 2017, o 20:04

Victor pisze:
3 listopada 2017, o 19:39
Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.

Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).

Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliwe :) Tylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.

Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
Dobrze Cię widziec Victor. Myślałem ze to na dłużej ;)
Ważne, żeby w trudnych chwilach pamiętać o własnych cytatach ;)
Victor
Administrator
Posty: 6548
Rejestracja: 27 marca 2010, o 00:54

3 listopada 2017, o 23:14

Nipo pisze:
3 listopada 2017, o 19:50
Victor pisze:
3 listopada 2017, o 19:39
Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.

Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).

Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliwe :) Tylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.

Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
Victor a co zrobić żeby jak wyjdziemy w końcu z nerwicy to nie nawrócilo przy jakimś gorszym wydarzeniu w życiu jakiejś traumie ?kurcze ja się tego boje ze jak wyjde z nerwicy to kiedyś wróci ze zdwojona siła :/
To trochę zależy od powodów dlaczego wraca. Ale to bardziej kwestie indywidualne.

Natomiast w wypadku zaburzeń lękowych gdzie mamy do czynienia z analizą lękową, mechanizmem lękowym - mechanizm-kowy-charakterystyka-t5227.html - to ja ze swojej strony jestem teoretykiem i praktykiem (;p) metod takich jak ryzykowanie na iluzję - czyli puszczanie kontroli w momencie obaw i poczucia, że jednak ALE się wydarzy, uczenia się pewnego rodzaju pozytywnej obojętności (akceptacja, niereaktywność) na gorsze samopoczucia, na różne stany emocjonalne.

Oczywiście są też inne sprawy, na które dobrze zwrócić uwagę ale to już są kwestie indywidualne. Które można dociekać samemu uzbrojeni w wiedzę lub na terapii.
Ja też miałem takie swoje sprawy, jednakże szczerze mówiąc po kilku już latach, czyli z perspektywy czasu mogę powiedzieć, iż gdybym nie praktykował sumiennie na zaburzenie lękowe tych dwóch powyższych czynników, nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem.
Choć inne sprawy też się do tego przyczyniły, to to sprawiło bardzo ważną rzecz.

A mianowicie w momencie pojawienia się zaburzenia lękowego masakrycznie spada zaufanie do siebie, rozchwiane emocje rządzą. A czasem nie tyle co spada zaufanie do siebie ale wielu ludzi nagle pierwszy raz zdaje sobie sprawę, że to co się nazywa stanem emocjonalnym naprawdę istnieje, choć nadal powątpiewają ŻE TO MOŻLIWE ;)

W miarę pewnej praktyki rośnie to zaufanie do siebie. Jest to strasznie ważne, bo choć możemy mieć też inne osobiste trudności i problemy, to w którymś momencie dostępujesz oświecenia, że MOŻESZ. Czujesz to całym sobą na poziomie mentalnym, emocjonalnym, że to nie będzie stanowiło już problemu.
Ja np wiem, że cokolwiek by mi się nie pojawiło z nazwijmy to "repertuaru zaburzeniowego" nie ma znaczenia. Choć przyznaję, że nie pojawiło mi się w ostatnich latach nic. Np w trudnym ostatnio dla mnie okresie miałem problemy ze snem. Ale to ludzkie.

Trzeba zrozumieć, że wyjście z zaburzenia lekowego, nie oznacza, że Ty nigdy nie możesz doznać np: napięcia, stanu depresyjnego, czy głupiej myśli, bądź nawet ataku paniki. Lub, że zawsze będziesz spał jak niemowlę.
Bo pojedyncze wystąpienie czegoś nie jest zaburzeniem.
Jesteś człowiekiem, w chwili trudnej możesz tego czy owego dostąpić. Masa ludzi tego doświadcza i nawet nie wiedzą co to jest zaburzenie. Są to nawet osoby często totalnie zrównoważone emocjonalnie :)

Ale kiedy jesteś wytrenowany, po prostu nie zrobisz sobie zaburzenia, nawet gdy będziesz miał gorszy okres. Bo będziesz miał inna pewność siebie, większą świadomość emocji, IE Ci trochę urośnie jak się postarasz :)
Tak przynajmniej działa to u mnie i u innych wielu osób, które miałem okazję poznać.

Inną pomocną sprawą są zmiany podejść do życia, problemów, stresów, no ale to jak wspomniałem kwestie indywidualne.

