Ogłoszenia:
1. Nowi użytkownicy, którzy nie przekroczą progu 30 napisanych postów, mają zablokowaną możliwość wstawiania linków do wszelakich komentarzy.
2. Usuwanie konta na forum - zobacz tutaj: jak usunąć konto?

Nerwica na opak - wszystko robię źle!

Być może miałeś jakieś nieciekawe przeżycia, traumę i chcesz to z siebie "wyrzucić"?
Albo nie znalazłeś dla siebie odpowiedniego działu i masz ochotę po prostu napisać o sobie?
Możesz to zrobić właśnie tutaj!

Rozmawiamy tu również o naszych możliwych predyspozycjach do zaburzeń, dorastaniu, dzieciństwie itp.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
mżawka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 200
Rejestracja: 5 września 2016, o 19:31

7 października 2016, o 18:28

Witam.
Walczę sobie z nerwicą, pewnie niektórzy już mnie kojarzą, ale do rzeczy.
Uważam, że skuteczna walka z nerwicą wymaga zrozumienia kilku kwestii, a ja nie wszystkie z nich rozumiem. Może pomożecie.
Jest też grono rzeczy które - jak podejrzewam - robię źle. Potrzebuję pomocy osób które już to przeszły.
Wypiszę w punktach co mnie nęka, możecie się wypowiedzieć do danego punktu, nie musicie do wszystkich. Ale jak macie coś do powiedzenia na temat któregokolwiek punktu bądź wszystkich - to ja baardzo bardzo chętnie przeczytam.

1. GENEZA NERWICY.
Czytałam tu naprawdę dużo historii. Wiele osób miało ciężkie dzieciństwo, mega problemy, alkoholizm w rodzinie, trudną drogę itp. A ja nie. Nie mogę porównywać swojego życia do życia tych osób bo zwyczajnie nie miałam tak ciężko, miałam kochających rodziców i fajne dzieciństwo. Potem poznałam fajnych przyjaciół.
I teraz, gdy dopadła mnie najgorsza faza nerwicy (epizody zdarzały się już wcześniej) kiedy od 3 miechów dzień w dzień czuję się jakbym miała paść i już nie wstać, próbuję sobie wytłumaczyć - skąd to się wzięło?? Teoretycznie powinno być wszystko super w moim życiu, zaczynam nowy etap, praca po studiach, samodzielne życie, niejeden by chciał mieć to co ja. A tu bach, nerwica. Dlaczego? Wszędzie czytam: 'to nie bierze się z nikąd'. To skąd kurka wodna ja to mam????

2. LĘK Z DNIA NA DZIEŃ.
Nie ogarniam też tego - nerwica swój rzut zaczęła po sytuacji kiedy jechałam autem i straszna ulewa (najgorsza, nic nie było widać) wyzwoliła we mnie mnóstwo strachu o swoje życie. Od tego momentu MOMENTALNIE mam wszystkie choroby świata, boli mnie to i tamto, długo nie mogłam jeść, dalej z tym walczę, zaczęły się niepokojące objawy itp. Wcześniej byłam taka radosna i beztroska, a po 3 miechach już nie pamiętam jak to jest. Z dnia na dzień zaczęło się zamartwianie o własne zdrowie, objawy i bieganina po lekarzach. Jak to zrozumieć, jak to przerwać?

3. STANY DEPRESYJNE i WSTYD.
Mam czasami takie dni, że mam wrażenie że somatyka nigdy się nie skończy i już zawsze będę tak ciężko oddychać i mieć bóle mięśni korpusu. Mam ochotę się poddać, załamać, 3 miesiące złamały we mnie ileś lat fajnego życia, zmotywowanego na skończenie studiów (które skończyłam w czerwcu) i dobrą przyszłość. Wszystko się udało, a nerwica dała mi w papę. Ale wiecie co najbardziej mnie dobija??? To, jak myślę o innych ludziach, naprawdę chorych, którzy potrafią się uśmiechnąć, potrafią zapomnieć o chorobie i mieć namiastkę normalnego życia. Czuję ogromny wstyd wobec wszystkich osób które mają realnie gorzej. Również o osobach z trudnych rodzin, o tych którzy harują dzień i noc by mieć co jeść. Czuję się wtedy jak rozpieszczona dziewczynka która ma nerwicę bo MOŻE SOBIE NA TO POZWOLIĆ. Myślę że niektórzy zrozumieją. Baniak mi paruje gdy o tym myślę. Jak mogę poddawać się urojeniom?
Ten punkt to bardziej wyżalenie się, ale spostrzeżenia też mile widziane.