Tojajestem pisze:
3 listopada 2017, o 20:04

Dobrze Cię widziec Victor. Myślałem ze to na dłużej ;)
Nieeee, po prostu mam sporo obowiązków, które są związane z psychologią i mi to na obecny moment troszkę koliduje z tą samą tematyką na forum. W sensie, że za dużo naraz tych samych tematów :p
Patrz, Żyj i Rozmyślaj w taki sposób... aby móc tworzyć własne "cytaty".
Historia moich zaburzeń lękowych i odburzania
Moje stany derealizacji i depersonalizacji i odburzanie


Przykro mi jeżeli na odpowiedź na PW czekasz bardzo długo, niestety ze mną tak może z różnych powodów być :)
Awatar użytkownika
Nipo
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1545
Rejestracja: 10 sierpnia 2017, o 15:34

3 listopada 2017, o 23:32

Victor pisze:
3 listopada 2017, o 23:14
Nipo pisze:
3 listopada 2017, o 19:50
Victor pisze:
3 listopada 2017, o 19:39
Guett ja tak od siebie chciałbym Ci po prostu dodać, że rozumiem miejsce i położenie w jakim się znajdujesz. Tak krótko nawiązując do siebie, pamiętam dobrze okres (mniej więcej taki sam czas) gdzie nie odczuwałem tak naprawdę żadnych popraw, wydawało mi się wręcz, że jest tylko gorzej. Tak naprawdę ja stałem się depersonalizacją, byłem nią, wżarła się we mnie jak gówno w błotnik.
Nie czułem nic. Źle widziałem świat, inaczej, miałem zaburzenia wzroku. Był to taki pamiętam okres gdzie w zimę wychodziłem na dwór na długie spacery, bo to były jedyne momenty gdzie coś czułem - mróz.
Łaziłem, płakałem i mazałem się w śniegu jak pies. Poza tym nie czułem niczego.

Też nie wierzyłem, ze z tego wyjdę, nie miałem nadziei, nie myślałem za wiele nawet już o tym wtedy. Bo nawet już mi się nie chciało.
Ale jednak wyszedłem z tego.
I tu chcę Cię natchnąć jakimś ziarnem choćby motywacji, bo ja wierzę w to i wiem, że nie ma depersonalizacji, która się może nie kończyć.
Jest to jak dla mnie mnie wręcz nielogiczne, choć trzeba się pewnym rzeczom (szczególnie emocjonalnym przyjrzeć).

Po pierwsze może spróbuj na początek nie chcieć z tego wyjść?
Brzmi to być może paradoksalnie ale często tak jest, iż tak bardzo skupiamy się na zagadnieniach akceptacji, tego aby nie zwracać uwagi, że zapominamy o tym jak bardzo się spinamy żeby to minęło.
Żeby wszystko robić tak właściwie i dobrze aby TO przeszło. W efekcie powoduje to, że tej akceptacji nie ma choć mówimy, że akceptujemy.
Bo skoro coś akceptujemy, to niema to oznaczać, że nie zwracamy na to niby (na siłę) uwagi podczas gdy tak naprawdę skurwysyńsko nie chcemy tego ani minutę dłużej.
Poddanie się temu, tym wszystkim objawom jest kluczowe, choć może to wydawać się przerażające, to jest w cholerę istotne.
Nie staraj się "nie zwracać uwagi", w wypadku wielu objawów DD to niemożliwe :) Tylko się temu poddaj, jest jak jest i tak będzie. Ale pamiętaj równocześnie, że nie ma takiej depersonalizacji, która może się nie konczyć.

Druga rzecz, na którą zwróć uwagę to odpowiedzialność za życie swoje. Był to drugi element, który musiałem wziąć na barki, który również mi pomógł. Mimo, iż nie było to aż tak kluczowe, to ważne.
Być może też masz z tym jakiś problem. W tym również z emocjami. Nie znam Cię na tyle aby coś więcej podpowiedzieć.
A z tego co od dawna widzę również u innych jest to często połączona kwestia z zaburzeniami, również depersonalizacji.
Victor a co zrobić żeby jak wyjdziemy w końcu z nerwicy to nie nawrócilo przy jakimś gorszym wydarzeniu w życiu jakiejś traumie ?kurcze ja się tego boje ze jak wyjde z nerwicy to kiedyś wróci ze zdwojona siła :/
To trochę zależy od powodów dlaczego wraca. Ale to bardziej kwestie indywidualne.

Natomiast w wypadku zaburzeń lękowych gdzie mamy do czynienia z analizą lękową, mechanizmem lękowym - mechanizm-kowy-charakterystyka-t5227.html - to ja ze swojej strony jestem teoretykiem i praktykiem (;p) metod takich jak ryzykowanie na iluzję - czyli puszczanie kontroli w momencie obaw i poczucia, że jednak ALE się wydarzy, uczenia się pewnego rodzaju pozytywnej obojętności (akceptacja, niereaktywność) na gorsze samopoczucia, na różne stany emocjonalne.

Oczywiście są też inne sprawy, na które dobrze zwrócić uwagę ale to już są kwestie indywidualne. Które można dociekać samemu uzbrojeni w wiedzę lub na terapii.
Ja też miałem takie swoje sprawy, jednakże szczerze mówiąc po kilku już latach, czyli z perspektywy czasu mogę powiedzieć, iż gdybym nie praktykował sumiennie na zaburzenie lękowe tych dwóch powyższych czynników, nie byłbym w tym miejscu, w którym jestem.
Choć inne sprawy też się do tego przyczyniły, to to sprawiło bardzo ważną rzecz.

A mianowicie w momencie pojawienia się zaburzenia lękowego masakrycznie spada zaufanie do siebie, rozchwiane emocje rządzą. A czasem nie tyle co spada zaufanie do siebie ale wielu ludzi nagle pierwszy raz zdaje sobie sprawę, że to co się nazywa stanem emocjonalnym naprawdę istnieje, choć nadal powątpiewają ŻE TO MOŻLIWE ;)

W miarę pewnej praktyki rośnie to zaufanie do siebie. Jest to strasznie ważne, bo choć możemy mieć też inne osobiste trudności i problemy, to w którymś momencie dostępujesz oświecenia, że MOŻESZ. Czujesz to całym sobą na poziomie mentalnym, emocjonalnym, że to nie będzie stanowiło już problemu.
Ja np wiem, że cokolwiek by mi się nie pojawiło z nazwijmy to "repertuaru zaburzeniowego" nie ma znaczenia. Choć przyznaję, że nie pojawiło mi się w ostatnich latach nic. Np w trudnym ostatnio dla mnie okresie miałem problemy ze snem. Ale to ludzkie.

Trzeba zrozumieć, że wyjście z zaburzenia lekowego, nie oznacza, że Ty nigdy nie możesz doznać np: napięcia, stanu depresyjnego, czy głupiej myśli, bądź nawet ataku paniki. Lub, że zawsze będziesz spał jak niemowlę.
Bo pojedyncze wystąpienie czegoś nie jest zaburzeniem.
Jesteś człowiekiem, w chwili trudnej możesz tego czy owego dostąpić. Masa ludzi tego doświadcza i nawet nie wiedzą co to jest zaburzenie. Są to nawet osoby często totalnie zrównoważone emocjonalnie :)

Ale kiedy jesteś wytrenowany, po prostu nie zrobisz sobie zaburzenia, nawet gdy będziesz miał gorszy okres. Bo będziesz miał inna pewność siebie, większą świadomość emocji, IE Ci trochę urośnie jak się postarasz :)
Tak przynajmniej działa to u mnie i u innych wielu osób, które miałem okazję poznać.

Inną pomocną sprawą są zmiany podejść do życia, problemów, stresów, no ale to jak wspomniałem kwestie indywidualne.

Tojajestem pisze:
3 listopada 2017, o 20:04

Dobrze Cię widziec Victor. Myślałem ze to na dłużej ;)
Nieeee, po prostu mam sporo obowiązków, które są związane z psychologią i mi to na obecny moment troszkę koliduje z tą samą tematyką na forum. W sensie, że za dużo naraz tych samych tematów :p
Super dzięki wielkie za odpowiedz ;)
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

4 listopada 2017, o 09:10

A jak sobie radzić mam z tym napadem szybkiego tętna?

Zaatakowało mi serce i trzyma kurczowo.
Od rana mam szybkie tętno i gorąc w ciele.Nie umie wyciszyć tego :buu: mam wrażenie że zaslabne w końcu.
Wy albo nie macie umiejscowione w sercu albo nie wiem co jest.
Melise zaraz wezmę
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
Awatar użytkownika
Halka
Odważny i aktywny forumowicz
Posty: 457
Rejestracja: 18 czerwca 2017, o 21:29

4 listopada 2017, o 09:13

Uuu mi serce długo waliło , to jak po długim intensywnym treningu. A Ty na jakąś terapie chodzisz?
Awatar użytkownika
Iwona29
Dyżurny na forum Odważny VIP
Posty: 1899
Rejestracja: 10 maja 2017, o 08:53

4 listopada 2017, o 11:22

Nie mam czasu niestety.Ale do leków się przymierzam mimo że cholernie nie chce.
Walcz ! Nie uciekaj bo wygrasz😉
Jak nie Ty to kto.
" Będziesz kiedyś bardzo szczęśliwa,powiedziało życie...Ale najpierw sprawię, że będziesz silna"🙂
Awatar użytkownika
Relaxis
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 104
Rejestracja: 21 kwietnia 2017, o 17:13

5 listopada 2017, o 00:01

Nie zasłabniesz od tego, mnie serce waliło mocno miliony razy. Jest to efekt uboczny zaburzenia, czasem sie na tym skupi, mysle to to mija jak mija newiczka.
ODPOWIEDZ