4. NERWICA ATAKUJE, A JA PANIKUJE.
Zastanawiam się jak to robicie...pojawia się mocniejszy rzut nerwicy, jakieś mega objawy...a Wy piszecie że to olewacie, ośmieszacie i przechodzi. JAK??? Ja nie umiem, za każdym razem jak czuje że zapadam się w sobie i mam kamień na klatce to panikuję...boję się że padnę, nie potrafię tego odsunąć. jak sobie radzicie z silną somatyką, ciągłym napięciem? Zajmowanie się czym innym mi nie pomaga niestety...tyle razy już próbowałam

5. BEZPIECZNY AZYL - DOM.
Jak pewnie wielu z Was, zaczęłam unikać wychodzenia z domu. Nie czuję się komfortowo gdy mam wyjść, najchętniej siedziałabym całe dnie w domu i nic nie robiła, jakbym chciała przeczekać to wszystko. Boję się iść do kościoła, bo ostatnio było mi tam tak słabo że się przeraziłam. Jak to przełamać? Czy tylko wkółko wychodzić, na przekór? Jaka postawa jest tu najlepsza?

Narazie to tyle. Jak będę miała coś jeszcze to będę dopisywać punkty. Z góry wszystkim dziękuję.
Ellena
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 83
Rejestracja: 27 lutego 2016, o 17:52

7 października 2016, o 20:22

Nie musialas mieć kłopotów w dzieciństwie sam strach o coś, w stylu zagrożenie życia mógł to zapoczątkować. Ja też z dobrego domu, świetne dzieciństwo, wakacje za granicą, a nerwicy dostałam od momentu obawy o mego pieprzyka, wiesz że to czerniak. Więc strach o życie jak u ciebie. Też miewam tak, że patrzę na ludzi naprawdę chorych i mi wstyd, choć teraz to mi nawet pomaga bo wiem, że oni mają ciężej i dlatego staram się z tego wyjść a nie użalać się nad sobą.No tak przychodzi mocniejszy rzut i my go olewamy, akceptujemy i przechodzi. Nie do końca tak to działa. Jak przychodzi ten rzut o którym mowa i rób to co byś robiła gdybyś nie miała zaburzenia, nie rób na siłę aby oderwać się od tego bo szybciej przejdzie, musisz akceptować objawy w pełni i myśleć, że niech sobie teraz trwają a ja robię swoje. Mam wrażenie że ty bardziej wypierasz niż akceptujesz. A tak wogole te objawy nie ustępują odrazu, poprawa w somatyce jest widoczna po niezłym czasie starań, ja na przykład analizuję stare posty i te nowsze i widzę diametralna różnicę. To tak jakbyś miała wymodelowac sobie sylwetkę, to też trwa nie, tutaj modelujesz stan emocjonalny, który został rozchwiany. Co do wychodzenia musisz to robić, musisz działać na przekór objawom, a jednym z nich jest azyl w domu, bo kto bez zaburzenia siedzi w domu i boi się kościoła? Ja w styczniu tego roku byłam u spowiedzi gdzie prawie zemdlalam, ludzie poprowadzili mnie żebym usiadła. Przez trzy miesiące nie chodziłam do kościoła, gdy zaczęłam stosować rady, o których mowa na forum i o których ja ci piszę ten lęk zaczął być mniejszy i mniejszy, aż znikł. To tak jak byś skakala na bunji, pierwszym razem wrzeszczysz i o rany, gwarantuje, że za 50 będziesz się śmiać. Wyrabiasz nawyk. Wiesz mój syn idzie w tym roku do komunii, jestem w kościele dwa razy w tygodniu na różańcu i w niedzielę rzecz jasna i wiesz co ja tam czuję się dobrze, nie mam żadnych lęków. U mnie dzięki akceptowaniu, ignorowaniu, wysmiewaniu, ryzykowaniu się udało mimo objawów somatyki żyję jak kiedyś ale lęków już nie mam, czasem zdarzy się niepokój ale wszyscy go mają i wiesz wierzę że tak jak i lęki to objawy somatyczne ustapia bo lęk to też objaw. Mam nadzieję że ciut pomaglam i życzę ci poprawy takiej jaką ja już osiągnęłam. Nikt nie powiedział, że cały ten proces będzie łatwy, wiesz jak mnie zupełnie opuści nerwiczka to będzie to najtrudniejszy ale i zarazem najbogatszy w doświadczenia i naukę epizod mojego życia. Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
mżawka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 200
Rejestracja: 5 września 2016, o 19:31

8 października 2016, o 15:44

Ellena pisze: Mam wrażenie że ty bardziej wypierasz niż akceptujesz.
A mogę wiedzieć na jakiej podstawie tak twierdzisz?
Ellena
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 83
Rejestracja: 27 lutego 2016, o 17:52

8 października 2016, o 17:06

Bo miałam podobnie jak ty niby próbowałam olewac a nie przechodzilo, dopiero jak zrozumiałam że nie do końca akceptuję tylko bardziej wypieram żeby mi to w końcu minęło zaczęła się poprawa. A tak w ogóle pisząc tego posta chciałam ci pomóc a ty z jakimś śmiesznym zapytaniem. Sory że w ogóle próbowałam coś ci wyjaśnić. Jak uważasz że wszystko robisz dobrze to nie pisz takiego posta, WSZYSTKO ROBIĘ ŹLE

-- 8 października 2016, o 16:06 --
A tak w ogóle mam wrażenie a twierdzę to dwa zupełnie inne określenia.
Awatar użytkownika
mżawka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 200
Rejestracja: 5 września 2016, o 19:31

8 października 2016, o 20:44

Ellena pisze:Bo miałam podobnie jak ty niby próbowałam olewac a nie przechodzilo, dopiero jak zrozumiałam że nie do końca akceptuję tylko bardziej wypieram żeby mi to w końcu minęło zaczęła się poprawa. A tak w ogóle pisząc tego posta chciałam ci pomóc a ty z jakimś śmiesznym zapytaniem. Sory że w ogóle próbowałam coś ci wyjaśnić. Jak uważasz że wszystko robisz dobrze to nie pisz takiego posta, WSZYSTKO ROBIĘ ŹLE

-- 8 października 2016, o 16:06 --
A tak w ogóle mam wrażenie a twierdzę to dwa zupełnie inne określenia.
Po co ta agresja?
Ja tylko zapytałam, z ciekawości.. Doceniam Twój post i chęć pomocy, bardzo dziękuję bo trafia do mnie to co napisałaś. Nie uważam że wszystko robie dobrze, tak jak juz w tytule posta jest zawarte. Jeśli wg Ciebie moje zapytanie jest śmieszne to ok, ja tylko chciałam wiedzieć nie musisz być zaraz opryskliwa.
Halina
Hardcorowy "Ryzykant" Forum
Posty: 1759
Rejestracja: 14 lipca 2016, o 20:09

8 października 2016, o 23:07

Ellena chciala ci pomoc, ma doswiadczenie, docen to. :P
Nie, nie akceptujesz nerwicy, absolutnie, kazde zdanie, ktore umiescilas mozna odczytac jak "JA TEGO NIE CHCE". Nie na tym polega akceptacja. A od akceptacji i jej nauli nalezy zaczac odburzanie, tylko dzieki akceptacji pozbedziesz sie nerwicy.
Tego mozna sie nauczyc. To nie wyjdzie od razu. Jest to przelamanie dotychczasowych nawykow, a jak wiesz, nie zrobisz tego na pstrykniecie palcem !
Praktyka, praktyka, praktyka.
na-czym-polega-akceptacja-t9273.html

Nie doszukuj sie przyczyn nerwicy. To, ze mialas dobre dziecinstwo nie oznacza, ze mozesz jej nie miec. To, ze jestesmy "silni" nie oznacza, iz nie mozemy nabawic sie nerwicy. Przemeczony mozg nie moze non stop funkcjonoiwac na pelnych obrotach! Przegrzewa sie i rozsypuje, jak karta graficzna w najlepszej klasy kompie.
Zajrzyj wstecz, kilka lat do tylu. Bieg, nieustanna praca? Brak odpoczynku? Nieumiejetnosc zadbania o swoj moment relaksu? Negatywne doswiadczenia ? A moze lek wolnoplynacy, czyli takie delikatne napiecie ciala, w ktorym jestes od X czasu, a poniewaz sie przyzwyczailas, nie zwracalas na to uwagi? Konflikty wwewnetrzne ? ............... A moze cechy osobowosci, ktore nie skorygowane prowadza do nerwicy ?

Polecam tez wykonanie dokladnych badan, gdyz okazac sie moze, ze na przyklad masz obnizony poziom hormonu TS3 lub TS4. A badania na boreliozę ?
Czekasz aż poczujesz się lepiej by zacząć żyć, zacznij żyć, by poczuć się lepiej (Ciasteczko)
Awatar użytkownika
mżawka
Zarejestrowany Użytkownik
Posty: 200
Rejestracja: 5 września 2016, o 19:31

10 października 2016, o 12:24

Halina pisze:Ellena chciala ci pomoc, ma doswiadczenie, docen to. :P
Nie, nie akceptujesz nerwicy, absolutnie, kazde zdanie, ktore umiescilas mozna odczytac jak "JA TEGO NIE CHCE". Nie na tym polega akceptacja. A od akceptacji i jej nauli nalezy zaczac odburzanie, tylko dzieki akceptacji pozbedziesz sie nerwicy.
Tego mozna sie nauczyc. To nie wyjdzie od razu. Jest to przelamanie dotychczasowych nawykow, a jak wiesz, nie zrobisz tego na pstrykniecie palcem !
Praktyka, praktyka, praktyka.
na-czym-polega-akceptacja-t9273.html

Nie doszukuj sie przyczyn nerwicy. To, ze mialas dobre dziecinstwo nie oznacza, ze mozesz jej nie miec. To, ze jestesmy "silni" nie oznacza, iz nie mozemy nabawic sie nerwicy. Przemeczony mozg nie moze non stop funkcjonoiwac na pelnych obrotach! Przegrzewa sie i rozsypuje, jak karta graficzna w najlepszej klasy kompie.
Zajrzyj wstecz, kilka lat do tylu. Bieg, nieustanna praca? Brak odpoczynku? Nieumiejetnosc zadbania o swoj moment relaksu? Negatywne doswiadczenia ? A moze lek wolnoplynacy, czyli takie delikatne napiecie ciala, w ktorym jestes od X czasu, a poniewaz sie przyzwyczailas, nie zwracalas na to uwagi? Konflikty wwewnetrzne ? ............... A moze cechy osobowosci, ktore nie skorygowane prowadza do nerwicy ?

Polecam tez wykonanie dokladnych badan, gdyz okazac sie moze, ze na przyklad masz obnizony poziom hormonu TS3 lub TS4. A badania na boreliozę ?
Pewnie masz rację. Zwłaszcza na początku miałam problemy z akceptacją, była natychmiatsowa reakcja buntu.
Badałam hormony - wszystko ok, na boreliozę też się badałam (przez wodę w osierdziu), no i nic nie wyszło.
ODPOWIEDZ